Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

W tym miesiącu podjęłam się lektury książek poleconych dla mnie przez moich bliskich. Usłyszałam, że powinnam ją przeczytać, bo jestem miłośniczką Katedry Marii Panny w Paryżu Victora Hugo, dlatego monumentalną i piękną powieść Falconesa kupiłam i tak przeleżała kolejne dwa lata na mojej półce.

Na początku książki zostajemy wrzuceni w hiszpański wiek XIV, konkretnie na chłopskie wesele, na którym pojawiają się niemile widziani, ale niewyrzucalni z przyczyn oczywistych właściciele ziemscy. Już na drugiej stronie moje serce chwilami stawało z obrzydzenia i zgrozy, która była spotęgowana świadomością, że kiedyś naprawdę człowiek (konkretnie chłop pańszczyźniany) był w każdym calu właścicielem swojego pana: wliczając w to jego pracę, czas i najbliższą rodzinę.

Powieść liczy 700 stron (z wyjaśnieniami od autora) i na każdej przeżywałam silne emocje zapominając o mojej XXI-wiecznej codzienności. Pochłaniała mnie średniowieczna, barwna Barcelona, wyraziści bohaterowie i akcja, która w każdej chwili zmieniała swój bieg w sposób zupełnie nieprzewidywalny. Dokładnie takiej lektury potrzebowałam tej zimy. Po zamknięciu poczułam, że będę tęksnić za tą historią Arnuaua i jego bliskich, dlatego odkrycie, że powstały jeszcze dwa tomy szybko zakończyły się zakupem ;)

Przyczepić się mogę tylko zakończenia, które nie do końca wydaje mi się uzasadnione i wiarygodne. Z drugiej strony było ono konieczne, skoro powstała kolejna część. Nie do końca też wierzę w to, że człowiek w tamtej epoce mógł mieć tak skuteczny wpływ na swój status społeczny. Podobnie doskwierała mi polaryzacja bohaterów, którzy albo byli okrutnymi baronami, albo poczciwymi bastaixos, których sumienie nigdy nie zostało skalane (z wyjątkiem Juana, co doceniam!). Jednak wszystkie te aspekty traktuję z przymróżeniem oka, ponieważ Katedra w Barcelonie to baśń dla dorosłych, powieść przygodowa, a ta rządzi się swoimi prawami.

Do tej pory te styczniowe polecajki były co najwyżej przeciętne. Dlatego tym bardziej cieszę się, że sięgnęłam po powieść Falconesa i z niecierpliwością czekam na kolejne jego tytuły.

W tym miesiącu podjęłam się lektury książek poleconych dla mnie przez moich bliskich. Usłyszałam, że powinnam ją przeczytać, bo jestem miłośniczką Katedry Marii Panny w Paryżu Victora Hugo, dlatego monumentalną i piękną powieść Falconesa kupiłam i tak przeleżała kolejne dwa lata na mojej półce.

Na początku książki zostajemy wrzuceni w hiszpański wiek XIV, konkretnie na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , , ,

Po raz pierwszy w moich oczach Adolf Hitler był człowiekiem (momentami było mi go nawet żal) - nie był tym karykaturalnym, przerażającym demonem, którego znamy z materiałów archiwalnych.
Był człowiekiem takim jak wszystkie osoby nas otaczające, bez względu na rok i miejsce urodzenia. A gdyby właśnie ten człowiek poszedł w inną stronę...?

Po raz pierwszy w moich oczach Adolf Hitler był człowiekiem (momentami było mi go nawet żal) - nie był tym karykaturalnym, przerażającym demonem, którego znamy z materiałów archiwalnych.
Był człowiekiem takim jak wszystkie osoby nas otaczające, bez względu na rok i miejsce urodzenia. A gdyby właśnie ten człowiek poszedł w inną stronę...?

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Na tym etapie Jeżycjady Ida Bojerko została moją ulubioną bohaterką. Ma swoje wady, dosyć charakterystyczne jak na szesnastoletnią dziewczynę, ale one nie są w żaden sposób napiętnowane, powszechnie krytykowane bądź wyolbrzymiane. Bohaterka ma prawo do swojej hipochondrii, płaczliwości, nadmiernej emocjonalności, zwłaszcza w kwestiach kontaktów z chłopcami. Ma mnóstwo kompleksów, ale jakiej nastolatce wady fizyczne nie są problemem? Dziewczyna mimo zgody i akceptacji swoich wad (które dopiero ma poznać) nie myśli nad pojęciem dobra – ona bez wahania rusza na pomoc, kiedy ma ku temu okazję, nie duma, „co inni powiedzą”, „czy ja tego kogoś lubię”, „czy mam czas”… Szalenie inspirująca postawa ;)

Na tym etapie Jeżycjady Ida Bojerko została moją ulubioną bohaterką. Ma swoje wady, dosyć charakterystyczne jak na szesnastoletnią dziewczynę, ale one nie są w żaden sposób napiętnowane, powszechnie krytykowane bądź wyolbrzymiane. Bohaterka ma prawo do swojej hipochondrii, płaczliwości, nadmiernej emocjonalności, zwłaszcza w kwestiach kontaktów z chłopcami. Ma mnóstwo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Można odnieść wrażenie, że czytelnik razem z Judytą, Adamem i ich przyjaciółmi spędza wieczorem czas delektując się wolną chwilą. Dzięki temu lektura wciąga, relaksuje i za szybko się kończy ;)

Wcześniej poza pierwszym tomem serii o Judycie próbowałam przeczytać jeszcze jakąś książkę tej autorki, ale moje rozczarowanie było jeszcze większe. Dlatego tym bardziej teraz jestem mile zaskoczona. W czasie sesji, zamieszania z pracą i innych komplikacji codziennego życia „A nie mówiłam” było prawdziwym odpoczynkiem. Na tyle miłym, że po dwóch dniach było „po herbacie” (wypitej z bohaterami na tarasie wiejskiego raju).

Nie twierdzę, że Katarzyna Grochola jest wybitną pisarką, jednak ta książka jest idealna na odpoczynek od wielkich dzieł literackich :)

Można odnieść wrażenie, że czytelnik razem z Judytą, Adamem i ich przyjaciółmi spędza wieczorem czas delektując się wolną chwilą. Dzięki temu lektura wciąga, relaksuje i za szybko się kończy ;)

Wcześniej poza pierwszym tomem serii o Judycie próbowałam przeczytać jeszcze jakąś książkę tej autorki, ale moje rozczarowanie było jeszcze większe. Dlatego tym bardziej teraz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Powalił mnie spis treści! Same felietony są ciekawe lub mniej, nie zwróciły jednak mojej uwagi na tyle na ile oczekiwałam. Lekki niedosyt...

Powalił mnie spis treści! Same felietony są ciekawe lub mniej, nie zwróciły jednak mojej uwagi na tyle na ile oczekiwałam. Lekki niedosyt...

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Bardzo zaskakująca książka, jej treść jest jak przysłowiowe pudełko z czekoladkami -nigdy nie wiadomo, o czym będzie kolejny tekst. Autor porusza wszystkie tematy, jakie mu przychodzą na myśl -od kwestii stricte politycznych po sposoby parzenia herbaty i jej celebracji.

Największa zaletą książki jest fakt, że jest bardzo wciągająca. Pierwszą połowę przeczytałam w jedno popołudnie. Następnie pojawiały się teksty dotyczące ustrojów politycznych co mnie osobiście już tak nie porywało, jednak funkcję oderwania od rzeczywistości na pewno "I ślepy by dostrzegł" spełnia.

Chciałabym na koniec zwrócić uwagę na fakt, że niejednokrotnie Orwell wyraża dosyć radykalnie swoją opinię, która nie koniecznie musi pokrywać się z oceną wystawioną przez czytelnika. Jednocześnie styl autora powoduje, że czytając nie wiązałam z tym emocji, po prostu zarówno on jak i ja szanowaliśmy swoje odmienne poglądy. To bardzo duży, i rzadko spotykany w literaturze plus!

Bardzo zaskakująca książka, jej treść jest jak przysłowiowe pudełko z czekoladkami -nigdy nie wiadomo, o czym będzie kolejny tekst. Autor porusza wszystkie tematy, jakie mu przychodzą na myśl -od kwestii stricte politycznych po sposoby parzenia herbaty i jej celebracji.

Największa zaletą książki jest fakt, że jest bardzo wciągająca. Pierwszą połowę przeczytałam w jedno...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Przykre jest dla mnie uczucie zakłamania i braku odwagi do przyznania się do własnych błędów (nawet na skalę narodową). Hasło "relacje polsko-żydowskie w okresie II wojny światowej" większość Polaków kojarzy z pomocą, jaką nasi rodacy oferowali Żydom ryzykując życiem swoim i swoich rodzin. Nikt nie neguje faktu tych bohaterów (nie boję się użyć tego słowa, ponieważ takie postawy bez wątpienia są wyrazem wielkiego heroizmu) jednak każdy kij ma dwa końce.

Cienka książka "Sąsiedzi. Historia zagłady żydowskiego miasteczka" Grossa szczegółowo przedstawia i analizuje wydarzenia, które miały miejsce z dniem 10 lipca 1941r. W tym dniu po wielu dniach pogromów, rabunków, wyzyskiwania i wszelkiego rodzaju szykan Polacy zamieszkujący miasteczko Jedwabne dokonali mordu Żydów poprzez spalenie w stodole. O tym się jednak głośno nie mówi, na lekcjach historii nauczyciele przemilczają ten temat. Prawdopodobnie dlatego zarówno autor jak i jego książki są tematem bardzo kontrowersyjnym (na maturze poproszono mnie o opinię odnośnie Grossa, naprawdę miałam obawy wyrazić swoje zdanie w kontekście wyniku egzaminu).

I tak jak nie generalizuję żadnej narodowości ani jakiejkolwiek większej grupy ludzi, tak tego się wstydzę za nasz naród. Mam świadomość, że umiejętność przyznania się do jakiegoś błędu jest rzadka i bardzo wartościowa, jednak pomijanie pewnych spraw w historii jest zwykłym zakłamaniem zarówno siebie jak i naszych dzieci, którym tę wiedzę mamy przekazać.

Odnośnie samej książki jestem pod wrażeniem samej konstrukcji tej pracy. Pierwsze dwie trzecie książeczki przeczytałam właściwie nie mogąc się oderwać. W końcówce Gross porusza kwestie moralne, historyczne, dokonuje małej analizy psychologicznej całych rzeszy ludzi w tamtym okresie; co zwyczajnie nie pochłonęło mnie to w takim stopniu, jak pierwsze strony. Prawdopodobnie dlatego, że samo sedno opiera się na szczegółowych opisach zarówno ostatecznego mordu jak i wcześniejszych wykroczeniach wykonywanych przez Polaków.

Cieszę się, że miałam możliwość zapoznania się z tą lekturą i pogłębienia swojej wiedzy w kwestii, której przez 12 lat edukacji nikt mi nie przekazał (a holokaust zawsze był dla mnie interesujący, o czym moi nauczyciele wiedzieli). Z pewnością przeczytam pozostałe książki Jana Tomasza Grossa.

Przykre jest dla mnie uczucie zakłamania i braku odwagi do przyznania się do własnych błędów (nawet na skalę narodową). Hasło "relacje polsko-żydowskie w okresie II wojny światowej" większość Polaków kojarzy z pomocą, jaką nasi rodacy oferowali Żydom ryzykując życiem swoim i swoich rodzin. Nikt nie neguje faktu tych bohaterów (nie boję się użyć tego słowa, ponieważ takie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Nigdy nie byłam osobą palącą, jednak temat papierosów z jakiejś przyczyny zawsze był dla mnie interesujący. Właśnie to skłoniło mnie, do zwrócenia uwagi na "Dym. Powszechną historię palenia" Sandera Gilmana.

Podręcznik dzieli się na kilka części, przedstawia stosunek do palenia, jego interpretacje, sposoby oraz wszelkie narzędzia występujące w poszczególnych kulturach różnych epok.

Szkoła uczy dużej antypatii do podręczników, większej nawet niż lektur. Dlatego miałam mimochodem pewne obawy odnośnie tego, czy "Dym" będzie książką przystępną. Zostałam mile zaskoczona, ponieważ podręcznik wciągnął mnie od pierwszych stron.

Duże wrażenie robi na mnie również sam spójny podział rozdziałów. Razem z autorem czytelnik wybiera się w podróż po całym świecie w kolejnych etapach naszych dziejów, wobec czego poza tematyką palenia można pogłębić swoją wiedzę dotyczącą konkretnych kultur.

Wielki podręcznik zawiera bardzo dużo przemyślanych zdjęć, wobec czego w wolnej chwili podręcznik można traktować jako album. Oglądanie fotografii również sprawia dużą przyjemność.

Największą wadą "Dymu" jest jego obiętość, książka zawiera bardzo dużo tekstu oraz ilustracji, wobec czego jej cieżar oraz rozmiar okładki powodują, że można czytać ją jedynie w domu.

Dobrowolną przygodę z podręcznikami zaczęłam właśnie od "Dymu". I nie żałuję, dowiedziałam się wielu ciekawych informacji na interesujący dla mnie temat, które zostały przedstawione w sposób przystępny. Nie jestem zauroczona, ale lekturę dotyczącą historii papiersów zaliczam do tych udanych.

Nigdy nie byłam osobą palącą, jednak temat papierosów z jakiejś przyczyny zawsze był dla mnie interesujący. Właśnie to skłoniło mnie, do zwrócenia uwagi na "Dym. Powszechną historię palenia" Sandera Gilmana.

Podręcznik dzieli się na kilka części, przedstawia stosunek do palenia, jego interpretacje, sposoby oraz wszelkie narzędzia występujące w poszczególnych kulturach...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Książki przygodowe mają podobny cel co literatura fantastyczna, jednak ma zdecydowanie większą liczbę odbiorców. Poza zwykłym "umilanie" jakiejgoś dłużącego się czasu, mogą one służyć jako sposób na zapomnienie (ucieczkę) od trudnej sytuacji.

Trzecia część sienkiewiczowskiej trylogii rozpoczyna się lamentowaniem żołnierzy nad okrutnym losem jaki spotkał pułkownika Michała Wołodyjowskiego. Gdy po wielu latach udało mu się znaleźć szczęście w miłości, jego narzeczona nagle umarła. Załamany rycerz postanowił pójść do klasztoru, jednak jego wierny przyjaciel, pan Zagłoba, nie zamierzał do tego dopuścić. Pojechał do zgromadzenia Kamedułów i udało mu się wyciągnąć pułkownika pod pretekstem rzekomej śmiertelnej choroby innego wojownika, Ketlinga. Mimo zasadzki pan Michał nie wrócił do zakonu dzięki namowie króla i prognozie rychłej wojny. Natomiast niedługo potem w domu pojawia się siostra pana Wołodyjowskiego wraz z dwiema pannami na wydaniu -Basią i Krzysią.

"Pan Wołodyjowski" mimo braku podziału na tomy wyraźnie dzieli się na trzy części. Wszystkie mają inny charakter -najpierw treść jest romantyczna (wręcz melodramatyczna), potem czysto przygodowa, następnie czuć tragedię z elementami sensacji.

Powieść jest bardzo wciągająca poprzez emocjonujące opisy przygód pana Michała. W relacjach międzyludzkich jest dużo ciepła, troski i szacunku, w związku z czym czytelnik odbiera toczące się losy bohaterów pozytywnie.

Co więcej fabuła "Pana Wołodyjowskiego" rodzi bardzo dużo emocji i odczuć. Są momenty rozczulające, wzruszające, napięte, dramatyczne (w których wręcz trudno jest nie płakać) bądź refleksyjne.

Sienkiewicz ma talent do kreowania bohaterów swoich powieści. W tym przypadku najwięcej uwagi skupia się na Basi, która mimo dziecięcego usposobienia okazuje się idealną żoną. Inne postacie właściwie automatycznie można polubić lub są z jakiejś przyczyny intrygujące (jak w przypadku tajemniczego Azji).

Apogeum talentu Sienkiewicza mieści się w zakończeniu powieści. Jest ono (paradoksalnie) spokojne, poruszające i mimo rozrywkowego charakteru "Pana Wołodyjowskiego" skłania do myślenia. Cieszę się, że autor nie popełnił błędu współczesnych pisarzy pisząc kolejną część skończonego dzieła. Myślę, że popsułoby to wizerunek całej trylogii.

Możnaby się czepiać, że fabuła powieści jest za mało realna, a ludzie żyjący w tamtych czasach mieli jednak poważniejsze problemy. Mimo to odnoszę wrażenie, że ta słaba strona "Pana Wołodyjowskiego" jest zbyt błaha by zwracać na nią uwagę.

W podsumowaniu mogę napisać tylko tyle: trylogia jest w mojej ocenie największym dziełem literackim Henryka Sienkiewicza!

Książki przygodowe mają podobny cel co literatura fantastyczna, jednak ma zdecydowanie większą liczbę odbiorców. Poza zwykłym "umilanie" jakiejgoś dłużącego się czasu, mogą one służyć jako sposób na zapomnienie (ucieczkę) od trudnej sytuacji.

Trzecia część sienkiewiczowskiej trylogii rozpoczyna się lamentowaniem żołnierzy nad okrutnym losem jaki spotkał pułkownika Michała...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Każdy ma inny sposób na życie. Ale modelów na hierarchię wartości, którą należy się kierować jest już tylko kilka. Różnią się one przede wszystkim tym, kiedy były szkieletem wychowywania młodych ludzi.

„Potop” Henryka Sienkiewicza to druga część jego słynnej trylogii. Głównym bohaterem jest Andrzej Kmicic, który na początku dzieła jedzie do panny Billewiczówny, by potwierdzić ich zaręczyny. Młodzi od pierwszych chwil się w sobie zakochują, jednak Oleńka ma niewielką wiedzę na temat swojego ukochanego. Gdy dowiaduje się, że pan Andrzej razem z kompanami strzelał do portretów jej przodków wygania ich, a z narzeczonym nie chce mieć nic wspólnego mimo swoich uczuć. Jednak Kmicic jest porywczym człowiekiem, porywa pannę, w efekcie walczy o jej niewinność ze słynnym pułkownikiem Wołodyjowskim. Tak zaczyna się najdłuższe dzieło Sienkiewicza, pełne emocji, walk, przygód i zawrotów akcji.

„Potop” jest to powieść bardzo długa. Akcja lektury dzieje się w okresie wojny Rzeczypospolitej ze Szwecją. Składa się z niecałych 100 rozdziałów podzielonych na 3 tomy. Obfituje w dużą ilość wątków, bohaterów, emocji i wydarzeń. Jej długość w moich oczach jest dużą zaletą, ponieważ lubię niekończące się, wciągające w swoją fabułę książki. Postacie są szczegółowo przemyślane, wzbudzają zawsze mocne uczucia i pozytywne, i negatywne.

Nie mogłabym nie zwrócić uwagi na głównych bohaterów. Andrzej Kmicic jest jednym z moich ulubionych postaci literackich, głównie dzięki determinacji i nieugiętej samodyscyplinie. W przeciwieństwie do pozostałych postaci trylogii bywa impulsywny, nadpobudliwy i jak wielu młodych ludzi działa zanim pomyśli. Mimo wiedzy, czy powinien się kierować w swoim postępowaniu –nie jest ideałem (w przeciwieństwie do Skrzetuskiego).

Muszę jednak zwrócić uwagę, że książka pokazuje, że z każdego upadku da się wstać, z wszelkiego bagna da się wyjść. Kmicic bierze pod uwagę zdanie życzliwych mu ludzi, jednak jest wierny przede wszystkim sam sobie. To rzadkość bez względu na czasy, również wśród bohaterów literackich.

„Potop”, jak wspomniałam wcześniej, jest bardzo długi i wciągających ale niektóre opisy są zdecydowanie zbyt monotonne. Dotyczy to m.in. niespiesznego marszu Szwedów wkraczających do kraju, który nawet w filmie trwa niecałe 15 min. Szczegółowe opisy akcji rozgrywającej się na polu walki również nie są mile widziane, ponieważ to przecież nie jest powieść militarna. Jak Sienkiewicz umie trzymać czytelnika w napięciu, tak te fragmenty są po prostu nudne.

W szkole uczniowie słyszą różne informacje, ale muszę zauważyć, że przedstawione dzieje Rzeczypospolitej nie do końca pokrywają się z historią naszego kraju. Jako że zamiarem autora było utrzymanie ludzi w nadziei w siłę i moc Polski, myślę że te drobne kamuflaże można mu darować.

Młodzi ludzie bardzo unikają lektur. Mała zmiana nastawienia na pewno pozwoliłaby czytelnikowi docenić tę niezwykłą perełkę, jaką jest sienkiewiczowski „Potop”.

Każdy ma inny sposób na życie. Ale modelów na hierarchię wartości, którą należy się kierować jest już tylko kilka. Różnią się one przede wszystkim tym, kiedy były szkieletem wychowywania młodych ludzi.

„Potop” Henryka Sienkiewicza to druga część jego słynnej trylogii. Głównym bohaterem jest Andrzej Kmicic, który na początku dzieła jedzie do panny Billewiczówny, by...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Aż 70% ludzi na całym świecie deklaruje się jako chrześcijanie. W Polsce ta liczba przekracza 90%, dotyczy to wiary katolickiej. Jednak jak dużo ludzi bierze sobie do serca to, co głosił Jezus, jakie prawa są naprawdę ważne? Nad czym prawdziwi chrześcijanie powinni skupiać swoją uwagę? W czym widzieć wartości? Jak żyć?

Krótka lektura „Kwiatki świętego Franciszka z Asyżu” zawiera odpowiedzi na te pytania. Książka opowiada dzieje Świętego oraz niektórych braci z jego zakonu. Są to historyjki, wręcz anegdoty, które między wierszami zawierają fundament wiary katolickiej. Treść „Kwiatków…” pozwala docenić moc pokory, ubóstwa, doświadczenia, miłości, cierpienia itp.

Czytając tę lekturę człowiek się dosłownie zamyka w murach zakonu. Można na chwilę zupełnie zapomnieć o otaczającym świecie, pogrążyć się w prawdach stanowiących funkcjonowanie braci mniejszych. To duża zasada, bo mimo rygorystycznych i surowych zasad, klimat klasztoru jest bardzo ciepły i swojski, wobec czego czytelnik może po prostu się tam dobrze czuć. Zwyczajnie miło jest czasami wyłączyć się ze swoich codziennych spraw.

Dziś na pewno grono specjalistów umieściliby braci mniejszych w jakimś szpitalu psychiatrycznym. Jednak myślę, że towarzysze świętego Franciszka byli szczęśliwsi i spokojniejszy od współczesnych ludzi. Tak naprawdę podejście zakonników świadczy o ich dużej pokorze, która jest taka pomijana w dzisiejszym, niepokornym świecie. Może dlatego byli oni dużo spokojniejsi mimo tego, że nie musieli zapoznawać się z profesjonalnymi metodami radzenia sobie ze stresem.

Członkowie zakonu umieli godzić się ze swoim losem. Cierpienie, wyszydzenie, głód i inne fizyczne oraz psychiczne niewygody były traktowane jako przeżycie zesłane od Boga. Dzięki temu doświadczeniu będą mogli kiedyś być szczęśliwsi i spokojniejsi. A sama świadomość nieustannej pracy nad sobą była dla nich bardzo budująca.

Czasami rzeczywiście czuć jakiś obłęd w samobiczowaniu, jakim jest na przykład stanie na środku placu i czerpanie przyjemności z tego, że inni plują, rzucają jedzeniem i wyśmiewają. Mimo to myślę, że warto jest odnieść praktyki z tamtych czasów do dzisiejszych realiów, po prostu by żyło się lepiej.

Nie wiem, czy to dobra propozycja na lekturę szkolną, jednak uważam, że warto zapoznać się z „Kwiatkami świętego Franciszka z Asyżu”. Dotyczy to również osób, które nie są katolikami, ponieważ filozofia zawarta w tej książce może ułatwić życie każdego człowieka, bez względu na jego wyznanie. Jest to rodzaj narzędzia służącego do rozpoczęcia nowego, dobrego, pokornego życia.

Aż 70% ludzi na całym świecie deklaruje się jako chrześcijanie. W Polsce ta liczba przekracza 90%, dotyczy to wiary katolickiej. Jednak jak dużo ludzi bierze sobie do serca to, co głosił Jezus, jakie prawa są naprawdę ważne? Nad czym prawdziwi chrześcijanie powinni skupiać swoją uwagę? W czym widzieć wartości? Jak żyć?

Krótka lektura „Kwiatki świętego Franciszka z Asyżu”...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki My, dzieci z dworca ZOO Christiane Felscherinow, Kai Hermann, Horst Rieck
Ocena 7,5
My, dzieci z d... Christiane Felscher...

Na półkach: , , , , , , , , ,

Najlepsze wyjście: nie wchodzić


Narkomania jest poza wszelkimi ramami czasu i miejsca. Problem ten jest wszechobecny, może dotyczyć każdego bez względu na wiek, płeć czy status społeczny. To jest choroba śmiertelna, społeczna, progresywna i co najgorsze nieustannie rozprzestrzenia się wśród coraz młodszych ludzi.

„My, dzieci z dworca Zoo” to relacja nastoletniej Christiane F, która w 1977r. po raz kolejny składała swoje zeznania na komisariacie. Kilka lat wcześniej przeprowadziła się ze swojej sielskiej wsi do brudnego, kompletnie nieprzystosowanego do obecności dzieci Berlina. Stres przeprowadzki do skrajnie innego środowiska potęgowała patologia wprowadzona do rodziny w postaci osoby ojca. Próba ucieczki była naturalnym mechanizmem obronnym poprzez szukanie grupy ludzi, wśród których dziewczynka poczułaby bezpieczeństwo i akceptację. Jeśli nie może jej tego zapewnić dom rodzinny szuka samej siebie w środowisku rówieśników. Tych można znaleźć na różnego rodzaju dyskotekach, gdzie prędzej czy później, w różnym tempie i natężeniu pojawiają się narkotyki. Właśnie w taki lub bardzo podobny sposób toczyły się losy Christiane oraz jej przyjaciół.

Najmocniejszą stroną książki jest jej wiarygodność. Nie wiem, czy Christiane miała dar opowiadania, ale bardzo mocno czuć, że wszystko o czym mówi jest jej znajome od podszewki. W każdym opisywanym szczególe czuć brud, smród, obrzydzenie, ból, uczucia i odczucia jakie towarzyszyły autorce.

Klimat panującej na dworcu Zoo atmosfery jest podkreślony przez zamieszczone zdjęcia tamtych miejsc, ludzi i ich zapisanych w różnych okolicznościach notatek.

„My, dzieci z dworca Zoo” to książka wyjątkowo wciągająca w swoją fabułę. Nie jest przesadą fakt, że czytając ją od przypadkowej strony będzie się chłonęło treść z takimi samymi wypiekami na twarzy jak przy pierwszych stronach.

Charakterystyczne dla tej książki są również bardzo szczegółowe opisy. Z czasem czytania sama spostrzegłam, że na otaczające mnie miejsca patrzę z myślą „tu dałoby się spokojnie zaćpać”; pieniądze tak jak autorka dzielę na porcje heroiny; w przypadku znajomych zastanawiam się, co mogliby brać. Dzieje Christiane się dosłownie przeżywa!

Język, jakim dziewczynka się posługuje jest obrazowy, dokładny i bardzo detaliczny. Głównie opowiada ona poszczególne sytuacje ze swojej historii. Mimo bardzo młodzieżowego charakteru jej wypowiedzi sposób opowiadania jest dużym atutem.

Minusem jest natomiast polskie tłumaczenie. Częste powtórzenia w większym i mniejszym stopniu pojawiają się praktycznie w każdym akapicie. Słowa „obłędny” i „bezbłędny” to były jedyne sformułowania wyrażające aprobatę dziewczynki. Może tak jest w oryginale, jednak myślę, że wznowienie tłumaczenia jest bardzo pożądane.

Spisana relacja Christiane F. to najlepsza książka na ten temat jaką czytałam, a swojego czasu brałam wszystko co dotyczyło narkomanii. Dobra pozycja dla dorastających młodych ludzi, by szybko odeszli od pomysłów wdrażania „ciekawości” w życie.

Najlepsze wyjście: nie wchodzić


Narkomania jest poza wszelkimi ramami czasu i miejsca. Problem ten jest wszechobecny, może dotyczyć każdego bez względu na wiek, płeć czy status społeczny. To jest choroba śmiertelna, społeczna, progresywna i co najgorsze nieustannie rozprzestrzenia się wśród coraz młodszych ludzi.

„My, dzieci z dworca Zoo” to relacja nastoletniej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Biografie to dobry sposób uzupełniania swojej wiedzy na temat ulubionych artystów. Tam najczęściej są zamieszczone informacje, dlaczego droga tych osób potoczyła się tak a nie inaczej, czym idole się kierowali, jakie są ich ideały, poglądy, inspiracje… Co poza uprawiają dziedziną sztuki zamierzają przekazać światu?

Lesław Haliński zdecydował się napisać biografię islandzkiej piosenkarki, Bjork. Zanim czytelnik poznaję artystkę zapoznaje się z historią, geografią oraz kulturą Islandii. To bardzo dobry pomysł, bo w jej przypadku pochodzenie ma wielkie znaczenie w kontekście jej twórczości. Następnie autor śledzi jej losy w czasach dzieciństwa, pierwszych eksperymentów z muzyką, zespołu The Sugargubes i przede wszystkim kariery solowej, która jest analizowana płyta po płycie.

Największą zaletą książki jest sam temat. Mimo, że sięgną po nią najpewniej wierni fani, jednak dzięki lekturze można od nowa zakochać się w Bjork. Zachwyca ona swoją odwagą, siłą, optymizmem oraz kreatywnością w każdej dziedzinie życia. Książka jest pełna fragmentów wywiadów, w których zamieszczone są jej skrajne poglądy. Dzięki nim ta lektura może prowadzić do tego, że czytelnicy sami wezmą swoje życie w swoje ręce, z nudnawego rozsądku przeskoczą w życie barwnymi ideałami.

Druga zaleta to szczegółowy opis każdej płyty oraz każdej piosenki. Można dowiedzieć się jaki jest ogólny zamysł na dane dzieło, dlaczego tyle i takich utworów, dlaczego są grane w taki sposób, z kim były tworzone, jaka jest geneza tekstów, co dane dźwięki mają wyrażać, jaka jest symbolika i przede wszystkim jaki sama Bjork ma do danego tematu stosunek. Ponowne przesłuchanie piosenek oraz obejrzenie teledysków w czasie czytania książki nadaje tej muzyce zupełnie inny, nowy smak.

Pod koniec książki znajduje się cała, szczegółowa dyskografia artystki od pierwszej płyty z dzieciństwa po późną karierę solową. Spis zawiera również wszystkie single. To bardzo przydatne, zwłaszcza w czasie gromadzenia muzyki Bjork.

Jak często bywa w biografiach książka jest po części albumem. Jest tam mnóstwo zdjęć, bardzo zgranie wplecionych w tekst. Czasami pełnią one funkcję ozdoby niektórych stron.

Wielka ilość zdjęć ma jednak swoje słabe strony. Fotografie artystki są jak najbardziej mile widziane, jednak selekcja wydaje się nie do końca dopracowana. Czasami jest tak, że autorka dosłownie w ramach przypadku o czymś wspomina, i natychmiast pojawia się zdjęcie, jakby dane zjawisko stanowiło bardzo ważną rolę w życiu Bjork. To może wprowadzić w błąd osobę, która przed lekturą wstępnie ogląda zdjęcia zamieszczone w książce.

To mała wada. Większa to skrajnie nieobiektywne podejście autora. Lesław Haliński bardzo często pozwala sobie oceny, jakby jego praca nie była biografią, ale bardzo długą recenzją. Jest to przedsięwzięcie bardzo ryzykowne, gdyż jak wspomniałam wyżej w znacznej większości czytelnicy to fani Bjork, którzy mają już swoją własną opinię dotyczącą wszystkich utworów. Autor nie trafiając w ich gust mocno ogranicza sobie ilość zainteresowanych. Człowiek nie jest głupi i nie trzeba mu pokazywać paluszkiem, co mu się podoba.

Zastrzeżenia mam również do języka, jakim Haliński się posługuje. Czasami wydaje mi się on zbyt poufały z odbiorcą. Co więcej używa on za bardzo zawiłych sformułowań. W efekcie czytanie tej książki momentami jest skutkiem ubocznym fascynacji niezwykłą artystką.

„Bjork” Lesława Halińskiego jest książką, która na pewno uzupełni wiedzę na temat tytułowej piosenkarki. Niestety polecić ją mogę jedynie fanom, ponieważ inne osoby może zbyt szybko zniechęcić za duża swoboda, na jaką pozwala sobie autor. A szkoda, bo akurat ta artystka oraz jej niecodzienne poglądy na pewno są warte poznania nawet mimo drażniącego tekstu.

Biografie to dobry sposób uzupełniania swojej wiedzy na temat ulubionych artystów. Tam najczęściej są zamieszczone informacje, dlaczego droga tych osób potoczyła się tak a nie inaczej, czym idole się kierowali, jakie są ich ideały, poglądy, inspiracje… Co poza uprawiają dziedziną sztuki zamierzają przekazać światu?

Lesław Haliński zdecydował się napisać biografię...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , , ,

Masz szansę!


Polacy bez względu na swoją wiarę są zaangażowani w Kościół. Część ludzi jest znudzona tym tematem, część ma go dość i obchodzi Święta dla tradycji bądź świętego spokoju, część ma podejście wręcz fanatyczne itd. Szymon Hołownia, katolicki publicysta zdecydował się na podjęcie tego kontrowersyjnego tematu.

„Monopol na zbawienie” to książka, która jest niezbędnym elementem do załączonej gry. Dzieli się ona na pięć części: przestrogi na drogę (boskie i ludzkie), test, patroni do wzięcia, pytania fundamentalne i modlitewnik. Najbardziej obszerny jest „test”, gdzie autor rozwija najpikantniejsze sprawy Kościoła (nieprzypisane do żadnego kanonu).

Największym plusem książki jest delikatność autora w stosunku do czytelnika. „Monopol na zbawienie”, jako że jest książką dotyczącą sfery religii w naszym kraju jest bardzo kontrowersyjna. Szymon Hołownia w przeciwieństwie do większości osób zainteresowanych tym tematem pozwala drugiej osobie mieć inne zdanie. Co więcej sam nie ze wszystkim się zgadza i mimo dużego zaangażowania życiem religijnym nie udaje, że nie widzi panujących w Kościele absurdów.

Ponadto książka jest napisana bardzo atrakcyjnym językiem. Artykuły z których składa się „Monopol na zbawienie” są umiejętnie i zgrabnie opracowane. Dzięki temu człowiek, który nie jest zainteresowany tematyką może to przeczytać z dużą przyjemnością. Autor w sposób profesjonalny podszedł do tematu. Widać że zna się na rzeczy i interesuje się swoim zadaniem, z resztą obszerna bibliografia jest tego dowodem. Książka jest gruba, jednak dzięki sensownej konstrukcji nie odnoszę wrażenia, by była zbyt krótka bądź za długa.

Jednak największym plusem tej książki jest jej przesłanie. Czytając ją czytelnik czy się z tym godzi czy nie staje przed faktem, że może być dobrym człowiekiem. Co więcej w każdej sytuacji życiowej, w konkretnej codzienności jest mnóstwo okazji, w których należy okazać swoje dobro. „Monopol na zbawienie” zmusza człowieka do myślenia nad sprawami, na które niejednokrotnie wydaje się bezmyślne i pochopne opinie. Brak znajomości tematu w końcu nikogo nie usprawiedliwia przed niesprawiedliwą oceną.

W przypadku osób wierzących lektura „Monopolu na zbawienie” bez względu na dotychczasowy stosunek do Kościoła może spowodować poczucie więzi. Nagle się zauważa, że to nie jest ładne miejsce do którego raz w tygodniu idzie się „odhaczyć” Mszę, ale to wielka wspólnota działająca na całym świecie, której każdy członek jest niepowtarzalną częścią. Hołownia uświadamia, że naprawdę można być z Kościołem w bliskim, ciepłym kontakcie.

Pisanie książek jak najbardziej, ale gra nie była najlepszym przedsięwzięciem. Żeby coś zrobić trzeba mieć pomysł, akurat gra która jest załącznikiem wydaje się być małą namiastką jakiejś idei. Dlatego choćby nie wiadomo z kim się grało i jak poważnie by się do tego podchodziło ta planszówka niczego nie wnosi.

Bardzo cenię autora, jednak mimo jego wyrozumiałości i wielkiej wiedzy czasami porusza on sprawy, których tak naprawdę żaden człowiek pojąć nie jest w stanie; tłumaczyć tym bardziej. Od czasu do czasu pojawiły się takie niepotrzebne artykuły w książce, jednak uważam, że to wada mało istotna.

Podsumowując „Monopol na zbawienie” porusza tematy Kościoła, jednak przede wszystkim książka dotyczy wiary (która jak zaznacza autor jest najważniejsza). Dlatego w mojej opinii jest to najlepsze dzieło Hołowni. Zmusza do myślenia nad własnym stanowiskiem, opinią i motywami wielu codziennych działań –co za tym idzie jest to narzędzie służące do własnej zmiany w lepszego człowieka.

Masz szansę!


Polacy bez względu na swoją wiarę są zaangażowani w Kościół. Część ludzi jest znudzona tym tematem, część ma go dość i obchodzi Święta dla tradycji bądź świętego spokoju, część ma podejście wręcz fanatyczne itd. Szymon Hołownia, katolicki publicysta zdecydował się na podjęcie tego kontrowersyjnego tematu.

„Monopol na zbawienie” to książka, która jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , ,

Mieć czy być?


Czego chce człowiek?

Niby proste pytanie, ale czy odpowiedź jest znana? Co jest w ludzkim życiu najistotniejsze? Co może służyć jako fundament, na którym można się oprzeć w każdej chwili? Co jest największym celem człowieka? Jak przejawia się rola jednostki w społeczeństwie?

Paulo Coelho motywuje czytelnika do odpowiedzi na te pytania w swojej książce „Zwycięzca jest sam”. Igor, który przyjechał z Rosji na festiwal do Cannes ma misję. Zamierza „zniszczyć kilka istnień” w celu nawrócenia swojej byłej żony, która zostawiła go dla innego mężczyzny. Przechadzając się po mieście gorącym rankiem, w pewności że jego plan jest godzien miłości jego życia jego uwaga nakierowuje się na młodą sprzedawczynię na targu. Wdaje się z nią w rozmowę mimo że towarzyszka natychmiast neguje swoje zainteresowanie gwiazdami ze świata show businessu. Dziewczyna widzi broń. Igor obiecał że do niej nie strzeli, ale pierwsza potencjalna ofiara zastanawia się jak uciec, wyplątać się, oddalić się od tego nieobliczalnego człowieka. Ginie w sposób spokojny i cichy, bardzo długo leży na ławce przypominając śpiącą narkomankę, przez co sam fakt jej śmierci jest odkryty kilka godzin później. Igor dotrzymał obietnicy, większe znaczenie ma jednak fakt, że zaczął wprowadzać w życie swoją misję.

Największym plusem w powieści jest sama postać Igora. Owszem, jest mordercą, psychopatą, fanatykiem który wierzy w jakiś abstrakcyjny sens swoich czynów, jednak jest człowiekiem intrygującym. W ciągu doby (w czasie której dzieje się akcja książki) był niejeden moment, że postać Igora wręcz fascynuje. Można się tego wstydzić lub nie, ale były również chwile gdy czytelnik mu kibicuje. Im dalej tym zadaje sobie coraz więcej pytań o sens swojej misji, jednak uparcie dąży dalej.

Ponadto sam wątek Igora (najważniejszy wątek w powieści) podkreśla obłudę charakteru takich wydarzeń jak festiwal Cannes. „Zwycięzca jest sam” ogołaca z wszelkich złudzeń, czytelnik nie ma wątpliwości że w tego typu imprezach chodzi tylko i wyłącznie o nabycie jak największej ilości pieniądzy. Tak naprawdę prawie zawsze talent, uroda, zdolności bądź dobre kwalifikacje w ogóle nie mają znaczenia, znaczenie ma to, czy potencjalna nowa osoba będzie medialna, czy gazety będą zainteresowane bądź jak wywołać skandal z użyciem nowego pionka w plotkarskich gazetach.

Cannes jest miastem w centrum uwagi całego świata filmu i mody przez 2 tygodnie, resztę roku jest kompletnie poza wszelkim zainteresowaniem. Podobnie jest ze znaczna większością ludzi którzy Cannes aktywnie przeżywają.

Poza Igorem poznajemy Hammida, który jest jednym z panów świata mody i jednocześnie drugim mężem Ewy, detektywa Savoya, Gabrielę –dziewczynę której udało się zostać aktorką mimo że nie przespała się z żadnym producentem oraz Jasmine, utalentowaną, świeżą modelkę. Czy ta ilość wątków jest potrzebna? Wątpię, bo czytelnik prędzej czy później może się zgubić. Mam na myśli ludzi którym świat filmu bądź mody nie jest obcy, ale w samej ich treści, nie formie.

Jeszcze bardziej niepotrzebny wydaje mi się wątek młodej modelki Jasmine oraz jej producentki, między którymi rodzi się uczucie. Nie wiem, co autor miał na celu poruszając wątek miłości lesbijskiej, zwłaszcza że ten romans ani nic w fabule nie zmienia ani do niej nie dodaje.

Nie ma wątpliwości, że „Zwycięzca jest sam” jest książką napisaną przez Paulo Coelho. Jak zwykle autor przypomina o sprawach które bywają nazywane banałami, jednak pogrążeni w codzienności ludzie o tych banałach zapominają. Po to właśnie on je zaznacza. Tym razem czytelnik jest zmuszony do wyjaśnienia swoich relacji z pieniądzem, swojego stosunku do znanych ludzi oraz do przyjrzenia się na podstawie czego ocenia ludzi „na widoku”. Część treści mogłaby zostać pominięta, jednak warto po tę książkę sięgnąć właśnie w celu rachunku sumienia ze swojego stosunku do oświetlonej kamerami rzeczywistości.

Mieć czy być?


Czego chce człowiek?

Niby proste pytanie, ale czy odpowiedź jest znana? Co jest w ludzkim życiu najistotniejsze? Co może służyć jako fundament, na którym można się oprzeć w każdej chwili? Co jest największym celem człowieka? Jak przejawia się rola jednostki w społeczeństwie?

Paulo Coelho motywuje czytelnika do odpowiedzi na te pytania w swojej książce...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , ,

"Jestem jeszcze trochę zakochana resztkami bezsensownej miłości i jest mi tak cholernie smutno teraz że chcę to komuś powiedzieć. To musi być ktoś zupełnie obcy, kto nie może mnie zranić. Nareszcie przyda mi się na coś ten cały Internet. Trafiło na Ciebie. Czy mogę Ci o tym opowiedzieć?"
Ciekawa jestem ile kopii tej wiadomości zostało wysłanych na przeróżnych komunikatorach, portalach społecznościowych i innych stronach pełnych anonimowych ludzi po wydaniu książki "S@motność w sieci"...

Głowna bohaterka powieści zdecydowała się na ten ruch. Tak naprawdę nie jest istotne, co ją do tego skłoniło ponieważ to traci znaczenie w świetle następstw tego kaprysu.

Wiadomość, którą rozpoczęłam tę wypowiedź bohaterka (nie znamy juej imienia, może po to by potencjalne czytelniczki [mam wrażenie, że grupą docelową tej książki są kobiety] mogły momentami poczuć się jak ona?) wysyła do przypadkowo wyszukanego na ICQ Jakuba. Ich maile momentalnie były pełne otwartości, analiz, ciekawości, interpretacji, ciekawostek ze świata nauki oraz nade wszystko bliskości uzależniającej ich od siebie nawzajem.

Książka jest bardzo emocjonalna, obrazowa i wyrazista. Czytając ją ma się wrażenie że można odczuć smaki ulubionych alkoholi bohaterów, zapachy ich perfum, można usłyszeć B.B.Kinga (którego muzyka odgrywa bardzo ważną rolę w ich relacji) oraz cieszyć się miękkim, oliwkowym kolorem tak cenionym przez Jakuba przez co pojawiającym się na wielu detalach. Przede wszystkim jednak czytelnik może odczuć emocje w związku ze wszystkim co dotyczy bohaterów, maile, niepokój i podniecenie jakie wywołują, wszystkie odczucia i uczucia których zaznali w przeszłości. Te emocje doświadcza się dosłownie samemu!

"S@motność w sieci" to powieść bardzo wielowątkowa. Obserwując wirtualne dyskusje Jakuba i jego przyjaciółkiz czasem czytelnik poznaje innych ludzi którzy odegrali jakąś ważną rolę w ich życiu. Ciekawe, że wszystkie postacie pojawiające się na krócej lub dłużej przeżywają lub przeżywały w swojej przeszłości jakieś znaczne cierpienia...

Jednak początek książki jest napisany w sposób bardzo chaotyczny, mało spójny i zniechęcający do kontynuowania lektury. W dużym skrócie jest to opis przypadkowego spotkania głównych bohaterów w pociągu. Jadą sobie pogrążeni we własnych myślach bez świadomości, że wkrótce ta druga osoba diametralnie zmieni ich dotychczasowe, bogate ale monotonne życie. Opis obcych ludzi przebywających w tym samym wagonie nie jest fascynujący, wobec czego myślę, że całość mogłaby spokojnie obejść się bez niego.

Nie podoba mi się również zakończenie. Jest troszkę za bardzo patetyczne, wyidealizowane i również za mało spójne. Autor miał pomytsł, jednak wydaje mi się, że zabrakło mu talentu na zakończenie tak dopracowanej powieści.

W książkę "S@motność w sieci" można się zanurzyć całym sobą. Jak się ją czyta otaczający świat przez chwilę nie istnieje. Poprzez bardzo wyraziste opisy powieść wzbudza zainteresowanie czytelnika, wciąga, fascynuje, zaciekawia, brzydzi, podnieca, wzrusza... Jest to na pewno dzieło, po które warto sięgnąć nawet jeżeli zostanie odebrana jako kiepska. Może jednak to w niej będą trafnie opisane myśli i emocje których aktualnie doświadczam?

"Jestem jeszcze trochę zakochana resztkami bezsensownej miłości i jest mi tak cholernie smutno teraz że chcę to komuś powiedzieć. To musi być ktoś zupełnie obcy, kto nie może mnie zranić. Nareszcie przyda mi się na coś ten cały Internet. Trafiło na Ciebie. Czy mogę Ci o tym opowiedzieć?"
Ciekawa jestem ile kopii tej wiadomości zostało wysłanych na przeróżnych...

więcej Pokaż mimo to