-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1140
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać366
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński21
Biblioteczka
2013-11-28
2013-12-22
Powstanie "W hołdzie Katalonii" Orwell o mały włos przypłacił życiem. Pisarz uczestniczył w hiszpańskiej wojnie domowej, wcielając się w szeregi POUM - robotniczej milicji marksistowskiej opowiadającej się za rewolucją. Jest to więc relacja z pierwszej ręki, pisana krwią i własnym doświadczeniem. Facet miał jaja.
Pomijając historie bezpośrednio z frontu, mamy tu również analizę rozmaitych politycznych waśni. Pisarz opowiada o ohydnych zagrywkach stalinowskich partii (oraz z właściwą sobie wnikliwością demaskuje jednakowo ohydne łgarstwa pojawiające się na łamach komunistycznej prasy) - pełne demagogii szafowanie określeniami trocksita (jest wiele powodów pozwalających przypuszczać, że folwarczany Snowball to personifikacja Trockiego, to samo tyczy się Goldsteina z 1984), tłamszenie robotniczej rewolucji, delegalizacja POUM, zamykanie i prześladowanie jej członków. Wszystkie te rzeczy były chyba bezpośrednim przyczynkiem późniejszego powstania 1984, uzasadniają również niemającą granic Orwella pogardę wobec wszelkich przejawów totalitaryzmu. Pisarz przez długi okres tułał się po Barcelonie i spał pod gołym niebem tylko dlatego, że władze kraju, za który narażał życie (oraz za który prawie permanentnie stracił głos, ponieważ kula snajperska przeszyła jego krtań) chciały go wrzucić za kratki.
Blair bardzo pozytywnie wypowiada się o samych Hiszpanach: chwali ich spontaniczność, prostoduszność, pokorę i skromność. Zwłaszcza urzekł mnie sposób, w jaki Katalończycy uczestniczą w wojnie pozycyjnej - niewykluczone, że dużo większe starty powoduje działalność NFZ. Po lekturze "W hołdzie Katalonii" również z niekłamaną ochotą pojadę w przyszłości do Hiszpanii - choćby po to, żeby spróbować legendarnej kawy na Huesca (:)). Pozycja genialna. Obowiązkowa dla historyków i ludzi zainteresowanych ekspansją komunistów w Europie.
Powstanie "W hołdzie Katalonii" Orwell o mały włos przypłacił życiem. Pisarz uczestniczył w hiszpańskiej wojnie domowej, wcielając się w szeregi POUM - robotniczej milicji marksistowskiej opowiadającej się za rewolucją. Jest to więc relacja z pierwszej ręki, pisana krwią i własnym doświadczeniem. Facet miał jaja.
Pomijając historie bezpośrednio z frontu, mamy tu również...
2014-01-13
Bohaterem powieści jest gruby i sarkastyczny George Bowling. Mężczyzna zjadany jest przez przeciętność - żyje w przeciętnym bliźniaczym domu ulokowanym na jednej z miliona przeciętnych angielskich ulic. Pracuje w firmie asekuracyjnej, jeżdżąc po domach i wciskając ludziom ubezpieczenia, za co otrzymuje równie przeciętne wynagrodzenie. Mieszka z dwójką złośliwych bachorów oraz irytującą żoną, Hildą, ekonomiczną wiedźmą, której jedynym zajęciem jest narzekanie na ceny masła oraz oszczędzanie pieniędzy na czymkolwiek się da. George Bowling decyduje się na urlop, w trakcie którego odwiedzi swoje prowincjonalne rodzinne miasteczko. Chce w ten sposób uciec nie tylko od domowego ogniska, ale również panujących wówczas wojennych nastrojów (czas powieści ulokowany jest w przededniu II wojny światowej). Bohater pragnie chociaż na chwilę odetchnąć od przerażającego zgiełku spowodowanego wojną, zapomnieć o nadchodzącym turkocie karabinów maszynowych oraz świście bomb spadających nad ranem z nieba. Wie, że spokojne życie, które wiódł dotychczas, ma swój wcale nie tak daleki kres.
Powieść pisana jest w pierwszej osobie - i bardzo dobrze. Zgryźliwe, ironiczne, często bezkompromisowe i szczere do bólu komentarze George'a nadają dziełu głębi i kolorytu. Bohater opowiada o swoim dzieciństwie - wspomina o pasji do wędkowania oraz czytania książek. Rozpamiętuje leniwe i błogie dni spędzone z wędką nad stawikiem - w spokoju, ciszy, z dala od miejskiej wrzawy i jazgotu silników. Przywołuje obraz swojej pierwszej miłości. Mówi jak, kierowany pasją do czytania książek, zapisał się do kółka czytelniczego; oraz jak przyłączył się do "Czarnej Ręki" i wspólnie ze swoimi kolegami deptał ptasie jaja (mało w tym poezji, przyznacie). Wspomina o domu rodzinnym, sklepiku ojca przy High Street, w którym sprzedawano ptasie nasiona, ptaku Jacusiu na wystawie, etc., etc.
Bohatera czeka bolesne zderzenie z rzeczywistością. Zindustrializowany świat, który zastaje George, okazuje się mdły i apatyczny. Nie ma śladu po dawnym Dolnym Binfield - porcelanowe i subtelne wspomnienie sprzed dwudziestu lat lega niczym domek z kart. Brak tchu to fantastyczna podróż w krainę wspomnień, opowiadana przez człowieka, który prędzej czy później będzie zmuszony zmierzyć się z trudami wojny - żyć w strachu przed jutrem, wśród robotniczych mundurów, partyjnych plakatów i propagandowych haseł, każdego dnia w lęku nasłuchując ryku samolotów myśliwskich i karabinów maszynowych (trzeba przyznać, że Orwell roił całkiem ponurą wizję zakończenia wojny, przypuszczenia te miały jednak swą racje bytu). Ten rwetes i chaos, spowodowany obawą przed nadchodzącym jutrem, sprawia, że czasami po prostu brakuje tchu.
Genialna powieść.
Bohaterem powieści jest gruby i sarkastyczny George Bowling. Mężczyzna zjadany jest przez przeciętność - żyje w przeciętnym bliźniaczym domu ulokowanym na jednej z miliona przeciętnych angielskich ulic. Pracuje w firmie asekuracyjnej, jeżdżąc po domach i wciskając ludziom ubezpieczenia, za co otrzymuje równie przeciętne wynagrodzenie. Mieszka z dwójką złośliwych bachorów...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-12-19
Książka przyjemna, napisana prostym i przystępnym językiem. W niezwykle barwny (i prawdziwy) sposób ukazuje naturę prowincjonalnych miasteczek - wszechobecną wścibskość, plotkarstwo, zaściankowość, tępą wiarę w gusła i zabobony. Szczególną uwagę przykuwa sugestywna ilustracja małomiasteczkowej baby, prowincjonalnej zarazy, cedzącej przez żeby toksyny i jad, byle tylko uprzykrzyć życie innym.
Orwell ukazuje również ponurą rzeczywistość szkół prywatnych - mówi o ich korupcji i szerzącym się łapówkarstwie. Nauczyciele nie kierowani są żadnym poczuciem misji - zamiast tego można przyrównać ich do wieśniaków targujących sałatą i chlebem na targowisku. W murach szkoły dzieciaki, zamiast uczyć się kreatywnego myślenia, wykonują arcynudne, mechaniczne i zautomatyzowane pracę. Ten beznadziejny system edukacji dyktują ciemni, ignoranccy i niekształceni rodzice, a ponieważ płacą, to własnie do nich należy ostatnie zdanie.
W książce dosyć ciekawie ukazana jest również istota samej wiary. Autor daje nam do zrozumienia, że wiara bądź niewiara niekoniecznie jest skutkiem analizy czy głębokich filozoficznych gdybań i rozważań. To rzecz, którą się albo czuje, albo nie. Orwell uważa, że panteistyczna wizja wszechświata (kult natury, nieosobowego boga, zachwyt nad spinozjańską substancją) jest w gruncie rzeczy pusta i naiwna - wielokrotnie daje nam to do zrozumienia na kartach powieści. Zamiast tego proponuje wiarę w wiarę - nawet jeżeli utraciło się jej poczucie, dobrze jest posiadać wewnętrzne przeświadczenie (nawet bardzo mętne, naiwne), że istnieje jakiś ostateczny cel, przeznaczenie, zamysł. Wtedy łatwiej poradzić sobie z szarą, pogrążającą rutyną i wyjałowioną rzeczywistością. Zdaje sobie również sprawę, że ludzie, pomimo utraty wiary, nie odrzucają kulturowego zaplecza religii, w której się urodzili. Jeżeli ktoś wychował się w Kościele anglikańskim i wyrósł z klękania przed ołtarzem, raczej nie będzie miał problemu z pozostaniem anglikańskim ateistą.
Bardzo dobra powieść. Nie mam pojęcia, czemu Blair chciał ją spalić.
Książka przyjemna, napisana prostym i przystępnym językiem. W niezwykle barwny (i prawdziwy) sposób ukazuje naturę prowincjonalnych miasteczek - wszechobecną wścibskość, plotkarstwo, zaściankowość, tępą wiarę w gusła i zabobony. Szczególną uwagę przykuwa sugestywna ilustracja małomiasteczkowej baby, prowincjonalnej zarazy, cedzącej przez żeby toksyny i jad, byle tylko...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-11-09
Książkę poczytywałem podczas okienek na uczelni i naprawdę uprzyjemniała mi czas w oczekiwaniu na kolejne wykłady. Rozprawa prosta i przejrzysta, chociaż czasami trącająca o banał, pełna aksjomatów. Ponoć najlepiej czyta się rzeczy, które tylko utwierdzają nas w naszych przekonaniach. Płeć Mózgu to jedna z takich książek.
Rzeczą, która ewidentnie rzuca się w oczy po przeczytaniu pierwszych dziesięciu stron publikacji, to intelektualna uczciwość jej autorów, brak jakiejś politycznej poprawności. Teza jest prosta: mózgi obydwu płci są kształtowane przez oddziałujące na nie hormony, w rezultacie nasze uzdolnienia, usposobienie i temperament są odgórnie zdeterminowane. Autorzy nie ukrywają, że wzniosłe i ładnie brzmiące bzdurki jak płciowa równość czy tabula rasa istnieją tylko w teorii. Nie będę zdradzał szczegółów, polecam sięgnąć po książkę - temat wyłożony jest dosyć wyczerpująco. Właściwie często nazbyt wyczerpująco.
Czemu? Ponieważ książka razi ewidentnymi i bardzo irytującymi powtórzeniami. Czytając ją czułem się trochę jak niepilny i głupawy uczeń, któremu nauczycielka dwadzieścia razy musi powtarzać tą samą rzecz. Mam wrażenie, że autorzy niejednokrotnie traktują czytelnika jak debila - powtarzanie tej samej tezy po kilkanaście razy nie tylko nuży, ale powoduje rozdrażnienie. Doprawdy łatwo zapamiętać, że dziewczynki mają większe umiejętności werbalne, natomiast chłopcy są urodzonymi matematykami. Dla przykładu: ta złota myśl, ni stąd ni zowąd, jest forsowana w książce dobre kilkadziesiąt razy. Często po prostu bez żadnej przyczyny.
Książkę poczytywałem podczas okienek na uczelni i naprawdę uprzyjemniała mi czas w oczekiwaniu na kolejne wykłady. Rozprawa prosta i przejrzysta, chociaż czasami trącająca o banał, pełna aksjomatów. Ponoć najlepiej czyta się rzeczy, które tylko utwierdzają nas w naszych przekonaniach. Płeć Mózgu to jedna z takich książek.
Rzeczą, która ewidentnie rzuca się w oczy po...
Blair przez długi czas pracował jako pomywacz w paryskich hotelach i restauracjach. Potem przeniósł się do Londynu i wiódł życie włóczęgi, przez kilka tygodni tułając się po przytułkach dla bezdomnych. Jego doświadczenia z tego okresu zostały zwieńczone książką "Na dnie w Paryżu i w Londynie", stanowiącej pamiętnik z tamtych dni.
Można tylko domniemywać, czy na zawarte w tytule dno sprowadził Orwella splot niepomyślnych wydarzeń, czy sam na własną rękę chciał zasmakować życia pogardzanego przez społeczeństwo wyrzutka. Tłumacz mówił, że w jednej z paryskich dzielnic mieszkała wówczas jego ciotka, od której Blair mógł zwyczajnie pożyczyć pieniądze, jednak nie pozwalała mu na to duma. Z drugiej strony nasuwa się tutaj pytanie: dlaczego ta sama duma nie odezwała się, gdy Blair podstępnie uchlał swojego brata do nieprzytomności, po czym obrabował go z wszelkich oszczędności (które swoją drogą wydał na 'bordel', w którym z temperamentem godnym zwyrola i gwałciciela raptownie rżnął jedną z jego pracownic)?
"Na dnie w Londynie i w Paryżu" to opowieść dość zabawna i efektowna. Tym bardziej zabawna i efektowna, im częściej uświadamiamy sobie, że przedstawione w tekście wydarzenia nie są bynajmmniej literacką fikcją, a miały miejsce naprawdę. Obok relacji jest tutaj kilka luźnych i raczej banalnych - co zresztą przyznaje sam autor - spostrzeżeń. Blair kreśli np. całkiem osobliwe (i zgoła utopijne) sylwetki bezdomnych, wskazując, iż sytuacja, w której się znaleźli, to nie do końca ich wina. Mówi, że większość biedaków stanowiących margines nie pije, a resztki pieniędzy roztropnie wydaje na schroniska i herbatę-plus-dwie-kromki-chleba. Książkę skończyłem dziś wieczorem, wracając autobusem do domu. Jakaś gorzka ironia sprawiła, że świeżo po lekturze spotkałem bezdomnego, który podszedł do mnie, po czym bezceremonialnie i wręcz roszczeniowo wydukał:
"Dajże pan na wino." xD
Blair przez długi czas pracował jako pomywacz w paryskich hotelach i restauracjach. Potem przeniósł się do Londynu i wiódł życie włóczęgi, przez kilka tygodni tułając się po przytułkach dla bezdomnych. Jego doświadczenia z tego okresu zostały zwieńczone książką "Na dnie w Paryżu i w Londynie", stanowiącej pamiętnik z tamtych dni.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toMożna tylko domniemywać, czy na zawarte w...