-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać189
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik11
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2024-04-25
2024-01-09
2024-01-12
2024-01-21
2024-01-18
2024-01-27
2024-02-10
2024-04-07
2023-08-09
2023-08-07
2022-10-05
2022-07-06
Tak więc sięgnęłam do korzeni.
(A teraz nawiązanie do mojej poprzedniej recenzji – Strefa śmierci)
I nie, moja pamięć nie płata mi figla. Dotyk śmierci to bardzo dobra książka i choć od czasu kiedy przeczytałam ją po raz pierwszy minęło wiele lat, a preferencje czytelnicze mogły ulec zmianom, nadal ma w sobie cechy, które sprawiają, że czyta się ją świetnie, z zainteresowaniem, niemal uczestnicząc w każdej scenie.
Dotyk śmierci nie tylko opowiada historię, on prowadzi czytelnika razem ze swoimi bohaterami. Pozwala im uczestniczyć w wydarzeniach, pozwala samodzielnie wysnuwać wnioski. Autorce udało się sprawić, że czytelnik mimowolnie stał się uczestnikiem śledztwa. Zresztą nie tylko śledztwa.
Życie prywatne bohaterów pełni tutaj równie ważną rolę. Poznajemy ich, zaczynamy lubić, zastanawiać się nad ich przeszłością. Robb znakomicie poprowadziła wątki sprzed lat. Nic o nich nie wiemy, ale mamy świadomość, że w kolejnych częściach będą stanowiły bardzo ważny wątek. Sprawiają, ze każdy chce wiedzieć co przydarzyło się Dallas, jak wyglądała droga Rourke do tego co ma dzisiaj, kim jest tajemniczy Summerset… i wiele innych.
Myślę, że wątek kryminalny mógłby zadowolić nawet najbardziej wybrednych. Ja przynajmniej nie podejrzewałam takiego rozwiązania, nie przypuszczałam, że korzenie zbrodni sięgają tak głęboko i są tak przerażające. Ktoś powiedziałby życie…
Dotyk śmierci ma swój rytm, bicie fabuły. To one sprawiają, że tak ciężko odłożyć książkę na chwilę przerwy czy nie sięgnąć po kolejny tom, po zakończeniu tego.
Z perspektywy znajomości kolejnych kilkudziesięciu części muszę przyznać, że warto zapoznać się z tą serią. Jak w każdej, są lepsze i gorsze części, zmiana wydawnictw i tłumaczy też może stanowić problem, jednak to świetna historia rozciągnięta na wiele, wiele godzin lektury. Historie kryminalne, ale również społeczno-obyczajowe podczas których poznajemy spore grono fantastycznych bohaterów.
Polecam, z całego serca.
Tak więc sięgnęłam do korzeni.
(A teraz nawiązanie do mojej poprzedniej recenzji – Strefa śmierci)
I nie, moja pamięć nie płata mi figla. Dotyk śmierci to bardzo dobra książka i choć od czasu kiedy przeczytałam ją po raz pierwszy minęło wiele lat, a preferencje czytelnicze mogły ulec zmianom, nadal ma w sobie cechy, które sprawiają, że czyta się ją świetnie, z...
2022-07-10
Bardzo lubię Norę Roberts w tym wydaniu.
Serię In Death zaczęłam czytać wiele lat temu. Od pierwszego tomu, chronologicznie, zgodnie z rytmem pisarskim autorki. Zmieniały się wydawnictwa i osoby tłumaczące, ale jedno pozostawało takie samo. Nadal to byli ci sami bohaterowie, których poznałam w Dotyku śmierci. Nadal zachowywali się podobnie, podobnie myśleli, podobnie się wypowiadali, zachowywali klasę w każdej sytuacji. Byli moimi przez te kilkadziesiąt tomów.
Jakiś czas temu poczułam się nieswojo, jakbym czytała o kimś zupełnie innym. O bohaterach, którzy tylko nazywają się tak jak ci, o których czytałam i których tak lubiłam.
I niestety to wrażenie trwa nadal. W poprzednich recenzjach pisałam już o tym więc nie będę się powtarzać, ale nadal twierdzę, że sztuką jest wejść w tłumaczenie kolejnych części bez utraty klimatu i postaci z poprzednich. I nie każdemu się to udaje… Niestety, ze szkodą dla nas czytelników, ale i dla wizerunku serii czy samego wydawnictwa.
Przyznaje, że niekiedy chciałam zapytać czy ktoś zadał sobie odrobine trudu przy korekcie tego tłumaczenia? Czy nie pomylił gatunku książki?
Co do samej książki, to nie wiem czy jest to kwestia tłumaczenia czy zniżki formy samej autorki czy również tutaj postanowiła posiłkować się pomocą innych pisarczyków, ale nie znalazłam tutaj tego jakże charakterystycznego bicia serca fabuły. Książka jak najbardziej, jest poprawna, miejscami zajmująca, ale zdecydowanie to nie ten klimat do którego byłam przyzwyczajona. Wcale nie goniłam za bohaterami za akcją, za wydarzeniami. W jakiejś mierze były mi obojętne. Zastanawiam się czy za miesiąc będę w stanie bez blurba przypomnieć sobie jej treść.
Chyba zbyt wiele mi zabrakło w tej historii, fabule czy formule przekazu.
W pewnym momencie na tyle poczułam się zagubiona, że sięgnęłam po Dotyk śmierci. Czasami warto powrócić do korzeni, aby sprawdzić czy to pamięć płata na figle, czy rzeczywiście to ta sama seria tylko z nazwy.
Czytelnicy serii przeczytają tę historię, bo czytają każdą kolejną, jednak nie sądzę, aby ten tom był najlepszym dla zapoznania się z bohaterami i wszystkim co ich otacza. Polecam zacząć od początku.
Bardzo lubię Norę Roberts w tym wydaniu.
Serię In Death zaczęłam czytać wiele lat temu. Od pierwszego tomu, chronologicznie, zgodnie z rytmem pisarskim autorki. Zmieniały się wydawnictwa i osoby tłumaczące, ale jedno pozostawało takie samo. Nadal to byli ci sami bohaterowie, których poznałam w Dotyku śmierci. Nadal zachowywali się podobnie, podobnie myśleli, podobnie się...
2022-06-29
2022-06-26
2022-05-31
2022-03-30
Może odrobinę lepsza jest ta część niż poprzednia. Odrobinę.
Stałe elementy nadal dominują i sprawiają, że ciężko jest patrzeć na tę historię nie przez pryzmat oparów narkotyków i seksu. Główna bohaterka nadal działa w oparach, a więc coraz bardziej absurdalnie.
Relacje z facetami? Czy ja wiem, czy można nazwać to relacjami.
W pewnym mnie przyszło mi do głowy, że to to smutna książka, o smutnych, nieszczęśliwych ludziach.
I ta refleksyjnie powiem, że smutna w tym układzie czytelniczym jestem również ja, bo nie umiem wskrzesić w sobie odrobiny współczucia czy zrozumienia dla nich.
Fabuła znieczuliła mnie do tego stopnia, że nawet kolejny sex bohaterki z kolejnym facetem nie robi na mnie wrażenia.
Fabuła rzeczywiście Nieświęta magia jest lepsza niż poprzednia część, ale nie na tyle, żeby zakryć te elementy, które mnie od tej książki odpychają. Niby czytam, czytam, a później wpadam jak nie na sex to na narkotyki. I co ważne w tej części – scena głodu narkotykowego bohaterki w domu pracodawców. Przyznam, że miałam gęsią skórkę. Dobrze opisane świadectwo totalnego upadku bohaterki, niemal jej dna. W sumie niedługo potem scena wyznania Terrible’a.
Może książka ma swoich zwolenników, ale ja jej nie lubię. Nie podoba mi się. Nie lubię bohaterów. Związana czuję się jedynie z jednym. I otwarcie powiem, szkoda go dla niej. Ona na niego nie zasługuje. A on na tyle ją kocha, że pewnie wpakuje się w niejedną paskudną sytuację.
Ale… dobrze przeczytało mi się końcówkę. Chyba nawet nie dlatego, że była to końcówka, ale jest całkiem dobrze napisana. A ja po raz pierwszy odebrałam bohaterkę nie przez pryzmat jej paskudnego charakteru, ale słabości. I chyba dobrze mi to zrobiło.
Może odrobinę lepsza jest ta część niż poprzednia. Odrobinę.
Stałe elementy nadal dominują i sprawiają, że ciężko jest patrzeć na tę historię nie przez pryzmat oparów narkotyków i seksu. Główna bohaterka nadal działa w oparach, a więc coraz bardziej absurdalnie.
Relacje z facetami? Czy ja wiem, czy można nazwać to relacjami.
W pewnym mnie przyszło mi do głowy, że to to...
Lektura książek Ilony Andrews to plaster na moją czytelniczą duszę. Na oderwanie się od tego co codzienne, co nie do końca fajne, co mnie boli czy uwiera. Decyzja o wydaniu kolejnej historii małżeństwa Andrews przez Fabrykę słów, uważam, za strzał w dziesiątkę. Szata graficzna, dwie okładki… to fantastyczny pomysł i z tego co czytałam, bardzo dobrze odebrany przez czytelników.
A co do samej historii… Choć z całej serii, jak dla mnie, Płoń dla mnie jest najsłabszą częścią, to i tak przeczytałam ją z wielkim zainteresowaniem i przyjemnością. Przypomniałam sobie bohaterów i otaczających ich przyjaciół (w sumie wrogów też) i nie ukrywam, że bawiłam się doskonale.
Rodzina… Andrews umie tworzyć rodzinę i przyjaciół. Seria Kate Daniels jest tego najlepszym przykładem. Tutaj jest podobnie. Rodzina Nevady to fantastyczna grupka indywidualności z których każdy ma znacznie więcej do pokazania niż wydaje się na pierwszy rzut oka. Sama Nevada ma w sobie wiele cech wspólnych z Kate, tych które lubimy i za które tak cenimy postacie kobiece w powieściach Andrews.
Wszystko składa się w Płoń dla mnie w fantastyczną historię. Fabułę, przez którą jako czytelnik, przechodzi szybko, niekiedy bardzo szybko, szukając kolejnych części, sprawdzając ich termin wydania, poszukując wiedzy.
To znakomity początek serii. Cyklu z którego każda kolejna część jest lepsza, bardziej pochłaniająca, zajmująca.
Zdecydowanie polecam. Warto wejść w kolejny świat Ilony Andrews, warto poznać jej bohaterów, polubić ich i uczestniczyć w ich niekiedy wybuchowym, głośnym i bardzo szalonym życiu.
Lektura książek Ilony Andrews to plaster na moją czytelniczą duszę. Na oderwanie się od tego co codzienne, co nie do końca fajne, co mnie boli czy uwiera. Decyzja o wydaniu kolejnej historii małżeństwa Andrews przez Fabrykę słów, uważam, za strzał w dziesiątkę. Szata graficzna, dwie okładki… to fantastyczny pomysł i z tego co czytałam, bardzo dobrze odebrany przez...
więcej Pokaż mimo to