Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Ta i więcej recenzji na GeekLife.pl
Zapraszam :)

https://www.geeklife.pl/2023/11/26/czwarte_skrzydlo/

Violet Sorrengail skończyła niedawno dwadzieścia lat. Swoje dorosłe życie miała spędzić w Kwadrancie Skrybów, gdzie miała zajmować się kronikami i historią Navarry. Jednak z jakiegoś powodu jej matka, zasłużona generała Sorrengail zadecydowała, że Violet ma pójść śladem starszego rodzeństwa i zostać Jeźdźczynią Smoków. To co bratu i siostrze przyszło z łatwością wydaj się niemożliwe w przypadku V. Niski wzrost i łamliwe kości to, lekko mówiąc, nie są pożądanymi w tym zawodzie cechami. Violet dołącza, więc do setek kandydatów, którzy spróbują przetrwać w akademii. Miejscu, gdzie już w pierwszym roku z różnych przyczyn ginie jakieś 70% studentów. Akademii, do której uczęszczają dzieci straconych buntowników, którzy pięć lat temu postanowili opowiedzieć się przeciwko przywódcom Basgiatu. Dzieci, które straciły rodziców przez decyzje generały Sorrengail…

Jak oczarować smoka

Początek Fourth Wing: Czwarte Skrzydło napawa optymizmem. Poznajemy brutalną rzeczywistość tego świata. Dwudziestolatkowie zostają wysyłani na szkolenie do szkoły, która nie patyczkuje się ze swoimi studentami. Fabuła wzorem serii Harry Potter rozgrywa się na przestrzeni tutejszego roku szkolnego. Bohaterowie uczęszczają na zajęcia, mierzą się ze sobą w pojedynkach, które mogą zakończyć się ich śmiercią (WTF) co kwitowane jest przez resztę wzruszeniem ramionami. W międzyczasie, gdzieś tam głęboko w tle, szkicowany jest tajemniczy wątek, który składa się na wielki twist w końcówce.

Po co to wszystko? Po kilku miesiącach uczniowie mogą spróbować szczęścia w nawiązaniu więzi z jednym ze smoków. I tutaj wjeżdżają motywy znane z Jak wytresować smoka. Odsiew, bo tak nazywa się dzień wyborów smoków to kolejna sterta trupów. Jednak ci, którym udaje się związać ze smokiem mogą nazywać się Jeźdźcami, a w ciągu kolejnych miesięcy zostają obdarzeni przez swoje smoki magicznymi mocami. Wydaje się epickie, nie? Nie, bo wtedy zaczynają się pierwsze problemy...

Głupotki

Fourth Wing: Czwarte Skrzydło przedstawia smoki jako majestatyczne, potężne bestie, które swoją inteligencją przewyższają jakąkolwiek ludzką istotę. Dlaczego, w takim razie, muszą wiązać się z ludźmi? Czemu mimo pomruków są na każde ich zawołanie? Czemu nie informują (a potrafią się telepatycznie komunikować) swoich jeźdźców o... [spoiler], tylko czekają do ostatnich rozdziałów tej historii? Nie zostało to w żaden sposób wytłumaczone. Tak ma być i nie dyskutujcie z tym.

W przypadku smoków mam też gigantyczny problem ze skalą tego świata i historii. Według panujących w Fourth Wing: Czwarte Skrzydło reguł. Każdego roku do akademii przybywa 300-400 kadetów, na których czeka średnio setka gotowych do nawiązania więzi smoków. Nawet biorąc pod uwagę bardzo duży odsetek śmierci jeźdźców to i tak w ciągu kilkunastu lat w Navarrze mamy ich kilka tysięcy. I to pesymistycznie patrząc. By dolecieć do granicy państwa wystarczy 4-5 godzinny lot na smoku, więc jest to stosunkowo niewielka kraina. Do tego niektóre smoki mają po kilkanaście metrów wysokości. Jak to karmić, jak musi wyglądać lądowisko, gdzie zbierają się wszystkie i tak dalej. Rebecca Yarros chcąc stworzyć coś spektakularnego kompletnie nie przemyślała jak to logicznie przedstawić. Być może to czepialstwo, ale strasznie mnie to uwierało.

Harry Potter i Czkawka… spotykają Greya

Ten wątek Fourth Wing: Czwarte Skrzydło zaskoczył mnie najbardziej. Negatywnie niestety. W pierwszej części książki Violet gdzieś tam skrycie wzdycha do swojego wroga Xadena Riorsona. Mniej więcej w połowie historia miłosna nabiera tempa i z każdą stroną dominuje co raz bardziej. W  niektórych rozdziałach na zdanie wypowiedziane przez kogokolwiek przypada 5 zdań o Xadenia wypowiedziane w głowie Violet. Jest to tak męczące i tak dominujące, że poważnie rozważałem porzucenie czytania i wywalenie książki. Do tego bieda romansu dochodzą szczegółowo opisywane sceny seksu (i wspominanie tych zbliżeń przez kilka kolejnych stron). Najlepsze, że gdyby wyrzucić wszystkie te sceny, książka byłaby co najmniej o 30% cieńsza i… fabuła w ogóle by na tym nie ucierpiała. Serio. Po prostu sztuka dla sztuki.

Promyk nadziei

Fourth Wing: Czwarte Skrzydło ma ambicje zostać wielką sagą fantasy. Nie wiem czy to się uda, natomiast widzę światełko w tunelu. Ostatni akt dostarcza całej masy rozrywki z naprawdę epickimi chwilami. Twisty, choć częściowo spodziewane i częściowo podważające logikę i sens wszystkiego co było wcześniej, pchają historię w ciekawą stronę. Ciężko mi to przyznać, ale Rebecca Yarros sprawiła, że jestem ciekaw przyszłości Violet i pewnie przeczytam kontynuację. Nawet jeśli będę musiał przedzierać się przez kolejne romanse.

Fourth Wing: Czwarte Skrzydło - podsumowanie

Jeśli nie jesteś romantyczką/romantykiem to nie jest książka dla ciebie. Jeśli oczekujesz wielkich bitew z setkami smoków - tego też nie dostaniesz. Fourth Wing: Czwarte Skrzydło to taka mieszanka wielu uznanych motywów zlepionych ze sobą na ślinę. Historia Violet ma swoje momenty, niekiedy nawet epickie, ale często dominowana jest przez tanie romansidło rodem z Bravo Girl. I serio nie rozumiem skąd tak wysokie oceny na GR i LC…

Ta i więcej recenzji na GeekLife.pl
Zapraszam :)

https://www.geeklife.pl/2023/11/26/czwarte_skrzydlo/

Violet Sorrengail skończyła niedawno dwadzieścia lat. Swoje dorosłe życie miała spędzić w Kwadrancie Skrybów, gdzie miała zajmować się kronikami i historią Navarry. Jednak z jakiegoś powodu jej matka, zasłużona generała Sorrengail zadecydowała, że Violet ma pójść śladem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Recenzję znajdziecie na GeekLife.pl
Zapraszam :)

Remigiusz Mróz bardzo szybko rozwija kolejne serie i jakimś cudem nie gubi się w natłoku bohaterów i powiązań z innymi książkami. Dziś pochylam się nad piątą książką z Sewerynem i Burzą (do końca byłem przekonany, że to czwarta odsłona), która niedawno wskoczyła na sklepowe półki. Recenzja książki Światła w popiołach.

Światła w popiołach
Wiele lat temu, podczas licealnej imprezy w Żeromicach doszło do tragicznego pożaru, w którym spłonęła dwójka nastolatków. Dziś, przeszło dwadzieścia lat później zostaje odnalezione zwęglone ciało kobiety. Wszystko wskazuje na to, że to Ola Maksymiec, dziewczyna, która zginęła dwie dekady temu. Czy Ola przeżyła tamten pożar? A jeśli tak, to kto zamordował ją dokładnie w ten sam sposób?

Prywatne śledztwo wszczyna Kaja Burzyńska, a wraz z nią Seweryn Zaorski, facet z którym przez ostatni rok praktycznie nie miała kontaktu. Facet, który nie zdaje sobie sprawy, że jest ojcem jej dziecka…

Fabuła
Światła w popiołach rozpoczynają się naprawdę dobrze. Zagadka odnalezionego ciała jest bardzo intrygująca. Możliwych rozwiązań jest wiele, a pojawiające się tropy zdają się sobie przeczyć. Jakby tego było mało to sprawą zaczyna interesować się ktoś z „góry”. Ktoś do kogo dostępu nie ma nawet Karolina Siarkowska, która przyjechała do Żeromic. Tak, Siarka bierze czynny udział w śledztwie Seweryna i Burzy i ma własne tropy do zbadania. Siarkowska podążą tropem Ozyrysa, który jak dowiedzieliśmy się w książce Langer niegdyś działał również w tych okolicach. Wątków jest sporo, pomysłów również, ale niestety Remigiusz Mróz wypluwa całą amunicję w pierwszej części książki…

W dalszej części powielają się błędy ostatnich książek autora. Kabalista zawiódł jako kontynuacja historii Edlinga, natomiast Widmo Brockenu zupełnie nie wykorzystało potencjału jaki drzemie w Forście i Chyłce. W obu tych przypadkach fabuła zatacza dziwne koła, wraca do jakichś dawno zapomnianych spraw, a główny wątek sprowadza do jakiegoś drugorzędnego zapychacza. Z żalem muszę stwierdzić, że znaczna obniżka formy dopadła też Zaorskiego i Burzę.

Nuda, nuda, nuda
Światła w popiołach to książka przeładowana kompletnie niepotrzebnymi dialogami i wynikającymi z nich wątkami. O ile kiedyś mogliśmy nazywać tę serię thrillerami, tak teraz znacznie bliżej jej do romansidła, w którym zbrodnie i tajemnice są pretekstem do kolejnych rozterek miłosnych głównych bohaterów. Serio, druga połowa książki jest niczym Zmierzch, który próbowałem kiedyś przeczytać. Ona myśli o nim, co by było gdyby, jak na nią działa. On z kolei nie wie czy zrobić kolejny krok, czy zaryzykować. I tak w kółko i w kółko. Aż do samego końca.

Finał książki doskonale wpisuje się to co napisałem wyżej. Tytułowy wątek zostaje wyjaśniony w jednym, przydługim dialogu. Chociaż raczej powinienem napisać „wyjaśniony”. Całość kończy się ot tak, nie dając nam najważniejszych odpowiedzi. Epilog podsumowuje zebrane informacje, stawia kolejne pytania i… tyle. Rozumiem, że ma to spotęgować wyczekiwanie kolejnej części, ale o ile urywanie wątku ma jakiś tam sens w serialach (od czego też co raz częściej się odchodzi) tak w książkach to nieporozumienie. Siadając za rok do szóstego tomu przez 1/3 książki będziemy się zastanawiać co się w tych Światłach w popiołach w ogóle wydarzyło.

„Wielki zwrot akcji”
Remigiusz Mróz umie w zwroty akcji. Niekiedy mocno naciągane, ale nierzadko zaskakujące. Otóż nie tym razem. Trzeci akt to kumulacja wszystkich złych decyzji autora. Choć do bólu przewidywalny to nieugięcie brnie do przodu przez kilkadziesiąt stron wciskając nam łzawy kit. Najgorsze, że staje się to głównym wątkiem książki, a tajemnica wyjaśnia się (no, częściowo) gdzieś tam przy okazji. Dopiero w epilogu Mróz krzyczy „niespodzianka” i okazuje się, że równie dobrze można było pominąć ostatnie 150 stron. I nic byśmy nie stracili, bo epilog niczym lieacle streszczenie podsumowuje wydarzenia.

Światła w popiołach - podsumowanie
Gigantyczne rozczarowanie. Światła w popiołach to najgorsza książka z serii z Sewerynem i Burzą i potwierdzenie słabszej formy Remigiusza Mroza. Nie ma tu nic co sprawiłoby, ze poleciłbym tę książkę. Streszczenie całej fabuły można nadrobić w 2-3 minuty, a dla samych tateło żartów nie warto wydawać kilkudziesięciu złotych. Choć przyznaję, że kilka razy przy nich prychnąłem. Bardzo słaba książka.

Recenzję znajdziecie na GeekLife.pl
Zapraszam :)

Remigiusz Mróz bardzo szybko rozwija kolejne serie i jakimś cudem nie gubi się w natłoku bohaterów i powiązań z innymi książkami. Dziś pochylam się nad piątą książką z Sewerynem i Burzą (do końca byłem przekonany, że to czwarta odsłona), która niedawno wskoczyła na sklepowe półki. Recenzja książki Światła w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta i więcej recenzji na GeekLife.pl
Zapraszam :)

WIDMO BROCKENU | Chyłka i Forst | Remigiusz Mróz | Recenzja książki
Remigiusz Mróz postanowił spełnić marzenia fanów i napisał wreszcie książkę, w której w głównych rolach wystąpią Joanna Chyłka i Wiktor Forst. Ich drogi przeplatały się już w mniejszym bądź większym stopniu, ale tym razem to historia skierowana do fanów obu serii. Jak wyszło? Recenzja książki Widmo Brockenu.

Widmo Brockenu
Zapowiedź tego wyczekiwanego spotkania miała miejsce na ostatniej stronie Werdyktu, szesnastego tomu serii Chyłka. Jednak przewrotnie Widmo Brockenu to oficjalnie ósmy tom serii z Wiktorem Forstem. Ale mniejsza o szczegóły, bo jak wiadomo po książkę sięgną zarówno fani komisarza jak i pani mecenas.
Zaczyna się do bólu standardowo. W górach zostaje znalezione ciało, a obecne na miejscu dowody jasno wskazują na Forsta. Który to już raz? Trudno zliczyć, ale mam wrażenie, że tak samo zaczyna się co najmniej połowa ze wszystkich ośmiu książek. Nowy prokurator nie chce jednak popełnić błędów poprzedników i nie decyduje się (jeszcze) na postawienie zarzutów byłemu komisarzowi. Wszak już kilkukrotnie udowodnił, że sprawy, w które zostaje wplątany mają drugie (i często trzecie dno). Przeczuwający, że to dopiero początek Wiktor, prosi o pomoc osobę, która wyciągała go z gorszych tarapatów. Na miejsce przyjeżdżają Chyłka i Zordon.

Co zagrało
Widmo Brockenu pokazuje, że tego typu crossovery naprawdę mają sens. Remigiusz Mróz wykreował znakomite postaci, których spotkanie na długo zostaje w pamięci. Oczywiście Wiktor i Chyłka już się znają, tak samo Joanna kilka razy miała styczność z Dominiką. Te relacje niczym nie zaskakują. Każdą scenę kradnie jednak zderzenie Chyłki z Osicą. Poczciwy inspektor zbiera ostre cięgi od wulgarnej Chyłki, ale to tylko pozory. Widać, że Chyłka na swój sposób okazuje mu sympatię. Czytelnicy natomiast dostali najlepsze dialogi od lat. Kilkukrotnie parsknąłem nad książką.

I to by było na tyle
Starcie Chyłka-Osica to niestety najlepsze, co czeka nas w książce. Wydaje mi się, że Remigiusz Mróz stracił wielką szansę na dostarczenie porywającej historii, która nie oglądałaby się na przeszłość bohaterów. Autor z jakiegoś powodu postanowił przywołać arcywrogów obu serii zmieniając fabułę w nudne rozkminy. Część śladów wskazuje na Eliasza - zmorę Forsta, część na Langera - nemesis Chyłki. W ten sposób jakieś 40% książki poświęcone jest przypisywaniu intrygi jednemu bądź drugiemu etatowemu złolowi Mroza. Nie wiem jak ultrasi, ale ja jestem niezwykle zmęczony ciągłymi powrotami obu. Nawet jeśli tylko w dialogach.
O ile w wielu książkach z Chyłką fabuła radziła sobie bez Langera, tak w przypadku Forsta widmo Eliasza ciągnie się od samego początku. O ile lepsza byłaby to seria, gdyby nie odtwarzała ciągle tego samego zagrożenia. Widmo Brockenu próbuje iść własną drogą, ale i tak co chwila niepotrzebnie wraca do przeszłości stosując stare zagrywki. I to te najsłabsze. Jeśli morderstwa wskazujące na Forsta można przełknąć to jego kretyńskiego zachowania już nie. Od początku wiadomo, że Wiktor pali głupa i wie o wszystkim więcej niż mówi. Zanim jednak dowiemy się co odkrył wcześniej dojdziemy do trzeciego aktu całej historii. Tym samym cała pierwsza połowa książki wydaje się zbędna dla fabuły. Mieliśmy już coś podobnego w jednym z tomów (w tym o rejsach oraz z utratą pamięci). Słabo.

Widmo Brockenu - podsumowanie
Rozczarowanie. Widmo Brockenu mimo kilku swoich momentów (Chyłka i Osica) to słaba książka i zmarnowany potencjał. Fabuła nie porywa, odtwarza stare schematy bojąc się przedstawić coś nowego. Szkoda, wielka szkoda.

Ta i więcej recenzji na GeekLife.pl
Zapraszam :)

WIDMO BROCKENU | Chyłka i Forst | Remigiusz Mróz | Recenzja książki
Remigiusz Mróz postanowił spełnić marzenia fanów i napisał wreszcie książkę, w której w głównych rolach wystąpią Joanna Chyłka i Wiktor Forst. Ich drogi przeplatały się już w mniejszym bądź większym stopniu, ale tym razem to historia skierowana do fanów obu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta i więcej recenzji na GeekLife.pl
Serdecznie zapraszam :)

LANGER | Remigiusz Mróz | Recenzja książki
Gdy Remigiusz Mróz na swoim facebookowym profilu ogłosił zapowiedź najnowszej książki uznałem, że to takie wcześniejsze Prima Aprilis (post pojawił się 31.03). Tym bardziej, że empikowy opis książki zawierał jedno zdanie… Kilka dni później okazało się, że książka faktycznie istnieje, a już 12 kwietnie wylądowała w księgarniach. Choć pomysł na „solową” przygodę tego jegomościa wydawał mi się nienajlepszym pomysłem, ostatecznie postanowiłem przekonać się na własnej skórze z czym mamy do czynienia. Recenzja książki Langer.

Z czym to się je
Na początek małe objaśnienie. Langer średnio nadaje się dla czytelnika nieznającego tego nazwiska bądź nie śledzącego na bieżąco długaśnej serii z Chyłką i Oryńskim. Dwójka prawników pojawia się tutaj praktycznie tylko w dialogach, ale wydarzenia mają miejsce głównie w „teraźniejszości” RMU (Uniwersum Remigiusza Mroza). Trzeba bowiem wiedzieć, że historie w nich zawarte są w wielu przypadkach ze sobą mniej lub bardziej powiązane. Tym samym w historii przewija się mnóstwo nazwisk związanych z Chyłką, Edlingiem, Forstem, a nawet zahacza o Żermice Serweryna Zaorskiego. Jeśli nie jesteście na bieżąco z twórczością autora to książka zdecydowanie nie jest dla was. Po prostu sięgnijcie po coś innego.

Langer
Przechodzimy do części dla fanów Remigiusza Mroza. Langer, jak wspomniałem wyżej, rozgrywa się w aktualnej linii czasowej książek Mroza. Sadysta z Mokotowa poszedł na układ z prokuraturą, która dzięki jego zeznaniom rozpracowała całe Konsorcjum, a w zamian zagwarantowano mu nietykalność. Z przełożonymi nie zgadza się Karolina Siarkowska, która werbując Olgierda Paderborna próbuje na własną rękę dopaść tego groźnego psychopatę. Tym bardziej, że ma powody sądzić, że to właśnie Langer jest seryjnym zabójcą, którego media nazwały Ozyrysem. Ozyrys zabija samotne matki z Ukrainy, a następnie usuwa wnętrzności z ich ciał.
Tymczasem sam Piotr poznaje Ninę Pokorę, która początkowo miała zostać jego kolejną ofiarą. Zaskakująco jednak kobieta doskonale zdaje sobie sprawę z tego z kim tak naprawdę się spotyka i zdaje się akceptować jego… hobby. Langer po raz pierwszy w życiu zaczyna czuć coś do drugiej osoby widząc, że być może znalazł swoją bratnią duszę.

Starszy czy młodszy
Piotr Langer ma tutaj około 35 lat (nie pamiętam ile miał w retrospekcjach z 1998 roku - coś między 10-12). W podobnym wieku był już w pierwszej książce z Chyłką - Kasacji. Z racji tego, że wydarzenia z Chyłki osadzone są mniej więcej w teraźniejszości powinien mieć teraz jakieś 40-45 lat. Remigiusz Mróz zdecydował się na odmłodzenie Langera ze względu na jego serialowe wcielenie. Jakub Gierszał świetnie odegrał tę postać i każdemu fanowi Chyłki tak właśnie kojarzy się postać Langera. Nie mam z tym odmłodzeniem problemu, ale zaznaczam jeśli i wam coś tutaj nie grało.

Dahmer po polsku
Zeszłoroczny serial Netflixa Dahmer przybliżający widzom postać jednego z najbardziej przerażających seryjnych zabójców w historii w wielu kręgach zamiast odrazy i obrzydzenia przyniósł fascynację i niezdrowe zainteresowanie tą postacią. O czym zresztą sam Mróz wspomina w posłowiu. Langer zdaje się być książką mocno inspirowaną tą historią, co oczywiście samo w sobie nie jest niczym złym. Remigiusz Mróz postanowił dać swoim czytelnikom dużo głębsze spojrzenie na tę postać niż dotychczas. Poznajemy jego słabości, jego skrzywienia, miejscami nawet uczucia (albo coś na ich wzór). Dostajemy szczegóły jego pierwszego zabójstwa i w jakimś stopniu możemy dokopać się do tego, co siedzi mu w głowie. W pewnym stopniu, bo autor ciągle myli tropy i dokłada zwroty akcji podkreślając nieprawdopodobną wręcz inteligencję swojego złola.
Książkę czyta się szybko dzięki wielu dialogom. Standardowo znalazło się miejsce na jałowe dyskusje, ale na szczęście nie ma tego aż tyle, co w przypadku Kabalisty, gdzie fabuły starczyło na jakieś 100 stron, a reszta to gadka zupełnie o niczym. Tym razem jest lepiej. Mam natomiast przeświadczenie, że Mróz nie wykorzystał okazji, żeby tą książką podsumować i zamknąć cały wątek Langera. Finał historii niby dużo miesza, niby wpływa na przyszłość niektórych bohaterów, i tak dalej. Tak naprawdę jednak przywraca status quo i daje czystą kartę kolejnym historiom. Żadna kolejna książka nie musi odwoływać się do wydarzeń z Langera… Nie tego oczekiwałem i utwierdziłem się w przekonaniu, że książka jest zupełnie zbędna.

Langer - podsumowanie
Nie napiszę, że się rozczarowałem, bo nie miałem większych oczekiwań. Z jednej strony znalazło się tu sporo mięsa dla fanów seryjnych zabójców, psychopatów, socjopatów etc. Z drugiej historia jest miałka i w ostatecznym rozrachunku nie zmienia absolutnie nic w wątku etatowego czarnego charakteru Remigiusza Mroza. Książka Langer po prostu jest.

Ta i więcej recenzji na GeekLife.pl
Serdecznie zapraszam :)

LANGER | Remigiusz Mróz | Recenzja książki
Gdy Remigiusz Mróz na swoim facebookowym profilu ogłosił zapowiedź najnowszej książki uznałem, że to takie wcześniejsze Prima Aprilis (post pojawił się 31.03). Tym bardziej, że empikowy opis książki zawierał jedno zdanie… Kilka dni później okazało się, że książka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta i więcej recenzji na GeekLife.pl

Od wydarzeń z trzeciego tomu minęło półtora roku. Małgorzata Rosa wraca do Opola, by przygotować materiał na temat zgwałconej dziewczyny, której pomocy odmówiła miejscowa prokuratura. Zeznania dziewczyny zostały uznane za niewiarygodne i nie poczyniono nic, aby zabezpieczyć ślady. Gocha zwraca się o pomoc do Gerarda Edlinga, z którym nie miała żadnego kontaktu od wyjazdu do stolicy. Odsunięty na boczny tor przez nową szefową prokurator nie bardzo może pomóc, jednak niedługo potem do dwójki odzywa się lokalny jasnowidz, który niejednokrotnie pomógł policji znaleźć zaginione lub martwe osoby zwany Kabalistą z Chabrów…

Dużo tekstu, mało treści

Powyższy akapit to oczywiście lekko sparafrazowany oficjalny opis książki. Kabalista od pierwszych rozdziałów mocno zaskakuje. Zaskakuje fabularnych chaosem i brakiem większego pomysłu na ten tom. Gerard w pierwszych rozdziałach pali głupa, wszystko jest dla niego nowe, by po kolejnych stu stronach okazało się, że gość od dawna ma pełną wiedzę. Wybaczcie ten mały spoiler, ale jest to tak słabe rozwiązanie, że trudno mi zrozumieć zamysł autora. Twist nie ma ani odpowiedniego ładunku emocjonalnego, ani większej logiki.

Niestety podobnie wygląda cała książka. Jest do granic możliwości przegadana. Wulgarna Gocha i wyważony, elokwentny Edling bawią na bardzo krótką metę, a Mróz wraca do tego co chwila przez całe 500 stron. Jeśli dałoby się wyciąć większość nie prowadzących nigdzie dialogów to fabuły zostałoby na jakieś 150 stron. A i tak pewnie można byłoby się wynudzić. Kabalista nie posiada, bowiem żadnych zalet swoich poprzedników, a za to wszystkie wady książek Remigiusza Mroza.

Autor wielokrotnie odsuwa na dalszy plan zagadkę skupiając się na rozwijaniu relacji Gerarda i Gośki. Widzieliśmy to już z Chyłką i Zordonem, widzieliśmy z Sewerynem i Burzą, widzieliśmy też z Forstem i Dominiką. Wszystko to okraszone trudnymi słówkami. Ba, nawet osoba siedząca od kilku lat w niezbyt przyjaznym więzieniu potrafi składać trudne zdania i pięknie relacjonować wydarzenia. Dodajcie do tego encyklopedyczną wiedzę bohaterów na tematy naukowe, techniczne czy historyczne i macie pełen obraz książki. Pod względem fabularnym bardzo duże rozczarowanie.

I to zakończenie

Remigiusz Mróz zaskakuje raz jeszcze, tym razem w finale Kabalisty. W finale tak złym, tak słabym, że zastanawiałem się czy historii nie napisał ChatGP. Autor zdecydował się na otwarte zakończenie, które nie wyjaśnia praktycznie NIC. Żaden z otwartych w książce wątków nie został rozwiązany, a rozwiązanie ciągnącej się od pierwszych stron zagadki dostajemy z drugiej ręki. I w sumie w to wyjaśnienie nie bardzo wierzę. Wydaje mi się, że Mróz ma już gotowy szkic kontynuacji, który wywróci to do góry nogami. Jak robił to już w przypadku Forsta. Zakończenie ma szokować, posłowie ma wywrzeć odpowiednie wrażenie, ale z daleka czuć tutaj prostą zmyłkę. Coś jak zakończenie sezonu jakiegoś procedurala pokroju CSI: Miami / Nowy Jork / Las Vegas. Bardzo słaby pomysł. Bardzo.

Kabalista - podsumowanie

Zdecydowanie najgorsza książka z serii i jedna z najsłabszych w bogatym portfolio Remigiusza Mroza. Kabalista to wyprana z emocji, chaotyczna i przeraźliwie nudna książka. To generator  trwających w nieskończoność jałowych dialogów Gochy i Gerarda. Naprawdę. Remigiusz Mróz często mówi, że ma w szufladzie całą masę napisanych historii… Kabalista nigdy nie powinien jej opuścić.

Ta i więcej recenzji na GeekLife.pl

Od wydarzeń z trzeciego tomu minęło półtora roku. Małgorzata Rosa wraca do Opola, by przygotować materiał na temat zgwałconej dziewczyny, której pomocy odmówiła miejscowa prokuratura. Zeznania dziewczyny zostały uznane za niewiarygodne i nie poczyniono nic, aby zabezpieczyć ślady. Gocha zwraca się o pomoc do Gerarda Edlinga, z którym nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta i więcej recenzji na GeekLife.pl
Zapraszam :)

Jedna noc, dwa morderstwa
W Glenmore Park jednej nocy dochodzi do dwóch morderstw. Jedną z ofiar była cierpiąca na głęboką depresję kobieta. Dziewczyna została uduszona we własnym domu. Według najbliższych kontakty utrzymywała jedynie ze matką, siostrą oraz swoim chłopakiem, który kilka miesięcy temu wyszedł z więzienia. Drugą ofiarą jest szanowany i lubiany mężczyzna, który został kilkukrotnie dźgnięty nożem. Szybko okazuje się, że znany i lubiany Frank w domowym zaciszu zmieniał się w internetowego trolla napastującego w sieci poznane wcześniej kobiety.
Śledztwo w sprawie zabójstwa Franka prowadzą Hannah Shor oraz Bernard (zapomniałem nazwiska). Doświadczony i nieco zmęczony gliniarz musi dotrzymać kroku młodszej Hannah, która za wszelką cenę chce udowodnić przełożonym, że jej poważna wpadka sprzed kilku miesięcy (Pajęcza sieć) nie wpłynie na dalszą karierę śledczej. Drugie śledztwo prowadzą główni bohaterowie pierwszej książki Jacob Cooper i Mitchell Lonnie. Panowie podczas wyczerpującego i dramatycznego polowania na Posłańca Śmierci trochę się poróżnili, a prywatne niepowodzenie Mitchella mogły narazić całe dochodzenie. Oba partnerskie duety pomagają sobie nawzajem i mają coś do udowodnienia.

Zmiana podejścia
Zabójcza sieć w perspektywie poprzedniczki jest projektem dość odważnym. Dwa, bądź co bądź, skomplikowane, niepowiązane ze sobą zabójstwa na papierze wyglądają o wiele mniej atrakcyjnie niż polowanie na seryjnego zabójcę. Jako, że nie czytam opisów na tyle książki po pierwszych paru rozdziałach zastanawiałem się kiedy wątki się zazębią, kiedy pojawią się kolejne ofiary i sceny akcji. Okazało się, że mamy do czynienia nie tyle z thrillerem co powieścią kryminalną. Już przy poprzedniczce wspominałem, że Mike Omer bardzo dobrze przedstawia codzienną pracę śledczych, ale dopiero tutaj rozwija skrzydła.

Hannah i Bernard
Pierwsza para książki Zabójcza sieć czyli Hannah i Bernard żmudnie tworzą listę podejrzanych, przesłuchują świadków, analizują poszlaki i szukają motywu. Oznacza to wiele rozmów, wiele telefonów, wiele wykonanych badań i wiele różnych hipotez. Wbrew pozorom wyszło bardzo emocjonująco i intrygująco. Bawiło mnie szukanie nieścisłości w zeznaniach i składania wszystkiego do kupy. Śledczy czasem muszą spać, więc ich obowiązki niekiedy przejmują Jacob i Mitchell, ale skupiają się oni na własnym śledztwie.

Jacob i Mitchell
Bohaterowie pierwszej książki w teorii mają prostsze śledztwo. Zamordowana dziewczyna całe dnie przesiadywała w domu i oprócz gier MMORPG spotykała się jedynie z chłopakiem, matką i czasem z siostrą. Podejrzany wydaje się tylko jeden osobnik, więc ich śledztwo w dużej mierze skupia się na znalezieniu dowodów obciążających wytypowanego sprawcę. Tym samym Zabójcza sieć pokazuje inną stronę pracy policjantów. Tę mniej porywającą i tę nota bene trudniejszą niż ganianie przestępców po ulicach. Tę, której nie lubią ani filmy, ani seriale ani książki. Policjanci muszą, bowiem znaleźć dowody i zeznania, które prokurator będzie mógł przedstawić w sądzie i których nie obali adwokat oskarżonego. Rewelacyjna sprawa. Przyczepić mogę się tylko do dość durnego wątku grania w grę online przez śledczych.

Zabójcza sieć - podsumowanie
Znakomita kontynuacja. Zabójcza sieć to książka zupełnie inna niż pierwszy tom Glenmore Park, ale równie ciekawa i równie dobra. Wątek dwóch równoległych śledztwo Omer poprowadził wzorowo dostarczając czytelnikom szczegółowy wgląd w pracę śledczych. Bardzo dobra historia, którą bardzo mocno polecam!

Ta i więcej recenzji na GeekLife.pl
Zapraszam :)

Jedna noc, dwa morderstwa
W Glenmore Park jednej nocy dochodzi do dwóch morderstw. Jedną z ofiar była cierpiąca na głęboką depresję kobieta. Dziewczyna została uduszona we własnym domu. Według najbliższych kontakty utrzymywała jedynie ze matką, siostrą oraz swoim chłopakiem, który kilka miesięcy temu wyszedł z więzienia....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta i więcej recenzji na GeekLife.pl
Zapraszam.

Kapitan James Reece dowodzi elitarnym zespołem Navy SEALs, który podczas jednej z misji wpada w pułapkę. W wyniku zasadzi śmierć ponosi 68 operatorów, a Reece jako jeden z dwójki ocalałych zostaje uznany winnym największego niepowodzenia amerykańskich misji specjalnych. Podczas badań po powrocie z tragicznej w skutkach misji okazuje się, że Reece oraz inni członkowie zespołu mieli w głowach nowotworowe guzy, których prawdopodobieństwo wystąpienia u wielu ludzi z jednego oddziału jest praktycznie zerowe. Zdruzgotany Reece wraca do USA, by niedługo po przylocie odkryć, że jego ciężarna żona i córka zostały zamordowane przez nieznanych sprawców, a drugi ocalały popełnił samobójstwo. Reece wie, że nic tutaj nie jest przypadkowe. Nie mając już nic do stracenia postanawia wytropić i wymierzyć własną sprawiedliwość każdemu kto stoi za tymi wydarzeniami. Tak powstaje Lista śmierci.

Książka a serial
Konstrukcja książki Lista śmierci jest nieco inna niż serialu. Na dobrą sprawę wszystko idzie w tę samą stronę i prowadzi do podobnego finału, ale różnice są znaczne. Przede wszystkim pierwsza połowa książki to szczegółowe śledztwo Reece’a. Kapitan metodycznie zdobywa kolejne poszlaki i dopisuje do listy kolejne osoby. Mniej więcej w połowie zabiera się do realizacji planu i wtedy trup ściele się gęsto aż do samego końca. W przypadku serialu Reece najpierw zajmuje się pierwszym celem, potem zdobywa namiary na drugą osobę i tak dalej. Zmiana oczywiście w pełni akceptowalna, bo inaczej trudno byłoby przyciągnąć widzów do ekranu.

Podobnie wygląda sytuacja głównego bohatera. W serialu jest komandorem, natomiast w książce kapitanem. W efekcie nieco inne jest jego miejsce w hierarchii wojskowych oficerów i raportuje innym ludziom. Nie ma to większego znaczenia dla przebiegu książki, ale prowadzi do wielu przetasowań.


Więcej trupów
Książka Lista śmierci przedstawia kilku bohaterów, których nie było w serialu. Przede wszystkim mamy JD Hartleya, męża sekretarz stanu. W serialu kompletnie pominięto wątek islamskich dżihadystów, który, co prawda, nie odgrywa bardzo ważnej roli, ale nieco inaczej konstruuje rolę poszczególnych ludzi z listy. Ponadto w serialu Reece nie odwiedza Meksyku, ponieważ tę część planu wykonują za niego inni.

Trupów jest, więc więcej. To jednak nie wszystko, ponieważ twórcy serialu pomieszali nie tylko kolejność, ale sposób śmierci poszczególnych osób. W książce część postaci ginie w inny sposób, co zostało wymieszane przez twórców serialu. Trochę to dziwne. Zapomniałbym o najważniejszym. Książkowy James Reece nie cierpi na żadne wywołane guzem urojenia. Nie mieszają mu się fakty, nie widzi nieżyjących i tak dalej. Okazuje się, że najsłabszy wątek serialu był wymysłem go twórców.

Lista śmierci – podsumowanie
Miała być recenzja, wyszło porównanie książki z serialem. Byłem świeżo po seansie, nic więc dziwnego, że wszystko na bieżąco porównywałem. W przypadku książki Lista śmierci nie ma precedensu. Po raz kolejny trzeba jasno stwierdzić: książka lepsza! Fabuła jest bardziej przemyślana, historia zemsty znacznie brutalniejsza, a Jack Carr nie próbuje zrobić ze swojego bohatera wariata. Bardzo dobra książka!

Ta i więcej recenzji na GeekLife.pl
Zapraszam.

Kapitan James Reece dowodzi elitarnym zespołem Navy SEALs, który podczas jednej z misji wpada w pułapkę. W wyniku zasadzi śmierć ponosi 68 operatorów, a Reece jako jeden z dwójki ocalałych zostaje uznany winnym największego niepowodzenia amerykańskich misji specjalnych. Podczas badań po powrocie z tragicznej w skutkach misji...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta i więcej recenzji na GeekLife.pl
Zapraszam :)

W Warszawie zostaje znalezione ciało porzuconego na placu zabaw niemowlaka. Matka twierdzi, że nie pamięta co się wydarzyło i nie dopuszcza do wiadomości, że nie żyje jej dziecko. Chyłka i Zordon postanawiają bronić kobiety, ale plany krzyżuje im Mariusz Klejn, partner zarządzający kancelarią Żelazny & McVay. Obrona matki przypada Kordianowi, a Chyłka reprezentuje… jej byłego partnera. Partnerem tym okazuje się znany polski aktor, któremu zarzuca się nie tylko śmierć dziecka, ale też gwałt na byłej partnerce. Kordian i Joanna stają po przeciwnych stronach barykady w procesie, który wpłynie nie tylko na nich, ale również na całą kancelarię.

Słowo przeciw słowu
Początkowo chciałem w miejsce powyższego akapitu wklepać oficjalny opis książki. Jest on jednak zbyt szczątkowy, żeby zbudować na nim recenzje. Uznałem, że mogę zdradzić, że Werdykt przedstawia nam proces, w którym cały materiał dowodowy sprowadza zeznań obu stron. Zamiast prokuratury, biegłych czy policjantów, z którymi Chyłka dotychczas się rozprawiała dwójkę ludzi rzucających sobie oskarżenia i wskazanych przez nich świadków. Fakt, że po drugiej stronie siedzi Kordian sprawia, że pojedynek jest niezwykle zacięty i trudno przewidzieć jaki finał miała będzie ta rozprawa.

Chyłka i Zordon
Swego czasu chłonąłem wszystkie odsłony Chyłki, ale przyszedł moment, w którym relacja Joanny i Kordiana zaczęła mnie po prostu męczyć. Zdaję sobie sprawę, że seria cieszy się niespotykanym w naszym kraju fandomem, więc nie mogę narzekać, że nie jestem targetem. Niemniej muszę wspomnieć, że tematem przewodnim w dialogach Werdyktu jest dziecko, o które starają się Chyłka i Zordon. I zapewne, podobnie jak w przypadku ślubu, trochę to jeszcze potrwa. Cóż, taka cena kontynuacji.

Na zdecydowany plus muszę zapisać padające w książce teksty. Nawiązania do pandemicznych obostrzeń (przede wszystkim zamykania lasów) szczerze bawią. Sam proces inspirowany elektryzującą całą Polskę sprawą Madzi z Sosnowca, a także tegorocznym procesem Amber Heard i Johnny’ego Deppa. Mróz często w ironiczny sposób wspomina o tych wydarzeniach, co dodaje całości swego rodzaju realizmu. Do tego Mróz świetnie wkomponował całość w dzisiejsze wydarzenia – od irytujących reklam Shopee po napomknięcie o Rodzie Smoka, emitowanym właśnie prequelu Gry o Tron.

Operacja usunięcia Klejnotów
Równie męczącym aspektem serii jest obecność arcywrogów Chyłki i Zordona. Langera mam już serdecznie dość, a niedawno dołączyła do niego tajemnicza grupa trzymająca władzę. Na szczęście tym razem Remigiusz nam tego oszczędził. Rola złola przypadła Mariuszowi Klejnowi, partnerowi zarządzającemu kancelarią. I to bardzo dobry wybór! W miejsce gangsterki mamy niezbyt sympatycznego karierowicza próbującego zaprowadzić w kancelarii nowe porządki i pozbyć się niewygodnej prawniczki. Wypada to bardzo spoko.

Werdykt – podsumowanie
Narzekam i narzekam, ale…Werdykt mi się podobał. Prywatne rozterki Chyłki i Zordona trochę przeskakiwałem i skupiłem się na samym procesie. A ten spełnia wszystkie oczekiwania, nieustannie zaskakuje i prowadzi do niezłego finału. Choćby dlatego warto. Ponadto siedemnasty tom będzie oficjalnym crossoverem Chyłki i Forsta!

Ta i więcej recenzji na GeekLife.pl
Zapraszam :)

W Warszawie zostaje znalezione ciało porzuconego na placu zabaw niemowlaka. Matka twierdzi, że nie pamięta co się wydarzyło i nie dopuszcza do wiadomości, że nie żyje jej dziecko. Chyłka i Zordon postanawiają bronić kobiety, ale plany krzyżuje im Mariusz Klejn, partner zarządzający kancelarią Żelazny & McVay. Obrona matki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta i więcej recenzji na GeekLife.pl
Zapraszam :)

Wilde jako mały chłopiec został porzucony w lesie. Nazywany przez media „Tarzanem” został znaleziony w wieku około sześciu lat. Teraz, wiele lat później postanawia odnaleźć swoją rodzinę i wyjaśnić powody, dla których ktoś porzucił go w lesie na pastwę losu. Wilde wysłał próbkę swojego DNA do portalu, który dzięki badaniom genetycznym kojarzy spokrewnionych ze sobą ludzi.

W ten sposób Wilde odnajduje biologicznego ojca. Jednak spotkanie w Vegas zrodziło więcej pytań niż dostarczyło odpowiedzi. Jakiś czas później dowiaduje się o jeszcze jednym krewnym podpisującym się jako PB. Korzystając ze swoich źródeł Wilde odkrywa, że PB to Peter Bennet gwiazda populanego reality show. Problem w tym, że Bennet od jakiegoś czasu uznany jest za zmarłego. A w okół małego śledztwa naszego bohatera zaczynają pojawiać się ofiary śmiertelne…

Czemu dopiero teraz?

Z każdym kolejnym zwrotem akcji zadawałem sobie pytanie „czemu dopiero teraz”. W pierwszym tomie Coben kompletnie zapomniał o pochodzeniu swojego bohatera... Wątek z porzuceniem w lesie potraktował bardzo po macoszemu. Do tego stopnia, że tytuł książki kompletnie nie odzwierciedlał jej zawartości. Brakujący element bierze temat na swoje bary i wychodzi na tym znakomicie. Historia nowo odnalezionych krewnych pełna jest świetnie skonstruowanych zwrotów akcji. Tajemnica goni tajemnicę i nie ma czasu na nudę. Nawet wątek kryminalny wydaje się tutaj zupełnie niepotrzebny, ponieważ sama historia pochodzenia Wilde’a robi doskonałą robotę.

Świat influencerów

Coben zahacza o świat współczesnych celebrytów, influencerów, bohaterów patologicznych reality show ukazując jego najgorsze oblicze. Pozerstwo, dzielenie się najintymniejszymi szczegółami swojego życia i robienie absolutnie wszystkiego dla fejmu i idących z nim w parze pieniędzy. Jasne, to tylko fabuła, ale mam nadzieję, że książkę przeczytają zapatrzeni w intagramerki i tiktokerów młodzi ludzie. Może zauważą kilka mechanizmów, które ciągną tą branżę.

Brakujący element – podsumowanie

Jeśli zastanawiacie się czy warto zacząć od Chłopca z lasu nim sięgnięcie po Brakujący element to od razu odpowiadam – olejcie. Pierwsza książka jest mdła, nieciekawa, a na historii postaci skupia się jedynie sporadycznie. Kontynuacja jest znacznie lepsza, a samym Wilde mówi nam więcej niż tom pierwszy. Mocno polecam!

Ta i więcej recenzji na GeekLife.pl
Zapraszam :)

Wilde jako mały chłopiec został porzucony w lesie. Nazywany przez media „Tarzanem” został znaleziony w wieku około sześciu lat. Teraz, wiele lat później postanawia odnaleźć swoją rodzinę i wyjaśnić powody, dla których ktoś porzucił go w lesie na pastwę losu. Wilde wysłał próbkę swojego DNA do portalu, który dzięki badaniom...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Joker/Harley: Zabójczy umysł Jason Badower, Kami Garcia, Mike Mayhew, Mico Suayan
Ocena 7,7
Joker/Harley: ... Jason Badower, Kami...

Na półkach:

Ta i znacznie wiele recenzji na GeekLife.pl
Zapraszam : )

Historia Jokera i Herley Quinn została przedstawiona już na wiele sposobów, również w miniserii DC Black Label zatytułowanej Harleen jakiś czas temu. Dziś mam przyjemność zrecenzować świeże podejście do tematu za sprawą komiksu Joker / Harley: Zabójczy umysł.

Na początek kilka słów wyjaśnienia. Pod etykietą DC Black Label znajdziemy komiksy, które (w większości przypadków) nie należą do głównej osi wydarzeń uniwersum DC. Są to z reguły komiksy kompletnie niezwiązane ze znanymi wydarzeniami, bardzo często przedstawiające zupełnie nowe spojrzenie na dane postaci. DC Black Label charakteryzuje się dużą swobodą scenarzystów, a ich grupą docelową ze względu na obrazową przemoc i twardy język są dorośli czytelnicy. Album Joker / Harley: Zabójczy umysł składa się z zeszytów Joker/Harley: Criminal Sanity #1-8 oraz Joker/Harley: Criminal Sanity Secret Files #1. Scenariusz napisała Kami Garcia, a rysunki stworzyli Mica Suayama, Jason Badower i Mike Mayhew.

Joker / Harley: Zabójczy umysł
Harley Quinn (Kami Garcia nie zdecydowała się użyć prawdziwego jej imienia – Harleen) pracuje jako psychiatra sądowy oraz wspomaga policję Gotham jako profilerka. Z jej pomocą Gordonowi udało się wytropić wielu psychopatów, a sama Harley uzyskała należny szacunek i pozycję. Gdy ją poznajemy okazuje się, że jej ukochana pięć lat temu padła ofiarą seryjnego zabójcy o nadanym przez policję przydomku Joker. Po zabójstwie Edie Joker zniknął z radarów, a po kolejnych kilku latach śledztwa zostały umorzone. Dziś w Gotham pojawia się nowy seryjny zabójca, który charakteryzuje się niezwykłą inteligencją, odwagą i zatrważającymi pomysłami. Choć jego działalność charakteryzuje zupełnie inny modus operandi Harley jest pewna, że Joker wrócił i rozpoczął realizację przerażającego planu.

Rasowy thriller
Na dobrą sprawę Joker / Harley: Zabójczy umysł mogło nosić dowolny tytuł, rozgrywać się w jakimkolwiek amerykańskim mieście i przedstawić zupełnie nowych bohaterów, niezwiązanych z uniwersum DC. Kami Garcia napisała klasyczny thriller i miejscami musiała gimnastykować się, aby uzasadnić postaci Harley i Jokera wplatając króciutkie epizody Zsasza czy Firefly. Komiks to od początku niezależna historia kryminalna hołdująca takim produkcjom jak Milczenie Owiec czy serialowy Hannibal. Zwłaszcza serialowy Hannibal. Przedstawione miejsca zbrodni i przerażający modus operandi mordercy bardzo przypomina fantastyczną produkcję z Hugh Dancym i Madsem Mikkelsenem. I nie jest w żadnym wypadku zarzut.

Harley stopniowo tworzy profil psychologiczny zabójcy, który dostarcza jej wskazówek swoimi kolejnymi morderstwami. Ta makabryczna zabawa w kotka i myszkę wciąga jak diabli i naprawdę trudno oderwać się od lektury. Odkrywanie wraz z Harley i Gordonem nowych tropów to niezwykła przyjemność. Nawet jeśli od początku spodziewałem się do czego to wszystko zmierza. Wisienką na torcie jest umieszczony w połowie zeszyt Secret Files, będący dokumentacją dowodową z ostatniej serii morderstw. Nazwiska, opisy zdarzeń, podejrzani i profile psychologiczne.

Joker i Harley
Wydarzenia obserwujemy z perspektywy Harley kierowanej prywatnymi pobudkami, ale również Joker otrzymał swoje pięć minut. Joker / Harley: Zabójczy umysł przedstawia zupełnie nowy origin klauna i robi to kapitalnie. Oczywiście trudno było uciec od klisz i stereotypów na temat seryjnych zabójców, bo w temacie powiedziano już bardzo wiele. Jednakże przedstawiony wątek jego młodości, jego pierwszych zbrodni wypada zaskakująco dobrze i pasuje do tej ikonicznej postaci. Sama Harley również nie jest zbyt oryginalna, ale zdecydowana i twarda kobieta w męskim świecie policji Gotham sprawdza się idealnie.

Styl graficzny
Joker / Harley: Zabójczy umysł oferuje niesamowity styl graficzny. Akcja w teraźniejszości przedstawiona jest z wielką dominacją czerni i bieli. Fenomenalnie podkreśla to klimat noir i dodaje całości dodatkowej posępności. Z kolei retrospekcje wydają się wręcz fotorealistyczne. Uwierzyłbym, gdyby ktoś powiedział mi, że to zdjęcia aktorów z nałożonym komiksowym filtrem w programie graficznym. To jednak nie wszystko, ponieważ artyści zadbali o niesamowite szczegóły. Wraz z biegiem akcji i rozwojem bohaterów zmienia się ich wygląd. W przypadku Jokera jego makijaż staje się co raz bardziej niechlujny. Im bardziej zatraca się w swoim wielkim planie tym mniej uwagi przykłada własnemu wyglądowi. Niesamowita robota.

Joker / Harley: Zabójczy umysł – podsumowanie
Cholernie dobry komiks. Joker / Harley: Zabójczy umysł nie ma absolutnie żadnych wad. Fabuła niczym w najlepszych książkach, rysunki genialnych artystów, a to wszystko osadzone w brudnym i nieprzyjaznym mieście Batmana. Zasłużona dycha!

Ta i znacznie wiele recenzji na GeekLife.pl
Zapraszam : )

Historia Jokera i Herley Quinn została przedstawiona już na wiele sposobów, również w miniserii DC Black Label zatytułowanej Harleen jakiś czas temu. Dziś mam przyjemność zrecenzować świeże podejście do tematu za sprawą komiksu Joker / Harley: Zabójczy umysł.

Na początek kilka słów wyjaśnienia. Pod etykietą DC...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Uncanny X-Men. Cyclops i Wolverine. Salvador Larroca, Pere Pérez, Matthew Rosenberg
Ocena 6,8
Uncanny X-Men.... Salvador Larroca, P...

Na półkach:

Ta i znacznie wiele recenzji na GeekLife.pl
Zapraszam : )

W porównaniu do pierwszego tomu Uncanny X-Men Tom 2: Cyclops i Wolverine to prawdziwa cegła. Wszystko za sprawą wydarzenia Wojna Światów, które na dobrą sprawę skomplikowało Mattowi Rosenbergowi napisanie tej historii. W oryginalne mieliśmy bowiem dwa albumy Uncanny X-Men: Wolverine and Cyclops vol. 1 oraz Uncanny X-Men: Wolverine and Cyclops vol. 2, a pomiędzy nimi składając się z trzech zeszytów tie-in do wydarzenia zatytułowany War of the Realms: Uncanny X-Men. Tie-in okazał się przysłowiowym gorącym kartoflem i naprawdę nie było, gdzie tego wepchnąć. Z tego też powodu (tak mi się wydaje) Egmont postanowił wydać całość. Recenzowany album liczy więc 400 stron i składa się z zeszytów Uncanny X-Men (2018) #11-22 oraz War of the Realms: Uncanny X-Men #1-3. Scenariusz napisał Matthew Rosenberg, a iliustracje stworzyli Salvador Larroca, Pere Pérez i Carlos Villa.

Powrót Cyclopsa i Wolverine’a
Zgodnie z tytułem Uncanny X-Men Tom 2: Cyclops i Wolverine na pierwszym planie mamy dwóch niedawnych nieboszczyków. Logan wrócił do żywych w albumie Powrót Wolverine’a, natomiast powrotu Cyclopsa polscy czytelnicy nie zobaczyli. Stało się to bowiem w zeszycie Uncanny X-Men Annual #1, którego z niezrozumiałych powodów tutaj nie uświadczymy. Album liczy co prawda aż 400 stron, ale te 30 można było spokojnie dodać. Tym bardziej, że są dość ważne dla całej historii. Jeśli nie boicie się spoilerów i nie macie dostępu do cyfrowej biblioteki Marvel Unlimited to szybko naświetlę wam powrót Scotta Summersa.

Za powrót Cyclopsa odpowiada Cable. Ten młodszy Cable poznany w pierwszym tomie. Nate uderza do Paula Doueka, który 10 lat wcześniej został uratowany przez Cyclopsa i tym samym ma niespłacony dług u byłego przywódcy X-Men. Dostarcza ma zniszczone urządzenie nazwane Klatką Phoenix stworzoną przez Avengers (Secret Acengers #26) w celu powstrzymania Mocy Phoenix. Paul jako uzdolniony inżynier Stark Industris otrzymuje zadanie naprawienia sprzętu. Po dwóch latach od wizyty Cable’a Paul umieszcza zminiaturyzowaną klatkę Phoenix w sercu zmarłego Cyclopsa (Śmierć X). To pozwala przywrócić funkcje życiowe dopiero co pogrzebanego Summersa. Po powrocie do żywych Scott spojrzał z innej perspektywy na swoje czyny i zdecydował się naprawić wszystkie szkody.

Gdzie podziali się X-Meni?
Punktem wyjścia Uncanny X-Men Tom 2: Cyclops i Wolverine jest finał Upadek X-Men. Wszyscy X-Men zniknęli, a świat za pomocą szczepionki zaczął pozbywać się genu x z organizmów dzieci. W efekcie dzieci nigdy już nie wykażą mutanckich zdolności i tym samym populacja rasy zacznie stopniowo maleć. Przywrócony do życia Cyclops wraz z Wolverinem postanawiaja odnaleźć więzionych i ukrywających się mutantów, a następnie odbudować zaufanie świata. Tymczasem Front Wyzwolenia Mutantów ma własne plany. I kim do diabła jest Czarny Król Hellfire Club?

Powyższy opis ograniczyłem do minimum i nieco go uprościłem. Fabuła zawarta na kartach komiksu w oryginale została wydana w dwóch tomach, więc ma tutaj miejsce bardzo dużo wydarzeń i równie wiele zwrotów akcji. Odkrycie wszystkiego zostawiam oczywiście czytelnikom. Skupię się na samych wrażeniach z lektury. A te są wyjątkowo pozytywne. Rosenberg złapał wiele luźnych, pojedynczych wątków z różnych serii i spiął je wszystkie w drugiej części swojego runu. Fabuła jest zaskakująco poważna i obfituje w wiele dramatycznych wydarzeń. Również, w porównaniu z poprzednimi komiksami, jest dość brutalnie i krwawo. Cyclops, Wolverine, Havok czy Magik bez skrupułów zabijają swoich oponentów, co przypomina czasy znakomitej serii Ultimate X-Men (wydawanej przez Egmont w ramach Marvel Classic). Rosenbergowi udało się nawet zaszokować pewną niezwykle brutalną egzekucją.

Wielkie czyszczenie przed Hickmanem
Dużo ofiar i wyjaśnianie wielu wątków miało też jeszcze jeden cel. Matt Rosenberg postanowił (bądź dostał takie zalecenie) wyczyścić pole dla Jonathana Hickmana, który przejął X-Menów w 2019 roku. Album Cyclops i Wolverine wywiązuje się z zadania całkiem sprawnie. Jasne, na polskim rynku nie pojawiły się niektóre serie (X-Men: Blue, X-Men: Gold), więc pojawiają się postaci, których przeszłość jest dla czytelnika zagadką. Ale są to pomniejsze wątki, obok których można przejść do porządku dziennego. Ogólnie na plus.

Wojna Światów
W środku albumu Uncanny X-Men Tom 2: Cyclops i Wolverine znalazł się również tie-in do Wojny Światów. Jest dość krótki, bowiem rozgrywa się na łamach jedynie trzech zeszytów, więc Egmont nie zdecydował się na oddzielne wydanie. I chyba dobrze, bo jest to tie-in zupełnie niepotrzebny. W skrócie Sabretooth znów jest złolem i pracuje dla Malekitha. Podczas gdy X-Men walczą z armiami Dziewięciu Światów Sabretooth poluje na Magik, która potrafi teleportować ludzi. Ma być darem dla Mrocznego Elfa, którego Czarny Bifrost został zniszczony. I to w zasadzie tyle. Dużo akcji, mało fabuły i niepotrzebne mieszanie w świetnym runie Rosenberga. Tie-in pasuje do Uncanny X-Men jak pięść do oka i spokojnie można go pominąć.

Uncanny X-Men Tom 2: Cyclops i Wolverine – podsumowanie
Szkoda, że skończyło się na dwóch tomach. Pokaźnych, ale tylko dwóch. Matt Rosenberg napisał porywającą i pełna dramatyzmu historię, która idealnie definiuje mutantów w świecie Marvela. Dodatek będący tie-inem do Wojny Światów jest co prawda słabiutki, ale nie zaniża oceny, gdyż można go pominąć bez żadnych konsekwencji. Ogólnie komiks oceniam bardzo wysoko!

Ta i znacznie wiele recenzji na GeekLife.pl
Zapraszam : )

W porównaniu do pierwszego tomu Uncanny X-Men Tom 2: Cyclops i Wolverine to prawdziwa cegła. Wszystko za sprawą wydarzenia Wojna Światów, które na dobrą sprawę skomplikowało Mattowi Rosenbergowi napisanie tej historii. W oryginalne mieliśmy bowiem dwa albumy Uncanny X-Men: Wolverine and Cyclops vol. 1 oraz Uncanny...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta i znacznie wiele recenzji na GeekLife.pl
Zapraszam : )

Na album Łasuch Tom 3 składają się zeszyty #26-40. Scenariusz całości napisał Jeff Lemire. Lemire zilustrował też 12 z 15 zawartych tutaj zeszytów. Pozostałe trzy zeszyty składające się na opowieść Wypychacz zwierząt zilustrował Matt Kindt. W albumie znajdziemy także szkice oraz wywiad z autorem przeprowadzony przez Damona Lindelofa (m.in. serial Lost).

Łasuch Tom 3 rozpoczyna nieoczkiwana historia. Opowieść Wypychacz zwierząt składa się z trzech zeszytów i zabiera nas niemal 100 lat w przeszłość. Śledzimy losy doktora Jamesa Thackera, który jest też narratorem. Thacker korzystając z pokaźnego rodzinnego majątku sfinansował morską ekspedycję na najdalej wysunięty na północ kraniec Alaski. Thacker wyruszył na Alaskę by odnaleźć swojego przyszłego szwagra Luisa Simpsona. Ten tuż przed zaplanowanym ślubem przełożył go o rok i dołączył do chrześcijańskiej misji niosącej wiarę w Chrystusa dzikim plemionom. Jednak kilka miesięcy temu Luis przestał się odzywać, a rodzina zakładała najgorsze. Thacker ma sprowadzić go z powrotem albo chociaż dowiedzieć się co stało się z uznanym lekarzem.

Jeśli czytaliście poprzednie tomy (musicie!) to na pewno żywiej zareagowaliście na słowo „Alaska”. Tak, za pomocą tej oderwanej od całości opowieści Jeff Lemire wyjaśnia sporą część tajemnicy towarzyszącej nam od pierwszego zeszytu. Skąd wziął się Gus i hybrydy w ogóle. Klimat historii przypomina nieco książkę Dana Simmonsa pt. Terror, która doczekała się następnie serialu o tym samym tytule. Najważniejsze jest jednak do jakich wniosków ta historia nas prowadzi.

Łasuch Tom 3
Wraz z kolejnymi zeszytami wracamy już do linii fabularnej Łasucha. Jepperd odszedł z tamy i zaszył się w lesie. Zrządzeniem losu poznaje nowego kompana, który w „dawnym świecie” również zawodowo grał w hokeja. Dwójka szybko poznaje prawdę o osobliwym mieszkańcu tamy Walterze i rusza po mieszkające tam dzieciaki. Kolejnym celem jest Alaska i odkrycie prawdy, ale tropem bohaterów podążą żądna zemsty przywódca milicji Abbot wraz ze swoją zgrają najemników i… Kolesiem.

Łasuch Tom 3 to finał, który powinien być przykładem dla każdego twórcy komiksów. Jeff Lemire wykłada wszystkie karty na stół i jeszcze mocniej podkręca ładunek emocjonalny. Trup ściele się gęsto, naprawdę gęsto. Nigdy nie wiemy czy dane starcie nie będzie ostatnim dla niektórych bohaterów. Bohaterów, których naprawdę nie da się nie lubić i na losie których nam zależy. Finał spełnia absolutnie wszystkie oczekiwania i dostarcza wszystkich odpowiedzi. Satysfakcjonujących, pozwalających spojrzeć na całość z innej perspektywy, odpowiedzi. Coś wyjątkowego!

I żyli długo…
Ostatni zeszyt będący epilogiem całej historii serwuje nam podróż przez życie Gusa. Dowiadujemy się pokrótce co wydarzyło się po wydarzeniach na Alasce, jak potoczyło się życie chłopca i… jak dobiegło końca. Jest to niesamowicie wzruszający rozdział, który nie wspaniale kończy sagę i jest czymś co należało się czytelnikom. Drażnią mnie półotwarte zakończenia, które zostawiają sobie furtki na ewentualne kontynuacje albo serwują niedopowiedzenia, by czytelnik zastanawiał się co wydarzyło się później. Łasuch robi to w mistrzowskim stylu.

Łasuch Tom 3 – podsumowanie
Nie mogło być inaczej. Łasuch Tom 3 to absolutnie genialne zakończenie równie niesamowitej sagi. Świat Jeffa Lemire mnie uwiódł, każdy rozdział czytałem z wypiekami na twarzy i nie mogłem zasnąć bez przeczytania kolejnych 2-3 zeszytów. Komiks nad komiksy, który musi znaleźć się na półce każdego fana gatunku. Cudo!

Ta i znacznie wiele recenzji na GeekLife.pl
Zapraszam : )

Na album Łasuch Tom 3 składają się zeszyty #26-40. Scenariusz całości napisał Jeff Lemire. Lemire zilustrował też 12 z 15 zawartych tutaj zeszytów. Pozostałe trzy zeszyty składające się na opowieść Wypychacz zwierząt zilustrował Matt Kindt. W albumie znajdziemy także szkice oraz wywiad z autorem przeprowadzony...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta i znacznie wiele recenzji na GeekLife.pl
Zapraszam :)

Akcja komiksu Łasuch Tom 2 rozpoczyna się w momencie, w którym pozostawił nas pierwszy album. Zmagający się z traumą po stracie żony Jepperd wreszcie wziął się w garść i postanowił naprawić swoje błędy. Wraca do poznanych wcześniej Lucy i Becky i wraz z nimi rusza na pomoc Gusowi. Posterunek milicji jest silnie strzeżony, więc Jepperd proponuje współpracę zdziczałym wyznawcom hybryd współpracę. W myśl zasady wróg mojego wroga jest moim przyjacielem. Znając już nieco świat wykreowany przez Jeffa Lemire możecie się spodziewać, że każda tego typu decyzja niesie za sobą poważne konsekwencje…

Łasuch Tom 2
Podczas gdy tom pierwszy skupił się na przybliżeniu świata i przedstawieniu postaci, tak Łasuch Tom 2 to już masa niczym nieskrępowanej, bezwzględnej akcji. Lemire bardzo rozwija postać Gusa i bliżej przedstawia jego przyjaciół niedoli. Dziewczynka-świnka Wendy, chłopak-świstak Bobby i hybryda chłopca z koźlątkiem (?) o imieniu Koleś muszą radzić sobie bez pomocy dorosłych i własnymi siłami zmierzyć się z rzeczywistością. Rzeczywistością, w której nie ma miejsca dla dobrych ludzi…

Akcja komiksu Łasuch Tom 2 rozpoczyna się w momencie, w którym pozostawił nas pierwszy album. Zmagający się z traumą po stracie żony Jepperd wreszcie wziął się w garść i postanowił naprawić swoje błędy. Wraca do poznanych wcześniej Lucy i Becky i wraz z nimi rusza na pomoc Gusowi. Posterunek milicji jest silnie strzeżony, więc Jepperd proponuje współpracę zdziczałym wyznawcom hybryd współpracę. W myśl zasady wróg mojego wroga jest moim przyjacielem. Znając już nieco świat wykreowany przez Jeffa Lemire możecie się spodziewać, że każda tego typu decyzja niesie za sobą poważne konsekwencje…

Łasuch Tom 2
Podczas gdy tom pierwszy skupił się na przybliżeniu świata i przedstawieniu postaci, tak Łasuch Tom 2 to już masa niczym nieskrępowanej, bezwzględnej akcji. Lemire bardzo rozwija postać Gusa i bliżej przedstawia jego przyjaciół niedoli. Dziewczynka-świnka Wendy, chłopak-świstak Bobby i hybryda chłopca z koźlątkiem (?) o imieniu Koleś muszą radzić sobie bez pomocy dorosłych i własnymi siłami zmierzyć się z rzeczywistością. Rzeczywistością, w której nie ma miejsca dla dobrych ludzi…

Ta i znacznie wiele recenzji na GeekLife.pl
Zapraszam :)

Akcja komiksu Łasuch Tom 2 rozpoczyna się w momencie, w którym pozostawił nas pierwszy album. Zmagający się z traumą po stracie żony Jepperd wreszcie wziął się w garść i postanowił naprawić swoje błędy. Wraca do poznanych wcześniej Lucy i Becky i wraz z nimi rusza na pomoc Gusowi. Posterunek milicji jest silnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta i znacznie wiele recenzji na GeekLife.pl
Zapraszam :)

Recenzowany album Łasuch Tom 1 składa się z zeszytów #1-12 serii Sweeth Tooth. Album zawiera ponadto przedmowę aktora Michaela Sheena (Masters of Sex) oraz zestaw szkiców koncepcyjnych wraz z komentarzem twórców. Scenariusz napisał Jeff Lemire, który również odpowiada za rysunki. Kolory nałożył zaś José Villarrubia

Niespełna 8 lat temu świat spustoszyła zaraza. Tajemnicza choroba zwana Przypadłością zabiła miliardy ludzi. Niedługo po wybuchu epidemii na świat zaczęły przychodzić dzieci-hybrydy. Z niewiadomych przyczyn noworodki miały cechy fizyczne zwierząt. I to zupełnie przypadkowych zwierząt. Jedni mają świński ryjek, inni kopyta, a jeszcze inni przypominają dzikie zwierzęta. Część potrafi mówić i logicznie myśleć, a część kieruje się zwierzęcym instynktem. Poziom zróżnicowania jest bardzo duży i nigdy nie wiadomo czy u danej osoby przeważają cechy ludzkie czy zwierzęce.

Taką właśnie hybrydą jest Gus, nasz główny bohater. Chłopiec ma poroże jelenia, ale pomijając ten jeden „szczegół” jest bardzo inteligentny, potrafiącym czytać młodzieńcem. Chłopak od urodzenia mieszka ze swoim ojcem w chatce pośrodku lasu w stanie Nebraska. Lasu, którego ojciec zabronił mu opuszczać. Bez względu na wszystko. Jednak wkrótce choroba dopada też ojca i Gus zostaje sam. Do czasu aż przypadkiem trafia na… Wielkoluda. Jepperd, wielki niczym Punisher (który był zresztą inspiracją Lemire’a) zabiera ze sobą chłopca w postapokaliptyczny świat. Świat pełen bezwzględności i nieuzasadnionej brutalności.

Droga czy The Last of Us?
Łasuch Tom 1 od samego początku przywodzi na myśl dwa wielkie dzieła. Pierwsze skojarzenie to książka Droga Cormaca McCarthy’ego, a drugie to epokowa gra Naughty Dog The Last of Us. Konstrukcja jest tutaj bardzo podobna i podobnie jak w wymienionych wielkich tytułach sprawdza się idealnie. Mamy tajemniczą zarazę, mamy pełny zła świat i mamy bezbronną istotę, nad którą czuwa pogodzony ze swoim losem twardziel. I choć fabuła w pewnym momencie odsłania nieco inne oblicze to całość czyta się niczym najlepszą powieść post apo. Przedstawiony świat jest przerażająco surowy i próżno szukać tutaj dobrych ludzi. Ci, którzy przeżyli robią wszystko co konieczne, aby utrzymać ten stan, a część tworzy własne enklawy i ugrupowania wyznające te same, bądź co bądź, wartości. Strasznie to mocne i tak samo dobre!

Łasuch Tom 1 – podsumowanie
Być może jest kilku komiksiarzy, którzy nie czytali tej serii Jeffa Lemire. Łasuch Tom 1 to ukryta pod niepozornym tytułem bardzo mocna i chwytająca za serce historia. To komiks, przy którym bardzo łatwo uronić łzę i przy którym nieustannie trzymam kciuki za Gusa i jego grupkę przyjaciół niedoli. Wspaniały komiks!

Ta i znacznie wiele recenzji na GeekLife.pl
Zapraszam :)

Recenzowany album Łasuch Tom 1 składa się z zeszytów #1-12 serii Sweeth Tooth. Album zawiera ponadto przedmowę aktora Michaela Sheena (Masters of Sex) oraz zestaw szkiców koncepcyjnych wraz z komentarzem twórców. Scenariusz napisał Jeff Lemire, który również odpowiada za rysunki. Kolory nałożył zaś José...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta i więcej recenzji na GeekLife.pl
Zapraszam ;)

Burzliwy romans Seweryna i Kai nabiera rozpędu. Para nie może bez siebie żyć, a ich potajemne spotkania to już codzienna rutyna. Podczas jednej z takich schadzek Seweryn słyszy muzykę, której namiętnie słuchał będąc w liceum. Znajomy dźwięk wabi naszą dwójkę do porzuconego samochodu. Samochodu, który, jak wszystko na to wskazuje, należy do dziewczyny zaginionej dwie dekady temu. Sprawa zaginięcia nigdy nie została rozwiązana, dlaczego więc trop pojawia się dopiero teraz? I najważniejsze, jaki z tym związek mają Seweryn i Burza?

Obrazy z przeszłości
Tajemnica, z którą tym razem mierzą się Seweryn i Kaja robi naprawdę dobre wrażenie. Obrazy z przeszłości to historia, która niejednokrotnie okazuje się być czymś innym, czymś więcej niż zakładamy na początku. Nigdy nie wiadomo, dokąd doprowadzą nas kolejne odkrycia i kto tak naprawdę stoi za tym wszystkim. Tytułowe obrazy to wątek, którego nie powstydziłby się klasyczny amerykański thriller i naprawdę szacun, że Mróz dźwignął temat i umiejętnie wpisał to w krajobraz małego polskiego miasta. Można się czepiać, że taki przypadkowy koleś jak Seweryn Zaorski co i rusz wplątuje się w wielkie intrygi, ale jak składam to na karb gatunku i znak rozpoznawczy serii.

Chyłka 2.0?
Obrazy z przeszłości mocniej rozwijają relację głównych bohaterów. Seweryn i Kaja na przestrzeni czterech tomów wypracowali swój własny styl. Jasne, postaci wpasowują się pewien schemat Remigiusza Mroza, ale mimo wszystko nie sprawiają wrażenia kalki relacji Chyłki i Zordona. Szczególnie doceniam specyficzne poczucie humoru Seweryna. Jego suchary i tatełożarty są o wiele lżejsze od oryginalnych przemyśleń prawniczki, ale również powodują szczery uśmiech. Nawet jeśli z zażenowania. Martwi mnie jednak trochę, że para powolutku skręca w stronę wspomnianej dwójki. Świadczy o tym sam wątek ciąży, a raczej jego rozwiązanie. Mróz na zakończenie serwuje zwrot akcji rodem z kolumbijskiej telenoweli, co przerabialiśmy już w jego flagowej serii. Mam nadzieję, że przy kolejnym spotkaniu Kai i Seweryna sprawa ich romansu zostanie wreszcie rozwiązana.

Obrazy z przeszłości – podsumowanie
Czwarty (i na pewno nie ostatni) tom historii Seweryna i Burzy wypada bardzo dobrze. Obrazy z przeszłości to wielowątkowy thriller z dynamicznie prowadzoną fabułą i bohaterami, których nie da się nie lubić. Ma swoje przywary, ale mimo wszystko powrót do Żeromic uznaję za bardzo przyjemną przygodę.

Ta i więcej recenzji na GeekLife.pl
Zapraszam ;)

Burzliwy romans Seweryna i Kai nabiera rozpędu. Para nie może bez siebie żyć, a ich potajemne spotkania to już codzienna rutyna. Podczas jednej z takich schadzek Seweryn słyszy muzykę, której namiętnie słuchał będąc w liceum. Znajomy dźwięk wabi naszą dwójkę do porzuconego samochodu. Samochodu, który, jak wszystko na to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta i więcej recenzji na GeekLife.pl
Zapraszam :)

Joanna Chyłka niedawno odzyskała prawa do wykonywania zawodu i wróciła do kancelarii Żelazny & McVay. Od tego czasu wraz z Kordianem szukają głośnej sprawy, która zapewniłaby im przypływ dużych klientów i na nowo rozkręciła ich kariery. „Pomoc” przychodzi z najmniej oczekiwanej strony. Do Chyłki zgłasza się Pola Bykowska, matka Julii, która kilka miesięcy wcześniej popełniła samobójstwo. Matka nie wierzy w oficjalną wersję wydarzeń, a im więcej szczegółów przekazuje tym bardziej podejrzanie to wszystko wygląda. Chwilę po śmierci dziewczyny sprawę przejął Szczerbiński i od razu zakwalifikował to jako samobójstwo. Bez zbadania ciała, bez przesłuchania jej chłopaka i bez analizy miejsca zdarzenia. Na dodatek w momencie, gdy Chyłka zaczęła interesować się sprawą Szczerbiński wziął zaległy urlop i zniknął. Chyłka i Zordon podejmują bezprecedensową decyzję – po raz pierwszy wystąpią w roli oskarżycieli i spróbują udowodnić, że samobójstwo w rzeczywistości było morderstwem.

Moja relacja z Chyłką przypomina syndrom sztokholmski. Od 5-6 książek odczuwam już bardzo duże zmęczenie materiału, ale mimo wszystko czytam kolejne odsłony. Plusem tego wszystkiego jest fakt, że nie mam praktycznie żadnych oczekiwań ani względem Chyłki ani Zordona. Ot, takie czytanie z czystej ciekawości. Czy, więc Skazanie okazuje się powiewem świeżości?

Nie do końca. Pomysł na postawienie dwójki bohaterów po stronie Oskarżenia jest ciekawy i od początku zwiastuje bardzo ciekawą sprawę. Chyłka musi nie tylko udowodnić, że doszło do morderstwa, ale też wskazać sprawcę, wobec którego będzie postawiony akt oskarżenia. Niestety z dużej chmury po raz kolejny mały deszcz. Wątek sądowej batalii rozmywa się gdzieś pomiędzy jednym prywatnym wątkiem, a drugim. Historia kręci się wokół przygotowań do zapowiadanego od lat ślubu i ostatecznie zostaje mu podporządkowana. Trochę jak w jednym z odcinków jakiegoś telewizyjnego procedurala sprzed ery Netflixa i HBO. Niestety jak zwykle nie mogło zabraknąć Langera…

To znowu on…
Piotr Langer od dłuższego czasu jest hamulcowym serii. Pojawia się zawsze i zawsze ma wpływ na wydarzenia. Nie inaczej jest w przypadku najnowszej odsłony. Skazanie próbuje ugryźć temat Langera z innej strony, ale jak zawsze kończy się jego dominacją. W ostatnich latach bardziej psuje krew czytelnikowi niż samej Chyłce. Choć doceniam nieoczywiste zakończenie z nim związane to dalej uważam, że powinien zniknąć już kawał czasu temu i zapewnić dwójce prawników zupełnie nowe otwarcie.

Skazanie – podsumowanie
Bez szału. Skazanie to bardzo bezpieczna i zachowawcza książka Remigiusza Mroza. Otwiera kolejny rozdział życia Chyłki i Zordona, ale wiele nie różni się od kolejnego epizodu dowolnej telenoweli. Może doczekam momentu aż seria zrobi porządek z Langerem i wróci na właściwe tory.

Ta i więcej recenzji na GeekLife.pl
Zapraszam :)

Joanna Chyłka niedawno odzyskała prawa do wykonywania zawodu i wróciła do kancelarii Żelazny & McVay. Od tego czasu wraz z Kordianem szukają głośnej sprawy, która zapewniłaby im przypływ dużych klientów i na nowo rozkręciła ich kariery. „Pomoc” przychodzi z najmniej oczekiwanej strony. Do Chyłki zgłasza się Pola Bykowska,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tę i znacznie więcej recenzji znajdziecie na GeekLife.pl
Zapraszam ;)

Mów mi Win
Windsor Horne Lockwood III to pełne nazwisko człowieka, którego większość zna jako po prostu Win. Ten bajecznie bogaty, uparty, często bezwzględny przyjaciel Myrona z miejsca stał się ulubieńcem fanów serii Cobena, którzy od lat wyczekiwali poświęconej mu książki. Znany z kontrowersyjnych upodobań i równie dyskusyjnych metod działania Win na papierze nie nadaje się na bohatera jakiego chcielibyśmy mieć w pobliżu, ale wszystko może się zmienić, gdy tajemnica, w którą zostaje wplątany dotyczy również historii jego rodziny…

W apartamencie na ostatnim piętrze luksusowego budynku zostają znalezione zwłoki mieszkającego tam mężczyzny. W jego apartamencie zostaje znaleziony obraz Vermeera, który ponad 20 lat temu został skradziony z rezydencji Lockwoodów oraz neseser z inicjałami WHL3 jasno wskazujący na naszego bohatera. Wkrótce potem zgłasza się P.T., który niegdyś był łącznikiem Wina i Myrona, gdy ci współpracowali z FBI. Okazuje się, bowiem, że ofiarą jest Ry Strauss, członek tzw. Szóstki z Jane Street odpowiedzialnej za zamach na początku lat 70., którym zginęło siedem osób. Co łączy Straussa z Lockwoodami i jaka w tym rola Wina?

Myron, ale inaczej
Mów mi Win powraca do klimatu serii z Myronem Bolitarem. Konstrukcja historii jest tutaj bardzo podobna do wspomnianej serii, ale nie można jej nazwać kontynuacją. To raczej spin-off koncentrujący się na pobocznej dotychczas postaci. Książka napisana jest w narracji pierwszoosobowej, więc Myron powraca we wspominkach Wina dość często. Lockwood często mówi, że dany problem Myron rozwiązałby tak, albo zrobiłby to czy tamto. Oczywiście Win korzystając ze swoich możliwości (czytaj pieniędzy) robi to wszystko na opak albo ze znacznie większą pompą. Tym samym większość mrugnięć okiem i trudnych do przytoczenia niuansów wychwycicie tylko jeśli czytaliście książki z Myronem.
Zaskoczyło mnie, że Mów mi Win mocno uczłowiecza postać tego bohatera. Dotychczas Win kojarzył mi się jedynie z brutalnością, beztroską i popisówkami, ale Coben pokazuje nieco inną jego twarz. Win nie jest pozbawiony empatii, troszczy się o osoby, na których mu zależy, a nawet odkrywa ojcowski instynkt podczas spotkań z Emą. Jeśli więc spodziewaliście się wielu scen akcji i połamanych kończyn to historia was rozczaruje. W zasadzie gdybyśmy nie poruszali się w sferze sekretów rodzinnych Lockwoodów to równie dobrze mogłaby być kolejny rozdział z Myronem. Czy to źle? Jasne, że nie! Intryga jest wielowarstwowa, zwroty akcji nie zawodzą, a zakończenie nie pozostawia niedosytu. Naprawdę nie ma do czego się przyczepić.

Mów mi Win – podsumowanie
Harlan Coben znów nie zawodzi. Mów mi Win to bardzo dobry i bardzo oczekiwany powrót do świata Myrona Bolitara. Choć jeden z moich ulubionych bohaterów nie pojawia się tutaj ani na chwilę to Win spisuje się świetnie. Dzięki książce wreszcie możemy poznać go bliżej, a przy okazji dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy o jego rodzinie. Gratka dla fanów Myrona i ciekawa pozycja dla pozostałych. Od siebie rzucam polecajkę!

Tę i znacznie więcej recenzji znajdziecie na GeekLife.pl
Zapraszam ;)

Mów mi Win
Windsor Horne Lockwood III to pełne nazwisko człowieka, którego większość zna jako po prostu Win. Ten bajecznie bogaty, uparty, często bezwzględny przyjaciel Myrona z miejsca stał się ulubieńcem fanów serii Cobena, którzy od lat wyczekiwali poświęconej mu książki. Znany z kontrowersyjnych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tę i wiele więcej recenzji znajdziecie na GeekLife.pl
Zapraszam :)

Zordon bez pamięci
Od finału Afektu minęły trzy miesiące. Pozbawiona uprawnień zawodowych Joanna Chyłka rozpaczliwie poszukuje Kordiana, ale ślad urywa wraz z akcją Konsorcjum w finale poprzedniej książki. Na domiar złego podczas bardzo niejasnego zatrzymania Szczerbiński zabija podejrzanego. Komisarz zarzeka się, że napastnik był uzbrojony, ale nigdzie nie znaleziono jego broni. Całość wygląda na zaplanowaną przez Szczerbińskiego egzekucję. Z wydarzeniem zbiega się powrót Zordona. Oryński pojawił się w Polsce… pozbawiony pamięci. Nie pamięta ani ostatnich wydarzeń, ani Chyłki, ani całego swojego życia. Pozostała mu tylko nabyta wiedza prawnicza.

Wątek Zordona po utracie pamięci dominuję przez całą książkę. Egzekucja odchodzi od znanego schematu odsuwając na bok sprawy prawnicze. Rozprawa sądowa upchnięta została w bardzo małym fragmencie. Remigiusz Mróz skupia się na związku Chyłki i Kordiana i sprawia tym, że książka trafi chyba tylko do najwierniejszych fanów tej dwójki. Od zawsze twierdzę, że utrata pamięci jednego z bohaterów to najtańszy chwyt jakim może posłużyć się autor. I tak jest również tutaj. Tracimy mnóstwo, ale to naprawdę mnóstwo czasu na jałowych dialogach. Chyłka przypomina Kordianowi ich wspólne chwile, ten nic nie pamięta. Chyłka mówi mu jaką kawę pije, ten nie pamięta i zamawia inną. Za chwilę to samo przy wyborze jedzenia w restauracji. I tak dalej i tak dalej. Zdecydowana większość tych momentów nie wnosi absolutnie nic do fabuły książki i całej serii. To swego rodzaju koncert wspominkowy. Takie Chyłka Greatest Hits.

Chyłka kontra Konsorcjum
Gdzieś zza dość tępym romantyzmem kryje się wątek Konsorcjum. Egzekucja podejmuje tę sprawę i wyjaśnia bardzo dużo tajemnic z nią związanych. Większość kart autor odkrywa dopiero w finale tej historii, więc nie liczcie na bardzo skomplikowaną intrygę. Sam Mróz w mowie końcowej Afektu wspominał, że pierwotnie planował kontynuować książkę, ale ostatecznie dalszy ciąg przeniósł do Egzekucji. I to niestety widać. Sprawa Szczerbińskiego została dodana na siłę, abyśmy chociaż na papierze mieli wątek przewodni. W rzeczywistości powraca co pewien czas jako przerywnik dylematów Zordona i ostatecznie okazuje się wydmuszką. Tak samo jak sprawa Konsorcjum.

Egzekucja – podsumowanie
Najsłabsza książka w całej serii z Joanną Chyłką. Egzekucja nie broni się w żadnym aspekcie i nie daje mi żadnych powodów, aby polecić ją czytelnikom. Jest niczym fillerowy odcinek serialu, gdy scenarzystom zabrakło pomysłów na wypełnienie zamówionej ilości odcinków. Cieszyłem się, że Afekt jest swego rodzaju nowym otwarciem dla serii, ale jego kontynuacja brutalnie sprowadziła mnie na ziemię. Mocne 2 na 10.

Tę i wiele więcej recenzji znajdziecie na GeekLife.pl
Zapraszam :)

Zordon bez pamięci
Od finału Afektu minęły trzy miesiące. Pozbawiona uprawnień zawodowych Joanna Chyłka rozpaczliwie poszukuje Kordiana, ale ślad urywa wraz z akcją Konsorcjum w finale poprzedniej książki. Na domiar złego podczas bardzo niejasnego zatrzymania Szczerbiński zabija podejrzanego. Komisarz...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Spider-Man. Historia Życia Mark Bagley, Chip Zdarsky
Ocena 7,7
Spider-Man. Hi... Mark Bagley, Chip Z...

Na półkach:

Recenzję znajdziecie na GeekLife.pl
Zapraszam :)

A gdyby Spider-Man starzał się tak samo jak my?
Pytanie zawarte w powyższym nagłówku jest punktem wyjścia Chipa Zdarskyego. Akcja komiksu Spider-Man. Historia życia rozpoczyna się w połowie lat 60. ubiegłego wieku. Okres nie jest przypadkowy, bowiem właśnie wtedy, a dokładniej w sierpniu 1962 roku na łamach zeszytu Amazing Fantasy #15 świat po raz pierwszy ujrzał Spider-Mana. Postać stworzyli Stan Lee i Steve Ditko, więc zawiązanie akcji tego albumu jest ukłonem wobec legendarnej dwójki.

Jak możecie się spodziewać, kolejne zeszyty rozgrywają się w kolejnych dekadach, aż do czasów nam współczesnych. Na przestrzeni tych sześćdziesięciu lat obserwujemy jak Peter Parker staje się mężczyzną, jak przeżywa wielkie straty, jak odbudowuje swoje życie, by znów stracić wszystko przez wrogów i przysłowiowe szczęście Parkera. Okres ten to nie tylko pasmo życiowych wzlotów i upadków, ale też po prostu życie. Mimo niesamowitych zdolności i nadludzkiej siły Peter starzeje się tak jak każdy z nas. Nastolatek w kolejnym zeszycie jest trzydziestolatkiem, niedługo stuka mu pięćdziesiątka, a za chwilę jego dzieci są już dorosłymi i doświadczonymi ludźmi, a on sam staruszkiem. I nie tylko on, bowiem w komiksie Spider-Man. Historia życia czas nieubłaganie płynie dla każdego…zarówno bohaterów, jak i złoczyńców.

Spider-Man. Historia życia
Czytając powyższe akapity można wysnuć wniosek, że Spider-Man. Historia życia to tylko liźnięta Marvelem opowiastka o starzejących się ludziach. Pisząc tę część chciałem naszkicować pewien kontekst opowieści. Chip Zdarsky zmieścił tutaj dużo wątków, ikonicznych wątków komiksów Marvela. Dobrym przykładem będzie Wojna Domowa, która również ma miejsce w tej historii. Jednakże w odróżnieniu do legendarnego już eventu jej podłoże jest znacznie głębsze i wywodzi się z wieloletnich napięć (począwszy od wojny w Wietnamie), a jej skutki zmieniły świat na zawsze. Widzimy to w kolejnych dekadach, a dzięki temu całość jest wyjątkowo spójna i intrygująca.

Wojna Domowa to oczywiście tylko część zawartości. Nie mogło zabraknąć symbionta, mamy Kravena, klony, tragiczną historię Gwen Stacy, a nawet polującego na pajęcze totemy Morluna. To oczywiście nie koniec, bowiem Zdarsky co i rusz wplata w życie Petera postaci i wydarzenia, które w poszczególnych seriach odcisnęły piętna na tej postaci. Oprócz wspomnianych znalazło się też kilka wielkich, iście genialnych niespodzianek, które trzeba odkryć osobiście.

Jedna, wielka opowieść o Spider-Manie
Wszystko o czym wspomniałem wyżej sprawia, że w Spider-Man. Historia życia ciąg przyczynowo – skutkowy odgrywa kluczowe znaczenie. Każda podjęta przez Petera decyzja odbija się echem w przyszłości. To nie tylko rozpamiętywanie momentu, gdy Pete zignorował uciekającego mordercę wujka, ale również radzenie sobie z podobnymi błędami w dalszym życiu. Opowieść zawiera dużo smutnych, a nawet tragicznych chwil, które kształtują Pająka i definiują jego życie prywatne. Czyta się to z wielkim zaangażowaniem i przejęciem.

Spider-Man. Historia życia – podsumowanie
To jeden z tych komiksów, które po prostu trzeba przeczytać. Spider-Man. Historia życia to niesamowite podsumowanie 60 lat obecności Spider-Mana w popkulturze. Chip Zdarsky korzystając z niezliczonych eventów i najważniejszych wydarzeń w historii postaci Petera Parkera stworzył piękną, wielowątkową opowieść, która z powodzeniem mogłaby zostać wydana w formie powieści. To komiks, który równie mocno zachwyci nieobeznanych w temacie, jak i wieloletnich fanów Pająka. Z czystym sumieniem wystawiam najwyższą możliwą notę.

Recenzję znajdziecie na GeekLife.pl
Zapraszam :)

A gdyby Spider-Man starzał się tak samo jak my?
Pytanie zawarte w powyższym nagłówku jest punktem wyjścia Chipa Zdarskyego. Akcja komiksu Spider-Man. Historia życia rozpoczyna się w połowie lat 60. ubiegłego wieku. Okres nie jest przypadkowy, bowiem właśnie wtedy, a dokładniej w sierpniu 1962 roku na łamach zeszytu Amazing...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tę i znacznie więcej recenzji znajdziecie na GeekLife.pl
Zapraszam :)

Bobby Nock został oskarżony o uprowadzenie i zamordowanie piętnastoletniej córki kalifornijskiego biznesmena. Nigdy nie znaleziono ciała nastolatki, ale wszystkie poszlaki jasno wskazywały na winę oskarżonego, z którym łączył ją również romans (w Kalifornii seks z osobą poniżej 18. roku życia jest przestępstwem). Proces trwał bardzo długo, a jego finał zbulwersował opinię publiczną w całych Stanach Zjednoczonych. Dzięki sile perswazji jednej z ławniczek przysięgli zdecydowali, że Bobby Bock jest niewinny zarzucanego mu czynu…

10 lat później Maya Seale, sprawczyni całego zamieszania, która jest aktualnie adwokatką otrzymuje zaproszenie do programu telewizyjnego, który chce powrócić do wydarzeń sprzed dekady. Producenci zaprosili wszystkich ówczesnych ławników, bowiem jeden z nich – Rick Leonard twierdzi, że zdobył dowody jednoznacznie przesądzające o winie Bobby’ego Nocka. Zanim jednak dochodzi do konfrontacji pomiędzy przysięgłymi w hotelu zostaje zamordowany… posiadający dowody Rick Leonard.

Thriller prawniczy inaczej
Graham Moore w książce Niewinny w roli głównej stawia Ławę Przysięgłych. Pojawiają się tutaj niesamowicie błyskotliwi prawnicy, bowiem zarówno Maya Seale, jak i obrończyni Nocka w iście Grishamowskim stylu rozjeżdżają przesłuchiwanych, ale w żadnym wypadku nie jest to główny wątek książki. Widzimy tutaj mechanizmy, według których działa amerykański wymiar sprawiedliwości. Jak dobierani są przysięgli, w jak sposób śledzą oni przebieg wydarzeń na sali sądowej i w jaki sposób podejmują decyzje.

Za sprawą retrospekcji dokładnie poznajemy wielomiesięczny proces Nocka i kroki prowadzące do jego uniewinnienia. Ponadto rozdziały rozgrywające się 10 lat wcześniej napisane są z punktu widzenia poszczególnych członków Ławy Przysięgłych. Daje nam to kompletny obraz 12 różnych charakterów i ich pobudek. Nie dla każdego bowiem najważniejsza są sprawiedliwość i los Nocka…

Tajemnice, zwroty akcji i emocje
Wszystkie te elementy książki Niewinny składają się na bardzo ciekawą i nieoczywistą historię. Wychodzące na jaw motywacje poszczególnych bohaterów, a także prawda w Bobbym Nocku i Jessice Silver okraszone są wieloma zwrotami akcji. Jednakże każdy z tych elementów jest odpowiednio wyważony i bardzo logicznie rozwiązany. Nie ma tutaj miejsca na wielkie spiski i niewiarygodne wydarzenia. Każdy wątek otrzymuje sensowne rozwiązanie, a finał naprawdę zaskakuje. Wszystko składa się w świetnie spasowaną całość.

Niewinny – podsumowanie
Bardzo miłe zaskoczenie. Niewinny od Grahama Moore’a to bardzo ciekawe podejście do tematu prawniczych thrillerów. Autor kładzie nacisk na inne elementy niż przyzwyczaił nas gatunek dzięki czemu całość wydaje się bardzo świeża i oryginalna. Naprawdę warto!

Tę i znacznie więcej recenzji znajdziecie na GeekLife.pl
Zapraszam :)

Bobby Nock został oskarżony o uprowadzenie i zamordowanie piętnastoletniej córki kalifornijskiego biznesmena. Nigdy nie znaleziono ciała nastolatki, ale wszystkie poszlaki jasno wskazywały na winę oskarżonego, z którym łączył ją również romans (w Kalifornii seks z osobą poniżej 18. roku życia jest...

więcej Pokaż mimo to