Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Z Balladyną miałam styczność po raz pierwszy w zeszłym roku, ponieważ byliśmy na przedstawieniu. Nie nastawiałam się wtedy na nic niesamowitego, wręcz przeciwnie - spodziewałam się kompletnego nudziarstwa. Przeżyłam wtedy spore zaskoczenie, ponieważ Balladyna okazała się być naprawdę świetną sztuką. Dlatego książkę zaczęłam czytać będąc nastawiona pozytywnie. Absolutnie się nie zawiodłam, a nawet okazało się, że jest jeszcze lepsza niż przewidywałam.

Balladyna opowiada o dziewczynie, która z żądzy bycia żoną księcia Kirkora morduje swoją siostrę Alinę. Po popełnieniu zbrodni Balladyna zauważa, że na jej czole (Balladyny, nie Aliny) pojawiła się czerwona plama. Stara się z całych sił ją ukryć i udawać, iż Alina uciekła z domu, jednak z czasem coraz bardziej ujawnia się jej mroczna strona... W międzyczasie możemy obserwować tragiczne skutki miłości nimfy Goplany do Grabca (ukochanego Balladyny), która przy pomocy swoich sług Chochlika i Skierki (nie, lepiej nie pytajcie dlaczego niechcący odczytałam Skierka jako Siekiera :D) próbuje rozkochać go w sobie, powodując tym samym lawinę zdarzeń.

Główną bohaterką tej książki jest tytułowa Balladyna. Jest ona kochanką Grabca, jednak gdy do domu, w którym mieszka z Alina i matką przybywa książę Kirkor, postanawia porzucić Grabcia dla tegoż księcia. Aby osiągnąć swój cel nie cofnie się przed niczym. Nawet przed zamordowaniem własnej siostry. I tak w sumie w tym momencie dopiero zaczyna się akcja. Ogólnie jest to anty-bohaterka, wręcz powiedziałabym antagonistka. Zachwyciła mnie jej postać pod względem mroku jaki kryje się w jej wnętrzu. Dawno nie spotkałam się z antagonistą, który byłby tak przesiąknięty złem. I to uważam za niesamowite.
Jej siostra, czyli Alina może jest tylko postacią epizodyczną, ale jednak coś wniosła od siebie. Jest ona wzorem dobrej i kochającej siostry oraz zupełnym przeciwieństwem Balladyny i lubię ją właśnie za to, że była zupełnie inna od siostry. Pragnęła zostać żoną Kirkora, lecz nie za wszelką cenę. Drugą najważniejszą postacią w dziele Słowackiego była nimfa Goplana. Niby jest ona główną antagonistką tej książki, a jednak według mnie była po prostu postacią tragiczną. Tragicznie zakochana, tragicznie wykiwana i wykorzystana. Wzbudziła moje współczucie, a nie jakąś niechęć. Mówiąc szczerze kibicowałam jej, bo byłam w stanie zrozumieć jej zagubienie.
Innymi postaciami odgrywającymi ważną rolę są Chochlik i Siekiera... Skierka. Pełnią funkcję pomocników Goplany. Im w sumie też współczułam, bo mieli niełatwo w pracy. Jednak intelektem nie grzeszyli, więc to współczucie było niewielkie.
Oprócz tego ważnymi bohaterami są Kirkor, Grabiec oraz tajemniczy Pustelnik. Kirkor i Grabek byli praktycznie postaciami stworzonymi po to, aby narobić zamętu. Za to Pustelnik odgrywa tam rolę mentora. Masz problem? Idź to Pustelnika. Tak swoją drogą to Pustelnik ukrywa pewną tajemnicę, ale nie będę zdradzać tutaj treści.

Na pewno wielkim plusem tej książki jest sposób zapisu, czyli typowo scenariuszowy. Czyta się szybko i jest zabawnie. Oczywiście nie brakuje tu akcji oraz emocji. Sam wątek miłosny, który jest tutaj praktycznie najważniejszy nie nudzi i nie przeszkadza, tylko dodaje znaczenia kolejnym wydarzeniom.

Największą wadą dzieła Słowackiego jest na pewno język. Utrudnia on czytanie i jest nieco pokręcony. Momentami irytowało mnie też to, że musiałam ciągle zaglądać w przypisy i odrywać się od akcji. Muszę również przyznać, że strasznie mnie nudziły długie wypowiedzi niektórych postaci oraz ich problemy.

Podsumowując, Balladyna to książka, którą czyta się przyjemnie. Pomimo, iż wydaje się być historyjką miłosną, po przeczytaniu jej można dostrzec, że opowiada ona o władzy. Należy do kilku lektur, które przeczytałam w mniej niż tydzień i myślę, iż warto się z nią zapoznać nawet, jeśli ktoś nie przepada za starymi książkami, ponieważ ta wyróżnia się na ich tle.

Z Balladyną miałam styczność po raz pierwszy w zeszłym roku, ponieważ byliśmy na przedstawieniu. Nie nastawiałam się wtedy na nic niesamowitego, wręcz przeciwnie - spodziewałam się kompletnego nudziarstwa. Przeżyłam wtedy spore zaskoczenie, ponieważ Balladyna okazała się być naprawdę świetną sztuką. Dlatego książkę zaczęłam czytać będąc nastawiona pozytywnie. Absolutnie się...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Harry Potter i Przeklęte Dziecko J.K. Rowling, Jack Thorne, John Tiffany
Ocena 6,2
Harry Potter i... J.K. Rowling, Jack ...

Na półkach: , , ,

Do tej książki podchodziłam z dystansem. Już od czasu angielskiej premiery krążyły pogłoski o tym, że jest beznadziejna i nikomu się nie podoba. Mimo to postanowiłam dać jej szansę. 22 października poszłam do Biedronki, stanęłam w wyjątkowo długiej kolejce, kupiłam egzemplarz, po czym wzięłam się za czytanie. Czytanie podzieliłam sobie na małe kawałki, żeby starczyło mi na dłużej. W chwili, gdy skończyłam zdziwiłam się na co ludzie narzekają. Bez obrazy, ale niektórym Potterheadom to już się w głowach poprzewracało. Nie bardzo rozumiem czego oni się spodziewali. Kolejnej książki? Proszę państwa, to jest scenariusz. Dialogi + didaskalia. Przeróbcie chociażby pierwszą część Harry'ego Pottera na scenariusz i pokażcie mi, gdzie widzicie magię. Nie ma jej. Magia pojawia się, gdy mamy książkę. A tu książki nie mamy, dlatego ja osobiście nie traktuję "Przeklętego dziecka" jako książki-książki. Początkowo nawet nie myślałam o tym jako o Harry'm 8, ale po przeczytaniu zmieniłam zdanie. Dlaczego? Spróbuję odpowiedzieć na to pytanie w kilku częściach...

Zacznijmy od początku: Minęło dziewiętnaście lat od pokonania Lorda Voldemorta i ludzie zdążyli już się pozbierać. Tak jakby. I właśnie tutaj zaczynają ją się schody. Historia zaczyna się w tym samym momencie, co kończą Insygnia Śmierci. Następnie jesteśmy świadkami narodzin przyjaźni Albusa Severusa Pottera z Scorpiusem Malfoy'em. Później następuje Ceremonia Przydziału i Albus trafia do Slytherinu. Do tej sceny idzie w miarę dobrze. Dopiero później zaczynają się schody, bo Albus z powodu swojej odmienności i nieporadności jest nielubiany, ogólnie zostaje takim trochę wyrzutkiem, a na dodatek ma problemy z ojcem, czyli słynnym Harry'm Potterem. Zabawa zaczyna się, gdy podsłuchuje rozmowę taty z Amosem Diggory'm proszącym Harry'ego o przywrócenie Cedrika do życia. Tyle z fabuły mogę zdradzić, bo reszta byłaby już spoilerami.

Na pierwszy ogień pójdzie Harry, który jest aurorem, ma masę ważnych spraw na głowie, lecz nie znajduje wystarczająco dużo czasu dla syna. Taki typowy zabiegany ojciec. Wszyscy chyba znają motyw zapracowanego ojca, pod wpływem jakichś zdarzeń zmieniającego się o 180 stopni. Właśnie takim bohaterem jest tutaj Harry. Zanim wzięłam się za lekturę nie mogłam uwierzyć w to, że Potter mógłby stać się złym ojcem. No kto, jak kto, ale on?! A jednak. Podoba mi się jak autorzy pokazali jego podejście do sytuacji. Zastanawiam się kto w tej książce był bardziej zagubiony: Harry czy Albus.

No właśnie, przejdźmy może do Albusa Severusa Pottera, który został skrzywdzony już samym imieniem. Nie biorę tutaj pod uwagę mojej jawnej niechęci do Severusa Snape'a (Sorry, ale jego historia miłosna mnie nie kupiła) ani mieszanych uczuć, co do Albusa Dumbledore'a. Po prostu nawet sami bohaterowie widzą jakim obciążeniem są takie imiona, imiona ludzi tak znanych, że głowa mała dla zagubionego nastolatka. Sam Albus również nie do końca mnie przekonuje. Rozumiem jego postawę i nawet trochę to, dlaczego zrobił to co zrobił, jednak nie do końca. Po co to wszystko? Komu chciał coś udowodnić? Sobie? Światu? Ojcu? Za to jego przyjaźń ze Scorpiusem uważam za interesującą. Nieco zagmatwaną, ale umówimy się, dla Potterów nic nigdy nie było proste. A jego problemy natury sercowe... nie. Po prostu nie. Intuicji to on nie ma za grosz.

Postacią, której za to intuicji na pewno nie brakuje jest Scorpius Malfoy, czyli według mnie trzeci z głównych bohaterów. Scorpius to taki przykład typowego kujona, zupełnie jakby zrobić z Hermiony córkę Luciusa i zmienić jej płeć. Nie zmienia to faktu, że spośród wszystkich bohaterów to właśnie młodego Malfoy'a darzę największą sympatią. Musicie wiedzieć, że mam słabość do naprawdę inteligentnych bohaterów, a on na pewno jest jednym z nich. Nie urażając Albusa, uważam, iż to jednak Scorpius był w gorszej sytuacji. W końcu to nie Pottera posądzano o bycie synem Voldemorta. Radził sobie świetnie, biorąc pod uwagę to jak widzieli go pozostali uczniowie. Szczególny podziw należy mu się za podjęcie pewnej decyzji, jakże ważnej dla całego świata czarodziejów. Spodziewałam się, że to Albus zostanie postawiony przed takim wyborem, a tu niespodzianka. Jak przekonacie się w moich opiniach, delikatnie irytują mnie wątki romantyczne. Jedne bardziej, drugie mniej. Są też takie, które nie irytują mnie wcale. I właśnie wątek Scorpius Malfoy x Rose Granger-Weasley jest jednym z nich. Ogólnie w Harry'm Potterze te wątki mi nie przeszkadzają. Ale ten jeden uważam za uroczy. Mieliśmy już Snape'a i Lily Evans, Draco i Hermionę (niekanoniczne), ale dopiero Scorpius i Rose to para ślizgońsko-gryfońska, której kibicuję. Przypominają mi Rona i Hermionę.

Oczywiście trudno nie wspomnieć przy okazji o spekulacjach fanów co do relacji Albusa ze Scorpiusem. Spora część fanów bowiem doszukuję się w ich przyjaźni czegoś więcej. Momentami również ich przyjaźń zakrawała mi na romans, jednak nie burzę się specjalnie o to, że nie są razem. Po pierwsze nie każda przyjaźń musi zamienić się w miłość. Po drugie serio lubię wątek Scorpiusa i Rose. Po trzecie oni mają jakieś czternaście lat, więc jeszcze wszystko przed nimi.

Jeżeli zaś chodzi o pozostałych bohaterów to w sumie spodziewałam się większego łał. No dobra, Draco Malfoy mnie zaskoczył i to jak potoczyła się jego historia również, muszę przyznać. Pozostali jednak mało się wykazali. Odnoszę wrażenie, że Ginny zaczęła zmieniać się w filmową Ginny, a tego chyba nikt nie chce. Hermiona została ministrem magii i widziałam ją trochę inaczej, jako szefową. W pewnym momencie nie popisała się zbytnio swoimi umiejętnościami oraz ogólnym geniuszem, ale dobra, każdy może miewać kiepskie pomysły, nawet panna Granger, czy raczej Pani Weasley. Ron jakby trochę wyluzował. Jasne, cały czas był luzacki, lecz teraz jest jeszcze bardziej. Widocznie praca w Magicznych Dowcipach Weasleyów z George'm wyraźnie mu służy. Zdecydowanie wyróżniał się poczuciem umoru na tle innych bohaterów.

O większości bohaterów lepiej nie będę pisać nic, ponieważ byłby to spoilery. Zresztą z tych ważniejszych mamy jeszcze praktycznie tylko Delphi oraz Minerwę McGonnagal, która wcale się nie zmieniła.

Pragnę poruszyć teraz temat zalet tego scenariusza. Jedną z zalet książki jest na pewno zabawa wydarzeniami. Autorzy zgrabnie balansowali na granicy powagi i szaleństwa. Cała akcja z podróżami to dla mnie mistrzostwo. Strasznie obawiałam się, że okropnie popsują ten wątek, a jednak pozytywnie mnie zaskoczono i wyszło całkiem zgrabnie i nawet logicznie! Drugi plus stanowi niebywała swoboda. Ten scenariusz to nie przykład sztywnych dialogów i nudnych didaskaliów. On wciąga, a przez to, że złożony jest w większości z dialogów to nawet nie zauważamy, ile już przeczytaliśmy. Moją ulubioną sceną jest ta dziejąca się na dachu Expresu Hogwart. Była niesamowita, po prostu czegoś takiego oczekiwałam. Może nie dokładnie takiego, ale tego typu akcje to ja lubię.

Pora teraz na kilka wad. To może zabrzmieć zabawnie, ale początek jest po prostu dziwny. Pierwsza scena jeszcze mi nie przeszkadzała, bo zakończenie siódmej część mi się podobało, jednak dalej... nie tak to sobie wyobrażałam. Na szczęście potem weszły sceny przejścia i już było dobrze. Następnym przykładem wady może być wspomniany przeze mnie na początku brak magii. Z jednej strony podoba mi się taka forma, bo jest zupełnie inna, z drugiej prawdziwa książka byłaby lepsza. Kolejną wadą jest przewidywalność. Racja, miałam małe spoilery, ale nie o głównym antagoniście. Przewidywalny do sześcianu. Wieje nudą. I to praktycznie tyle. Mogłabym wspomnieć jeszcze o tym, że większość bohaterów wydawała mi się dość płaska, ale jest to na pewno wina formy. Na koniec tego punktu wspomnę jeszcze o ciemnoskórej Hermionie: Dla mnie Hermioną jest Emma Watson. Nie miałabym absolutnie nic przeciwko ciemnoskórej Hermionie, gdyby miała taki kolor skóry od początku. Rozumiem, że był to zabieg marketingowy. Okay. Kończę temat.

Podsumowując "Harry Potter i Przeklęte Dziecko" to bardzo dobra nie-książka. Scenariuszowi brakuje trochę charakterystycznej potterowskiej magii, ale broni się i bez niej. Wciąga czytelnika już od pierwszej sceny. Przywołuje wspomnienia. Sprawia, że na niektóre wydarzenia zaczynamy patrzeć z innej - nowej perspektywy. Autorzy wykonali tutaj kawał dobrej roboty. Zadbali o spójność oraz logiczność zdarzeń, a to bardzo istotne w przypadku takiej tematyki. Proponuję, aby podejść do tego scenariusza z dystansem i przymrużeniem oka, a wtedy nie zawiedziecie się.

Do tej książki podchodziłam z dystansem. Już od czasu angielskiej premiery krążyły pogłoski o tym, że jest beznadziejna i nikomu się nie podoba. Mimo to postanowiłam dać jej szansę. 22 października poszłam do Biedronki, stanęłam w wyjątkowo długiej kolejce, kupiłam egzemplarz, po czym wzięłam się za czytanie. Czytanie podzieliłam sobie na małe kawałki, żeby starczyło mi na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

,Miasto Cieni'' to, kontynuacja bestsellerowej powieści Riggsa, o której napisałam powyżej. W tej części Osobliwcy docierają na stały ląd. Muszą pomóc Pani Peregrine wrócić do swojej postaci. Jest tylko jedno pytanie: jak? Postanawiają odnaleźć jakąś pętlę, co nie będzie proste. Głucholce nadal czyhają na ich zgubę. Już na samym początku próbują zastrzelić Osobliwą Drużynę, ale im udaję się uciec. Po długiej i trudnej podróży docierają do menażerii Panny Wren, gdzie poznają osobliwe zwierzęta. Dowiadują się, iż ymbrynka aktualnie przebywa w Londynie. Podejmują wyzwanie jakim jest dotarcie do stolicy w jednym kawałku. Po drodze czekają na nich ciężki próby, niebezpieczeństwa, ale też ludzie, którzy chcę im pomóc. Czy Pani Peregrine odzyska ciało? Co ze związkiem Emmy i Jacoba?

Właśnie: związek Emmy i Jacoba. Tak jak w pierwszej części było to delikatne i kruche uczucie, tak w kontynuacji było pokazane dojrzewanie ich miłości. Kłótnie, przeprosiny, wspólne tajemnice.

Do tego w tej części poznajemy jeszcze więcej osobliwych postaci, dorosłych i dzieci, m.in Sam (na obrazku), jej siostrę Esme, Addisona - prawdziwie osobliwego psa, cyganów i wielu innych.

Ogólnie moje podejście do tej części było zupełnie inne niż do ,,Osobliwego domu...''. Tak jak tam podeszłam sceptycznie tak w tym przypadku przeżywałam książkowego kaca oczekując tydzień na paczkę, a gdy tylko dostałam ją w moje ręce zaczęłam czytać. 

Jeśli chodzi o zakończenie to miałam powtórkę. Ono kompletnie nic nie mówi! Teraz odliczam dni do premiery ,,Library of Souls''.

Podsumowując ,,Miasto Cieni'' do genialne lektura, która według mnie jest jeszcze lepsza niż ,,Osobliwy dom...''. Peculiarsom polecać nie muszę, a całą resztę odsyłam do pierwszej części, by nadrobić osobliwe zaległości!

,Miasto Cieni'' to, kontynuacja bestsellerowej powieści Riggsa, o której napisałam powyżej. W tej części Osobliwcy docierają na stały ląd. Muszą pomóc Pani Peregrine wrócić do swojej postaci. Jest tylko jedno pytanie: jak? Postanawiają odnaleźć jakąś pętlę, co nie będzie proste. Głucholce nadal czyhają na ich zgubę. Już na samym początku próbują zastrzelić Osobliwą Drużynę,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

,,Fangirl'' to książka napisana przez Rainbow Rowell, znaną głównie z bestsellera (którego osobiście nie przeczytałam, ale co tam - mam w planach) ,,Eleonora i Park''. Ogólnie książka pewnie przez nie tylko treść, ale też tytuł stała się dość znana. Nie często bowiem spotykam książki opowiadające o fikcji fanowskiej, czyli o popularnych fanficach.

Cath i Wren są bliźniaczkami, ale kompletnie różnymi od siebie. Wren to ta szalona, krótko obcięta, chcąca imprezować, poznawać nowych ludzi, pić alkohol itp. Cath zaś woli zamknąć się w swoim małym-dużym świecie. Fanowskim świecie. Cath pisze bowiem fanfiction o fikcyjnym bohaterze Simonie Snowie, który jest bardzo popularny (zarówno Simon, jak i fanfic). Dziewczyna w sieci ma nawet swoich fanów.
Teoretycznie wszystko powinno zmienić się, gdy siostry wyjeżdżają do collage'u. Jednak zmienia się stosunkowo niewiele. Wren nadal imprezuje, Cath wciąż pisze, choć stopniowo coś zaczyna się zmieniać. Cath traci chłopaka, o dziwo zaprzyjaźnia się Reagan, zaczyna pisać opowiadania z Nickiem oraz poznaje Leviego ,,chłopaka Reagan''. Dlaczego cudzysłów? Otóż tylko w oczach Cath on jest zajęty przez Reagan. W rzeczywistości robi wszystko by zwrócić na siebie jej uwagę. Jak to się skończy? Przekonajcie się sami!


Ta powieść bardzo mnie poruszyła. Może dlatego, że sama jestem zwariowanym Potterheadem? Albo dlatego, iż po prostu była bardzo romantyczna, ale też nie przesadnie. Bohaterze cudnie opracowani. Każdy z osobna i wszyscy razem. Treść głęboka, jak na moje nawet głębsza od ,,Gwiazd Naszych Wina'' (nie żartuję, mówię serio). Oczywiście nie obyło się bez momentów erotycznych, ale to norma, że w literaturze new adult/young adult facet pcha ręce nie tam gdzie należy. Jednakże wracając do ogólnej treści to była zachwycona, wręcz oczarowana. Rano wstałam nie z podejściem ,,Jak wstaniesz, zjesz śniadanie''. Nie! Wstałam z myślą: ,,Jeśli teraz wstaniesz, zdążysz przed wyjściem przeczytać jeden rozdział''. W szkole po napisaniu wszystkiego co trzeba było odliczałam czas : Jeszcze 45 minut i znów poczytasz''. Gdy przed kółkiem polonistycznym (czy raczej zwykłym przygotowaniem do konkursu, ale kółko polonistyczne brzmi o wiele lepiej) skończyłam czytać byłam rozbita psychicznie. Siedziałam, a jedyną myślą jaką miałam w głowie nie stanowił omawiany wiersz, tylko właśnie ,,Fangirl''.

Należałoby jeszcze wspomnieć o wątku homoseksualnym, czyli o fanficu Cath. Pisze ona bowiem o uczuciu między Simonem i Bazem, a nie Simonem i Agathą/ Penelope (tak do końca nie zajażyłam, którą tak na prawdę kochał ,,w wersji oryginalnej''). Według mnie autorka miała świetny pomysł by dodawać fragmenty na końcu każdego rozdziału. To dodawało takiej atmosfery.

Podsumowując ,,Fangirl'' to książka absolutnie wyjątkowa, pozytywnie osobliwa na tle innych, wciągająca, wzruszająca, głęboka oraz wiele, wiele innych pozytywnych określeń!

Po jej przeczytaniu chętnie przygarnę ,,Eleonorę i Parka'' oraz z przyjemnością poczekam na ,,Carry On''. Nie wiem kiedy wyjdzie, nie wiem kiedy przetłumaczą (jeśli w ogóle), ale już zaczynam czekać!

,,Fangirl'' to książka napisana przez Rainbow Rowell, znaną głównie z bestsellera (którego osobiście nie przeczytałam, ale co tam - mam w planach) ,,Eleonora i Park''. Ogólnie książka pewnie przez nie tylko treść, ale też tytuł stała się dość znana. Nie często bowiem spotykam książki opowiadające o fikcji fanowskiej, czyli o popularnych fanficach.

Cath i Wren są...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

,,Mały Książę'' to opowieść o przyjaźni, miłości oraz dojrzewaniu.

Pilot, którego imienia nie znamy rozbija się na Saharze. Przypadkowo poznaje tajemniczego chłopca, proszącego go o narysowanie baranka. Pilot zgadza się. Dziecko opowiada mu swoją historię. Książę pochodził z asteroidy B-612. Uwielbia oglądać zachody słońca i pielęgnować swoją różę. To również z jej powodu wyruszył w podróż by odnaleźć sens życia. Poznał bankiera, króla, latarnika, filozofa, próżnego. Każdy z nich symbolizuje ludzkie mankamenty. Mówi, że po drodze poznał również lisa oraz róże w ogrodzie różanym. Czy Książę odnajdzie to czego szuka?

Ta historia jest nie tylko ponadczasowa, ale też na prawdę dobra. Czytając za pierwszym razem odniosłam wrażenie, że autor tworzył pod wpływem jakiś środków odurzających. Jednakże poczytałam dodatkowo kilka streszczeń oraz wyjaśnień znaczenia symboliki i zrozumiałam jak piękna to historia. Polecam każdemu!

,,Mały Książę'' to opowieść o przyjaźni, miłości oraz dojrzewaniu.

Pilot, którego imienia nie znamy rozbija się na Saharze. Przypadkowo poznaje tajemniczego chłopca, proszącego go o narysowanie baranka. Pilot zgadza się. Dziecko opowiada mu swoją historię. Książę pochodził z asteroidy B-612. Uwielbia oglądać zachody słońca i pielęgnować swoją różę. To również z jej powodu...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Chyba prawie każdy słyszał o filmie pt. ,,Gwiazd naszych wina''. Wielu go obejrzało, ale czy zapoznali się z powieścią John'a Green'a? Nie, a warto. Opowieść o szesnastoletniej Hazel, chorującej na raka, która poznaje podczas grupy wsparcia Augustusa jest bardzo wciągająca, wzruszająca i daje wiele do myślenia. Pokazuje świat nastolatków z nowotworem, ale pełnych życia oraz posiadających marzenia. Ukazuje również prawdziwą miłość. Osobiście nie mogłam się od niej oderwać. Losy Hazel, Augustusa i Izaaka tak mnie wciągnęły, że chociaż początkowo planowałam przeczytać tę książkę w weekend, zajęło mi to około pięciu godzin.

Chyba prawie każdy słyszał o filmie pt. ,,Gwiazd naszych wina''. Wielu go obejrzało, ale czy zapoznali się z powieścią John'a Green'a? Nie, a warto. Opowieść o szesnastoletniej Hazel, chorującej na raka, która poznaje podczas grupy wsparcia Augustusa jest bardzo wciągająca, wzruszająca i daje wiele do myślenia. Pokazuje świat nastolatków z nowotworem, ale pełnych życia oraz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

,,Osobliwy dom Pani Peregrine" dostałam na urodziny od mojej koleżanki i przez ładne trzy miesiące nie mogłam się do niej zabrać. Sama nie wiem dlaczego tak długo zwlekałam, ale kiedy już przeczytałam pierwsze kilka stron to nie mogłam się oderwać.
15-letni Jacob zawsze marzył o byciu podróżnikiem, ale wydawało mu się to nierealne. Zazdrościł niezwykłego życia swojemu dziadkowi-Abrahamowi. Kiedy ten na oczach wnuka zostaje zamordowany przez straszną kreaturę wprost z koszmaru życie chłopaka rozpada się.
Po śmierci dziadka Jacob myśli, że zaczyna wariować (co nie było prawdą) i rodzice zabierają go do psychiatry Dr. Golana. Po wielu sesjach oraz tajemniczym liście skierowanym do dziadka postanawia pojechać na tajemniczą wyspę Cairnholm. Tam poznaje Panią Peregrine oraz wszystkich jej osobliwych podopiecznych: Emmę Bloom, która potrafi rozpalić na ręce ogień, Bronwyn Bruntley, czyli niezwykle silną dziewczynę, niewidzialnego Millarda Nullingsa, necromancera Enocha O'Connora i wielu innych.
Niestety sprawy komplikują się, kiedy do sierocińca Pani P. trafia jej przyjaciółka, której pętle zaatakowały głucholce. Jacob będzie musiał wybrać. Albo życie pełne przygód z Osobliwcami, albo powrót do szarej i burej, ale bezpiecznej rzeczywistości.

Na samym początku podeszłam do tej książki sceptycznie. W piątkowy wieczór zachciało mi się przyjemnej lektury. Wzięłam do ręki ,,Osobliwy dom...'' i pomyślałam: ,,To nie będzie przyjemne''. Jednak w miarę czytania ta powieść rosła w moich oczach. Teraz jestem Peculiarsem (fanem), a moje życie krąży wokół tematów związanych z Panią P. Jednakże wracając do książki to złego słowa na nią nie powiem. Wartka akcja, ciekawi bohaterowie, klimat grozy, jednym słowem wszystko co oczekuję od powieści. Choć jednym z ważniejszych wątków jest miłość Jacoba i Emmy to nie jest to przesłodzone romansidło. Bohaterowie mają swoje zalety, ale też wady. Nie ma ideałów.

Moją ulubioną (i zarazem znienawidzoną cechą) tej lektury jest zakończenie. ,,Powiosłowaliśmy jeszcze energiczniej''. Przez tydzień nie mogłam skupić się na niczym innym niż rozmyślenia ,,Co dalej?''. Do czasu, aż nie przeczytałam ,,Miasta Cienia'', gdzie swoją drogą miałam powtórkę.

W skrócie mówiąc Panią Peregrine polecam każdemu. Nie tylko tu, ale też na co dzień. Zachęcam wszystkich naokoło mnie, ponieważ uważam, że na prawdę czas na Cairnholm nie będzie czasem zmarnowanym!

,,Osobliwy dom Pani Peregrine" dostałam na urodziny od mojej koleżanki i przez ładne trzy miesiące nie mogłam się do niej zabrać. Sama nie wiem dlaczego tak długo zwlekałam, ale kiedy już przeczytałam pierwsze kilka stron to nie mogłam się oderwać.
15-letni Jacob zawsze marzył o byciu podróżnikiem, ale wydawało mu się to nierealne. Zazdrościł niezwykłego życia swojemu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka wciągająca i doskonała dla nastolatki, która chce przyjemnie spędzić wieczór :)

Książka wciągająca i doskonała dla nastolatki, która chce przyjemnie spędzić wieczór :)

Pokaż mimo to