-
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant5 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać423 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant13 -
Artykuły
Zapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać5
Biblioteczka
2023-10-26
2024-04-14
7,5
Bardzo fajny zbiór. Lekki, wdzięczny, empatyczny, przyjemny, ale przy tym niegłupi. Przyjemnie odpływa w surrealizm, mimo to mocno zostając w naszej rzeczywistości. Suszczyńska wplata elementy autobiograficzne, jednak unika konfesyjności, więc nie jest kolejnym smutnym milenialsem. Zamiast tego mamy diamentowe prosięta, mówiące boczniaki i prawosławne obozy konne, co biorę z całym dobrodziejstwem inwentarza.
Idealna lektura na wiosnę.
7,5
Bardzo fajny zbiór. Lekki, wdzięczny, empatyczny, przyjemny, ale przy tym niegłupi. Przyjemnie odpływa w surrealizm, mimo to mocno zostając w naszej rzeczywistości. Suszczyńska wplata elementy autobiograficzne, jednak unika konfesyjności, więc nie jest kolejnym smutnym milenialsem. Zamiast tego mamy diamentowe prosięta, mówiące boczniaki i prawosławne obozy konne, co...
2024-03-25
Prosta, ale bardzo szlachetna rzecz. Jest tak napisana i skonstruowana, że właściwie niczego nie musi - ani zachwycać metaforami, ani wszystkiego wyjaśniać, ani straszyć dystopijnym zamordyzmem. Bo i bez tego wszystkiego dostarcza wielu refleksji i emocji.
Wspaniała lektura o wolności, czasie, życiu we wspólnocie, samotności, edukacji i wielu innych rzeczach. Polecajka.
Prosta, ale bardzo szlachetna rzecz. Jest tak napisana i skonstruowana, że właściwie niczego nie musi - ani zachwycać metaforami, ani wszystkiego wyjaśniać, ani straszyć dystopijnym zamordyzmem. Bo i bez tego wszystkiego dostarcza wielu refleksji i emocji.
Wspaniała lektura o wolności, czasie, życiu we wspólnocie, samotności, edukacji i wielu innych rzeczach. Polecajka.
2021-10-13
Wow. Nie pamiętam chyba, kiedy ostatnio czytałam książkę z taką przyjemnością. I to nie z przyjemnością dlatego, że lubię bohaterów, że akcja płynie wartko, intryga jest ciekawa, świat dobrze zbudowany albo po prostu eskapizm się zgadza. Czytanie "Cukrów" to był jakiś taki inny rodzaj przyjemności. Taki, że jak musiałam schować książkę i wysiąść z autobusu, żeby iść do pracy, to najnormalniej było mi przykro.
Jest coś urzekającego w tej książce, ale takiego niewymuszenie urzekającego, świeżego, intrygującego. Język Kotas jest plastyczny, budowane przez nią obrazy barwne, trochę dobrze znane, trochę wyjątkowe. Wszystkie zbudowane z serii szczegółów, niby nieoczywistych, a przecież idealnie pasujących do siebie, do konwencji, do postaci narratorki.
Porwał mnie światy Doroty Kotas. Jej Warszawa, jej Garwolin, jej dom, jej kotasy. Na tyle, że "Pustostany" z automatu lądują na liście do przeczytania, a wszystkim kolejnym książkom autorki będę się bacznie przyglądać.
Wow. Nie pamiętam chyba, kiedy ostatnio czytałam książkę z taką przyjemnością. I to nie z przyjemnością dlatego, że lubię bohaterów, że akcja płynie wartko, intryga jest ciekawa, świat dobrze zbudowany albo po prostu eskapizm się zgadza. Czytanie "Cukrów" to był jakiś taki inny rodzaj przyjemności. Taki, że jak musiałam schować książkę i wysiąść z autobusu, żeby iść do...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-10-31
Jakoś tak się złożyło, że o Królewcu słyszałam przez całą swoją edukację, ale nigdy nie połączył mi się w głowie z jakimś konkretnym miejscem. Pozostawał więc takim miastem-mitem, że no, był w przeszłości, potem nagle zniknął i co się z nim stało, to w sumie jakoś mało mnie interesowało (na tyle mało, że nigdy nie spytałam o niego Google). Dlatego przez pierwszy rozdział "Miasta bajki" trwałam w szoku, próbując połączyć sobie mityczny Królewiec, gdzie Kochanowski, drukarnie, Zygmunt August z Kaliningradem, dokąd moi kuzyni jeździli po paliwo i skąd Rosjanie przyjeżdżali na zakupy do rodzinnych okolic moich rodziców.
Gdy już przeszedł mi ten szok, totalnie zanurzyłam się w reportażu Pauliny Siegień. Autorka konstruuje całość i każdą część z osobna tak, że przez pierwsze parę stron człowiek czyta i zastanawia się, po co mu ta garść informacji rzucona tak znienacka, bez kontekstu. A potem doczytuje i łapie kontekst, i widzi wizję, i zaczyna ufać twórczyni, i jest zachwycony. Jeśli początkowo nie grzeje go temat, to Siegień umie zaciekawić i sprawić, że nagle orientujesz się, że wciągnęła cię historia remontu lotniska.
Jest trochę historii, trochę rozmów z osobami pozostającymi z Kaliningradem w różnych relacjach. Przyjezdnymi, rodowitymi, tymi, którzy wybrali to miasto na swój dom i tymi, którzy widzą w nim tylko przystanek. Tymi, którzy o nie walczą i tymi, którzy dali spokój. Ciekawe, zawiłe, trochę rozbijające stereotypy na temat Rosjan.
Bardzo się cieszę, że czeluści Internetu podsunęły mi tę książkę i mogłam rozszerzyć swoją banieczkę. Proszę czytać.
Jakoś tak się złożyło, że o Królewcu słyszałam przez całą swoją edukację, ale nigdy nie połączył mi się w głowie z jakimś konkretnym miejscem. Pozostawał więc takim miastem-mitem, że no, był w przeszłości, potem nagle zniknął i co się z nim stało, to w sumie jakoś mało mnie interesowało (na tyle mało, że nigdy nie spytałam o niego Google). Dlatego przez pierwszy rozdział...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Wspaniale napisana (co za praca tłumaczki!), ze wspaniałymi detalami i buzującymi pod skórą subtelnościami. Ze wspaniałą mieszanką cielesności, homoseksualności i fascynacji śmiercią, ale bez rzucanej w twarz zinternalizowanej homofobii, za to z cywilną perspektywą na II wojnę światową.
Potrzebowałam takiej książki i nie pogniewałabym się, jakby miała z 50 stron więcej.
Wspaniale napisana (co za praca tłumaczki!), ze wspaniałymi detalami i buzującymi pod skórą subtelnościami. Ze wspaniałą mieszanką cielesności, homoseksualności i fascynacji śmiercią, ale bez rzucanej w twarz zinternalizowanej homofobii, za to z cywilną perspektywą na II wojnę światową.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPotrzebowałam takiej książki i nie pogniewałabym się, jakby miała z 50 stron więcej.