Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Sądzę, że jest to naprawdę solidna pozycja od strony warsztatowej. Autor sprawnie operuje językiem, pięknie oddaje emocje rządzące boaterami i zgrabnie nam ich obrazuje. Niestety, sporym problemem tej pozycji jest stosunkowo skromny w niej udział Vulkana. Fabuła rogrywa się bowiem nielinearnie i równolegle. Jednocześnie jesteśmy jako czytelnicy zasypywani retrospekcjami Vulkana i jego podkomendnych jak i poznajemy losy ocalałych lojalistycznych Astartes z rzezi na Isstvanie V. Obie te perspektywy żywo zaangażowały mnie jako czytelnika (szczególnie losy legionistów, przeplatane z opisami mrocznych praktyk Niosących Słowo) i nie pozwalały oderwać się od książki. Ostatecznie daję jej całkiem wysoką choć nie najwyższą ocenę z uwagi na pewien niedosyt co do postaci Prymarchy Vulkana. Uważam, że można było poświęcić mu więcej czasu.

Sądzę, że jest to naprawdę solidna pozycja od strony warsztatowej. Autor sprawnie operuje językiem, pięknie oddaje emocje rządzące boaterami i zgrabnie nam ich obrazuje. Niestety, sporym problemem tej pozycji jest stosunkowo skromny w niej udział Vulkana. Fabuła rogrywa się bowiem nielinearnie i równolegle. Jednocześnie jesteśmy jako czytelnicy zasypywani retrospekcjami...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ucieczka Eisensteina jest już czwartą książką z serii Herezji Horusa którą przeczytałem i śmiem stwierdzić, że póki co, to najlepsza pozycja z uniwersum Warhammera40k. Być może zrównałbym ją z Wywyższeniem Horusa autorstwa Dana Abnetta jako że obie pozycje są napisane na wysokim poziomie. Seria książek Black Library ma za zadanie przybliżyć czytelnikowi wspomniane uniwersum Warhammera40k i proza pióra Jamesa Swallowa wywiązuje się z tego zadania. Poznajemy tutaj perspektywę Nathaniela Garro lojalnego Imperatorowi Gwardziście Śmierci, który zostaje wrzucony w wir zdrady i zepsucia a także jest zmuszony skonfrontować swoje poglądy na wszechświat ze stanem faktycznym. Autor prezentuje nam sylwetkę XIV Legionu i jego Prymarchy, Mortartiona. Dowiadujemy się o jego tradycjach i wewnętrznych konfliktach co stanowi niemała gratkę dla fanów Gwardii Śmierci. Wielkim plusem tej części Herezji Horusa są rozbudowane opisy, których brakowało mi w poprzednich częściach. Autor nie lęka się sięgnąć po nieco ozdobniejszy język oraz stara się nadać swoim postaciom głębi i charakteru. Czytelnik nie tylko nabiera stosunku do postaci ale jest może dzięki temu wniknąć w ich sposób myślenia i motywacje jakie nimi kierują. Ponadto na podstawie lektury poznajemy nie tylko Imperium Człowieka z 31 milenium ale lepiej rozumiemy zjawiska zachodzące w 41 milenium. Podsumowując, Ucieczka Eisensteina jest dobrze napisaną książką, pełną akcji i napięcia i przybliżającej nam tak uniwersum w ogóle jak i szczegółowo poszczególne postacie. Każdemu kto chce poznać uniwersum lub już jest fanem wojennego młotka w kosmosie polecam tę pozycję.

Ucieczka Eisensteina jest już czwartą książką z serii Herezji Horusa którą przeczytałem i śmiem stwierdzić, że póki co, to najlepsza pozycja z uniwersum Warhammera40k. Być może zrównałbym ją z Wywyższeniem Horusa autorstwa Dana Abnetta jako że obie pozycje są napisane na wysokim poziomie. Seria książek Black Library ma za zadanie przybliżyć czytelnikowi wspomniane uniwersum...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Fałszywi Bogowie to już drugi tom z cyklu Herezja Horusa, który ukazał się dzięki wydawnictwu Copernicus Corporation. Kontynuuje i rozwija wątki nakreślone w pierwszym tomie Wywyższeniu Horusa. Dla miłośników Warhammera 40 000 czy to graczy czy to ludzi zafascynowanych samym uniwersum Fałszywi Bogowie stanowi przyjemne rozwinięcie i nakreślenie ostatnich dni Wielkiej Krucjaty a także upadku Prymarchy Horusa Luperkala. Ciężko mi określić na ile jest to przystępna pozycja dla człowieka zupełnie nie zorientowanego w uniwersum, z pewnością nie warto zaczynać przygody z Herezją Horusa od środka i jeśli ktoś nie zna pierwszego tomu, powinien go nadrobić. Co zaś tyczy się samej książki. Nie należy podchodzić do niej z nadzieją na wybitną lekturę. Jest to przyjemne czytadełko rozpięte gdzieś pomiędzy fantasy a science fiction. Autor umiejętnie nakreślił sylwetki postaci, tak że łatwo jest nam jedne pokochać a inne znienawidzić. Jednocześnie boleję mocno nad tym, że autor spieszył się z ukazaniem niektórych rzeczy np. kuszenie Horusa albo spaczenie jego Legionu. Kolejnym minusem jest chaotyczna narracja, zasupłana i pogmatwana jak węzeł. Bardziej się domyślałem tego co i w jakiej kolejności się dzieje niż wyczytywałem to bezpośrednio z treści. Ponadto wielkim plusem są postacie wobec kręci się fabuła. Bardzo łatwo tworzy się między nimi a czytelnikiem sympatii bądź przeciwnie, antypatii. Z pewnością nie zostają nam obojętni ani nie są wydmuszkami obok których można przejść obojętnie. Ostatecznie jednak uważam, że jest to niezła lektura zwłaszcza dla miłośników tego uniwersum, chcących poznać Herezję od kuchni. Z kolei ludzi niezorientowani a lubujący się w klimatach wysokiej technologii przeplatającej się z mrocznymi tajemnicami sprzed wieków również znajdą w tej powieści coś dla siebie.

Fałszywi Bogowie to już drugi tom z cyklu Herezja Horusa, który ukazał się dzięki wydawnictwu Copernicus Corporation. Kontynuuje i rozwija wątki nakreślone w pierwszym tomie Wywyższeniu Horusa. Dla miłośników Warhammera 40 000 czy to graczy czy to ludzi zafascynowanych samym uniwersum Fałszywi Bogowie stanowi przyjemne rozwinięcie i nakreślenie ostatnich dni Wielkiej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ostatni raz ze Szczurami Wrocławia miałem kontakt w drugiej klasie liceum, o ile nie myli mnie pamięć. Teraz zaś, podczas coronaliów unikając wzięcia za pióro i napisania licencjatu wziąłem się za drugą część. Licząc na swoją pamięć nie odświeżałem "jedynki" i nie czuję żebym popełnił błąd, bowiem choć postacie z Chaosu są tu obecne autor przedstawia nam nowy wachlarz bohaterów i... no właśnie. Pierwsze skrzypce grają dwie grupy klawisze i ich niedawni podopieczni którzy doznają hurtowego odkupienia i mogą opuścić mury zakładu karnego... wprost w zimne i rządne życia łapy zombie. Choć, jak wiemy, pod celą siedzą sami niewinni tutaj mamy do czynienia z jednostkami tak nieprawymi i doszczętnie zdemoralizowanymi... że aż niewiarygodnymi. Nie chodzi mi o to, że tacy ludzie jak Szprycha Cangaceiro czy ktokolwiek z tej bandy nie istnieją. Historia ludzkośći zna i zapewne pozna wielu kolejnych psychopatów. Ale jaka istnieje szansa, na to że w jednym czasie i miejscu będą przebywać ludzie tak pokrzywieni moralnie oraz zupełnie pozbawieni sumienia? Jest to moim zdaniem element, który mocno narusza wiarygodność świata przedstawionego. Oprócz asumiennośći tychże bandytów autor raczy nas opisami zbrodni do jakich się posuwają. O ile nie wzruszały mnie zanadto opisywane tortury (nie takie rzeczy się widziało w horrorach typu gore) to po czasie miałem najzwyczajniej przesyt. Tego było za dużo, zupełnie jakby Ci nie potrafili zabić inaczej jak bez quasi-teatralnego przedstawienia! Niemniej, autorowi udało się sprawić, że nabrałem związku emocjonalnego z oprychami. Wprost nie mogłem doczekać się końca ich żywotów.
No dobrze, to byli nasi milusińscy w więziennych pasiakach, czas na słów parę o klawiszach. Ich perspektywę czytałem z największym zaciekawieniem. Może to przez skojarzenia z ostatnim udanym (w mojej ocenie) sezonem the Walking Dead, może to postać Okrutnego, który mimo że komunsta to jednak zachwywał się jak człowiek a może to przez wielkanocne jajka jakimi były postaci wzorowane na youtuberze Roju i pisarzu Wegnerze. Dość jednak powiedzieć, że opisy zmagań stróżów więziennych z niezabijalnymi trupami, najmocniej przykuwały moją uwagę i wywoływały najmocniejsze emocje.
Narracja dostarczana przez środowisko majora Biedrzyckiego (również postać wzorowana na realnie żyjącym pisarzu) służyła w zasadzie głownie do tego by przedstawić nam biologię... nekrologię... trupologię... ekhem... stan badań dra Arendzikowskiego nad zombie. Podobne wstawki zawsze mocno mnie "rajcowały" w tego typu literaturze. Jeśli ktoś więc chciałby kiedyś dokonać podrywu na wiedzę o zombie, polecam mu tę książkę! (Choć odradzam gadanie o nieumarłych trupach przy nowo poznałych damach. Z jakiegoś powodu, to je odstrasza).
Łał, ależ się rozpisałem! A zatem, podsumowując. Drugi tom Szczurów Wrocławia, to gratka dla fanów zombiaków, złaknionych świeżości w temacie zgniłków. Oceniam ją jako dobrą i uważam że to sprawiedliwa ocena. Do swoich zastrzeżeń dodam jeszcze tylko coś czego nie potrafię nazwać wprost. To taki nieuchwytny zgrzyt, fałsz w melodii i plamka brudu. Chodzi mi tu o styl autora, który był właśnie iekiedy kwadratowy i drewniany a także zdarzały się zdania będące proste i ubogie.
P.S. A ten zwrot akcji na sam koniec to już czyste chamstwo!

Ostatni raz ze Szczurami Wrocławia miałem kontakt w drugiej klasie liceum, o ile nie myli mnie pamięć. Teraz zaś, podczas coronaliów unikając wzięcia za pióro i napisania licencjatu wziąłem się za drugą część. Licząc na swoją pamięć nie odświeżałem "jedynki" i nie czuję żebym popełnił błąd, bowiem choć postacie z Chaosu są tu obecne autor przedstawia nam nowy wachlarz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

No dobrze. Jestem wielkim entuzjastą twórczości pani Kossakowskiej. Mogę być stronnniczy, ostrzegam na początku. To że język jest rewelacyjny jest jak mam nadzieję oczywistą oczywistością więc nie będę go chwalił. Co do samych opowieści, cóż. Jednak drugiej nierówna. Zdarzało mi się przymuszać by czytać dalej. Ale zostałem za to wynagrodzony, fantastyczną sceną, kolejnym (lepszym) opowiadaniem i językiem prozującej poetki.
Upiór Południa to upał. Nie każdy lubi gorący oddech wysuszający nas latem, nie każdy lubi gdy nasza gwiazda zdaje się wziąć za cel spalenie jak największej ilości ludzi. Ale każdy prędzej czy później przed tym upałem ulegnie.

No dobrze. Jestem wielkim entuzjastą twórczości pani Kossakowskiej. Mogę być stronnniczy, ostrzegam na początku. To że język jest rewelacyjny jest jak mam nadzieję oczywistą oczywistością więc nie będę go chwalił. Co do samych opowieści, cóż. Jednak drugiej nierówna. Zdarzało mi się przymuszać by czytać dalej. Ale zostałem za to wynagrodzony, fantastyczną sceną, kolejnym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Od czego by tu zacząć... Wieża to kawał dobrego postapo. Mamy tu brud, smród i zdziczenie ludzkości. W ciemnych i wilgotnych podziemiach można skończyć żywot w paszczy zmutowanych bestyi lub w rękach ludzi którzy balansują na granicy człowieczeństwa i zezwierzęcenia. Wieża to też podjęcie historii Czarnego Skorpiona i Iskry. Nietuzinkowej - coby nie mówić - pary. Oboje się jakims cudem nie zabili a nawet zrodziła się między nimi niemalże rodzinnna relacja. Sam Nauczyciel stał się w tej książce postacią dużo mroczniejszą, nawet w pewnym stopniu odpychającą. Oczywiście jest to podyktowane realiami świata w jakim przyszło mu żyć a jednak czasami ciężko było wykrzesać wobec niego jakieś przychylne uczucia. Podobnie też zresztą mogę powiedzieć o Iskrze. Nie jest juz tak irytująca jak w pierwszym tomie a jednak jej prowinencja i stosunek do siebie... no cóż. Z nią mi też nie byłoby po drodze. Ale to są moje mocno subiektywne uczucia. Ostatnią postacią jaką omówię będzie Niemota. I tu włąśnie pojawia się mały spoiler. Chłopak ginie zabity w Otchłani przez neonazistów (za jakich uważam mieszkańców byłego niemieckiego kompleksu). Jego śmierć staje się katalizatorem ostatecznej przemiany Nauczyciela w dawnego Czarnego Skorpiona. I umówmy się, Niemota alias Kuba służył jedynie jako narzędzie i nie był pełnoprawną postacią. W Wieży pojawia się jedynie by rozwiązać problem z syrenami a potem by pchnąć przybranego ojca na ścieżkę krwi.
Co do spraw technicznych. Akcja biegnie wartko, nawet moim zdaniem za bardzo. I znowu, zaznaczam że to moje subiektywne spojrzenie, bo osobiście wolę gdy autor prowadzi nas powoli, odpowiednim krokiem. Zaś tu w pewnym momence zostałem rzucony w wir wydarzeń i wątków tak, że nie zawsze miałem czas na oddech lub aby sobie to na spokojnie poukładać. Jest też moim zdaniem problem z brakiem przedstawciceli niektórych frakcji. Gęsto i często mowa o Nowym Watykanie czy kanibalach lecz nie dane jest nam spotkać żadnego osobiście i poznać jego spojrzenie na świat. Podobnie jak w przypadku Niemoty są raczej narzędziem do pchania fabuły dalej.
Ostatecznie jednak nie odradzam nikomu tej książki. Nie jest to dzieło ani wybitne ani mizerne. Jest... dobre.

Od czego by tu zacząć... Wieża to kawał dobrego postapo. Mamy tu brud, smród i zdziczenie ludzkości. W ciemnych i wilgotnych podziemiach można skończyć żywot w paszczy zmutowanych bestyi lub w rękach ludzi którzy balansują na granicy człowieczeństwa i zezwierzęcenia. Wieża to też podjęcie historii Czarnego Skorpiona i Iskry. Nietuzinkowej - coby nie mówić - pary. Oboje się...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Daleko jest mi do turbosłowianina, ale uważam że postapo najlepiej wychodzi Słowianom. Szczególnie gdy mowa o Uniwersum Metra. Otchłań jest drugą przeczytaną przeze mnie książką autorstwa pana Szmidta, pierwszą były Szczury Wrocławia. Tak tamta jak i ta pozostawiły po sobie tylko pozytywne skojarzenia i chęć sięgnięcia po kolejny tom. Co więc mamy w tej książkce? Tajemniczego Nauczyciela, człowieka z przeszłością jak to się mówi, który w realiach postnuklearnej zagłady opiekuje się neiepłnosprawnym synem Niemotą. Mamy ciekawy, promieniujący radiacją świat z florą, fauną a nawet gatunkami pomiędzy który czycha na każde potknięcie człowieka by go zjeść, przetrawić i wydalić. Mamy też - tak jak było to u inicjatora całego uniwersum - legendy o Czystych. Ludziach żyjących w schronach pod zwyczajnymi niedobitkami i pławiących się w luksusie. Oczywiście elementów świata przedstawionego jest więcej a każdy gra jakąś rolę, odpycha bądź urzeka, ale nie nudzi. Może jedyne czego mi brakowało to jakichś anomalii psionicznych, ale ich pojawienie się bądź nie zależy przecież wyłącznie od autora. Akcja przebiega wartko i jest dobrze rozłożona, choć mam pewne zastrzeżenia do kilku ostatnich rozdziałów. Jak na mój gust autor za bardzo tam przypsieszył i nie dał pewnym faktom odpowiednio rozbrzmieć. Na przykład - uwaga niewielki spoiler - bohater dowiaduje się, że ktoś nawołuje przez radiostację innych ocalałych i tym kimś jest napewniej człowiek z Moskwy. A zaraz potem pędzimy dalej po kolejne zdumiewające odkrycia. Niemniej, z pewnością sięgnę do kolejnej części.
Jeśli ktoś szuka dobrej książki z tego uniwersum, jeśli ktoś w ogóle chce zacząć przygodę z metrem to niech zejdzie w otchłanie postnuklearnego WWrocławia.

Daleko jest mi do turbosłowianina, ale uważam że postapo najlepiej wychodzi Słowianom. Szczególnie gdy mowa o Uniwersum Metra. Otchłań jest drugą przeczytaną przeze mnie książką autorstwa pana Szmidta, pierwszą były Szczury Wrocławia. Tak tamta jak i ta pozostawiły po sobie tylko pozytywne skojarzenia i chęć sięgnięcia po kolejny tom. Co więc mamy w tej książkce?...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Znajomość z panem Grzędowiczem zacząłem od wyśmienitnego Pana Lodowego Ogrodu, jakieś cztery lata temu, będąc uczniem liceum (ah, kiedyż to było!) i kupił mnie tą historią bezapelacyjnie. PLO to żywy dowód na to, że mamy w narodzie ludzi zdolnych stworzyć niezwykłą historię, mieszaninę tak fantasy jak i sci-fi. Później zaś, już na pierwszym roku studiów był Hel3, który jest dla mnie nie mniej niż PLO a może i bardziej wybitnym dziełem. I jest jak sądzę książką romansującą z prozatorską twórczością Orwella. Popiół i kurz zdobyłem fartem, na uczelnianym bookcrossingu. Pamiętam swe oburzenie, jak ktoś może świadomie, ot tak porzucić dzieło takiego Pisarza! To było gdzieś w czerwcu a mamy wrzesień, czas zadumy studentów. Więc cóż, skończyłem czytać ową książkę. Mogę ją polecić fanom pióra pana Grzędowicza... i jego żony. Bo czasami miałem wrażenie, że czytam książkę spisaną dłonią pani Kossakowskiej co dla mnie jako fana i jej twórczości nie jest w żadnym wypadku niczym złym. Popiół i kurz to historia człowieka przeprowadzajacego zmarłych na drugą stronę, pomagającego (w pewnym sensie) przeprawić się przez Styks. Moje filologiczne serduszko zabuło mocniej gdy zobaczyłem określenie "psychopomp" i cieszę się że zostało ono użyte. Główny bohater da się lubić, postacie żyjące w tle także a sam wykreowany przez autora świat kusi swą niezwykłością. Tak więc, książka w dłoń i do zobaczenia po drugiej stronie!

Znajomość z panem Grzędowiczem zacząłem od wyśmienitnego Pana Lodowego Ogrodu, jakieś cztery lata temu, będąc uczniem liceum (ah, kiedyż to było!) i kupił mnie tą historią bezapelacyjnie. PLO to żywy dowód na to, że mamy w narodzie ludzi zdolnych stworzyć niezwykłą historię, mieszaninę tak fantasy jak i sci-fi. Później zaś, już na pierwszym roku studiów był Hel3, który jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kolejna książka o naszej kochanej moczymordzie, kolejne litry bimbru lejące się ze stronic owej książki, kolejna zabawa znanymi motywami literackimi i historycznymi. Karpie Bijem to pozycja moim zdaniem udana, zgrabna a jednak wypadająca blado na tle wcześniejszych. Może jestem za stary i jest we mnie mniej gimbusa niż kiedy sięgałem po Kroniki Jakuba Wędrowycza, a może autor powinien zrobić sobie odpoczynek od tego świata? Oczywiście panu Pilipiukowi udało się wywołać na mej twarzy niejeden uśmiech a myślą nie raz wróciłem do pierwszego spotkania z Jakubem i z czystym sumieniem mogę polecić Karpie Bijem tak weteranom jak i nowicjuszom. Brakuje mi jednak tego zaskoczenia i iskry, jakie towarzyszyły mi gdy czytałem starsze książki z tej serii.

Kolejna książka o naszej kochanej moczymordzie, kolejne litry bimbru lejące się ze stronic owej książki, kolejna zabawa znanymi motywami literackimi i historycznymi. Karpie Bijem to pozycja moim zdaniem udana, zgrabna a jednak wypadająca blado na tle wcześniejszych. Może jestem za stary i jest we mnie mniej gimbusa niż kiedy sięgałem po Kroniki Jakuba Wędrowycza, a może...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Listy zza groby były moją pierwszą książką tego autora. Lektura zajęła mi niecały iesiąć głównie przez brak czasu na czytanie. Wcześniej dolatywały moich uszu dość pochlebne opinie o tym autorze, ja sam nie jestem pasjonatem thrilleru czy innego kryminału więc nie spodziewałem się że prędko spotkam się z jego twórczością. Nastawiałem się jednak na spotkanie z przyjemną i dobrą literaturą. Niestety przeżyłem rozczarowanie. Nie jakieś spekatkularne, które na zawsze postawiło by między mną a panem Mrozem barierę nie do przebicia. Mam jednak wrażenie, że ta książka jest jak niedojrzałe wino, które zamiast jeszcze trochę poleżakować i podojrzewać w zaciszu domowej piwniczki zostało wytoczone na przyjęciu, tuż po podaniu lepszej jakości trunków. Wiodący prym w tej historii bohater nie kupił mnie - żadna to wada, wszak w takim wypadku ratunek może przynieść historia. W tym wypadku było tak gdzieś do połowy. Może wstyd się przyzynać, ale podążając wraz z bohaterami na tropie tajemnicy tytułowych listów czułem się jakbym był znów w podsatwówce i czytał literaturę przygodową. Jednak z czasem, gdy historia zaczęła się pogłębiać a nowe wątki zaczęły przybywać miałem wrażenie że sam autor nie wie już o czym jest ta historia, zaś sam koniec - rozwinięcie akcji i jej rozwiązanie - przebiegł stanowczo za szybko jak na mój gust i po łebkach. Ostatecznie jednak, jak zauważyłem wcześniej, nie czuję się na stale zniechęcony do autora chociaż książkę tę uważam za potknięcie.

Listy zza groby były moją pierwszą książką tego autora. Lektura zajęła mi niecały iesiąć głównie przez brak czasu na czytanie. Wcześniej dolatywały moich uszu dość pochlebne opinie o tym autorze, ja sam nie jestem pasjonatem thrilleru czy innego kryminału więc nie spodziewałem się że prędko spotkam się z jego twórczością. Nastawiałem się jednak na spotkanie z przyjemną i...

więcej Pokaż mimo to