rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Książkę znalazłem u ojca na półce i mimo, że lat ma już ładnych kilka, to jakością przewyższa większość współczesnych książek, zwłaszcza fantasy, które zalały rynek niczym fala tsunami. Człowiek teraz brodzi w tym bagnie i tylko z rzadka uda się dorwać coś co chętnie doczyta do końca.

Ratunkiem mogą być powieści historyczne z lat 70. i 80. Ta na pewno jest godna polecenia, zwłaszcza jeśli ktoś chce poznać trochę historii w formie przygody. Książka nie jest długa, ma zaledwie 300 stron, czyta się szybko i przyjemnie, dlatego to rozrywka na jedno lub dwa popołudnia. Polecam :-)

Książkę znalazłem u ojca na półce i mimo, że lat ma już ładnych kilka, to jakością przewyższa większość współczesnych książek, zwłaszcza fantasy, które zalały rynek niczym fala tsunami. Człowiek teraz brodzi w tym bagnie i tylko z rzadka uda się dorwać coś co chętnie doczyta do końca.

Ratunkiem mogą być powieści historyczne z lat 70. i 80. Ta na pewno jest godna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ogólnie jestem bardzo wdzięczny Panu Martinowi, że umila oczekiwanie na Winds of Winter innymi pozycjami z uniwersum, ale byłbym wdzięczny gdyby wreszcie zlitował się i zabrał za robotę nad tym, na co wszyscy czekają!

Co do książek to oczywiście bardzo dobre. Tym bardziej, że pozwalają znowu wrócić do Westeros. Widać, ze autor miał od dawna pomysł na to co działo się za czasów dynastii Targaryenów, a nie wymyślał to na potrzeby tych książek. Widać to tym bardziej, jeśli po ich przeczytaniu rozpocznie się przygodę z Sagą Lodu i Ognia na nowo :-)

Ogólnie jestem bardzo wdzięczny Panu Martinowi, że umila oczekiwanie na Winds of Winter innymi pozycjami z uniwersum, ale byłbym wdzięczny gdyby wreszcie zlitował się i zabrał za robotę nad tym, na co wszyscy czekają!

Co do książek to oczywiście bardzo dobre. Tym bardziej, że pozwalają znowu wrócić do Westeros. Widać, ze autor miał od dawna pomysł na to co działo się za...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Prześwietna książka! Dowód na to, że aby zrobić dobre s-f nie trzeba wcale angażować zielonych ludków. Największą pracę wykonuje w tej książce humor, który pozwala na swobodne przebrnięcie przez kolejne rejestry marsjańskiego poradnika przetrwana, wypełnione techniczną gadką. Można by spodziewać się, że to się nie sprawdzi, ale jednak pomysł na książkę w postaci logów w pamięci komputera, w których bohater opisuje codzienne zmagania z Marsem, przeplatane informacjami o tym co dzieje się na Ziemi i na pokładzie Hermesa jest strzałem w dziesiątkę. Świetnie bawiłem się w trakcie czytania i polecam wszystkim tę pozycję!

Prześwietna książka! Dowód na to, że aby zrobić dobre s-f nie trzeba wcale angażować zielonych ludków. Największą pracę wykonuje w tej książce humor, który pozwala na swobodne przebrnięcie przez kolejne rejestry marsjańskiego poradnika przetrwana, wypełnione techniczną gadką. Można by spodziewać się, że to się nie sprawdzi, ale jednak pomysł na książkę w postaci logów w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Lepiej, dużo lepiej niż w Pierwszym Prawie Magii. Autor nakreśla coraz bardziej wyraziste charaktery głównych bohaterów, co cieszy zwłaszcza jeśli przebrnęło się przez bezbarwność Czarnej Kompanii lub beznadzieję Władcy Wilków. Widać, postęp w rzemiośle pisarskim oraz, że świat rozwija się wraz z autorem. Nadal jednak nie mogłem pozbyć się uczucia, że książka trąci trochę infantylnością. Patrząc przez pryzmat wyznawców/sług/popychadeł obawiam się również, że główny oponent - Opiekun - nie jest najbystrzejszą istotą w zaświatach. Trochę przesadzona robi się również ilość przepowiedni/proroctw/talentów, które dotyczą Richarda. Nie chcę wróżyć z fusów, ale zaczynam podejrzewać, że w którejś z książek okaże się, że jest ludzkim wcieleniem Stwórcy. Wrócę do tego komentarza jeśli tak będzie :-)

Mam również nadzieję, że zmieni się trochę schemat książki bo obecny nie powala: sielanka -> nagły wstrząs, rychły koniec świata -> okazuje się, że z tym końcem świata to nikomu się nie spieszy i właściwie wszyscy na wszystko mają czas -> Richard odkrywa swoją nową super moc -> ostatnie 20 stron to lot na smoku, zabicie Rahla Posępnego, tulenie z Khalan.

Może się wydawać, że wylałem wiadro pomyj, ale wcale nie. Książka mimo, że koło 900 stron przyjemnie się czyta. Nie jest to może Gra o Tron, ale nie jest to też jakaś żenująca pozycja, która wyciska łzy nad drzewem, które poświęcono by je wydrukować. Warto przeczytać!

Lepiej, dużo lepiej niż w Pierwszym Prawie Magii. Autor nakreśla coraz bardziej wyraziste charaktery głównych bohaterów, co cieszy zwłaszcza jeśli przebrnęło się przez bezbarwność Czarnej Kompanii lub beznadzieję Władcy Wilków. Widać, postęp w rzemiośle pisarskim oraz, że świat rozwija się wraz z autorem. Nadal jednak nie mogłem pozbyć się uczucia, że książka trąci trochę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po książkę sięgnąłem trochę z desperacji. Miałem zamiar odpocząć jakiś czas od fantastyki, ponieważ ostatnimi czasy wszystkie tytuły fantasy, po które sięgałem przynosiły mi wielkie rozczarowanie. Z dużą obawą więc udałem się do sklepu i uznałem, że zakupię ową książkę z głęboką nadzieją, że drzewa, które przerobiono na stronice tej książki nie zostało ścięte na darmo. No i... Może radość i euforia nie zawładnęły moim sercem, ale książka na pewno nie była rozczarowaniem. Owszem z początku wydawała mi się dosyć infantylna, ale miewała przebłyski i uznałem, że może autor musi okrzepnąć, nabrać wprawy, co faktycznie z czasem zaczęło się objawiać. Ostatecznie książka nie powala, ale też nie rozczarowuje. Jest w niej sporo ciekawych pomysłów i zwrotów akcji. Może za dużo było "zbiegów okoliczności" jak dla mnie, ale przymknąwszy na to oko książka cieszyła i ciekawiła. Na pewno skuszę się na kolejną część i mam nadzieje, że rozwój autora będzie w niej kontynuowany.

Po książkę sięgnąłem trochę z desperacji. Miałem zamiar odpocząć jakiś czas od fantastyki, ponieważ ostatnimi czasy wszystkie tytuły fantasy, po które sięgałem przynosiły mi wielkie rozczarowanie. Z dużą obawą więc udałem się do sklepu i uznałem, że zakupię ową książkę z głęboką nadzieją, że drzewa, które przerobiono na stronice tej książki nie zostało ścięte na darmo. No...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Chciałoby się powiedzieć szybka, łatwa i przyjemna, ale niestety przez tą brydżową nomenklaturę miewałem uczucie zniecierpliwienia. Nie wiem też czy to tylko moje odczucie, czy może książka była w tym duchu napisana, ale miałem dziwne uczucie, że czytam jakiś rodzaj komedii, w stylu Gangu Olsena. Może przez to, że śmierć pana Shaitana była tak nagła, niespodziewana no i... absurdalna, że nie chwyciłem powagi sytuacji, przez co całość ostatecznie wydała mi się taką trochę parodią. Może przez to nie udzieliła mi się też atmosfera, nie czułem, że jest jakaś mroczna tajemnica do odkrycia. Nadal jednak lektura była przyjemna, ponieważ autorka skutecznie wywiodła mnie w pole.

Chciałoby się powiedzieć szybka, łatwa i przyjemna, ale niestety przez tą brydżową nomenklaturę miewałem uczucie zniecierpliwienia. Nie wiem też czy to tylko moje odczucie, czy może książka była w tym duchu napisana, ale miałem dziwne uczucie, że czytam jakiś rodzaj komedii, w stylu Gangu Olsena. Może przez to, że śmierć pana Shaitana była tak nagła, niespodziewana no i......

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

UWAGA SPOILERY

Jest to trzecia książka pana Nesbo, po którą sięgnąłem i przyznam szczerze, że przygody Harrego Hola zaczynają wydawać mi się dosyć schematyczne. Zawsze jakaś panienka, zawsze jakieś problemy w otwartym prowadzeniu śledztwa, zawsze jakiś dołek, podczas którego leje się gęsto Jim Beam, a potem nagłe olśnienie i szybkie porzucenie alkoholu. Może gdyby te książki czytać w dłuższych odstępach czasu, to nie byłoby takie uwierające.

W tej książce zauważyłem też takie koło ratunkowe, które rzucił sobie pan Nesbo w postaci wyszukiwarki Google w wersji NSA. W sumie nasuwa mi się tylko jedno pytanie - czemu Harry nie korzystał z tego wcześniej? Domyślam się, że autor nie bardzo miał pomysł jak pchnąć sprawę do przodu, bo faktycznie pojawiały się same pytania i żadnych odpowiedzi, i aby za dużo nie ujawniać musiał wykreować takie sprytne narzędzie.

Niemniej książka całkiem dobra, są zwroty akcji, czytelnik bywa zaskoczony, na koniec już może trochę się autor zagalopował, ale i tak nie wyszło to najgorzej.

UWAGA SPOILERY

Jest to trzecia książka pana Nesbo, po którą sięgnąłem i przyznam szczerze, że przygody Harrego Hola zaczynają wydawać mi się dosyć schematyczne. Zawsze jakaś panienka, zawsze jakieś problemy w otwartym prowadzeniu śledztwa, zawsze jakiś dołek, podczas którego leje się gęsto Jim Beam, a potem nagłe olśnienie i szybkie porzucenie alkoholu. Może gdyby te...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka całkiem "przyjemna". Czyta się szybko i chętnie typuje się ostatecznego winnego, szukając na kolejnych stronach dowodów na jego winę, co moim zdaniem w zabawie z kryminałami jest najfajniejsze. I może to jest też trochę problem tej książki, że ostatecznie dała niewielką szansę wytypować prawidłowo, ale to kto przeczyta sam się przekona. W porównaniu do Karaluchów, którymi zapoznałem się z panem Nesbo, postacie są dużo bardzie wyraziste i charakterystyczne. Rzadko miałem wrażenie, że oto kolejna postać, która zamiast z szuflady zatytułowanej "indywidualność" została pobrana z szuflady "pospolity". Duży plus również za smaczki związane z kulturą australijską i aborygeńską. Mam nadzieje, że nie były to zmyślone motywy ;-)

Książka całkiem "przyjemna". Czyta się szybko i chętnie typuje się ostatecznego winnego, szukając na kolejnych stronach dowodów na jego winę, co moim zdaniem w zabawie z kryminałami jest najfajniejsze. I może to jest też trochę problem tej książki, że ostatecznie dała niewielką szansę wytypować prawidłowo, ale to kto przeczyta sam się przekona. W porównaniu do Karaluchów,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Mossad: najważniejsze misje izraelskich tajnych służb Michael Bar-Zohar, Nissim Mishal
Ocena 7,3
Mossad: najważ... Michael Bar-Zohar, ...

Na półkach:

Bardzo fajna książka, która dowodzi, że życie pisze najlepsze scenariusze. Książka przybliża najbardziej spektakularne sukcesy jak i porażki Mossadu, oraz pozwala nam dostrzec jak naprawdę wygląda światowa polityka, która dzieje się poza światłami jupiterów. Czyta się szybko i z zaciekawieniem.

Bardzo fajna książka, która dowodzi, że życie pisze najlepsze scenariusze. Książka przybliża najbardziej spektakularne sukcesy jak i porażki Mossadu, oraz pozwala nam dostrzec jak naprawdę wygląda światowa polityka, która dzieje się poza światłami jupiterów. Czyta się szybko i z zaciekawieniem.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zawsze przyjemnie wraca się do Azeroth, nawet jeśli scenarzyści gry odwalili większość roboty, a jedynym wysiłkiem autora było obszerniejsze opisanie wydarzeń. Jest to jednak raczej książka dla fanów, którzy znają uniwersum niż dla przypadkowego czytelnika.

Zawsze przyjemnie wraca się do Azeroth, nawet jeśli scenarzyści gry odwalili większość roboty, a jedynym wysiłkiem autora było obszerniejsze opisanie wydarzeń. Jest to jednak raczej książka dla fanów, którzy znają uniwersum niż dla przypadkowego czytelnika.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Całkiem przyjemna książeczka, szybko się czyta, a intryga dostatecznie wyrafinowana. Zdarzają się jednak też wątki, pobudki i skutki dosyć rozmyte, przez co niejasne. Ciekawie została przedstawiona Tajlandia jako Sodoma naszych czasów. Jedyny mój zarzut jaki mogę mieć to do postaci. Może to tylko moje wrażenie, ale wszystkie wydały mi się... takie same. Może poza pewnymi elementami jak siorbanie, dobra kondycja, czy osobliwa choroba, to ogólnie niewiele cech pozwalało na odróżnienie od siebie bohaterów. No może złoczyńca odróżniał się na tle reszty. Generalnie jednak, książkę da się przyjemnie przeczytać.

Całkiem przyjemna książeczka, szybko się czyta, a intryga dostatecznie wyrafinowana. Zdarzają się jednak też wątki, pobudki i skutki dosyć rozmyte, przez co niejasne. Ciekawie została przedstawiona Tajlandia jako Sodoma naszych czasów. Jedyny mój zarzut jaki mogę mieć to do postaci. Może to tylko moje wrażenie, ale wszystkie wydały mi się... takie same. Może poza pewnymi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Oceniam na 8 gwiazdek pewnie tylko dlatego, że właśnie są to "niedokończone" opowieści. Przez długi czas, mimo szacunku dla Tolkiena, byłem zdania, że Pieśń Lodu i Ognia przewyższa Władcę Pierścieni i pod pewnymi względami na pewno tak jest, niemniej pełny blask jakim emanują dzieła Tolkiena można docenić dopiero po przeczytaniu Silmarillionu i Niedokończonych opowieści. Ciężko uwierzyć, że to wszystko jest dziełem jednego człowieka.

Oceniam na 8 gwiazdek pewnie tylko dlatego, że właśnie są to "niedokończone" opowieści. Przez długi czas, mimo szacunku dla Tolkiena, byłem zdania, że Pieśń Lodu i Ognia przewyższa Władcę Pierścieni i pod pewnymi względami na pewno tak jest, niemniej pełny blask jakim emanują dzieła Tolkiena można docenić dopiero po przeczytaniu Silmarillionu i Niedokończonych opowieści....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Tak słabej książki/ek (w końcu to 3 tomy) dawno już nie czytałem. Chyba od czasu Władcy Wilków. Świat wykreowany przez autora może i ma potencjał ale jest tak beznadziejnie marnotrawiony, że aż strach.

Po pierwsze - nazewnictwo. Do szewskiej paski doprowadzały mnie nazwy miejscowości i niektórych postaci. Jak można nazwać jakiegoś bohatera "skrzynka"? "świeca"? "pies zabójca ropuch"? Pal licho gdyby to był jedyny mankament. Zniósłbym to dzielnie, ale nie.

Po drugie - charaktery. Nie wiem, czy brakuje mi umiejętności w czytaniu ze zrozumieniem? Może coś przegapiłem? Nie wiem, bo Konował, Pani, Kulawiec, Duszołap, Kruk, Pupilka, Elmo no wszyscy wystrugani na jedno kopyto. Gdyby którykolwiek z nich został kronikarzem pewnie prowadziłby je tak samo dennie i opisywał takie same emocje.

No i właśnie! Emocje konowała to chyba jeden z najbardziej irytujących motywów. Czytając "Czarną kompanię" miałem wrażenie, że konował wystraszyłby się nawet własnego cienia. Dosłownie wszystko wywoływało u niego uczucie strachu. Jego komentarze o kompanach w stylu "do diabła z nimi", "niech ich licho" pasowały do sytuacji jak siodło na świni.

Nużący i zupełnie nieciekawy był dla mnie wątek... miłosny (ha ha) z Panią. Nie wiem co Konowałowi kazało myśleć o niej najpierw jak o półboskiej istocie pięknej i wspaniałej, potem jak o demonie, a potem już na zmianę jak właściwie pasowało autorowi.

Utarczki Goblina i Jednookiego. Serio? To wszystko an co było ich stać? Jeden przerysowuje iluzje drugiego i się nawzajem o to wściekają? I to budzi takie zainteresowanie i wesołość w kompanii? To nie czarna kompania tylko nudna kompania niespełnionych kabareciarzy w takim razie.

Potyczki, bitwy i inne starcia. Nie wiem ale absolutnie brakowało mi sensu w większości starć, a bitwa pod Urokiem to już w ogóle masakra jakaś. Totalny chaos i niezrozumienie. Autor pewnie kiedy to opisywał stwierdzał "10 tyś. tu, 10 tyś tam". W końcu stwierdził, że idealną liczbą ofiar będzie ćwierć miliona po stronie samych buntowników. ĆWIERĆ MILIONA! To była bitwa na miarę I wojny światowej. Ewidentny brak wiedzy i wyobraźni ze strony autora.

Końcowa potyczka z Dominatorem to już w ogóle jakiś śmiech na sali. Próba budowania napięcia przez "zbliżające się koryto rzeki" do kurnahnu dominatora było tak śmiesznym i żałosnym pomyślem. Albo to przesiadywanie Pani w jaskini pod nosem Pupilki Potem rokowania na PIKNIKU! AGHR!

Dosyć wystarczy. W całej tej 900-stronicowej pozycji interesujące wydały mi się jedynie historie Bomanza i Marona zalewacza. W miarę ciekawie zostały napisane, a tak... dramat i rozpacz.

NIE POLECAM!

Tak słabej książki/ek (w końcu to 3 tomy) dawno już nie czytałem. Chyba od czasu Władcy Wilków. Świat wykreowany przez autora może i ma potencjał ale jest tak beznadziejnie marnotrawiony, że aż strach.

Po pierwsze - nazewnictwo. Do szewskiej paski doprowadzały mnie nazwy miejscowości i niektórych postaci. Jak można nazwać jakiegoś bohatera "skrzynka"? "świeca"? "pies...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie wiem na ile moja opinia jest rzetelna, ponieważ książkę czytałem z dużymi interwałami, ale trochę mi smutno. Jednym z powodów jest fakt, że oto dotarłem do końca cyklu o straży miejskiej i nie będzie mi dane przeżywać kolejnych przygód w towarzystwie Marchewy, sierżanta Tyłeczek i innych. Druga przyczyna mojego smutku, to niestety jakość tego pożegnania. Może to wpływ choroby, która doskwierała panu Pratchettowi, jednak muszę powiedzieć, że to jedna z najsłabszych książek tego pana jaką przeczytałem. Problem, jaki w satyryczny sposób autor porusza jest bardzo ważny, ale jeśli chodzi o jakość przygody to podobnie jak w książce "Para w ruch". Postacie jakby nie są sobą, poboczne wątki sztucznie doklejane, że właściwie się o nich nie pamięta. Wesołość wzbudzał u mnie głównie Sam Junior i jego kupki, ale tak to za dużo było podkreślania tego jakimi bojowymi umiejętnościami obdarzony jest Vimes lub Wilkins. Książka na koniec jest niepotrzebnie przeciągana i pokonanie ostatnich 30 stron jest sporym wyzwaniem. W strugach łez wystawiam tą opinię.

Nie wiem na ile moja opinia jest rzetelna, ponieważ książkę czytałem z dużymi interwałami, ale trochę mi smutno. Jednym z powodów jest fakt, że oto dotarłem do końca cyklu o straży miejskiej i nie będzie mi dane przeżywać kolejnych przygód w towarzystwie Marchewy, sierżanta Tyłeczek i innych. Druga przyczyna mojego smutku, to niestety jakość tego pożegnania. Może to wpływ...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Trochę słabsza niż inne książki pana Pratchetta, które miałem okazję dotąd przeczytać, ale i tak dostarczyła mi sporo rozrywki. Najwięcej sympatii odczułem wobec porucznika Bluzy, który prowokował bardzo wiele zabawnych scen. Prawdę mówiąc, to sama końcówka zaniżyła mi nieco opinię o książce, ponieważ chyba autor trochę zagalopował się z tą ilością kobiet. Niemniej jak każda książka Świata Dysku - warta przeczytania!

Trochę słabsza niż inne książki pana Pratchetta, które miałem okazję dotąd przeczytać, ale i tak dostarczyła mi sporo rozrywki. Najwięcej sympatii odczułem wobec porucznika Bluzy, który prowokował bardzo wiele zabawnych scen. Prawdę mówiąc, to sama końcówka zaniżyła mi nieco opinię o książce, ponieważ chyba autor trochę zagalopował się z tą ilością kobiet. Niemniej jak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jak dotąd książki o straży miejskiej nie zawodzą. Osobiście nie lubię książek o podróży w czasie ale dostatecznie dużo "bardzo dobrych kłamstw" sprawiło, że nie dręczył mnie paradoks dziadka. Prawdę mówiąc w ogóle o nim nie pamiętałem. Książka jak zwykle nasączona jest humorem jak gąbka wodą i spotkanie z młodym sierżantem Colonem oraz Nobbym Nobsem musiało skończyć się zakwasami na mięśniach twarzy i brzucha =) Fakt, że trochę tęskni się za poczciwym Marchewą i Anguą czy Detrytusem z jego peacemakerem, ale jednak występują co osładza trochę tęsknotę. Poza tym - świetna okładka :D Nobby niszczy

Jak dotąd książki o straży miejskiej nie zawodzą. Osobiście nie lubię książek o podróży w czasie ale dostatecznie dużo "bardzo dobrych kłamstw" sprawiło, że nie dręczył mnie paradoks dziadka. Prawdę mówiąc w ogóle o nim nie pamiętałem. Książka jak zwykle nasączona jest humorem jak gąbka wodą i spotkanie z młodym sierżantem Colonem oraz Nobbym Nobsem musiało skończyć się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przyznam szczerze, że tak z... 2/3 książki jakoś niespecjalnie mnie porwały. Oczywiście raz czy dwa na 10 stron zdarzał się żarcik, który wywoływał u mnie skurcz mięśni twarzy i pojawienie się tzw. banana, niemniej byłem trochę zawiedziony. Trochę jak ciągłe próby odpalenia malucha. Kaszle, kaszle i kaszle i kiedy już wydaje się, że zaskoczył, znowu gaśnie. Potem widocznie Pan Pratchett stwierdził, że zepchnie upartego malucha ze skarpy, przesiądzie się do już odpalonego i dlatego pozostała część książki jest po prostu wyborna, każda strona ocieka humorem przeplatanym błyskotliwymi wstawkami. Dziękuje Panie Pratchett, gdziekolwiek Pan jest!

Przyznam szczerze, że tak z... 2/3 książki jakoś niespecjalnie mnie porwały. Oczywiście raz czy dwa na 10 stron zdarzał się żarcik, który wywoływał u mnie skurcz mięśni twarzy i pojawienie się tzw. banana, niemniej byłem trochę zawiedziony. Trochę jak ciągłe próby odpalenia malucha. Kaszle, kaszle i kaszle i kiedy już wydaje się, że zaskoczył, znowu gaśnie. Potem widocznie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przygody strażników Ankh-Morpork należą do moich ulubionych z serii i ta książka również mnie nie zawiodła. Może nie była tak dobra jak poprzednia dotycząca przygód Samuela Vimesa, kapitana Marchewy i reszty paczki, ale i tak zapewnia sporą dawkę rozrywki i humoru. Krasnoludy paradujące w kieckach, ucieczki w zamarzniętych kalesonach oraz całkiem bogaty wykład medyczny z zakresu transplantologii zreferowany przez Igora/ów. Wszystko to z kryminalną zagadkę w tle, której rozwikłania podejmuje się jego dyżurność Samuel Vimes. Polecam =)

Przygody strażników Ankh-Morpork należą do moich ulubionych z serii i ta książka również mnie nie zawiodła. Może nie była tak dobra jak poprzednia dotycząca przygód Samuela Vimesa, kapitana Marchewy i reszty paczki, ale i tak zapewnia sporą dawkę rozrywki i humoru. Krasnoludy paradujące w kieckach, ucieczki w zamarzniętych kalesonach oraz całkiem bogaty wykład medyczny z...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Świat lodu i ognia Linda Antonsson, Elio M. García jr., George R.R. Martin
Ocena 8,1
Świat lodu i o... Linda Antonsson, El...

Na półkach: , ,

Jak dla mnie po prostu czad. Ogromna ilość informacji o wydarzeniach z historii Westeros. Dużo miejsca poświęcono zwłaszcza trzem wiekom panowania królów ze smoczego rodu. Kiedy pierwszy raz pochłonąłem wszystkie ówczesne książki sagi Pieśni Lodu i Ognia pomyślałem, że byłoby bosko gdyby powstał taki odpowiednik Silmarillionu dla tego uniwersum, i oto moje życzenie się spełniło. Oczywiście dla innych czytelników może wydać się ona po prostu nudna, ale dla fanów tej sagi na pewno jest to prawdziwa perełka! Ach! I jeszcze te niesamowite ilustracje... Po prostu piękne.

Jak dla mnie po prostu czad. Ogromna ilość informacji o wydarzeniach z historii Westeros. Dużo miejsca poświęcono zwłaszcza trzem wiekom panowania królów ze smoczego rodu. Kiedy pierwszy raz pochłonąłem wszystkie ówczesne książki sagi Pieśni Lodu i Ognia pomyślałem, że byłoby bosko gdyby powstał taki odpowiednik Silmarillionu dla tego uniwersum, i oto moje życzenie się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W sumie już trochę czasu minęło odkąd ją przeczytałem, ale niesmak pozostał, dlatego przeklejam ten komentarz z innego portalu. Kto wie, może uratuje czyjeś 3 godziny życia przed zmarnowaniem...

Książka raczej słaba. Kiepskie dialogi, postacie mało wyrafinowane i jakieś bezpłciowe, no i opisy... Starcia przeciwników obfitowały głównie w dwie rzeczy - masę odciętych głów i rozmyślania bohaterów nad doznaniami, które wywoływały u nich strzały przelatujące w bezpośredniej odległości od ich witalnych punktów. Zjawiska przyrodnicze ograniczały się do podmuchów porywistego wiatru i rzadkich pohukiwań sowy. Po za tym nie mogłem pozbyć się wrażenia, że choćby Rogan ze wszystkich stron był otoczony przez intensywną iluminację, to i tak znalazłby się jakiś cień, który skrywałby jego twarz. Na dodatek we wstępie autor zaznaczył, że to poprawiona wersja, w której zawarł cały swój kunszt i wiedzę o słowiańskich legendach... Powiem tylko jedno: dobrze, że nie miałem do czynienia z pierwszą wersją.

W sumie już trochę czasu minęło odkąd ją przeczytałem, ale niesmak pozostał, dlatego przeklejam ten komentarz z innego portalu. Kto wie, może uratuje czyjeś 3 godziny życia przed zmarnowaniem...

Książka raczej słaba. Kiepskie dialogi, postacie mało wyrafinowane i jakieś bezpłciowe, no i opisy... Starcia przeciwników obfitowały głównie w dwie rzeczy - masę odciętych głów i...

więcej Pokaż mimo to