-
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać442 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14 -
Artykuły
Zapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2023-07-21
2020-05-05
Colleen Hoover to dla mnie wyznacznik tego, że książka mną tak wstrząśnie, że zaczęcie kolejnej będzie ogromną traumą i krokiem prawie, że nie do wykonania. Sięgam po nią bez zastanowienia, a każdą nowość kupuję w ciemno. Dlatego chociaż “Gdyby nie ty” nabyłam kilka miesięcy po premierze to wiedziałam, że w końcu ją sobie kupię i zatracę się w historii Hoover bez pamięci.
Morgan miała siedemnaście lat, gdy zaszła w ciążę ze swoim chłopakiem Chrisem. Miała szczęście, że chłopak poczuwał się do odpowiedzialności i byli przez wiele lat zgodnym małżeństwem do momentu tragicznego wypadku. Tak o to Morgan traci męża i siostrę, a jej córka Clara ojca i ukochaną ciotkę. Kobieta z córką nigdy nie miały super kontaktu, ale sytuacja pogarsza się wraz z wiekiem Clary. Morgan za wszelką cenę chce uchronić Clarę przed błędami ze swojej młodości. Bo gdyby nie Clara życie Morgan mogłoby wyglądać zupełnie inaczej. Clara z kolei uważa, że gdyby nie matka to ona mogłaby żyć inaczej… Czy matka z córką znajdą porozumienie w momencie ogromnej tragedii jaka je spotkała? Czy dadzą sobie jeszcze jedną szansę na odbudowanie relacji?
O ile z polubieniem Morgan nie miałam problemu, to sympatia do CLary nie pojawiła się wcale. Według mnie to rozpieszczona nastolatka, która miała wszystko dostarczone pod nos. Nie była nauczona szacunku do własnych rodziców. Miałam wrażenie, że zarówno przed tragicznymi wydarzeniami, jak i po nich Clara celowo robiła swojej matce na złość, a dodatkowo gloryfikowała swoją ciotkę. Wcale nie było mi żal dziewczyny, gdy w końcu rodzinna tajemnica wyszła na jaw. Od początku stałam na stanowisku, że Clara powinna o wszystkim wiedzieć. Każdy z nas zasługuje na prawdę.
Jeśli zaś chodzi o Morgan to po części było mi jej żal, a po części uważałam ją za życiowe nieszczęście. Ciąża w wieku siedemnastu lat, nie przekreślała wcale jej planów na studia, a jedynie odsunęła je w czasie, więc nie rozumiałam jej użalania nad sobą, że nie zdobyła zawodu. Mam wrażenie, że Morgan po prostu było wygodniej wieść życie kury domowej. Współczułam jej, bo ciąża utrudniła jej zdecydowanie coś innego. Żal mi jej było, że z poczucia obowiązku zmarnowała wiele lat na coś, co po wypadku okazało się jedną wielką fikcją.
Colleen Hoover jak zwykle mnie nie zawiodła. Wspaniale operuje paletą emocji i tworzy bohaterów, których się nie lubi, jak Clara, ale rozumie ich zachowanie, chociaż go nie popiera. Hoover powoduje, że przeżywa emocje, bo zachowanie bohaterów albo go zachwycają, albo nieznośnie irytują. W jej książki po prostu wchodzi się całym sobą.
NIe jest to książka tak dobra jak “Wszystkie nasze obietnice”, ale polecam ją równie gorąco. Ma w sobie wszystko czego oczekuję po dobrej powieści. Porusza serce, emocje i sprawia, że żyję książką. Jak zwykle dobra robota Hoover!
“Niekiedy ma się wrażenie, że ktoś wstrząsa światem wokół nas i wszystko sypie się zewsząd na głowę, ale jeśli odczeka się wystarczająco długo, to całość zaczyna się uspokajać. Lubiłam tę świadomość, że wewnętrzna burza zawsze wreszcie ucichnie.” ~ Colleen Hoover, Gdyby nie ty, Kraków 2020, s 85.
Colleen Hoover to dla mnie wyznacznik tego, że książka mną tak wstrząśnie, że zaczęcie kolejnej będzie ogromną traumą i krokiem prawie, że nie do wykonania. Sięgam po nią bez zastanowienia, a każdą nowość kupuję w ciemno. Dlatego chociaż “Gdyby nie ty” nabyłam kilka miesięcy po premierze to wiedziałam, że w końcu ją sobie kupię i zatracę się w historii Hoover bez pamięci....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-12-30
Z Colleen Hoover nie miałam do tej pory styczności. Słyszałam i czytałam o jej książkach same dobre opinie. Chciałam się jeszcze wstrzymać z czytaniem jej twórczości, ale „Wszystkie nasze obietnice” wręcz wyskakiwały mi z lodówki i już nie miałam siły udawać, że nie zauważam tej książki. I wiecie, co? Na 100% pokochałam styl Colleen Hoover.
Quinn i graham poznali się w momencie, gdy przyłapali swoich poprzednich partnerów na zdradzie. Od tego czasu są razem, a ich małżeństwo obchodzi siódmą rocznicę ślubu. Niestety ich związek chyli się ku upadkowi. Wiele lat razem, w które wkradła się rutyna i szara codzienność, a także niespełnione marzenie o posiadaniu dziecka sprawiło, że oddalili się od siebie zaczęli udawać, że są dla siebie kimś ważnym. Jednak łączy ich szkatułka, w której kryją się ich wspomnienia z przeszłości oraz wszelkie niedopowiedzenia…
Nie spodziewałam się takiego bagażu emocji w tak krótkiej książce, ale w połowie byłam już tak bardzo zaangażowana w losy Quinn i Grahama, że nie wyobrażałam sobie nie skończyć tej książki w ciągu drugiej doby jej czytania. Cała historia opisana jest z perspektywy Quinn i na dodatek w dwóch przedziałach czasowych: „Wtedy” i „Teraz”. Pozwala to czytelnikowi poznać losy ich związku od momentu poznania i co doprowadziło ich do punktu, w którym znajdują się obecnie.
Książka ma zaledwie 300 stron, a emocji jest w niej tyle, jakby liczyła z 600. Naprawdę pragnęłam, aby się nie kończyła i żebym mogła ją czytać wiecznie. Quinn i Graham to ludzie, których spotkała idealna miłość. Idealna miłość, która trafiła na nieidealnych ludzi. Ludzie opętanych swoimi pragnieniami i wadami, które mogą zniszczyć ich miłość.
Hoover porusza temat bezpłodności. Pokazała jak wielki jest to dramat dla kobiety i mężczyzny. Udowodniła, że pytania z cyklu „Kiedy będziecie mieć dziecko” są nie tylko niedyskretne, ale przede wszystkim bezczelne i intymne. To trochę tak, jakbyśmy wchodzili obcej parze do łóżka. Para, która kilka lat po ślubie nie ma dzieci może ich po prostu niech cieć jak w przypadku „Dziecioodpornej” autorstwa Emily Giffin lub też bezskutecznie się stara o potomstwo jak w powieści Hoover. Nie każdy marzy o dzieciach i rodzinie, ale są też ludzie, którzy umierają w środku, bo nie mogą mieć dzieci. W obu przypadkach należy okazywać szacunek i nie rzucać intymnych pytań i porad, ale również należy uszanować wybór pary, która tych dzieci nie chce i nie mieszać ich od razu z błotem.
Podczas czytania „Wszystkich naszych obietnic” towarzyszyła mi piosenka Ani Karwan „Głupcy”, która idealnie pasuje do treści książki. Mnie nie pozostaje nic innego jak Wam polecić tę pozycję i bić się w pierś, że tak krytycznie podchodziłam do twórczości Hoover i że nie wierzyłam, że ktoś może tak emocjonalnie pisać. Na końcówce nawet płakałam!
"To zabawne, że można być z kimś tak szczęśliwym i kochać go tak bardzo, że pojawia się w człowieku ukryty lęk, którego wcześniej się nie znało. Lęk przed utratą tej osoby. Lęk, że ta osoba będzie cierpieć." ~ Colleen Hoover, Wszystkie nasze obietnice, Kraków 2018, s. 190.
Z Colleen Hoover nie miałam do tej pory styczności. Słyszałam i czytałam o jej książkach same dobre opinie. Chciałam się jeszcze wstrzymać z czytaniem jej twórczości, ale „Wszystkie nasze obietnice” wręcz wyskakiwały mi z lodówki i już nie miałam siły udawać, że nie zauważam tej książki. I wiecie, co? Na 100% pokochałam styl Colleen Hoover.
Quinn i graham poznali się w...
Colleen Hoover do tej pory nigdy mnie nie zawiodła. Każda z jej książek była dla mnie bardzo dobra. Najchętniej przeczytałabym wszystkie od razu, ale wolę sobie tę przyjemność dawkować. W końcu przyszedł czas na „November 9”. O matko! Jaka ta książka była dobra!
Ben i Fallon spotkali się zupełnie przypadkiem 9 listopada. Od tego momentu postanawiają spotykać się ze sobą raz w roku, właśnie 9 listopada. Przez pozostały czas zarówno Ben jak i Fallon żyją swoim życiem, spełniają swoje marzenia. Jednak Ben ma tajemnicę, która jest związana z Fallon i jej życiem. Ich historia to spotkania oraz książka, którą pisze Ben. Czy w rzeczywistości może wydarzyć się happy end?
Uwielbiam książki Hoover. Po każdą sięgam, jako pewniak dobrze spędzonego czasu. Nie był inaczej i w tym przypadku „November 9”. Pokochałam zarówno Fallon jak i Bena. Oboje są skrzywdzeni przez los. Fallon o mały włos nie zginęła w pożarze w domu swojego ojca, a Ben ciągle walczy z konsekwencjami samobójczej śmierci matki. Spotykają się w drugą rocznicę tych tragicznych wydarzeń, kiedy Fallon wyjeżdża do Nowego Jorku.
Czułam ogromne emocje podczas czytania tej książki. To była istna jazda bez trzymanki. Było tak wiele zwrotów akcji. Moment, gdy byłam pewna, że to zakończy się dobrze, a za kilka stron zmiana i dramat. Lubię takie książki, a na dodatek Colleen Hoover robi to z wyczuciem. Prowadzi akcję w sposób wyważony i nigdzie tam nie ma odrobiny przesady.
Co do zakończenia to nie wiem czy udałoby mi się zachować tak jak Fallon. Nie wiem czy miałabym w sobie dość siły. Uważam, że Fallon to wspaniała postać. Mądra dziewczyna pozbawiona pewności siebie przez wypadek, który dał początek bliznom na jej ciele. Przez to nie spełniła swoich aktorskich marzeń i jej kariera skończyła się nim na dobre się zaczęła.
No, co ja mogę powiedzieć? Uwielbiam tę powieść! Uwielbiam to jak Colleen pisze. Dlatego nie czytam od razu wszystkich jej powieści. Chcę je sobie dawkować.
"Nigdy nie uda ci się odnaleźć siebie, jeśli zatracisz się w drugiej osobie." ~ Colleen Hoover, November 9, Kraków 2016, s. 48.
Colleen Hoover do tej pory nigdy mnie nie zawiodła. Każda z jej książek była dla mnie bardzo dobra. Najchętniej przeczytałabym wszystkie od razu, ale wolę sobie tę przyjemność dawkować. W końcu przyszedł czas na „November 9”. O matko! Jaka ta książka była dobra!
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toBen i Fallon spotkali się zupełnie przypadkiem 9 listopada. Od tego momentu postanawiają spotykać się ze sobą...