Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Oto urban fantasy w fantastycznym wydaniu! Anna Szumacher w świetnej formie.
Przedstawiam wam bohaterów:
Maria Dee, lat 21. Studentka prawa, ambitna, pracowita, do tego zgrabna i powabna. Zalety: niesamowita zdolność dostosowywania się do zastanych sytuacji. Wady: nieznaczne (albo po prostu ją polubiłam i nie widzę wad).
Kindred: mężczyzna w średnim wieku, powiązany silnie z Dominium, egzystuje jednak na ziemi. Tropi demony. Zalety: skuteczny w działaniu. Wady: skąpy, do tego niechętnie udziela informacji, lubi być obsługiwany.
James Crown: mężczyzna bez duszy, po przejściach. Cały czas ma nadzieję na odnalezienie zaginionego członka rodziny. Doskonale nijaki. Zalety: nieokreślone. Wady: niezauważalne.
Michael: wystrzałowy blondyn o rozlicznych talentach. Najważniejsze to umiejętność szybkiego uczenia się i czytanie w myślach. Zalety: empatia. Wady: oj tam oj tam, nie ma.
Haruki: wyalienowany Japończyk, widzi rzeczy tym, czym są naprawdę. Nie wiem, jakie ma wady i zalety, jest zbyt wyalienowany.

Jest jeszcze Sybilla: wróżka, przepowiada przyszłość, bardzo dobra w swoim fachu.

Maria i Sybilla - od tego spotkania wszystko się zaczęło. Jedna przyszła po wróżbę, druga jej udzieliła, powtórzyło się to mnóstwo razy, aż w końcu jedna z wróżb przepowiedziała śmierć Marii, która jednak NIE nastąpiła. Od tego czasu rzeczywistość postanowiła Marię jednak uśmiercić, bo bilans we wszechświecie się nie zgadza, na co z kolei nie zgadza się Maria. Impas przełamał Kindred, chroniąc Marię przed śmiercią, w zamian zażądał służby aż do śmierci Marii, ale naturalnej. Rozumiecie, nieprawdaż.

Banda nienormalsów, czyli Kindred, Jason, Maria, Mikael i czasam Hikuru włóczą się to tu, to tam, wyczuleni na obecność demonów koncentrują się na odsyłaniu ich gdzie pieprz rośnie. Dom, w który nikną ludzie, świecący małż, wioska, z której zniknęli mieszkańcy, nawiedzony samochód, wampiry - oto z czym muszą się zmierzyć podczas wędrówek. Ich marszruta przypomina nieco drogę kulki w automacie, odbijana, wciąż zawraca, obija się, zakręca.

Robi się ciepło, gdy pojawia się jeszcze jeden bohater i dołącza do paczki. A gdy tenże bohater znika bez śladu, ohoho, to już gorąco! Autorka umie pisać tak, że zagarnia czytelnika bez reszty, nie dziwcie się więc, że gdy dotarłam do końca książki i NIC się nie wyjaśniło, poczułam się jak zawieszona nad przepaścią.

Anna Szumacher doskonale włada słowem, umie zajmująco snuć opowieść i konstruować ciekawe postacie. Pokazała to już w "Słowodzicielce", a w "W pożyczonym czasie" jest tylko lepiej. Więcej swobody, rozmachu, nonszalanckich zapożyczeń z szeroko pojętej popkultury, umiejętnie wplecionych w wątki powieści. Nawet przyjęta konwencja pisania rozdziałów, które same w sobie stanowią zamknięte opowieści (oprócz motywu wiecznej podróży, oczywiście) - sprzyja temu bogactwu odniesień, skojarzeń i pomysłów. To interesujące, oprócz momentów, gdy czytam o żywności, co przez zasiedzenie zyskuje świadomość, to mógł napisać Terry, reszta niech o tym mówi, ale nie pisze.

Niecierpliwie wyglądam drugiej części . A potem trzeciej. O takich aniołach i demonach mogę czytać!

Oto urban fantasy w fantastycznym wydaniu! Anna Szumacher w świetnej formie.
Przedstawiam wam bohaterów:
Maria Dee, lat 21. Studentka prawa, ambitna, pracowita, do tego zgrabna i powabna. Zalety: niesamowita zdolność dostosowywania się do zastanych sytuacji. Wady: nieznaczne (albo po prostu ją polubiłam i nie widzę wad).
Kindred: mężczyzna w średnim wieku, powiązany...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Łzy bogini Nuwy Ben Jurdic, Manuro
Ocena 6,7
Łzy bogini Nuwy Ben Jurdic, Manuro...

Na półkach:

"Łzy bogini Nuwy" to już drugi komiks paragrafowy, z jakim miałam do czynienia. Holmes był fajny, ale jednorazowy, za to bogini Nuwa jest zarąbista! Grałam w to kilkanaście razy, do upadłego walcząc o odzyskanie skradzionych pędów!...

Ale zaraz, zanim się na dobre rozpędzę, naszkicuję wam, z czym to się je. Zasada działania gry (bo to jest gra, tylko w formie komiksu) jest właściwie prosta* . Wcielam się w rolę dziewczyny doskonale władającej mieczem i umiejącej rozwiązywać zagadki, aby odnaleźć sześć pędów bogini Nuwy, które trzech złoczyńców skradło ze świątyni (łajdacy). Mam wyposażenie: broń, fiolki z trucizną, mam czas do zachodu słońca - toteż nie zwlekając ruszam w drogę, skacząc od kadru do kadru.
* - tylko trzeba porządnie przeczytać dwie strony instrukcji. Porządnie, mówię!
Genialnie się gra! To znaczy strasznie! Początkowo szukałam zawzięcie tych pędów, czasem nawet udawało mi się znaleźć dwa z sześciu, ale co z tego, gdy zaraz potem gra wyrzucała mnie z miasta, oznajmiając, że już się nie nadaję do tej roboty. Kilka rozgrywek tak mnie wyrzucała, aż zorientowałam się, że źle naliczałam sobie czas. Ufff.
Wtedy postanowiłam bardziej się przyłożyć: uporządkowałam notatki, usystematyzowałam poszukiwania, zracjonalizowałam trasę, korzystając z wcześniejszych doświadczeń, po czym, po ledwie dziesięciu grach, udało się!

Zdobyłam wszystkie sześć pędów w wymaganym czasie, nie zginęłam i nic mnie nie pożarło. Ależ byłam zadowolona z siebie! Do czasu, kiedy to przyszło do liczenia punktów na koniec rozgrywki. Zadowolenie mi nieco sklęsło, bo tych punktów zdobyłam tragicznie mało! Tak, oprócz odzyskania skradzionych artefaktów liczy się jeszcze mnóstwo rzeczy: czy rozwiążemy zagadki logiczne napotkane po drodze, czy odnajdziemy jakieś pożyteczne przedmioty (jak złota brosza czy klej zwierzęcy), czy będziemy mieli sposobność i wolę ich użycia i tak dalej.

Nie zaczęłam kolejnej rozgrywki tylko dlatego, że poczułam się już nieco wyczerpana. Wiem jednak z niezbitą pewnością, że gra może mi jeszcze sporo zaoferować, byle tylko poświęcić jej odpowiednio dużo uwagi i skupienia oraz prowadzić porządne notatki. Skonstruowałam sobie nawet indywidualny formularz na notatki, bo kserowanie stron z komiksu zajmowało za dużo miejsca.
Świetny komiks, trudna, ale mega zajmująca gra!

"Łzy bogini Nuwy" to już drugi komiks paragrafowy, z jakim miałam do czynienia. Holmes był fajny, ale jednorazowy, za to bogini Nuwa jest zarąbista! Grałam w to kilkanaście razy, do upadłego walcząc o odzyskanie skradzionych pędów!...

Ale zaraz, zanim się na dobre rozpędzę, naszkicuję wam, z czym to się je. Zasada działania gry (bo to jest gra, tylko w formie komiksu) jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Seria "Trochę hałasu z głębi lasu" ma się naprawdę dobrze! Tym razem na warsztat Adama Święckiego trafił wilk. Zwierzę, które kojarzy nam się nie najlepiej. Wszyscy znamy bajkę o Czerwonym Kapturku i wilk tam jest średnio przyjemny (po więcej informacji na temat tych utartych wierzeń odsyłam do książki "Wilki" Adama Wajraka, jest sporo na ten temat).

Zresztą autor do tej bajki nawiązuje, ale oczywiście po swojemu! Wilk ma zęby nie po to, żeby kogoś zjadać, ale by się pięknie uśmiechać. Wilk jako kawalarz jest raczej niezdarny, kompletnie nie ma wyczucia, ale na szczęście to się zmienia i pod koniec książeczki wilk już wie, że rozbijanie beczki miodu na głowie misia to nie najlepszy pomysł ani dowcip.

Pojawia się na szczęście pewna owca, która ustawia wilka do pionu, a wtedy ten grzecznie przebiera się w owczą skórę i spełnia zawodowo jako niańka. Widzicie jakie ciekawostki są tu zaszyte? Znane baśnie, powiedzenia, a na koniec przesłanie, że i owca może utrzeć nosa wilkowi, jeśli chce.

Seria "Trochę hałasu z głębi lasu" ma się naprawdę dobrze! Tym razem na warsztat Adama Święckiego trafił wilk. Zwierzę, które kojarzy nam się nie najlepiej. Wszyscy znamy bajkę o Czerwonym Kapturku i wilk tam jest średnio przyjemny (po więcej informacji na temat tych utartych wierzeń odsyłam do książki "Wilki" Adama Wajraka, jest sporo na ten temat).

Zresztą autor do tej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To cudowna książka. Dlaczego? Bo jest o książkach, czytaniu, o miłości do literatury i o tym że czytanie jest bardzo ważne; słowem o tym wszystkim, co dla mnie jest takie ISTOTNE.

Bajeczka ta opowiada o książkach z biblioteki w miasteczku Zaczytanku (śliczna nazwa), które zostały wywiezione na dzikie wysypisko śmieci w lesie. Mogłyby tam zostać na zawsze, gdyby nie pewien rozbrykany psiak oraz jego pan, chłopczyk imieniem Artek.

Artek, prawdziwy artysta o ogromnej wyobraźni i niezwykłej wrażliwości, jest katalizatorem dobrych zmian. Prawdziwych dobrych zmian, nie takich, jakie teraz dzieją się w naszym kraju.

Więcej - http://mcagnes.blogspot.com/2017/04/wysypisko-ksiazek-katarzyna-grzybek.html

To cudowna książka. Dlaczego? Bo jest o książkach, czytaniu, o miłości do literatury i o tym że czytanie jest bardzo ważne; słowem o tym wszystkim, co dla mnie jest takie ISTOTNE.

Bajeczka ta opowiada o książkach z biblioteki w miasteczku Zaczytanku (śliczna nazwa), które zostały wywiezione na dzikie wysypisko śmieci w lesie. Mogłyby tam zostać na zawsze, gdyby nie pewien...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Jak wytresować Cthulhu. Tom I. Magia dla początkujących Jacek Frąś, Maciej Jasiński
Ocena 7,0
Jak wytresować... Jacek Frąś, Maciej ...

Na półkach:

Nie cierpię Cthulhu. Oczywiście, że wiem, iż to najsłynniejsza istota z mackami na świecie, odwieczny Przedwieczny, ostoja grozy, sława i chwała. Nie lubię się bać, więc i Cthulhu nie lubię. Skusiłam się jednak na egzemplarz "Jak wytresować Cthulhu", ponieważ byłam ciekawa rysunków Jacka Frąsia. Te narysowane w "Totalnie nie nostalgii" totalnie mi umknęły, więc postanowiłam spróbować z innej strony. Jak się okazało, w rzeczonej książce tych ilustracji nie było zbyt wiele, ale za to książka okazała się absolutnym hitem dla mojego ośmiolatka. Otóż to książka paragrafowa, czyli w miarę lektury to czytelnik podejmuje decyzję, jaką drogą powinni podążać bohaterowie w książce. Krzyś to kupił totalnie i bezgranicznie.

http://mcagnes.blogspot.com/2017/03/jak-wytresowac-cthulhu-maciej-jasinski.html

Nie cierpię Cthulhu. Oczywiście, że wiem, iż to najsłynniejsza istota z mackami na świecie, odwieczny Przedwieczny, ostoja grozy, sława i chwała. Nie lubię się bać, więc i Cthulhu nie lubię. Skusiłam się jednak na egzemplarz "Jak wytresować Cthulhu", ponieważ byłam ciekawa rysunków Jacka Frąsia. Te narysowane w "Totalnie nie nostalgii" totalnie mi umknęły, więc...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Duszan" - niezwykła książka oparta na właściwie bardzo banalnym pomyśle. Oto dzieci z miasta przyjeżdżają na wakacje na wieś. Przeżywają tam rozmaite przygody, całe dnie spędzają na powietrzu, budują domek, gromadzą skarby...

O czymś takim można przeczytać w wielu książkach: "Wakacje w Borkach" Jadwigi Korczakowskiej, "Być jak Ignacy" Romka Pawlaka czy "Smoki ze Zwyczajnej Farmy" Williamsa. W wielu tego typu książkach występuje szczypta albo nawet spore ilości magii. W
"Duszanie" też jest magia, choć właściwie to nie do końca magia. To coś w rodzaju wewnętrznego oka, wyobraźni bogatszej niż inne, surrealizmu opartego na solidnych podstawach, czyli na tym, jak dzieci widzą świat.


Bracia Duszan i Janko z dala od miasta, rodziców, zakazów i nakazów odzyskują radość życia, którą gdzieś pogubili. W świecie ich marzeń czas potrafi rozciągać się jak guma lub niebezpiecznie skracać. To samo jest z przestrzenią. A jeszcze ciekawsze jest to, co dzieje się z nimi samymi: stają się samodzielni i świadomi, potrafią walczyć o swoje.

Piękna, niejednoznaczna książka z ilustracjami, które przypominają raczej grafiki na wernisażu niż ilustracje dla dzieci.

"Duszan" - niezwykła książka oparta na właściwie bardzo banalnym pomyśle. Oto dzieci z miasta przyjeżdżają na wakacje na wieś. Przeżywają tam rozmaite przygody, całe dnie spędzają na powietrzu, budują domek, gromadzą skarby...

O czymś takim można przeczytać w wielu książkach: "Wakacje w Borkach" Jadwigi Korczakowskiej, "Być jak Ignacy" Romka Pawlaka czy "Smoki ze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

No proszę, na coś takiego czekałam! Na książkę o tym, jak to w środku ucha jest, w przystępnej formie dla dzieci. Do zilustrowania budowy ucha wykorzystano samotne życie ślimaka leśnego. I jak na początku zdało mi się to nieco zbyt oczywiste i bez polotu, tak po zastanowieniu uznałam, że to całkiem niezły pomysł, by pokazać, że są na świecie różne ślimaki. Przy okazji można wyjaśnić pojęcie synonimu.

Otóż, ten właśnie leśny ślimak Joachim cierpi z powodu dotkliwej samotności, na szczęście ma dobrych przyjaciół, pchełki, które chcą mu znaleźć towarzysza (właściwie towarzyszkę). A że pchełki usłyszały coś niedokładnie o ślimaku w uchu gajowego, postanowiły go odszukać.

Ilustracje są mocną stroną książki, pani Marzenie udało się ująć temat niemalże trójwymiarowo, przestrzennie. Do tego pchełki opowiadają, co czują i widzą: że kostki słuchowe są twarde i gładkie jak zjeżdżalnia, a błona bębenkowa elastyczna i sprężysta jak trampolina (dzieci wiedzą, co to jest i łatwo im sobie to wyobrazić).

Ślimak w uchu, jak się okazuje, kompletnie nie nadaje się na towarzysza Joachima, ale opowieść i tak kończy się dobrze.



I szukają! Jak prawdziwi odkrywcy, z plecakami i latarkami, małe stworzonka eksplorują ucho, oglądając jego budowę od środka. To, co oglądają, można sobie zobaczyć na mapce, czyli schemacie ucha, zamieszczonym na obu wyklejkach książki.

No proszę, na coś takiego czekałam! Na książkę o tym, jak to w środku ucha jest, w przystępnej formie dla dzieci. Do zilustrowania budowy ucha wykorzystano samotne życie ślimaka leśnego. I jak na początku zdało mi się to nieco zbyt oczywiste i bez polotu, tak po zastanowieniu uznałam, że to całkiem niezły pomysł, by pokazać, że są na świecie różne ślimaki. Przy okazji można...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jakże się cieszę, że Agata wypływa na szersze komiksowe wody i wydaje coraz więcej książek! Komiksy dla najmłodszych to jest strzał w dychę! Wiecie, dla dzieci już nieco większych jest tego przecież sporo: kucyki Pony, Smerfy, Tytus, Tintin, dla maluszków zaś luka.

Tę lukę właściwie już zapełniono. Jest "Mały i Duży", jest "Pani detektyw Sowa"; wydane tak, że można dać dziecku do ręki i nie obawiać się że pognie czy obślini kartki. No, z tym obślinaniem w tym konkretnym przypadku to jednak trzeba się obawiać, bo jeśli mowa o placku z malinami, to sama się ślinię.

"Mały, Duży i czary" to bardzo wesoły komiks z mnóstwem zabawnych wierszyków. Przesłanie dydaktyczne też tam jest, ale podane w tak dyskretnej i nienachalnej formie, że kłaniam się przed Agatą. Też nie lubisz łopatologicznych morałów, co?

Rysunki są świeże, kolorowe, pełne uroczych szczegółów (robak!) i opisów. Musiałam Mariance szczegółowo wskazywać, co mówi każdy ptak, w panice uciekający z drzewa. Dredy u Czarodziejki - bingo!

Polecam, no jasne że polecam, bo moim dzieciom się podobało.

Jakże się cieszę, że Agata wypływa na szersze komiksowe wody i wydaje coraz więcej książek! Komiksy dla najmłodszych to jest strzał w dychę! Wiecie, dla dzieci już nieco większych jest tego przecież sporo: kucyki Pony, Smerfy, Tytus, Tintin, dla maluszków zaś luka.

Tę lukę właściwie już zapełniono. Jest "Mały i Duży", jest "Pani detektyw Sowa"; wydane tak, że można dać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kiedy zaczynałam blogowanie, to oczywiście czytałam też inne blogi książkowe. Parę lat temu to nie było zbyt szerokie grono, miało się czas na uważne śledzenie bloga, na komentowanie, na zawiązywanie internetowych znajomości. Bloga Agaty Matraś obserwowałam, bo ujęła mnie swoimi komiksowymi scenkami z życia bibliotekarki oraz humorystycznymi sytuacjami przytrafiającymi się "ciężarówkom" - sama byłam wtedy z małym Krzysiem u boku i doskonale się w tych sytuacjach odnajdywałam.


Potem ukazał się bibliotekarski "Komiks, który wydarzył się naprawdę" Agaty, pisałam o nim tutaj http://mcagnes.blogspot.com/2013/01/komiks-ktory-wydarzy-sie-naprawde-agata.html
. A następnie udało nam się poznać osobiście na Targach Książki w Warszawie.
Wciąż z niesłabnącą sympatią obserwuję jej rozwój artystyczny, prowadzone warsztaty komiksowe czy ilustracje w książkach.

Dlatego właśnie z radością sięgnęłam po książeczkę "Mały, Duży i chmura", wydaną przez świeżo powstałe wydawnictwo TADAM. Choć adresowana jest do nieco młodszych odbiorców niż Krzyś, to dla Marianki była idealna. A i u Krzysia się przyjęła, bo poćwiczył czytanie. No i te rysunki, adresowane do dzieci!
Tak poza rysunkami: mamy tu dwie wyraziste postacie, jest nakreślony pewien problem, jest też jego rozwiązanie. Prosto i przejrzyście.
Podoba mi się, że szczurek (a może mysz?) i hipcio nazywają się Mały i Duży, bo to takie intuicyjne. Fantastyczne są te małe stworki wszechobecne na kartach książeczki (biedronka rządzi!). Zaś Pani Noc przypomina mi nieco żeńskie postacie ze Żwirka i Muchomorka - uwielbiam te panienki, w ogóle bajkę.

Ładne to wszystko razem. Dla chętnych podaję link do bloga Agaty: http://gackolandia.blox.pl/html

To co będzie następne, Agato?

Kiedy zaczynałam blogowanie, to oczywiście czytałam też inne blogi książkowe. Parę lat temu to nie było zbyt szerokie grono, miało się czas na uważne śledzenie bloga, na komentowanie, na zawiązywanie internetowych znajomości. Bloga Agaty Matraś obserwowałam, bo ujęła mnie swoimi komiksowymi scenkami z życia bibliotekarki oraz humorystycznymi sytuacjami przytrafiającymi się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kolejny komiks z serii dla najmłodszych "Mój pierwszy komiks" to "Pan Elegant Lis" (tak nawiasem mówiąc, to uważam serię za strzał w dziesiątkę, maluchy obyte z komiksami to dzieci i dorośli czytające komiksy).

Z czym wam się kojarzy lis?
Mnie ze spryciarzem, który tylko patrzy, jak by tu dopaść jedną czy dwie tłuste kurki. Istotnie, kurki gdzieś tam się pojawią, ale na pewno nie jako przekąska. Pan Lis to modowy elegancik, który wędruje po lesie i komu może, to przyczepia piórka. Robi to z wyczuciem i sporą dawką luzu.
Krecik z kołnierzem z piór, Miś z piórową parasolką, ba, nawet łoś z piórkami w... ekhem, no, z tyłu.
Cały las na piórowym propsie - oto propozycja dla najmłodszych, zabawna i kolorowa, dla mnie super!

Kolejny komiks z serii dla najmłodszych "Mój pierwszy komiks" to "Pan Elegant Lis" (tak nawiasem mówiąc, to uważam serię za strzał w dziesiątkę, maluchy obyte z komiksami to dzieci i dorośli czytające komiksy).

Z czym wam się kojarzy lis?
Mnie ze spryciarzem, który tylko patrzy, jak by tu dopaść jedną czy dwie tłuste kurki. Istotnie, kurki gdzieś tam się pojawią, ale na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Gdy idę do sklepu po zakupy spożywcze z dziećmi, oczywiście, że mam kłopot z "zachciewajkami" dzieci. Cukierki nęcą, żelki kuszą, a jajka niespodzianki wołają wielkim głosem "weź mnie". Mam jednak sposób na takie zachcianki. Wyznaczam limit, jedna słodycz w określonej kwocie, każde wybiera sobie samo, wrzuca do koszyka i już. Na resztę jest stanowcza odmowa.

Nie potrafię odmówić jednak kupna książki.
Gdy usłyszałam "Mamo, a możemy kupić książkę? Zobacz, ta jest o misiu, a jeszcze nie mamy o misiu, mamy tylko o sowie i lisku, MUSIMY kupić o misiu, żeby mieć KOMPLET!", to nie miałam innego wyjścia, jak wrzucić książkę o misiu do koszyka.

Pan Miś jest łasuchem, a pszczółki są zawzięte. On im rabuje miód, a one go ścigają. Proszę się jednak nie obawiać, żaden miś ani żadna pszczoła nie ucierpiała podczas rysowania tego komiksu, co więcej, koniec książeczki jest tak miły i słodki, że aż trzeba się uśmiechnąć.

Pięknie, panie Adamie!

Gdy idę do sklepu po zakupy spożywcze z dziećmi, oczywiście, że mam kłopot z "zachciewajkami" dzieci. Cukierki nęcą, żelki kuszą, a jajka niespodzianki wołają wielkim głosem "weź mnie". Mam jednak sposób na takie zachcianki. Wyznaczam limit, jedna słodycz w określonej kwocie, każde wybiera sobie samo, wrzuca do koszyka i już. Na resztę jest stanowcza odmowa.

Nie potrafię...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wydawnictwo TADAM pojawiło się całkiem niedawno na rynku, ale już zwróciło moją uwagę (przez Agatę Matraś). W ręce trafiła mi książka dla najmłodszych autorstwa Adama Święckiego. Nazwisko jest mi znane, bo czytałam "Gaię" jego autorstwa (to zresztą mój wyrzut sumienia, bo miałam napisać o niej notkę, a komiks okazał się trudny i mocno mi się ta notka odwleka), ale że to pozycja dla dorosłych, chciałam też sprawdzić, jak rysuje dla dzieci. I pisze.



Przyznam, że w wersji dziecięcej twórczość autora zdecydowanie bardziej mi odpowiada. Oto mamy sympatyczną główną bohaterkę, panią Sowę, która ma zadanie do wykonania. Przez całą książeczkę uwija się pracowicie jak mrówka, odwiedzając znajome zwierzęta i zadając pytania na temat zaginionych żołędzi. Do tego mówi wierszem!

"Panie lisie, czy w tym lesie
Wieść o żołędziach jakaś się niesie?"

Zwierzęta zaś odpowiadają tak samo, rymując na poczekaniu.

"Dzisiaj po łące kicałem,
żołędzi nie widziałem"

Choć akurat ten powyższy dwuwiersz to troszkę pójście na łatwiznę w kwestii wierszowania...

Niewątpliwie jednak dla dzieci przyjemniejsze jest słuchanie wierszyków niż prozy - ma to swój rytm i melodię.

Obrazki są świetne, począwszy od rodziny sówek, przez łąkę, noc... Mnóstwo tu szczegółów, ale nienachalnych: duże uszy zająca, wzorzyste rybki, grzybek jak żywy, dmuchawce z kropek...

Przemiła to książka i dla najmłodszych, a nawet ciut starszych (1-4 lata) bardzo dobra.

Wydawnictwo TADAM pojawiło się całkiem niedawno na rynku, ale już zwróciło moją uwagę (przez Agatę Matraś). W ręce trafiła mi książka dla najmłodszych autorstwa Adama Święckiego. Nazwisko jest mi znane, bo czytałam "Gaię" jego autorstwa (to zresztą mój wyrzut sumienia, bo miałam napisać o niej notkę, a komiks okazał się trudny i mocno mi się ta notka odwleka), ale że to...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Amelka vs. Mozaika Michał Ambrzykowski, Krzysztof Budziejewski, Nikodem Cabala, Jarosław Ejsymont, Nika Jaworowska-Duchlińska, Tomasz Kaczkowski, Adam Kmiołek, Maciej Kur, Dagmara Matuszak, Adam Święcki, Dominik Szcześniak, Małgorzata Szymańska, Andrzej Włudecki
Ocena 8,5
Amelka vs. Moz... Michał Ambrzykowski...

Na półkach:

Pierwszy raz spotkałam się z taką inicjatywą i powiem, że jestem zachwycona i popieram całym sercem!
Oto mam przed sobą projekt, który zgromadził wielu rysowników, a każdy/każda z nich dołożył swoją cegiełkę: czy to była historia jednej Amelkowej przygody, czy też jedna komiksowa plansza. Fantastyczny projekt.

Po pierwsze dlatego, że do dla dziewczynki, która boryka się z ciężką chorobą i potrzebuje wiele wsparcia, by móc jakoś funkcjonować. Po drugie dlatego, że to właśnie ta dziewczynka jest bohaterką komiksu, jest Supermenką, ma wielką moc, potrafi latać i pomagać innym. Po trzecie zaś - tu trochę wyjdą na wierzch moje mniej chwalebne cechy - trochę Amelce zazdroszczę tego komiksu. Zaraz się wytłumaczę.

Marianka, moja córeczka, jest niepełnosprawna. Nie słyszy bez implantów, ma opóźniony rozwój mowy i wciąż się rehabilitujemy. Chciałabym kiedyś móc podsunąć jej taki komiks czy książkę, gdzie bohaterką byłaby niesłysząca dziewczynka, czy to z aparatami, czy procesorami na uszach.

Temat niepełnosprawności nie jest jakoś specjalnie eksploatowany w literaturze dziecięcej, ale jest. W książce "Rok w przedszkolu" jest dziecko na wózku, w "Amelii i Kubie" Rafała Kosika pojawia się chłopiec z zespołem Aspergera, "Żółte kółka" opowiadają o dziewczynce z zespołem Downa, a genialne "Przygody Stasia i Złej Nogi" na stałe zagościły w moim sercu. Jednak jeszcze nie spotkałam bohatera książkowego, który boryka się z niedosłuchem czy głuchotą...

Moje dzieci zaczytały ten komiks. Przeoglądały go wzdłuż i wszerz, a moje starsze dziecko, gdy dotarło do ostatniej strony, zakrzyknęło: Ale mamo, wiesz, że Amelka istnieje naprawdę? Zobacz, to tu jest napisane! - i podtyka mi pod nos odpowiednią stronę.
Marianka zaś uwielbia oglądać obrazki i historie.

Kochani, komiks "Amelka vs Mozaika" jest świetny pod jeszcze jednym względem: można zapoznać się z kreską naprawdę wielu twórców - rzeczy nie do pogardzenia dla miłośników komiksów. Twórcami w komiksie są (z grubsza alfabetycznie) : Michał Ambrzykowski, Ascalareen, Dominik Broniek, Krzysztof Budziejewski, Nikodem Cabała, Michał Dziekan, Jarosław Ejsymont, Jacek Frąś, Konrad Guliński, Nika Jaworowska-Duchlińska, Tomasz Kaczkowski, Tomasz Kleszcz, Adam Kmiołek, Katarzyna Koleta, Dawid Konrad Korognai, Maciej Kur, Dagmara Matuszak, Piotr Nowacki, Piotr Rosner, Tony Sandoval, Dominik Szcześniak, Agnieszka "Tutu" Szymańska, Małgorzata "Slo" Szymańska, Adam Święcki, Katarzyna Urbaniak, Katarzyna "Panna N" Witerscheim, Andrzej Włudecki, Kajetan Wykurz.

Polecam z całego serca!

Pierwszy raz spotkałam się z taką inicjatywą i powiem, że jestem zachwycona i popieram całym sercem!
Oto mam przed sobą projekt, który zgromadził wielu rysowników, a każdy/każda z nich dołożył swoją cegiełkę: czy to była historia jednej Amelkowej przygody, czy też jedna komiksowa plansza. Fantastyczny projekt.

Po pierwsze dlatego, że do dla dziewczynki, która boryka się z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Doskonały kryminał!
"Wiara" ku mojemu ogromnemu zadowoleniu okazała się daleko lepsza niż poprzedni kryminał autorki, czyli "Łaska".

Najpierw słówko o warunkach brzegowych. Jest lato 1986 roku. W Rokitnicy, niewielkiej wiosce koło Żywca, ginie młoda dziewczyna. Lokalne władze milicyjne dostają wsparcie w postaci kapitana Witczaka z komendy wojewódzkiej. Zespół milicjantów w składzie: przyjezdny Witczak, Waśkowiak mocno już wypalony i zalkoholizowany oraz dwójkę młodych, Jan Synowiec i Hanna Gierasówna, zajmują się wyjaśnieniem zagadki zabójstwa. Podwójnego, bo niedługo potem zostaje znaleziony kolejny trup. A to wcale jeszcze nie koniec...
Jakby morderstw było mało, nad Rokitnicą unosi się ponura atmosfera. Trochę spowodowana tajemnicą sprzed lat (o której nikt nie mówi, a wszyscy wiedzą), a trochę negatywnymi fluidami unoszący mi się nad budowaną właśnie elektrownią atomową. Echa niedawnej katastrofy w Czarnobylu są silne i odbijają się czkawką w całym kraju.


Nad zabójstwami zastanawia się także ksiądz Jerzy Marczewski, proboszcz parafii w Rokitnicy. To on znalazł pierwsze zwłoki, co wepchnęło go w krąg podejrzanych osób, a ponadto, co ważniejsze, skłoniło do rozmyślań nad istotą swojego kapłaństwa. Ksiądz, powodowany niejasnym poczuciem winy, zaczyna szukać na własną rękę, tyle że wcale nie mordercy, a wyjaśnienia tajemnicy, o której wszyscy wiedzą, a nikt nie mówi.

Cała ta książka jest świetnie skonstruowana. Śledztwo prowadzone przez milicjantów jest drobiazgowe, dokładne, żmudne - wiecie, to, co mi się zawsze podobało u Wallandera: że trzeba ileś godzin przepracować przy zbieraniu śladów i przesłuchaniach, aby wpaść na jakieś tropy, a genialne przebłyski intuicji zdarzają się niezwykle rzadko. Wątek księdza, detektywa amatora, który wcale nie jest detektywem amatorem, tylko księdzem próbującym wydostać się ze złotej klatki konformizmu, w której sam się zamknął - napisany jest bardzo wiarygodnie. Ba, rozważania księdza są... skłaniające do nieco bardziej osobistych rozmyślań, do zadawania sobie pytań o własną strefę komfortu.
Więcej na http://mcagnes.blogspot.com/2017/08/wiara-anna-kantoch.html#more

Doskonały kryminał!
"Wiara" ku mojemu ogromnemu zadowoleniu okazała się daleko lepsza niż poprzedni kryminał autorki, czyli "Łaska".

Najpierw słówko o warunkach brzegowych. Jest lato 1986 roku. W Rokitnicy, niewielkiej wiosce koło Żywca, ginie młoda dziewczyna. Lokalne władze milicyjne dostają wsparcie w postaci kapitana Witczaka z komendy wojewódzkiej. Zespół milicjantów...

więcej Pokaż mimo to