-
ArtykułyZawodne pamięci. „Księga luster” E.O. ChiroviciegoBartek Czartoryski1
-
Artykuły„Cud w dolinie Poskoków”, czyli zabawna opowieść o tym, jak kobiety zmieniają światRemigiusz Koziński3
-
ArtykułyUwaga, konkurs! Do wygrania książki „Times New Romans“ Julii Biel!LubimyCzytać7
-
ArtykułyWygraj egzemplarz „Róż i fiołków” Gry Kappel Jensen. Akcja recenzenckaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2024-01-22
2018-07-10
2018-07-06
Czytało mi się naprawdę super. Ten pomysł na fabułę, mitologia - wszystko to, co tygryski lubią najbardziej. Tylko, że cały czas miałam wrażenie, jakbym czytała opowiadanie nastolatki, opublikowane na jakimś blog.onet.pl. Trochę taki infantylny styl, władca zakochujący się w szarej myszce ("Zmierzch"? Bo mi trochę przypomina). Chociaż najbardziej żenowały mnie niektóre żarty - "nie odróżniam pietruszki od koperku" - normalnie kwiat inteligencji, jak ty skończyłaś medycnę. Ale w symie bawiłam się świetnie, pomysł mi się szalenie podobał, więc pomimo całej tej "blogaskowości" ocena będzie wysoka.
To chyba te wakacje tak na mnie działają...
Czytało mi się naprawdę super. Ten pomysł na fabułę, mitologia - wszystko to, co tygryski lubią najbardziej. Tylko, że cały czas miałam wrażenie, jakbym czytała opowiadanie nastolatki, opublikowane na jakimś blog.onet.pl. Trochę taki infantylny styl, władca zakochujący się w szarej myszce ("Zmierzch"? Bo mi trochę przypomina). Chociaż najbardziej żenowały mnie niektóre...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-10-03
2021-10-12
2017-06-28
Najlepszy prezent jaki mogłam sobie zrobić to nieprzeczytanie "Wiedźmina" po polsku. Dzięki temu czuję jakbym na nowo odkrywała ten świat - mroczny, ciężki ale niesamowicie klimatyczny. Pełny barwnych postaci, których losy w przedziwny sposób splatają się na kartach tych opowiadań. Kwiecisty język, dosadne opisy, ciekawa krecja to zdecydowany plus pióra Sapkowskiego (i nawet przeboleję to, że jest bucem). I pomimo, że wiem, co będzie dalej - wciągnęłam się, jakbym czytała "Wiedzmina" po raz pierwszy. A czy to nie znak, że książka jest naprawdę dobrą pozycją?
Najlepszy prezent jaki mogłam sobie zrobić to nieprzeczytanie "Wiedźmina" po polsku. Dzięki temu czuję jakbym na nowo odkrywała ten świat - mroczny, ciężki ale niesamowicie klimatyczny. Pełny barwnych postaci, których losy w przedziwny sposób splatają się na kartach tych opowiadań. Kwiecisty język, dosadne opisy, ciekawa krecja to zdecydowany plus pióra Sapkowskiego (i...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-02-17
2020-05-09
2020-04-08
2019-12-05
Książkę męczyłam ponad miesiąc, bo jej właściwa akcja zaczyna się dopiero gdzieś w połowie. Małe miasteczko, gdzieś w głębokiej szwedzkiej głuszy, zapomniane przez wszystkich. Tajemnicze zniknięcie prawie każdego mieszkańca wioski, oprócz trupa na rynku i noworodka. Brzmi jak materiał na dobry horror albo thriller. Niestety, ten potencjał nie został w pełni wykorzystany. To nie tak, że książki nie dało się czytać - momentami było naprawdę bardzo fajnie i chciało się wiedzieć więcej. Ale niestety, bardzo przeszkadzały mi relacje pomiędzy bohaterami, których nie mogłam zrozumieć no właśnie w sumie do jakichś 2/3 lektury. Poza tym - napięcie i strach mnie szybko opuściły.
Ot takie czytadło, ale w sumie na jesienny wieczór może być.
Książkę męczyłam ponad miesiąc, bo jej właściwa akcja zaczyna się dopiero gdzieś w połowie. Małe miasteczko, gdzieś w głębokiej szwedzkiej głuszy, zapomniane przez wszystkich. Tajemnicze zniknięcie prawie każdego mieszkańca wioski, oprócz trupa na rynku i noworodka. Brzmi jak materiał na dobry horror albo thriller. Niestety, ten potencjał nie został w pełni wykorzystany. To...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-11-17
Muszę przyznać, że bardzo się cieszę, że poniekąd zostałam „zmuszona” do przeczytania tej książki i wykorzystania jej podczas zajęć na studiach. To był naprawdę kawał dobrej rozrywki, ale jednocześnie dość spore wyzwanie, by postawić się na miejscu tych wszystkich, których wspomnienia dane mi było przeczytać i zadać sobie pytanie „a Ty co byś zrobiła”?
I wiecie, co jest w tym wszystkim najgorsze? Że kompletnie nie wiem. Kiedyś odpowiedzią byłoby pewnie „zabiłabym się”, ale teraz? Chyba zaczynam rozumieć wolę walki, jaką mają w sobie ludzie.
Swoją drogą, to niesamowite w jaki sposób można wykorzystać teoretycznie zwykłą książkę o zombie i do jakich przemyśleń potrafi nas ona skłonić. Co do samej pozycji – czyta się naprawdę jednym tchem, książka jest do połknięcia w kilka chwil. Człowiek chce wiedzieć więcej i więcej. Forma wspomnień uczestników tych wydarzeń sprawia, że mamy wrażenie, że taka rzecz naprawdę miała miejsce.
Osobiście bardzo polecam, to nie jest taki sam nudny chłam, jak film.
Muszę przyznać, że bardzo się cieszę, że poniekąd zostałam „zmuszona” do przeczytania tej książki i wykorzystania jej podczas zajęć na studiach. To był naprawdę kawał dobrej rozrywki, ale jednocześnie dość spore wyzwanie, by postawić się na miejscu tych wszystkich, których wspomnienia dane mi było przeczytać i zadać sobie pytanie „a Ty co byś zrobiła”?
I wiecie, co jest w...
2019-11-06
Chyba wyrosłam z tego prostackiego stylu Piekary. Kiedys nie ruszało mnie ani trochę jego szowinistyczne podejście, traktowanie kobiet jako istot conajmniej gorszych. W obecnej chwili rzygać mi sie chciało, gdy tefo słuchałam.
Z drugiej strony audiobook wykonany bardzo dobrze, a lektor miak super przyjemny głos.
Co do samej książki - przez tyle lat dużo zostało powiedziane. Ja swoje zdanie zamieniłam i w obecnej chwili nie polecam.
Chyba wyrosłam z tego prostackiego stylu Piekary. Kiedys nie ruszało mnie ani trochę jego szowinistyczne podejście, traktowanie kobiet jako istot conajmniej gorszych. W obecnej chwili rzygać mi sie chciało, gdy tefo słuchałam.
Z drugiej strony audiobook wykonany bardzo dobrze, a lektor miak super przyjemny głos.
Co do samej książki - przez tyle lat dużo zostało...
2017-07-09
Pilipiuka kocham i w sumie trudno złe słowo powiedzieć na historie o Jakubie, ale jakoś tak lubię chociaż kilka słów napisać na temat przeczytanej książki. Najpierw podsumuje kilka pierwszych opowiadań:
Niebieskooki ninja - uśmiałam się. Poczułam się, jakbym cofnęła się w czasie, wróciła do gimnazjum i znów pisała durne opowiadania o Japonii. Wspaniałe, lekkie, przyjemnie i całkowicie grafomańskie. No ale muszę przyznać, że na to, żeby Japończyk tak dobrze się po chlaniu trzymał... no nie wpadłabym ;)
Szkolne wspominki - uwielbiam takie odwołania do starych lektur czy Pottera. Zdecydowanie urocza historia, z całego serca współczuję Jakubowi, że nie dostał listu do Hogwartu.
Profesor Kramarz - troszkę nudnawe, ale nawiązania do Wiedźmina i Kthulu zdecydowanie na plus. No i kto by nie chciał mieć takiego Azorka? Wyobraźnia podpowiada mi, że oktofant musi być uroczym stworzeniem.
Budzik - Końcówki się nie spodziewałam, chociaż opowiadanie tyłka nie urwało.
Rurka - u Pilipiuka uwielbiam to, że historie Wędrowycza są totalnie od czapy - alternatywne rzeczywistości, poszukiwania idealnej rurki do pędzenia bimbru, ratowanie świata - tacy trochę super bohaterowie z komiksów, tylko zamiast tarczy jest flaszka.
Reszty opowiadań nie jestem już w stanie oceniać po kolei, bo za bardzo się rozpraszam podczas czytania :D Jednakże - tytułowe zdecydowanie trzyma poziom, fajnie, że nie jest to historia rozwleczona na bóg wie ile kartek. Szybka akcja, urocze zakończenie. Dokładnie to, czego potrzeba w dobrym opowiadaniu. Poza tym - o.b.r.a.z.k.i. A ten wąpierz Korwin to już 100% majstersztyk.
Podsumowując - książka jak zawsze trzyma poziom. Nie jest to może majstersztyk ale jako coś lekkiego do czytania sprawdza się perfekcyjnie.
Pilipiuka kocham i w sumie trudno złe słowo powiedzieć na historie o Jakubie, ale jakoś tak lubię chociaż kilka słów napisać na temat przeczytanej książki. Najpierw podsumuje kilka pierwszych opowiadań:
Niebieskooki ninja - uśmiałam się. Poczułam się, jakbym cofnęła się w czasie, wróciła do gimnazjum i znów pisała durne opowiadania o Japonii. Wspaniałe, lekkie, przyjemnie i...
2019-10-24
Bardzo przyjemna, lekka lektura, idealna by pochłonąć ją przy kieliszku wina (chociaż tego to zdecydowanie było w tej pozycji za dużo, jak na stan głównej bohaterki. Ale wiadomo - inne czasy, brak świadomości. W końcu gdyby wiedzieli, że alkohol szkodzi, nikt by w czary nie wierzył 😉).
Książka opowiada historię młodej, wysoko urodzonej kobiety, która spodziewa się dziecka. W lesie napotyka ona tajemniczą dziewczynę, która w mgnieniu oka staje się nie tylko powierniczką jej sekretów, ale również akuszerką i z czasem - najbliższą przyjaciółką. Losy kobiet są od tej chwili nierozerwalnie związane, a na kartach powieści dane jest nam obserwować wzruszającą walkę o drugie istnienia. Miło dla odmiany spojrzeć na mało toksyczne relacje i sympatyczne postacie.
Niebywałym atutem jest osadzenie tej książki w XVII w., podczas procesów czarownic. Muszę przyznać, że zdecydowanie brakuje mi takich pozycji na rynku (szczególnie dobrze napisanych). Kolejną zaletą jest niewątpliwie fakt, że autorka, by wykreować fabułę posłużyła się faktycznie istniejącymi postaciami. Za to wielki plus, gdyż cała opowieść wydaje się przez to dużo realniejsza.
Jeśli chodzi o ogólne wrażenia - czytało się bardzo przyjemnie. Książka nie nudziła, postacie nie były papierowe (ba! Mężuś I jego kumpel od samego początku nawet irytowali). Słowem - idealna rozrywka na wieczór. Tym samym - polecam. Nie jest to nic zobowiązującego, ale zdecydowanie była to miła odmiana po stercie przeczytanych gniotów.
Bardzo przyjemna, lekka lektura, idealna by pochłonąć ją przy kieliszku wina (chociaż tego to zdecydowanie było w tej pozycji za dużo, jak na stan głównej bohaterki. Ale wiadomo - inne czasy, brak świadomości. W końcu gdyby wiedzieli, że alkohol szkodzi, nikt by w czary nie wierzył 😉).
Książka opowiada historię młodej, wysoko urodzonej kobiety, która spodziewa się...
2019-09-24
Naprawdę, chciałabym powiedzieć coś sensownego o tej książce. Naprawdę... Ale cholera - no nie da się. Cykl Inkwizytorski poznałam jakoś w gimnazjum. Jak dobrze liczę - będzie to minimum 8 lat temu, jeśli nie więcej. Od tego czasu zapomniałam już, co było w głównej historii. Gdzieś tam może mi świta jakaś Anielica z odciętymi skrzydłami, jakiś Jezus Chrystus karmiący się krwią, wiem, że chyba był jakiś Kościany Galeon, ale czy na bank to było w tej książce? Nie wiem. Piekara ma tak lekceważący stosunek do swoich czytelników, że zrobił z tego cyklu maszynkę do trzepania kasy. Znaczy i tak "wow", że w przeciągu roku (czy tam 2) wydał aż 3 książki (?). Szkoda tylko, że żeby te pozycje trzymały się kupy, pora by było wrócić do poprzednich tomów. A tego ani mi się robić nie chce, ani nie uważam, żeby było trzeba marnować na to tyle czasu.
Co do samego tomu 3. Zwalona chronologia to jest raz, ale tak to już bywa, kiedy piszemy prequele, żeby niby jakoś, w bardzo dziwny sposób, połączyć to z dawno porzuconym głównym wątkiem.
Na karty książki wraca też Mordimer. Ale w sumie mogło by go tam nie być. Ot - sprowadzony do roli jełopa i chodzącego wibratora. Nic ciekawego i chyba trochę gdzieś zagubił się pierwotny charakter tej postaci.
Intryga? A no, jakaś niby była. Tylko taka strasznie przegadana i naciągana. Wyprawa na Ruś? Tak naprawdę średnio widzę w niej cel. Odzyskiwanie wspomnień? Lepiej, lepiej, ale wciąż to za mało.
Skad taka "wysoka" (chociaż jak na taką falę krytyki to faktycznie nie tak źle) ocena? Jak powiem, że czytało się lekko, łatwo i przyjemnie to zostanę zjedzona? No trudno. Tak niestety było.
Dla fanów cyklu polecam. Reszcie nie.
Naprawdę, chciałabym powiedzieć coś sensownego o tej książce. Naprawdę... Ale cholera - no nie da się. Cykl Inkwizytorski poznałam jakoś w gimnazjum. Jak dobrze liczę - będzie to minimum 8 lat temu, jeśli nie więcej. Od tego czasu zapomniałam już, co było w głównej historii. Gdzieś tam może mi świta jakaś Anielica z odciętymi skrzydłami, jakiś Jezus Chrystus karmiący się...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-09-19
A ja tam dam wysoką ocenę, a co! Książki o Jakubie Wędrowyczu poznałam w gimnazjum za sprawą mojej przyjaciółki. Już wtedy zapałałam do nich miłości serdeczną i całkowitą, a sympatyczny egzorcysta-alkoholik (znaczy przepraszam... Koneser!) stał się jednym z moich ulubionych bohaterów literackich. I wiadomo - nie są to pozycje wysokich lotów, a sam autor mówi o sobie, że jest grafomanem. Oj, żeby każdy był takim grafomanem to świat byłby piękny. I nie było by żadnych Blanek czy innych takich, a twóf!
W kolejnym tomie przygód starucha dostajemy to, co zawsze - głupie pomysły Semena i Jakuba, rozróby, spiski i niesamowite wydarzenia. Są wielkie karpie, jest śmierć, podróże małe i duże, pomoc wnukowi (swoją drogą - fajnie mieć takiego dziadka. A to klątwę rzuci, a to na wieś na wakacje weźmie, aż się łezka w oku kręci). Czy mnie to satysfakcjonuje? Jak najbardziej. Kocham te historyjki, chociaż wiele z nich jest... prosta? Ale człowiek się tak jakoś swojsko czuje. Poza tym - miło poczytać przerysowany obraz polskiego społeczeństwa, przedstawiony bez "kija w tyłku".
Dlatego ode mnie taka, a nie inna ocena i gorąco polecam.
A ja tam dam wysoką ocenę, a co! Książki o Jakubie Wędrowyczu poznałam w gimnazjum za sprawą mojej przyjaciółki. Już wtedy zapałałam do nich miłości serdeczną i całkowitą, a sympatyczny egzorcysta-alkoholik (znaczy przepraszam... Koneser!) stał się jednym z moich ulubionych bohaterów literackich. I wiadomo - nie są to pozycje wysokich lotów, a sam autor mówi o sobie, że...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-08-13
2019-07-21
2019-07-16
2019-07-15
Kompletnie nie rozumiem, co mnie w tych książkach uwiodło. Przecież to prosta literatura, kobieca na dodatek i taka uroczo naiwna. Ale jak mi było tego trzeba! To idealna pozycja na te upały. I są przygody i fantastyka i miłość. Trochę się pośmiałam, czasem zrobiło mi się smutno, naprawdę - kawał dobrej roboty. Mimo, że takiej prostej.
Kompletnie nie rozumiem, co mnie w tych książkach uwiodło. Przecież to prosta literatura, kobieca na dodatek i taka uroczo naiwna. Ale jak mi było tego trzeba! To idealna pozycja na te upały. I są przygody i fantastyka i miłość. Trochę się pośmiałam, czasem zrobiło mi się smutno, naprawdę - kawał dobrej roboty. Mimo, że takiej prostej.
Pokaż mimo to