rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

"Jesteśmy przynętą kochanie!" to tytuł, który został napisany w sposób chaotyczny, nie posiadający (na pozór) głębszej treści, przesłania.

Autorka tworzyła swe dzieło będąc w stanie depresji, kiedy to przesiadywała prawie cały czas w domu, razem z kotem, oglądając telewizję, co dobitnie da się zaobserwować nurzając się(doprawdy)w otchłaniach słowa pisanego duszy pisarki.

Książka mnie rozczarowała, bowiem spodziewałem się czegoś wielce interesującego, intrygującego, wcześniej zapoznawszy się z tomem pt. "Pożądanie", a ujrzałem nudne wg mnie wynurzenia na temat obecnie panującej pop kultury - jej postaci, zachowań, psucia ludzkiego intelektu - utartych schematów, fałszywych przekonań, wszelkiej maści postaci z bajek, kreskówek, filmów, muzyki itd.

Utwór literacki został oparty na schemacie totalnego galimatiasu. Wszystko się zmienia, co chwila, nie wiadomo kto i co jest czym, tak jak nam to serwują mass media, żeby nam po prostu wyprać mózgi serwowanym fetorem "życiowym".

Obcując z tą książką mam wrażenie jakobym został obrabowany z mych myśli, umieszczony w szpitalu dla obłąkanych, gdzie mnie serwują - w ich oczach wspaniałe lekarstwa dla duszy oraz ciała - po czym był powrócił do szarej, brutalnej rzeczywistości, która nadal jest fałszywym odbiciem świata w "szkalnych" odbiornikach. Piszę szarej oraz brutalnej, bowiem wszystko dzieje się wyłącznie w głowie, a ta jest zaśmiecana przez "kulturę współczesną", która w większości niszczy, wyniszcza, koniec końców zabija myślenie jednostki, a co za tym idzie zabiera czas, życie jednostkom, które swoją egzystencję, czas marnują na totalne bzdury. Jest to spowodowane przedstawianiem nam od razu "gotowych" informacji, poprzez co człowiek staje się kukiełką zawieszoną na sznurkach, która samodzielnie nie potrafi nic robić, jest w stanie hipnozy, uśpienia.

Język tej prozy nie zadowolił mnie, gdyż uważam że Jelinek potrafi posługiwać się wyszukanym językiem, także przykuwającym uwagę czytelnika, czego niestety nie doświadczyłem ukończywszy ostatnią stronę.

Tom jest stosunkowo trudny w odbiorze, bowiem nie posiada większości znaków przestankowych, m.in. przecinków oraz dzielenia słowa na sylaby przy przenoszeniu go na kolejną, dolną linijkę. Także wszystko jest pisane z małej litery.


Sam temat w sobie jest arcyciekawy, lecz Elfriede Jelinek wg mnie nie potrafiła w tym debiucie pisarskim zabłysnąć kunsztem słowa. Warto zaznaczyć, że ów wolumin ukazał się już w 1970 roku!

Austriackiej feministce chodziło w tym utworze o precyzyjne przedstawienie meritum otępiania, destrukcji człowieka za pomocą śmiertelnej broni, jaką są właśnie mass media.

Ja wierzę, że nie nigdy nie dojdzie do takiego upadku człowieczeństwa.

"Jesteśmy przynętą kochanie!" to tytuł, który został napisany w sposób chaotyczny, nie posiadający (na pozór) głębszej treści, przesłania.

Autorka tworzyła swe dzieło będąc w stanie depresji, kiedy to przesiadywała prawie cały czas w domu, razem z kotem, oglądając telewizję, co dobitnie da się zaobserwować nurzając się(doprawdy)w otchłaniach słowa pisanego duszy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pozycja literacka o tytule "Pożądanie", porusza aspekty współczesnego świata (plugawego), który jest zepsuty i rządzony przez pieniądz, fałszywe uczucia (wiedzione instynktem zwierzęcym) oraz władzę. Te dwie wytyczne deprawują, wypaczają, niszczą człowieka nie potrafiącego się w obecnej rzeczywistości odnaleźć. Wszystko to jest motorem napędowym tej krótkiej publikacji.

W tej książce urzekły mnie metafory, słowotwórstwo, zabawa słowem austriackiej pisarki Elfriede Jelinek, która podobnie - jak jej już wielki, nieżyjący rodak, Thomas Bernhard - również nienawidzi swej ojczyzny, obłudy, fałszu, ludzi jej zamieszkającej, ich postaw, podejścia do życia itd.

Każdy jest w stanie zobaczyć w tym tomie rozpacz, która objawia się w egzystencji jednostek, nadając jej charakter, wytyczną niemożliwą do uniknięcia. Próba zdobycia szczęścia za wszelką cenę, jak to się mówi, po trupach. Człowiek często podejmuje złe decyzje, a myśli że one sa dobre, lecz to tylko iluzja. Wszelkie przedsięwzięcia prowadzą do destruckji, jeśli nie ma w nich prawdziwego afektu.

Osoby zaspakające tylko swoje wszelkie potrzeby nie zważając na nic, dewaluują, unicestwiają pierwiastek człowieczeństwa, nie potrafią "dotknąć" drugiej duszy wołającej o potrzebę uczucia.

Jeśli można opisać tę prozę jednym zdaniem jest to na pewno słowo - zatracenie.

Pozycja literacka o tytule "Pożądanie", porusza aspekty współczesnego świata (plugawego), który jest zepsuty i rządzony przez pieniądz, fałszywe uczucia (wiedzione instynktem zwierzęcym) oraz władzę. Te dwie wytyczne deprawują, wypaczają, niszczą człowieka nie potrafiącego się w obecnej rzeczywistości odnaleźć. Wszystko to jest motorem napędowym tej krótkiej publikacji.

W...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W pierwszym opowiadaniu pt. "Tak" Bernhard opisuje tragizm realcji damsko-męskich. Jedynie przez jakiś czas te dwie płcie w oczach autora są w stanie w jakiś sposób koegzystować. Kto zna w bardzo dobrym stopniu twórczość Austriaka, ten zdaje sobie sprawę, że geniusz literacki wręcz czuł wstręt do dam, co widać prawie w każdej jego książce.

Według wspaniałego wieszcza słownego nadobne persony niszczą mężczyznę, osłabiają go, tworząc z nich pajaców, "poniżając" ich do emocji podobnych, na kształt płci słabej. Po jakimś czasie więzi pomiędzy dwoma jak się wydaje głownymi bohaterami ulegają zmianie, gdy na końcu otrzymujemy odpowiedź z jakiego powodu tytuł tej krótkiej prozy nosi brzemię owe ubrane w zdanie twierdzące.

"Wyjadacze" przedstawia osobę wybitną, która na skutek perturbacji życiowych "zyskała" szansę na rozówj duchowy. Anatomia człowieka gra podporę, trzon, ostrze, jak i pryzmat rozważań postaci znajdującej się w centrum historii. Widać w niej przeróżne zalożenia na temat rodzaju ludzkiego; fałsz, zakłamanie, wstręt, udawanie, więź; wyrdy, które stanowią spoiwo w wystawionym teatrze, tudzież rachunku, który każdy musi zapłacić za wszystko, prędzej czy później.

Serdecznie polecam. :)

W pierwszym opowiadaniu pt. "Tak" Bernhard opisuje tragizm realcji damsko-męskich. Jedynie przez jakiś czas te dwie płcie w oczach autora są w stanie w jakiś sposób koegzystować. Kto zna w bardzo dobrym stopniu twórczość Austriaka, ten zdaje sobie sprawę, że geniusz literacki wręcz czuł wstręt do dam, co widać prawie w każdej jego książce.

Według wspaniałego wieszcza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Byłem bardzo uradowany tym, że miałem możliwość zapoznać się ze spuścizną Isaaca Bashevisa Singera, który to przedstawił piękny, a zarazem przykry teatr z życia społeczności żydowskiej oraz przeróżnych grup jej otaczającej.

Motywem przewodnim książki jest dewiza: carpe diem, jak i również porzekadło: memento mori.

Dzięki obcowaniu z tym dziełem literackim możemy lepiej poznać kulturę pokolenia dawidowego, jej obraz w oczach innych postaci, jak i w pojęciu żydowskiego autora, który kreśli słowa na papierze niczem "padający deszcz, wszędzie docierający".

Język książki jest surowy, rubaszny, jak i transcendencyjny, przykryty barwami tragiczno-komediowych bohaterów.

Singer za pomocą tej książki chciał zilustrować odwieczny problem ludzi, zmagania się z czeluściami duszy człowieczej, jej słabościami, gdzie nie chcemy zaglądać, otchłań, mrok, prastare zło, które nas trawi, dopóki nie staniemy z nim we szranki idąc z wielkim trudem ku światłośći.

Walka głównej postaci - będąca nie tylko sztukmistrzem fizycznym, lecz i słownym - z otaczającej ją światem widzialnym oraz niewidzialnym, wymaga nie lada wysiłku.

Lektura zawiera pouczające wartości, które nie przemijają, ucząc, bawiąc w cudownym stylu każdego czytelnika z osobna.

Byłem bardzo uradowany tym, że miałem możliwość zapoznać się ze spuścizną Isaaca Bashevisa Singera, który to przedstawił piękny, a zarazem przykry teatr z życia społeczności żydowskiej oraz przeróżnych grup jej otaczającej.

Motywem przewodnim książki jest dewiza: carpe diem, jak i również porzekadło: memento mori.

Dzięki obcowaniu z tym dziełem literackim możemy lepiej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Osamu Dazai w swym "potoku myśli", tudzież dziennikach głównego bohatera porusza własną duszę, zadaje jej pytania, na które, niestety nie może odnaleźć odpowiedzi. Japoński pisarz był bardzo wrażliwym człowiekiem, co widać w każdym zdaniu, jakie stwarzało się w jego głowie, przez co cierpiał prawdziwe męki, katusze, bóle.

Kiedy człowiek postanawia "założyć pancerz" broniący go przed światem, jego okrucieństwem, kłamstwem oraz smutkiem, staje się odseparowany, wręcz odcięty od świata. To jest temat przewodni japońskiego pisarza.

Warto zaznaczyć, że jest to ostatnia książka napisana przez Osamu Dazai'ego, wydana w 1948 roku, w rok samobójstwa "sztukmistrza pióra".

Aż do dziś w Japonii twórczość tego wybitnego prozaika cieszy się wielką popularnością. Powstało mnóstwo komiksów, anime, filmów opartych na dorobku Shūji Tsushimy (właściwe imię oraz nazwisko pisarza). To dobitnie pokazuje, że w istocie rzeczy Kraj Kwitnącej Wiśni nadal znajduje się jakoby w maraźmie moralno-duchowym.

Dzieło literackie "Zatracenie" przesiąknięte jest na wskroś ideami dekadentyzmu, rozpaczy (śmierć duchowa) oraz wiecznym niezdecydowaniem.

Przygnębiająca powieść o losach młodego japończyka, dzięki któremu możemy wniknąć głębiej w siebie samego, aby spróbować odpowiedzieć na tytułowe zatracenie, gdzie jest sens naszej egzystencji.

Polecam. :)

Osamu Dazai w swym "potoku myśli", tudzież dziennikach głównego bohatera porusza własną duszę, zadaje jej pytania, na które, niestety nie może odnaleźć odpowiedzi. Japoński pisarz był bardzo wrażliwym człowiekiem, co widać w każdym zdaniu, jakie stwarzało się w jego głowie, przez co cierpiał prawdziwe męki, katusze, bóle.

Kiedy człowiek postanawia "założyć pancerz"...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tylko przy styczności z prozą Thomasa Bernharda - geniusza, maniaka słowno-duchowego - rozwijam się, czego czas, ludzie, ani żadne otoczenie nie mogło nigdy mnie obdarować w tak czystej postaci, jak to czyni każdy wers, zastanowienie się nad nim, autora austriackiego.

Z pozoru głównym wątkiem tej powieści jest obraz Tintoretta "Siwobrody mężczyzna", lecz, oczywiście to tylko iluzja, mistyfikacja, bowiem w każdym dziele "człowieka kalającego własne gniazdo" istnieją - dzięki temu, że człowiek czyta spuściznę wieszcza, która na nowo "oddycha, objawia się w rzeczywistości", którą my własnymi myślami kształtujemy, lub odkształcamy, często kłamiąc sami przed sobą - różne, nieznane - czyli te niezbadane, nieodkryte przez nikogo, gdyż nie da się niczego dogłębnie, także poszerzyć, zilustrować przed własnym ja - historie.

Każdy, kto pragnie się rozwinąć, nie tylko intelektualnie, ale i, o dziwo fizycznie winien sięgnąć po to arcydzieło.

Akcja w tej powieści nie mnknie do przodu, jak i również wydarzenia. Wszystko jest jakby pojedynczym "smagnięciem pióra niczem biczem", który tworzy przedstawienie, wydobywając się słowami z dwóch, jakże mistycznych postaci.

Owa książka posiada wszelkiej maści opinie: krytykę muzyki, sztuki, społeczeństwa, filozofii, "głów ludzkich przesiadujących w Wiedniu" etc.

Każda świętość dotąd jest nieskazitelna dopóty ktoś jej nie zbeszcześci, co jak wiadomo zawsze czynił Bernhard.

Mistrzowski humor! Plątanina słów, które prowadzą nas do schyłku opowiadania, gdzie naturalnie nie dochodzimy, lecz sami musimy odpowiedzć na pytanie, w którym kierunku nasze fatasmagorie zmierzają, czego się trzymają, a co opuszczają.

Warto zaznaczyć, że autor ponownie ośmiesza hipokryzję kościoła katolickiego i jego przedstawiciela - "uszminkowanego papieża".

Tak naprawdę człowiek, jeśli chce, aby jego dzieła były znane nie może działać według własnej woli. Cytat wiele mówi:

"Malarze nigdy nie malowali tego, co powinni byli malować, tylko to, co im zlecono, bądź to, co przysporzyło im pieniędzy lub słąwy albo na nie naprowadziło, powiedział. [...] Zawsze przecież malowali wywiedziony przez nich z siebie udawany obłudny świat, po którym obiecywali sobie pieniądze i sławę, wszyscy malowali, mając tylko to na oku, z żądzy pieniądzy i z żądzy sławy, nie dlatego, że chcieli być malarzami, dlatego wyłącznie, że chcieli zdobyć sławę bądź pieniądze, i sławę."

Życie człowieka to ustawiczne perturbacje egzystencjonalne:

" W rozczarowaniu, które odczuwamy, kiedy okaże się, że wielkość kogoś, kogo czcimy i podziwiamy, nie jest żadną wielkością ani nigdy taką wielkością nie była, tylko że jest wielkością urojoną, naprawdę zaś czymś małym, wręcz przyziemnym, odczuwamy najbezwzględniej w świecie ból oszukanego."

Obowiązkiem istoty stworzonej z ducha oraz ciała jest zapoznanie się z tym przepięknym utworem.

Tylko przy styczności z prozą Thomasa Bernharda - geniusza, maniaka słowno-duchowego - rozwijam się, czego czas, ludzie, ani żadne otoczenie nie mogło nigdy mnie obdarować w tak czystej postaci, jak to czyni każdy wers, zastanowienie się nad nim, autora austriackiego.

Z pozoru głównym wątkiem tej powieści jest obraz Tintoretta "Siwobrody mężczyzna", lecz, oczywiście to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kolejna wyśmienita pozycja literacka genialnego pisarza.

Tytuł jest wielce wymowny, gdyż mówi on o losach rosjanina, który przez całą powieść walczy sam ze sobą.

Ustawiczne podążanie za swoimi marzeniami, pragenieniami, myślami jest naprawdę wyłącznie iluzją, która doprowadza głównego bohatera w fantasmagorię w XX wieku, gdzie wszystko traci na wartościach, bowiem liczy się wyłącznie druga osoba, która jest tak naprawdę naszym lustrzanym odbiciem. Każdy człowiek nosi w sobie Nikołaja Tabarasa, każdy się zmaga ze swymi przeciwnościami, lecz niewielu rozumie swój własny żywot, w jakim celu to całe przedstawienie zwane życiem gna człowieka.

Głównym wątkiem książki Josepha Rotha są zmagania dwóch grup o różnych, czyli odmiennych poglądach, jak i również problem tyczy się samego wyglądu. Człowiek staje się nieufny, gdy widzi odmienne myśli objawiające się w rzeczywistości, która jest odzwierciedleniem myśli natury ludzkiej. Każdy próbuje pokonać wroga, szpiega, demona, rwetes swych własnych teatrztków w głowie, który mózg przetrawia i stara się tchnąć w życie ich przekaz.

Bardzo dobitnie ów cytat pokazuje problem jaki dzieło literackie porusza:

"- Nie filozofuj Żydzie - krzyknął Tarabas. - Mów, co masz na myśli!"

Kolejnym, istotnym aspektem dotyczącym ludzi jest strach przed nieznanym, tudzież zabobonem, który przez całą książke "płata figle" tym, którzy nie wierzą w Boga, a w swe urojenia.

Można nadmienić, że kiedy dana jednostka pokonuje swe słabości, które wyrządzają innym krzywdę, staję się niezrozumiała oraz wręcz niewidoczna dla innych. Zdaje sobie ona, że tkwiła cały swój żywot w błędzie, w jakiejś iluzji (ilu zje). Dane postaci nie mogą uwierzyć, więc tego nie widzą iż osoba, którą darzyli uczuciem mogła aż tak diametralnie się zmienić. Wygląd zewnetrzny determinuje postrzeganie bliźniego.

W każdej książce Josepha Rotha ma miejsce wątek śmierci, która wszystko przebacza, wymazuje, daje nową szansę, lecz to już koniec, dlatego stawajmy się empatycznymi przedstawicielami zrozumienia danego indywiduum, gdzie schyłek nie istnieje, a jedynie tu i teraz.

Wielka nostalgia jest uwypuklona w tej pozycji wydawniczej. Proszę spojrzeć tylko na ten cytat:

" Jej łono mnie zrodziło, jej piersi mnie wykarmiły, a głos kołysał śpiewem do snu, pomyślał Tarabas. To jest moja matka!"

Nigdy nikt nie może wejść w umysł drugiego człowieka, więc nie potrafi go zrozumieć.


Serdecznie polecam.

Kolejna wyśmienita pozycja literacka genialnego pisarza.

Tytuł jest wielce wymowny, gdyż mówi on o losach rosjanina, który przez całą powieść walczy sam ze sobą.

Ustawiczne podążanie za swoimi marzeniami, pragenieniami, myślami jest naprawdę wyłącznie iluzją, która doprowadza głównego bohatera w fantasmagorię w XX wieku, gdzie wszystko traci na wartościach, bowiem liczy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Hotel Savoy to debiut powieściowy Josepha Rotha. Sam tytuł wiele mówi, gdzie się rozgrywa akcja, choć nie jest nazwa miasta Łódź wymieniona w tej pozycji literackiej austriackiego pisarza żydowskiego pochodzenia.

Autor zachwalał ów Hotel pisząc tymi oto słowy:

"Wspaniały hotel z portierem w liberii, ze złotym szyldem, windami i czystymi pokojówkami w białych, nakrochmalonych czepkach wydaje się bardziej europejski niż wszystkie inne gospody na Wschodzie".

Także Roth nie szczędził negatywnych opini na temat miasta Łódź (nie łudź się):

"Przed południem [miasto] było szare, unosił się nad nim dym z olbrzymich kominów pobliskich fabryk, na rogach ulic siedzieli skuleni brudni żebracy, a na wąskich ulicach leżały śmiecie i gnój".

Jak w każdej książce tego autora można znaleźć podobnieństwo, tak zwany szkic mentalny oraz fizyczny danych postaci. Zawsze ma miejsce oczekiwanie na diametralne zmiany, które bardzo często przeplatają się z ognikami zacietrzewienia, marazmu, uwstecznienia, jak i radości i chęci dalszego egzystowania. Również przed pewnymi sprawami w życiu człowiek nie może ucieć. O tym jest konkretnie owa powieść.

Joseph Roth posiadał pióro, które przepięknie, jakże barwnie opisywało wydarzenia, ludzi, miejsca, panujący tam klimat, tok myślenia poszczególnych ludzi.

Warto zaznaczyć, że sam pisarz miał wielkie problemy z powodu alkoholizmu, który nasilał się z każdym rokiem, albowiem pewnego dnia zauważył, że jego wybranką wcale nie jest miłość, co widać, jeśli ktoś z czytelników dokładnie będzie czytał między wierszami zrozumie, co mam na myśli. Ja niczego nie zamierzam zdradzać, gdyż samemu odkrywanie mgły literackiej jest najciekawsze i najpiękniejsze.

Zakończę mą opinię o tej wybitnej książce słowami Thomasa Bernharda: "Wszystko to mistyfikacja."

Hotel Savoy to debiut powieściowy Josepha Rotha. Sam tytuł wiele mówi, gdzie się rozgrywa akcja, choć nie jest nazwa miasta Łódź wymieniona w tej pozycji literackiej austriackiego pisarza żydowskiego pochodzenia.

Autor zachwalał ów Hotel pisząc tymi oto słowy:

"Wspaniały hotel z portierem w liberii, ze złotym szyldem, windami i czystymi pokojówkami w białych,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Aharon Appelfeld jako człowiek w swym prywatnym życiu doświadczył wiele zła z tego świata, co widać, dobitnie, wprost namacalnie w powieści Droga żelazna, która opowiada o utraconej radości egzystencjonalnej.

Autor zawarł w swym dziele mnóstwo nienawiści do nacji żydowskiej, która od zarania dziejów marzyła o udaniu się do ziemi obiecanej, czyli Izraela. Kiedy nastąpiła taka możliwość, jako że państwo Izrael powstało po drugiej wojnie światowej w 1948 roku ( w 1947 ONZ po naradzie wyraziło zgodę na utworzenie, czy też podzielenie Palestyny na dwie strefy: żydowską oraz arabską), prawie każdy Żyd, czy to wierzący, lub nie, pragnął znaleźć się na swojej ukochanej, utęsknionej ojczyźnie.

Dzieło literackie jest prowadzone lekkim piórem, niczem wyboje często dokuczają słowa przez Appelfelda prowadzone. Na początku jedziemy (pociągiem) myślami, bądź pieszo przez mrok, później dowiadujemy się groma zatrważających wydarzeń, aby u schłyku literatury pojąć, co kierowało prawie całym życiem głównego bohatera - Żyda, który nie wierzy.

Erwin Siegelbaum przemierza, dosłownie bez przerwy Austrię, aby znaleźć ukojenie, tam dokąd zmierza.

Podczas trwania akcji w powieśći narrator tworzy bezlik dobrych, jak i złych ludzi. Jest to metafora świata. To, co dobre pochodzi z niebios, co złe zostało spaczone przez trud i melancholię powrótu do czasów idylli. Jak człowiek doświadczy traumy, przeogromengo bólu, tudzież pobytu w przymusowych, plugawych, nędznych obozach pracy, staje się maszyna, pozbawioną duszy, lecz, o zgrozo posiadającą jej namiastkę, która nadal steruje poczynaniami ciła, którym oczywiście jest naczynie zbudowane z krwi oraz kości.

Bardzo ciekawe dwa cytaty pragnę Państwu zacytować:

"W istocie radzenie się kogoś jest, jak mi się wydaje, równoznaczne z dzieleniem się odpowiedzialnością."

"Ale teraz już wiem: żadna inna kobieta nie znała mojej duszy tak jak Bella. Od tamtego czasu miałem wiele kobiet, nieraz bardzo pociągających, jednak prawdziwej ciszy zaznałem tylko przy Belli. Dziś już wiem, jak wiele udawania jest w rozmowie. Zaufanie wzbudza we mnie tylko człowiek milczący."

Jako wierny, lubujący się, odnajdujący zwierciało mych myśli w prozie, poezji żydowskiej, jak i w austriackiej, mogę, pragnę, również chcę aby tak się stało, by grono czytelników zapoznało się z tym literackim kunsztem.

Aharon Appelfeld jako człowiek w swym prywatnym życiu doświadczył wiele zła z tego świata, co widać, dobitnie, wprost namacalnie w powieści Droga żelazna, która opowiada o utraconej radości egzystencjonalnej.

Autor zawarł w swym dziele mnóstwo nienawiści do nacji żydowskiej, która od zarania dziejów marzyła o udaniu się do ziemi obiecanej, czyli Izraela. Kiedy nastąpiła...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Upadek ślepców to bardzo ciekawe podejście do tematu ślepoty w literaturze.

Głowny wątek to podróż siedmiu ślepców, którzy za namową Pana Stukającego proszeni są o udanie się do malarza, który ma ich sportretować, kiedy upadają.

Po drodze ludzie niedołężni spotykają wiele osób, których pytają o drogę do artysty. Niestety, okazuje się że większość ludzi nie pragnie im pomóc, a jedynie popatrzeć na "dziwadła natury". Często przypadkowo spotkane persony drwią z kalek, które straciły zwrok na skutek najprawdopodobniej wydziobania oczu przez kruki, bądź wrony.

Pod koniec książki nareszcie ślepcy spotykają malarza, który jest w nie najlepszej formie zdrowotnej. Opowiada, że to będzie jego ostatni obraz, jaki namaluje, miał już nie portretować niczego, lecz teraz nabrał chęci. Chce, aby zgraja mężczyzn krzyczała w trakcie malowania, bowiem poprzez wrzask ów ludzie w końcu dostrzegą ich kalectwo i może bardziej zrozumieją ich samych.

Gert Hofmann w intrygujący sposób przedstawił ślepotę, czyli to czego nie widać, jako problem społeczeństwa, które boi się odmienności, że może się zarazić tą "chorobą". Czego nie widać, to nie istnieje, więc nie można namalować.

Polecam :)

Upadek ślepców to bardzo ciekawe podejście do tematu ślepoty w literaturze.

Głowny wątek to podróż siedmiu ślepców, którzy za namową Pana Stukającego proszeni są o udanie się do malarza, który ma ich sportretować, kiedy upadają.

Po drodze ludzie niedołężni spotykają wiele osób, których pytają o drogę do artysty. Niestety, okazuje się że większość ludzi nie pragnie im...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ów książkę czytałem bardzo dawno temu, lecz wypowiem się w pewien sposób.

Przypadło mnie do gustu, jak Brent Weeks opisuje sceny walki, m.in. Blinta i Merkuriusza.
Ciekawym pomysłem jest również przeplatywanie fabuły z różnymi intrygującymi przemyśleniami autora odnośnie różnych spraw, głownie dotyczących aspektów człowieka. Ta mnie się najbardziej podobała: ''Maski się zmieniają, ale twarze pod maskami pozostają te same.''

Na uwagę zasługują postaci Lalki i Jarla, dwoje przyjaciół Merkuriusza.

Gł. bohater to Merkuriusz.(pochodzi od planety Merkury, tudzież Hermes - posłaniec bogów, potrafi łagodzić spory,uzdolniony zarówno cieleśnie jak i duchowo itd.).


Jako podobną pozycję literacką polecam Trylogię Valisarów autorstwa Fiony McIntosh, gdzie moim zdaniem bohaterowie są przedstawieni w sposób b. rzeczywisty.

Polecam fanom fantasy :)

Ów książkę czytałem bardzo dawno temu, lecz wypowiem się w pewien sposób.

Przypadło mnie do gustu, jak Brent Weeks opisuje sceny walki, m.in. Blinta i Merkuriusza.
Ciekawym pomysłem jest również przeplatywanie fabuły z różnymi intrygującymi przemyśleniami autora odnośnie różnych spraw, głownie dotyczących aspektów człowieka. Ta mnie się najbardziej podobała: ''Maski się...

więcej Pokaż mimo to