rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Locke & Key - Tom 1 - Witamy w Lovecraft Jay Fotos, Joe Hill, Gabriel Rodriguez
Ocena 7,8
Locke & Key - ... Jay Fotos, Joe Hill...

Na półkach:

Wielokrotnie nagrodzony komiks za najlepszy scenariusz. Komiks, który doczekał się swojego serialu od Netfilx. Jak to naprawdę jest z tym komiksem grozy. Czy Locke and Key tom 1 – Witamy w Lovecraft to naprawdę przerażająca i godna polecenia opowieść? Zdradzę Wam, że tak, ponieważ jest to jeden z nielicznych komiksów, do których lubię wracać. Dlaczego? Przekonacie się już za chwilę.

Scenarzystą komiksu jest Joe Hill, który muszę to przyznać genialnie prowadzi całą opowieść. Oczywiście Locke and Key tom 1 to dopiero początek całej historii, ale zaczyna się naprawdę mocnym uderzeniem. Oby tak było przez cały czas. Joe Hill potrafi budować napięcie i grozę. Keyhouse jest troszeczkę jak kalendarz adwentowy z czekoladkami. Niestety w tym przypadku za każdymi drzwiami nie ma słodkiej niespodzianki.

Pełna recenzja na CzytajKomiksy.pl
https://czytajkomiksy.pl/locke-and-key-tom-1-witamy-w-lovecraft/

Wielokrotnie nagrodzony komiks za najlepszy scenariusz. Komiks, który doczekał się swojego serialu od Netfilx. Jak to naprawdę jest z tym komiksem grozy. Czy Locke and Key tom 1 – Witamy w Lovecraft to naprawdę przerażająca i godna polecenia opowieść? Zdradzę Wam, że tak, ponieważ jest to jeden z nielicznych komiksów, do których lubię wracać. Dlaczego? Przekonacie się już...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Yakari. Tajemnica Małego Pioruna Derib, Job
Ocena 7,3
Yakari. Tajemn... Derib, Job

Na półkach:

Czy znacie małego Indianina imieniem Yakari? Ten malec ma już na swoim koncie liczne przygody, a najnowszy tom nosi tytuł Yakari Tajemnica Małego Pioruna. Tym razem akcja całego albumu skupia się na biało-czarnym mustangu, który jest najlepszym przyjacielem tytułowego bohatera. Czy to tylko komiks dla dzieci, czy może starszy czytelnik też da radę wciągnąć się w galopującą opowieść?

Yakari codziennie szaleje ze swoim najlepszym przyjacielem mustangiem Małym Piorunem. Pewnego ranka po przebudzeniu się podąża do swojego rumaka, okazuje się, że on zniknął. Wierzchowiec Yakariego usłyszał tajemniczy zew. Jak się okazuje nie on jeden, ponieważ mustangi z całej Wielkiej Równiny zostały wezwane przez tajemniczego Ducha Koni. Muszą one przystąpić do niebezpiecznych zmagań i przejść ciężkie próby odwagi. Czemu te próby mają służyć? Czy Mały Piorun im podoła i wyjdzie z nich bez szwanku? No i najważniejsze pytanie, czy Yakari odnajdzie swojego najlepszego przyjaciela?

Pełna recenzja na czytaj komiksy:
https://czytajkomiksy.pl/yakari-tajemnica-malego-pioruna/

Czy znacie małego Indianina imieniem Yakari? Ten malec ma już na swoim koncie liczne przygody, a najnowszy tom nosi tytuł Yakari Tajemnica Małego Pioruna. Tym razem akcja całego albumu skupia się na biało-czarnym mustangu, który jest najlepszym przyjacielem tytułowego bohatera. Czy to tylko komiks dla dzieci, czy może starszy czytelnik też da radę wciągnąć się w galopującą...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Extraordinary X-Men: Inhumans kontra X-Men Victor Ibáñez, Eric Koda, Jeff Lemire, Andrea Sorrentino
Ocena 6,0
Extraordinary ... Victor Ibáñez, Eric...

Na półkach:

Przyszedł czas powrócić do przygód w nowej szkole dla mutantów w komiksie Extraordinary X-Men tom 4 Inhumans kontra X-men. Jak sam tytuł wskazuje ta seria została włączona do wydarzenia jakim jest konflikt pomiędzy dwiema rasami. Niestety w przypadku tego typu zabiegów nie wychodzi to dobrze dla całej serii. Miało to, chociaż miejsce w komiksie All-New Wolverine (tytuł i link), który poprzez II Wojnę Domową był po prostu słaby. Czy Jeff Lemire wykorzysta to, że pilotuje całe wydarzenie Inhumans kontra X-Men i stworzy dobrą opowieść?

Gdy najczarniejszy scenariusz dla życia mutantów zaczyna się spełniać, X-men muszą podjąć ciężką decyzję. Chmura terrigenu lada chwila zatruje środowisko na całej planecie. Przeniknie ona do atmosfery przez co Ziemia nie będzie się nadawać do życia dla mutantów. Wojna z Inhumans wydaje się jedynym rozwiązaniem. X-Men podejmują kroki, które mają na celu ocalenie ich gatunku. Jednak Storm, obecna liderka X-Men i dyrektor szkoły dla uzdolnionej młodzieży nie jest przekonana do tej decyzji. Mutantom grozi wewnętrzny konflikt, a konfrontacja z Inhumans jest coraz bliżej.

Pełna recenzja:
https://czytajkomiksy.pl/extraordinary-x-men-tom-4-inhumans-kontra-x-men/

Przyszedł czas powrócić do przygód w nowej szkole dla mutantów w komiksie Extraordinary X-Men tom 4 Inhumans kontra X-men. Jak sam tytuł wskazuje ta seria została włączona do wydarzenia jakim jest konflikt pomiędzy dwiema rasami. Niestety w przypadku tego typu zabiegów nie wychodzi to dobrze dla całej serii. Miało to, chociaż miejsce w komiksie All-New Wolverine (tytuł i...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Wrzesień pułkownika Maczka Tomasz Bereźnicki, Sławomir Zajączkowski
Ocena 8,0
Wrzesień pułko... Tomasz Bereźnicki,&...

Na półkach:

Mogę się śmiało do tego przyznać, że nigdy nie przepadałem za lekcjami historii. Szczerze mówiąc daty zawsze sprawiały mi problem, a ciągłe powtórki tych samych wydarzeń nie poszerzały mojej wiedzy historycznej. Dlatego gdy moim oczom ukazał się komiks Wrzesień Pułkownika Maczka wiedziałem, że muszę po niego sięgnąć. Zwłaszcza że jestem osobą, która lubi takie inicjatywy jak nauka poprzez komiks. Tym razem jest to trudny temat w formie komiksu. Czy jest to tak naprawdę dobry pomysł?

Stanisław Maczek zapisał się w historii polskiej armii złotymi literami. Dopiero po upadku komunizmu został przeproszony za pozbawienie go obywatelstwa polskiego. Taką decyzję podjął wtedy PRL-owski rząd. To już ponad 20 lat od jego śmierci, a Instytut Pamięci Narodowej nie pozwala nam zapomnieć tego bohatera. Wszystko za sprawą komiksu Wrzesień pułkownika Maczka.

Komiks opowiada o losach jednostki dowodzonej przez pułkownika Macza, który w listopadzie 1939 roku został awansowany na generała. Opowiada on o prowadzonej przez jego żołnierzy obronie terenów Podkarpacia. Szczególnie ciężkie starcia pułkownik Maczek stoczył pod Jordanowem, Łańcutem i Rzeszowem. To właśnie tam jego żołnierze musieli zmierzyć się z przeważającymi siłami wroga. Na domiar złego lepiej uzbrojonymi siłami Korpusu Pancernego.

Pełna recenzja:
https://czytajkomiksy.pl/wrzesien-pulkownika-maczka/

Mogę się śmiało do tego przyznać, że nigdy nie przepadałem za lekcjami historii. Szczerze mówiąc daty zawsze sprawiały mi problem, a ciągłe powtórki tych samych wydarzeń nie poszerzały mojej wiedzy historycznej. Dlatego gdy moim oczom ukazał się komiks Wrzesień Pułkownika Maczka wiedziałem, że muszę po niego sięgnąć. Zwłaszcza że jestem osobą, która lubi takie inicjatywy...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Smerfy i Wioska Dziewczyn. Kruk Thierry Culliford, Luc Parthoens
Ocena 6,9
Smerfy i Wiosk... Thierry Culliford, ...

Na półkach:

Każdy z nas słyszał chyba o niebieskich stworkach znanych smerfami. Stały się one tak popularne, że oprócz wielu komiksów pojawił się również serial animowany, a nawet filmy pełnometrażowe. W ostatnim z nich zatytułowanym w poszukiwaniu zaginionej wioski nasi bohaterowie trafiają do wioski pełnej dziewczyn. Pomysł tak się spodobał, że powstała seria komiksowe Smerfy i Wioska Dziewczyn. Dziś w moje ręce trafia trzeci tom ich przygód zatytułowany kruk.

Trzecia część cyklu Smerfy i wioska dziewczyn, która nawiązuje a w zasadzie wywodzi się z filmu konowego Poszukiwacze zaginionej wioski. W tym albumie Papa Smerf razem z Wierzbą wybierają się na wielki zlot czarodzieje. Oczywiście pozostawiając swoich podopiecznych, którzy za każdym razem gdy niema ma przy nich ich mądrych przywódców padają w kłopoty. Tym razem dziewczyny z leśnej wioski wraz z przebywającą u nich Smerfetką spotykają w puszczy kruka. Ale nie zwykłego kruka. Jest on niezwykły, ponieważ potrafi mówić, a na dodatek dawać rady. Jednak niekoniecznie są one mądre, ponieważ kruk ma pewien cel, który niekoniecznie jest dobry dla Smerfów.

Pełna recenzja na blogu:
https://czytajkomiksy.pl/smerfy-i-wioska-dziewczyn-tom-3-kruk/

Każdy z nas słyszał chyba o niebieskich stworkach znanych smerfami. Stały się one tak popularne, że oprócz wielu komiksów pojawił się również serial animowany, a nawet filmy pełnometrażowe. W ostatnim z nich zatytułowanym w poszukiwaniu zaginionej wioski nasi bohaterowie trafiają do wioski pełnej dziewczyn. Pomysł tak się spodobał, że powstała seria komiksowe Smerfy i...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Staruszek Logan: Berserk Jeff Lemire, Andrea Sorrentino
Ocena 6,8
Staruszek Loga... Jeff Lemire, Andrea...

Na półkach:

Jeff Lemire to genialny scenarzysta, który obecnie odchodzi od swoich autorskich projektów i siada ze serami przygód Staruszka Logana. Trzeba przyznać, że bardzo dobrze mu to wychodzi. Legendarna postać w nowej odsłonie, a do tego brutalne rysunki. Zdecydowanie komiks godny polecenia.

Recenzja na: https://czytajkomiksy.pl/staruszek-logan-tom-2-berserker-recenzja/

Jeff Lemire to genialny scenarzysta, który obecnie odchodzi od swoich autorskich projektów i siada ze serami przygód Staruszka Logana. Trzeba przyznać, że bardzo dobrze mu to wychodzi. Legendarna postać w nowej odsłonie, a do tego brutalne rysunki. Zdecydowanie komiks godny polecenia.

Recenzja na: https://czytajkomiksy.pl/staruszek-logan-tom-2-berserker-recenzja/

Pokaż mimo to

Okładka książki Odrodzenie. Tom 3: Odległe miejsce Mike Norton, Tim Seeley
Ocena 7,1
Odrodzenie. To... Mike Norton, Tim Se...

Na półkach:

Kolejny tom o dziwnych wydarzeniach jakie mają miejsce w małym amerykańskim miasteczku. Temat nieumarłych i żywych trupów pojawia się w popkulturze od bardzo dawna. Przyznam, że miałem sporą przerwę od poprzedniego tomu Odrodzenie: Życie ma Sens, który naprawdę mnie wciągnął i postawił poprzeczkę bardzo wysoko. Przyszedł zatem czas, aby sięgnąć po Odrodzenie Tom 3: Odległe Miejsce.

Pełna recenzja: https://czytajkomiksy.pl/odrodzenie-tom-3-odlegle-miejsce-recenzja/

Kolejny tom o dziwnych wydarzeniach jakie mają miejsce w małym amerykańskim miasteczku. Temat nieumarłych i żywych trupów pojawia się w popkulturze od bardzo dawna. Przyznam, że miałem sporą przerwę od poprzedniego tomu Odrodzenie: Życie ma Sens, który naprawdę mnie wciągnął i postawił poprzeczkę bardzo wysoko. Przyszedł zatem czas, aby sięgnąć po Odrodzenie Tom 3: Odległe...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Liga Sprawiedliwości - Bez Sprawiedliwości Jorge Jimenez, Francis Manapul, Riley Rossmo, Scott Snyder, Marcus To, James Tynion IV, Joshua Williamson
Ocena 6,3
Liga Sprawiedl... Jorge Jimenez, Fran...

Na półkach:

Liga Sprawiedliwości nie miał ostatnio łatwego życia, zwłaszcza w ramach serii wydawniczej DC Odrodzenie. Teraz pojawiło się światełko w tunelu za sprawą Scotta Snydera. Liga Sprawiedliwości: Bez Sprawiedliwości wypada bardzo dobrze. Może nie jest to wybitny komiks i widać w nim kopie innych komiksów, ale na nowo ustawia uniwersum DC.
Więcej: https://czytajkomiksy.pl/liga-sprawiedliwosci-bez-sprawiedliwosci-recenzja/

Liga Sprawiedliwości nie miał ostatnio łatwego życia, zwłaszcza w ramach serii wydawniczej DC Odrodzenie. Teraz pojawiło się światełko w tunelu za sprawą Scotta Snydera. Liga Sprawiedliwości: Bez Sprawiedliwości wypada bardzo dobrze. Może nie jest to wybitny komiks i widać w nim kopie innych komiksów, ale na nowo ustawia uniwersum DC.
Więcej:...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Guardians of the Galaxy (Strażnicy Galaktyki) / All-New X-Men: Proces Jean Grey Brian Michael Bendis, Stuart Immonen, Sara Pichelli
Ocena 6,7
Guardians of t... Brian Michael Bendi...

Na półkach: , ,

Jak wszystkim wiadomo Marvel kocha robić crossovery, a zwłaszcza Brian Michael Bendis. Tym razem dostajemy kosmiczno-czasowe połączenie drużyn, które okazuje się bardzo dobrym posunięciem. Od pewnego czasu oryginalna piątka X-Men przebywa w teraźniejszości i nic dobrego z tego nie wynika. Nikt – ani S.H.E.L.D, ani Avengers nie są zainteresowani sytuacją, która może zniszczyć czasoprzestrzeń. Dopiero Bitwa Atomu w pewien sposób zwróciła uwagę na problem, jaki wiąże się z obecnością młodych mutantów w naszych czasach. Oczywiście mieli oni swoje przygody na linii ludzie-mutanty oraz mutanty-mutanty, jednak dopiero teraz kosmiczny władca Shi’ar (Gladiator) postanawia działać. Przypomina sobie o mocy Phoeniksa, którą włada młoda Jean Grey. Dlatego też pragnie ją osądzić za zbrodnie, których jeszcze nie popełniła.

W centrum galaktyki najwięksi przywódcy kosmicznych cywilizacji spotykają się na prośbę Gladiatora – władcy Shi’ar. Nadal nie może się on pogodzić ze zniszczeniami, jakie kosmiczna moc Phoeniksa poczyniła w galaktyce. Postanawia porwać Jean Grey – młodą rudowłosą mutantkę z przeszłości i osądzić ją za dawne zbrodnie, których tak naprawdę jeszcze nie dokonała. Oczywiście „władca” nie zważa na traktat, zakazujący obcym wkraczania na obszar naszej planety (wpływ Strażników Galaktyki i eventu Nieskończoność). Kto mu może zabronić, przecież gdy jesteś imperatorem Shi’ar to możesz wszystko. Tymczasem, gdzieś w dalekich zakątkach galaktyki, Star-Lord wraz ze swoimi Strażnikami Galaktyki stara się uniknąć schwytania przez swojego ojca – władcy Spartaxa. Niestety, jak to zwykle bywa z porywczym Ziemianinem, nie może on siedzieć cicho jak mysz pod miotłą i wplątuje się w intergalaktyczny konflikt z Gladiatorem i młodymi mutantami w rolach głównych.

Dwie drużyny i kosmiczny konflikt to coś, co warto przeczytać.

Crossovery mają to do siebie, że można w nich spotkać całą masę bohaterów, których czasami się zupełnie nie spodziewamy. Tym razem pierwsze skrzypce opowieści to dwie drużyny:
All New X-Men w składzie Jean Grey, Cyclop, Beast, Angel, Iceman, Shadowcat (zwana profesor K) oraz X-23. Strażnicy Galaktyki to oczywiście Star-Lord, zielonoskóra zabójczyni Gamora, Drax Niszczyciel, Groot, Rocket i Angela (córka Odyna i starsza siostra Thora).

więcej na www.czytajkomiksy.pl

Jak wszystkim wiadomo Marvel kocha robić crossovery, a zwłaszcza Brian Michael Bendis. Tym razem dostajemy kosmiczno-czasowe połączenie drużyn, które okazuje się bardzo dobrym posunięciem. Od pewnego czasu oryginalna piątka X-Men przebywa w teraźniejszości i nic dobrego z tego nie wynika. Nikt – ani S.H.E.L.D, ani Avengers nie są zainteresowani sytuacją, która może...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Thunderbolts: Wiara w Potwory Mike Deodato Jr., Warren Ellis
Ocena 6,8
Thunderbolts: ... Mike Deodato Jr., W...

Na półkach: ,

Trzeba przyznać, że Wielka Kolekcja Komiksów Marvela, to był strzał w dziesiątkę na Polskim rynku. Dzięki temu fani obrazkowych opowieści mogą czytać najważniejsze historie z Domu Pomysłów jakie zostały wydane. Czasami jednak zdarzają się opowieści archaiczne, nudne, niedopracowane lub wyjęte z kontekstu. Niestety to ostatnie stwierdzenie dotyczy pięćdziesiątego siódmego tomu zatytułowanego "Thunderbolts, Wiara w potwory".

Kiedy mieszkańcy Ameryki przestali ufać superbohaterom, ponieważ część z nich stała się według rządu zagrożeniem. W świetle jupiterów staje odnowiona grupa Thunderbolts, złożona ze zreformowanych przestępców, a dowodzona przez Normana Osborna. Teoretycznie uzdrowionego z jego alter ego Zielonego Goblina. Jednak wśród członków drużyny tworzą się konflikty, każdy z nich musi poradzić sobie z problemami związanymi ze swoimi umiejętnościami. Osobno są oni złoczyńcami, którzy walczyli z wieloma popularnymi herosami. Czy Amerykanie są gotowi zaufać grupie kryminalistów, którzy mają za zadanie wyłapać niezarejstrowanych herosów?

Autorem historii jest Warren Ellis, który za sterami Thunderbolts stanął raptem na dwanaście numerów. Wcześniej dla Marvela tworzył takie serie jak Doom 2099 czy Excalibur. Niestety dla osób nie znających Wojny Domowej (Civil War), ten komiks nie jest dobrym tytułem. W całości dotyczy on wydarzeń ze wspomnianej serii i rozgrywa się w jego trakcie. Thunderbolts to drużyna w której spotkamy złoczyńców, udających tych dobrych z planami na pokutę. Drużyna złych pracująca dla rządu za całkiem niezłe wynagrodzenie a to bardzo dobry pomysł, który dobrze się sprawdzał do pewnego czasu. W tej opowieści dostajemy niestety podrzędnych herosów, i średnio lubianych złoczyńców. Co prawda mamy tu Venoma, Moonstone i fenomenalnego Bullseye'a, ale to nie ratuje tego komiksu. Nowy skład, nowy lider w tym zdegradowana Songbird (wiele osób ją kojarzy ale tak naprawdę nie zna), oraz nowe problemy. Każdy jest indywidualistą i nie potrafi działać w drużynie, a na dodatek nie mogą nikogo zabić, gdyż są na celowniku mediów. Ellis dobrze kombinuje. Dialogi są trafne, dosadne i nie brakuje ciętego języka. Świetnie rozpisany został Bullseye, który pełni rolę broni ostatecznej. Jednak pomimo tego brak tu historii, po przeczytaniu odkłada się komiks na półkę i zapomina. Nic tu się nie dzieje. Thunderbolts są wysyłani aby złapać jakiegoś pseudoherosa, wygrywają i tak dalej. Przerywane jest to odprawami lub szaleństwem Osborna. Nic tu się nie dzieje. Jest to tylko wypełniacz do całego dużego wydarzenia jakim jest Wojna Domowa.

Za rysunki odpowiada brazylijski rysownik Mike Deodato Jr. To jest chyba jedyny pozytywny aspekt komiksu. Rysunki są brutalne, pełne akcji a czasami wręcz makabryczne. Walki są dynamiczne, dopracowane i można odnieść wrażenie jakby oglądało się film akcji. Deodato dba o szczegóły i nie zamyka się tylko na małych powierzchniach. Wszystko jest mroczne, ciemne i momentami przytłaczające. O to właśnie powinno chodzić w komiksie o złoczyńcach i potworach.

Thunderbolts: Wiara w potwory to komiks rozczarowujący. Brak fabuły niszczy dobre rysunki, bo ileż można oglądać bezsensownej nawalanki. Kilka dobrze poprowadzonych postaci nie nadrobi całej masy miałkich herosów i złoczyńców. O tej drużynie każdy chyba słyszał, każdy się z nią spotkał w mniejszych bądź większych wydarzeniach w uniwersum Marvela. Może i pierwsze numery za czasów Zemo i Mistrzów Zła były dobre, teraz jednak jest to marny komiks. Zwłaszcza jeżeli ktoś ma za sobą lekturę z Dark Avengers prowadzonymi przez Normana Osborna.

więcej komiksowych recenzji na moim blogu: czytajkomiksy.blogspot.com

Trzeba przyznać, że Wielka Kolekcja Komiksów Marvela, to był strzał w dziesiątkę na Polskim rynku. Dzięki temu fani obrazkowych opowieści mogą czytać najważniejsze historie z Domu Pomysłów jakie zostały wydane. Czasami jednak zdarzają się opowieści archaiczne, nudne, niedopracowane lub wyjęte z kontekstu. Niestety to ostatnie stwierdzenie dotyczy pięćdziesiątego siódmego...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Venom Tony Moore, Rick Remender
Ocena 6,3
Venom Tony Moore, Rick Re...

Na półkach: , ,

Wielka Kolekcja Komiksów Marvela cieszy się bardzo dużą popularnością w naszym kraju. Dlatego udało się przedłużyć serie o kolejne numery. I tak dzięki temu w nasze ręce trafia sześćdziesiąty trzeci tom zatytułowany Venom. Kultowy złoczyńca z uniwersum Spider-Mana, którego nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Tym razem jednak w nowej odsłonie, która może zdziwić czytelników.

Weteran wojskowy Eugene "Flash" Thompson dla swojego kraju poświęcił wszystko. Podczas jednej z misji zachował się jak bohater i został ciężko ranny, co zmusiło lekarzy do amputacji obu nóg. Teraz otrzymuje on drugą szanse. Bierze on udział w tajnym eksperymencie o nazwie "Operacja Venom". Połączono go z pozaziemskim symbiontem, który niegdyś należał do Spider-Mana oraz był zarazem jednym z jego najgorszych wrogów. Dzięki połączeniu otrzymał on nowe zdolności i umiejętności, które pragnie wykorzystać w dobrym celu. Jednak jedynie siła woli Thompsona może utrzymać kosmicznego potwora w ryzach i nie wypuścić krwiożerczej bestii na wolność.

Venom, a raczej Agent Venom bo tak powinien brzmieć tytuł tej serii komiksowej to świetne założenie, które niestety nie zostało dobrze przedstawione w pierwszych komiksach. Głównym bohaterem jest Eugene "Flash" Thompson, czyli szkolny prześladowca Parkera, a w dorosłym życiu najlepszy przyjaciel i prezes fanklubu Spider-Mana. Jest on przykuty do wózka inwalidzkiego i właśnie wychodzi z nałogu alkoholowego, dlatego stał się doskonałym kandydatem na nosiciela symbionta. Wewnętrzne zmagania z uzależnieniem, depresją i zobowiązaniami rodzinnymi doskonale współgrały z pomysłem jaki autor Rick Remender chciał przedstawić w swojej wizji. Ciągła walka pomiędzy nosicielem a Venomem to doskonały pomysł, jednak nie przekonuje. Owszem Thompson ma 48 godziny na każdą ze swoich misji, bierze środki uspokajające aby panować nad symbiontem ale nie odczuwamy tego co planował autor. Mieliśmy otrzymać komiks w stylu agenta 007 w świecie Marvela, więc apetyt był duży. Niestety tak naprawdę brak tu agenta. Venom działa po jasnej stronie mocy, walczy ze swoim wewnętrznym demonem, ale to już w komiksach było. Przypomina to trochę zmagania Bannera z Hulkiem, bestia i profesor, tu mamy bestie i weterana. Inne profesje ale wewnętrzna walka jest ta sama. Oczywiście nie było by Venoma bez Spidera, tak więc i ten znany bohater musiał się pojawić, i trzeba przyznać, że ten wątek był jednym z lepszych w całej opowieści. Na dobrym poziomie jest również narracja, która jest poprowadzona z strony Flasha Thompsona, jednak nie ratuje to fabularnie komiksu.

Za rysunki w tej opowieści w głównej mierze odpowiada Tony Moore i trzeba przyznać że jest to interesujący rysownik. Jego prace to głównie okładki różnych komiksów i w tym tak naprawdę się specjalizował. W tej opowieści świetnie wykorzystał swój styl pełny czarnego humoru, który znakomicie wpasował się w koszmarnie zakręcony świat Venoma. Nie boi się tworzyć kadrów pełnych mrocznych kolorów i ciemnego otoczenia. Każdy z jego rysunków jest bardzo naturalny pod względem dynamiki i bardzo rzeczywisty. Równie dobrze można by było wykorzystać te prace do stworzenia filmu.

Pierwsze pięć zeszytów cyklu Venom niestety rozczarowują. Poza pomysłem nic tutaj nie ma. Cała opowieść jest ratowana jedynie poprzez rysunki, ale nawet najlepsze prace nie uratują słabego scenariusza. Czuję się bardzo oszukany tą nową wizją na kultowego poniekąd Venoma. Owszem, można go przeciągnąć na stronę dobra, ale ta próba jest nieudolna. Konflikt z nosicielem jest interesujący, ale nudzi się po dwóch zeszytach gdzie okazuje się, że nieprzekraczalne 48 godzin nic nie znaczą, tak samo jak ładunek wybuchowy, który ma w razie czego zabić nosiciela i symbionta. Zdecydowanie komiks nie jest godny polecenia, chyba że ktoś planuje mieć szerszy obraz tego bohatera przed czytanie Spider Island.

Wielka Kolekcja Komiksów Marvela cieszy się bardzo dużą popularnością w naszym kraju. Dlatego udało się przedłużyć serie o kolejne numery. I tak dzięki temu w nasze ręce trafia sześćdziesiąty trzeci tom zatytułowany Venom. Kultowy złoczyńca z uniwersum Spider-Mana, którego nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Tym razem jednak w nowej odsłonie, która może zdziwić...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Wonder Woman: Krew Tony Akins, Brian Azzarello, Cliff Chiang
Ocena 6,8
Wonder Woman: ... Tony Akins, Brian A...

Na półkach: , ,

Wydawnictwo Egmont po sukcesie z Ligą Sprawiedliwości, Batmanem i Supermenem postanowiło wydać pierwszy w naszym kraju komiks o solowych przygodach najbardziej znanej amazonki czyli Wonder Woman. "Krew" to wydanie zbiorcze pierwszych sześciu zeszytów wydanych po restarcie uniwersum i flagowane jest jako New DC 52. Wzbudza ona skrajne emocje u czytelników i ma chyba taką samą liczbę zwolenników co przeciwników. Dlaczego? Mam nadzieję, że ta recenzja zachęci was do przeczytania tego komiksu i określeniu się po jednej ze stron.



W nowej odsłonie po restarcie całego komiksowego uniwersum DC Wonder Woman przeszła pewną metamorfozę. Okazuje się, że jest ona obecnie córką Zeusa i królowej Amazonek Hippolity, a czytelnik zastaje ją kiedy poznaje Zole - młodą kobietę, która spodziewa się dziecka. Nagle życiu kobiety zaczyna zagrażać niebezpieczeństwo, kiedy Hera dowiaduje się o istnieniu nowego dziecka Zeusa. Kolejna zdrada męża doprowadza ją do wściekłości. Zazdrosna kobieta postanawia zabić matkę wraz z jej nienarodzonym dzieckiem, zwłaszcza, że w powietrzu wisi pewna przepowiednia.



"Krew" to początek nowej historii o walecznej amazonce napisany przez Briana Azzarello, który znany jest ze scenariusza do takich komiksów jak "100 naboi" czy "Joker". Zadanie udało mu się w takim stopniu, że jego seria została uznana za jedną z najlepszych z 52 tytułów, które wydawnictwo wypuściło po restarcie. Jest to dobrze rozpisana historia bazująca na typowej greckiej tragedii. Najważniejsze są tu relacje wewnątrzrodzinne jak i dążenie do władzy na Olimpie przez potomstwo Zeusa. W tym układzie zawiązują się różnego rodzaju sojusze, pakty a to wszystko po to aby zdenerwować Herę lub zgładzić potomka Zeusa. W całym tym zamieszaniu centralną postacią jest Wonder Woman, która postanawia bronić Zoli za wszelką cenę. Azzarello sięga w swojej historii po takie tematy jak walka o dominację, poczucie tożsamości lub też przynależność do różnego rodzaju kręgów i światów. Opowieść aż kipi od mitologii greckiej, która w komiksach z amazonką zawsze była jednym z głównych aspektów. Tym razem jest ona przedstawiona bez patosu i interesujący sposób ukazuje nam greckich bogów i pół-bogów. Scenariusz wciąga i z każdą kolejną stroną komiksu chcemy chłonąć dalsze wątki opowieści.



Zbiorczy album "Krew" to sześć pierwszych zeszytów, w których pierwsze cztery zeszyty są rysowane przez bardzo dobrego rysownika Cliffa Chianga, a dwa kolejne przez Tony'ego Akinsa. Pierwszy z nich prezentuje swój indywidualny styl. Kreska jest mocna, prosta i kanciasta. Dzięki temu już na pierwszy rzut oka widać, że nie jest to komiks dla młodszych czytelników. Kolory są stonowane co powoduje mroczny klimat całej opowieści. Warto również zwrócić uwagę na kadrowanie, gdyż Chiang wykorzystuje całą stronę, a nie tylko jej poszczególne kadry. Zeszyty z rysunkami Akinsa to zdecydowanie przeciwieństwo tego pierwszego. Jego bohaterowie wyglądają jakby ich wyjęto z bajki w kanale telewizyjnym dla dzieci. Przez to mamy na początku problem ze zidentyfikowaniem niektórych osób. Kolorystyka również nie jest za dobra, można odnieść wrażenie, że autor chciał pokazać wszystkie możliwe kolory w palecie jakiej dysponuje.



"Krew" to bardzo dobry komiks pod względem historii. Stawia ona czytelnika przed nową koncepcją i mitologią Wonder Woman. Mamy tu dynamiczną akcje, intrygę i zaskakujące zwroty akcji. Dużym błędem jest wykorzystanie dwóch rysowników o tak odrębnych stylach. Niestety przez to historia nie składa się tak dobrze. Czasami możemy spotkać się ze zgrzytem dialogowym. Zdarzają się w nich nielogiczne teksty, które nie pasują do sytuacji. Mimo wszystko album czyta się bardzo szybko i ma się ochotę sięgnąć po kolejny. Warto również zaznaczyć, że jest to pierwszy w Polsce komiks o solowych przygodach Wonder Woman.

Wydawnictwo Egmont po sukcesie z Ligą Sprawiedliwości, Batmanem i Supermenem postanowiło wydać pierwszy w naszym kraju komiks o solowych przygodach najbardziej znanej amazonki czyli Wonder Woman. "Krew" to wydanie zbiorcze pierwszych sześciu zeszytów wydanych po restarcie uniwersum i flagowane jest jako New DC 52. Wzbudza ona skrajne emocje u czytelników i ma chyba taką...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wielka Kolekcja Komiksów Marvela wydawana przez Hachette to teoretycznie wyselekcjonowane najlepsze komiksy wszech czasów. Trafiają się tutaj świetne pozycje jak i nie wiedzieć czemu bardzo złe. Na szczęście pięćdziesiąty drugi tom należy do tych pierwszych. Co ciekawe nie jest to opowieść z głównego uniwersum, ale alternatywna rzeczywistość przesunięta o kilkanaście lat do przodu. Co w nim takiego dobrego? Mam nadzieję, że przekonacie się czytając ową recenzje.

W odległej przyszłości członkowie pierwszej super rodziny Marvela są uwielbiani za przeniesienie ludzkości w nową złotą erę. Cały układ słoneczny został skolonizowany i jest chroniony przed najeźdźcami z zewnątrz. Bohaterska drużyna wiele lat wcześniej została rozwiązana, a jej członkowie ruszyli własnymi ścieżkami. Kiedy jednak tajemniczy łotr z przeszłości grozi zniszczeniem wszystkiego co starała się stworzyć przez te wszystkie lata Fantastyczna Czwórka, bohaterowie muszą się po raz kolejny zjednoczyć. W grę wchodzi nie tylko bezpieczeństwo i dobro własnej rodziny, ale również całej galaktyki.

Alan Davis podjął się bardzo ciekawego zadania gdyż odpowiada zarówno za scenariusz jak i rysunki. Z jednej strony jest to bardzo dobry zabieg, gdyż mógł w pełni przelać na papier swoją wizję związaną z Fantastyczną Czwórką. Historie w alternatywnym uniwersum zawsze przykuwają uwagę fanów i przeważnie są to dobre opowieści. Tak też jest i w tym przypadku. Davis rzuca nas do przyszłości, gdzie pierwsza rodzina Marvela nie jest już rodziną. Każdy z jej członków prowadzi osobne życie i ma swoje problemy. Autor świetnie wykorzystuje każdą z postaci, wyciągając ich najważniejsze cechy na pierwszy plan. I tak u Thinga najważniejsza jest rodzina i jej bezpieczeństwo, u Pochodni bycie bohaterem i zwalczanie złoczyńców itd. Dostaniemy tu pełną paletę antagonistów z jakimi musiała się zmierzyć Fantastyczna Czwórka. Nie zabraknie Dr. Dooma, Inhumans, Mole Mana oraz wielu innych stworzonych przes Lee i Kirby'ego, a wszystko to mieści się w sześciu zeszytach. Nie zabraknie akcji i dynamicznych widowiskowych kadrów walk. Jako, że jest to alternatywne uniwersum autor mógł sobie pozwolić na zmiany w wyglądach bohaterów, co chyba jest najciekawsze w przypadku Avengersów. Scenariusz jest napisany dobrze i nie nudzi czytelnika, a wręcz przeciwnie siadamy i pochłaniamy komiks w całości za jednym zamachem.

Alan Davis to ceniony aktor, który pomysły przelewane na papier trafiają w gusta fanów jak i nowych czytelników. Potrafi szanować klasyczny styl innych twórców i przekonwertować go przez siebie tworząc coś unikatowego. Fantastyczna Czwórka: Koniec to bardzo dobra miniseria, która spodoba się nawet osobą, które nie przepadają za F4.

Wielka Kolekcja Komiksów Marvela wydawana przez Hachette to teoretycznie wyselekcjonowane najlepsze komiksy wszech czasów. Trafiają się tutaj świetne pozycje jak i nie wiedzieć czemu bardzo złe. Na szczęście pięćdziesiąty drugi tom należy do tych pierwszych. Co ciekawe nie jest to opowieść z głównego uniwersum, ale alternatywna rzeczywistość przesunięta o kilkanaście lat do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przygody papierowego Yody, to książka, przy której świetnie się bawiłem. Tak samo było z drugim tomem, dlatego nie mogłem się doczekać kolejnego. Niestety tym razem się rozczarowałem. Historia jest bardzo średnia, tak naprawdę nic się nie dzieje i główny wątek jest troszeczkę na uboczu. Początek i koniec są dobre, jednak środek można szybko przewertować. Zapowiedź kolejnego tomu jest interesująca i może on ponownie sprowadzi u mnie uśmiech.

Przygody papierowego Yody, to książka, przy której świetnie się bawiłem. Tak samo było z drugim tomem, dlatego nie mogłem się doczekać kolejnego. Niestety tym razem się rozczarowałem. Historia jest bardzo średnia, tak naprawdę nic się nie dzieje i główny wątek jest troszeczkę na uboczu. Początek i koniec są dobre, jednak środek można szybko przewertować. Zapowiedź kolejnego...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Tajna Inwazja Brian Michael Bendis, Leinil Francis Yu
Ocena 6,8
Tajna Inwazja Brian Michael Bendi...

Na półkach: , ,

Pięćdziesiąty piąty tom Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela to kolejny duże i ważne wydarzenie w uniwersum superbohaterów domu pomysłów. Po raz kolejny za scenariusz odpowiada Brian Michael Bendis, który za każdym razem stawia poprzeczkę coraz wyżej a jego historie są planowane dużo, dużo wcześniej zanim poznamy finałową serie.

Przedstawiciele rasy zmiennokształtnych Skrulli, która została wprowadzona do uniwersum komiksowego w drugim numerze Fantastycznej Czwórki w roku 1962, potajemnie przeniknęła do wszystkich istniejących obecnie grup ziemskich superbohaterów. Ich cel wydaje się bardzo prosty. Mają oni zamiar dokonać inwazji na pełną skale. Wykorzystują oni kompletny brak zaufania wobec poszczególnych superbohaterów, który jest wynikiem Wojny Domowej. Najpotężniejsi herosi muszą odłożyć na bok swoje animozje i zjednoczyć się przeciw najeźdźcom aby ocalić Ziemie i powstrzymać globalny atak Skrulli. Niestety nie wiedzą komu mogą ufać, a komu nie, ponieważ, każdy przyjaciel może się okazać wrogiem.

Punktem wyjścia dla Tajnej Inwazji był wydany rok wcześniej 31 zeszyt serii New Avengers w którym dowiadujemy się, że Elektra (przywódczyni Dłoni) nie jest tym za kogo wszyscy ją uważali. Okazuje się, że to Skrull podszywający się pod grecką zabójczynię. Od tego czasu wielu scenarzystów starało się przemycać pewnego rodzaju aluzje oraz smaczki zapowiadające to co ma nastąpić. Punktem przełomowym okazały się jednak wypowiedzi szefostwa wydawnictwa, którzy potwierdzili, że Elektra to nie jedyna bohaterka, która została podmieniona przez najeźdźców. Jak się okazuje Bendis to sprytna bestia, która jak zawodowy szachista planuje swoje ruchy z dużym wyprzedzeniem. Przygotowania okazały się bardzo skomplikowane i długotrwałe. Zaowocowały jednak bardzo dobrą historią i wydarzeniem, które po konsekwencjach wywołanych Wojną Domową postawiło ten komiks na piedestale oraz stał się obowiązkową pozycją, każdego fana komiksów Marvela. Cała intryga jest bardzo dobrze przemyślana i wielokrotnie zaskoczy czytelnika zwrotami akcji. Pojawienie się podwójnych superbohaterów tworzy bardzo ciekawe sytuacje, które na pierwszy rzut oka wydają się ciężkie do rozwiązania. Dodatkowo Bendis wykorzystuje w komiksie nie tylko głównych bohaterów zrzeszonych pod szyldem Avengers, ale również zbiera w wir akcji Thunderbolts, Young Avengers i wiele innych drużyn, dzięki czemu prezentuje się nam ponad setka różnych herosów i przestępców z uniwersum Marvela. Niestety sama główna seria zaprezentowana w wydaniu zbiorczym to dopiero wierzchołek góry lodowej. Jak to bywa w przypadku dużych wydarzeń cała historia zawsze jest uzupełniana dodatkowymi komiksami i pełen obraz otrzymujemy dopiero po przeczytaniu dodatkowych komiksów. Tak też jest i w tym przypadku. Niestety osoby, które nie znają poprzednich wydarzeń (zwłaszcza Wojny Domowej - Civil War), mogą się troszeczkę zgubić i być zaskoczone widokiem walki Avengers vs. Avengers. Dodatkowo czytając samą historie czytelnik, może odnieść wrażenie, że ma do czynienia tylko i wyłącznie z dużą bijatyką pomiędzy herosami. Tak to niestety bywa, kiedy nie mamy pełnego obrazu wydarzenia. Siłą napędową całego komiksu jest intryga Skrulli, którzy sieją zamęt wśród herosów. Nie wiadomo komu można ufać, a komu nie.

Rysunki Leinila Francisa Yu są wyjątkowe i wysublimowane. Można to zauważyć zwłaszcza w epickiej finałowej walce rozgrywanej w Central Parku. Na widok panoramicznych scen walki czytelnikowi może opaść szczęka, a oko będzie analizować każdy szczegół. Yu może się szczycić tym, że jest jednym z bardziej rozpoznawalnych artystów w branży. Miał on swoje przygody zarówno w Entity Comics oraz DC, jednak na stałe zagościł w Marvelu. Jego złożone i pełne szczegółów ilustracje cieszą oko a sceny walki zapierają dech w piersiach.

Tajna Inwazja to naprawdę bardzo dobry komiks zarówno pod względem fabularnym jak i rysunkowym. Niestety wymaga on sporej wiedzy o uniwersum i wcześniejszych wydarzenia. Nowy czytelnik, może się zgubić i nie rozumieć pewnych kwestii. Jest jednak szansa, że zmusi go to do sięgnięcia po inne tytuły i nadrobienia zaległości. W tym komiksie Brian Michael Bendis pokazuje po raz kolejny dlaczego jest jednym z najlepszych scenarzystów w Marvelu. Wydanie zbiorcze jak zwykle stoi na wysokim poziomie. Niestety tym razem otrzymujemy małą bardzo małą ilość dodatków. Zamiast alternatywnych okładek, można było umieścić informacje rozszerzające wiedzę o inwazji Skrulli na Ziemię. To chyba jedyny minus, który tak naprawdę nie odnosi się historii lecz do wydania. Komu możecie ufać ? O tym musicie się przekonać sami.

Pięćdziesiąty piąty tom Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela to kolejny duże i ważne wydarzenie w uniwersum superbohaterów domu pomysłów. Po raz kolejny za scenariusz odpowiada Brian Michael Bendis, który za każdym razem stawia poprzeczkę coraz wyżej a jego historie są planowane dużo, dużo wcześniej zanim poznamy finałową serie.

Przedstawiciele rasy zmiennokształtnych...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Ultimates: Superludzie. Część 1 Bryan Hitch, Mark Millar
Ocena 7,1
Ultimates: Sup... Bryan Hitch, Mark M...

Na półkach: , ,

Wydawnictwo Hachette w dwudziestym czwartym tomie kolekcji poświęconej najciekawszym i najlepszym komiksom z uniwersum Marvela prezentuje nam coś, co jest obowiązkową pozycją dla każdego czytelnika komiksowego. Mowa tu oczywiście o Ultimates: Superludzie. Autor Mark Millar proponuje nam zdecydowanie nowy wizerunek jeżeli chodzi o flagową drużynę superbohaterów. Pierwsze sześć zeszytów umieszczonych w wydaniu zbiorczym świetnie prezentuje uniwersum Ultimates oraz ukazuje jaką drogę obierze ta historia.

Na samym początku opowieści zostajemy przeniesieni do 1945 roku gdzie śledzimy losy Kapitana Ameryki, który ma poświęca swoje życie niszcząc nazistowską superbroń skierowaną w samo serce Waszyngtonu. Następnie podążamy śladami Tonego Starka i jego wizyty w Himalajach, aby wreszcie trafić do roku 2002 i wraz z Bannerem i Furym oglądać zniszczenia jaki wyrządził Hulk w Nowym Jorku. To właśnie tutaj dyrektor Shield będzie kompletował swoją drużynę superludzi sponsorowaną przez rząd i w tym mieście stoczą oni swój pierwszy poważny bój. W pierwszy skład wejdą Kapitan Ameryka, Iron Man, Giant Man oraz Wasp. Nie zabraknie oczywiście nordyckiego boga Thora, tym razem w nieco innym dość specyficznym wydaniu.

Ultimates to typowy komiks rozrywkowy. Nie stara się być dziełem ambitnym, dzięki czemu jest tak dobry. Rysunki Bryana Hitcha to klasa sama w sobie. Odnosi się wrażenie, że zamiast czytać komiks oglądamy film. Pełne dynamiki rysunki w scenach walk mogłyby spokojnie być samowystarczalnymi artami. Realistyczna kreska oraz ładne kadry wprowadzają świeżość i ciekawy klimat. Hitch nie oszczędza w szczegółach, rewelacyjnie odświeżył wygląd bohaterów na miarę XXI wieku dodając im odrobiny epickości. Warto przy okazji zwrócić uwagę na postać Furego, który przypomina Samuela L. Jaksona, a komiks ukazał się na rynku zanim powstało filmowe uniwersum Marvela. Świetne rysunki to nie wszystko, bo oprócz operatora w tym hollywodzkim przedsięwzięciu potrzebny jest reżyser i scenarzysta, a w tym przypadku jest to Mark Millar. Scenariusz stoi na bardzo wysokim poziomie, bohaterowie są prawdziwi i przekonujący. Autor postarał się o to aby byli oni uwspółcześnieni. Przykładem może być spotkanie z prezydentem Bushem, czy rozmowa o ekranizacji filmowej przygód drużyny. I tu natrafiamy na ciekawostkę, Fury wymienia Samuela L. Jaksona jako aktora mogącego zagrać jego postać (Millar trafia idealnie). Wszystko to uzupełniają bardzo dobre dialogi z duża dozą humoru. Warto również zaznaczyć, że komiks przedstawia bohaterów dla starszych czytelników. Natrafimy tu na dwuznaczne sytuacje oraz wulgarny język.

Nowa wizja mścicieli to rozrywka w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie zabraknie również spokojniejszych sytuacji gdzie będzie można poznać naszych nowych/starych bohaterów. Cała historia tworzy spójną całość i nie sposób się nudzić. Jest to jeden z najlepszych komiksów ostatnich lat i warto po niego sięgnąć. Będą nim zachwyceni zarówno nowi jak i starzy czytelnicy, a nowe uniwersum Ultimates to czysta karta, którą trzeba zapełnić, co wyśmienicie robi Mark Millar.

Wydawnictwo Hachette w dwudziestym czwartym tomie kolekcji poświęconej najciekawszym i najlepszym komiksom z uniwersum Marvela prezentuje nam coś, co jest obowiązkową pozycją dla każdego czytelnika komiksowego. Mowa tu oczywiście o Ultimates: Superludzie. Autor Mark Millar proponuje nam zdecydowanie nowy wizerunek jeżeli chodzi o flagową drużynę superbohaterów. Pierwsze...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki She-Hulk: Samotna Zielona Kobieta Juan Bobillo, Paul Pelletier, Dan Slott
Ocena 6,9
She-Hulk: Samo... Juan Bobillo, Paul ...

Na półkach: ,

"Samotna zielona kobieta" to pierwsze sześć zeszytów przygód She-Hulk w nowej odsłonie. Wydanie zbiorcze to początek nowego rozdziału w jej życiu ponieważ zostaje ona wyrzucona z rezydencji Avengers oraz z obecnej pracy. Jednak młoda adwokatka się nie poddaje i stawia czoła prawdziwemu wyzwaniu. Trafia do wymarzonej kancelarii Goodman, Lieber, Kurtzberg & Holliway. Jak się szybko okazuje nie jest to zwykła kancelaria. Po pierwsze zajmuje się ona sprawami superbohaterów i superzłoczyńców, a na domiar tego w kancelarii ma być zatrudniona Jennifer Walters a nie szalona imprezowiczka She-Hulk. Pierwsze trzy sprawy przedstawione w komiksie to humorystyczne opowieści w których spotkamy zarówno znanych nam bohaterów z uniwersum Marvel jak i zupełnie nowych. Mamy tu sprawę Danger Mana - zwykłego pracownika, który wpada do radioaktywnego zbiornika, Spider-Man vs. J. J. Jameson - jest to chyba najzabawniejsza ze wszystkich opowieści, oraz tajemnicza śmierć w której będzie zeznawał duch. Trzeba przyznać, że każda ze spraw to osobna opowieść zasadniczo nie wpływająca na poprzednie. Dzięki temu tworzą zamkniętą całość.

Za scenariusz odpowiada Dan Slott, który trzeba przyznać świetnie bawi się konwencją humorystycznego spojrzenia na świat superbohaterów. Zadbał on również aby komiks był przystępny dla nowego czytelnika. Warto również zaznaczyć, że akcja nie rozgrywa się tylko i wyłącznie sali sądowej, ale nie uświadczymy tu również zmasowanej nawalanki jaką można spotkać w historiach pierwszego zielonego giganta w uniwersum Marvel. Głównie skupia się on na codziennych perypetiach Jennifer związanych z przeprowadzką, randkami czy imprezami. Ciekawym aspektem jest wykorzystanie komiksów Marvela jako dowodów w sprawach sądowych. Oczywiście jest to puszczenie oka w stronę czytelnika, oraz jedna z nielicznych serii gdzie bohaterowie mają świadomość tego, że ich perypetie są ilustrowane. Scenariusz został zilustrowany przez Paula Pelletiera oraz Juana Bobillo. Obaj panowie prezentują dość realistyczny styl rysowania, dobrze komponują kadry i nie skupiają się aż tak bardzo na szczegółach. Bobillo jednak pozwala sobie na pewne odchylenia i jego ilustracje bardziej przypominają serial animowany niż komiks. Dzięki temu lepiej się one komponują ze scenariuszem. Nie znaczy to, że Paul Pelletier źle rysuje. Po prostu jego rysunki w tym zestawieniu są poprawne. Warto również wspomnieć o okładkach poszczególnych zeszytów, które świetnie prezentują główną bohaterkę cyklu.

Niestety pomimo ciekawych rysunków i niby ciekawego scenariusza komiks nie zachwyca. Osobiście rozczarowałem się czytając go. Liczyłem bardziej na Jennifer z przygód Avengers czy F4. Niemniej nowa odsłona jest ciekawa, lecz nie wciąga tak bardzo jak inne serie z kuzynką Bannera. Owszem mamy tu dużo humoru zarówno słownego jak i sytuacyjnego, jednak to za mało. Zdecydowanie jest to komiks rozrywkowy, który może trafić w gust, lub też nie. Pomimo, że She-Hulk to typowa postać drugoplanowa, której solowe przygody nie wpływają na główny nurt uniwersum Marvel, jednak warto przynajmniej zapoznać się z małym skrawkiem jej przygód.

"Samotna zielona kobieta" to pierwsze sześć zeszytów przygód She-Hulk w nowej odsłonie. Wydanie zbiorcze to początek nowego rozdziału w jej życiu ponieważ zostaje ona wyrzucona z rezydencji Avengers oraz z obecnej pracy. Jednak młoda adwokatka się nie poddaje i stawia czoła prawdziwemu wyzwaniu. Trafia do wymarzonej kancelarii Goodman, Lieber, Kurtzberg & Holliway. Jak się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Coraz częściej możemy się spotkać z niekonwencjonalnymi metodami nauczania dzieci i młodzieży. Powstają edukacyjne filmy, gry czy książki, ostatnio zaczęły pojawiać się też komiksy. Wypełniają one lukę pomiędzy rozrywką, jaką niosą „zwykłe” rysunkowe opowieści a historią, przekazującą wartości moralne. Ciężko jednak zachęcić młodego czytelnika do tego typu komiksu, kiedy ma do wyboru komediowego „Kaczora Donalda” czy brutalnych i heroicznych superbohaterów.

Tomasz Samojik jest polskim twórcą komiksów mieszkającym na skraju Puszczy Białowieskiej. Przelewa on na papier swoją pasję związaną z tym miejscem, tworząc przy tym zabawne i pouczające opowieści dla najmłodszych.

„Norka zagłady” to kontynuacją przygód ryjówek zamieszkujących krainę o nazwie Dolina ryjówek. W poprzedniej części, zatytułowanej „Norka przeznaczenia”, mali przyjaciele z głównym bohaterem – Dobrzykiem - na czele musieli stanąć przeciwko człowiekowi i jego wpływowi na dolinę. Tym razem będą musieli zmierzyć się z inwazją norek amerykańskich, które mają zamiar zagarnąć całą krainę tylko i wyłącznie dla siebie. Chociaż w „Norce zagłady” udało się w dość ciekawy sposób dokonać antropomorfizacji, nadając historii lekki posmak fantastyki, to rysunki Samojlika niestety nie zachwycają. Są bardzo uproszczone i niedopracowane. Kreska jest prosta, a tła bardzo barwne.


Owszem, autor odwzorowuje cechy charakterystyczne poszczególnych zwierząt i owadów, ale nie czyni tego z dużą dokładnością. Z drugiej strony, brak detali pokazuje jednak do kogo jest kierowana jest cała historia. W „Norce zagłady” nie znajdziemy również typowego komiksowego języka.

Samo wydanie prezentuje się bardzo dobrze. Dostajemy wysokiej klasy papier z drukiem doskonałej jakości, a wszystko to zamknięte w twardej oprawie. Akcja rozgrywa się w dobrym tempie, momentami niesie za sobą zabawne sytuacje. Komiks pokazuje, że bycie dobrym zawsze przynosi pozytywny efekt oraz, że gdy wyciągniemy do kogoś pomocną dłoń, w przyszłości ten fakt zaprocentuje. Dowiadujemy się również jak ważne jest dbanie o otaczające nas środowisko. Dodatkowo w zeszycie znajdziemy ciekawostki dotyczące polskiej przyrody. Związane jest to z miłością autora do Puszczy Białowieskiej. Odsyła on czytelnika do załącznika, w którym przekazuje wiedzę w sposób zgrabny i interesujący.


Również starsi czytelnicy znajdą w „Norce zagłady” coś dla siebie, chociaż znacznie mniej niż najmłodsi. Warto zauważyć, iż główny antagonista przypomina Darth'a Vader'a z „Gwiezdnych Wojen”, z drobną różnicą. Zamiast hełmu na głowie nosi on budkę dla ptaków. Nie brakuje również dowcipów związanych z jego oddechem i nawiązań do bohatera sagi Lucasa.

„Norka zagłady” skierowana jest przede wszystkim do dzieci. Niesie ona wiele wartości wychowawczych i edukacyjnych, które w tak ciekawej formie przynoszą wiele radości. Jest to dobry sposób na zaszczepienie pasji komiksowej rodzica w potomku. Tego typu publikacje są ważne zwłaszcza w dzisiejszych czasach, kiedy zarówno gry, książki i filmy emanują przemocą i strachem. W „Norce Zagłady” dostajemy natomiast coś bardzo pogodnego jak na realia komiksowe. Warto podkreślić, że jej wydanie jest dobrym posunięciem ze strony wydawnictwa – nie można bowiem skupiać się tylko i wyłącznie na ofercie przeznaczonej dla dorosłych czytelników. Warto kształcić świadomość komiksową wśród dzieci, które w przyszłości staną się potencjalnymi czytelnikami.

Coraz częściej możemy się spotkać z niekonwencjonalnymi metodami nauczania dzieci i młodzieży. Powstają edukacyjne filmy, gry czy książki, ostatnio zaczęły pojawiać się też komiksy. Wypełniają one lukę pomiędzy rozrywką, jaką niosą „zwykłe” rysunkowe opowieści a historią, przekazującą wartości moralne. Ciężko jednak zachęcić młodego czytelnika do tego typu komiksu, kiedy ma...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Biały Orzeł #04: Wielka draka w Stolicy #1 Adam Kmiołek, Maciej Kmiołek
Ocena 6,8
Biały Orzeł #0... Adam Kmiołek, Macie...

Na półkach: ,

"Dobre bo Polskie", "Wspierajmy nasze produkty", takie i podobne hasła można bardzo często przeczytać w gazetach lub usłyszeć w telewizji. Czasami jednak warto się dwa razy zastanowić czy to tylko propaganda, czy może naprawdę warto. Niestety w przypadku komiksu Biały Orzeł a hasłem "Dobre bo Polskie" nie możemy postawić znaku równości. Na pewno nie po przeczytaniu czwartego numeru przygód warszawskiego superbohatera.

Historia rozpoczyna się od kadrów z dwoma bohaterami. Pan Pyta i Pan Odpowiada to dwie tajemnicze i intrygujące postaci, które od wieków podróżują razem w milczeniu. Pierwszy poprzez zadanie pytanie potrafi doprowadzić człowieka do obłędu. Drugi zna odpowiedzi na wszystkie pytania we wszechświecie. Ich rozmowa może doprowadzić do apokalipsy. To oni przyczynili się do wyginięcia dinozaurów czy epidemii dżumy. Tym razem obaj panowie postanowili zawitać do Warszawy, akurat wtedy gdy no stolicę wydostaje się horda potworów zwanych zalewakami. Jak się jednak szybko okazuje Biały Orzeł nie jest sam. Wzrasta bowiem konkurencja osób z nadprzyrodzonymi mocami oraz chęcią niesienia pomocy innym.

Fabuła pierwszego, dwutomowego zeszytu "Wielka draka w stolicy" nie jest porywająca. Czuć wszechogarniające zagrożenie jednak tak naprawdę jest ono potraktowane z dużym dystansem i widać, że więcej będzie się działo w kolejnym tomie. Interesującymi bohaterami są Pan Pyta i Pan Odpowiada, wprowadzają oni pewnego rodzaju mistyczność, jednak znów jest tego za mało i trzeba czekać na dalszą część historii. Przypomina to trochę bieg na 100 metrów, w którym recenzowany zeszyt to dopiero ustawianie się w blokach. Niestety cierpi na tym fabuła, która robi się mdła. Duża część zeszytu jest poświęcona na spotkanie głównego bohatera z Obywatelem. Nowym herosem, który na własną rękę stara się zwalczać oprychów panoszących się po stolicy. Uważa, że taki sposób jest efektywniejszy niż działania skorumpowanego wymiaru sprawiedliwości. Wprowadzenie kolejnego "pomocnik" lub też sojusznika to bardzo fajny pomysł jednak Obywatel to symbioza Casey Jonesa z TMNT oraz bohatera gry Borderland. Miłym zaskoczeniem jest pojawienie się jeszcze jednego herosa. Tym razem kobiety a raczej postaci znanej z mitów i legend. Chodzi oczywiście o Syrenę, która osobą znającym troszeczkę komiksy od razu będzie przypominać bohaterkę Witchblade. Czy nowi superherosi to pomysł innowacyjny? Zdecydowanie nie, owszem można czerpać ze znanych dobrze sprzedających się wzorców jednak ewidentnie widać kopie i wariacje znanych zagranicznych bohaterów. Tworzenie team-up z piękną Syreną to dobry pomysł, gdyż wielu osobom spodobają się jej wdzięki, a może wyniknie z tego coś ciekawego.

Dialogi niestety stoją na przeciętnym poziomie. O ile autorzy starają się dodawać troszeczkę humoru, to czasami wydaje się, że robią to zdecydowanie na siłę. Warto zwrócić uwagę na niektóre wypowiedzi głównego bohatera. Dla jednych mogą się one wydać infantylne jednak jest to bardzo dobrze wpleciona inspiracja sztampowymi wypowiedziami amerykańskich superbohaterów. W stosunku do poprzednich numerów uległa modyfikacji szata graficzna. Do zespołu dołączyła nowa osoba - Rex Lokus, który odpowiada za dobór kolorów i trzeba przyznać, że wypływa to bardzo pozytywnie. Najlepiej jest to widoczne na ilustracjach zajmujących całe strony. Trzeba przyznać, że tym razem nie poskąpiono i czytelnik będzie miło zaskoczony oglądając bohaterów i widowiskowe sceny w dużym formacie.

Czytając tytuł "Wielka draka w stolicy" przychodzi na myśl film z 1986 roku zatytułowany "Wielka draka w chińskiej dzielnicy" i o ile w tym drugim mamy ciekawe zwroty akcji, dobrze przedstawionych bohaterów, dynamicznie rozwijającą się fabułę, to w tym pierwszym tego wszystkiego brakuje. Owszem, trzeba pamiętać, że jest to pierwszy zeszyt, ale czy po słabym pierwszym numerze część czytelników będzie chciała sięgać po kolejny numer? Warto jednak dać szansę i zobaczyć jak rozwinie się sytuacja pomiędzy Białym a Syreną i czy stolica przetrwa atak wodnych potworów. Po raz kolejny trzeba stanąć przed dylematem, czy dawać kredyt zaufania autorom komiksu, czy też nie.

"Dobre bo Polskie", "Wspierajmy nasze produkty", takie i podobne hasła można bardzo często przeczytać w gazetach lub usłyszeć w telewizji. Czasami jednak warto się dwa razy zastanowić czy to tylko propaganda, czy może naprawdę warto. Niestety w przypadku komiksu Biały Orzeł a hasłem "Dobre bo Polskie" nie możemy postawić znaku równości. Na pewno nie po przeczytaniu...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Star Wars Komiks 2/2013 Jim Baikie, Henry Gilroy, Ramón Pérez, Tom Veitch
Ocena 5,8
Star Wars Komi... Jim Baikie, Henry G...

Na półkach: ,

Tym razem Star Wars Komiks to gratka dla starszych czytelników i fanów Gwiezdnych Wojen. Po pierwsze numer ma 64 strony a po drugie nareszcie na polskim rynku ukazał się komiks "Kres Imperium". Wiele osób czekało a wręcz domagało się wydania tej pozycji w naszym kraju, jako że jest to zakończenie serii wydanej jeszcze przez TM-Semic. Oczywiście jest też druga opowieść, tym razem osadzona w czasach Wojen Klonów oraz artykuł o dziejach Imperium.

"Wąwóz Śmierci" wydany pierwotnie jako Free Comic Book w 2009 roku to mały epizod w którym główną rolę odgrywa Kit Fisto. Separatyści zajęli tytułowy wąwóz, który jest kluczowy dla konfliktu na planecie Rishi. Rada Jedi wysyła zielonego mistrza aby poprowadził atak na elitarny oddział Geonozjon. Jak to zwykle bywa zielony zabawny Jedi wpada na niekonwencjonalny pomysł. Jaki? To każdy sam musi się przekonać. Scenariusz został zilustrowany przez Ramona K. Pereza i zdecydowanie pasuje do całej opowieści. Rysunki przypominają serial animowany i dzięki temu dobrze się to wpasowuje w całą opowieść. Kolory są żywe i intensywne co jest dodatkowym plusem. Ogólnie jest to krótka, szybka opowieść wzbudzająca uśmiech na twarzy czytelnika.

"Kres Imperium" to zakończenie genialnej serii w której w skład wchodzą Mroczne Imperium i Mroczne Imperium II. W Polsce obie historie wydane zostały prze TM-Semic, ale dopiero teraz Egmont dostarcza nam zamknięcie całej opowieści. Świadomość Palpatine'a znajduje się obecnie w ostatnim skolonowanym ciele. Niestety jest ono bardzo słabe, i używanie Mocy powoli je wyniszcza. Jedyną szansą na przetrwanie jest przeniesienie świadomości do nowego, młodszego oraz silniejszego ciała władającego mocą. Pada na dzieci Hana i Leii. Niestety to nie jedyny problem z jakim musi się borykać Galaktyczny Sojusz po 10 latach od zwycięstwa nad Endorem. Zjednoczone siły Imperium mają w rękach nową straszliwą broń, która jednym pociskiem jest w stanie niszczyć całe planety. Największym problemem opowieści jest to, że wszystko za szybko się dzieje. Niby jest to zakończenie większej historii, ale pierwotnie wydanie go w dwóch zeszytach to niestety mało stron. Negatywnie na całość wypływa trochę naciągane sytuacji, gdzie np: rebelianci bez problemu wdzierają się na gwiezdny niszczyciel, czy mroczni Jedi, którzy nie stanowią najmniejszego zagrożenia dla Luke'a i jego nowego zakonu. Rysunki są nadal utrzymane w klimacie co stanowi ciekawą zamkniętą całość, pomimo zmiany rysownika. Kolorystyka tym razem to zdecydowany plus, barwy są bardziej adekwatne do krajobrazu i bohaterów. Mamy to złotego C-3PO a nie żółtawego jak było to poprzednio. Kres Imperium to komiks na dobrym poziomie jak również zakończenie całej trylogii. Jedni mogę się czepiać szaty graficznej, inni fabuły, lecz nie da się wszystkim dogodzić. Jest to komiks specyficzny, zwłaszcza dla oka. Warto do niego sięgnąć i oderwać się od typowego amerykańskiego komiksu z superbohaterami i ślicznymi rysunkami.

Tym razem Star Wars Komiks to gratka dla starszych czytelników i fanów Gwiezdnych Wojen. Po pierwsze numer ma 64 strony a po drugie nareszcie na polskim rynku ukazał się komiks "Kres Imperium". Wiele osób czekało a wręcz domagało się wydania tej pozycji w naszym kraju, jako że jest to zakończenie serii wydanej jeszcze przez TM-Semic. Oczywiście jest też druga opowieść, tym...

więcej Pokaż mimo to