-
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać441 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14 -
Artykuły
Zapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2023-09-29
2017-04-24
2017-09-12
„Dzieje Tristana i Izoldy” to opowieść stara niemalże jak świat. Jest to legenda celtycka, związana z opowieściami z cyklu arturiańskiego. Jej najstarsze zapisy pochodzą z XII wieku, a ona sama stała się inspiracją dla wielu średniowiecznych utworów. Jako, że jej średniowieczna całość nie zachowała się do naszych czasów, to najpełniejszą jej wersję zrekonstruował w 1900 roku Joseph Bédier, jako „Dzieje Tristana i Izoldy”.
Tristan to wspaniały, szlachetny rycerz, siostrzeniec i wasal króla Kornwalii, Marka. Na skutek żądań baronów król musi się ożenić, więc wysyła swojego ulubieńca, któremu w pełni ufa, na poszukiwania właścicielki złotego włosa, który przyniosły mu pewnego dnia jaskółki. W ten sposób Tristan trafia do Irlandii i pokonawszy smoka gnębiącego tamtejszy lud, zdobywa rękę Izoldy Jasnowłosej dla swego pana. Dzień przed odpłynięciem statku Tristana do Kornwalii, matka Izoldy wręcza jej wiernej służce Brangien eliksir, który ma wypić jej córka i król Marek, a wtedy oboje się pokochają i będą żyć szczęśliwi. Niestety na skutek, nieszczęśliwego zbiegu okoliczności, eliksir na statku wypijają Tristan z Izoldą. Od tej pory zaczynają się kochać potężną, niezniszczalną miłością, co sprowadza na nich chwile szczęścia, ale również wiele tragicznych wydarzeń. Zwłaszcza, że Izolda Jasnowłosa zostaje zaślubiona królowi Markowi, a mimo to kochankowie potajemnie rozwijają swoje uczucie. Niebawem jednak ich sekret wychodzi na jaw, zagrażając ich życiu.
„Dzieje Tristana i Izoldy” to przedstawienie miłości idealnej, niemożliwej, miłości z marzeń i tęsknot. Izolda Jasnowłosa i Tristan bardzo się kochają, a równocześnie niesamowicie cierpią – zarówno dlatego, że nie mogą być razem, jak i dlatego, że są zmuszeni uciekać się do kłamstw, zdrady i oszustw, bo żyć bez siebie nie mogą. Dla Tristana jest to szczególnie hańbiące i niełatwe, ponieważ widując się z ukochaną, sprzeniewierza się wszelkim regułom i obowiązkom, które przysięgał swojemu królowi, wujowi i przyjacielowi – Markowi – dotrzymywać i spełniać. Jednak miłość Tristana i Izoldy spada na nich bez udziału ich woli i podporządkowuje sobie wszystkie zamierzenia i plany Tristana. Mamy tu więc dwoje ludzi przez przypadek połączonych wieczną, namiętną miłością, której nic nie złamie, nic nie zakończy – nawet śmierć. Uczucie miłości ukazane w tym utworze to niszcząca siła, nad którą nikt nie jest w stanie zapanować. To ona rządzi bohaterami, a zaczyna się od fatalnej pomyłki, która jest zrządzeniem losu, na które nie ma już rady. Tristan i Izolda stają się, wbrew swojej woli, niewolnikami tego uczucia i odtąd walczą z nim, opierają się mu i ulegają, zbliżają się do siebie i oddalają, zmagają się z trudnościami, z całym światem, który stoi na przeszkodzie ich miłości. Bohaterowie kochają z wzajemnością, a jednak ich uczucie, niemożliwe do spełnienia, staje się przekleństwem, fatum ciążącym nad ich życiem.
Oczywiście okoliczności i czyny bohaterów nie są idealne. Dopuszczają się przecież rzeczy, z punktu widzenia moralności, nagannych, takich jak cudzołóstwo, kłamstwa, łamanie przyrzeczeń, przysięgi bez pokrycia. A jednak sam narrator i w sumie czytelnik również, rozgrzesza i usprawiedliwia, zarówno Tristana, jak i Izoldę, ponieważ wbrew swojej woli są poddani w całości wielkiemu, namiętnemu uczuciu. W „Dziejach Tristana i Izoldy” jest dodatkowo jedna wyjątkowa rzecz, prawdopodobnie dlatego, że jest to legenda celtycka, przekształcona dopiero później w średniowieczny romans rycerski. Mianowicie w czasach, kiedy kobieta stanowiła tylko niemy przedmiot uwielbienia, a to mężczyzna był podmiotem w „Dziejach Tristana i Izoldy” bohaterowie traktowani są jako równorzędni partnerzy – żyją, działają, czują i cierpią oboje, przeżywają razem wzloty i upadki, gnębi ich zwątpienie i zazdrość oraz opanowują ich tak samo uczucia i niskie i te wzniosłe. Myślę, że właśnie to decyduje o uniwersalności tej opowieści i o tym, że przetrwała w naszej kulturze w niezliczonych wariantach na przestrzeni wieków.
I pewnie zastanawiacie się co to za prawdziwa i głęboka miłość skoro wywołana eliksirem? Myślę, że ten eliksir to bardziej symbol tego, jak miłość potrafi się kompletnie znienacka pojawić, tego, że nie wybieramy świadomie osoby, w której się zakochujemy i czasem nasza miłość przeczy wszelkiemu rozsądkowi.
„Dzieje Tristana i Izoldy” zaczęły się od opowieści przekazywanej z ust do ust, rozbudowywanej przez kolejne pokolenia, a z czasem spisywana przez różnych twórców, ale nie zachowały się w całości do naszych czasów. Właśnie te ocalałe fragmenty spisanych wersji zebrał w jedną całość i zredagował Joseph Bédier, oferując nam najpełniejszy obraz losów Tristana i Izoldy, jaki był tylko możliwy. Całość w sposób niezrównany i wyśmienity przetłumaczył i opatrzył wstępem Tadeusz Boy-Żeleński (co zapewniło absolutnie piękny, archaiczny styl), a Jacques Marie Gaston Onfroy de Bréville „Job” bogato i przepięknie zilustrował.
W tak piękny sposób wydana trafiła w nasze ręce historia tragicznej miłości dwójki kochanków, którzy musieli się mierzyć z losem, innymi ludźmi i samymi sobą. Historia poruszająca, emocjonująca, ważna i w pewien sposób wciąż aktualna. Jeśli ktokolwiek z Was wciąż nie zna losów Tristana i Izoldy, to pora to nadrobić – warto przenieść się w czasy, kiedy żyły smoki, a cni rycerze byli w stanie zrobić wszystko dla wybranki swego serca.
Chciałabym podziękować Stowarzyszeniu Sztukater za udostępnienie mi egzemplarza recenzenckiego.
Recenzja dostępna również na straszliwabuchling.blogspot.com
„Dzieje Tristana i Izoldy” to opowieść stara niemalże jak świat. Jest to legenda celtycka, związana z opowieściami z cyklu arturiańskiego. Jej najstarsze zapisy pochodzą z XII wieku, a ona sama stała się inspiracją dla wielu średniowiecznych utworów. Jako, że jej średniowieczna całość nie zachowała się do naszych czasów, to najpełniejszą jej wersję zrekonstruował w 1900...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Martine Madden to irlandzka pisarka urodzona w Limerick. Przez jakiś czas, wraz z mężem mieszkała w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, gdzie historie opowiadane jej przez diasporę ormiańską wywołały jej ogólne zainteresowanie historią Ormian i stały się kanwą do napisania przez nią debiutanckiej powieści. Martine wróciła wraz z mężem do Irlandii w 1990 roku, gdzie mieszka do dziś wraz z mężem i pięciorgiem dzieci.
Debiutancką, wydaną pierwotnie w 2014 roku, powieścią Martine jest właśnie „Anhusz”. Akcja tej książki umiejscowiona jest w latach 1915 – 1922, w ówczesnym Imperium Osmańskim, głównie w małej wiosce w okolicach Trapezuntu na wybrzeżu Morza Czarnego. Wioska nazywa się Muszar i zdecydowana większość jej mieszkańców to ubodzy, ciężko pracujący, spokojni Ormianie. Główna bohaterka – tytułowa Anhusz Czarkudian to dziewczyna mieszkająca w Muszarze w skromnej chatce wraz ze swoją babcią i matką, która zachowuje się tak, jakby nigdy nie kochała swojej córki. Anhusz wraz z matką utrzymują się głównie z prania ciuchów bogatego Ormianina, właściciela ich domu, Kazbeka Taszdżiana, a dodatkowo Anhusz jest pielęgniarką w szpitalu misyjnym założonym przez amerykańskiego lekarza Charlesa Stewarta. Pewnego słonecznego dnia wiosny 1915 roku do spokojnej wioski wkracza oddział tureckich żołnierzy, którego kapitanem jest młody, ale dobrze rokujący syn emerytowanego wojskowego, właściciela garbarni w Konstantynopolu, Dżahan Orfalea. Trwa właśnie I wojna światowa, a w Imperium Osmańskim, które opowiedziało się po stronie Trójprzymierza (tj. po stronie Austro-Węgier i Niemiec), niejacy Trzej Paszowie (Talaat Pasza, Enwer Pasza i Dżemal Pasza) kierujący Komitetem Jedności i Postępu podburzają nastroje przeciwko Ormianom twierdząc, że każdy Ormianin to szpieg na usługach rosyjskiego cara i należy się ich z terenów tureckich pozbyć. Każdy Turek staje się zatem wrogiem każdego Ormianina – tak przynajmniej myśli większość ludzi po obu stronach konfliktu. W tych, mocno niesprzyjających okolicznościach zaczyna się zakazany romans Anhusz z kapitanem Dżahanem. Muszą się ukrywać ponieważ, gdyby ktokolwiek z wioski się o tym dowiedział, to dziewczyna zostałaby surowo ukarana jako cudzołożnica – i to pomimo tego, że ludzie szanowali kapitana Orfaleę i uważali za sprawiedliwego oraz życzliwego, co nie zmienia faktu, że był Turkiem. Niedługo też okoliczności ich relacji staną się jeszcze bardziej trudne, ponieważ Trzej Paszowie wydadzą rozkaz masowych przesiedleń ludności ormiańskiej, co stanie się początkiem ludobójstwa Ormian w latach 1915 – 1916. Jak podczas wojennej zawieruchy potoczą się dalsze losy niemożliwej miłości między Ormianką a Turkiem?
Autorka postaci swojej książki nakreśliła w sposób porządny i przemyślany. Anhusz to młoda, nieznająca za bardzo życia, ale marząca o innym miejscu niż Muszar, odważna, charakterna dziewczyna, która nie boi się ciężkiej pracy i ryzyka. W trakcie postępowania fabuły możemy również zaobserwować jak zmienia się jej podejście do wielu spraw, jak dojrzewa. Kapitan Orfalea z kolei to młody wojskowy, który nie chciał zostawać żołnierzem, ale jego ambitny ojciec (emerytowany pułkownik) zdecydował o jego przyszłości za niego. Dżahan jest odważny, ma mocno rozwinięty zmysł moralny, co sprawia, że z łatwością dostrzega, co jest sprawiedliwe, a co nie. Niestety jest zbyt zależny od swoich bogatych i uprzedzonych rodziców. Kolejną interesującą postacią jest doktor Charles Stewart, amerykański lekarz, który przyjechał do Turcji w 1901 roku w celu prowadzenia badań nad jaglicą (zakaźne, przewlekłe zapalenie rogówki i spojówek, które często prowadzi do ślepoty) – wraz ze swoją małżonką (również lekarzem) osiadają w Muszarze, gdzie tworzą szpital i szkołę dla ormiańskich dzieci. Dr Stewart pomimo dobrego serca i chęci pomocy, nie próbuje zrozumieć obyczajowości mieszkańców Imperium Osmańskiego, pozostaje na wskroś amerykański i tak postrzega otoczenie, przez co pozostaje zaślepiony na niebezpieczeństwo, które grozi Ormianom, aż do momentu, w którym będzie zdecydowanie za późno, żeby udało mu się w jakikolwiek sposób powstrzymać straszliwe wydarzenia i będzie mógł się już tylko bezradnie im przyglądać.
Martine Madden używa ładnego, przejrzystego stylistycznie języka. W odpowiednich miejscach jest bardzo plastyczny i budujący nastrój, momentami wręcz poetycki. W samej fabule zachowała równowagę pomiędzy opisami a dialogami. Powieść podzieliła na bardzo krótkie rozdziały w których przedstawia wydarzenia raz z perspektywy Anhusz, raz z perspektywy Dżahana, a w każdym na końcu znajdują się zapiski z dziennika lub listy dr Stewarta, które uzupełniają informacje poprzez opis wydarzeń bieżących, bądź są w formie retrospekcji, dzięki którym dowiadujemy się więcej o wydarzeniach z przeszłości, które mają związek z tym, co dzieje się aktualnie w powieści. Dzięki bardzo krótkim rozdziałom i dość dynamicznej akcji „Anhusz” czyta się bardzo płynnie i szybko, co uważam za zaletę.
Nie wiedzieć czemu na Lubimy Czytać „Anhusz” jest zaklasyfikowana jako literatura obyczajowa i romans, co może trochę wprowadzać w błąd (ja na początku bałam się, że to będzie jednak typowy romans, a nie jestem fanką tego gatunku literackiego). Prawda jest natomiast taka, że „Anhusz” to fikcja historyczna przede wszystkim, powieść obyczajowa na drugim miejscu, a dopiero na samym końcu mamy wątek romansowy i pomimo opisu z tyłu książki, nie ma go w treści zbyt wiele. W moim odczuciu motyw romansu młodej Ormianki z Turkiem w trakcie I wojny światowej posłużył autorce jako przyczynek do opisania, do przypomnienia ludziom, pierwszego ludobójstwa XX wieku – ludobójstwa Ormian. To tło historyczne tak naprawdę gra pierwsze skrzypce w fabule tej powieści. To narastająca od wieków nienawiść jednego narodu do drugiego znajdująca ujście w rzezi bezbronnych i niewinnych ludzi jest tak naprawdę głównym bohaterem. Warto wiedzieć, że motyw uczucia Anhusz i Dżahana jest całkowicie wymyślony przez autorkę, ale za to tło historyczno – społeczne i część postaci drugoplanowych jest jak najbardziej autentyczne.
Dzisiaj, kiedy piszę tę recenzję, tak się składa, że jest 24 kwietnia. Dla Ormian to dzień szczególny, bowiem tego dnia w 1915 roku członkowie ormiańskiej inteligencji mieszkający w Konstantynopolu, zostali z rozkazu rządu zatrzymani i rozstrzelani. Szacuje się, że od tamtego momentu do końca I wojny światowej zgładzono od 1,5 do 2 milionów Ormian. W Armenii i wśród diaspory ormiańskiej na całym świecie do dziś obchodzi się 24 kwietnia jako Dzień Pamięci o Ludobójstwie Ormian. Niestety, nawet dziś rząd Turcji oficjalnie twierdzi, że tureccy Ormianie padli ofiarą epidemii podczas ewakuacji frontu, a jej przedstawicielstwa dyplomatyczne agresywnie atakują próby upamiętnienia ofiar.
Ale my pamiętajmy o nich.
Bardzo chciałabym podziękować Stowarzyszeniu Sztukater za udostępnienie mi egzemplarza recenzenckiego.
Recenzja znajduje się również na blogu straszliwabuchling.blox.pl.
Martine Madden to irlandzka pisarka urodzona w Limerick. Przez jakiś czas, wraz z mężem mieszkała w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, gdzie historie opowiadane jej przez diasporę ormiańską wywołały jej ogólne zainteresowanie historią Ormian i stały się kanwą do napisania przez nią debiutanckiej powieści. Martine wróciła wraz z mężem do Irlandii w 1990 roku, gdzie mieszka...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to