-
ArtykułyPan Tu Nie Stał i książkowa kolekcja dla czytelników i czytelniczek [KONKURS]LubimyCzytać14
-
ArtykułyWojciech Chmielarz, Marta Kisiel, Sylvia Plath i Paulo Coelho, czyli nowości tego tygodniaLubimyCzytać3
-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik20
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński6
Biblioteczka
2024-05-30
2023-07-24
Drugie podejście do Vesaasa okazało się ciekawym doświadczeniem czytelniczym. Człowiek wnika powoli w klimat, analizuje poszczególne postacie, próbuje wyłuskać jakieś zależności, a w posłowiu okazuje się, że autorowi coś tam się przyśniło i postanowił przelać to na papier. Nie powiem, Tarjei miał dziwne poczucie humoru. Dobrze, nie brnijmy w to, skupmy się na powieści, bo „Wiosenna noc”, choć z pozoru mniej tajemnicza niż „Zamek z lodu”, ma w sobie coś, co nie pozwala oderwać się od lektury.
Sprawa przedstawia się tak. Dwoje nastolatków, brat i siostra, zostają sami w domu. Dom, twierdza, miejsce bezpieczne, co może się stać? Może na przykład zapukać ktoś, kto potrzebuje pomocy. Przypuszczam, że gdyby w domu byli rodzice, Skandynawowie z krwi i kości, tych drzwi w ogóle by nie otwierali. Młodsze pokolenie nie ma z tym problemu, kiedy więc zjawiają się nieznajomi z prośbą o pomoc, bo jedna z kobiet zaczyna rodzić, akcja zaczyna nabierać tempa. Czytelnik poznaje kolejne osoby, z których każda, jak się okazuje, wymaga jakiejś pomocy. Ta dość osobliwa rodzina zaczyna obciążać swoi „tajemnicami” nastoletniego chłopca, który w pewnym momencie nie wie już kogo faktycznie wspierać. W domu pojawia się nowe życie, a stare kończy, jak to wiosną, i jak to bywa u Vesaasa, nie wszystko jest oczywiste, ale zawsze coś pulsuje pod powierzchnią. Powieść może być odbierana jako najazd na chatę, jakiej nie powinno się fundować bliźnim, a może też pokazywać przemoc psychiczną w wielu wymiarach, o której warto deliberować, bo ta zalewa nas aktualnie zewsząd. Czytajcie.
IG @angelkubrick
Drugie podejście do Vesaasa okazało się ciekawym doświadczeniem czytelniczym. Człowiek wnika powoli w klimat, analizuje poszczególne postacie, próbuje wyłuskać jakieś zależności, a w posłowiu okazuje się, że autorowi coś tam się przyśniło i postanowił przelać to na papier. Nie powiem, Tarjei miał dziwne poczucie humoru. Dobrze, nie brnijmy w to, skupmy się na powieści, bo...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-04-04
W zamkniętej społeczności małej, norweskiej wioski pojawił się ktoś nowy. Jedenastoletnia dziewczynka zazwyczaj trzyma się na uboczu. Jest spokojna, milcząca i bardzo mądra. Jej tajemniczość z czasem wzbudza zainteresowanie przywódczyni szkolnej grupy, Siss. Obserwują się wzajemnie aż pewnego razu na stoliku Siss pojawia się liścik z zaproszeniem do domu Unn.
Chłód nocy przebija się z kartek, podobnie jak nasycone iskrami powietrze, czerwone, pełne wargi w lustrze i tajemnica rozwieszona na zawsze między jednym a drugim ciałem, które lada moment rozkwitnie. Chyba że zmrozi je lód, zatrzyma krew, skarze na wieczne patrzenie w nicość kiedy inni będą go szukać, już nie jej, już tylko tego nierozkwitniętego ciała, które skryło w sobie światło życia, i lśni bielą, gdzie „lodowy kolos był jedynie skończoną, milczącą śmiercią”.
„Zamek z lodu”, czy w poprzednim tłumaczeniu „Pałac lodowy”, to tego typu powieść, w której trzeba użyć nieco wyobraźni, żeby w pełni poczuć czytany tekst. Vesaas trochę to ułatwia, personifikując opisy natury, ale i tak najważniejsze elementy pozostają niedopowiedziane. Czy współczesny czytelnik, przyzwyczajony do podawania wszystkiego na tacy, z równym jak dawniej entuzjazmem przyjmie teraz taką prozę? Jestem szalenie ciekawa. Mnie ten klimat oczarował, ale robię sobie przerwę w literaturze skandynawskiej. Na chwilę. Nowe tłumaczenie Marii Gołębiewskiej-Bijak wspaniałe. Czytajcie i gimnastykujcie wyobraźnię.
Drugie podejście do Vesaasa okazało się ciekawym doświadczeniem czytelniczym. Człowiek wnika powoli w klimat, analizuje poszczególne postacie, próbuje wyłuskać jakieś zależności, a w posłowiu okazuje się, że autorowi coś tam się przyśniło i postanowił przelać to na papier. Nie powiem, Tarjei miał dziwne poczucie humoru. Dobrze, nie brnijmy w to, skupmy się na powieści, bo „Wiosenna noc”, choć z pozoru mniej tajemnicza niż „Zamek z lodu”, ma w sobie coś, co nie pozwala oderwać się od lektury.
Sprawa przedstawia się tak. Dwoje nastolatków, brat i siostra, zostają sami w domu. Dom, twierdza, miejsce bezpieczne, co może się stać? Może na przykład zapukać ktoś, kto potrzebuje pomocy. Przypuszczam, że gdyby w domu byli rodzice, Skandynawowie z krwi i kości, tych drzwi w ogóle by nie otwierali. Młodsze pokolenie nie ma z tym problemu, kiedy więc zjawiają się nieznajomi z prośbą o pomoc, bo jedna z kobiet zaczyna rodzić, akcja zaczyna nabierać tempa. Czytelnik poznaje kolejne osoby, z których każda, jak się okazuje, wymaga jakiejś pomocy. Ta dość osobliwa rodzina zaczyna obciążać swoi „tajemnicami” nastoletniego chłopca, który w pewnym momencie nie wie już kogo faktycznie wspierać. W domu pojawia się nowe życie, a stare kończy, jak to wiosną, i jak to bywa u Vesaasa, nie wszystko jest oczywiste, ale zawsze coś pulsuje pod powierzchnią. Powieść może być odbierana jako najazd na chatę, jakiej nie powinno się fundować bliźnim, a może też pokazywać przemoc psychiczną w wielu wymiarach, o której warto deliberować, bo ta zalewa nas aktualnie zewsząd. Czytajcie.
IG @angelkubrick
W zamkniętej społeczności małej, norweskiej wioski pojawił się ktoś nowy. Jedenastoletnia dziewczynka zazwyczaj trzyma się na uboczu. Jest spokojna, milcząca i bardzo mądra. Jej tajemniczość z czasem wzbudza zainteresowanie przywódczyni szkolnej grupy, Siss. Obserwują się wzajemnie aż pewnego razu na stoliku Siss pojawia się liścik z zaproszeniem do domu Unn.
Chłód nocy...
2023-04-04
W zamkniętej społeczności małej, norweskiej wioski pojawił się ktoś nowy. Jedenastoletnia dziewczynka zazwyczaj trzyma się na uboczu. Jest spokojna, milcząca i bardzo mądra. Jej tajemniczość z czasem wzbudza zainteresowanie przywódczyni szkolnej grupy, Siss. Obserwują się wzajemnie aż pewnego razu na stoliku Siss pojawia się liścik z zaproszeniem do domu Unn.
Chłód nocy przebija się z kartek, podobnie jak nasycone iskrami powietrze, czerwone, pełne wargi w lustrze i tajemnica rozwieszona na zawsze między jednym a drugim ciałem, które lada moment rozkwitnie. Chyba że zmrozi je lód, zatrzyma krew, skarze na wieczne patrzenie w nicość kiedy inni będą go szukać, już nie jej, już tylko tego nierozkwitniętego ciała, które skryło w sobie światło życia, i lśni bielą, gdzie „lodowy kolos był jedynie skończoną, milczącą śmiercią”.
„Zamek z lodu”, czy w poprzednim tłumaczeniu „Pałac lodowy”, to tego typu powieść, w której trzeba użyć nieco wyobraźni, żeby w pełni poczuć czytany tekst. Vesaas trochę to ułatwia, personifikując opisy natury, ale i tak najważniejsze elementy pozostają niedopowiedziane. Czy współczesny czytelnik, przyzwyczajony do podawania wszystkiego na tacy, z równym jak dawniej entuzjazmem przyjmie teraz taką prozę? Jestem szalenie ciekawa. Mnie ten klimat oczarował, ale robię sobie przerwę w literaturze skandynawskiej. Na chwilę. Nowe tłumaczenie Marii Gołębiewskiej-Bijak wspaniałe. Czytajcie i gimnastykujcie wyobraźnię.
IG @angelkubrick
W zamkniętej społeczności małej, norweskiej wioski pojawił się ktoś nowy. Jedenastoletnia dziewczynka zazwyczaj trzyma się na uboczu. Jest spokojna, milcząca i bardzo mądra. Jej tajemniczość z czasem wzbudza zainteresowanie przywódczyni szkolnej grupy, Siss. Obserwują się wzajemnie aż pewnego razu na stoliku Siss pojawia się liścik z zaproszeniem do domu Unn.
Chłód nocy...
2023-03-29
Był zatwardziałym kawalerem, specjalistą od kupna i sprzedaży małych knajpek. Wędrował od miasteczka do miasteczka, robił swoją robotę i wydawać by się mogło, że takie życie jest dla niego idealne, tylko czasem czuł się trochę samotny. Sytuację zmienił pewien wyjazd. Do cudownego spotkania doszło na Tenerife, kiedy to na jego drodze stanęła Ona. Szwendali się razem, poznawali nawzajem, w każdy możliwy sposób, rozmawiali. Ten jeden raz poczuł, że mógłby zmienić swoje dotychczasowe życie dla Niej. Kiedy się rozstawali, Ona prosiła, żeby jej nie zapomniał...
Miesiąc czekał na list od Niej, a potem wyrzucił adres. Po roku postanowił pojechać do Danii, żeby Ją odnaleźć. Wyłonił się jednak jeden, mały problem. Nie miał adresu. Nie zapamiętał Jej imienia i nazwiska, co więcej, nie zapamiętał nawet Jej twarzy...
Czy mając tylko wymyśloną ksywkę i znając miejsce zamieszkania kobiety, zdoła odnaleźć swoje szczęście? W tym poszukiwaniu spotka wiele ciekawych osób, spokojnych, zwyczajnych mieszkańców Danii lat 70. Czasem trochę dziwnych, ale zazwyczaj pomocnych. Przeprowadzi wiele rozmów, przejrzy leksykony, książki z nazwiskami (choć wiele z nich będzie dokładnie takie samo, jak jego własne), wejdzie do kilku osobliwych miejsc. W trakcie poszukiwań przejrzy też swoją pamięć, powracając myślami do okresu dzieciństwa i młodości.
Teoretycznie jest to burleska, ale biorąc pod uwagę, w jak absurdalnych czasach teraz żyjemy, ta satyryczność utworu gdzieś się rozmywa, co nie zmienia faktu, że wciąż dobrze się to czyta.
Seria Dzieł Pisarzy Skandynawskich.
IG @angelkubrick
Był zatwardziałym kawalerem, specjalistą od kupna i sprzedaży małych knajpek. Wędrował od miasteczka do miasteczka, robił swoją robotę i wydawać by się mogło, że takie życie jest dla niego idealne, tylko czasem czuł się trochę samotny. Sytuację zmienił pewien wyjazd. Do cudownego spotkania doszło na Tenerife, kiedy to na jego drodze stanęła Ona. Szwendali się razem,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
„Kobiety, o których myślę nocą” to kolejna propozycja Wydawnictwa Poznańskiego z serii Dzieł Pisarzy Skandynawskich, choć trochę nietypowa muszę przyznać. Mia Kankimäki pracowała w fińskich wydawnictwach, do momentu, w którym postanowiła rzucić pracę, wyjechać do Japonii i tam napisać swoją pierwszą książkę. Do napisania drugiej zainspirowały ją kobiety, które postanowiły spełnić swoje marzenia, bez patrzenia na metrykę czy obowiązujące konwenanse. Zdaję sobie sprawę, że ta akurat pozycja jest na tyle inna, że odbiór może być naprawdę różny. Od „o matko, a co mnie obchodzą biografie jakichś bab” po takie jak moja, czyli pełne dzikiego entuzjazmu, ale dla ułatwienia dodam, że jestem mniej więcej w wieku części bohaterek tej powieści i moje stare życie jest już za mną, a ja z otwartym sercem ruszam na podbój świata! Nikogo więc chyba nie zdziwi, że dla mnie to jest książka 10/10, przeczytana w dwa dni (dwa, bo teraz pilnuję SNU! ;)
Przewspaniały wachlarz kobiet, które zainteresowały panią M. rozpoczyna Karen Blixen i to jest ta najdłuższa historia. Po części ją znamy, czy to z książki, czy też z adaptacji filmowej, ale jak to bywa, ledwie kawałek to prawdy o baronowej Blixen, więcej odkrywa autorka. Jest dużo o odwadze, która popycha w świat, jest o myśliwskiej gorączce, która w tym okresie pustoszy Afrykę, jest o kolonializmie, i o tym jak bardzo rozchwiana emocjonalnie była Karen, jak daleko od tej persony przedstawionej w swojej książce. Inspirującą postacią jest również Isabella Bird (o której sama nie słyszałam), a która dzięki swoim podróżom, jako pierwsza kobieta uzyskała członkostwo w Królewskim Szkockim Towarzystwie Geograficznym, udowadniając, że krok po kroku, można wszystko. Zagadką była Mary Kingsley, która będąc w domu, chorowała na wszystko, co możliwe, zaś w podróży, w ciężkich warunkach, była zdrowa jak ryba. Wisienką na torcie jest dla mnie Artemisia, która za pomocą sztuki dokonała zemsty na swoim gwałcicielu. Inspirujące, prawda? :D Będzie o tym więcej!
Aaaaa. Są jeszcze wskazówki nocnych kobiet. Kocham! Kocham! Kocham! Czytajcie!
IG @angelkubrick
„Kobiety, o których myślę nocą” to kolejna propozycja Wydawnictwa Poznańskiego z serii Dzieł Pisarzy Skandynawskich, choć trochę nietypowa muszę przyznać. Mia Kankimäki pracowała w fińskich wydawnictwach, do momentu, w którym postanowiła rzucić pracę, wyjechać do Japonii i tam napisać swoją pierwszą książkę. Do napisania drugiej zainspirowały ją kobiety, które postanowiły...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to