Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

“Sexuality Education”, czyli historia, która z Wattpada została przeniesiona na papier. Dość sceptycznie podchodzę do takich powieści, ale zawsze jestem otwarta; a nóż okażą się perełkami. Niestety “Sexuality Education” wypadło dużo poniżej moich oczekiwań i dawno się tak nie wymęczyłam, czytając książkę.
Autorka przedstawia nam główną bohaterkę Scarlett i jej zwyczajne życie. Tyle że Sky; jak nazywają ją znajomi; wkroczy na nowe nieznane wody i jej codzienność obróci się o sto osiemdziesiąt stopni. Sky jest królową szkoły; miła, inteligentna, uczynna a przez to lubiana. Może się wydawać, że do szczęścia brakuje jej chłopaka, ale ona sama jakoś szczególnie o to nie dba. Pewnego dnia w kawiarni pojawia się jednak mężczyzna, który wstrząsa jej światem. Niestety okazuje się poza jej zasięgiem- Harry jest nauczycielem edukacji seksualnej.
I tak z założenia dostajemy w książce zakazaną relację. Pomysł na tę historię wydaje się całkiem dobry, ale ta książka zionie absurdem. Argumentacja bohaterów co do ich postępowania jest nielogiczna i okropnie naciągana. Powiedzmy sobie szczerze, że “nie byłem twoim nauczycielem, kiedy się poznaliśmy” kompletnie nic nie zmienia w wydźwięku ich relacji. Autorka pędzi z akcją, zapominając kompletnie o fabule, tak jakby chciała sprintem opowiedzieć historię Harry’ego i Scarlett. Nie dostajemy żadnych opisów czy wyjaśnień. Bohaterowie są tacy, bo tacy mają być, ale kompletnie nie popierają tego ich czyny; w rezultacie są nijacy. Autorka w momencie, kiedy kończyły się pomysły na pociągnięcie akcji, błyskawicznie zmieniała otoczenie lub kompletnie znikąd wprowadzała nowych bohaterów, żeby narobić małego zamieszania i mieć o czym dalej pisać, co wyglądało naprawdę sztucznie. Dziwne zbiegi okoliczności takie jak np. tematy lekcji w szkole adekwatne do problemów bohaterki; to wszystko sprawiało, że “Sexuality Education” było historią nie do przejścia. Wracając do Sky, zmieniała zdanie jak chorągiewka na wietrze, przez co była dość irytująca. Do tego jej problemy urastały do rangi dramatów nie do przejścia. Harry natomiast w moich oczach był toksyczną postacią; wywierał wrażenie wyrachowanego i momentami agresywnego. Nie zjednał sobie mojej sympatii; wykreowany na manipulatora z manią obsesyjnej kontroli wzbudzał raczej moją złość. Przykładowo batalia o noszenie lub nienoszenie stanika przez Sky była wręcz komiczna; natomiast wykorzystywanie pozycji nauczyciela w momentach, kiedy było mu wygodnie, było bulwersujące. Dla mnie osobiście bardzo nieprzyjemne były opisy scen erotycznych, podkreślały tylko dziwną naturę Harry’ego.
Nie mam pojęcia czy powstanie druga część, chociaż to sugeruje zakończenie, ale zdecydowanie nie chcę poznawać dalszego ciągu tej historii. Jest mi przykro, że tak to wypadło, bo miałam duże oczekiwania co do tego tytułu; a mocno się rozczarowałam.

“Sexuality Education”, czyli historia, która z Wattpada została przeniesiona na papier. Dość sceptycznie podchodzę do takich powieści, ale zawsze jestem otwarta; a nóż okażą się perełkami. Niestety “Sexuality Education” wypadło dużo poniżej moich oczekiwań i dawno się tak nie wymęczyłam, czytając książkę.
Autorka przedstawia nam główną bohaterkę Scarlett i jej zwyczajne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bezgranicznie uwielbiam książki autorstwa Julii Biel; mają wszystko to, czego oczekuję od wciągającej i⁣ angażującej historii💜. “To nie jest, do diabła, love story. Skin Deep”, czyli kontynuacja dwóch poprzednich części nie stanowiła wyjątku. Tym razem w rolach głównych pojawią się: Wera- starsza siostra Jonasza⁣ oraz znany jako kawaler maltański Aleks. Tych dwoje poznaje się w dość nietypowych okolicznościach,⁣ ale ta znajomość okaże się niesamowicie zaskakująca zarówno dla nich, jak i dla czytelników.⁣

Autorka tym razem zaprezentowała nam troszkę bardziej dojrzałą historię; skupiła się na problemach⁣
bohaterów i na tym, co ogranicza ich funkcjonowanie w świecie. Pokazała, że trzeba zmierzyć się z⁣ demonami przeszłości, żeby otworzyć się na przyszłość. I zrobiła to fenomenalnie historią Wery i Aleksa. Dwoje młodych ludzi, którzy doskonale się rozumieją, ale żeby odsłonić się całkowicie przed sobą⁣
muszą pogodzić się z tym, co w pewien sposób ich naznaczyło. Tu z pomocą przychodzi pewna⁣
pozytywnie zakręcona kobieta imieniem Carola i studio tatuażu, które odczynia małe cuda😉. Ale, żebyście nie myśleli, że autorka zgubiła swój oryginalny humor i lekkość, jaką znacie z historii Elli i Jonasza. Co to, to nie😄!- Julia Biel ubrała ważny temat w swoje cudowne dowcipy, inteligentny, a zarazem zabawny język i podała nam genialną historię, którą można czytać bez końca💜. Miło było poznać Werę trochę bliżej⁣ i razem z nią odkrywać różne aspekty Aleksa, bo to on jest tutaj Panem tajemniczym. Wątek romantyczny(bo oczywiście nie mogło go zabraknąć🥰!) jest przeuroczy, ale ma swoje wzloty i upadki. A jeśli o miłości mowa, nie zabraknie również Elli i Jonasza- będziemy mieli okazję sprawdzić co u nich słychać. Tak więc “Skin Deep” przemyca w sobie wszystko to, co w książkach Julii Biel najlepsze i dodaje jeszcze trochę od siebie- z pewnością każdy zakochany w “TNJDDLS” będzie oczarowany trzecią częścią!⁣

>> https://www.instagram.com/p/CQLwnW2Bfoa/?utm_medium=copy_link <<

Bezgranicznie uwielbiam książki autorstwa Julii Biel; mają wszystko to, czego oczekuję od wciągającej i⁣ angażującej historii💜. “To nie jest, do diabła, love story. Skin Deep”, czyli kontynuacja dwóch poprzednich części nie stanowiła wyjątku. Tym razem w rolach głównych pojawią się: Wera- starsza siostra Jonasza⁣ oraz znany jako kawaler maltański Aleks. Tych dwoje poznaje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

🌻Z pewnością każdy z nas pamięta szkolne czasy; te wspaniałe przyjaźnie, pierwsze miłości i odkrywanie samego siebie, ale pamiętamy, że bywało ciężko, kiedy przytłaczała nas ilość obowiązków, odpowiedzialności czy decyzje, jakie musieliśmy podejmować. Najważniejsze w takich sytuacjach to mieć koło siebie kogoś, kto będzie nas wspierał; szepnie dobre słowo, będzie pisał z nami po nocach, a kiedy będzie trzeba powie, że nie warto farbować włosów dla swojego crusha😅 (pro tip: warto pozostać sobą). I takimi ludźmi jest paczka znajomych z Liceum Raymonda Lwa w debiucie Claudii Pendel “Rok pełen marzeń”.

🌻Książka opowiada historię Cassie, Olivii, Roksanne i Roberta. Mamy możliwość poznania ich wszystkich troszkę bliżej dzięki osobnym rozdziałom, których są narratorami. “RPM” to klasyczna młodzieżówka, dlatego obserwujemy szkolne perypetie naszych bohaterów. Nie ma jednak czasu na nudę, ponieważ każde z nich jest wyjątkowe i oryginalne. Autorka urzeczywistniła swoje postacie w każdym możliwym stopniu i zrobiła z nich bardzo ambitnych młodych ludzi. Dlatego też każdy z czytelników znajdzie w tej książce wątek dla siebie i postać, którą pokocha najbardziej. Dostajemy w pakiecie masę dobrego humoru, porządną dawkę sportu (głównie siatkówki), odrobinkę miłości w każdym z wątków i oczywiście drobne problemy, bez których liceum nie mogłoby być nazywane liceum. Bardzo podobała mi się pasja, z jaką autorka pisała o meczach siatkarskich i to jak tchnęła w drużynę ducha walki, podkreślając, że stanowią team. Oprócz tego uwielbiałam te wszelkie drobne i czułe gesty, które stanowiły zwiastuny zauroczenia, a czasem prawdziwej miłości. Nasi bohaterowie doświadczają różnych przygód- od miłości po śledztwa a’la Sherlock Holmes. Prosta książka o prostych sprawach, a jednak genialnie napisana i angażująca- dawno nie wciągnęłam się tak bardzo w czytanie młodzieżówki. “Rok pełen marzeń” jest piękną historią o grupie znajomych, którzy chcą realizować swoje marzenia, swoje pasje i czerpać z życia to, co najlepsze. Wiadomo, że czasem pojawią się jakieś przeszkody, ale po to ma się przyjaciół, by razem stawiać im czoła. To, co tak bardzo przyciąga do tej książki to fakt, że w Cassie, Olivii, Roksanne albo Robercie każdy z nas znajdzie cząstkę siebie, z którą będzie się mógł utożsamić. Na sam koniec dodam tylko, że Kevin jest cudowną postacią i ma we mnie przeogromną fankę 🥰.
Tak więc czytajcie “Rok pełen marzeń”, bo z pewnością się wam spodoba; do tego książka jest wydana w prześliczny sposób, każda najmniejsza grafika jest genialna; a gazetki Pisane Lwim Pazurem? Jak mówi młodzież: sztos 😜🔥.

🌻 https://www.instagram.com/reading_ladies_/🌻

🌻Z pewnością każdy z nas pamięta szkolne czasy; te wspaniałe przyjaźnie, pierwsze miłości i odkrywanie samego siebie, ale pamiętamy, że bywało ciężko, kiedy przytłaczała nas ilość obowiązków, odpowiedzialności czy decyzje, jakie musieliśmy podejmować. Najważniejsze w takich sytuacjach to mieć koło siebie kogoś, kto będzie nas wspierał; szepnie dobre słowo, będzie pisał z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

“Materiał na chłopaka”, czyli romans, który rozśmiesza do łez i roztapia serducha niewyobrażalną dawką słodyczy oraz czułości to książka, której potrzebowałam🥰! Główny bohater Luc O’Donnell nie cieszy się dobrą prasą m.in. przez ojca- gwiazdę rocka, którego w ogóle nie zna; ale również przez błędy, które brukowce uparły się wyłapywać. Luc chciałby mieć święty spokój, ale grozi mu utrata pracy, jeśli jego reputacja nie zostanie chociaż trochę naprawiona. I tutaj na pierwszy plan wkracza pomysł z przyzwoitym chłopakiem na niby. Oliver to kompletne przeciwieństwo Luca, ale dlaczego by nie spróbować szczęścia z największym nudziarzem na tej planecie? Randkowanie na pokaz czas zacząć, ale czy na pewno wszystko w ich relacji będzie udawane?⁣

Zacznę od języka, jakim posługuje się autor i jego bohaterowie; jest on dość pokrętny, ale przy tym zupełnie naturalny. Luke opisuje dosłownie wszystko, o czym myśli i czasami robi się nieco chaotycznie, bo pojawia się tysiąc pomysłów na minutę, ale zupełnie w niczym to nie przeszkadza, a raczej dodaje autentyczności bohaterowi. Osobiście, płynnie przechodziłam przez potok myśli Luca, przez jego czasem niecenzuralne słowa i niezbyt wyszukane suchary, które i tak bawiły😅. Oliver natomiast jest jego przeciwieństwem. On wprowadza nieco wyszukanych zwrotów i powagi. Obydwaj jednak bardzo często nawiązują do elementów kultury brytyjskiej, za co jako British geek❤ uwielbiam autora. Pomysł z udawanym randkowaniem był od samego początku opisany w taki sposób, że nie do końca można było odczuć, że faktycznie nim jest. Relacja Olivera i Luca już od początku wyglądała na taką, w którą się zaangażują, mimo że powiedzieli sobie kategorycznie “nie”. Niemniej jednak ich znajomość ewoluuje na przestrzeni całej książki i to w bardzo widoczny sposób. Autor z każdym kolejnym rozdziałem i każdym kolejnym wydarzeniem widocznie zarysowuje ich więź i nakazuje bohaterom odsłaniać się po kawałeczku. Co z tego wynika, tego wam nie zdradzę. Koniec końców potrzebne są kanapki z bekonem, jedna szalona wyprawa do Durham😂 i kilka szczerych słów. Wracając jeszcze do słodyczy, jaką zostajemy obdarzeni; nie jestem pewna czy tak uroczych scen można szukać w romansach z bohaterami heteroseksualnymi, tam zawsze jest problem wyolbrzymiony do niewyobrażalnych rozmiarów, który przez pół książki ktokolwiek boi się ruszyć; w “Materiale na chłopaka” słodycz i troska wylewa się z każdego najdrobniejszego gestu, dotyku a przede wszystkim ze wsparcia, jakie na każdym kroku okazują sobie bohaterowie🥰. Myślę, że to właśnie sprawiało, że z westchnieniem robiłam “awww”😍 i robiło mi się cieplutko na sercu. Do tego autor świetnie kreuje nie tylko głównych bohaterów, ale również pozostałych- każdy z nich ma charakterek i świetne jest to, że nie są oni jednowymiarowi- dostarczają masę dodatkowych scen, które często rozśmieszają do łez. Na koniec delikatnie przyczepię się tylko do przeciągniętego finału, po prostu jak dla mnie o kilka kartek za dużo, ale to już ocenicie sami. Dodam jeszcze tylko, że jestem ogromną fanką Olivera i kibicuje jemu i Lucienowi z całych sił, dlatego też z niecierpliwością czekam na kolejną część 😁.

https://www.instagram.com/p/COFcxFWBr_v/?igshid=juri6z5e6hq0&fbclid=IwAR0JQjrNzPInX4VTtHYHXUDB7KVAj7Rqm2k0j4YEDfScaKfWFh9dxT_ET-U

“Materiał na chłopaka”, czyli romans, który rozśmiesza do łez i roztapia serducha niewyobrażalną dawką słodyczy oraz czułości to książka, której potrzebowałam🥰! Główny bohater Luc O’Donnell nie cieszy się dobrą prasą m.in. przez ojca- gwiazdę rocka, którego w ogóle nie zna; ale również przez błędy, które brukowce uparły się wyłapywać. Luc chciałby mieć święty spokój, ale...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Bądź moim szczęściem J. Dean, Julita Dziekańska
Ocena 7,8
Bądź moim szcz... J. Dean, Julita Dzi...

Na półkach:

Debiutancka powieść J. Dean to romans ze sportem w tle, czyli połączenie, które uwielbiam🥰 Główna bohaterka Heidi jest obiecującą zawodniczką żeńskiej siatkówki. Nic więc dziwnego, że dostaje propozycję, by zagrać dla Rockets Mercy na uniwersytecie w Detroit. Podejmuje błyskawiczną decyzję, która wywraca jej życie do góry nogami; nie wie jednak, że pojawi się ktoś, kto wprowadzi w nie jeszcze większy chaos. Garret “ucieka” do Detroit, by uwolnić się od swojej narzeczonej i zacząć życie z czystą kartką. Podejmuje więc pracę jako drugi trener siatkarskiej drużyny. Heidi i Garret mają okazję spotkać się w trasie do Detroit, nie wiedzą jednak jak bardzo skomplikuje się ich historia. Jedno jest pewne, dla spełnienia marzeń są gotowi zrobić wszystko, tylko czy znajdą czas na miłość?
“Bądź moim szczęściem” to bardzo dobra książka. Na polskim rynku wydawniczym brakowało mi romansu z tak dobrze rozwiniętym wątkiem sportowym. Autorka w niesamowity sposób opisuje mecze, w tym każde pojedyncze zagranie. Spotkania Rockets Mercy były wciągającym przeżyciem i czułam się dosłowne, jak gdybym była na meczach siatkówki. Oprócz emocji, jakie towarzyszą nam w trakcie rozgrywek możemy również odczuć jak ważne jest, by drużyna stanowiła dla siebie wsparcie; nie tylko na boisku. J. Dean fenomenalnie buduje więzi pomiędzy zawodniczkami tworząc z nich dziewczyny, które są dla siebie jak siostry. Każda z postaci drugoplanowych ma ciekawą osobowość i historię, którą chciałoby się odkryć. Heidi i Garret natomiast to duet wybuchowy. Oboje są niesamowicie stanowczy i pewni siebie. Sprawia to, że ich relacja już od pierwszych minut jest pełna napięcia; w pozytywnym tego słowa znaczeniu😉. Pomiędzy nimi iskrzy przy każdym spotkaniu; sarkastyczne dialogi, dwuznaczne wypowiedzi czy zwykłe docinki podkręcają temperaturę i pchają akcję do przodu- akcję, która jest bardzo dynamiczna. Nie byłoby jednak romansu bez małych komplikacji i tutaj wkrada się mały minusik; czasami działania bohaterów były słabo umotywowane co sprawiało, że niektóre z zaistniałych sytuacji były niepotrzebne. To jest jednak jedyny minus, poza tym styl autorki i lekkość, z jaką wykreowała bardzo autentycznych bohaterów jest godny podziwu. Historia Heidi i Garreta jest pełna pasji, miłości, przyjaźni i pokazuje walkę o własne marzenia- pod wieloma względami jest to bardzo budująca i pozytywna powieść💜. “Bądź moim szczęściem” to powiew świeżości w polskich romansach, nareszcie ktoś postanowił napisać książkę bez wątku mafijnego😅. W stu procentach jestem usatysfakcjonowana tą lekturą, to była czysta przyjemność i polecam ją każdej fance sportowych romansów. Z niecierpliwością czekam na historię Amber i Willa😊.

https://www.instagram.com/p/CLRdv47hlW-/?igshid=1i3xsw8a7k9wx&fbclid=IwAR3h_iNVqwhFZEUnTtt4QUMwo6J37PcAl-aqraT9sd71mYQzDNP5SQEFft4

Debiutancka powieść J. Dean to romans ze sportem w tle, czyli połączenie, które uwielbiam🥰 Główna bohaterka Heidi jest obiecującą zawodniczką żeńskiej siatkówki. Nic więc dziwnego, że dostaje propozycję, by zagrać dla Rockets Mercy na uniwersytecie w Detroit. Podejmuje błyskawiczną decyzję, która wywraca jej życie do góry nogami; nie wie jednak, że pojawi się ktoś, kto...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

https://www.instagram.com/p/CE17BCQBazs/

“Napraw mnie” Anny Langner to genialna kontynuacja historii Amy i Barego, którą mieliśmy okazję poznać w “Zniszcz mnie”💕 Wszyscy, którzy mieli przyjemność czytać pierwszą część doskonale pamiętają wstrząsające zakończenie pozostawiające mnóstwo pytań. Nasi bohaterowie w “Napraw mnie” prowadzą zupełnie inne życie niż dotychczas, mimo tego, że upłynęło stosunkowo niewiele czasu. Amy nie chce pamiętać o Barrym, a Barry nie chce pamiętać o Amy. Nic prostszego, jednak problem pojawia się w momencie, kiedy zaczynają pracować dla tej samej agencji reklamowej. Niewyjaśnione sprawy wpływają na ich relację, chociaż Amy nie ma pojęcia, dlaczego chłopak, któremu oddała serce jest dla niej tak oziębły. Czy tych dwoje może pozostać tylko przyjaciółmi? Zaczyna się gra, w której stawką są uczucia a wszystkie chwyty są dozwolone😉 Ta część miała zupełnie inny klmiat niż “Zniszcz mnie”. Autorka skupiła się na wykreowaniu relacji pomiędzy Amy i Barrym, która miała być pełna namiętności, wzajemnego przyciągania i odpychania. Udało się!😁 Momentami pomiędzy nimi aż iskrzy🔥W ich postępowaniu można zauważyć zmianę, są bardziej dojrzali i do niektórych sytuacji podchodzą inaczej; z większą świadomością. Nie myślcie jednak, że nie ma tam, chociaż odrobiny zwariowanej Amy czy osobliwego Barrego. Dalej potrafią być sobą, chociaż życie wymaga od nich, by się dopasowali. Czym bowiem byłaby kontynuacja “Zniszcz mnie” bez rozmów o ślimakach, ślimakach we własnej osobie czy bez słodyczy😅 (w tym wypadku żelkowych miśków)? Oprócz głównych bohaterów spotykamy też dobrze nam znaną Becky, czy mamę Barrego- a dobrze wiemy, że te dwie panie to mieszanka wybuchowa. Nie brakuje więc bezpośrednich rozmów, czy kompromitujących (głównie Barrego) scen. Humor w kontynuacji pozostał niezmienny i to jest to, co lubię w książkach Anny Langner. Styl autorki, prostota i lekkość, z jaką pisze oraz naturalny sposób, w jaki stwarza genialne dialogi sprawia, że książkę czyta się z przyjemnością😊 “Napraw mnie” czasami ocierało się o romans biurowy, na pewno zostało pozbawione tej nutki dramatyzmu, która była wyczuwalna w poprzedniej części. Tutaj mocno skupialiśmy się na uczuciach pomiędzy Amy i Barrym oraz na kibicowaniu im, by historia skończyła się happy endem. I czy takim happy endem się kończy? Zakończenie jest otwarte i niewątpliwie te kilka ostatnich stron spowodowało, że wylałam morze łez🥺😭 Bardzo mocno związałam się z bohaterami tej powieści i liczę na kontynuację💕

https://www.instagram.com/p/CE17BCQBazs/

“Napraw mnie” Anny Langner to genialna kontynuacja historii Amy i Barego, którą mieliśmy okazję poznać w “Zniszcz mnie”💕 Wszyscy, którzy mieli przyjemność czytać pierwszą część doskonale pamiętają wstrząsające zakończenie pozostawiające mnóstwo pytań. Nasi bohaterowie w “Napraw mnie” prowadzą zupełnie inne życie niż dotychczas, mimo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

https://www.instagram.com/p/CFcuL2_hvn3/

Tessa Brown kończy swoją przygodę w finałowej części “Tylko umarli mogą powstać” autorstwa D.B. Foryś. Czy demoniczna ekipa zdoła ochronić świat przed ogromnym niebezpieczeństwem i złem, które próbuje przejąć kontrolę? Tessa z pewnością dołoży wszelkich starań, by tym razem wszyscy dostali to na co zasłużyli. Czytelnicy, którzy znają dwa poprzednie tomy z pewnością kojarzą przeciwnika z jakim muszą zmierzyć się nasi bohaterowie. Nie jest łatwo, bo informacji jest mało, a jedyna osoba, która jest w stanie pomóc... no cóż, jest niedostępna. Wydawałoby się, że w takiej sytuacji miłość musi poczekać, ale Kilian potrafi zaskakiwać💕 W międzyczasie odkrywamy co raz to nowe ślady, które pozwalają dotrzeć do punktu kulminacyjnego, czyli epickiej bitwy, ostatecznego starcia🔥, które zmieni wszystko, co do tej pory było znane naszym bohaterom. “Tylko umarli mogą powstać” to finał, na jaki zasługiwała ta seria. Pomysł na rozwiązanie głównego wątku był naprawdę ciekawy, a co najważniejsze nie był oczywisty. Nie spodziewałam się takiego posunięcia, a już na pewno otwartego zakończenia😯. Autorce trzeba oddać, że jej książki naszpikowane są wieloma szczegółami związanymi z religią, magią czy fachowym nazewnictwem broni- ogrom dokonanego researchu zaskakiwał mnie w każdej części i tutaj nie było wyjątku😊. Jedynym minusem tej historii była odrobinkę przeładowana fabuła; po pewnym czasie czułam się przytłoczona ilością miejsc, ważnych przedmiotów czy ludzi. Niezmiennie jednak całość prowadzili nasi ukochani bohaterowie, którzy pozostali tacy sami od pierwszego tomu, możemy więc liczyć na sporą dawkę ciętego humoru, sarkazmu, miłości💜 (oczywiście) i masę emocji, których się nie spodziewacie. Autorka niejednokrotnie zaskakuje w ostatniej części, a sposób, w jaki pisze jest lekki i przyjemny. Jeszcze jeden ostatni raz wkroczcie więc do świata Tessy Brown i przekonajcie się, czy nasza łowczyni demonów jest w stanie zaryzykować wszystko co kocha w imię dobra ludzkości.

https://www.instagram.com/p/CFcuL2_hvn3/

Tessa Brown kończy swoją przygodę w finałowej części “Tylko umarli mogą powstać” autorstwa D.B. Foryś. Czy demoniczna ekipa zdoła ochronić świat przed ogromnym niebezpieczeństwem i złem, które próbuje przejąć kontrolę? Tessa z pewnością dołoży wszelkich starań, by tym razem wszyscy dostali to na co zasłużyli. Czytelnicy, którzy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

https://www.instagram.com/p/CEZHiethp4n/

“Bad Saint” autorstwa Monici James pozytywnie mnie zaskoczyło. Był to jeden z pierwszych romansów z tak wyrazistymi elementami erotycznymi, który miał naprawdę dobrze przemyślaną fabułę. Powodowało to, że książka nie skupiała się na fizycznym aspekcie relacji bohaterów, a miała świetnie rozbudowaną akcję. Ale po kolei... Główna bohaterka Willow jest modelką i świeżo upieczoną żoną miliardera. Z utęsknieniem czeka na miesiąc miodowy i chwile rozkoszy z Drew, nie wie jednak, że to wszystko, o czym marzyła, się nie wydarzy. Czeka ją koszmar na jawie, ponieważ zostaje uprowadzona. Jej porywacze nie okazują skruchy i litości, są brutalni i bezwzględni, ale jeden z nich wydaje się inny... Saint próbuje złamać Willow i uważa, że robi to dla jej dobra. Czy bycie okrutnym może pomóc Willow? Jednak, w jakiś pokręcony sposób nie wszystko, co robi mężczyzna, jej się nie podoba. Niektóre jego czyny rozpalają w niej niewyobrażalne pożądanie. Relacja tych dwojga nie będzie należała do prostych. W końcu, jak ofiara może czuć coś więcej do porywacza niż nienawiść? Historia Saitna i Willow jest wyjątkowo kontrowersyjna. Ich relacja jest mroczna i uzależniająca. Nie do końca jesteśmy w stanie stwierdzić, czym jest dobro a czym zło w tej historii. Autorka swoją powieścią trochę zmienia system wartości czytelnika. Niektóre sceny autentycznie wywoływały obrzydzenie, ale nie w obecności Sainta. Jego czyny, choć niemoralne, powodowały raczej ekscytację i w zachowaniu bohaterów czuć było namacalne wręcz napięcie. Sceny erotyczne ocierały się o brutalne, w których dominował Saint. Niemniej jednak nie były one wulgarne, były nasycone pożądaniem i tłumionymi uczuciami bohaterów, w końcu to, co zaczęło się dziać pomiędzy nimi nie jest odpowiednie. Monica James balansowała pomiędzy dziką żądzą a pragnieniem, żeby nie ulec i nie okazać słabości. Fabuła nie opiera się jednak tylko i wyłącznie na elementach erotycznych, już sam motyw porwania tworzy ciekawą historię, którą chcemy poznać. Razem z bohaterką odkrywamy kolejne szczegóły jej uprowadzenia, tym samym po kawałeczku odsłaniamy przeszłość Sainta. Możemy go również lepiej poznać dzięki krótkim wpisom na początku każdego rozdziału (a jest ich tylko 14!), znajdują się tam zapisy jego myśli, które umieszcza w swoim dzienniku. Jest to naprawdę dobry pomysł, bo pozwala lepiej zrozumieć Sainta. To bardzo złożona postać, natomiast Willow odkrywa wszystkie karty już na pierwszych stronach powieści. Stanowi to minimalny minus, ponieważ pierwszy rozdział zasypuje nas gradem informacji, podobnie jest w zakończeniu, kiedy poznajemy wydarzenia, które zmusiły Sainta do pewnych rzeczy. Autorce lepiej wychodzi opisywanie i stopniowe obnażanie swoich bohaterów od strony emocjonalnej. Jeśli chodzi o wydarzenia, które mają rzucić nam trochę światła na sprawę to są one serwowane w błyskawicznym skrócie. Zakończenie było nieco przewidywalne, ale pozostawia niedosyt i apetyt na kolejną część. Naprawdę podobała mi się ta książka i jeśli będę trafiać na tego typu erotyki w przyszłości, to z przyjemnością powiem im “tak”. “Bad Saint” przekonał mnie swoim mrocznym klimatem, tajemniczym głównym bohaterem, ciekawą fabułą i kilkoma niegrzecznymi scenami napisanymi z dużym profesjonalizmem. Jeśli jeszcze nie czytaliście “Bad Saint” to z pewnością polecam ją fanką mocnych wrażeń, jak i tym, które szukają czegoś nowego w gatunku, jakim jest romans.

https://www.instagram.com/p/CEZHiethp4n/

“Bad Saint” autorstwa Monici James pozytywnie mnie zaskoczyło. Był to jeden z pierwszych romansów z tak wyrazistymi elementami erotycznymi, który miał naprawdę dobrze przemyślaną fabułę. Powodowało to, że książka nie skupiała się na fizycznym aspekcie relacji bohaterów, a miała świetnie rozbudowaną akcję. Ale po kolei... Główna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

https://www.instagram.com/p/CEEppCdh7QG/

“Give me hope” Adrianny Śmiałek to niezwykle udany debiut! Książka inspiruje się autentycznymi przeżyciami i skupia się na problemach, o których istnieniu wie każdy z nas. Często są one bagatelizowane i spychane na margines, niestety nie każdy potrafi sobie z nimi poradzić. “Give me hope” odzwierciedliło sytuacje z niejednego szkolnego korytarza, co sprawiło, że książka jest bardzo rzeczywista. Główna bohaterka Hope nie czuje się najlepiej w towarzystwie rówieśników. Jak może czuć się swobodnie, kiedy traktowana jest jak powietrze, lub gorzej, jest upokarzana na każdym kroku. Nie potrafi sobie poradzić z presją, stresem i lękiem, szukając ucieczki od tych sytuacji, zaczyna się okaleczać. Nagła przeprowadzka zmienia jednak wiele rzeczy w jej życiu. Czy Hope poradzi sobie z tym, co szykuje dla niej życie? Fabuła “Give me hope” jest zaskakująca, nie skupia się tylko na sytuacjach rozgrywanych w szkole. Pojawiają się również inne istotne wątki. Autorka pokazuje życie nastolatki, które nie jest usłane różami. Sytuacja rodzinna Hope powoduje, że serce pęka na kawałki, a okrucieństwo, któremu poddają ją rówieśnicy, sprawia, że jest nam autentycznie przykro. Do tego pierwsza miłość i nowe uczucia, które przez wydarzenia z przeszłoci nie są proste do zaakceptowania. To wszystko sprawia wrażenie, że historia Hope została pokazana bez zbędnych upiększeń i wplątanych na siłę nierealnych scen, które lubią pojawiać się w literaturze dla młodzieży. Adrianna Śmiałek napisała historię bardzo rzeczywistą, która skłania do przemyśleń. Porusza naprawdę istotne tematy, takie jak prześladowanie, wykluczenie, samookaleczenie i problemy psychiczne, które nie powinny być bagatelizowane. Główna bohaterka przez swoją słabą psychikę nie potrafi bronić się przed atakami. Hope jest mimo to w moich oczach bardzo silną postacią, która robi wszystko, by żyć normalnie. Ciekawym elementem w książce było bezpośrednie ukazanie jej myśli, które często podważały jej wybory. Można było odnieść wrażenie, że nie do końca są to przekonania Hope, a stwierdzenia ukształtowane przez jej okrutnych rówieśników, którzy wpływali na nią samym swoim istnieniem. Pozostałe postacie nie wyróżniały się w znaczącym stopniu, jednak najbardziej interesującym okazał się Lucas i jego historia. Żałuję, że ten wątek nie został rozwinięty w większym stopniu, a potraktowano go jak kolejny problem głównej bohaterki. Niemniej był to istotny wątek z perspektywy całej książki i zakończenia, które obróciło dotychczasowe zdarzenia o sto osiemdziesiąt stopni. Styl autorki jest lekki i przyjemny, historia przemyślana i co najważniejsze przekazuje naprawdę ważne treści. W “Give me hope” możemy znaleźć również nutkę optymizmu. Jasne jest, że nigdy nie należy tracić nadziei i że w końcu spotka się na swojej drodze ludzi, którzy okażą się wsparciem w trudnych chwilach, na których będziemy mogli zawsze liczyć, bo życie powinno być czymś pięknym. Wystarczy pamiętać, że po burzy zawsze wychodzi słońce. Jestem zachwycona “Give me hope”, nie spodziewałam się tak dobrej książki, a nieoczywiste zakończenie było kropką nad “i”.

https://www.instagram.com/p/CEEppCdh7QG/

“Give me hope” Adrianny Śmiałek to niezwykle udany debiut! Książka inspiruje się autentycznymi przeżyciami i skupia się na problemach, o których istnieniu wie każdy z nas. Często są one bagatelizowane i spychane na margines, niestety nie każdy potrafi sobie z nimi poradzić. “Give me hope” odzwierciedliło sytuacje z niejednego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

https://www.instagram.com/p/CC019POhnH0/

Dobre książki fantastyczne z wątkiem royal to coś, czego według mnie brakuje na polskim rynku wydawniczym. Niedługo jednak swoją premierę będzie miała “Brama”, debiutancka powieść Żanety Zgliczyńskiej , która zapełnia tę pustkę, dodatkowo robi to magicznie i z klasą😊Główna bohaterka Olivia wyrusza pociągiem w podróż do ciotki, by zdecydować, co zrobić dalej ze swoim życiem. Nie wie jednak, że los ma dla niej inne plany. Razem z nowo poznanymi Mattem, Scarlett i Carlem ma przekroczyć bramę świata, o którego istnieniu nie miała pojęcia. Venorea rządzi się swoimi prawami, a Olivia dosyć szybko się o tym przekona. Nie każdy będzie jej sprzymierzeńcem w dworskich intrygach. Do tego poznaje księcia Williama, który od samego początku znajomości jest chłodny w stosunku do dziewczyny, mając jej za złe pojawienie się. Sprawy skomplikują się jednak o wiele bardziej. “Dwór nie był gotowy na przybycie Olivii. Czy ona była przygotowana na nich?” Jednym z największych plusów “Bramy” był sposób opisywania świata. Autorka skupiała się na kolorach, fakturach i najdrobniejszych detalach, które pozwalały wyobraźni pracować i tworzyć świat Venorei💕Niemniej jednak, pierwsze pięćdziesiąt stron troszkę mnie przytłoczyło, a to za sprawą bardzo technicznych informacji związanych z funkcjonowaniem królestwa. Dostajemy je wszystkie naraz i potrzeba chwilki, żeby je przyswoić. Jednak pomysł na podział władzy i forma sprawowania rządów był bardzo przemyślany i przejrzysty. Przyjemnie też czytało się fragmenty, które budowały przeszłość i dawały nam tło historii. Bohaterowie zostali wykreowani w taki sposób, że nie można ich nie lubić, a jednocześnie każdy może wyłonić swojego ulubieńca. Każdy z nich ma duszę, jasno określone cele i ambicje. Ich działania są zdecydowane i popychają akcję do przodu. Od momentu pojawienia się Olivii na dworze wszystko dzieje się bardzo dynamicznie i jedno wydarzenie płynnie przechodzi w kolejne. Mam wrażenie, że tutaj autorka rozwinęła skrzydła i pisała bez żadnych zahamowań😊 Podobnie jak przy kreowaniu wątku romantycznego. Możemy obserwować skomplikowaną relację pomiędzy Olivią i Williamem, ale żeby nie było za łatwo, w tym wszystkim pojawia się również Matt. Ja zostałam ogromną fanką księcia💜 Bardzo dobrze czytało się fragmenty opisujące emocje i uczucia Olivii. Jej przemyślenia nie były płytkie, a skupiały się na tym, co czuła i jednocześnie jakie to może mieć konsekwencje. W dobry sposób wykreowane są również dworskie intrygi. Przez całą książkę można odczuć, że nie wszyscy do końca grają fair, ale zakończenie zwala z nóg😮 Ostatnie dziesięć stron gra na nerwach i uczuciach czytelnika. Magia, miłość i intrygi to wszystko znajdziecie w królestwie Venorei, jeśli tylko odważycie się przekroczyć “Bramę”😉

https://www.instagram.com/p/CC019POhnH0/

Dobre książki fantastyczne z wątkiem royal to coś, czego według mnie brakuje na polskim rynku wydawniczym. Niedługo jednak swoją premierę będzie miała “Brama”, debiutancka powieść Żanety Zgliczyńskiej , która zapełnia tę pustkę, dodatkowo robi to magicznie i z klasą😊Główna bohaterka Olivia wyrusza pociągiem w podróż do ciotki, by...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

https://www.instagram.com/p/B_7rCG-JiRa/

Wszyscy, którzy tęsknią za baśniowym światem elfów Holly Black, zdecydowanie powinni sięgnąć po “Las na granicy światów”. W trochę innym wydaniu i z innej perspektywy możemy obserwować wydarzenia, które miały miejsce przed “Okrutnym Księciem”. Mamy okazję zobaczyć co śmiertelnicy myślą na temat elfów, jak silna jest przyjaźń i miłość i ile potrafi zdziałać odwaga. Ta książka sprawiła, że znowu przeniosłam się w mroczną baśniową rzeczywistość, którą niechętnie opuszczałam, ale z ogromnym uśmiechem na twarzy. Główni bohaterowie- Hazel i jej brat Ben są śmiertelnikami, mieszkają jednak w miasteczku Fairfold, w którym nic nie jest normalne. Mieszkańcy miasta zdają sobie sprawę z obecności elfów i z tego, że nie są one miłe. Na skraju lasu stoi trumna a w niej śpi rogaty chłopiec. Ciąży na nim klątwa tak jak na każdym, kto próbuje go uwolnić. W tym wszystkim odnaleźć musi się również Jack, elfowy chłopiec, który wychowuje się jak człowiek. W pewnym momencie ich ścieżki skrzyżują się i nic nie będzie takie samo. Niebezpieczeństwo będzie czyhać na mieszkańców Fairfold, niewypowiedziane tajemnice mogą zrujnować wszystkie ich starania a miłość... czeka tam, gdzie żadne z nich się tego nie spodziewa. Holly Black skupia się tutaj na historii Severina i Króla Olszyn oraz dość sławnego miecza, jakim staje się Heartsworn. Wydaje mi się jednak, że to wszystko jest podane na dokładkę, bo cała historia skupia się głównie na Hazel. Jest świetną postacią- może nie tak porywczą i brutalną jak Jude, ale z pewnością była odważna i waleczna. Została wplątana w pewną tajemnicę i konsekwentnie próbowała ją rozwiązać, przy okazji ja również dobrze się bawiłam, rozmyślając nad prawdopodobnymi scenariuszami, ponieważ autorka nie wykłada nam całej historii już na początku. Pozwala na różne domysły, podrzuca wskazówki zarówno bohaterom, jak i czytelnikom. Dużym wsparciem dla Hazel okazują się pozostali bohaterowie np. Jack, który był bardzo niestandardowym elfem. Przez to, że wychował się wśród ludzi, był zupełnie inny od znanych nam elfów wysokich rodów. Natomiast Ben i Sevrin to osobna historia- tworzą przegenialną relację, pełną troski i napięcia, zakończoną epickim finałem. To, w jaki sposób Holly Black połączyła różne wątki, wplątując do tego historie miecza i wyodrębniając historię Hazel, jest mistrzowskie. Do tego nie straciła swojego zwyczajowego baśniowego stylu, możliwe, że było trochę mroczniej niż byliśmy do tego przyzwyczajeni. “Las na granicy światów” jest napisany w taki sposób, że nie można go odłożyć, dopóki nie pozna się zakończenia. Może nie na każdej stronie dzieją się niestworzone rzeczy i Holly Black wyhamowuje akcję wspomnieniami Bena i Hazel z dzieciństwa, ale ma to ogromne znaczenie dla całej fabuły. Przyjemnie jednak czytało się te momenty i powoli składało opowieść w jedną całość. Z czystym sercem polecam “Las na granicy Światów” tym, którzy tęsknią za baśniowym światem elfów i tym, którzy do niego wkraczają.

https://www.instagram.com/p/B_7rCG-JiRa/

Wszyscy, którzy tęsknią za baśniowym światem elfów Holly Black, zdecydowanie powinni sięgnąć po “Las na granicy światów”. W trochę innym wydaniu i z innej perspektywy możemy obserwować wydarzenia, które miały miejsce przed “Okrutnym Księciem”. Mamy okazję zobaczyć co śmiertelnicy myślą na temat elfów, jak silna jest przyjaźń i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

https://www.instagram.com/reading_ladies_/

“Fallen Crest” to pierwsza seria autorstwa Tijan, jaką miałam okazję czytać. Wcześniej zabierałam się za każdą możliwą jednotomówkę💕 w jej wykonaniu i przyznaję, że kocham ten styl i bardzo niestandardowych bohaterów. Jednak, cały czas nie jestem pewna, co dokładnie sądzę o pierwszym tomie “Fallen Crest”🤔 Główną bohaterką jest Samantha Stratton i,delikatnie mówiąc, jej życie nie należy do najprostszych. Jej matka postanowiła wywrócić rzeczywistość do góry nogami, wprowadzając się do nowego chłopaka, jakim jest James Kade. Sam zaczyna mieszkać z dwójką przystojnych, ale i niebezpiecznych facetów z publicznej szkoły w Fallen Crest- Loganem i Masonem Kade. Dziewczyna odbiera cios za ciosem od najbliższych jej osób i próbuje nie okazywać żadnych emocji. Sprawy komplikują się jeszcze bardziej, kiedy Sam odkrywa, że czuje coś do swojego przyszłego przyrodniego brata. Jeśli myślicie, że coś jest niemożliwe w tej książce, to nie znacie wyobraźni autorki😉 Na tych bohaterów czekają wszelkie możliwe kłody rzucane pod nogi. Jak już wcześniej wspominałam styl autorki to niewątpliwie jeden z największych plusów. Nie jest wymagający, a masa dialogów utrzymuje książkę na bardzo przystępnym poziomie, do tego czyta się błyskawicznie i z niezwykłą przyjemnością. Mam wrażenie, że dialogi pozwalają utrzymać nawałnicę wydarzeń w ryzach i trochę je porządkują. Tijan nie oszczędza czytelników i samych bohaterów co kilka rozdziałów obdarowując ich nowym problemem, a nas szokuje takim, a nie innym obrotem spraw. Oprócz mnogości wątków autorka wprowadza podobną liczbę bohaterów. Co prawda nie pojawiają się często, ale co jakiś czas do tych już poznanych dołączają nowi i trzeba się mocno skupić, żeby połączyć konkretnych bohaterów z konkretnymi wydarzeniami/relacjami. Krótko mówiąc, dla mnie, czasami wkradał się lekki chaos w całą historię. Mocno skupiamy się na samej Samanthcie i przemyśleniach, a jest to typowa bohaterka stworzona przez Tijan i żadnego z jej zachowań nie można być pewnym. Jest dość wybuchowa i może czasem irytować swoim irracjonalnym postępowaniem i młodzieżowym buntem, ale koniec końców polubiłam ją za stanowczość i chłodną obojętność. I w końcu- bracia Kade, czyli niepokorni mężczyźni, którzy mają swoje zasady. Podobało mi się to, w jaki sposób stworzona jest ich więź, chociaż wydawali się przeciwieństwami. Przyznaję, że moją sympatię skradł Mason💜- spokojniejszy, ale z charakterem. Logan natomiast kupił mnie poczuciem humoru. Dostajemy również wątek romantyczny, troszeczkę z powietrza, ale mimo braku konkretnych przyczyn bardzo dobrze poszło autorce jego rozpisanie. Poprowadziła go w dość ciekawy i ekscytujący sposób. Jestem bardzo ciekawa drugiego tomu, bo oczywiście w zakończeniu “Fallen Crest Akademia” nie zabrakło kilku niedopowiedzianych kwestii i nowych informacji działających jak zapalnik. Pierwszy tom był przyjemny, troszeczkę zaplątany, ale zdecydowanie rozbudził apetyt na więcej. Mam wrażenie, że to dopiero przedsmak możliwości “Fallen Crest”😊😉

https://www.instagram.com/reading_ladies_/

“Fallen Crest” to pierwsza seria autorstwa Tijan, jaką miałam okazję czytać. Wcześniej zabierałam się za każdą możliwą jednotomówkę💕 w jej wykonaniu i przyznaję, że kocham ten styl i bardzo niestandardowych bohaterów. Jednak, cały czas nie jestem pewna, co dokładnie sądzę o pierwszym tomie “Fallen Crest”🤔 Główną bohaterką jest...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

https://www.instagram.com/p/CBDmKTWhrUR/

Ella i Jonasz to para, która skradła moje serce w pierwszej części “To nie jest, do diabła, love story”💕 i robili z nim co tylko chcieli aż do końca częsci drugiej. W trakcie czytania przechodziłam przez różne stany emocjonalne i tutaj pro tip: mówienie do bohaterów wcale nie sprawia, że robią to czego sobie życzycie😅 Julia Biel jest genialną pisarką- myślę, że jej poczucia humoru i umiejętności stwarzania więzi pomiędzy czytelnikiem a bohaterami nie da się podrobić. Jest jedyna w swoim rodzaju tak jak Ella, Jonasz i ich zakręcona historia🙌 Osoby, które miały przyjemność czytać pierwszy tom z pewnością pamiętają jego zakończenie. Od tego momentu nasi bohaterowie mają wzloty i upadki, jednak dla Jonasza umowa zawarta z Ellą dalej obowiązuje. Po kilku nieporozumieniach stawia sobie za cel, by pokazać Elli, co znaczy komuś zaufać i kochać. Tylko czy Ella dalej tego chce? Kontynuacja “To nie jest, do diabła, love story” jest równie dobra, co pierwsza część. Całym serduszkiem kocham tych bohaterów i musicie mi uwierzyć, że warto na nich poczekać- premiera już 17 czerwca! Ella i Jonasz zostają postawieni przed trudnymi wyborami, a każde z nich ma mały problem z zaufaniem, więc nie zawsze jest kolorowo. Wszystko można jednak naprawić przy odrobinie szczęścia i... tequili. Nasi bohaterowie wydają się trochę bardziej doświadczeni i dojrzali, w końcu Zmora kończy 18🔥😎 Nasza kochana @julia.biel.story nie pozwala nam na choćby minutę wytchnienia w tej zwariowanej relacji. Masa emocji i przełamywanie schematów standardowych młodzieżówek to jest to, co wyróżnia “TNJDDLS”. Nie brakuje ciętych uwag Elli czy przezabawnych konwersacji (z podtekstami😉) na Whats Appie. Co więcej, jeśli myśleliście, że facet idealny nie istnieje, to Jonasz z pewnością może obalić waszą teorię. Uwaga: “jest tylko jeden i nie ma co szukać zamienników”💜 Jego zachowanie, w szczególności pod koniec książki roztapiało moje serduszko. Bardzo mocno związałam się z bohaterami i trudno było powiedzieć goodbye, aż łezka w oku zakręciła się na ostatnich stronach😭💕 W drugiej części autorka zaskoczy was niejednokrotnie, sprawi, że będziecie się śmiać, płakać, ale przede wszystkim spowoduje, że bezgranicznie zakochacie się w historii Elli i Jonasza😊

https://www.instagram.com/p/CBDmKTWhrUR/

Ella i Jonasz to para, która skradła moje serce w pierwszej części “To nie jest, do diabła, love story”💕 i robili z nim co tylko chcieli aż do końca częsci drugiej. W trakcie czytania przechodziłam przez różne stany emocjonalne i tutaj pro tip: mówienie do bohaterów wcale nie sprawia, że robią to czego sobie życzycie😅 Julia Biel...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

https://www.instagram.com/p/CBYjS6SHgVU/

Tijan to jedna z moich ulubionych autorek i sięgam po każdą nowość od niej, jaka pojawia się na polskim rynku. Lubię jej inne spojrzenie na dobrze znane schematy w romansach, trochę zakręconych bohaterów i ich historie💕 Oryginalność zdecydowanie wyróżnia Tijan, dlatego nie każdy kocha jej książki. Jednak “Ekipa. Crew” to pierwsza pozycja w jej wykonaniu, która mnie rozczarowała😔 Główna bohaterka Bren należy do ekipy wilków. System ekip zapoczątkował jej brat, poniekąd ratując miasto od gangów i zyskując miano bohatera, ale nie dla Bren. Nie było go, wtedy kiedy najbardziej tego potrzebowała. Wtedy pojawili się Cross, Jordan i Zellman to oni jako przyjaciele i członkowie ekipy wspierali się nawzajem, kiedy najbardziej tego potrzebowali- bo kiedy ktoś zadziera z jednym z nich, zadziera z całą resztą. W Russou jednak nie są jedyną ekipą, ta największa- ekipa Ryersona zaczyna stwarzać problemy. Do tego w mieście pojawia się kuzyn ich dawnego przywódcy i jednocześnie byłego chłopaka Bren. Jedna tajemnica może zniszczyć wszystko, jeden nieostrożny ruch może zniszczyć przyszłość, ale ekipa zawsze będzie trzymać się razem, prawda? Po raz pierwszy bohaterowie Tijan okazali się dla mnie nijacy. Nie mieli życia poza ekipą, żadnych zainteresowań czy znajomych. Skupiali się na sobie nawzajem i to im wystarczało, ale mnie nie. Nie działo się przez to zbyt dużo, raz na jakiś czas dochodziło do przepychanki, w której ktoś odnosił mniej lub bardziej poważne obrażenia i tyle. Następujące po sobie wydarzenia były mało logiczne i słabo powiązane. Mgliście też docierał do mnie układ ekip i sens ich powstania. Nie były to gangi, ale takie odnosiło się wrażenie. Jeśli ktoś czytał poprzednie książki Tijan, z pewnością dostrzegł dobrze znane i wykorzystywane przez nią motywy; trudna przeszłość, problemy z rodziną i bycie niezależną mimo wszystko. Jej bohaterki często cierpią i tutaj nie było inaczej. Wątek romantyczny był uroczy, ale wziął się dosłownie znikąd🤷‍♀️ Pozostałe wydarzenia, które miały mieć wpływ na historię były bardzo słabo rozwinięte i szybko ucinane. Odnoszę wrażenie, że autorka za mocno skupiła się na pewnym konflikcie, przez co nie poświęciła uwagi pozostałym sprawom. Niektóre momenty były brutalne i agresywne, mimo to akcja nie była przesadnie dynamiczna, a nawet powiedziałabym, że momentami się ciągła. Tym, co podnosi moją ocenę o kilka oczek, jest zakończenie. Tam pojawiło się trochę emocji i wszystko wydawało się bardziej rzeczywiste💪Epilog pozostawił nutkę ciekawości, więc pozostaje poczekać na kontynuację. Niemniej jednak, bardziej cenię Tijan za jej jednotomówki i miło byłoby przeczytać ostatnie nowości autorki w języku polskim😉

https://www.instagram.com/p/CBYjS6SHgVU/

Tijan to jedna z moich ulubionych autorek i sięgam po każdą nowość od niej, jaka pojawia się na polskim rynku. Lubię jej inne spojrzenie na dobrze znane schematy w romansach, trochę zakręconych bohaterów i ich historie💕 Oryginalność zdecydowanie wyróżnia Tijan, dlatego nie każdy kocha jej książki. Jednak “Ekipa. Crew” to pierwsza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

https://www.instagram.com/p/CBcsWguhoFE/

Znacie to uczucie, kiedy długi czas nastawiacie się na jakąś książkę; myślicie, że będzie świetna, bo to przecież wasze klimaty; a ona okazuje się czymś kompletnie bezwartościowym i tak złym, że ciężko przez to przebrnąć? Tak było w moim przypadku, jeśli chodzi o “Rozgrywkę” autorstwa J. Sterling😔 Nie mam pojęcia, w jakim celu powstały trzy części tego dzieła i z pewnością nie zamierzam sprawdzać. Główna bohaterka Cassie zaczyna naukę w college’u i już na pierwszych stronach poznaje Jacka. Chłopak jest szkolną gwiazdą, nieziemsko dobrym graczem baseballu i przystojniakiem, o którym marzy prawie cała damska część kampusu. Stoi przed nim wielka szansa i kariera sportowca. Gdzie w tym wszystkim miejsce na miłość ? (W tej książce, mam wrażenie, znalazło się miejsce na wszystko😑) Nasi bohaterowie przechodzą przez różne etapy znajomości, ale koniec końców, jak można się domyślić stają się parą. Nie jest jednak łatwo być dziewczyną rozchwytywanego sportowca. Cassie przekona się o tym na własnej skórze. Jeden błąd może zniszczyć ich obojga i trudno będzie zaufać sobie na nowo. Zdecydowanie nie czytało się tego tekstu z przyjemnością. Mogło to być kwestią tłumaczenia (duża ilość powtórzeń, nielogiczne sformułowania), ale nie chcę zrzucać winy na tłumacza, bo źle napisaną książkę bez pomysłu można przetłumaczyć perfekcyjnie, a ona pozostanie beznadziejna. Fabuła była przewidywalna i momentami absurdalna. Łapałam się za głowę z każdym kolejnym bezsensownym wyjściem z sytuacji, które serwowała autorka. Do pewnego momentu było to śmieszne, ale na dłuższą metę zaczęło mnie męczyć. Relacja Cassie i Jacka jest błyskawiczna i nastawiona na jak największą porcję dramatu. Wydarzenia nie były w żaden sposób umotywowane, logiczne czy chociażby rzeczywiste. Wyglądało to tak, jakby autorka wyciągnęła z książek YA najpopularniejsze wątki i wrzuciła w swoją powieść, przy czym w ogóle ich nie obrobiła i całość nie jest zjadliwa w żaden sposób. Absurd goni absurd, sceny są powtarzalne i źle rozpisane, co sprawia, że czytanie tej książki to tortury☹ Zakończenie mogło uratować sprawę, ale niestety jest to największy banał, na jaki autorka mogła wpaść. Slang młodzieżowy, tandetne ksywki i bohaterowie bez wyrazu są tylko dokładką w tym paśmie absurdów. To zdecydowanie najgorsza książka, jaką przeczytałam w tym roku.

https://www.instagram.com/p/CBcsWguhoFE/

Znacie to uczucie, kiedy długi czas nastawiacie się na jakąś książkę; myślicie, że będzie świetna, bo to przecież wasze klimaty; a ona okazuje się czymś kompletnie bezwartościowym i tak złym, że ciężko przez to przebrnąć? Tak było w moim przypadku, jeśli chodzi o “Rozgrywkę” autorstwa J. Sterling😔 Nie mam pojęcia, w jakim celu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

https://www.instagram.com/p/CB-3TriBJoV/

Sięgając po książkę “Papierowy Mag” nie spodziewałam się, że coś może mnie zaskoczyć. W końcu, co można jeszcze wyczarować, jeśli chodzi o historie z wątkiem magii? Autorka jednak stworzyła niebanalną fabułę i spojrzała na ten motyw z zupełnie innej strony. Przygoda Ceony Twill jest świetną i oryginalną propozycją z gatunku young adult/ fantasy dla tych młodszych, jak i dla trochę starszych czytelników. Główna bohaterka Ceony zostaje skierowana na praktykę magii papieru do maga Emery’ego Thane’a. Nie jest to jej marzeniem, ponieważ od zawsze chciała zostać Wytapiaczką. Niestety nie ma możliwości wyboru, dlatego pod okiem osobliwego Emery’ego zaczyna ćwiczyć magię związaną z papierem. Mag Thane skrywa jednak nie jedną tajemnicę, a Ceony będzie zmuszona odkryć je wszystkie. Wycinacze zmuszą ją do podjęcia ryzykownej wyprawy z magią, której nigdy nie chciała praktykować. To, co zobaczy i z czym przyjdzie się jej zmierzyć, pozwoli jej zrozumieć kilka rzeczy i wywoła uczucia, których się nie spodziewała. Jednak stawka jest wysoka i warta podjęcia ryzyka. Na samym początku zaskakujący jest podział magii dokonany przez autorkę. Po dobrej stronie mamy magów, którzy pracują z metalem, szkłem, gumą, plastikiem czy tak jak Ceony i Emery z papierem. Nie brakuje też tzw. czarnej magii, w tę kategorię wpisują się Wycinacze- magowie związani z krwią. Jest to dość nowatorskie spojrzenie i mocno odbiega od tego, co znamy np. z przygód Harry’ego Pottera, ale jest bardzo ciekawe i zaskakuje już od samego początku. Kolejnym plusem są bohaterowie💕 Nie ma ich zbyt wielu, tzn. w największym stopniu skupiamy się na Ceony, Emerym i Lirze. To ich historie się przeplatają i napędzają nawzajem. Są oni również bardzo dobrze wykreowani i każde z nich ma drobiazgowo dopracowany charakter. Ceony jak na swój wiek jest bardzo dojrzała, natomiast Emery i jego sposób bycia przekonał mnie już od pierwszego spotkania😍 Papierowy Mag jest osobliwy, ale i zabawny- mamy jednak możliwość poznać jego słabości, obawy i nadzieję, co daje nam porządny obraz postaci i myślę, że m.in. dlatego zyskał on moją sympatię. Kolejne są zaklęcia, opisywane w ciekawy i bardzo obrazowy sposób. Wydaje mi się, że opisy to mocna strona autorki- nie są monotonne, a w bardzo dużym stopniu przekazują to, co miała na myśli. Po mistrzowsku usypia czujność czytelnika, skupiając się początkowo na opisie magii i funkcjonowania Ceony i Than’a pod jednym dachem, by później dorzucić potężny efekt zaskoczenia. Wszystkie wydarzenia są ze sobą jednak bardzo mocno połączone i logicznie składają się w całość. Pojawia się również kilka uroczych i emocjonalnych momentów, a nutka dramatyzmu i napięcie towarzyszące przy każdej następnej stronie powoduje, że chcemy natychmiast poznać zakończenie. Dodam jeszcze, że ze względu na rodzaje magii praktykowanej przez bohaterów starcia twarzą w twarz są bardzo ekscytujące😊 Autorka stworzyła jak dla mnie genialną historię, świetnych bohaterów, których możemy poznać w najdrobniejszych szczegółach i oryginalny świat, do którego mam nadzieję powrócić💕 Jeśli magia origami nie jest wam obca, a okrutni Wycinacze was nie przerażają, śmiało możecie sięgnąć po “Papierowego Maga” autorstwa Charlie N. Holmberg😉 Zaświadczam, że warto- książka jest jedyna w swoim rodzaju.

https://www.instagram.com/p/CB-3TriBJoV/

Sięgając po książkę “Papierowy Mag” nie spodziewałam się, że coś może mnie zaskoczyć. W końcu, co można jeszcze wyczarować, jeśli chodzi o historie z wątkiem magii? Autorka jednak stworzyła niebanalną fabułę i spojrzała na ten motyw z zupełnie innej strony. Przygoda Ceony Twill jest świetną i oryginalną propozycją z gatunku young...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

“Bad Boys Go to Hell” to debiutancka powieść autorki przeniesiona na papier z portalu Wattpad. Historia Mike’a i Olivii jest podobna do innych dobrze znanych romansów tego typu. Uważam, że “Bad Boys Go to Hell” miało potencjał, ale w trakcie kilka rzeczy się zagubiło i straciło sens. Mike i Olivia mają wspólną przeszłość. Znają się od przedszkola i od tego momentu też żywią do siebie nienawiść. Żarty, bardziej lub mniej okrutne, spowodowały, że nie istnieje dla nich pojęcie “zawarcia pokoju”. Olivia wyjechała jednak do szkoły z internatem i Mike zdążył zapomnieć o dziewczynie, która była jego utrapieniem. Ona jednak wraca do miasta, a mało tego zrządzeniem losu (nazywanym Lukiem😅) będzie musiała zamieszkać ze swoim wrogiem. Ich relacje ulegną jednak zmianie, ale Olivii trudno będzie zaufać i otworzyć się przed Mikiem. Czy istnieje szansa, żeby odwieczni wrogowie szaleńczo się w sobie zakochali? Co ważniejsze, czy takie uczucie ma prawo przetrwać? Na samym początku przyznaję, że książka bardzo mi się podobała. Pomiędzy bohaterami czuć było napięcie i ich relacja była skomplikowana, ale bardzo pociągająca. Wątek hate-love jest świetnym motywem i tutaj też na początku funkcjonował, jak należy- od emocji i chemii, jaka występowała pomiędzy Mikiem i Olivią przechodziły dreszcze💕 O taką atmosferę w książce głównie dbał Mike i jego dwuznaczne propozycje oraz zmysłowe posunięcia, które wykonywał w najmniej przewidywanych momentach. Akcja utrzymywała tempo i swój zadziorny charakter do momentu, w którym nasz główny bohater nie postanowił zawalczyć o dziewczynę w bardziej otwarty sposób. Mam wrażenie, że wtedy kilka rzeczy się posypało😔 Brakowało, jak dla mnie, kreatywnego pomysłu jak wybrnąć z całej tej sytuacji, w jaką zostali wplątani Mike i Olivia. Autorka wraca do wydarzeń, które nie były zbyt mocno istotne we wcześniejszym etapie książki i nadaje im zupełnie nowy wydźwięk tylko po to, by jakoś pociągnąć historię. Właśnie tak można nazwać ostatnie sto stron książki- przedłużanie na siłę. Nie dzieje się tam nic poza niepotrzebnym dramatem. Kilka elementów zostało również umieszczonych w “Bad Boys Go to Hell” z bardzo oczywistych powodów, ale efekt był dość sztuczny. Przykładowo przeniesienie najlepszych przyjaciół Olivii ze szkoły z internatem do szkoły, do której zaczęła uczęszczać po powrocie do miasta. Postać Johna również została stworzona tylko po to, by wywołać zamieszanie. On tak naprawdę był, ale go nie było😅- mam na myśli fakt, że ciałem pojawiał się niezbyt często, ale sam fakt jego istnienia komplikował życie głównych bohaterów. Bardzo pozytywną odskocznią były rozdziały Luke’a💕 i Jo- bardzo luźne i swobodne. Taki też był styl autorki, momentami, bardzo prosty. Spora ilość dialogów powodowała, że książkę czytało się szybko, ale zakończenia nie ratowały nawet one. Sam epilog jednak był ciekawym i uroczym rozwiązaniem. Podsumowując, powieść Małgorzaty Piotrowskiej “Bad Boys Go to Hell” jest przeciętnym romansem z wątkiem hate-love, który może się spodobać, ale nie wszystkim. Osobiście, uważam, że historia miała potencjał i bardzo dobrze czytało się ją do pewnego momentu. Niewątpliwie jest to książka czytana na odstresowanie i rozluźnienie, a relacja głównych bohaterów przyprawia niejednokrotnie o szybsze bicie serca, ale nie przekonała mnie w stu procentach.

“Bad Boys Go to Hell” to debiutancka powieść autorki przeniesiona na papier z portalu Wattpad. Historia Mike’a i Olivii jest podobna do innych dobrze znanych romansów tego typu. Uważam, że “Bad Boys Go to Hell” miało potencjał, ale w trakcie kilka rzeczy się zagubiło i straciło sens. Mike i Olivia mają wspólną przeszłość. Znają się od przedszkola i od tego momentu też żywią...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

https://www.instagram.com/p/B_fDY_rJ1eR/

(...)“Ruthless People” jest książką idealnie oddającą gatunek- konkretna, pikantna, krwista, z nieprzeciętnymi bohaterami, potrafi przyprawić o szybsze bicie serca i niejednokrotnie zaskoczyć. (...) Może się wydawać, że fabuła jest zbyt agresywna, a niektóre sceny są szokujące i bezwzględne, ale myślę, że bez tego dostalibyśmy kolejną nijaką powieść o niebezpiecznych mężczyznach i małych zdominowanych przez nie kobietkach. “Ruthless People” to zupełnie nowe spojrzenie na ten gatunek i oprócz dobrego wątku miłosnego i ciekawej fabuły możemy obserwować silną kobietę u boku równie silnego mężczyzny. (...)

Cała recenzja w linku :) Zapraszam

https://www.instagram.com/p/B_fDY_rJ1eR/

(...)“Ruthless People” jest książką idealnie oddającą gatunek- konkretna, pikantna, krwista, z nieprzeciętnymi bohaterami, potrafi przyprawić o szybsze bicie serca i niejednokrotnie zaskoczyć. (...) Może się wydawać, że fabuła jest zbyt agresywna, a niektóre sceny są szokujące i bezwzględne, ale myślę, że bez tego dostalibyśmy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

https://www.instagram.com/p/B9ucjYvhXTG/

https://www.instagram.com/p/B9ucjYvhXTG/

Pokaż mimo to


Na półkach:

https://www.instagram.com/p/B960xuHH4xG/
“Królestwo Mostu” jest książką, której od dawna szukałam. Ma wszystko, co powinna mieć dobra historia, zaczynając od bohaterów, a na genialnej fabule kończąc💕Zakochałam się w stylu autorki i zostałam całkowicie pochłonięta przez perypetie Ithicany i Maridriny, a co za tym idzie Arena i Lary. Lara Veliant księżniczka maridrińskiego królestwa razem z siostrami od najmłodszych lat żyła w odosobnionym kompleksie, trenując, by wypełnić postanowienia traktatu zawartego z Ithicaną. Dziewczęta żyły w przekonaniu, że to Królestwo Mostu (Ithicana) i jego władca są przyczyną ucisku i cierpienia ich narodu. Kiedy nadchodzi czas dziewczyna wybrana dla ithicańskiego króla, ma równocześnie zostać szpiegiem swojego ojca i pomóc w obaleniu niepokonanego tyrana. Jednak kiedy Lara trafia na dwór króla Arena Kertella💜 nie wszystko jest takim, jakim miało być według nauk jej mistrzów. Do tego rodzące się w niej uczucie może stanowić poważną przeszkodę i namieszać w ostatecznym podjęciu decyzji. Stawka w tej grze jest naprawdę bardzo wysoka, na szali leży los kilku królestw, życia niewinnych ludzi ... i miłość. Zacznijmy od tego, jak niesamowicie poprowadzone są tutaj wątki polityczne. Na początku może się wydawać, że tych informacji odnośnie sojuszy czy ich braku jest bardzo dużo. Jednak w miarę rozwoju akcji staje się to bardzo przejrzyste i bez trudu przychodzi nam spamiętanie politycznych allianców. Problemy jednak pojawiły się w momencie, kiedy musiałam wyobrazić sobie, które królestwo gdzie jest umiejscowione. Tutaj przydałaby się mapa, tak jak jest w podobnych do tej książkach. Wydaje mi się jednak, że w kolejnej części jest to naprawione. Daniele L. Jensen w genialny sposób opisuję nam każdą z krain. Przez książkę przewija się masa opisów przyrody, nie są one w żaden sposób nużące, a czyta się je z nieskrywaną przyjemnością- są barwne i stwarzają pełny obraz i kontrast pomiędzy Ithicaną i Maridriną. Fabuła oparta jest też w dużej mierze na konfliktach, więc nie brakuje scen walki i są one dopieszczone w najmniejszych szczególikach. Przejdźmy do bohaterów- Aren nie jest typowym napuszonym królem, ta funkcja przypadła innej postaci. Chłopak jest młody, ale bardzo doświadczony. Tej postaci, mimo odpowiedzialności jaka na nim spoczywa, nie brakuje zwyczajnego luzu. Gdybyśmy nie znali jego pozycji, moglibyśmy pomylić go ze zwykłym żołnierzem, bo zapału do obrony ojczyzny mu nie brakuje. W stylu autorki pojawia się również ta sama swoboda, którą obdarzyła bohaterów. Niektóre ze sformułowań używanych przez bohaterów są bardzo współczesne. I w końcu kilka słów o Larze. Jest to jedna z nielicznych głównych bohaterek, która podobała mi się w stu procentach. Jest zdecydowana i rzadko kwestionuje swoje poczynania. Musi mieć bardzo twarde dowody, by zmienić swoje priorytety i ubóstwiam ją za tą pewność siebie. Wszelkie jej poczynania wywołują ogromne napięcie i dreszczyk emocji w czytelniku. Podobne odczucia wywołują jej spotkania z Arenem. Ich relacja jest uzależniająca i mocno im kibicujemy💕jednocześnie nie mając pojęcia, w którą stronę będą zmierzać (bo są to dwa dość twarde charaktery). Te bardziej romantyczne sceny są napisane przez autorkę w nietypowy dla tego gatunku sposób- są one dojrzalsze i bardziej namiętne, co jednak w pełni pasuje do tych bohaterów💜 Muszę wyróżnić jeszcze Jora, który w niektórych sytuacjach był potrzebnym wybawieniem👏 do tego był przezabawny. I z pewnością nigdzie nie znajdziecie drugiej tak upierdliwej postaci, jak Babcia- wierzcie mi😅 Autorka stworzyła świat pełen intryg i walki o przetrwanie, w którym miłość do ojczyzny musi walczyć z uczuciem, które nie miało prawa się narodzić. Klimat tej książki i sposób, w jaki jest napisana, sprawia, że nie można jej odłożyć, dopóki nie odwróci się ostatniej strony. Później pozostaje tylko ogromne pragnienie poznania dalszych losów naszych wspaniałych bohaterów.

https://www.instagram.com/p/B960xuHH4xG/
“Królestwo Mostu” jest książką, której od dawna szukałam. Ma wszystko, co powinna mieć dobra historia, zaczynając od bohaterów, a na genialnej fabule kończąc💕Zakochałam się w stylu autorki i zostałam całkowicie pochłonięta przez perypetie Ithicany i Maridriny, a co za tym idzie Arena i Lary. Lara Veliant księżniczka maridrińskiego...

więcej Pokaż mimo to