rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Pomimo charakteru wspomnieniowego to jest dobra literatura. Dwie rzeczy należy zauważyć: autor wnikliwie charakteryzuje człowieka w trybach przemocy państwa totalitarnego, a po drugie pisze tę książkę pisarz emigracyjny - jego los jest sprzężony nierozerwalnie z losami innych "wyrzutków" czasów stalinizmu - ta perspektywa jest nie do przecenienia.

Pomimo charakteru wspomnieniowego to jest dobra literatura. Dwie rzeczy należy zauważyć: autor wnikliwie charakteryzuje człowieka w trybach przemocy państwa totalitarnego, a po drugie pisze tę książkę pisarz emigracyjny - jego los jest sprzężony nierozerwalnie z losami innych "wyrzutków" czasów stalinizmu - ta perspektywa jest nie do przecenienia.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie wiem, czy rzeczywiście są to eseje? Może rodzi się nowy (już nie taki nowy patrząc po liczbie tego typu książek) gatunek literacki. Wspomnienia? Rozważania? biografia osobista(ale wyrywkowa)? W każdym razie zostawiając problem teoretykom literatury: książka warta przeczytania. I choć odrzuciłam ją w księgarni (znowu te wynurzenia), to dostałam ją do ręki od osoby, której w kwestii dobrej literatury mogę zaufać.
Bardzo wnikliwy, pełen ciepła, humoru, ale nie pozbawiony krytycyzmu, na jaki stać tylko najbliższych, opis matki - osoby, człowieka, kogoś kto stawiał wyzwania, był trudny, ale kochany. Autor nie pokazuje matki w swej funkcji i roli, takiej która przytuli, poda obiad, zaceruje skarpetki etc., ale kogoś, kto jednak (pomimo zaszeregowania) miał swoje życie, zainteresowania, osobowość. Bez ckliwości, przesady i sentymentalizmu.

Nie wiem, czy rzeczywiście są to eseje? Może rodzi się nowy (już nie taki nowy patrząc po liczbie tego typu książek) gatunek literacki. Wspomnienia? Rozważania? biografia osobista(ale wyrywkowa)? W każdym razie zostawiając problem teoretykom literatury: książka warta przeczytania. I choć odrzuciłam ją w księgarni (znowu te wynurzenia), to dostałam ją do ręki od osoby,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Czytając tę książkę przechodziłam różne etapy: początek: trudno mi się połapać w wątkach - galimatias; dalej: cudowne historie - oby się nigdy nie kończyły; finał: "to już wszystko mamo tak wszystko" - rozczarowanie i tzw. proza schyłku życia, czyli złość z powodu przemijania i że my tak samo...
Jak młodemu wówczas pisarzowi udało się to wszystko zagospodarować - dostrzec i opisać - uchwycić to co przemijalne, ale w momencie pełno krwistości zdarzeń - nie mam pojęcia. Widać tu wielki talent Jacka Dehnela. "Lala" to trochę jak proza Marcela Prousta po polsku (do której w powieści się nawiązuje). Niewątpliwie jest tu próba zrozumienia czasu, uchwycenia zdarzeń w momencie dziania się, ale z drugiej strony dzięki narracji (wchodzeniu fabuły babcinej) historie od razu nabierają koloru sepii i nadają się "żywcem" do albumu. Ta mitologizacja pozwala i na zmyślenia, i na bajdurzenia i na gorzką prawdę np. o antysemityzmie Polaków.Bardzo pojemna forma. I tak jak dzieci uwielbiają babcine opowieści, tak my, czytelnicy, zaczynamy się wciągać w historie z innego wymiaru. Do tego wspaniały język, lekkość pióra, zabawa narracją - przenikanie się bohaterów (na pierwszym planie jest albo babcia, albo narrator pierwszoosobowy, albo ktoś jeszcze inny).Cudowna książka.

Czytając tę książkę przechodziłam różne etapy: początek: trudno mi się połapać w wątkach - galimatias; dalej: cudowne historie - oby się nigdy nie kończyły; finał: "to już wszystko mamo tak wszystko" - rozczarowanie i tzw. proza schyłku życia, czyli złość z powodu przemijania i że my tak samo...
Jak młodemu wówczas pisarzowi udało się to wszystko zagospodarować - dostrzec i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Myślę, że gdybym miała 15 lat ta książka urzekłaby mnie. To najbardziej klasyczny przykład literatury przygodowo - podróżniczej, jakie znam z dzieciństwa i młodości. Jest tu i tajemnica, i nowe wyzwania, i ciekawi ludzie na trasie wędrówki. Wszystko czego młody człowiek oczekuje od literatury. I oczywiście sprawnie napisana - jak to młodzież mówi - bez zbędnych opisów.

Myślę, że gdybym miała 15 lat ta książka urzekłaby mnie. To najbardziej klasyczny przykład literatury przygodowo - podróżniczej, jakie znam z dzieciństwa i młodości. Jest tu i tajemnica, i nowe wyzwania, i ciekawi ludzie na trasie wędrówki. Wszystko czego młody człowiek oczekuje od literatury. I oczywiście sprawnie napisana - jak to młodzież mówi - bez zbędnych opisów.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kristina Sabaliaukaite nabrała mocy. Co prawda silva rerum (jako księga) pojawia się chyba tylko raz i raczej w formie nawiązania, ale nie czepiajmy się - to szczegół. Bardzo podobał mi się język książki: swobodny i miejscami potoczny. Mowa pozornie zależna dobrze robiła bohaterom - łatwiej można zrozumieć ich motywację, filozofię życia i w ogóle cechy osobnicze. Ciekawy pomysł na wplecenie losów Urszuli w historię młodszych przedstawicieli rodu Narwojszów. Bohaterka pojawia się w połowie książki już jako kobieta stara (po 50-tce) i po przejściach i odgrywa znaczącą rolę w dalszej części książki. Trudno niestety zrozumieć, jak funkcjonowały majątki bohaterów (kto nimi zarządzał, skąd czerpali dochody, dzięki czemu Urszula była tak zamożna...). Autorka po prostu stwierdza stan zastany i tyle. Podobnie jest z grupą społeczną, która jednak stanowiła integralną część dworu, czyli służbą. Kiedy dzieją się straszne mordy, oni jakby nie istnieli. Zniknęli i...nic się nie dzieje. Nie ma konsekwencji tych wydarzeń. A po co Polusia ucieka z dworu i od dziecka jest dla mnie zagadką, bo autorka chyba trochę zapomniała o tym wątku. Ciekawie natomiast ujęta jest rola Anny Katarzyny. Tu rzeczywiście łatwo się utożsamiać z decyzjami i postępowaniem samotnej kobiety. Inaczej z płcią przeciwną: można się tu doszukać humoru/ironii w charakteryzowaniu postaci męskich: Jana Izydora, Aksentego Piotrowicza Fomina czy Jana Żołnierza - mało skomplikowane postacie. Jedynie Kazimierz Narwojsz - homoseksualista - potraktowany z większą subtelnością. Ciekawy był wątek Żyda - Aarona Gordona - lekarza, który odgrywa niejaką rolę w życiu każdego z bohaterów, i oczywiście jest w miejscu rozpętania się dżumy, czyli w Wilnie. Jest tu próba pokazania nowej dziedziny nauki: psychologii i psychiatrii (i jak ludzie na przełomie XVII i XVIIIw. radzili sobie z chorobami duszy - a zmartwień nie brakowało - wojny szwedzkie, choroby, głód...).
O "ukochanym Wilnie" autorka pisze wielokrotnie, ale nie odnajdujemy uroku tego miasta w książce, raczej wymienia się tu ulice i nazwy kamienic - trochę szkoda. Niewiele też jest z życia codziennego mieszkańców, choć pojawiają się interesujące wątki egzekucji. Słowem - niedosyt i pewne braki, ale jednak dobrze skrojona fabuła, ciekawie zarysowane losy rodów, a przede wszystkim kobiet. Znacznie lepsza II niż I część książki.Czekam na III.

Kristina Sabaliaukaite nabrała mocy. Co prawda silva rerum (jako księga) pojawia się chyba tylko raz i raczej w formie nawiązania, ale nie czepiajmy się - to szczegół. Bardzo podobał mi się język książki: swobodny i miejscami potoczny. Mowa pozornie zależna dobrze robiła bohaterom - łatwiej można zrozumieć ich motywację, filozofię życia i w ogóle cechy osobnicze. Ciekawy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Z dużymi oczekiwaniami sięgałam po tę książkę, w nadziei na zajmująca opowieść jak się działo z "Genialna przyjaciółką". Historia jednak nie jest zajmująca, choć mogłaby się taką stać - na początku śmierć matki bohaterki intryguje i zaprasza do drążenia przyczyny. I nie chodzi tu o to, że nie był to kryminał (nie lubię tego gatunku). Wydaje się, że próba nadmiernej psychologizacji bohaterki przeszkadza w czytaniu. Symboliczne jest tu przebieranie się w sukienki i bieliznę matki - to ma nas, czytelników, naprowadzać na inne tory interpretacji. Kulminacyjny jest powrót do domu ojca i starej dzielnicy, gdzie bohaterka się wychowała. Wydaje się to sensowny rozwój fabuły...A jednak coś zawodzi: może to dreptanie w miejscu? Drobiazgowe opisywanie bardzo podobnych sytuacji? Przebieranie się i snucie wciąż na nowo tej samej historii - tylko powiększanej o jeszcze jeden kawałek życiorysu? Mnie to nuży, ale może są bardziej cierpliwi czytelnicy, którzy są skłonni to zaakceptować? Niewątpliwie pojawiają się w powieści wątki (chyba biograficzne), które autorka powiela z "Genialnej przyjaciółki": przemoc w rodzinie, skomplikowane relacje miedzy sąsiadami i bliskimi, biedna dzielnica Neapola, w której najprawdopodobniej wychowała się Ferrante.

Z dużymi oczekiwaniami sięgałam po tę książkę, w nadziei na zajmująca opowieść jak się działo z "Genialna przyjaciółką". Historia jednak nie jest zajmująca, choć mogłaby się taką stać - na początku śmierć matki bohaterki intryguje i zaprasza do drążenia przyczyny. I nie chodzi tu o to, że nie był to kryminał (nie lubię tego gatunku). Wydaje się, że próba nadmiernej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wbrew entuzjastycznym zapowiedziom nie powaliła mnie ta książka na kolana. Zorientowałam się ok. 310 strony, że akcja się rozkręca i przybiera tempa. Rzeczywiście pod koniec było coraz lepiej i właściwie ciekawe zapowiedzi wątków nie zostały domknięte. Czyli teraz, rozumiem, mam z wypiekami na twarzy polować na następną część, bo rzeczy będą się działy. No, zobaczymy. Na razie nie spieszy mi się do poznawania losów Urszuli i jej męża, bo to element romansowy, a ja spodziewałam się, że wgryzę się w realia historyczne, bo czasy bardzo ciekawe (XVII w.). Trochę tego kolorytu z przeszłości jest,ocieramy się o pewne realia, ale wszystko to podane w bardzo tradycyjny i mało atrakcyjny sposób...
Narracja pokryta patyną i mało przezroczysta, sceneria dość statyczna, a kurtyna zakrywa wiele ciekawych sytuacji i postaci, które są tylko niemą dekoracją. Autorka, jak to się mówi, nie radzi sobie z szeroką perspektywą czy panoramicznością. Ledwo podąża za prowadzonym przez siebie jednym wątkiem. Ot powieść historyczna dla młodzieży, która zdążyła już się zestarzeć (ta młodzież niegdysiejsza oczywiście).
Nie potępiam tej książki w czambuł, da się ją czytać, ale daleko jej do Ksiąg Jakubowych Olgi Tokarczuk, choć i tamtej "kolubrynie" miałam sporo do zarzucenia.

Wbrew entuzjastycznym zapowiedziom nie powaliła mnie ta książka na kolana. Zorientowałam się ok. 310 strony, że akcja się rozkręca i przybiera tempa. Rzeczywiście pod koniec było coraz lepiej i właściwie ciekawe zapowiedzi wątków nie zostały domknięte. Czyli teraz, rozumiem, mam z wypiekami na twarzy polować na następną część, bo rzeczy będą się działy. No, zobaczymy. Na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Dobrze napisane i przemyślane wspomnienia ofiar holokaustu. Wstrząsające i poruszające historie, które nigdy nie mają dobrego końca. Dotykają też kwestii wychowania i stawiają pytania o relacje rodzinne w kontekście traumy.

Dobrze napisane i przemyślane wspomnienia ofiar holokaustu. Wstrząsające i poruszające historie, które nigdy nie mają dobrego końca. Dotykają też kwestii wychowania i stawiają pytania o relacje rodzinne w kontekście traumy.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka aż iskrzy się od błyskotliwej narracji. Proste i banalne losy Oskara opowiedziane są w sposób nieoczywisty: metaforycznie, poprzez absurd i groteskę. To wnosi tę prozę na wyższe piętra i zmusza do przemyśleń o tzw. rzeczach ważnych: losie ludzkim, absurdzie egzystencji, potrzebie miłości, przyjaźni i wykluczeniu, a także śmierci. Wszystkie te tematy tu są i wymagają osobnego omówienia. To zdecydowanie jest proza noblowska.

Książka aż iskrzy się od błyskotliwej narracji. Proste i banalne losy Oskara opowiedziane są w sposób nieoczywisty: metaforycznie, poprzez absurd i groteskę. To wnosi tę prozę na wyższe piętra i zmusza do przemyśleń o tzw. rzeczach ważnych: losie ludzkim, absurdzie egzystencji, potrzebie miłości, przyjaźni i wykluczeniu, a także śmierci. Wszystkie te tematy tu są i wymagają...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Przygnębiająca, jednak wciąż żywa i potrzebna literatura. Tak rzeczywiście trzeba pisać o doświadczeniach zagłady. Musi to być bardzo bliskie doświadczeń współczesnego człowieka - tu i teraz. To pomaga nie odgradzać się od doświadczeń wojny, ale czuć się wobec nic współwinnym i odpowiedzialnym za zło.

Przygnębiająca, jednak wciąż żywa i potrzebna literatura. Tak rzeczywiście trzeba pisać o doświadczeniach zagłady. Musi to być bardzo bliskie doświadczeń współczesnego człowieka - tu i teraz. To pomaga nie odgradzać się od doświadczeń wojny, ale czuć się wobec nic współwinnym i odpowiedzialnym za zło.

Pokaż mimo to

Okładka książki Lwów. Trzy eseje Jurij Izdryk, Jurko Prochaśko, Natalka Śniadanko
Ocena 7,5
Lwów. Trzy eseje Jurij Izdryk, Jurko...

Na półkach: ,

Ciekawe i różne podejście do tematyki - Lwów jako "bohater" rozważań. Adekwatne zdjęcia.

Ciekawe i różne podejście do tematyki - Lwów jako "bohater" rozważań. Adekwatne zdjęcia.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Czytanie tej książki przypomina mi lekturę lat dziecięcych, kiedy poznawałam przygody z wypiekami na twarzy i nadzieją na nowe zdarzenia na następnej stronie. To uczucie coraz rzadziej mi towarzyszy, ale pojawiło się przy książce Saula Bellowa. Mnóstwo się tutaj dzieje, a bohater jak w klasycznej powieści wikła się w tarapaty, z których można się wydobyć salwując się jedynie ucieczką. Taka lektura przysparza sporo frajdy...
Jednak nie jest to książka przygodowa osadzona w Afryce. Henderson uwikłany we własne życie poszukuje jego prawdziwego celu i wyprawa na Czarny Kontynent jest (tak charakterystyczną dla literatury amerykańskiej) grand tour, gdzie dowiaduje się, czym NAPRAWDĘ jest egzystencja. I nie są to tanie nauki wyjęte z poradników. Wskazówek należy szukać między zdarzeniami, a właściwie wynikają one z sytuacji, w jakich znalazł się bohater. Niewątpliwie część mądrości przekazują mu sami ludzie, Afrykańczycy (i to ci z najbardziej odległych barbarzyńskich zakątków) np. król Dahfu. Nie bez znaczenia jest tu natura. Jej opisy są porażające, cudowne, niezwykłe i splecione z bohaterem. Ma ona (ta natura) także charakter metafizyczny. Zwierzęta, z którymi styka się 56 - letni gigantyczny grubas o czerwonym pijackim nosie też odzwierciedlają jego usposobienie, a raczej stan duszy. Więc kiedy po wszystkich przygodach wiezie do domu małego lwa, to ma to wymiar symboliczny.
Zresztą dużo symbolicznych odniesień jest także do Biblii, ale to już osobna sprawa...
Nie można pominąć języka: narracja prowadzona w pierwszej osobie jest autoironiczna - miejscami sarkastyczna, a niekiedy po prostu bardzo śmieszna. Pomimo że mamy do czynienia z antybohaterem - lubimy go od pierwszego spotkania i utożsamiamy się z jego ułomnym, koślawym życiem.
Jednym słowem pokochałam Saula Bellowa. To naprawdę wybitny pisarz!

Czytanie tej książki przypomina mi lekturę lat dziecięcych, kiedy poznawałam przygody z wypiekami na twarzy i nadzieją na nowe zdarzenia na następnej stronie. To uczucie coraz rzadziej mi towarzyszy, ale pojawiło się przy książce Saula Bellowa. Mnóstwo się tutaj dzieje, a bohater jak w klasycznej powieści wikła się w tarapaty, z których można się wydobyć salwując się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ta książka to zwiastun "Ksiąg Jakubowych". Na kartach powieści pojawia się kilka pomysłów, które później rozwinięte są w dłuższe i, oczywiście, służące innemu celowi historie.[...]
Nie jest to lektura łatwa, lekka i przyjemna: kiedy poddajemy się narracji i zaczynamy spokojnie unosić się na jej falach, autorka grozi nam nerwowo palcem i zagania do myślenia. Jest tu sporo pod rozwagę: choćby egzystencja woreczków foliowych. Opis ich "ewolucji" jakoś łączy się z niezwykle ciekawym wątkiem preparowania części ciała.
Jeśli kiedyś narzekano na kompozycję "Lalki" Prusa, to co powiedzieć o kompozycji "Biegunów"? Jest pierwszoosobowa narratorka, ale chowa się za swoimi barwnymi bohaterami, sama będąc zupełnie nieciekawą. Co ważniejsze, postacie przez nią przywoływane są zawieszone w czasie i nie należą do konkretnego tu i teraz. Tak więc m.in. znalazła się w powieści Ludwika, siostra Chopina [...].
Ostatecznie autorka/ narratorka sama wyjaśnia, czym jest ta tkanka powieści (tkanka nie jest przypadkowym słowem, bo dużo tu biologii).
"Więc i ja wyciągam swój dziennik pokładowy i zapisuję tego piszącego mężczyznę [...]. Nie wstydźcie się [...] wyciągnijcie swoje dzienniki i piszcie. Przecież jest nas wielu, tych zapisujących. Nie damy po sobie poznać, że patrzymy na siebie, nie podniesiemy oczu ponad nasze buty. Będziemy się zapisywać, to najbezpieczniejszy sposób komunikacji, będziemy się wzajemnie zamieniać na litery i inicjały i uwieczniać na kartkach papieru, będziemy się plastynować, zatapiać w formalinie zdań."
Czy to jest powieść o życiu i nie-przemijaniu czy o podróży? Jestem skłonna obstawać przy tym pierwszym, z tym że nie tłumaczy się tu życia, ale raczej pokazuje jego niuanse i to, czego przeciętny śmiertelnik, który nie umie pisać jak Olga Tokarczuk, nie może wyartykułować, a jedynie przeczuć, uchwycić intuicyjnie.

Ta książka to zwiastun "Ksiąg Jakubowych". Na kartach powieści pojawia się kilka pomysłów, które później rozwinięte są w dłuższe i, oczywiście, służące innemu celowi historie.[...]
Nie jest to lektura łatwa, lekka i przyjemna: kiedy poddajemy się narracji i zaczynamy spokojnie unosić się na jej falach, autorka grozi nam nerwowo palcem i zagania do myślenia. Jest tu sporo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Trudna, przejmująca opowieść poruszająca sumienia

Trudna, przejmująca opowieść poruszająca sumienia

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dobra wakacyjna lektura. Idealna na plażę

Dobra wakacyjna lektura. Idealna na plażę

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka kończy cykl opowieści o prawdziwej przyjaźni kobiet (w wersji dla dorosłych). Nie bez powodu narratorka wraca do pierwszej książki swojego dzieciństwa "Małe kobietki". Ona też jest o kobiecej solidarności.
Z fabuły można wnosić, że relacja kobiet jest nader skompilowana, ale to jedyna wartość, która człowiekowi zostaje po wszystkich związkach, nawet tych rodzicielskich (nie mówiąc już o męsko - damskich, które z założenia są skazane na niepowodzenie).
Na zakończenie historii bohaterka ustawia na półce małe zniszczone laleczki, które kiedyś zagrabił im (w ich, jej i Lili mniemaniu) demoniczny don Achillles. To symbol przemijania, ale też finał historii odnalezienia się. I choć bohaterki już nigdy nie mają się spotkać, bo i po co skoro ich opowieść dobiegła końca?, to odzyskały coś wcześniej utraconego. I to w całym tym nostalgicznym zakończeniu jest optymistyczne.
Wspaniała książka - pomagała mi przetrwać trudne chwile.

Książka kończy cykl opowieści o prawdziwej przyjaźni kobiet (w wersji dla dorosłych). Nie bez powodu narratorka wraca do pierwszej książki swojego dzieciństwa "Małe kobietki". Ona też jest o kobiecej solidarności.
Z fabuły można wnosić, że relacja kobiet jest nader skompilowana, ale to jedyna wartość, która człowiekowi zostaje po wszystkich związkach, nawet tych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie przeczytałam całości książki, bo zainteresował mnie film F.F.Coppoli i straciłam ciekawość fabuły.
Mam wrażenie, że historia, którą opisał Eliade, jest marzeniem wielu antropologów, językoznawców itp. profesji: dotrzeć do źródła, prapoczątku, dowiedzieć się, jak to było i co przodkowie na temat języka i kultury mają nam do przekazania.
Film przy tym bardzo liryczny i symboliczny: o nieśmiertelności, wartości miłości w życiu człowieka, nierozerwalnych pragnieniach poznawczych i emocjonalnych, a także "poszukiwaniu straconego czasu"...

Nie przeczytałam całości książki, bo zainteresował mnie film F.F.Coppoli i straciłam ciekawość fabuły.
Mam wrażenie, że historia, którą opisał Eliade, jest marzeniem wielu antropologów, językoznawców itp. profesji: dotrzeć do źródła, prapoczątku, dowiedzieć się, jak to było i co przodkowie na temat języka i kultury mają nam do przekazania.
Film przy tym bardzo liryczny i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Historie "z życia wzięte", od których trudno się oderwać. Szczerość tej książki przenika do szpiku kości. Można rzeczywiście identyfikować się z bohaterką jak za czasów literatury dziecięcej i młodzieżowej. Trochę z boku i zaniedbane tło społeczno - obyczajowe; szkoda, ale wszystkiego nie można mieć...

Historie "z życia wzięte", od których trudno się oderwać. Szczerość tej książki przenika do szpiku kości. Można rzeczywiście identyfikować się z bohaterką jak za czasów literatury dziecięcej i młodzieżowej. Trochę z boku i zaniedbane tło społeczno - obyczajowe; szkoda, ale wszystkiego nie można mieć...

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Opowiadanie - charakterystyczne dla Dostojewskiego i prozy XIX wieku. Dobrze byłoby je "przepisać" na współczesny język.
A jak się ma do tego film "Łagodna" Sergieja Łoźnicy z 2017roku? Nie wiem...

Opowiadanie - charakterystyczne dla Dostojewskiego i prozy XIX wieku. Dobrze byłoby je "przepisać" na współczesny język.
A jak się ma do tego film "Łagodna" Sergieja Łoźnicy z 2017roku? Nie wiem...

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dużą przyjemność literacką sprawiła mi ta książka. Zdarzenia, sytuacje, codzienne sprawy tak bardzo przypominały moje osobiste. To niezwykłe, że autorka tak dokładnie zapamiętała i odtworzyła klimat lat osiemdziesiątych. Niewątpliwie dzieje się to za sprawą języka: poetyckiego, obrazowego i...specyficznego. Narrację bowiem przenikają słowa i wyrażenia używane w tamtym czasie. To jest wyjątkowe, bo przez ten język wnikamy bardzo głęboko w doświadczenia z okresu dzieciństwa i zaczynamy znowu w ten sam sposób patrzeć na rzeczywistość - oczami dziecka i młodej dziewczyny.

Dużą przyjemność literacką sprawiła mi ta książka. Zdarzenia, sytuacje, codzienne sprawy tak bardzo przypominały moje osobiste. To niezwykłe, że autorka tak dokładnie zapamiętała i odtworzyła klimat lat osiemdziesiątych. Niewątpliwie dzieje się to za sprawą języka: poetyckiego, obrazowego i...specyficznego. Narrację bowiem przenikają słowa i wyrażenia używane w tamtym...

więcej Pokaż mimo to