-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1156
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać409
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński22
Biblioteczka
Zaginiony obraz, sekret, którego odkrycie może zmienić losy świata, czworo śmiałków, w poszukiwaniu odpowiedzi... i cała reszta, która próbuje im w tym przeszkodzić. Powiało klimatem Dana Browna. Czy taki był zamysł autora, tego nie wiem. Ale wyszło jak wyszło.
Kim są osoby tego dramatu? Zofia Lorentz, urzędniczka, której praca polega na odnajdywaniu i odzyskiwaniu zaginionych dzieł sztuki, Anatol Gmitruk agent Służb Kontrwywiadu Wojskowego, od niedawna na emeryturze, Karol Boznański marszand i znawca sztuki a jednocześnie były partner Zofii, oraz Lisa Tolgfors, słynna złodziejka, najlepsza w swym fachu. Różni ich niemal wszystko, razem tworzą mieszankę wybuchową. Teraz muszą współdziałać aby osiągnąć cel, którym jest odzyskanie zaginionego w czasie wojny Portretu Młodzieńca Rafaela Santi. Uzbrojeni w znikome informacje na temat miejsca przechowywania obrazu, oraz niewielką ilość czasu i poinformowani o konieczności zachowania ścisłej tajemnicy, wyruszają w świat. Szybko okaże się, że bardzo wielu ludziom zależy na tym, aby ich misja się nie powiodła. Śladem bohaterów podążają tajni agenci i wyrafinowani „likwidatorzy”. Czy tej nie do końca dobranej czwórce uda się wyjść cało z opresji, odnaleźć zaginiony skarb i nie wywołać kolejnej wojny światowej?
Fabuła wydaje się ciekawa, ale treść, dla kogoś, kto nie interesuje się malarstwem jest ciężkostrawna. Dla mnie męczące były przeciągane opisy dotyczące technik tworzenia czy konserwacji obrazów. Ożywiałam się bardziej w momentach dotyczących szpiegostwa i kradzieży dzieł sztuki. No i wychodzi na to, że wywyższam złodziei nad artystów. Ale co zrobię, bardziej mnie to zaintrygowało.
Nie mogę powiedzieć, żeby w trakcie lektury towarzyszyły mi większe emocje. Niby wszystko w porządku, jest zagadka, są gangsterzy, groźne sytuacje, ale czegoś jednak zabrakło. Być może tym drobnym ale jakże ważnym aspektem był pazur sensacji, w "Bezcennym" mocno spiłowany.
Zygmunt Miłoszewski przyzwyczaił mnie do wymagającego stylu, dopracowanego w każdym detalu. To mocna strona jego książek. „Bezcenny” pod tym względem nie zawodzi. Autor posługuje się językiem z wyższej półki. Każdy opis, każdy dialog, każda myśl bohaterów, jest przemyślana i inteligentna. I zapewne to, co dla mnie okazało się wadą, czyli wnikliwe przedstawienie malarskiej tematyki, dla znawców i amatorów tejże, może okazać się dużym plusem.
Do bohaterów w zasadzie nie mam większych zastrzeżeń, z jednym wyjątkiem. Dawno już nie spotkałam się z tak irytująca postacią jak Zofia Lorentz. Co mnie tak bardzo denerwowało? Naiwność, świętoszkowatość, bezpłciowość postaci. Wybierajcie co chcecie. Dla mnie Zofia stanowiła najsłabsze ogniwo „fantastycznej czwórki”, ale przecież w każdym teamie ktoś „dyńda na końcu łańcucha”.
Jak już wspomniałam na początku, cała historia bardzo przypominała mi powieści Dana Browna. I o ile autora "Kodu Leonarda da Vinci" polubiłam za te nieco odrealnione historie, to Zygmunt Miłoszewski serwował do tej pory znacznie lepsze kąski.
Mimo mało ciekawej całości, zakończenie było logiczne i poprawne. No i nie powiem, ucieszyłam się kiedy przewróciłam ostatnią stronę. I tyle w temacie.
Moim subiektywnym zdaniem, za dużo informacji o obrazach za mało dramatyzmu. Do tego bardzo dużo stron (prawie 500), bardzo małą czcionką (właściwie typowe dla Miłoszewskiego i wydawnictwa W.A.B.). Zazwyczaj mi to nie przeszkadza, a tym razem i owszem.
Nie odkryłam w sobie nagłej miłości do sztuk pięknych. Nie rozumiem tego całego zamieszania wokół obrazów. Nie mówię, że nie są cenne, ale grube miliony i takie akcje? Przesada. Oj, gdybym ja te miliony miała, wiedziałabym już na co je wydawać. Kolejne książki na przykład:) Muszę być jednak sprawiedliwa i przyznać, ze pod względem merytorycznym jest to literatura na wysokim poziomie.
Cóż, pozostawiam "Bezcennego" amatorom sztuki, zafascynowanym tajemnicami wielkich dzieł, tudzież ich autorów, oraz osobom poszukującym odpowiedzi czy choćby domysłów dotyczących obrazów zaginionych w wojennej zawierusze. Ja wracam do serii o prokuratorze Szackim, bo to jest ten Miłoszewski, który bardziej mi odpowiada.
http://czytam-nie-przeszkadzac.blogspot.com/2014/12/bezcenny-zygmunt-mioszewski.html
Zaginiony obraz, sekret, którego odkrycie może zmienić losy świata, czworo śmiałków, w poszukiwaniu odpowiedzi... i cała reszta, która próbuje im w tym przeszkodzić. Powiało klimatem Dana Browna. Czy taki był zamysł autora, tego nie wiem. Ale wyszło jak wyszło.
Kim są osoby tego dramatu? Zofia Lorentz, urzędniczka, której praca polega na odnajdywaniu i odzyskiwaniu...
2014-05-01
Krwawe zabójstwa, tajemnice z przeszłości, jeden człowiek przeciwko całemu miastu. Miejsce akcji – Sandomierz. I nie, tym razem to nie ojciec Mateusz będzie bohaterem. Rozwikłanie kryminalnej zagadki spadnie na barki prokuratora Teodora Szackiego.
Elżbieta Budnik była wzorową obywatelką Sandomierza. Żona wieloletniego radnego, szanowana działaczka społeczna, ciepła, sympatyczna kobieta i niezrównana przyjaciółka. Pewnego dnia ten wzór wszelkich cnót zostaje zamordowany i to w dość perfidny sposób. W pobliżu jej ciała znaleziono sztylet służący w żydowskim procederze rytualnego mordu zwierząt. Miasto słynące z antysemickich poglądów, zostaje wystawione na ciężką próbę. Wkrótce pojawiają się nowe ofiary. Morderstwa przypominają sceny z pewnego obrazu przedstawiającego społeczność żydowską w jak najgorszym świetle. Opinia publiczna zaczyna wrzeć. Czy za zbrodniami faktycznie stoją Żydzi? Czy komuś zależy na skompromitowaniu owej społeczności? A może prawdy należy szukać zupełnie gdzie indziej?
Oj, nie będzie miał łatwo prokurator Szacki. Mężczyzna sam zmagający się z prywatnymi zawirowaniami, przenosi się z Warszawy do niewielkiego Sandomierza, gdzie każdy się zna, niemal każdy wszystko o wszystkich wie. Przyjezdni traktowani są, delikatnie mówiąc z lekką dozą nieufności. Do tego prowadzenie śledztwa utrudniają media, które niekoniecznie szukają prawdy, a raczej sensacji. Nawet wspólniczka Szackiego, prokurator Barbara Sobieraj, rodowita sandomierzanka, do tego bliska przyjaciółka zamordowanej, nie jest na początku przychylna ich współpracy. Jednak kolejne wydarzenia i fakty spowodują, że oboje staną ramię w ramię przeciwko bezwzględnemu mordercy. Szacki wniesie do tego duetu doświadczenie a Sobieraj znajomość terenu oraz obycie z małomiasteczkowymi prawidłami. Zagmatwane, pełne pułapek i zwrotów akcji śledztwo doprowadzi do zaskakującego rozwiązania.
Z każdą przeczytaną książką staję się coraz większą fanką pana Miłoszewskiego. Po „Uwikłaniu” to już kolejna wciągająca i trzymająca w napięciu przygoda z powieścią tego autora. Zygmunt Miłoszewski wprowadza nas w krwawy świat zbrodni, nie wahając się przy tym poruszać drażliwych tematów. Tworzy szereg dobrze dopracowanych, charakterystycznych postaci, ludzi z krwi i kości. Nakreśla postawy i nastroje społeczności małego miasta wobec traumatycznych wydarzeń i drażliwych tematów.
Podobają mi się też rozpoczynające każdy rozdział wstawki przypominające autentyczne wydarzenia z danego dnia, zarówno te, którymi żył cały świat, Polska, czy nawet wiadomości lokalne. Fajnie sobie czasem powspominać, albo i czegoś nowego dowiedzieć sprzed zaledwie kilku lat :)
Lektura „Ziarna prawdy” nie była prosta. Długie wywody na temat przeszłości, życia i historii Żydów i Polaków w Sandomierzu, i temu podobne historie niekiedy wydawały mi się troszeczkę rozwleczone. Ponadto dość mała czcionka przyczyniała się do tego, że spędziłam nad tą książką trochę więcej czasu niż się spodziewałam. Ale na pewno nie był to czas stracony. Faktem jest, że aby nic nie umknęło naszej uwagi trzeba się skupić, wyłączyć i oddać całkowicie tej powieści do czego bezwzględnie zachęcam.
Uważam, że ten dobrze skrojony, dopracowany w każdym szczególe kryminał przypadnie do gustu nawet wybrednym wielbicielom gatunku.
http://czytam-nie-przeszkadzac.blogspot.com/2014/06/ziarno-prawdy-zygmunt-mioszewski.html
Krwawe zabójstwa, tajemnice z przeszłości, jeden człowiek przeciwko całemu miastu. Miejsce akcji – Sandomierz. I nie, tym razem to nie ojciec Mateusz będzie bohaterem. Rozwikłanie kryminalnej zagadki spadnie na barki prokuratora Teodora Szackiego.
Elżbieta Budnik była wzorową obywatelką Sandomierza. Żona wieloletniego radnego, szanowana działaczka społeczna, ciepła,...
2014-04-01
Głównym bohaterem powieści jest prokurator Teodor Szacki. Mężczyzna przed czterdziestką. Żona, córka, mieszkanie, stała praca. Niby wszystko jest jak być powinno. Ale Szacki jest coraz bardziej znudzony szarą rzeczywistością, monotonią codziennego życia. Narasta w nim potrzeba zmian. Może szykuje się romans?
Tymczasem trafia mu się intrygująca sprawa. W czasie nietypowej sesji terapeutycznej, zamordowany zostaje jeden z pacjentów. Głównymi podejrzanymi staje się pozostałych troje uczestników, oraz psycholog Cezary Rudzki. Jednak na pierwszy rzut oka nie wygląda, żeby któreś z nich miało jakikolwiek motyw pozbycia się ofiary, tym bardziej, że poza terapeutą wszyscy poznali się dzień wcześniej. Czyżby więc sprawcą był ktoś przypadkowy?
Szacki w pełni poświęca się rozwikłaniu tej zagadki i wkrótce trafia na coraz bardziej niepewny grunt. Okazuje się, że znalezienie odpowiedzi na dręczące pytania mogą ściągnąć niebezpieczeństwo na jego własną rodzinę. Czy prokurator mimo to zaryzykuje?
No i można? Ależ owszem, można w Polsce napisać i wydać naprawdę dobry kawał kryminału z bezbłędnie poprowadzoną akcją, idealnie wkomponowanymi postaciami i przede wszystkim ciekawą zagadką.
Przyznaję szczerze, że nie bardzo mam się czego przyczepić. Jest tajemnicza zbrodnia, jest praworządny bohater szukający mordercy, są też piękne (mniej lub bardziej) kobiety, jest akcja, jest sensacja. A to wszystko na rodzimym gruncie. Może trochę rozbroiły mnie te psychologiczne dywagacje na temat terapii ustawień. Dla mnie troszkę fantastyką pojechało, ale na psychologii się nie znam, może i coś w tym jest. Ludzki umysł to przecież jedna wielka zagadka:).
Polecam.
http://czytam-nie-przeszkadzac.blogspot.com/2014/04/uwikanie-zygmunt-mioszewski.html
Głównym bohaterem powieści jest prokurator Teodor Szacki. Mężczyzna przed czterdziestką. Żona, córka, mieszkanie, stała praca. Niby wszystko jest jak być powinno. Ale Szacki jest coraz bardziej znudzony szarą rzeczywistością, monotonią codziennego życia. Narasta w nim potrzeba zmian. Może szykuje się romans?
Tymczasem trafia mu się intrygująca sprawa. W czasie nietypowej...
Z pośród premier ostatnich miesięcy, jedną z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie był właśnie " Gniew" Zygmunta Miłoszewskiego. Mocno uzależniłam się od kryminalnych perypetii prokuratora Teodora Szackiego. "Gniew" to już ostatnie spotkanie z tym nietuzinkowym bohaterem, dlatego radość z dobrej lektury miesza się z poczuciem żalu, że oto nastąpił koniec. Mówią, że wszystko co dobre szybko się kończy. Trylogia Miłoszewskiego zaiste jest dobra, nawet bardzo dobra. Nie zawaham się wręcz posłużyć terminem - genialna. No dobrze, ale zaczynam roztkliwiać się już nad pożegnaniem a wypadałoby zacząć od początku.
Była już Warszawa, był także Sandomierz, a teraz przyszedł czas na Olsztyn. Tym razem to właśnie w tym niedużym, warmińskim mieście, prokurator Szacki zmierzy się z kolejną zagadką do rozwiązania. Początkowo sprawa wydaje się być szybka i łatwa. W starym bunkrze zostaje znaleziony szkielet, prawdopodobnie pochodzący z czasów wojny. Ale badania wykazują coś zupełnie zaskakującego. Kości należą do mężczyzny, który żył jeszcze zaledwie kilka dni temu. Głębsze analizy wykazują, że szkielet skrywa dodatkowe niespodzianki. Szackiego czeka nie lada wyzwanie. Znalezienie sprawcy będzie niezmiernie trudne. Z każdym nowym tropem śledztwo komplikuje się coraz bardziej a kiedy dojdą do tego względy osobiste napięcie sięgnie zenitu.
Zawikłana kryminalna zagadka przeplata się z problematyką przemocy domowej, tak fizycznej jak i psychicznej. Autor jak zwykle sumiennie przygotował się do tematu. W "Gniewie" nie ma miejsca na banały czy infantylne historyjki. To rasowy, trzymający w napięciu kryminał, od którego ciężko się oderwać. Do tego bohaterowie, którzy zapadają w pamięć.
380 stron, dla jednych to dużo, dla innych, tak średnio. Ale 380 stron drobnym druczkiem może zmęczyć. Jednakże nie w tym przypadku. Tej książki się nie czyta, ją się pochłania. W recenzjach "Uwikłania" i " Ziarna prawdy" rozpływałam się już w "ochach" i "achach" nad stylem Miłoszewskiego, więc tu tylko potwierdzę, że styl ów jest nie do pobicia.
Coś się kończy aby coś mogło się zacząć. „Gniew” to zaiste godne zakończenie doskonałej serii. Oczekuję zatem na kolejne porywające powieści pana Miłoszewskiego. Chętnie poznam nietuzinkowych, mam nadzieję, bohaterów i podelektuję się wyrafinowaną prozą. Chociaż... zakończenie "Gniewu" pozostawia autorowi otwartą furtkę dla dalszych przygód Szackiego, więc może jednak kiedyś...?
Wszystkim natomiast polecam "Uwikłanie", "Ziarno prawdy" i "Gniew". Niekoniecznie w podanej kolejności, ponieważ każda część to zupełnie inna historia, inna zagadka, inni bohaterowie. Podpowiem jednak, że ze względu na wątek obyczajowy, dotyczący prywatnego życia Teodora Szackiego, prawidłowa kolejność ułatwia lepsze poznanie bohatera.
[Książka wygrana w konkursie na lubimyczytac.pl ]
http://czytam-nie-przeszkadzac.blogspot.com/2015/01/gniew-zygmunt-mioszewski.html
Z pośród premier ostatnich miesięcy, jedną z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie był właśnie " Gniew" Zygmunta Miłoszewskiego. Mocno uzależniłam się od kryminalnych perypetii prokuratora Teodora Szackiego. "Gniew" to już ostatnie spotkanie z tym nietuzinkowym bohaterem, dlatego radość z dobrej lektury miesza się z poczuciem żalu, że oto nastąpił koniec. Mówią, że wszystko...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to