-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński3
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2024-05-13
2024-05-02
Na jednym z wrocławskich osiedli zamordowany zostaje policjant Szawczak, niegdyś kolega Marcina Zakrzewskiego. Nadkomisarz, przebywając na miejscu zbrodni, otrzymuje telefon od sprawcy przedstawiającego się jako Anioł Stróż. Ten przekazuje mu dosyć nietypową wiadomość, mrożącą krew w żyłach.
Podczas napadu na hurtownię zastrzelony zostaje jeden z napastników. Zakrzewski, po kilkukrotnym obejrzeniu filmu ze zdarzenia, nie potrafi wybić sobie z głowy myśli, że w zachowaniu dwójki wspólników jest coś nie w porządku. Tylko co? W trakcie trwania dochodzenia staje się jasne, że obie sprawy łączą się ze sobą.
Marcin Zakrzewski znów znajdzie się w szponach demonów przeszłości... tym razem stanie się ich ofiarą...
Początkowo... zachwycisz się okładką, gdy przewrócisz ostatnią stronę, przeczytasz ostatnie słowa... równie mocno zachwycisz się treścią. A może i bardziej?
Tak dobrze było wrócić na "stare śmieci"! Bohaterów cyklu "Cienie przeszłości" darzę ogromną sympatią i cieszę się, że za sprawą "Nie Anioła" spotkaliśmy się znów. Co prawda w pomniejszonym składzie, ale jednak.
Sięgając po ten tytuł liczyłam na dobrze spędzony czas i... nie przeliczyłam się. Początkowo niespieszna akcja z czasem nabiera tempa, by na końcu uderzyć ogromnymi pokładami mocy. Tak, zaczynam od finału tejże powieści, ale... zmiażdżyło mnie, emocjonalnie przeorało. Uczucia, które towarzyszyły jednej z bohaterek, stały się moimi uczuciami. Przeżywałam okrutnie. Stałam się jedną wielką emocją.
Rzekłabym, że zaczyna się dosyć niepozornie. Autor daje prowadzić śledztwo Zakrzewskiemu niespiesznym rytmem, by czytelnik mógł świadomie, z pełną gamą emocji, zbierając te wszystkie kłody rzucone pod nogi, odkrywać karty kawałek po kawałku. Gorzka daje przestrzeń na "kilka słów" również czarnemu charakterowi, dzięki czemu powieść nabiera pełnego kształtu. Postać Anioła Stróża jest dobrze skonstruowana, wywołuje ciarki na plecach, a zarazem tak bardzo fascynuje...
Nie skłamię pisząc, że Autor sukcesywnie kieruje czytelnika prowadzącego własne śledztwo na niewłaściwe tory. Przez większą część książki miałam wrażenie, że nic tu się nie klei, byłam ciekawa, co takiego trzyma w zanadrzu Mieczysław Gorzka. I trzymał takiego Asa, takieeeeego! Wow. Czapki z głów.
Poraz kolejny jestem totalnie zauroczona kryminalnym piórem. I choć ostatnie strony mogą sugerować, że coś się zaczyna i coś się kończy, to... akceptuję każdą decyzję 🙂. A "Nie Anioła" polecam. Warto jest spędzić z nim czas i poznać go bliżej.
Na jednym z wrocławskich osiedli zamordowany zostaje policjant Szawczak, niegdyś kolega Marcina Zakrzewskiego. Nadkomisarz, przebywając na miejscu zbrodni, otrzymuje telefon od sprawcy przedstawiającego się jako Anioł Stróż. Ten przekazuje mu dosyć nietypową wiadomość, mrożącą krew w żyłach.
Podczas napadu na hurtownię zastrzelony zostaje jeden z napastników. Zakrzewski,...
2024-04-22
Przed dwudziestu laty, w wyniku wypadku, ginie osiemnastoletni chłopak Jacek Malinowski. Tak ustalili ówcześni śledczy mimo tego iż ciała nigdy nie odnaleziono. Sprawa zostaje zamknięta do momentu, gdy właśnie dziś, dwie dekady później, jeden z kluczowych świadków zmienia zeznania. Komisarz Maria Herman obudzi demony przeszłości i nie spocznie, póki nie odkryje prawdy, niegdyś zamiecionej pod dywan. Okazuje się niemal natychmiast, że Herman dążeniem do celu uruchomiła lawinę, która zbiera żniwo. Napaści, porachunki i liczne niedomówienia to jedynie wierzchołek góry lodowej. Nikt bowiem nie jest przygotowany na bolesny finał...
"- Wykończysz się tym szajsem - ostrzegła, ale wiedziała, że to nic nie da.
- A ty papierochami. Powinniśmy to sobie napisać na nagrobkach. Maria Herman, palaczka chesterfieldów, Olgierd Borewicz, światowej sławy redbullczyk."
Taaak... Maria Herman i Olgierd Borewicz to nieidealny duet idealny. Zdaję sobie sprawę jak bardzo paradoksalnie to brzmi, ale cóż. Tak właśnie rzecz się ma. Oboje mają swoje za uszami, nie są doskonali a "namacalni", co daje im pewną przewagę w oczach czytelnika. Sprawę domniemanej śmierci osiemnastoletniego Jacka Malinowskiego bierze pod lupę Herman, natomiast Borewicz, zwany również jako Zero Siedem działa nieoficjalnie (przebywa na urlopie).
Już od samego początku "Zapadliny" poczułam, że trzymam w dłoniach kryminał na bardzo dobrym poziomie. Śmiem twierdzić, że ze wszystkich przeczytanych przeze mnie książek Autora, ta wciągnęła mnie najbardziej. Dochodzenie przepełnione całą gamą niedomówień, liczne kłamstwa, zatajanie prawdy i sukcesywne drążenie do jej odkrycia - ze wzlotami i upadkami... do tego życie prywatne śledczych, które nie jest usłane różami. Lubię, gdy kryminał to nie tylko śledztwo, ale również problemy społeczne, z którymi (w mniejszym lub większym stopniu) borykają się bohaterowie. To wszystko sprawia, że powieść ta staje się niezwykle interesująca.
Jestem niezmiernie zauroczona tym duetem. Choć powinnam chyba słowo "duet" zamienić na "trio", bo pies Zero Siódemki - Kluska podbił moje serce. Sprawił też, że na moment się zatrzymało.
Sekrety rodziny Malinowskich dobiegły końca, a ja... czuję złość, bezsilność i przygnębienie. Choć domyśliłam się pewnej kwestii to jest zupełnie nieistotne. Robert Małecki udowodnił już kolejny raz, że potrafi przyciągnąć uwagę czytelnika i nie traci jej do ostatniej strony. Mam również cichą nadzieję, że duet Herman - Borewicz nie dadzą o sobie zapomnieć i powrócą... za jakiś czas 😉.
Przed dwudziestu laty, w wyniku wypadku, ginie osiemnastoletni chłopak Jacek Malinowski. Tak ustalili ówcześni śledczy mimo tego iż ciała nigdy nie odnaleziono. Sprawa zostaje zamknięta do momentu, gdy właśnie dziś, dwie dekady później, jeden z kluczowych świadków zmienia zeznania. Komisarz Maria Herman obudzi demony przeszłości i nie spocznie, póki nie odkryje prawdy,...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-09
Iławskie jezioro. To właśnie tam, nad jego brzegiem, zostają odnalezione zwłoki nastolatki. Niemal od razu podejrzenia padają na Piotra Janika - chłopaka, który dorabiał sobie m.in. u rodziny zmarłej. Był bowiem widziany przy ciele ofiary.
Nieformalne śledztwo prowadzi Dominika Sajna. Młodsza inspektor wraca do pracy po urlopie wychowawczym i nie spocznie póki winny śmierci Kai Dolnej nie zazna sprawiedliwości. Czy wycofany społecznie chłopak byłby zdolny do czynienia zła w czystej postaci? Znany Sajnie kapelan więzienny, po rozmowie z Janikiem, podaje winę Piotra w wątpliwość, co zasiewa kolejne ziarnko niepewności w głowie policjantki.
Z czasem wychodzi na jaw, że rodzina podejrzanego skrywa niemały sekret. W 1973 roku zaginęła osiemnastoletnia Anna Janik - ciotka Piotra, siostra jego matki. Sprawa nie została rozwiązana, a po pięknej "makowej dziewczynie" ślad zaginął...
"(...) właśnie tak wygląda śmierć dziecka. Jest ciszą w ciemnym pokoju, którą przeżywa się w samotności. Jak po czymś takim się podnieść?"
Gdy zapowiedź "Szeptu" pojawiła się na stronie wydawnictwa Czwarta Strona poczułam niewytłumaczalną moc przyciągania. To moje pierwsze spotkanie z twórczością Autorki, więc wyruszyłam w podróż w nieznane mi rejony nie wiedząc, czego tak naprawdę się spodziewać. Nie zdążyłam zarejestrować momentu, kiedy zatraciłam się w treści, a szepty płynące z kart powieści dotknęły mojej duszy. Szepty płynące z teraźniejszości jak i przeszłości. Szepty, które oddziałują bardziej, niż głośny, przeszywający krzyk.
Akcja powieści rozgrywa się w dwóch ramach czasowych: lata 70. - zaginięcie Anny Janik oraz współcześnie - śmierć Kai Dolnej. Jak możecie się domyślać, obie te sprawy posiadają wspólny mianownik. Można by rzec, że dla Dominiki Sajny nie ma rzeczy niemożliwych, ale czy w pojedynkę podoła wszystkim trudnościom?
Weronika Mathia ma zdolność do tworzenia postaci wyjątkowych, charakterystycznych, zapadających w pamięć. Ania, Kaja, Piotr, Dominika, Robert, Sandra, Krystian, Celina... każda z kreacji z pewnością zostanie zapamiętana. Do tego skrupulatnie utkana zagadka kryminalna, podrzucane przez Autorkę poszlaki, które momentami wydają się być tak oczywiste, by po chwili okazało się, że... zupełnie nie.
"Szept" jest kryminałem naszpikowanym emocjami. Nie znajdziecie tu krwawej jatki, za to otrzymacie pełen wachlarz wyżej wymienionych emocji. Ta powieść oddziałuje na czytelnika. Wywołuje uśmiech, by za chwilę wprowadzić w zadumę. Kończąc... ogarnęło mnie niedowierzanie. Po chwili zamieniło się w smutek.
Jestem przekonana, że właśnie ten "Szept" zapamiętacie na długo. Polecam!
Iławskie jezioro. To właśnie tam, nad jego brzegiem, zostają odnalezione zwłoki nastolatki. Niemal od razu podejrzenia padają na Piotra Janika - chłopaka, który dorabiał sobie m.in. u rodziny zmarłej. Był bowiem widziany przy ciele ofiary.
Nieformalne śledztwo prowadzi Dominika Sajna. Młodsza inspektor wraca do pracy po urlopie wychowawczym i nie spocznie póki winny...
2024-03-20
Premiera: 26.03.2024
Grudzień 2015, miasteczko Tensas w Luizjanie. Czas pełen magii, radości i przygotowań do zbliżających się świąt Bożego Narodzenia. Niestety, nie dla wszystkich. Niepełnosprawną staruszkę Rosie nawiedzają koszmary. Kobieta nie śpi zbyt dobrze do czasu, gdy pewnej nocy zauważa za oknem swojej sypialni zjawisko, które nie powinno mieć miejsca. W okolicy zaczynają dziać się niepokojące rzeczy, do tego nagłe i intensywne opady śniegu wywołują niemałą dezorientację. Zima stulecia w Tensas? No właśnie. "Na szczęście" Rose nie spedzi tych świąt samotnie. Przyjazd córki Katie z mężem i ich oczkiem w głowie - Amy sprawią, że ten czas stanie się dla wszystkich... wyjątkowy. Przed nimi Wigilia inna niż wszystkie. Do miasteczka bowiem zbliża się coś jeszcze. "Coś", co odmieni życie wybrańców na zawsze. Przed nimi ciężki czas. Czas... próby sił.
Bywa, że sięgasz po książkę, czytasz kilka pierwszych zdań i już wiesz, że się w niej zatracisz. Niecodzienne uczucie muszę przyznać, w przypadku debiutu tym bardziej. "Próba sił" to wznowienie pierwszej książki Tomasza Sablika, która to dostała nowe życie pod skrzydłami wydawnictwa Vesper. Nie muszę chyba dodawać, że szata graficzna jest przepiękna, a ilustracje znajdujące się wewnątrz są istną wisienką na torcie.
Oczywiście powyżej wymienione są jedynie idealnym dopełnieniem zachwycającej treści.
Migająca Migotka, dom pani Rose i pewne "incydenty" przeznaczone dla oczu nielicznych. Postaci mocne, charakterne i tak różne zarazem.
Eddie. Ależ mnie ten gość wzruszał. Te retrospekcje chwytające za serducho... Jego postawa przez całą powieść. Od uśmiechu po łzy wzruszenia. To zdecydowanie moja ulubiona postać.
W tym wszystkim Amy, cudowna, delikatna dziewczynka, oczko w głowie rodziców - Katie i Stevena - tak różnych osobowości, dopełniających się w każdym calu.
Zjawiska paranormalne wywołujące dreszcze, wątek biblijny skłaniający do chwili zadumy, aż wreszcie moment kulminacyjny. To on sprawił, że moje myśli stały się chaosem. Krzyczałam wewnątrz siebie, a zarazem w głowie rodziła się masa pytań typu: "Co Ty byś zrobiła?". I do tego epilog. Zamknięcie opowieści w taki sposób... W moim odczuciu, nie można było zrobić tego lepiej.
"Próba sił" to groza w "kingowskim" klimacie. Może i inspiracja twórczością Stefana jest wyczuwalna, ale według mnie - tylko z korzyścią dla Sablika. Odkładając ten tytuł na półkę poświęconą grozie stwierdzam wszem i wobec, że Autor stał się właśnie moim ulubieńcem tegoż gatunku. Nie muszę więc dodawać, że polecam, prawda? 😉
PS Ta książka wygrała z potrzebą snu, a przy dwójce dzieci "wyskoki" tego typu już mi się nie zdarzają 🤷🏻♀️😂
Premiera: 26.03.2024
Grudzień 2015, miasteczko Tensas w Luizjanie. Czas pełen magii, radości i przygotowań do zbliżających się świąt Bożego Narodzenia. Niestety, nie dla wszystkich. Niepełnosprawną staruszkę Rosie nawiedzają koszmary. Kobieta nie śpi zbyt dobrze do czasu, gdy pewnej nocy zauważa za oknem swojej sypialni zjawisko, które nie powinno mieć miejsca. W okolicy...
2024-03-15
"(...) kiedy zło ukrywa się pod postacią sprawiedliwego, my musimy zamienić się w upiory, bo tylko w ciemności mamy szansę z nimi wygrać."
Szczecin, lata siedemdziesiąte, czasy PRL. Wszystko zaczyna się od zgłoszenia zdarzenia mającego miejsce w jednym z miejscowych sierocińców. Irena Kumoch, była podopieczna tegoż przybytku nie potrafi już dłużej dusić w sobie prawdy o adopcji jej siostrzyczki. Młoda kobieta twierdzi, że Zosia została sprzedana na jej oczach. Przyjmująca zgłoszenie - Barbara Romanowska oddaje sprawie całe serce, bowiem kiedyś sama przebywała w domu dziecka, a wspomnienia z tego okresu są nadal żywe. Milicjantka zbiera zaufany zespół kryminalny, by móc przeprowadzić śledztwo w dyskretny sposób, gdyż już początkowe tropy prowadzą do komunistycznej władzy. Szlak prowadzący do prawdy staje się niezwykle niebezpieczny. Śledczy nie cofną się jednak przed niczym. Gra toczy się o dobro, a przede wszystkim życie najbardziej bezbronnych istot - dzieci.
Zacznę od tego, że powieści w klimacie retro przyprawiają mnie o szybsze bicie serca. Nie muszę więc chyba dodawać, że gdy przeczytałam opis nadchodzącej kryminalnej premiery autorstwa Przemysława Kowalewskiego moje oczy się zaświeciły - słusznie zresztą. Nie spodziewałam się jednak zupełnie, że historia ta niesie za sobą tak potężny ładunek emocjonalny. Sam tytuł - "Sierociniec" - alarmuje, że przed czytelnikiem niełatwa przeprawa, ale... nie przewidziałam, że zaboli aż tak bardzo.
Gdy wszelkie formy najgorszego zła uderzają w tych najmłodszych, moje serce pęka na pół. Na kartach tej właśnie powieści pękło wielokrotnie. Nie wiem, w jaki sposób Autor tego dokonał, ale po przeczytaniu ostatnich stron "Sierocińca" (posłowie odgrywa tutaj szczególną rolę) ogarnął mnie wewnętrzny smutek i trzymał w swym uścisku przez resztę dnia.
Tak, emocje to niezwykły atut tego kryminału.
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Przemysława Kowalewskiego, a co za tym idzie... bohaterami cyklu z Ugne Galantem na czele. I tu również pieśń pochwalna w stronę Autora, który zadbał o to, by czytelnik sięgając po dowolną część serii nie napotykał po drodze znaków zapytania wynikających z nieznajomości poprzednich 👌. Nie zmienia to jednak faktu, że po tak dobrym starcie z przyjemnością "cofnę się w czasie" i tym razem z zachowaniem chronologii wejdę z butami do świata Galanta. I będę już przygotowana na to, co mnie czeka (mam nadzieję!).
Reasumując, "Sierociniec" to książka, obok której nie powinieneś przejść obojętnie. Ta opowieść nie da o sobie zapomnieć, tym bardziej, że inspiracją do jej powstania była prawdziwa historia. Momentami miałam ciarki. Czyżby odkrycie tego roku?
"(...) kiedy zło ukrywa się pod postacią sprawiedliwego, my musimy zamienić się w upiory, bo tylko w ciemności mamy szansę z nimi wygrać."
Szczecin, lata siedemdziesiąte, czasy PRL. Wszystko zaczyna się od zgłoszenia zdarzenia mającego miejsce w jednym z miejscowych sierocińców. Irena Kumoch, była podopieczna tegoż przybytku nie potrafi już dłużej dusić w sobie prawdy o...
2024-03-11
/Współpraca reklamowa z @filianafaktach/
Premiera książki: 13.03.2024
Gdy słyszysz: "Ted Bundy"... jaka pierwsza myśl pojawia się w Twojej głowie? Jestem przekonana, że każde skojarzenie nie będzie mijać się z prawdą nawet w najmniejszym stopniu. W końcu nie bez powodu otrzymał miano najsłynniejszego współczesnego seryjnego mordercy.
Prawdą jest, że na półkach księgarń znajdziesz niejedną książkę poświęconą Bundy'emu. Co wyróżnia powieść spod pióra Maxa Czornyja? Z pewnością fakt, że całą historię widzimy oczyma... mordercy. Dzięki temu staje się bardziej intrygująca i przerażająca zarazem. Myślę, że Autor stanął przed niełatwym zadaniem, a poprzeczkę zawiesił sobie naprawdę wysoko. W moim odczuciu, udało Mu się ją przeskoczyć.
Co znajdziecie w tej książce? Wzmianki o dzieciństwie Teda, jego rodzicach czy rodzeństwie. O zagmatwanych relacjach z wymienionymi powyżej. O ścieżce kariery, jaką obrał. O związkach (!) z kobietami, o życiu z nimi pod jednym dachem. A wreszcie o zbrodniach, których dokonywał z uśmiechem na ustach. Fascynowały go zarówno kobiety jak i młodziutkie dziewczyny, niektóre z nich to jeszcze dzieci. Aż wreszcie... o schwytaniu sadysty, przebywaniu w więziennych murach, próbach ucieczki, samym procesie jak i dniu ostatecznym.
Co jest najbardziej przerażające? To, w jak łatwy sposób Ted Bundy potrafił przekonać do siebie kobietę pasującą do jego upodobań. Myślę, że nie minę się z prawdą gdy napiszę: "to mogła być każda z nas". Oczywiście gdyby żyła w tamtych czasach. "Cześć, muszę zanieść ten wielki karton książek do samochodu. Chyba przeceniłem swoje możliwości, nie poradzę sobie sam. Pomożesz mi? To niedaleko, widzisz? Tam stoi mój samochód". Dodaj do tego czarujący uśmiech, lekko nieporadną postawę... Jesteś kupiona? No właśnie.
Najbardziej zmroził mnie rozdział poświęcony wtargnięciu do jednego z akademików. To właśnie ten Bundy wywołał na moim ciele dreszcze. Pomijając fakt, co potrafił robić ze swoimi ofiarami już po śmierci. Ta fascynacja kobiecym ciałem... Prawdą jest, że "rzeczywistość przerosła najbardziej przerażającą fikcję".
"Statystyka zrobiła ze mnie zbrodniarza. Ba! Uczyniła ze mnie seryjnego mordercę, degenerata i sadystę. Nekrofila, gwałciciela, potwora w ludzkiej skórze. Szaleńca i psychopatę. Manipulatora, uwodziciela i geniusza zła. To ostatnie określenie nawet mi się podoba, ale nie aspirowałem do niego."
Ilu zbrodni dokonał Bundy? Tego nie dowiemy się nigdy. Zabrał tę informację ze sobą. Pewnym jest, że liczba ta, jaka by nie była, mrozi krew w żyłach.
Czy po lekturze tego tytułu wzbogacicie się w nowe informacje dotyczące jego osoby? Nie mam pojęcia. Niemniej uważam, że sposób, w jaki Max Czornyj postanowił przedstawić ją światu jest intrygujący i... dobrze przyswajalny przez czytelnika. Mimo ciężkiej tematyki ta powieść zasługuje na miano nieodkładalnej. Będę polecać.
/Współpraca reklamowa z @filianafaktach/
Premiera książki: 13.03.2024
Gdy słyszysz: "Ted Bundy"... jaka pierwsza myśl pojawia się w Twojej głowie? Jestem przekonana, że każde skojarzenie nie będzie mijać się z prawdą nawet w najmniejszym stopniu. W końcu nie bez powodu otrzymał miano najsłynniejszego współczesnego seryjnego mordercy.
Prawdą jest, że na półkach księgarń...
2024-02-22
Jak wiele byłbyś/byłabyś w stanie zrobić wiedząc, że możesz uratować komuś życie?
Czasy po trzeciej wojnie światowej. Ludzie, którym było dane żyć dalej, zostają podzieleni na dwie grupy, można by rzec "klasy", jak dawniej. "Naturalni" to ci, którzy żyją skromnie, za to dla drugiego człowieka. Cenią sobie bliskość, fizyczność jest dla nich równie ważna. Natomiast "Czyści".... luksusy nie są im obce. Mają fundusze, możliwości, gwarancję dobrej przyszłości (w kwestii edukacji chociażby). Brakuje im chyba tylko jednego... zdrowia.
Alex jest młodą kobietą należącą do naturalsów. Uczęszcza do szkoły przygotowującej do zawodu, zajmuje się domem i kilkuletnią siostrzyczką Leną. Dziewczyny żyją we trójkę. Najstarsza z nich - Sara, utrzymuje rodzinę. Skromna pensja i trzy dziewczyny, z których jedna wymaga szczególnej opieki i... funduszy, by móc lepiej żyć.
Pewnego dnia do szkoły Alex zostaje przyjęty nowy uczeń. Tak bardzo odmienny od nich wszystkich natychmiast rzuca się w oczy i budzi nieprzychylne komentarze. I słusznie, bo... jest czysty. Julian zostaje podopiecznym Al. Na zlecenie Dyrektora szkoły ma chronić chłopaka. Początkowa niechęć dziewczyny do nowego z czasem mija, a na jej miejsce wkracza odmienne uczucie. Ale czy dwoje ludzi z innych grup społecznych ma szansę na dozwoloną miłość?
Tak wiele emocji obudziła we mnie ta książka! Losy młodych, dorosłych już ludzi, których życie doświadczyło w odmienny, choć równie bolesny sposób, ściskają za serce. "Twoja krew" Elżbiety Rodzeń zaczyna się stosunkowo niewinnie, nic nie zwiastuje tego, co czeka czytelnika na kolejnych kartkach powieści. Choroba, która dotyka czystych jest zapalnikiem całej historii. Nie zliczę, ile razy miałam łzy w oczach podczas czytania. Nie będę ukrywać, to historia przez którą krwawi serce. Tworzy w nim rany, ale potrafi również je łatać. To opowieść o sile przyjaźni, miłości. O rodzinnych relacjach i jej braku. O życiu i śmierci. O stracie. O docenianiu najdrobniejszych radości dnia codziennego. O niesieniu pomocy drugiemu człowiekowi. O poświęceniu. O zaufaniu. O wzlotach i upadkach. Niejednokrotnie przekonałam się, że pióro Elżbiety Rodzeń jest wyjątkowe. Znów jestem pod wrażeniem.
Mogłabym pogrymasić jedynie w kwestii zakończenia. Nie przepadam za przeskokami czasowymi między ostatnim rozdziałem a epilogiem. Zdecydowanie wolę "tu i teraz" do samego końca. Niemniej rozumiem tak obrany szlak i akceptuję 😉.
PS Zwróćcie uwagę na wydanie, istny obłęd! 😍
Jak wiele byłbyś/byłabyś w stanie zrobić wiedząc, że możesz uratować komuś życie?
Czasy po trzeciej wojnie światowej. Ludzie, którym było dane żyć dalej, zostają podzieleni na dwie grupy, można by rzec "klasy", jak dawniej. "Naturalni" to ci, którzy żyją skromnie, za to dla drugiego człowieka. Cenią sobie bliskość, fizyczność jest dla nich równie ważna. Natomiast...
2024-02-02
Czasy drugiej wojny światowej, 1941 rok. Bracia bliźniacy - Bruno i Teodor Bury-Steinke służą w Siłach Powietrznych z tym, że... w innych krajach. Połączyła ich pasja do lotnictwa, a dzieli ich coraz większa odległość. Są niczym ogień i woda. Teo surowy, bezwzględny, brutalny w swoich działaniach. W końcu zostaje wykluczony ze służby. Niemniej jednak nie cofnie się przed niczym, by dostać się do RAF. Zna już pewną drogę, która wiedzie do sukcesu...
Bruno... spokojny, opanowany, człowiek o złotym sercu. Przed nim trudna walka. Walka o własne życie. Na szczęście pojawia się ktoś, dla kogo los mężczyzny nie jest obojętny.
Moje serce pękło. Kilkukrotnie. Druga część sagi wojennej autorstwa Tomasza Betchera rozwaliła mnie emocjonalnie. Początek nie zapowiadał mojego późniejszego rozbicia. Wiadomo, że powieści, których akcja dzieje się w czasach wojny nie należą do łatwych, ale początkowo udawało mi się dźwigać ten ładunek. Gdy akcja zaczęła nabierać tempa... nie potrafiłam. Pierwsza łza poleciała podczas jednej ze scen w obozie koncentracyjnym Buchenwald. Początkowo się wzruszyłam, a kilka stron dalej... kap, kap, kap. Łzy pełne bólu, bezsilności, smutku. Nie, to nie był koniec. Miałam czas, by się pozbierać. Serce pękło, znowu. Scena "finałowa"... słowa są zbędne.
Warto zaznaczyć, że akcja powieści dzieje się w dwóch ramach czasowych: II wojna światowa i czasy współczesne (o kolejnych pokoleniach). Poznajemy dalsze losy sióstr - Magdy i Wiktorii, którym przyjdzie się zmierzyć z niemałymi problemami "dnia codziennego", choć w przypadku Wiki to nie do końca sformułowanie o prawidłowym wydźwięku ;).
Jestem pod wrażeniem pracy, jaką włożył Autor, by "Po tamtej stronie piekła" tak właśnie wybrzmiało. Research w przypadku chociażby scen dotyczących lotnictwa jest bardzo wyczuwalny. Czytelnik znajdzie tu również fakty historyczne.
Mocną stroną sagi są również bohaterowie. Tak różni, a równie mocno wyraziści. Bruno, Greta, Sara, Henryk czy Klara... to postaci, które zostawiają ślad w sercu czytelnika. Do Teo nie pałam sympatią od samego początku, ale wydaje mi się, że może jeszcze niejednego zaskoczyć.
Nie skłamię, gdy napiszę, że, w moim odczuciu, "Po tamtej stronie piekła" jest najlepszą powieścią w dorobku Autora. Chylę czoła. Dopracowana w stu procentach. I bije z niej prawdziwość.
Polecam. OGROMNIE.
Czasy drugiej wojny światowej, 1941 rok. Bracia bliźniacy - Bruno i Teodor Bury-Steinke służą w Siłach Powietrznych z tym, że... w innych krajach. Połączyła ich pasja do lotnictwa, a dzieli ich coraz większa odległość. Są niczym ogień i woda. Teo surowy, bezwzględny, brutalny w swoich działaniach. W końcu zostaje wykluczony ze służby. Niemniej jednak nie cofnie się przed...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-07-21
2023-07-02
2023-07-02
2023-06-18
2023-06-11
2023-06-08
Minęło już trochę czasu odkąd przewróciłam ostatnią stronę "Zgłoby", ale nie mogłam się zebrać w sobie, by cokolwiek o niej napisać.
O samej fabule można zdradzić w zasadzie niewiele. Słowo klucz to klątwa. Klątwa rzucona przez ostatnią (podobno) czarownicę, którą spalono na stosie. Mamy kilka płaszczyzn czasowych, wiele tajemnic i... trochę trupów 😉. Kasia Puzyńska jak zwykle pięknie kluczy między przeszłością a teraźniejszością, podrzuca wiele niewiadomych, myli tropy... I tak nie zgadniesz, kto zabił 😅 (o raaaany, ile razy typowałam mordercę przeszło moje najśmielsze oczekiwania 🤭), by na końcu wszystkie wątki zazębić w jedną spójną całość.
Charakterne, wyraziste postaci, nowe jak i te "stare" są mocnym atutem cyklu o policjantach z Lipowa.
Nie będę ukrywać, że była to dla mnie dosyć ciężka do zaakceptowania część. Początkowe wielkie buuum tak mnie rozbiło, że w zasadzie do samego końca miałam nadzieję na jakiś ogromny i absurdalny swoją drogą plot twist.
Ta seria jest dla mnie taką... bezpieczną przystanią (mimo tego że trup ściele się gęsto 🤭). Czytając tę część zdałam sobie sprawę, że jednak jest jej bliżej do końca niż początku. Dodałam do tego wydarzenia, które miały miejsce w "Zgłobie", przyjrzałam się bardziej postaciom, z którymi "jestem" już tyle lat i tak złapała mnie swego rodzaju nostalgia.
Czy polecam? Większość z Was wie, że @puzynska jest moją ulubioną pisarką, więc... gdybyście mnie zapytali o jakąkolwiek książkę jej autorstwa - dla mnie byłaby super 🤭. I tak też jest w tym przypadku. Jestem w stanie wymienić najlepsze tytuły jak już muszę 😅. I w sumie... "Zgłoba" jest w mojej czołówce.
Jeśli nie znacie tego cyklu - polecam moooocno 👌
Minęło już trochę czasu odkąd przewróciłam ostatnią stronę "Zgłoby", ale nie mogłam się zebrać w sobie, by cokolwiek o niej napisać.
O samej fabule można zdradzić w zasadzie niewiele. Słowo klucz to klątwa. Klątwa rzucona przez ostatnią (podobno) czarownicę, którą spalono na stosie. Mamy kilka płaszczyzn czasowych, wiele tajemnic i... trochę trupów 😉. Kasia Puzyńska jak...
2023-06-08
2023-06-08
2023-05-18
2023-04-26
Genialne sci-fi z elementami grozy.
Mocno polecam!
Genialne sci-fi z elementami grozy.
Mocno polecam!
2023-04-17
Macie już za sobą książkę życia? Opowieść unoszącą się ponad wszystkimi innymi? Przedstawiam "Szklane ptaki" Katarzyny Zyskowskiej. Powieść biograficzną o wybitnym poecie Krzysztofie Kamilu Baczyńskim.
" - To naprawdę dobra poezja - mówi. - Wiesz pan, co pomyślałem, kiedy ktoś zaczął się dobijać?
Kręcę głową.
- Pomyślałem, że szkoda by było pana wierszy, bo ten zeszyt to pewnie jedyny egzemplarz rękopisu, a lepiej, żeby nie przepadł..."
"Szklane ptaki" to wznowienie powieści powstałej w 2014 roku - "Ty jesteś moje imię". Nie spodziewajcie się tzw. "kopiuj - wklej" z kosmetycznymi poprawkami. Zyskowska weszła drugi raz do tej samej rzeki, ale... napisała tę historię jeszcze raz. Inaczej. Z potrzeby serca. Tym razem nie jest to opowieść o miłości zrodzonej w czasach wojny. Nie tylko. Autorka przedstawiła także inny obraz Baczyńskiego. Obraz mężczyzny walczącego w obronie Polski nie tylko piórem. Rozbudowany został również wątek konspiracyjny. Rozdziały poświęcone powstaniu warszawskiemu w 1944 roku miażdżą serce. Myślałam, że pierwowzór ("Ty jesteś...") pokochałam całym sercem - myliłam się. "Szklane ptaki" są idealnym dopełnieniem, ogromną "kropką nad i" losów Baczyńskich.
Opowieść na trzy serca, jak mawia Autorka, spowodowała, że łatwiej było mi zrozumieć matkę Krzysztofa - Stefanię. Poprzednio odebrałam tę kobietę zupełnie inaczej. Teraz, gdy znam jej punkt widzenia, jej przeszłość, czuję jej emocje... rozumiem.
Okazuje się, że oddanie głosu zarówno Krzysztofowi, Basi oraz Stefanii było potrzebne. Scala tę historię.
"Szklane ptaki" to opowieść o miłości (meżczyzny do kobiety, ale również syna do matki i odwrotnie) w tak trudnych czasach, owszem... ale również o śmierci. Przejmująca, chwytająca za serce i, uwierzcie, już w nim pozostanie.
"Co teraz? - pytam.
Teraz nasz zegar się zatrzyma, Baś, a czas będzie biegł bez końca."
Jestem wzruszeniem...
I chylę czoła.
Macie już za sobą książkę życia? Opowieść unoszącą się ponad wszystkimi innymi? Przedstawiam "Szklane ptaki" Katarzyny Zyskowskiej. Powieść biograficzną o wybitnym poecie Krzysztofie Kamilu Baczyńskim.
więcej Pokaż mimo to" - To naprawdę dobra poezja - mówi. - Wiesz pan, co pomyślałem, kiedy ktoś zaczął się dobijać?
Kręcę głową.
- Pomyślałem, że szkoda by było pana wierszy, bo ten zeszyt to...