Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Samantha Kingston ma wszystko - trzy najlepsze przyjaciółki, wymarzonego chłopaka, kochającą rodzinę, świetne ciuchy, jest popularna i zapraszana na każdą imprezę. Jedna z nich kończy się niefortunnie - Sam potrąca kogoś wracając do domu samochodem z pijanymi przyjaciółkami. Następnego dnia budzi się w swoim łóżku a budzik wskazuje... 12 luty, piątek - jeszcze raz dziś.

Książkę wypożyczyłam od razu jak zobaczyłam tytuł, bo wydawało mi się, że gdzieś widziałam już jej recenzję. Zapowiadało się na niezłą lekturę, choć widać było, że autorka wzorowała się prawdopodobnie na Dniu Świstaka. Mimo to spełniło moje oczekiwania.

„Dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane. A potem dostaje się w tyłek”.

Fabuła w 7 razy dziś nie nudzi, chociaż mogłoby się wydawać, że tak się stanie, skoro autorka opisuje ciągle ten sam dzień. Na szczęście zrobiła to na tyle sprawnie, że akcja toczy się wartko a wydarzenia lub sposób postrzegania ich przez bohaterkę są różne. Nie jest pomysł na książkę najoryginalniejszy, ale ciekawe prowadzenie akcji zdecydowanie wszystko rekompensuje. Fakty często przepleciony są głębszymi przemyśleniami Samanthy, co nadaje książce nie tylko rozrywkowe przesłanie.

Bohaterzy są ciekawi i przemyślani. Sam w czasie trwania powieści bardzo się zmienia, zmienia się jej sposób myślenia, postrzegania rzeczy. Docenia wszystkie drobiazgi, które wcześniej nie wydawało się jej się aż tak cenne. Oprócz niej poznajemy również dość pobieżnie jej siostrę, rodziców, inne osoby, a nieco dokładniej jej najlepsze przyjaciółki, chłopaka, nową sympatię oraz tajemniczą Juliet Sykes, która jest z nią w pewien sposób związana. Nieoczywistość postaci dodaje im ciekawości, dzięki czemu czyta się jeszcze ciekawiej.

Może dla ciebie jest jakieś jutro. Może dla ciebie istnieje tysiąc kolejnych dni albo trzy tysiące albo dziesięć. Ale dla niektórych istnieje tylko dziś.

Autorka pisze prostym językiem, opisuje rzeczywistość popularnej, amerykańskiej nastolatki, tak jak ona ją widzą.Opisuje sny, przeżycia Sam, jej sposób myślenia - wszystko opisuje z niebywałą lekkością. Jeszcze jeden powód dla którego debiut Lauren Oliver stał się bestsellerem i uwiodła tysiące czytelników - w tym również mnie.

Podsumowując: książka bardzo przypadła mi do gustu. Opisuje zupełnie inną odmianę déjà vu, oraz to jak jedną decyzją możesz wszystko zmienić - zdobyć nowych przyjaciół, zniszczyć sobie reputację albo uratować komuś życie. Polecam, bo naprawdę warto ją przeczytać.

Samantha Kingston ma wszystko - trzy najlepsze przyjaciółki, wymarzonego chłopaka, kochającą rodzinę, świetne ciuchy, jest popularna i zapraszana na każdą imprezę. Jedna z nich kończy się niefortunnie - Sam potrąca kogoś wracając do domu samochodem z pijanymi przyjaciółkami. Następnego dnia budzi się w swoim łóżku a budzik wskazuje... 12 luty, piątek - jeszcze raz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niektórych od Intruza może odstraszać już nazwisko autorki. Wiele osób kojarzy się ono z sagą Zmierzch, która okryła się złą sławą, w każdym bądź razie w gronie dojrzałych czytelników. Nie ma jednak ku temu żadnych powodów. Intruz jest książką o niebo lepszą.
Przede wszystkim powieść ma niezmiernie ciekawą fabułę. Pomysł na historię jest banalny - niewidzialni wrogowie najeżdżają na ziemię a gdzieś głęboko w jaskiniach żyje sobie grupa rebeliantów, którzy bronią się przed intruzami. Stephanie Meyer odmalowała to jednak jako pełną przeżyć, emocji, strachu i nadziei dzieło, które z pewnością zachwyci fanów romansów ale również fantastyki i s-f. Spod pióra pani Meyer wychodzą innowacyjne pomysły, jakimi jest wszczepianie dusz w ludzkie rozumy ale również dialogi pełne miłosnego uniesienia, a wszystko odmalowane barwnie i ciekawie.
Bohaterowie również są nietuzinkowi - Melanie, która ma w sobie dwa rozumy czy też Jared, który nie jest pewny swych uczuć do swej ukochanej uwięzionej w swoim własnym ciele. Oprócz tego na kartach książki spotkamy wiele świetnie stworzonych, skomplikowanych postaci, które polubimy lub nie.
Autorka pisze prosto i łatwo, ale w porównaniu do Zmierzchu o wiele lepiej. Jej styl dojrzał i bardzo się zmienił przy tej książce. Przeżycia bohaterów opisuje tak, że czyta się je jednym tchem, ale bardziej niż na przygodach skupia się na uczuciach. Nie raz ogarnie nas przy tej lekturze wzruszenie i możemy poczuć się jakbyś wraz z bohaterami walczyli o wolność. Pomimo tego że książka ma ok. 560 stron (!) nie znudziła mnie ani trochę.
Podsumowując: fantastyczna, dobrze napisana i ciekawa książka. Nie warto podchodzić do niej sceptycznie, oczekując powtórki największego "dzieła" autorki. Wartka akcja, niespodziewane zakończenie, świetni bohaterowie. Wywołała na mnie pozytywne zaskoczenie, kompletnie nie spodziewałam się, że pani Meyer uniesie się ponad wampirze opowieści i napisze coś takiego. Mam nadzieję, że zaskoczy jeszcze wiele razy.

Niektórych od Intruza może odstraszać już nazwisko autorki. Wiele osób kojarzy się ono z sagą Zmierzch, która okryła się złą sławą, w każdym bądź razie w gronie dojrzałych czytelników. Nie ma jednak ku temu żadnych powodów. Intruz jest książką o niebo lepszą.
Przede wszystkim powieść ma niezmiernie ciekawą fabułę. Pomysł na historię jest banalny - niewidzialni wrogowie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Federico Moccia jest czarodziejem słów. W Trzech metrach nad niebem odmalował romantyczną historię, która wciąga, zaskakuje i pokazuje jak można się zmienić pod wpływem innych. Powieść oczarowała mnie na tyle, że pochłaniałam ją z wypiekami na twarzy.

http://czytaj-tu.blogspot.com/2013/09/67-recenzja-ksiazki-federico-moccia.html

Federico Moccia jest czarodziejem słów. W Trzech metrach nad niebem odmalował romantyczną historię, która wciąga, zaskakuje i pokazuje jak można się zmienić pod wpływem innych. Powieść oczarowała mnie na tyle, że pochłaniałam ją z wypiekami na twarzy.

http://czytaj-tu.blogspot.com/2013/09/67-recenzja-ksiazki-federico-moccia.html

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Aria to Osadniczka żyjąca w Reverie. To świat oddzielony od dzikiej natury kopułą, w którym ludzie spędzają czas w wirtualnych Sferach, dzięki specjalnemu urządzeniu - Wizjerowi. Przez nieszczęśliwy splot wypadków zostaje wygnana z domu, poza kopułę. Na zewnątrz - w miejscu gdzie szaleją burze eterowe, grasują kanibale a na każdym kroku czają dzikie zwierzęta i Wykluczeni, mieszkańcy spoza Reverie - Aria nie ma szans na przeżycie. Pomóc jej może tylko jeden z "Dzikusów", ludzi spoza Sfer. Los obdarza tym obowiązkiem Perry'ego. Z początku niechętnie chłopak zgadza się pomóc dziewczynie, która z kolei może mu się przydać w odnalezieniu bratanka porwanego przez Osadników i odkupieniu swoich win u brata. Powoli nienawiść między nimi zmienia się w uczucie, a w swoim towarzystwie odnajdują ostoję w trudnych chwilach. Czy uda im się dokończyć swoje misje razem?

Przez burze ognia nie zaciekawiło mnie od razu. Trochę potrwa zanim autorka porządnie nas wciągnie w opowieść o próbie przeżycia w pełnym niebezpieczeństw świecie. Ale w końcu jej się to uda. Na dobre.

Dalszy ciąg: http://czytaj-tu.blogspot.com/2013/09/66-recenzja-ksiazki-veronica-rossi.html

Aria to Osadniczka żyjąca w Reverie. To świat oddzielony od dzikiej natury kopułą, w którym ludzie spędzają czas w wirtualnych Sferach, dzięki specjalnemu urządzeniu - Wizjerowi. Przez nieszczęśliwy splot wypadków zostaje wygnana z domu, poza kopułę. Na zewnątrz - w miejscu gdzie szaleją burze eterowe, grasują kanibale a na każdym kroku czają dzikie zwierzęta i Wykluczeni,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Świat za parę set lat. Zaczyna brakować żywności, ludzkości wyeksploatuje ziemię ze wszystkich jej zasobów. Planetę zaczyna opanowywać bezwzględny Komietet Odnowy, który nie cofnie się przed niczym aby zdobyć władzę kompletną. Aby opanować świat członkowie komitetu chcą wykorzystać dar Julii, której dotyk zabija. Siedemnastolatka, której nikt nigdy nie mógł dotknąć przez gołą skórę i nigdy nie doświadczyła bliskich uczuć do jakiegokolwiek człowieka, ani żaden człowiek do niej, nie ma siły walczyć z ludźmi, chcącymi użyć ją jako broń. Dopóki nie znajdzie się ktoś, kogo będzie mogła dotknąć i o niego walczyć.

Hipnotyzująca okładka i pozytywne recenzje już od dawna zachęcały i kusiły mnie, by przeczytać tę charyzmatyczną, nietypową książkę. Miałam nadzieję na lekką fantastyczną powieść z wątkiem miłosnym w tle. Tymczasem dostałam romans, fantasy i trochę science-fiction. Czy mi się to podobało? Raczej tak.

Zacznijmy od tego, że chłopców raczej nie zainteresuje ta książka. Jest ona mocno nacechowana uczuciami i wewnętrznymi przeżyciami tytułowej bohaterki. Na pierwszym planie jest również jej związek z Adamem, który - czego się nie spodziewałam - jest mocno związany z fabułą książki.
Trudno powiedzieć, żeby fabuła była bardzo skomplikowana. Jej jednowątkowość nie razi w oczy, bo jest urozmaicona opisami i myślami Julii, więc czyta się ją dość przyjemnie. I szybko. Z naciskiem na szybko. Z tego powodu nie wiem czy jest ona do końca warta swojej ceny - 35 złotych - skoro bądź co bądź kończy się dość szybko i niespodziewanie.

Główni bohaterowie to wielki plus tej książki. Odosobnienie Julii czuć od początku - brak więzi z kimkolwiek, brak rodziny, przyjaciół... Trudno się chociaż trochę nie przejąć historią skomplikowanego życia dziewczyny. Potem dochodzi jeszcze Adam z własnymi problemami, m.in. obowiązkiem utrzymania brata. Ich związek był jednym z najlepszych paranormal romance o jakim czytałam. Nie pobije go nawet Jake i Clary z Darów Anioła. Oboje bohaterów było równie ciekawych i trudno by mi było wybrać tylko jedną osobę z tej dwójki, co jest dziwne bo zazwyczaj faworyzuje dziewczyny ;)

Co według mnie było minusem tej książki to małe przedstawienie przez autorkę jej wyobrażenia o antyutopijnym świecie, w którym rozgrywają się wydarzenia. Tak naprawdę wiemy o nim bardzo mało - jedynie to, że zaczyna brakować żywności a ludzie, którzy powinni dbać o całe społeczeństwo dbają tylko o siebie i jak najlepszą pozycję. Może był to zabieg zaciekawiania drugą częścią (Sekret Julii), w której prawdopodobnie razem z Julią, wcześniej trzymaną w zamknięciu, poznamy sytuację w świecie, przedstawianym nam przez panią Mafi.

Oprawa graficzna Dotyku... jest niesamowita. Wysmakowana, przyciągająca wzrok okładka zapowiada ciekawą lekturę. Co mnie zdziwiło w środku jest dużo przekreśleń, zdań bez przecinka i tp. Dość specyficzny sposób pisania autorki jest bardzo rozpoznawalny, ale łatwo do niego przywyknąć. Pod względem oprawy książki z serii Moon Drive, wydawane przez wydawnictwo Otwarte są nie do pobicia. Wybrani, Przez burze ognia, Delirium czy Klątwa tygrysa - książki, które z pewnością kojarzycie, jeśli interesujecie się fantastyką, są pod względem oprawy jednymi z najlepszych. Dotyk Julii nie odbiega a nawet przewyższa niektóre serie pod tym względem.

Podsumowując: przyjemna lektura, adresowana raczej do dziewczyn oraz fanatyków antyutopii, choć opisów świata w przeszłości jest naprawdę mało. Oryginalna, pisana dość specyficznym stylem. Pani Mafi stworzyła ciekawy, choć dla mnie trochę za krótki paranormal romance, połączony z fantastyczną wizją przyszłości. Mnie się podobał, choć obyło się bez specjalnych rewelacji.

http://czytaj-tu.blogspot.com/2013/09/65-recenzja-ksiazki-tahereh-mafi-dotyk.html

Świat za parę set lat. Zaczyna brakować żywności, ludzkości wyeksploatuje ziemię ze wszystkich jej zasobów. Planetę zaczyna opanowywać bezwzględny Komietet Odnowy, który nie cofnie się przed niczym aby zdobyć władzę kompletną. Aby opanować świat członkowie komitetu chcą wykorzystać dar Julii, której dotyk zabija. Siedemnastolatka, której nikt nigdy nie mógł dotknąć przez...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Długa Ziemia Stephen Baxter, Terry Pratchett
Ocena 7,0
Długa Ziemia Stephen Baxter, Ter...

Na półkach:

Pewnego dnia, zwanego później Dniem Przekroczenia, w sieci ukazuje się prototyp urządzenia, opracowanego przez anonimowego wynalazcę. Kroker, bo tak nazywa się zbudowany z paru prostych obwodów, przełącznika i... ziemniaka, jest bramą. Bramą do nieskończonej liczby światów. Światów, będących odbiciem naszej Ziemi. Światów jednakowych, lecz niezamieszkanych.
Bramą do Długiej Ziemi.
Joshua Valicanté to jeden z naturalnie "przekraczających". Nie potrzebuje krokera żeby "przekraczać" przez inne światy. Nie miewa nudności po Kroku. Dosłownie urodził się na innej z Ziem. Jest samotnikiem. Właściwie, kiedy się zastanowić, to nie ma swojego świata. Ma je wszystkie. Całą Długą Ziemię.
To właśnie on zostaje wybrany przez Lobsanga, sztuczną inteligencję oficjalnie uznaną za reinkarnacje tybetańskiego mechanika, jako drugi uczestnik wielkiej podróży na krańce Długiej Ziemi. Czy to domniemanie nieskończone uniwersum ma jednak jakiś koniec? Aby się o tym przekonać wystarczy jeden krok...

Długa Ziemia to długo wyczekiwana przez fanów Pratchetta, siódma książka niezwiązana ze Światem Dysku (dotychczas. Piszę dotychczas, bo Pratchett jest jak wulkan pomysłów i nigdy nie wiesz kiedy znów mu coś wpadnie do głowy). Graficznie śliczna. Ale jaka jest w środku?
Połączenie sir Pratchetta, jednego z moich ulubionych autorów z praktycznie nieznanym mi Stephen Baxterem mogło okazać się mieszanką wybuchową. Jak jednak wyszło na jaw ich współpraca nie tylko okazała się udana, co dała świetny owoc. Długa Ziemia, przynajmniej dla mnie, była nader przyjemną lekturą.

Język Baxtera i Pratchetta jest bardzo bogaty, ale również łatwy do przyswojenia. Z przyjemnością odkryłam, iż nie zasypali oni czytelników naukową gadką o światach równoległych i tajnikach przekraczania. Jak to zwykle bywa przy pratchettowskich książkach ta również jest okazją do puszczenia wodzy wyobraźni. Autorzy ciekawie i bogato opowiadają nam o ziamiach przez które przekraczają Joshua i Lobsang - ich faunie, florze, jak wyewoluowały...

Lubię wielowątkowe książki, więc z przyjemnością odkryłam, że oprócz historii Joshui i Lobsanga obserwujemy również losy policjantki Moniki Jansson, rodziny, która wyrusza w podróż przez Długą Ziemię, aby odnaleźć swoje miejsce, naturalnej przekraczającej Sally Linsay oraz przedsiębiorcy Jima Russo. Ich drogi niekiedy się krzyżują, co jest według mnie naprawdę dobrym pomysłem.

Mimo mojego przywiązania do książek o szybkim rozwoju wydarzeń polubiłam Długą Ziemię za jej powolne tempo. Książka jest pełna okazji do refleksji o m.in. ewolucji, przemyśleń, rozsmakowania się w bogatych opisach i psychologi bohaterów, odgrywającej kluczową role w powieści.

A jak Długa Ziemia wygląda od strony technicznej? No cóż, nie najlepiej. Oprawa graficzna jest co prawda genialna, i co nie często się zdarza jeszcze lepsza niż oryginalna, chodzi mi jednak o błędy - przykładowo na długiej stronie okładki w opisie policjantka Jansson z niewiadomej przyczyny z Moniki stała się Jessicą. Na początkach rozdziałów znalazłam też inne "byczki" - często podany był sam numer bez słówka "rozdział". W tekście jednak nie dostrzegłam żadnych innych błędów, więc treść sama w sobie jest łatwa do czytania.

Podsumowując: Być może Długa Ziemia to nie monumentalne arcydzieło, mogące konkurować z największymi kolosami literatury. Jest to jednak fascynująca, świetnie skonstruowana opowieść przenosząca czytelników na koniec świata i o wiele dalej. Czy ty też wykonasz ten jeden krok?

Pewnego dnia, zwanego później Dniem Przekroczenia, w sieci ukazuje się prototyp urządzenia, opracowanego przez anonimowego wynalazcę. Kroker, bo tak nazywa się zbudowany z paru prostych obwodów, przełącznika i... ziemniaka, jest bramą. Bramą do nieskończonej liczby światów. Światów, będących odbiciem naszej Ziemi. Światów jednakowych, lecz niezamieszkanych.
Bramą do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo rzadko zdarza mi się czytać polską fantastykę. Amerykańską, szwedzką, irlandzką, francuską tak... ale polską? Zaciekawiona jednak popularnym ostatnio tytułem Pomnik Cesarzowej Achai, czyli IV część, postanowiłam sięgnąć po przygody księżniczki...

Achaja to piętnastoletnia córka jednego z siedmiu Wielkich Książąt królestwa Troy. Gdy jej ojciec otrzymuje dla niej powołanie do wojska jej macocha, Asija, która nienawidzi dziewczyny sprytnie usuwa ją z pałacu. Dziewczyna trafia do armii skąd zostaje posłana na wojnę z sąsiednim królestwem Luan. Dzięki zaaranżowanej przez jej Asiję potyczcce Achaja trafia do luańskiej niewoli. Czy uda jej się uciec z piętnem niewolnika do Troy? Czy kiedykolwiek zobaczy jeszcze swój królewski dwór?

Oprócz Achai śledzimy w książce również poczynania dwóch pochodzących zza Wielkiego Lasu, tak zwanych "chorych ludzi" - błędnego rycerza Syriusa oraz skrybę Zaana. Stary skryba pędzony pragnieniem przeżycia niesamowitych przygód wyrusza w podróż u boku byłego galernika. Ze zwykłych oszustów i złodziei dwójka przyjaciół staje się jednymi z najwięcej znaczących ludzi w Troy.
Podczas lektury podążamy także z czarownikiem Meredithem ku wyspie Zakonu, gdzie jak przykazał mu Bóg ma zająć miejsce czarownika wyspy. Jednak przez nieszczęśliwy wypadek Meredith kończy zamurowany żywcem w lochach Zakonu. Aby się stamtąd wydostać musi skorzystać z pomocy ofiarowanej mu przez Wirusa, Boga Oszusta i stać się demonem...

"Achaja", choć mająca pokaźną liczbę stronic, jest napakowana akcją a tempo fabuły rozwija prędkość Buggati. Co prawda nie jest to opowieść o ratowaniu świata, gdzie napakowany pajac naparza się z wrogim cesarstwem. Ani historia o przyjaźni na wieki, która przetrwa wszystko. Co to to nie.
Tak naprawdę nie spodziewałam się książki w której wszystko jest takie... brutalne. Po opisach na okładce myślałam, że będzie to lekka, zabawna opowieść o księżniczce w wojsku. A jednak...
Oto książka o prawdziwym, zdradliwym życiu, w którym człowiek jest wart nie wiele, a świat można zbudować na krwi żołnierzy i jękach niewolników. Tu się klnie, walczy a potem zazwyczaj ginie. Jeśli ma się wystarczająco dużo szczęścia to od razu.

Książka pokazuje klasę i kunszt Andrzeja Ziemiańskiego*. Co prawda wypowiedzi bohaterów są trochę nazbyt przeładowane wulgaryzmami, ale jego sposób pisania jest, jako tako, dobry. Przedstawia każdą sytuację ciekawie, plastycznie. Niektórzy ganią go za zbyt lekkie pióro, pisanie na kolanie, brak poprawek etc., ale sądzę, że to przesada. Fala krytyki, która go zalała jest nieuzasadniona, chyba, że ktoś troszczy się o to by nie demoralizować dzieci a nie by pogłębić autora.

Kolejną pozytywną rzeczą, która w książce zagościła są ilustracje. Czarno-białe rysunki autorstwa Dominika Brońka ukazują sceny z książki i nadają jej charakteru.

Reasumując: czyta się to łatwo, prosto, choć przed przyjemnie się nie którzy wzbraniają. Mnie jednak Achaja kupuje całkowicie i myślę, że jeśli odpuścimy sobie porównywanie Ziemiańskiego do Tolkiena oraz wyszukiwanie błędów językowych i stylistycznych to możemy dać się porwać naprawdę dobrej powieści.

Bardzo rzadko zdarza mi się czytać polską fantastykę. Amerykańską, szwedzką, irlandzką, francuską tak... ale polską? Zaciekawiona jednak popularnym ostatnio tytułem Pomnik Cesarzowej Achai, czyli IV część, postanowiłam sięgnąć po przygody księżniczki...

Achaja to piętnastoletnia córka jednego z siedmiu Wielkich Książąt królestwa Troy. Gdy jej ojciec otrzymuje dla niej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Cesarstwo Luan atakowane jest przez królestwo Troy i armię niewielkiego Arkach. Wydawałoby się, że z oddziałami tego ostatniego stu dziesięciu tysięczna armia luańczyków rozprawi się bardzo szybko. Nikt w Luan nie sądzi, że cokolwiek może zachwiać potęgą Tradycji i Zakonu. Nikt oprócz tych, którzy już przeszli na stronę Biafry i Zaana…
Achaja sądzi, że odnalazła swoje miejsce. Ale Biafra ma wobec niej inne plany: jej ręka, ręka księżniczki Arkach i Troy, stanie się kartą przetargową w politycznej grze z Zakonem, cesarstwem i księciem Orionem. (źródło tekstu)
Oprócz losów bohaterów obserwujemy również zakończenie ery w której żyje Achaja - "Antyku" i rozpoczęcie nowej. Zamiast pik, kusz i mieczy coraz częściej pojawiają się armaty i karabiny. Zarazę zamiast dymem można zwalczyć statystyką. Poprzedni świat już nie istnieje. Jaki będzie nowy?

Tom III Achai strasznie mnie zawiódł. Spodziewałam się epickiego zakończenia, happy endu z Biafrą i Achają na ślubnym kobiercu oraz niesamowitej bitwy, podczas której rozstrzygną się losy całego świata. Tymczasem czasami miałam ochotę krzyczeć, że mam wodę w papciach.

Ostatnia część serii jest pełna niedomówień, co można uznać za dobre posuniecie autora, ale też zmarnowanych pomysłów i postaci. Rzadko wracamy do Achai, Biafry, Zaana, Siriusa czy nawet Mereditha, choć jeśli już się pojawiają to zaczyna być znacznie ciekawej. A szkoda, bo to one właśnie nadawały charakter Achai.

Tak jak w "jedynce" i "dwójce" działo się dużo i szybko tak w "trójce" nie dzieje się praktycznie nic. Ta moja wymarzona bitwa była opisana pobieżnie, za to nieciekawe części z pełną dokładnością; zdawało się jakby autor chciał na siłę wyciągnąć te 400 stron. Większą część książki zajmują opisy działań wojennych oraz politycznych. Miejscami bez żalu przerzucałam stronice. Ziemiański rozkręcił się dopiero przy końcówce. Ciekawe kto tak jak ja przynajmniej ją przeczyta.
Trochę mnie bolało to mieszanie teraźniejszości z przeszłością. Jak to możliwe, że w Arkach nadal tłuką się maczugami a Ziemcy już wynaleźli aparat i porozumiewają się telegramami? Jednym się to może podobać, ale dla mnie było naprawdę nieprzemyślanym wątkiem.

"Trójka" jest jednak ostatnim tomem Achai (dalsze to już Pomnik Cesarzowej Achai) więc wyjaśnia wiele rozpoczętych w poprzednich tomach wątków. Autor bardzo zgrabnie połączył to wszystko w jedną całość za co jestem bardzo wdzięczna. Jednym z moich ulubionych pomysłów byli szermierze natchnieni - bardzo ciekawy sposób ukazania elitarnej grupy. Oprócz tego na plusy spisuje świetne ilustracje Dominika Brońka - chyba najlepsze z całej serii.

Podsumowując: po przeczytaniu tej książki mogę tylko nad brzegiem rzeki Piedry usiąść i zapłakać śpiewając "a miało być tak pięknie"... Mimo wszystko myślę, że pomimo porażki tomu III poprzednie części, a zwłaszcza druga, są genialne i mają w sobie "to coś".

Cesarstwo Luan atakowane jest przez królestwo Troy i armię niewielkiego Arkach. Wydawałoby się, że z oddziałami tego ostatniego stu dziesięciu tysięczna armia luańczyków rozprawi się bardzo szybko. Nikt w Luan nie sądzi, że cokolwiek może zachwiać potęgą Tradycji i Zakonu. Nikt oprócz tych, którzy już przeszli na stronę Biafry i Zaana…
Achaja sądzi, że odnalazła swoje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po uratowaniu księcia Siriusa z rąk Zakonu Achaja trafia do Arkach, małego i jedynego znanego jej wolnego kraju. Silna i piękna dziewczyna szybko znajduje pracę w górach jako parobek. Los chce że przez zbieg okoliczności trafia do armii Arkach, słynącej z tego, iż tworzą ją same dziewczyny. Mimo, że znów jest w wojsku, Achaja odnajduje się tam i jako szermierz natchniony szybko zdobywa uznanie oraz przyjaźń.
Jednak wszystko co dobre szybko się kończy...

Jeśli tom I Achai był bardzo dobry to tom II trudno opisać słowami. Fabuła jest jeszcze ciekawsza, postaci jeszcze bardziej dopracowane. Autor wprowadza nowych, ciekawych bohaterów jak na przykład pan Biafra i koleżanki Achai z wojska - Bei, Shha, Lanni, Chloe, Zarrakh...
Ziemiański dzięki drugiemu tomowi Achai pokazał, że ładnie też umie. Wulgarność wciąż tu występuje, ale na szczęście w nieco mniejszej ilości. Niektórzy zarzucają autorowi seksizm. Bzdura! On tu wypchnął mężczyzn na drugi plan aby zostawić na pierwszym arkchańskie wojowniczki. Co prawda w spódniczkach do ud, ale, no cóż, Ziemiański jest mężczyzną ;)

Autor nie oszczędził Achai - była już księżniczką, żołnierzem, niewolnicą, kobietą lekkich obyczajów, znów żołnierzem, w końcu demonem... Aż boję się co stanie się z nią w części III. Bardzo się ucieszyłam, że Ziemiański dał już spokój Meredithowi, który był dla mnie najnudniejszą postacią w tej książce i zajął się bardziej Achają. Muszę przyznać, że przy wątkach z czarownikiem w części I zaczynał już ziewać.

Kiedy czytałam na Lubimy Czytać opinie czytelników wielu z nich krytykowało Ziemiańskiego za przedłużanie niepotrzebnie scen - przeciąganie opisów, wyciąganie ze scen czegoś "na siłę"... Ja jakoś tego nie poczułam szczerze mówiąc. Dla mnie to tylko wzbogaciło książkę i sprawiło ją jeszcze ciekawszą.
Jedyne co mnie denerwowało to zbyt dokładne opisy bitwy. Często też niezrozumiałe. Bo co to w ogóle jest klin?! Na szczęście większe bitwy były może dwie i aż tak mnie to nie bolało.

Podsumowując: książka jest tak wciągająca, że nawet kiedy otworzysz na chybił-trafił którąkolwiek stronę to i tak się nie oderwiesz przez dłuższy czas. Warto ją przeczytać, choćby aby upewnić się, że polska fantastyka jest dobra. Akcja jest wartka i, co najważniejsze, jest taka bez przerwy. A armia Arkach jest "fajna"!

Po uratowaniu księcia Siriusa z rąk Zakonu Achaja trafia do Arkach, małego i jedynego znanego jej wolnego kraju. Silna i piękna dziewczyna szybko znajduje pracę w górach jako parobek. Los chce że przez zbieg okoliczności trafia do armii Arkach, słynącej z tego, iż tworzą ją same dziewczyny. Mimo, że znów jest w wojsku, Achaja odnajduje się tam i jako szermierz natchniony...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Cywilny Egzorcysta, bimbrownik, hiena cmentarna, kłusownik, znany społeczny pasożyt. O kim mowa? Oczywiście o Jakubie Wędrowyczu, osiemdziesięcioletniemu mieszkańcu Starego Majdanu, mężczyźnie chodzącym w gumofilcach, któremu żaden duch/wampir/wilkołak/utopiec (niepotrzebne skreślić) nie straszny!
W jego 15 rozdziałowych Kronikach oprócz sposobu na wypędzenie nachalnych upiorów, złapania samuraja za pomocą linki hamulcowej oraz porad jak pozbyć się kosmicznych implantów, wszczepionych do mózgu znajdziemy również zabawne horoskopy, książkę kucharską, bajki Wędrowycza i wiele, wiele innych...

Kroniki Jakuba Wędrowycza jest jedną z tych książek, która albo...:
Wariant A: bardzo się podoba, więc zaraz po przeczytaniu trafia na jakieś zaszczytne miejsce na jednej z wyższych półek.
Wariant B: trafia do kosza, a autor tej czynności odchodzi twierdząc, że jest kompletnie beznadziejna.
Ja jednak, za racji mojego przywiązania do twórczości Pilipiuka, bez wahania zdecydowałam się, że jestem raczej w typie wariantu A :)

Złożona z dwunastu - krótszych i dłuższych - opowiadań nietuzinkowa książka, jest napisana prostym, ciętym językiem oraz nacechowana specyficznym, czasem wręcz wisielczym, humorem. Ciekawe postaci, (jak np. szajka Jakuba - dość zapijaczone, ale sympatyczne towarzystwo, posterunkowy Birski, który na każdym kroku próbuje dorwać bimbrownika [i jakoś nigdy mu się to nie udaje] oraz sam Wędrowycz, zwykle znajdujący się w stanie nietrzeźwym staruszek), świetna, szybka fabuła i oryginalny pomysł na książkę to tylko jedne z wielu zalet pozycji. Co więcej (i aż mnie to zdziwiło) nie znajdziemy w książce zbyt wielu przekleństw, podobno nieodłącznych elementów polskiej twórczości. Co prawda występują, ale o wiele rzadziej niż, dla przykładu, w Achai.

Kroniki... są niepowtarzalną i wyjątkową książką, przede wszystkim z powodu dość niezwykłego bohatera i świata przedstawionego. Prawie stuletni dziadek, który w swojej szopie trzyma broń, wystarczającą do zaopatrzenia średniego oddziału wojska, oraz zestaw do produkcji bimbru a każdą wolną od upiorów chwilę spędza w barze przy Perle Mocnej nie jest bynajmniej szablonowym bohaterem do wykorzystania w każdej powieści.
Dodatkowo prawdziwa Polska, którą bądź co bądź, nie tak często spotykamy w książkach. Polska, w której żule (bo jak tu ich inaczej nazwać?) leżą zmożeni alkoholem pod ławeczkami a ludzie mieszkają w rozpadających się domach, bardzo często jest omijana przez pisarzy szerokim łukiem. Pilipiuk jednak wyłamuje się ze stereotypów i wychodzi mu to, muszę przyznać, bardzo dobrze.

Opowiadania, zamieszczone w Kronikach to prawdziwe perełki polskiej fantastyki, z których aż trudno wybrać najlepsze. Warto jednak wspomnieć o Hotelu pod Łupieżcą, czyli wakacjach Wędrowycza, podczas których wraz z trójką swoich kumpli postanawia z prawie zawalonej rudery stworzyć luksusowy hotel. Da się? Wszystko się da, zwłaszcza z Jakubem który już dwie wojny przeżył i jak widać ma się świetnie! Nieźle wypada również Zabójca, kiedy to Wędrowycz niespodziewanie wstaje z grobu po zamachu na jego życie. Ktoś powiedział, że za pomocą zwykłej butelki po bimbrze nie można wyjść z trumny zakopanej parę metrów pod ziemią? Czyżby?...

Podsumowując: tę "nowatorską" powieść polecam, lecz tylko dla osób o dość mocnych nerwach. Co jak co, ale Kroniki to książka w której głównemu bohaterowi nie raz przyjdzie zjeść na obiad hotdoga ze zwykłego, ulicznego kundla, złapanego za pomocą linki hamulcowej czy spalić żywcem utopca.
One piece of advice: nigdy, pod żadnym pozorem nie próbujcie tego w domu.
opublikowane na: czytaj-tu.blogspot.com

Cywilny Egzorcysta, bimbrownik, hiena cmentarna, kłusownik, znany społeczny pasożyt. O kim mowa? Oczywiście o Jakubie Wędrowyczu, osiemdziesięcioletniemu mieszkańcu Starego Majdanu, mężczyźnie chodzącym w gumofilcach, któremu żaden duch/wampir/wilkołak/utopiec (niepotrzebne skreślić) nie straszny!
W jego 15 rozdziałowych Kronikach oprócz sposobu na wypędzenie nachalnych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

http://czytaj-tu.blogspot.com/

http://czytaj-tu.blogspot.com/

Pokaż mimo to