Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Historia ciekawa, lecz nie wciągnęła mnie tak, jak się spodziewałam. Dłużyła mi się. Jednak sądzę, że warto ją przeczytać. Zmusza do jakiś refleksji nad swoim życiem, nad sobą i można wygrzebać ciekawe cytaty. Polecam, jeśli ktoś chce się trochę "wysilić" przy czytaniu.

Jeśli chcesz się zagłębić z moją dokładną opinią, zapraszam na mojego bloga www.puszczonewniepamiec.blogspot.com :)

Historia ciekawa, lecz nie wciągnęła mnie tak, jak się spodziewałam. Dłużyła mi się. Jednak sądzę, że warto ją przeczytać. Zmusza do jakiś refleksji nad swoim życiem, nad sobą i można wygrzebać ciekawe cytaty. Polecam, jeśli ktoś chce się trochę "wysilić" przy czytaniu.

Jeśli chcesz się zagłębić z moją dokładną opinią, zapraszam na mojego bloga...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

RECENZJA RÓWNIEŻ NA BLOGU ------ WWW.PUSZCZONEWNIEPAMIEC.BLOGSPOT.COM -----

PIERWSZY RZUT OKA
Wygrałam tą książkę w konkursie. Bardzo możliwe, że nigdy bym jej nie dostała w swoje ręce, gdyby nie to. Okładka wyglądała ładnie, tytuł zachęcająco, no i była za darmo, dlatego też ucieszyłam się jak dostałam ją w swoje ręce. Okładka jest tak miękka w dotyku, że nie miałam ochoty wypuszczać ją z dłoni. Spędzać czas na głaskaniu okładki, to jest to. Od razu widać, że to jest przyjemna książka na raz, otwieram ją i czytam, iż ma sto pięćdziesiąt stron. Idealna na jeden wieczór myślę. Wielkość czcionki pomaga w szybszym czytaniu, nic tylko się za nią zabrać!

"Wszystkim tym, którzy zerkają na telefon dokładnie co czterdzieści trzy sekundy."

TREŚĆ
Zanim wzięłam się za tą lekturę, prześledziłam jeszcze opinie na lubimyczytac.pl. Sześć gwiazdek oraz kilka pozytywnych opinii nakręciła mnie na tą książkę. Przez pierwsze kilka rozdziałów, główna bohaterka - Brigitta, zaczęła wyrabiać sobie u mnie opinie głupiej. Jakkolwiek to zabrzmi, wydała mi się trochę pusta i naiwna. Jednak, kto nie jest naiwny? Starałam się jak najbardziej być wyrozumiałą dla jej zachowania oraz dawać jej szansę na poprawę.

Brigitta nie może oderwać się od telefonu. Dlaczego? Bo cały czas czeka na choćby jedną wiadomość od swojego ukochanego Zajętego. Raz spóźniła się do pracy z powodu tego, iż zostawiła telefon w domu, a gdy po niego wróciła uciekł jej kot. Na każdym kroki pan Zajęty (według mnie) popełnia klapę. Miłość to piękne uczucie, jednak potrafi też okropnie ranić. Jak w tym przypadku. Pan Zajęty jest dla mnie typowym kobieciarzem, który w pewnym momencie zaczyna gubić się w swoim życiu. Można jasno stwierdzić, iż jest on przereklamowany. Można się spotkać niejednokrotnie z osobą, która oszukuje wszystkich dookoła. Ja nie byłabym w stanie zaufać komuś, kto zdradza ze mną żonę. Jednak, ja to ja.

Książka, przez moje poglądy na niektóre rzeczy, wydaje się płytka. Nie rozśmieszyła mnie ani razu, nie podnieciła, ani nie wciągnęła tak, bym nie mogła jej odłożyć. Nie można zarzucić, że jest źle napisana. Bosco dobrze scharakteryzowała postacie jak na te 150 stron, jednak sama historia.. Dla mnie ma wiele do życzenia.

STYL
Napisana jest prostym, użytkowym językiem. Nie ma problemów ze zrozumieniem niektórych zdań. Nie można się zgubić w tym co się czyta. Zdania są krótkie i proste. Nic dodać, nic ująć.

"Zamiast silić się na perfekcję, powinniśmy pokazać wszystko to, co najgorsze: jacy jesteśmy niesympatyczni, źle wychowani i roztargnieni! Jeśli ktoś nas takimi pokocha, to reszta przy tym to bułka z masłem! "

OCENA KOŃCOWA
Przede wszystkim jest to książką na jeden wieczór, na odmóżdżenie. Skłoniła mnie do refleksji jak często spoglądam na telefon. Nie jest ona dla mnie wysokich lotów, jednak nie mówię, że od razu się można na niej zawieść. Jak to mówią, o gustach się nie dyskutuje, a ona nie przypadła mi do gustu.

Dla mnie to był Skrajnie Mylny Sukces.

RECENZJA RÓWNIEŻ NA BLOGU ------ WWW.PUSZCZONEWNIEPAMIEC.BLOGSPOT.COM -----

PIERWSZY RZUT OKA
Wygrałam tą książkę w konkursie. Bardzo możliwe, że nigdy bym jej nie dostała w swoje ręce, gdyby nie to. Okładka wyglądała ładnie, tytuł zachęcająco, no i była za darmo, dlatego też ucieszyłam się jak dostałam ją w swoje ręce. Okładka jest tak miękka w dotyku, że nie miałam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

RECEZJA NA WWW.PUSZCZONEWNIEPAMIEC.BLOGSPOT.COM <<<<<
PIERWSZY RZUT OKA
Pamiętam jak tą książkę czytała moja przyjaciółka i zastanawiała się, co by było jakby miłość była chorobą. Pytanie to, zaciekawiło mnie. Stawiałam sobie pytania takie jak to czy chciałabym "wyleczyć się" z miłości? Delirium to ciekawy tytuł, nawet bardzo. Sama okładka książki przyciąga nasz wzrok. Myślę, że jest naprawdę ładna i oryginalna. Z tyłu książki można na okładce wyszukać małe napisy "[miłość]", które wyglądają naprawdę fajnie. No cóż, przede mną 360 stron, małą, zwartą czcionką.

"Miłość - jedno słowo, niby nic, nieznaczne jak ostrze noża. Właśnie tym jest: ostrzem, krawędzią. Przechodzi przez środek twojego życia, dzieląc wszystko na pół. Przed i po. Cały świat spada na którąś ze stron. P r z e d i p o. I w t r a k c i e - moment na krawędzi. "

TREŚĆ

Kiedy zaczęłam czytać tą książkę zaskoczyły mnie panujące tam prawo. Rzeczywistość Stanów Zjednoczonych, w których mieszka główna bohaterka do teraz powoduje u mnie gęsią skórkę. Lenę - główną bohaterkę - poznajemy na kilkadziesiąt dni przed ewaluacją. Po niej ma zostać poddana zabiegowi, w którym dostanie remedium - "lekarstwo na miłość". Lena, jak i większość wyleczonych oraz tych przygotowywanych do wyleczenia, wierzy, że to wszystko, co robi władza, jest dla ich dobra. Rząd pozamykał granice między miastami, naprawdę ciężko jest wydostać się poza miasto, trzeba złożyć papiery z pół rocznym wyprzedzeniem i oczekiwać na pozytywną zgodę władz. Społeczeństwo jest nie tylko uwięzione jak w klatce, ale też notorycznie podsłuchiwane, podejrzane o sprzeciwianie się systemowi. Niewyleczeni mają godzinę policyjną o dwudziestej pierwszej, jeśli po niej zostaną przyłapani przez porządkowych, będą mieć poważne kłopoty. Dziewczyny dorastają i uczą się z dala od chłopaków. Jest to przeciwdziałanie występowaniu amor deliria nervosa - miłości. Oczywiście występuje i tu, tak jak zawsze, ruch oporu - Odmieńcy oraz sprzyjający im sympatycy. Odmieńcami nazywamy osoby niewyleczone, a sympatycy, to wyleczeni, którzy sprzeciwiają się systemowi. Jednak władze nie chcą przyznać się do ich istnienia, w swojej propagandzie mówią, że wszyscy, co do jednego zostali wyleczeni, a osoby mieszkający w Głuszy już dawno się pozabijali bez możliwości zdobycia prowiantu.

"Każdy, komu ufamy, na kogo, jak nam się wydaje, możemy liczyć, kiedyś nas rozczaruje. Pozostawieni samym sobie ludzie kłamią, mają tajemnice, zmieniają się i znikają, niektórzy za inną maską lub osobowością, inni w gęstej porannej mgle nad klifem."

Lena straciła swojego ojca, gdy miała zaledwie kilka miesięcy, a jej mama popełniła samobójstwo, kiedy miała zostać poddana po raz 4 zabiegowi. Niestety, nigdy nie udało się jej wyleczyć z miłości. Jej córki - główna bohaterka i Rachel - zostały przydzielone pod opiekę ciotce Carol. Dała im dom nad głową oraz wychowanie, jednak cała rodzina była pokryta hańbą przez mamę Leny i jej samobójstwo. Rząd i społeczeństwo dozgonnie im ufające bało się sympatyków oraz osób niewyleczonych i niszczyli życie nie tylko im, ale też ich rodziną. Główna bohaterka bała się, że przed zabiegiem ją też dopadnie choroba, czuła się brudna. Zabieg natomiast traktowała jako uwolnienie od wszystkiego, jako coś co da jej szczęście.

Główna bohaterka w dniu swojej ewaluacji, zniszczyła całą swoją kartotekę. Tak myślała, kiedy stojąc przed komisją, odpowiedziała kilka razy źle na zadane jej pytania. Zbawienne okazało się dla niej wydarzenie, kompletnie nie spodziewane - wpadnięcie stada krów do laboratorium. Skuliła się wtedy za stołem chirurgicznym, była przestraszona, ale zarazem zafascynowana. Dotarło do niej, że całą tą akcję przygotowali Odmieńcy, ruch oporu z Głuszy. Wtedy spomiędzy krzyków i tupotu krów, usłyszała czyjś śmiech. Dostrzega na platformie obserwacyjnej chłopaka o złocistobrązowych włosach i jasnych bursztynowych oczach, który łapie jej wzrok. Po chwili robi coś, co zapamiętuje Lena na długo, puszcza jej oczko.
W taki sposób poznała się, trochę nie oficjalnie, ale po części dwójka naszych głównych bohaterów. Chłopak o jasnych bursztynowych oczach o imieniu Alex, przyciąga ją do siebie jak magnes, pomimo tego, że jest wyleczony, traktuje ją inaczej niż wszyscy po zabiegu.

System panujący w realiach życia Leny jest wstrząsający, nigdy nie chciałabym mieszkać w takich czasach i mam nadzieję, że nie będę musiała. Główna bohaterka długo wierzy w to, co jej przez lata wpajano. Zabieg uchroni ją przed nieszczęściami, da szczęście spokój, rząd ją chroni, wszystko, co robi jest dla jej bezpieczeństwa, chociaż całe jej życie podlega systemowi, który ogranicza jej wolność wyboru, do minimum. Można śmiało stwierdzić, że nie ma kompletnie prawa decydować o swoim życiu, jej wolność ogranicza się do tego, co założy, co zje na śniadanie i gdzie zje kolacje. Komisja wybiera jej męża i stanowi o liczbie ich dzieci. Można powiedzieć czyste szaleństwo.

Lena zmienia zdanie o wszystkim, im dłużej spędza czas z Alexem, im więcej świata zakazanego pokazuje jej przyjaciółka, tym bardziej czuje się oszukana. Dostrzega to, czego nie pokazuje propaganda. Ciężko jest mówić o tej książce, ponieważ nie chce odkrywać wszystkich jej tajemnic, straci wtedy urok. Jeśli chcesz się dowiedzieć, jaką decyzje podejmie Lena, czy będzie chciała się poddać zabiegowi? Albo jak to będzie z Leną i Alexem? Zapraszam cię wtedy do książki, nie będę ci zabierać tej przyjemności drogi czytelniku.

"Wiem, że przeszłość pociągnie was ku ziemi, każe wyłapywać szepty wiatru i bezsensowne opowieści drzew ocierających się o siebie. Będziecie rozszyfrowywać dziwne kody, próbować złożyć w całość to, co się rozpadło. To zupełnie bezcelowe. Przeszłość jest wyłącznie ciężarem: kulą u nogi, kamieniem u szyi."

STYL
Autorka ma taki styl pisania, że każda strona wciąga nas jeszcze bardziej do życia Leny, chcemy więcej i więcej. Po przeczytaniu pierwszej części, chcemy sięgać już po drugą. Nie chcemy się rozstawać ze światem stworzonym przez nią. Oliver kreuje świat prostymi zdaniami, a bohaterów prostymi cechami charakteru.

OCENA KOŃCOWA
"Delirium" jest to książka, którą po prostu trzeba przeczytać.

RECEZJA NA WWW.PUSZCZONEWNIEPAMIEC.BLOGSPOT.COM <<<<<
PIERWSZY RZUT OKA
Pamiętam jak tą książkę czytała moja przyjaciółka i zastanawiała się, co by było jakby miłość była chorobą. Pytanie to, zaciekawiło mnie. Stawiałam sobie pytania takie jak to czy chciałabym "wyleczyć się" z miłości? Delirium to ciekawy tytuł, nawet bardzo. Sama okładka książki przyciąga nasz wzrok....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

RECENZJA NA BLOGU www.puszczonewniepamiec.blogspot.com

Pierwszy rzut oka
Z nieznanych dla mnie powodów wzięłam się za tą książkę naprawdę późno. Niestety, kocham oceniać książki po okładce, piękne okładki przywabiają mnie do siebie, bo jestem wzrokowcem, jednak z drugiej strony nie potrafię wytłumaczyć czemu dopiero teraz sięgnęłam po tą książkę. Ma przecudowną według mnie okładkę, która nie raz przewijała się przez moje dłonie. Kiedy kartkuje powieść, bardzo podoba mi się czcionka - jest duża, subtelna, idealna do czytania. Do gustu przypada mi również podział na rozdziały - wypisany jest numer oraz zadanie z listy głównej bohaterki idealnie pasujący do treści. Zabieram się zaciekawiona za lekturę.

Treść
"Dla tych, których nikt nie ocalił."

Mogę śmiało stwierdzić, że od pierwszych rozdziałów książka pochłonęła mnie do krzty. Z każdą kartką poznawałam bohaterów coraz lepiej i chciałam dalej brnąć z nimi przez ich problemy, trudy i historię.

Callie jest zamkniętą w sobie dziewczyną. Nie ma przyjaciół, włosy nosi krzywo i krótko obcięte, jakby robiła to sama sobie w domu, nie maluje paznokci, na powieki kładzie grubą warstwę eyelinera. Jest okropnie chuda, chociaż nosi zbyt wielkie ubrania po braciach. Nie patrz się ludziom w oczy, żyje jakby we własnym świecie. W szkole wyzywają ją od ateistek i anorektyczek. Od czasu dwunastych urodzin Callie w żaden sposób nie ufa nikomu, nawet własnej matce. Zamknęła się kompletnie w swoim świecie, który pozwalał jej się "wygadać" tylko i wyłącznie pamiętnikowi.

Kayden natomiast jest od dziecka nękany przez swojego ojca, jednak gdy obydwoje bracia opuszczają już praktycznie na zawsze dom, cała złość przelewa się na najmłodszego z nich. Chłopak ma wrażenie, że jest najdotkliwiej ze wszystkich bity. Alkoholizm rodziców doprowadza do tego, że Kaydenowi nie zależy do końca na swoim życiu. Chłopak czeka tylko, aż przytrafi się ten ostateczny cios, który położy kres wszystkiemu. Z zewnątrz trudno jest zauważyć, co się dzieje w domu Owensów. Każdy z jego braci od zawsze uprawiał sport, dlatego liczne urazy nie dawały się we znaki. Były dla otoczenia normalne.

"W trakcie naszej egzystencji pojawia się ten jeden przypadek, który zbliża nas do siebie i przez chwilę nasze serca biją tym samym rytmem."

Callie i Kayden spotkali się podczas imprezy z okazji zakończenia szkoły u państwa Owensów. Dziewczyna znalazła się tam kompletnie przypadkiem, przez to, że musiała pójść po swojego brata, jednak po drodze natrafia na wstrząsającą dla niej sytuację. Pan Owens, który wydawał się z pozoru bardzo miłym mężczyzną, znęcał się nad swoim synem - który w tamtej chwili wyglądał bardziej bezbronnie niż kiedykolwiek mogła by sobie wyobrazić. Callie uratowała na swój sposób Kaydena przed jeszcze większymi i bardziej dotkliwymi ranami, co spowodowało wdzięczność u chłopaka na całe życie.

Bliżej postacie poznajemy po czterech miesiącach od poznania, gdzie Callie zmieniła się prawie nie do poznania. Zapuściła włosy, zaczęła ubierać się bardziej kobieco i otworzyła się na nową osobę - swojego przyjaciela Setha. Los chciał, że dziewczyna trafiła na te same studia, co Kayden. Wspólne wydarzenie z przeszłości na swój sposób zbliżało tą dwójkę do siebie.

"Niesamowite, że rzeczy na zawsze zapadające w pamięci chciałoby się zapomnieć, a te, których kurczowo się trzymasz ulatują niczym piasek na wietrze. "

Podczas czytania tej książki, czasami czułam się jakbym czytała typowe romansidło, jednak wtedy akcja lekko zmieniała swój bieg i wymazywałam z siebie tą opinię. Nie dało się nudzić, czytając tą książkę. Akcja była wartka, po woli odkrywała tajemnice bohaterów, jednak nie skupiała się tylko i wyłącznie wokół tytułowej dwójki. Zagłębialiśmy się w życiorysy też pobocznych bohaterów.

Problemy poruszone w książce nie są łatwe. Mamy do czynienia z brakiem akceptacji do samego siebie przez makabryczne wydarzenia z przeszłości. Żaden z bohaterów, z którymi mamy przyjemność stykać się co kartkę, czasem trzy, nie ma łatwej przeszłości. Każdy z nich jest na swój sposób pokiereszowany i ma swoje tajemnice. Ta książka uczy kilku rzeczy. Jedną z nich jest to, by nie oceniać książki po okładce. Każdy ma swoje problemy, które nie zawsze okazuje na światło dzienne, dlatego może zachowywać się w ten lub w inny sposób. Następną jest to, by pokonywać nasze słabości, pomimo wszystko z dnia na dzień stawać się coraz silniejszymi.

"Czerp z dnia pełnymi garściami, złap go za rogi i spraw, by stał się taki, jak zechcesz."

Wątek miłosny między głównymi bohaterami, sprawia że sami zakochujemy się w tej historii po uszy. Kibicujemy Callie by przełamała swój strach, a przy zachowaniu Kaydena robi nam się ciepło na sercu.

Styl
Książka jest napisana w prosty i przyjemny sposób. Styl pisania Jessicy Sorensen przypadł mi do gustu, przeplata między sprawami codziennymi ważne tematy i ukazuje ważne wartości. Nie przynudza, prowadzi wartką akcję.

Ocena końcowa
Przypadki Callie i Kaydena wciągnęły mnie tak bardzo, że gdybym mogła pokłnęłabym tą książkę na raz. Według mnie jest bardzo wartościowa. Polecam ją na długie chwile wolnego.

RECENZJA NA BLOGU www.puszczonewniepamiec.blogspot.com

Pierwszy rzut oka
Z nieznanych dla mnie powodów wzięłam się za tą książkę naprawdę późno. Niestety, kocham oceniać książki po okładce, piękne okładki przywabiają mnie do siebie, bo jestem wzrokowcem, jednak z drugiej strony nie potrafię wytłumaczyć czemu dopiero teraz sięgnęłam po tą książkę. Ma przecudowną według mnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

RECENZJA ZNAJDUJE SIĘ NA BLOGU - WWW.PUSZCZONEWNIEPAMIEC.BLOGSPOT.COM
Książka ta jest prezentem, jaki dostałam na walentynki od mojego chłopaka. Po samej okładce oraz tytule śmiało można stwierdzić, że jest to powieść z rozbudowanym wątkiem miłosnym. Okładka jest przyjemna dla oka, a para na niej wręcz słodka i kochana. Opowieść podzielona jest na 31 rozdziałów, nie są zbyt długie, więc spokojnie można czytać od rozdziału do rozdziału. Objętościowo nie przeraża, jest taka w sam raz. Około 332 strony zapisane czytelną i przyjemną do czytania
czcionką.

"Może te kłódki wcale nie oznaczały trwałości uczuć, a jedynie to, że emocje przykuwają nas, jak więźniów, do miejsc i ludzi, i niczym więzienna kula ciągną nasze serca w sto różnych stron, póki te serca nie rozerwą się na kawałeczki. "

"Każdy z nas zasługuje na wielką przygodę. "

Poznajemy główną bohaterkę Kesley w środku jej życiowej przygody. Opuściła rodzinny dom, by odnaleźć jakiś sens życia. Nie mogła tego zrobić w towarzystwie matki alkoholiczki oraz ojca, dla którego najważniejsze są pieniądze. Wspomniane wcześniej dobra materialne, prestiż oraz nienaganne imię to jest podstawa w rodzinie Kesley. Dziewczyna ma rodzeństwo, które dla ojca są w pewnej formie lokatami finansowymi, przez co uzyskują jego aprobatę i miłość. Natomiast nasza bohaterka, to po prostu czarna owca rodziny, z którą rozmawia mailowo za pośrednictwem sekretarki.

Kesley jest typem imprezowiczki, nawet w chwili gdy ją poznajemy wybiera się właśnie na imprezę. Jest to osoba, która przez długi czas szlajała się od baru do baru, od hostelu do hostelu i od mężczyzny do mężczyzny. Przybywała do kraju, poznawała nowych znajomych, odhaczała kolejne imprezy i zaliczała przygodnych facetów. Można stwierdzić jedno o naszej głównej bohaterce - jest zagubiona. Próbuje uciec sama przed sobą, przeżyć wielką przygodę i określić swój plan na przyszłość.

"Nieważne, jak daleko uciekłam, w ile pociągów i samolotów wsiadłam, ciemność nie odstępowała mnie ani na krok. Nie chodziło o karmę ani o pecha, choć o jednym i drugim mogłabym sporo powiedzieć. Nie. Katastrofy przydarzały mi się na każdym kroku, bo to ja byłam katastrofą. Chodzącym, śmiejącym się huraganem, który popychał wszystkich wokół na dno. Taki miałam styl życia. Niezdrowy. "

Podczas jednej z imprez na Wegrzech w Budapeszcie, podczas której miała pod ręką aż dwóch przystojnych mężczyzn, poznała tajemniczego, szaleńczo przystojnego wojskowego. Przyglądał jej się w klubie, a następnie potrafił się oprzeć wszystkim jej zalotom (żaden mężczyzna tego nie zrobił). Po tym gdy pomógł pijanej Kesley powrócić do hostelu, można powiedzieć, że nie potrafił zejść z jej myśli. Idealny facet, przed którym się zbłaźniła, odrzucił ją - to wszystko spowodowało, że pragnęła go coraz bardziej.

"Życie w swej łaskawości nauczyło mnie, że po haśle "zamknij oczy" może nastąpić albo coś bardzo dobrego (na przykład pocałunki), albo bardzo złego (na przykład morderstwo, grabież, rzut pająkiem w twarz). "

Hunt - tak się przedstawia Kesley "pan idealny" - jest dobrze zbudowany, ma fryzurę na jeża i mnóstwo tajemnic. Pojawia się w życiu Kesley nagle i zaczyna być towarzyszem podróży po jednej z niewielu zapomnianych przez Kesley imprez. Nie chce na początku angażować się w coś więcej niż zwykle koleżeństwo, co naszej głównej bohaterce się nie podoba. Jednak po mowie ciała i chwilach słabości widać, że Hunt tak naprawdę leci na nią i pragnie jej tak samo mocno jak ona jego. Pierwszym miejscem, do którego się wybrali razem, była Praga. W tym mieście padło wyzwanie - Hunt pocałuje Kesley, jeśli ona po siedmiu dniach z nim stwierdzi, że naprawdę żyje. Mężczyzna stara się jej pokazać, co to znaczy przygoda.

"Jeśli nie mamy jakiegoś konkretnego celu, nie możemy się zgubić, prawda?"

Przez pół historię nie potrafiłam stwierdzić, czy czytam normalne rozluźniające romansidło, czy jednak jest to wartościowa książka. Jednak im bliżej byłam końca, tym bardziej doceniałam ów historię. Kesley nie jest prostą osobą, całe życie gra, ucieka przed własnymi problemami i nie może sobie poradzić sama ze sobą. Jest naprawdę zagubioną osobą, każdy który choć raz tak się czuł ma prawo utożsamiać się z główną bohaterką. Najważniejsze jednak jest to, że trafiła na osobę, która jej pokazała ile można zmienić. Dziewczyna przebywając z Huntem uświadomiła sobie wiele rzeczy - przede wszystkim to, jak to jest kogoś kochać. Doświadczyła miłości, prawdziwego uczucia, który pozwalał jej płonąć. Mogła rozwijać się i być szczęśliwa. Bohaterka uczy się, że przez ten cały czas nie uciekała przed problemami, uciekała z nimi. Miała je cały czas przy sobie, nie zostawiła ich za sobą w Stanach. Z czasem widać też, jak dojrzewa. Miłość nie dała jej tylko szczęścia, sprawiła, że w końcu wzięła się za siebie. Znalazła to, czego szukała przez cały czas - sensu oraz drogi, którą chce podążyć dalej.

"Najlepsze rzeczy w życiu przydarzają się nam tak po prostu - powiedział. Nie da się ich zaplanować i nie da się znaleść szczęścia, jeśli szuka się w jednym tylko miejscu. Czasami warto wyrzucić mapę. Jasne, daje orientację, ale jednocześnie prowadzi nas ścieżką, którą szedł już ktoś przed nami. Nie lepiej wyznaczyć własną drogę? Pozwól sobie czasem się zgubić, Kelsey, i nie próbuj za wszelką cenę ustalić, gdzie jesteś. To przyjdzie samo."

"Gdy kochasz, zamykasz jakąś część swego serca, miłość odciska na nim ślad i ten ślad już zawsze będzie częścią siebie, niezmywalny, wieczny. Możesz oddać komuś klucz, możesz nawet dorobić wytrych, ale co było, to było i nic tego nie zmieni. "

Główni bohaterowie uczą nas, że każdy zasługuje na miłość, drugą szansę, pokazują jak się wybacza oraz to, że nigdy nie uciekniemy przed problemami. Najpiękniejszy motyw, jaki przewija się przez całą powieść jest wypowiedź Hunta, który sądzi, że nasz dom jest tam, gdzie jesteśmy najszczęśliwsi. Słowa te sprawiają, że czytelnik skupia się, choćby na moment, gdzie jest jego prawdziwy dom.

"Zawsze mi się wydawało, że dom jest tam, gdzie człowiek jest najszczęśliwszy."

Moim zdaniem, podróż Hunta i Kelsey to tylko metafora podróży wgłąb siebie. Z każdym nowym miejscem bohaterowie poznają siebie samych na nowo, zaczynają układać swoje życie i dojrzewać do tego, by już nie musieć nigdy uciekać.

Autorka stara się pisać językiem, którym mogła by się posługiwać bohaterka. Chce byśmy wczuli się w tą historię i wynieśli z niej jak najwięcej. Pisze prostymi zdaniami, książkę czyta się lekko i przyjemnie.

"Każdy kto cię dotyka, nieistotnie, twojej duszy, czy ciała, jest ważny."

Historia bardzo mi się podobała, była czymś naprawdę wartościowym i wartym przeczytania. Podróżowanie wraz z bohaterami po Europie i w głąb siebie było naprawdę przyjemne. Jednak nie dam jej 10/10, ponieważ zabrakło mi tego czegoś, co powoduje, że nie mamy ochoty odkładać książki.

RECENZJA ZNAJDUJE SIĘ NA BLOGU - WWW.PUSZCZONEWNIEPAMIEC.BLOGSPOT.COM
Książka ta jest prezentem, jaki dostałam na walentynki od mojego chłopaka. Po samej okładce oraz tytule śmiało można stwierdzić, że jest to powieść z rozbudowanym wątkiem miłosnym. Okładka jest przyjemna dla oka, a para na niej wręcz słodka i kochana. Opowieść podzielona jest na 31 rozdziałów, nie są zbyt...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

RECENZJA ZNAJDUJE SIĘ NA BLOGU www.puszczonewniepamiec.blogspot.com :)

Książkę pożyczyłam od mojej przyjaciółki, ponieważ zakochałam się w okładce. Jest naprawdę śliczna. Spodobał mi się też motyw książki - spotykanie się dwójki ludzi we śnie. Pierwsze strony szły topornie, ponieważ po przeczytanie "Wszystkich jasnych miejsc", ta książka stała się dla mnie jak wszystkie. Zawsze miłość między dwojgiem ludzi i zawsze jedno z nich jest jak nie z tego świata. Z czasem znalazłam kolejne powiązanie, autorki przypominają nam o istnieniu Virginii Woolf. Książka liczy 356 stron opowieści. Rozdziały są podzielone na tytuły oraz na osoby, które prowadzą narrację. Raz poznajemy świat z perspektywy Waverly, raz Marshalla.

Jak mówiłam na początku, zaczęłam tą książkę zaraz po przeczytaniu "Wszystkich jasnych miejsc", trochę mnie odrzuciła postać Waverly. Swoją mądrością i odstępstwami od innych przypominała mi Fincha. Poczułam jakbym miała do czynienia z taką typową książką dla nastolatek, jakby wszystkie historie były takie same.

Waverly poznajemy w momencie, gdy jej najlepsza przyjaciółka Maribeth chce zostać "królową szkoły". Nasza główna bohaterka - wzorowa uczennica, która ma mnóstwo dodatkowych zajęć, same dobre oceny, materiał przerobiony o kilka tematów do przodu - jako córka psycholożki i speca od marketingu pomaga swojej przyjaciółce z manipulacją ludźmi oraz robieniem dobrego wrażenia. Całe jej życie, odkąd zgodziła się na plan wstąpienia do szkolnej elity, zostało podporządkowane tym, co kto pomyśli. Waverly stara się być twardą, zamkniętą skałą, która nie okazuje słabości i najprościej w świecie jest idealna. Jednak ma swoje słabości, nie może spać. Morduje się każdej nocy i szuka wszystkich sposób, żeby usnąć. Kiedy w końcu jej się udaje, przenosi się w różne miejsca. A wszystkie te miejsca są z Marshallem.

"... żeby znaleźć kogoś, kto naprawdę cię rozumie, trzeba mieć farta, ale potem wszystko zależy od ciebie. Jeśli pokazujesz ludziom, że są dla ciebie ważni, zapamiętają to."

Marshall - bad boy inny niż wszyscy. Przyzwyczaiłam się, że bad boyem są zwyczajnie dupki, palą, piją, zrywają się ze szkoły i jedna są popularni. Marshall jest tak jakby "marginesem społecznym". Nie jest to chłopak, z którym każda laska w szkole chce być. Jest to chłopak, który dla wszystkich jest nikim - dla osób ze szkoły, dla rodziny, dla siebie samego. Ćpa, pali, pije, ponieważ chce zapomnieć o tym wszystkim, co dzieje się w domu, o tych wszystkich kłótniach rodzinnych. O tym, że jego brat ma gdzieś ich rodzinę.
Ani Waverly ani Marshall nie znają odpowiedzi na to, czemu spotykają się wieczorem. Obydwoje pamiętają wszystkie wspomnienia związane z ich spotkaniami, jednak nie okazują tego na codzień. Waverly nie może się pokazać z Marshallem, zniszczyło by to jej oraz Maribeth reputację. Jej przyjaciółka za żadne skarby by na to nie pozwoliła. Zbyt długo pracowała na swoją pozycję. Przez to Waverly bardzo długo mnie irytowała, wręcz przez całą książkę. Nie umiała publicznie okazać uczucia Marshallowi, zdawało by się, że dla niej ważniejsze jest to, co o niej pomyślą w szkole niż posiadanie tej ukochanej osoby przy swoim boku.

"Przy niej czuje, że życie może być lepsze. Sprawia, że chcę być odważniejszy. Staram się być szczery, kiedy jestem z nią. Staram się być prawdziwy. Liczy się, ze bez niej nigdy nie będę tak dobry."

Historia Waverly i Marshalla nie jest typową historią miłosną. Mało kto poznaje się w śnie. Mamy tu do czynienia z przedstawieniem zupełnie dwóch, prawie że, nie pasujących do siebie osób i to jest piękne w tej książce. Pokazuje jak dzięki drugiej osobie zmieniamy spojrzenie na pewne rzeczy.

"Prawo doskonałości. Wrażenie, jakie wywołujemy, jest odwrotnie proporcjonalne do tego, co ludzie wiedzą na nasz temat."

Zakończenie książki mnie nie zaskoczyło, wręcz tylko czekałam aż tak w końcu się stanie.

Książka jest napisana w prosty sposób, przyjemna w czytaniu. Nie znajdziemy tu jakiś skomplikowanych zdań tasiemców ani nie będziemy mieć chwil podczas których nie wiemy, co czytamy.

Według mnie jest to typowa książka na "odmóżdżenie" - lekka, bardzo nie wciąga, nie mamy po niej czytelniczego kaca. Jest przyjemna, historia ciekawa, a główna bohaterka irytująca.

RECENZJA ZNAJDUJE SIĘ NA BLOGU www.puszczonewniepamiec.blogspot.com :)

Książkę pożyczyłam od mojej przyjaciółki, ponieważ zakochałam się w okładce. Jest naprawdę śliczna. Spodobał mi się też motyw książki - spotykanie się dwójki ludzi we śnie. Pierwsze strony szły topornie, ponieważ po przeczytanie "Wszystkich jasnych miejsc", ta książka stała się dla mnie jak wszystkie....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Recenzja również dostępna na blogu www.puszczonewniepamiec.blogspot.com

Trzymam w ręku książkę z jasną okładką, która ładnie odbija ciemne, krwiste litery. Moja mama ledwo jak ją zobaczyła, od razu stwierdziła, że to horror. Często śmieje się z jej komentarzy. Okładka jest ładna, naprawdę. Ma swój majestat. Jedyne co mnie zastanawiało długo jak się jej przyglądałam to fakt, że korona, a może raczej tiara, jest odwrócona. Moje oczy kierują się na napis pod tytułem, nie rzucający się w oczy, jakby był nie ważny - "Powstańmy! Czerwoni niczym świt". Kiedy po raz pierwszy go czytam, zerkam na tytuł i omiatam jeszcze raz spojrzeniem całość. Dużo czerwieni - stwierdzam. Otwieram książkę po roku jak leży na mojej półce - dostałam ją w prezencie i jakoś nigdy nie ciągnęła mnie do siebie, jednak postanowiłam, że czas ją przeczytać. Przeczesuje wzrokiem opinie blogerek. Mam cichą nadzieję, że po przeczytaniu jej będę w takim samym przekonaniu jak one. Omiatam wzrokiem środek książki - 28 rozdziałów + epilog, prologu nie ma. Do pokonania 478 stron historii. Podoba mi się struktura typograficzna - wielkość akapitów po "tytule" rozdziału oraz czcionka. Wszystko schludnie wyglądające.

Kiedy wzięłam do ręki tą książkę, nie wiedziałam czego się po niej spodziewać. Nawet nie przeczytałam krótkiego opisu, który miałby mnie zachęcić do poznania historii jaką skrywają białe kartki. Po prostu otworzyłam ją i zaczęłam czytać. W książce mamy przedstawiony inny świat od naszego, można powiedzieć, że schematycznie podzielony na nacje. W różnego rodzaju książkach fantasy spotykamy się z podziałami na ludzi, wampiry, wilkołaki... Nawet zdarzają się podziały między wampirami a wampirami. Od starożytności ludzkości towarzyszą podziały ze względu na kolor skóry czy rolę w życiu społecznym. Tutaj po raz pierwszy spotykam się z podziałem ze względu na kolor krwi. Można rzecz, że to śmieszny, nic nie znaczący detal - jedni krwawią czerwoną cieczą, inni srebrną; jedni rumienią się na czerwono, inni wręcz bledną, a nie przybierają rumieńców.

"Taka jest nasza natura - powiedział Julian. - Niszczymy. To cecha charakterystyczna rodzaju ludzkiego. Niezależnie od koloru krwi, zawsze upadamy."

W świecie, w którym żyje główna bohaterka - Mare, kolor krwi ma ogromne znaczenie. Czerwoni - zwykli, prości, biedni ludzie, służą Srebrnym - silnym, potężnym, można powiedzieć półbogom. Srebrni mają władzę, posiadają umiejętności i pieniądze. Mają to wszystko, czego nie mają Czerwoni i czego Czerwoni nigdy nie zdobędą.

Można powiedzieć, że autorka wymieszała lekko czasy współczesne ze średniowieczem. Przenosi nas do lat, kiedy panuje król, przestrzegane są wszystkie tradycje dworskie oraz okropnie zarysowane pozycje społeczne. Brzmi jak historia przeniesiona w czasy na przykład panowania dynastii Jagiellonów. Jednak tu nas Aveyard zaskakuje, ponieważ wokół roi się od urządzeń elektrycznych - telewizorów, lodówek, kamer; oraz pojazdów - takich jak odrzutowce czy tez motocykl zbudowany przez księcia Cala. Pojawiają się również kartki na prąd, które przypominają o czasach PRL na ziemiach Polskich.

Przed pierwsze kilkadziesiąt stron wszystko powoli się rozkręca. Czytelnik zajęty jest jeszcze własnymi myślami, rozkojarzony brnie przez wstęp - próbuje przyswoić natłok informacji. Jednak nie trzeba długo czekać, by akcja zrobiła się wartka. Płynnie przechodzimy od wydarzenia do wydarzenia. Autorka nawet nie pomyślała, by dać nam chwile odsapnąć. W wyniku pewnych wydarzeń, których nie przytoczę, by aż tak nie spoilerować książki, główna bohaterka dostaje się na pałac Palatinum i musi lawirować między kłamstwami oraz Srebrnymi. Całe jej życie wywraca się do góry nogami, a ona musi stawić tego czoła.

Postacie są dobrze scharakteryzowane, mają silne podłoże psychiczne. Można się doszukiwać u nich głębszych emocji oraz zachcianek. Spokojnie można byłoby je utożsamić z osobami, które spotykamy w życiu codziennym. Można doszukiwać się swoich ulubieńców, jak i znienawidzonych osób.

"Od setek lat Srebrni stąpali po ziemi niczym żywi bogowie, a Czerwoni uwijali się u ich stóp jak insekty. Dopóki nie zjawiłaś się ty Jeżeli tego nie można nazwać zmianą, to sam już nie wiem, co można nią nazwać. "

Mare jest złodziejką - z tego stara się utrzymać ojca (powojennego inwalidę), matkę (osobę zapatrzoną w jej siostrę) oraz Gisę (ładną, spokojną i utalentowaną piętnastolatkę). Rodzina pokładała największe nadzieje w Gisę, a matka Mare powtarzała za każdym razem czemu ona nie może być tak jak jej młodsza siostra. Główna bohaterka nigdy nie znalazła sobie pracy, zdobywała pieniądze, jak już wcześniej wspominałam, przez kradzież. Nie uczyła się też najlepiej. Dla Czerwonych ten stan oznaczał jedno - w dniu 18 urodzin trafią do wojska. Albo praca albo służba, nie było innej opcji. W taki sposób rodzina Borrow "straciła" trzech synów, którzy poszli na front. Mare miała być następna.

Nie jest ona postacią nudna ani irytującą. Moim zdaniem jest silna i dojrzała, jak na 17-latkę. Trzyma się zawzięcie swoich celów. Niestety, nie potrafi jeszcze dobrze zauważyć konsekwencji swoich czynów i często wydaje się naiwna.

"Trudno uwierzyć, że zależało mi na tym, aby przeżył. Trudno uwierzyć, że w ogóle poświęcałam mu tyle uwagi."

Jednym, z wielu wątków w tej historii, jest miłość. Wśród przede wszystkim wojny, buntu oraz gry między Srebrnymi, znajdujemy czas na mały romans. Wytwarza się nagle i niespodziewanie. Można powiedzieć, że od pierwsze poznania tych dwóch postaci, wyczułam, co się święci.

"Nie jestem głupiutką, beznadziejną zakochaną dziewczynką. "

Plusem Mare jest to, że zakochanie nie owładnęło nią. Daje mu żyć obok niej, nie myśli nawet o nim. Skupia się na swoich celach. Podziwiam jej determinację. Ona aż kipiała z każdej strony tej książki. Kipiała wraz z masą błędów, jakie popełniła. Błędów, które można jej wybaczyć. Koniec końców dopiero staje się dorosła.
Cal i Maven to dwaj bracia, książęta, z dwóch różnych matek, jednego ojca. Cal jako starszy o dwa lata ma objąć tron, zawsze był faworytem w oczach króla. Ojciec chciał, by Maven był taki jak brat. Opanowany, idealny w walce, jak i na salonach... by miał jakiś wyższy cel.

"Płomień i cień. Nie mogą bez siebie istnieć."

Moją ulubioną postacią drugoplanową został Julian - nauczyciel Mare. Zaczytany Śpiewacz. Kochał książki chyba z taką samą miłością jak ja, jednakże Julian jest o wiele, wiele mądrzejszy.
"Nadchodzi świt."
Końcówka książki przeszła moje oczekiwania. W szoku czytałam, to co się dzieje. Sama przyznam, że jestem naiwna. Ta książka jeszcze bardziej mnie w tym uświadomiła. Myślę, że zostawiła po sobie ślad przemyśleń.

Zostawiła po sobie ślad w postaci mojej większej chęci by się rozwijać, determinacji w podjętych celach. Pokazała mi również, jak obłudny jest świat. Codziennie wierzymy w coś, co wcale nie musi być prawdą.

"Prawda się nie liczy. Liczy się tylko to, w co wierzą ludzie. "

Nie mam jak się przyczepić do stylu Aveyard. Zdania są przejrzyste i zrozumiałe, człowiek nie siedzi i nie czyta po kilka razy jednego zdania, głowiąc się, o co w końcu chodzi. Użyła przejrzystego języka, nie starała się na siłę wyszukiwać starodawnych określeń lub też słownictwa by nadać postaciom bardziej dworskie zarysy.

Książka mnie wciągnęła, urzekła swoją historią i dobrze zarysowanymi bohaterami. Główna bohaterka ma nie tylko moc, ale ma też swoje słabości. Doceniam to, jak są przeplatane ze sobą i jak pokazują to, że jest tylko człowiekiem. Były chwile, kiedy na moich ustach pojawiał się uśmiech. Poświęciłam też czas na przemyślenie tego wszystkiego, co się tam wydarzyło. Stwierdzam, że to lektura lekka i przyjemna, można się przy niej oderwać od nużącej codzienności i znaleść też coś dla siebie.
Jednak nie porwała ona mojego serca. To jeszcze nie to.

"Każdy może zdradzić każdego. "

Recenzja również dostępna na blogu www.puszczonewniepamiec.blogspot.com

Trzymam w ręku książkę z jasną okładką, która ładnie odbija ciemne, krwiste litery. Moja mama ledwo jak ją zobaczyła, od razu stwierdziła, że to horror. Często śmieje się z jej komentarzy. Okładka jest ładna, naprawdę. Ma swój majestat. Jedyne co mnie zastanawiało długo jak się jej przyglądałam to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Receznja również dostępna na blogu www.puszczonewniepamiec.blogspot.com
Wystarczy przeczytać opis i spojrzeć na okładkę, by wyczuć tajemnicę jaką skrywa ta książka. Rudowłosa kobieta o wyzywającym spojrzeniu, przyciągnęła mój wzrok niemal natychmiastowo, kiedy grzebałam w starcie książek z promocji. Nie zastanawiałam się nawet, czy brać ją czy nie. Spojrzenie tej kobiety mnie zmusiło. Cała książka ma 26 rozdziałów, 239 stron liter ciurkiem zapełnionych czcionką o rozmiarze 12, może 13. Autorka podzieliła to nierówno na 3 akty: pierwszemu nadała tytuł "Wniebowstąpienie lub Impreza w Ascension", drugiemu "Nieodwracalne lub Po imprezie", a trzeci "Gniew furii lub Skrucha", poprzedza je tajemniczy prolog.
Książka wydaje się jak typowa historia dla nastolatek, kiedy zaczyna się ją czytać wydaje się, że zakończenie będzie oczywiste - takie jak zawsze.

Osoby, które interesują się mitologią, a zwłaszcza rzymską, na pewno przyciągnął tytuł - Furie. Są to boginie zemsty, utożsamiane często z eryniami z mitologii greckiej. Przybywają na Ziemię po to, by zemścić się na ludziach za ich niecne uczynki. Nie znają one ani słowa przepraszam, ani skruchy i zmiany człowieka. Są bezlitosne i okrutne oraz doskonale wiedzą, jak dopaść swoje ofiary.
Tajemniczy prolog wprowadza nas w nastrój tej książki. Rozpoczęcie historii krótkim opisem próby samobójczej pewnej dziewczyny, której nie znamy nawet imienia, jest dość odważnym posunięciem. Krótkie zdania dotrzymują tempa akcji, a tajemniczość pobudza naszą ciekawość. Jednak gdy zaczynamy brnąć przez akt I, wszystko nagle wydaje się nam takie zwyczajne, jasne. Głównymi bohaterami są Emily i Chase. Dwójka nastolatków, których łączy ten sam wiek, liceum i grupka przyjaciół. Zarys postaci świetnie przedstawia zwykłych, a może i nie zwykłych - są jednymi z popularnych osób w szkole, licealistów i ich codzienne życie. Emily to dziewczyna żyjąca w lekkim cieniu jej najlepszej przyjaciółki - Gabby, która jest gwiazdą liceum oraz dziewczyną chłopaka, w którym nieszczęśliwie jest zakochana Emily, a Chase to najlepszy zawodnik futbolu oraz największy podrywacz. Można powiedzieć, że każdy z bohaterów jest schematowy. Witam w amerykańskim liceum, które wszyscy znacie! Wśród codzienności można dostrzec zagadkowe wydarzenia oraz trzy piękne dziewczyny. Autorka bardzo skrupulatnie karmi czytelnika informacjami o nich.

Pomysł na książkę jest naprawdę dobry, nowatorski. Nie spotkałam się dotąd z taką historią. Wprowadzenie trochę mitologii w szarą, amerykańską codzienność. Niestety, tutaj muszę zmartwić osoby zainteresowane mitologią, które chciały przeczytać tą książkę z tego powodu, mitologia jest tu tylko pobocznym wątkiem. Można by było go porównać do światła jednej małej świecy w pokoju pełnym światła, jest on prawie niedostrzegalny. Można powiedzieć też, że słabo rozwinięty.

Akcja toczy się dość żmudnie. Strony książki przerzuca się beznamiętnie, nie czuje się takiego dreszczyku emocji, jedynie czasem ciekawość trochę pchnie człowieka do przodu by się dowiedzieć, cóż takiego się przydarzy na sam koniec. Jednak z drugiej strony, nie czyta się jej aż tak źle, wręcz tak obojętnie. Jest to lekka lektura, idealna na odsapnięcie po ciężkim dniu by czymś zająć myśli.

Zakończenie książki mnie zaskoczyło pozytywnie. Prolog oraz dwa, powiedzmy trzy, ostatnie rozdziały były dla mnie czymś na plus tej książki. Można powiedzieć, że uratowały ją przed kompletną pomstą do nieba.

Nie można się tu doszukiwać kunsztownego języka czy też porównań homeryckich. Jest to książką napisana prostym językiem. Autorka zawzięcie chciała podkreślić wiek bohaterów ze względu na wprowadzenie slangu młodzieżowego, który raził mnie i zniechęcał.

Autorka miała naprawdę dobry pomysł, gdyby skupiła się na nim oraz nie zagłębiała się za bardzo w życie nastolatków, sądzę, że mielibyśmy do czynienia z naprawdę dobrą kupą roboty. Schematowe postacie nie przyciągnęły mojej sympatii. Z jednej strony rozumiałam ich położenie, bo przez niektóre rzeczy samej dane było mi przejść, jednak z drugiej nie mogłam znaleść czegoś głębszego w ich zarysie. Zabrakło mi tu więcej na temat furii. Z chęcią poczytałabym o nich więcej. Książka jest lekka, trochę specyficzna, jednak nadaje się na oderwanie się od codzienności. Nie można po niej spodziewać się wielkich emocji, nie ma w niej ani pasji ani ognia. Największy plus ma za okładkę, bo urzekła mnie od pierwszej chwili.

Piękne do bólu. Furie nie uwiodły mnie.

Receznja również dostępna na blogu www.puszczonewniepamiec.blogspot.com
Wystarczy przeczytać opis i spojrzeć na okładkę, by wyczuć tajemnicę jaką skrywa ta książka. Rudowłosa kobieta o wyzywającym spojrzeniu, przyciągnęła mój wzrok niemal natychmiastowo, kiedy grzebałam w starcie książek z promocji. Nie zastanawiałam się nawet, czy brać ją czy nie. Spojrzenie tej kobiety...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Recenzja również na blogu www.puszczonewniepamiec.blogspot.com

Moja książka pochodzi z biblioteki. Przewędrowała przez wiele rąk. Data jej druku sięga 1957 rok! Trzyma się w dobrym stanie, jak teraz przegrzebywałam internet w poszukiwaniu jakiegoś opisu zachęcającego do czytania, odkryłam, iż w maju dokonano ponownego przetłumaczenia tego dzieła (albo po prostu zmienili okładkę). Jednak uznaję tą lekturę za starą (w sumie zależy jak na to spojrzeć, dzieła Szekspira są starsze, a Sofoklesa to już dinozaury), idealnie pasującą do serii "puszczonych w niepamięć". Skromna okładka, jaką posiadam dawałaby wiele do życzenia, ale kiedy dawano tą książkę do wydruku nikt nie przejmował się oprawą. Samo jej posiadanie było czymś! (Tak mi się wydaję, ale mogę się mylić.) Czcionka trochę mała, mam wrażenie, że lekko stłoczona. Jednak nie powstrzymuje mnie to przed czytaniem. Ponad 300 stron historii przede mną!
"A dzień ten nadejdzie , powinien nadejść, musi nadejść: dzień śmierci i dzień sądu. Przeznaczona jest człowiekowi śmierć, a po śmierci sąd. Śmierć jest pewna. Godzina jej i rodzaj są niepewne: czy od długiej choroby, czy od jakiegoś nieoczekiwanego wypadku. [...] Śmierć jest kresem nas wszystkich. "
Przez pierwsze kilka/kilkanaście/kilkadziesiąt stron brnie się dość ciężko. Zależy jak komu idzie przestawienie się na styl Joyce'a. Trzeba się przyzwyczaić do (w większości) krótkich zadań. Napisane są tak, jakby miały nadganiać akcję. Doganiać myśli pisarza. Jesteśmy w szkole. Za chwile czytamy o jednym z wielu kolegów z gimnazjum głównego bohatera - Stefana. Po chwili mamy wigilię. Bohater wspomina mamę, wujka, panią Dante. Wydarzenia się mieszają, wprowadzają nas w niezbyt jasny wir. Postaci jest dużo. Jak na 30 stron mogłabym ich naliczyć z 20 porządnie. Gubimy się między nazwiskami i wydarzeniami. Od podziwianego wśród rówieśników trzecioklasisty, przechodzimy do chłopaka, który popchnął Stefana.
"Co następuje po wszechświecie? Nic. A czy naokoło wszechświata coś, co by wskazywało, gdzie kończy się wszechświat, a gdzie rozpoczyna to nic? Niemożliwe, żeby to był mur; ale może być, że tam jest cieniuchna linijka, która otacza wszystko. Bardzo to wielkie myślenie o wszystkim i o wszędzie. "
Przyglądamy się dorastaniu małemu Stefanowi, jego drodze przez życie. Można powiedzieć, że jest idealnym przykładem tego, jak dojrzewanie jest ciężkim etapem. Jesteśmy świadkami jego "stoczenia się", jego nawrócenia i poświęcenia Bogu oraz staniu się ateistą. Wśród licznych mądrości prawionych w języki łacińskim znajdziemy też drobnostki, coś z czym spotykamy się w życiu codziennym.

"Nie będę służył temu, w co już nie wierzę, obojętne, czy zwie się to moim domem, moją ojczyzną, czy moim Kościołem; i będę próbował wyrazić siebie w jakiejś formie życia lub sztuki w sposób możliwie wolny i pełny, a dla obrony sięgnę po jedyny oręż, jakiego gotów będę użyć - milczenie, wygnanie i spryt. "
Joyce jest znany ze swoich "zabaw" z budową utworu. Mamy tu nietypowy styl, gdzie narracja dorasta wraz z głównym bohaterem. Widzimy różnicę w słownictwie oraz w sposobie przedstawienia świata między rozdziałami. Przez ten zabieg książka może być dla nas męcząca i czasami trudno jest ją przetrawić.
"Tempora mutantur nos mutamur in illis (łac. Czasy się zmieniają i my się zmieniamy z nimi) "
Ciężko jest przedstawić tą książkę, ciężko jest ją zaszufladkować. Jest ona jedną z tych, które chce się porzucić w czasie czytania, a kiedy się je skończy nie ucieka z pamięci. Naprawdę warta poświęcenia.

Recenzja również na blogu www.puszczonewniepamiec.blogspot.com

Moja książka pochodzi z biblioteki. Przewędrowała przez wiele rąk. Data jej druku sięga 1957 rok! Trzyma się w dobrym stanie, jak teraz przegrzebywałam internet w poszukiwaniu jakiegoś opisu zachęcającego do czytania, odkryłam, iż w maju dokonano ponownego przetłumaczenia tego dzieła (albo po prostu zmienili...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Recenzja również na blogu www.puszczonewniepamiec.blogspot.com

Książkę dostałam od mojej przyjaciółki, gdy poprosiłam ją o kilka książek z ładnymi okładkami. Zdjęcia na instagrama same się nie zrobią, a nie każda książka przykuje uwagę. Jednak nie wzięłam ich tylko do zdjęć, postanowiłam wszystkie je przeczytać, zaczęły się ferie, więc czemu nie? Szczerze, nawet nie czytałam, co było z tyłu książki. Dostałam rekomendacje od mojej przyjaciółki, więc złapałam za nią jako pierwszą. Okładkę ma bardzo ładną. Mała para ludzików trzymająca się za ręce rozczuliła mnie.
Ledwo otworzyłam książkę, nawet nie skończyłam pierwszego rozdziału, a roześmiałam się już z 2, może 3 razy (gdybym ja to dokładnie pamiętała). Główny bohater złapał mnie za serce od pierwszej linijki. Można powiedzieć, że to była miłość od pierwszego wejrzenia. Z każdym słowem, zdaniem, wersem Finch rozkochał mnie w sobie. Jego spojrzenie na świat i sposób myślenia jest mi bliski.
"[...] odczuwanie przykrości to strata czasu. Trzeba tak przeżywać życie, żeby nie musieć za nic przepraszać. Najłatwiej jest od początku postępować właściwie, wtedy nie ma czego się wstydzić i za co przepraszać."
W Finchu najbardziej podobała mi się jego zmienność, ta lekkość w przechodzeniu z Fincha Anglika na Fincha Łobuza czy Fincha Bezdomnego. Nie można było przewidzieć, co nowego wymyśli, jaką postać przybierze. Jego dzieciństwo nie należało do łatwych. Ojciec zostawił jego matkę samą wraz z jego 2 siostrami, po czym wyprowadził się do młodszej kobiety, z którą wychowywał syna. W przeszłości znęcał się niejednokrotnie nad członkami swojej rodziny. Można by stwierdzić, że to właśnie tu zaczynają się jego problemy psychiczne, jednak on ma odmienne zdanie.
Cały czas nawijam, powoli jednak tracę natchnienie. Po pierwsze, chce mi się siku, więc zaczynam się wiercić niespokojnie (uwaga na później: zanim postanowisz odebrać sobie życie, nie zapomnij skorzystać z toalety).
Violet druga główna bohaterka straciła w wypadku siostrę. Jej życie polega jedynie na odliczaniu. Jest dobrze wykreowaną postacią, jej odczucia, moim zdaniem, są adekwatne do sytuacji, jednak nie porwała mojego serca tak jak Finch. To on uczy ją żyć, uczy jak dostrzegać piękno, tam, gdzie naprawdę trudno o nie oraz jak przeżywać każdy dzień. Pokazuje jak bardzo nieprzewidywalne jest życie. Dziewczyna była w rozpaczy po śmierci siostry, Finch ją z tego uratował, jednak brakowało mi w jej postaci czegoś. Brakowało mi tego życia, które skrywał w sobie chłopak.
"To, że umarli, nie znaczy, że muszą być dla nas zupełnie martwi. "
Książka porusza ważne i bardzo współczesne treści. Problemy psychiczne u nastolatków są coraz częściej odkrywane na światło dzienne. Lektura wprowadza nas w typowy świat liceum, gdzie gdy się jest "wariatem", inni mogą zniszczyć ci życie. Moim zdaniem, uczy życia.
Theodor Finch nie tylko nauczył żyć Violet, ale przypomniał również mi, co jest ważne.
Książkę się czyta naprawdę miło i dość szybko. Zdania są zrozumiałe, odwoływania do innych autor, zachęcają do dalszego odkrywania świata literatury. Chętnie sięgnę po inną pozycję Niven, ponieważ jest staranna w swojej pracy, a jej styl wypowiedzi podchodzi pod moje gusta.
"- Idealny dzień. Od rana do nocy. Kiedy nie dzieje się nic okropnego, smutnego ani zwyczajnego. Uważasz, że to możliwe? "
Ta książka mnie porwała do dna, może nie doprowadziła do łez, jednak dała dużo do myślenia. Wprowadziła chwilę "depresji" w moim życiu. Pod koniec, co prawda trochę mi się dłużyła, jednak sięgnę po nią z przyjemnością zapewne nie raz.

Recenzja również na blogu www.puszczonewniepamiec.blogspot.com

Książkę dostałam od mojej przyjaciółki, gdy poprosiłam ją o kilka książek z ładnymi okładkami. Zdjęcia na instagrama same się nie zrobią, a nie każda książka przykuje uwagę. Jednak nie wzięłam ich tylko do zdjęć, postanowiłam wszystkie je przeczytać, zaczęły się ferie, więc czemu nie? Szczerze, nawet nie...

więcej Pokaż mimo to