-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant11
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński8
Biblioteczka
2020-12-26
2020-12-26
Spin the Dawn" to w pewnym sensie odpowiedź na pytanie "co by było, gdyby Mulan była krawcową?" W państwie, w którym żyje Maia, główna bohaterka tej powieści, krawcami mogą zostać wyłącznie mężczyźni - kobiety to wyłącznie pomniejsze szwaczki, których nie dopuszcza się do wyższych stanowisk. Gdy do warsztatu krawieckiego ojca Mai przybywa cesarski posłaniec z wezwaniem na dwór, dziewczyna nie może się pogodzić z tym, że na wezwanie musi odpowiedzieć jej schorowany ojciec lub okaleczony na wojnie brat, który nie ma serca do szycia. Maia ścina włosy i podszywa się pod brata, po czym wyrusza na cesarski dwór, aby zmierzyć się z innymi mistrzami i wykazać, że jest warta tego, by zostać cesarskim krawcem.
Tu jednak kończą się podobieństwa do Mulan - Maia ma nieco mniej waleczny charakter i choć stara się być dzielna, to jednak nadal jest tylko młodą dziewczyną, która w gruncie rzeczy niewiele wie o świecie.
Ponadto nie spodziewa się, że dostanie zadanie, które wydaje się niemożliwe do wykonania, ani tego, że pomoc przyjdzie od człowieka, którego się obawia.
Czytało mi się tę książkę niesamowicie przyjemnie, autorką pięknie dobiera słowa, a chociaż pomysł dziewczyny udającej chłopaka, aby pokazać mężczyznom, że jest od nich lepsza znam już tak z "Mulan", jak z duologii "Eon" Allison Goodman, to dało się tu wyczuć powiew świeżości. Podobnie jak te wcześniej wymienione, "Spin the Dawn" inspirowana jest chińską kulturą.
I co prawda główna bohaterka czasem zachowuje się głupio i irracjonalnie, ale ostatecznie jest tylko nastolatką, którą okoliczności zmusiły do dbania nie tylko o siebie, ale i rodzinę.
Dość istotną rolę pełni tu wątek romantyczny, który jest niestety do bólu przewidywalny, ale na szczęście autorka nie potraktowała tej książki jako pretekst do napisania "gorącego romansu" i miliona pokracznych scen erotycznych - fabuła konsekwentnie skupiona jest na misji Mai i za to ogromny plus. :) Pod koniec książki pojawia się ciekawy twist, który co prawda nie wbija w fotel, ale zachęca do sięgnięcia po kolejną część. Ogólnie rzecz biorąc - bardzo udana młodzieżówka.
Spin the Dawn" to w pewnym sensie odpowiedź na pytanie "co by było, gdyby Mulan była krawcową?" W państwie, w którym żyje Maia, główna bohaterka tej powieści, krawcami mogą zostać wyłącznie mężczyźni - kobiety to wyłącznie pomniejsze szwaczki, których nie dopuszcza się do wyższych stanowisk. Gdy do warsztatu krawieckiego ojca Mai przybywa cesarski posłaniec z wezwaniem na...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Syn Wiedźmy" to co prawda pozycja dla młodszych czytelników, ale jeśli lubicie baśniowe klimaty i podnoszące na duchu historie, to prawdopodobnie spodoba Wam się bez względu na wiek.
Magia to niebezpieczna rzecz i ma konsekwencje - to wiadomo, więc Siostra Wiedźma posługuje sią nią bardzo ostrożnie i oszczędnie, polegając raczej na swoich umiejętnościach i ziołach, niż na tej kapryśnej sile zamkniętej w garncu w piwnicy. Kiedy jednak jej synowie ulegają wypadkowi i jeden z nich ginie, a drugi ma niewielkie szanse, by wyzdrowieć, zszywa ich dusze za pomocą magii.
Nedowi udaje się przeżyć, jednak nie jest już taki sam jak przed wypadkiem, a wszyscy dookoła szeptają, że przeżył niewłaściwy chłopiec. Ned jąka się i nie umie nawet czytać, bo choć bardzo się stara, słowa umykają mu, a litery wiją się po kartkach, umykając sfrustrowanemu chłopcu. Ojciec Neda nigdy na niego nie patrzy, zgarbiony pod ciężarem poczucia winy, że nie udało mu się uratować drugiego syna.
W odległej od ojczyzny Neda krainie mieszka Aine, córka rybaczki, mierzy się z własnymi problemami. Jej matka umiera, a zrozpaczony ojciec obojętnieje na wszystko i pozwala gospodarstwu popaść w ruinę. Gdy wreszcie nic im nie zostaje, ojciec Aine zakłada ukryty dotychczas medalion i zabiera córkę do chaty w lesie, by odtąd wieść bandyckie życie. Zbiera wokół siebie grupę bandytów (uważając jednak, by jego córka pozostawała w ukryciu, kiedy ich sprowadza do chaty) i snuje ambitne plany, by jeszcze bardziej się wzbogacić. Skupiony na swoich niecnych celach nie zauważa, że coraz bardziej oddala się od córki i zatraca w mocy, jaką oferuje mu tajemniczy medalion w kształcie oka.
Od początku jest jasne, że ścieżki Neda i Aine się splotą - jednak jaką rolę ma w tym do odegrania kapryśna magia i dziewięć tajemniczych głazów stojących w sercu groźnego lasu? Polecam przekonać się na własne oczy.
To bardzo ciepła opowieść o przyjaźni, rodzinie, ale i o stracie i śmierci. Zarówno młodsi jak i starsi czytelnicy znajdą tu coś dla siebie. "Syn wiedźmy" podobał mi się znacznie bardziej niż "Dziewczynka...", bo o ile sam styl jest bardzo podobny, o tyle historia Neda i Aine wydaje mi się zgrabniej poskładana i dojrzalsza.
Jeśli podobała Wam się "Dziewczynka, która wypiła księżyc", to "Syn wiedźmy" też będzie strzałem w dziesiątkę.
"Syn Wiedźmy" to co prawda pozycja dla młodszych czytelników, ale jeśli lubicie baśniowe klimaty i podnoszące na duchu historie, to prawdopodobnie spodoba Wam się bez względu na wiek.
Magia to niebezpieczna rzecz i ma konsekwencje - to wiadomo, więc Siostra Wiedźma posługuje sią nią bardzo ostrożnie i oszczędnie, polegając raczej na swoich umiejętnościach i ziołach, niż na...
Często nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo kultura przeładowana jest obecnością romansu i miłości romantycznej - i jak bardzo wywiera to presję dopasowania się do reszty otoczenia. Jak do tego ma się "Loveless"?
Główna bohaterka "Loveless", Georgia, uwielbia romanse - zaczytuje się w fanfiction różnego typu i sama marzy o romansie, ma jednak pewien fundamentalny problem - podczas gdy jej rówieśnicy zakochują się, tworzą pary i obściskują się po kątach, ona nie jest nikim zainteresowana, nigdy nie czuła "motyli w brzuchu", z nikim się nawet nie całowała. Czuje, że jest inna i myśli, że coś jest z nią nie tak. Całą nadzieję pokłada w pójściu na uniwersytet - może w końcu tam znajdzie kogoś, kto jej się spodoba...?
Na uniwersytecie na wstępie czeka ją kilka rozczarowań: jej przyjaciele nie będą mieszkali w tym samym miejscu co ona, a poza tym dostaje dwuosobowy pokój, co oznacza, że zamieszka z współlokatorką, a to z początku wydaje jej się niekomfortowe. Rooney, rzeczona współlokatorka, jest typem imprezowiczki, której łatwo przychodzi nawiązywanie znajomości. Georgia ma nadzieję, że dzięki Rooney pozna więcej osób i może uda jej się w końcu nawiązać wymarzony romans.
Niestety nie wszystko jest tak łatwe, jak by się chciało - Georgia na drodze do odkrycia własnej tożsamości wplątuje się w mnóstwo sytuacji, które generują problemy, jakich z pewnością nie przewidziała. Jest jednak zdesperowana i boi się, że podczas gdy wszyscy dookoła się zakochują, ona zostanie sama i nie znajdzie w życiu miłości.
Georgia podejmuje decyzje, które z perspektywy czytelnika mogą wydawać się głupie i irracjonalne, trzeba jednak pamiętać, że to młoda osoba, która nie potrafi odnaleźć siebie. Każdy ma prawo do błędów, choć oczywiście warto pamiętać, że podejmowane przez nas kroki będą miały konsekwencje niezależne od naszych intencji - o tym również Georgia dotkliwie przekonuje się na własnej skórze, gdy jej wieloletnie przyjaźnie stają pod znakiem zapytania.
I w ten sposób po raz kolejny w tym roku trafiłam na książkę, która ogromnie przydała by mi się, kiedy byłam nastolatką. Co prawda sama nie identyfikuję się jako osoba aromantyczna czy aseksualna, ale ta "Loveless" nie skupia się wyłącznie na tym. Mamy tu szeroką reprezentację osób LGBTQIA+, poruszone kwestie tożsamości i akceptacji oraz tolerancji (i nietolerancji) i widzialności nie tylko poza społecznością LGBTQIA+, ale również wewnątrz niej. Poszukiwanie własnej "etykietki" i samoakceptacji to coś, z czym sama musiałam się mierzyć (w dużym stopniu samotnie), więc tym bardziej uderza mnie, jak ważna jest "Loveless" i podobne do niej książki. Może ktoś odnajdzie w niej siebie. Może poszerzy to czyjeś horyzonty. Może ktoś podsunie tę książkę osobie, która być może jej właśnie potrzebuje. Może ktoś zrozumie, że allonormatywność i heteronormatywność to nie są terminy zbiorcze dla stu procent ludzkości. ;)
Pod względem językowym "Loveless" nie jest trudną książką, więc nawet przy średniozaawansowanej znajomości angielskiego powinno dać radę ją przeczytać bez większych problemów. Bardzo mocno polecam.
Często nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo kultura przeładowana jest obecnością romansu i miłości romantycznej - i jak bardzo wywiera to presję dopasowania się do reszty otoczenia. Jak do tego ma się "Loveless"?
Główna bohaterka "Loveless", Georgia, uwielbia romanse - zaczytuje się w fanfiction różnego typu i sama marzy o romansie, ma jednak pewien fundamentalny...
Już od pierwszych stron jesteśmy wrzuceni w wir akcji - dziedziczka rodu Jastrzębców panicznie ucieka przez las i jasne jest, że jeśli opadnie z sił, zanim znajdzie schronienie, to najpewniej pożegna się z życiem. W jej rodzinnym grodzie doszło do tragedii, wymordowano właściwie całą jej rodzinę, a władzę objął zdrajca sprzymierzony z najeźdźcami - Noduńczykami.
Wrena ostatkiem sił dopada chaty w środku lasu i błaga mieszkającego tam mężczyznę o schronienie i pomoc. Szybko dowiadujemy się, że gospodarz to nie człowiek, a jeden z leszych i również jemu nie podoba się noduński porządek rzeczy, a zwłaszcza niszczenie świętych drzew i lasu. Wrena, gotowa na wszelkie poświęcenie, aby tylko zemścić się na noduńskich oprawcach i zjednoczyć swój lud, godzi się poprosić o pomoc przerażającą Babę Jagę. Tu nadmienię, że to moja ulubiona postać z tej książki: nie znamy jej motywacji, nie wiemy co myśli a jej poczynania wydają się czasem okrutne i momentami irracjonalne, przez co jest kompletnie nieprzewidywalna. Pozostawia jednak wrażenie, jakby nawet najdziwniejsze jej decyzje miały znaczenie - i mocno czekam na więcej!
W powieści poznajemy też perspektywę noduńskiej strony historii. Oczami królewskiego brata z nieprawego łoża obserwujemy sytuację w Nodungii, poczynania chutliwego króla i sytuację w kraju. Dodaje to głębi całej historii, widzimy, że po każdej stronie konfliktu stoją ludzie o odmiennych motywacjach i pragnieniach.
"Kukułka i wrona" jest o tyle ciekawa, że nie mówi stricte o czasach historycznych, ale można znaleźć dużo analogii, choćby w systemach wierzeń i mechanizmie nawracania ludów "pogańskich" na "jedyną słuszną wiarę".
Akcja toczy się w miarę równym tempem, choć są momenty, że chciałoby się o czymś przeczytać więcej, a tu już koniec i pędzimy dalej z akcją. Zdecydowanie parę dodatkowych stron by nie zaszkodziło, a tak pozostał trochę niedosyt (może w kolejnych częściach dowiem się więcej). Bardzo podoba mi się podkreślona wyraźnie siła kobiet - nie ma tu miejsca na postaci mdłe i bez wyrazu, które byłyby tylko wydmuszkami dyndającymi w tle. Choćby główna bohaterka, mimo że czasami wydaje się zbytnio nad sobą użalać, nigdy jednak nie poddaje się do końca i odnajduje w sobie siłę do działania. Pojawiają się też postaci, których rola rozwija się w ciekawy sposób i z drugiego planu przebijają się z impetem na pierwszy, kompletnie zmieniając rozkład sił.
Jeśli chodzi o minusy - dla mnie to odważne sceny erotyczne, według mnie były kompletnie zbędne, wolałabym się więcej dowiedzieć o magii Baby Jagi. Innym jednak mogą się spodobać, kwestia gustu. Mimo całej mojej sympatii do bohaterów, również wątek romansowy uważam za zbyt wyeksponowany, ale znów to kwestia moich upodobań. Być może to kwestia tego, że spodziewałam się większego nacisku na intrygi, magię i walkę.
Jeśli szukacie słowiańskiego fantasy napakowanego akcją i kipiącego od romansu, to zdecydowanie Wam się spodoba! Jeśli wolicie powieści, w których miłości (fizycznej czy emocjonalnej) jest mniej, to może nie jest to jednak książka dla Was. Tak czy inaczej, dla mnie powieść była bardzo interesująca i chętnie poznam ciąg dalszy. :)
Już od pierwszych stron jesteśmy wrzuceni w wir akcji - dziedziczka rodu Jastrzębców panicznie ucieka przez las i jasne jest, że jeśli opadnie z sił, zanim znajdzie schronienie, to najpewniej pożegna się z życiem. W jej rodzinnym grodzie doszło do tragedii, wymordowano właściwie całą jej rodzinę, a władzę objął zdrajca sprzymierzony z najeźdźcami - Noduńczykami.
Wrena...
Felix Love to transpłciowy ciemnoskóry chłopak o artystycznej duszy. Aktualnie w topce jego marzeń jest: zakochać się oraz dostać stypendium na wymarzoną uczelnię. Felix ma też sporo na głowie - dużo maluje, ale jego obrazy, chociaż są świetne, to jednak nadal niewystarczające, nie do końca go satysfakcjonują i zdaje sobie sprawę, że musi wziąć się do roboty, jeśli chce mieć jakiekolwiek realne szanse dostania stypendium.
Ezra, najlepszy przyjaciel Felixa zaczyna spotykać się z nowym chłopakiem. Felix jest nieco zazdrosny i obawia się, że ich długoletnia przyjaźń może nie przetrwać. Tymczasem w szkole Felixa ktoś rozkleja całą galerię jego zdjęć sprzed tranzycji, okraszonych transfobicznymi hasłami. Chłopak jest zdruzgotany i wściekły, postanawia za wszelką cenę znaleźć sprawcę i się zemścić, zwłaszcza że zaczyna również dostawać anonimowe obraźliwe wiadomości pełne transfobicznych tekstów.
Jakby tego było mało, zaczyna też kwestionować swoją tożsamość płciową, a kiełkujące w nim uczucia dokładają mu problemów: zakochanie i romanse okazują się znacznie bardziej zagmatwane i trudne niż podejrzewał.
Uważam, że to jest BARDZO potrzebna książka. Oczywiście to młodzieżówka i jako taką trzeba ją oceniać pod kątem literackim, ale to w żadnym wypadku nie umniejsza jej wartości. Mamy tu szeroką reprezentację mniejszości rasowych i seksualnych, bohaterowie są cudownie ludzcy i dobrze wykreowani. Nie ma tu miejsca na osoby jednoznacznie złe czy dobre, nie wartościuje się ludzi, ale ich uczynki. Wszyscy popełniają błędy, uczą się, odkrywają siebie i poszukują swojego miejsca - z różnymi sukcesami i w różnym tempie. I każdy sposób, choć inny, jest w porządku.
Akcja toczy się dość równym tempem, jest trochę zaskoczeń a trochę przewidywalnych rozwiązań, nie ma jednak miejsca na nudę, przez tę historię po prostu się płynie i ciężko się oderwać. Warto zwrócić uwagę na poruszony w tej powieści problem transfobii i innych fobii obecnych wewnątrz społeczności LGBTQIA+. Taki problem też (niestety) nie jest tylko fikcją literacką i warto wziąć pod uwagę, że "nieheteronormatywny" nie oznacza z automatu cispłciowego geja czy lesbijki. Literek w tej społeczności jest dużo, a za każdą kryją się fantastyczni ludzie, równie ważni jak każdy. ;)
"Felix Ever After" to książka, w której rozwój fizycznej akcji jest równie ważny co to, co się dzieje w głowie bohatera. Oczywiście nie każdy się w tej książce odnajdzie, każdy - bez względu na tożsamość i orientację - może mieć inne doświadczenia i określać się najodpowiedniejszym dla siebie terminem lub wcale się nie szufladkować. Warto jednak czytać różnorodnie, poznawać perspektywy inne niż nasza.
Książki takie jak "Felix" może nie zmienią świata, ale niech będzie ich dużo, niech uczą nas o miłości (niekoniecznie romantycznej), przyjaźni, empatii i akceptacji. Niech każdy ma szansę odnaleźć w nich siebie, a może i otworzą komuś oczy i nauczą, że może niekoniecznie dobrze jest wprasowywać każdego w cis-/heteronormatywną foremkę.
Bardzo ciekawa jestem, jak będzie wyglądał przekład tej powieści na język polski i jak przyjmie się na rynku. :)
Felix Love to transpłciowy ciemnoskóry chłopak o artystycznej duszy. Aktualnie w topce jego marzeń jest: zakochać się oraz dostać stypendium na wymarzoną uczelnię. Felix ma też sporo na głowie - dużo maluje, ale jego obrazy, chociaż są świetne, to jednak nadal niewystarczające, nie do końca go satysfakcjonują i zdaje sobie sprawę, że musi wziąć się do roboty, jeśli chce...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-09-14
Każdy kojarzy chyba bajkę o Kopciuszku, złej macosze i próżnych przybranych siostrach? A teraz wyobraźcie sobie, co by było, gdyby akcja rozgrywała się współcześnie, a Kopciuszek był geekiem, który w wolnych chwilach pisze bloga o swoim ulubionym serialu science fiction, a zamiast o balu marzy o uczestnictwie w konwencie i zwycięstwie w konkursie na najlepszy cosplay. To właściwie podsumowuje pomysł na fabułę tej książki.
Danielle (w skrócie - Elle) po śmierci ojca czuje się samotna i porzucona, nie ma przyjaciół poza internetem, macocha ma wobec niej wyłącznie wymagania i pretensje, a przybrane siostry bliźniaczki też nie ułatwiają jej życia - poza tym wydają się takie... idealne. Kiedy Elle przypadkiem znajduje na strychu stare kostiumy rodziców, postanawia wybrać się na konwent, który zapoczątkował jej ojciec i wziąć udział w konkursie na najlepszy cosplay. Temat jest oczywisty - Elle tak samo jak jej rodzice kocha serial Starfield, który po latach doczekuje się współczesnego remake'u. Elle wylewa swoją frustrację na blogu, niezadowolona z wyboru odtwórcy głównej roli męskiej, a dzięki temu wpisowi popularność jej bloga niespodziewanie rośnie.
Tak jak w klasycznej bajce o Kopciuszku, tak i tu nie jest tak prosto - kostium po ojcu jest na nią za duży a Elle nie potrafi szyć, czasu do konwentu pozostaje coraz mniej, a Elle dowiaduje się, że jej macocha zamierza sprzedać dom. Dziewczyna dostaje też omyłkową wiadomość z nieznanego numeru i zaczyna smsować z nieznajomym "po drugiej stronie".
Chwila chwila, ale co to za Kopciuszek bez księcia? W tej książce mamy i jego perspektywę w osobnych rozdziałach, co pozwala na obserwowanie, jak uroczo pogmatwana jest ta historia i jak bohaterowie zupełnie nieświadomi swoich tożsamości mijają się o kilka kroków.
Fabuła jest dość mocno przewidywalna, ale w tej książce to nie jest najważniejszy element - to zaledwie szkielet, który autorka zgrabnie obudowuje przyjaźnią, miłością, humorem i odrobiną nastoletniej dramy. Okazuje się, że wróżka chrzestna może być lesbijką, mieć zielone włosy i jeździć foodtruckiem z wegańskim jedzeniem, a domu nie tworzy budynek, tylko ludzie, którzy nas otaczają. Trochę żałuję, że nie trafiałam na takie książki jako nastolatka, może czułabym się mniej odosobniona ze swoimi przemyśleniami i problemami.
Sama niesetety nigdy nie wybrałam się na żaden konwent, ale należę do różnych fandomów i cudownie było wyłapywać wzmianki w tekście o ulubionych serialach czy książkach, a nawet i takich, które kojarzę tylko z nazw lub memów. Bardzo mocno polecam - nie tylko fanom młodzieżówek.
Każdy kojarzy chyba bajkę o Kopciuszku, złej macosze i próżnych przybranych siostrach? A teraz wyobraźcie sobie, co by było, gdyby akcja rozgrywała się współcześnie, a Kopciuszek był geekiem, który w wolnych chwilach pisze bloga o swoim ulubionym serialu science fiction, a zamiast o balu marzy o uczestnictwie w konwencie i zwycięstwie w konkursie na najlepszy cosplay. To...
więcej mniej Pokaż mimo to
Pierwszą część tego cyklu czytałam prawie dokładnie rok temu, i tak jak wtedy, tak i teraz uważam, że to fajna książka na letnie popołudnie.
O co chodzi? W skrócie: główna bohaterka, Alicja, po śmierci rodziców trafia do miejscowości o wdzięcznej nazwie Czarcisław pod opiekę ciotki. Na miejscu jej świat wywraca się na lewą stronę i to do góry nogami, gdy okazuje się, że nie dość, że magia istnieje, to Czarcisław aż roi się od strzyg, wilkodlaków i innych magicznych istot. Jakby tego było mało, to i Alicja wykazuje magiczne zdolności - jest guślnicą. Sprawy komplikują się jeszcze bardziej(!), gdy dziewczyna dowiaduje się, że ona i jej rówieśnicy mają szansę przeprowadzić rytuał, który zerwie pakt z diabłem zawarty przez ich przodków... a nikt nie potrafi znaleźć naczynia z czarcią łapą, które jest do tego rytuału niezbędne. Mają więc o co się martwić, zwłaszcza że nie każdemu jest w smak rytuał, który co prawda zwolni ich z klątwy, ale również pozbawi magicznych mocy.
Tom pierwszy kończy się klifozwisem, który może nie powoduje, że czytelnik musi zbierać zęby z podłogi, ale wystarczy, żeby zaintrygować.
W drugim tomie lepiej poznajemy pierwszopanowych bohaterów i ich motywacje, a i na drugim planie zaczyna robić się nieco tłoczniej. Relacje między postaciami mocno się gmatwają i nikt do końca nie wie, komu może ufać, a komu nie powinien, każdy ma swoje plany i prowadzi własną grę.
Bohaterowie są w wieku szkolnym, ale choć spora część akcji odbywa się na terenie szkoły, to jakoś nie widać, żeby ktokolwiek przejmował się tym, co akurat mówi nauczyciel na lekcji; ciężko jednak mieć o to pretensje, skoro w Czarcisławiu trup ściele się gęsto jak na tak małą miejscowość, a czas na znalezienie naczynia szybko się kurczy. Pojawia się też tajemnicza ampułka krwi pierwszego strzygonia, która potencjalnie może nieźle namieszać, a na którą wiele osób ma chrapkę.
Niestety, jak na tak obszerną książkę (622 strony) fabuła posuwa się dość mozolnie, choć na pozór dzieje się mnóstwo rzeczy. Młodzieżowy język i sposób komunikacji postaci może drażnić - bohaterowie nieczęsto mówią do siebie szczerze i wprost, za to często na siebie krzyczą i plują sarkastycznymi odzywkami. Z drugiej strony, w moim liceum nie było jakoś szczególnie lepiej (chociaż czasy szkolne już dawno dawno za mną) pod względem jasności komunikacji czy stopnia bezczelności młodzieży.
Może nie była to najlepsza książka tego roku, ale i tak z przyjemnością ją przeczytałam, polecam każdemu, kto lubi niewymagające młodzieżówki.
Pierwszą część tego cyklu czytałam prawie dokładnie rok temu, i tak jak wtedy, tak i teraz uważam, że to fajna książka na letnie popołudnie.
O co chodzi? W skrócie: główna bohaterka, Alicja, po śmierci rodziców trafia do miejscowości o wdzięcznej nazwie Czarcisław pod opiekę ciotki. Na miejscu jej świat wywraca się na lewą stronę i to do góry nogami, gdy okazuje się, że...
2020-06-26
"It's Not Like It's a Secret", Misa Sugiura
Miałam ochotę na coś lekkiego do przesłuchania, a po krótkim przejrzeniu oferty na Storytel zdecydowałam się na It's Not Like It's a Secret. Blurb był zachęcający, opinie niezłe - więc czemu nie?
Historia opowiedziana jest z perspektywy nastoletniej Sany, dziewczyny o japońskim pochodzeniu, która jest zmuszona przeprowadzić się z Wisconsin do Kalifornii. Zostawia za sobą dotychczasowe życie i przyjaciółkę, w której się podkochuje, po czym zostaje wrzucona w wir nowych znajomości i zupełnie nowych problemów. Kontrast między poprzednim a obecnym miejscem zamieszkania jest ogromy - w Kalifornii Sana trafia do szkoły, w której obecność mniejszości etnicznych jest na porządku dziennym, a dzieciaki z każdej grupy zwykle trzymają się razem. Problemy zaczynają się piętrzyć, gdy Sana zakochuje się w dziewczynie o latynoskim pochodzeniu, której przyjaciele nie wydają się przepadać za Saną. Pojawia się też chłopak, który ewidentnie jest Saną zauroczony i próbuje zwrócić na siebie jej uwagę. Całości dopełnia kolejny problem - dziewczyna zaczyna podejrzewać, że jej ojciec ma romans.
Sana za wszelką cenę próbuje wpasować się w tłum rówieśników, co utrudnia jej fakt, że jej rodzice są wymagający i mocno ją kontrolują. Nowe koleżanki o azjatyckim pochodzeniu ("Asian girls") pomagają jej, ale Sana nie do końca czuje się dobrze wpasowana w szablon, jaki wydaje być się narzucony jej z góry. Co zadziwiające, największy problem z akceptacją homoseksualizmu Sany ma... ona sama. Tak bardzo przekonana jest o tym, że to coś niewłaściwego, że z początku boi się przyznać nowym koleżankom i odczuwa mieszaninę szoku i ulgi, gdy nie spotyka się z potępieniem z ich strony.
Naprawdę bardzo dobrze czytało mi się tę książkę. To bardzo przyjemna młodzieżówka, której akcja obraca się głównie wokół "typowych" problemów nastoletniej dziewczyny - jak wyjść na imprezę żeby rodzice się nie dowiedzieli, ale dotyka też znacznie poważniejszych tematów - takich jak rasizm, zdrada, stereotypy i uprzedzenia. Sana jest mocno zagubiona i za wszelką cenę pragnie akceptacji, podejmuje też impulsywne decyzje, przez co wplątuje się w mnóstwo niepotrzebnych dramatów, i tak naprawdę sama powoduje lawinę problemów, która w pewnym momencie ją przysypuje.
Szkoda, że nie tak skąpo opisane są tu chociażby kwestie problemu jakim jest rasizm - w tym ten w mniejszościach etnicznych wobec innych mniejszości. Poza tym niektóre wątki wydają się być nie tak obszernie rozbudowane, jak powinny, zupełnie jakby autorka spieszyła się, żeby wszystko ładnie zakończyć. Mimo to uważam, że to świetna młodzieżówka.
"It's Not Like It's a Secret", Misa Sugiura
Miałam ochotę na coś lekkiego do przesłuchania, a po krótkim przejrzeniu oferty na Storytel zdecydowałam się na It's Not Like It's a Secret. Blurb był zachęcający, opinie niezłe - więc czemu nie?
Historia opowiedziana jest z perspektywy nastoletniej Sany, dziewczyny o japońskim pochodzeniu, która jest zmuszona przeprowadzić się z...
Postanowiłam w końcu sięgnąć po książkę, która bardzo długo leżała na półce i czekała na swoją kolej. Zbiór reportaży Justyny Kopińskiej "Z nienawiści do kobiet" to druga książka jej autorstwa, jaką przeczytałam. Pierwsza była "Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadetcie?" i po tej lekturze długo nie mogłam się zebrać do czytania czegokolwiek trudniejszego tematycznie, stąd też zwlekałam z zabraniem się za "Z nienawiści...".
Wszystkie reportaże zawarte w książce poruszają trudne, niewygodne tematy, jak przemoc wobec kobiet, homoseksualizm wśród wiernych kościoła katolickiego czy choroby psychiczne. Wbrew tytułowi, teksty nie skupiają się jedynie na kobietach. Wspólnym mianownikiem wydaje się raczej to, jak dziurawy bywa polski system sprawiedliwości i jak społeczeństwo traktuje zarówno ofiary jak oprawców. Mimo że całość nie wstrząsnęła mną tak mocno jak książka o siostrze Bernadetcie, w której aż chlupie od niegodziwości i okrucieństwa, to jednak ciężko było mi przebrnąć przez część tekstów ze względu na to, że niemal fizycznie bolało mnie to, jak podli, bezduszni i nikczemni potrafią być wobec siebie ludzie. Pewnie znów będę musiała odetchnąć jakiś czas od takiej trudnej tematyki; nie zalecam czytania jeśli akurat jest się w dołku. ;) Bardzo mocna, skłaniająca do refleksji książka, polecam.
Postanowiłam w końcu sięgnąć po książkę, która bardzo długo leżała na półce i czekała na swoją kolej. Zbiór reportaży Justyny Kopińskiej "Z nienawiści do kobiet" to druga książka jej autorstwa, jaką przeczytałam. Pierwsza była "Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadetcie?" i po tej lekturze długo nie mogłam się zebrać do czytania czegokolwiek trudniejszego tematycznie, stąd też...
więcej mniej Pokaż mimo to
Na fali zachwytów tą książką (no proszę was, na Goodreads ma ocenę 4.15/5, ponad 7,5 tysiąca recenzji i 36 tysięcy ocen) postanowiłam zobaczyć co w trawie piszczy. Lubię młodzieżówki, byłam mocno ciekawa tej, więc skorzystałam z tego, że audiobook jest dostępny na Storytel.
Akcja rozgrywa się w Cesarine, gdzie młoda wiedźma Lou mieszka i żyje z drobnych przestępstw razem ze swoją przyjaciółką Coco. Dowiadujemy się, że z jakiegoś powodu uciekła ze swojego zgromadzenia i ukrywa się, próbuje też za wszelką cenę zdobyć pewien pierścień. Druga linia narracyjna pokazuje perspektywę łowcy czarownic Reida Diggory'ego, pupilka arcybiskupa, kierującego się w życiu prostą zasadą: nie pozwolisz żadnej wiedźmie ujść z życiem. Wiedźmy nie są wg Kościoła ludźmi, o wiedźmie mówi się raczej jako "to" niż "ona".
Oczywiście można się spodziewać, że ta dwójka się spotka i rzeczywiście ich ścieżki splatają się dość szybko, gdy w wyniku zamieszania w teatrze, w którym pomieszkuje Lou, arcybiskup zmusza Lou do poślubienia Reida. Lou uznaje, że właściwie to nienajgorsza opcja, bo w końcu najciemniej pod latarnią, i będzie względnie bezpieczna. Okazuje się też, że ukrywa się głównie przed swoją matką, która próbowała ją złożyć w ofierze - dlaczego, dowiadujemy się później.
I to nie tak, że nie spodziewałam się w tej książce romansu - w opisie na GR od razu rzucało się to w oczy, ale dobrze napisane romanse potrafią być naprawdę fajne, a jeśli domieszać do tego fantastykę, można dostać naprawdę ciekawą mieszankę. Ale ten był po prostu słabo napisany. Typowe przejście od nienawiści do miłości, relacja głównych bohaterów jest według mnie płytka i bardziej przypomina syndrom sztokholmski niż romans. Sceny seksu słuchałam akurat przy zmywaniu i mało brakowało, abym walnęła facepalm talerzem, a od przewracania oczami prawie udało mi się zobaczyć tył czaszki.
Lou jest bezczelna i irytująca, święcie przekonana o własnym sprycie, Reid - świętoszkowaty i z czarno-białymi poglądami na świat. Arcybiskup - fanatyk ale i hipokryta. A główna zła jest oczywiście zła i pozbawiona ciepłych uczuć. Oprócz tego mamy jeszcze jakieś cztery postaci które mają jakikolwiek charakter, chociaż też są wg mnie napisane dość kiepsko. Wszystkie "zagadki" w fabule można było rozszyfrować w zasadzie od razu. Finalna scena książki jest okropnie chaotyczna, wszyscy dźgają się nożami na prawo i lewo, ale ostatecznie jednak jest tylko jedna ofiara śmiertelna (nie licząc bezimiennych postaci, które mają zerowe znaczenie dla fabuły).
Personalnie irytowały mnie też francuskie nazwy, ale to już wynika z tego, że uważam ten język za paskudny. Być może "Serpent and Dove" nadaje się na czytadło (czy też słuchadło), ale generalnie nie polecam, są znacznie lepsze młodzieżówki. Może nie jest to kompletny gniot, ale nie widzę powodów do zachwytu. Raczej nie pokuszę się o przeczytanie czy przesłuchanie kolejnej części, nawet cliffhanger był na tyle słaby, że nie zdołał podratować tej historii.
Na fali zachwytów tą książką (no proszę was, na Goodreads ma ocenę 4.15/5, ponad 7,5 tysiąca recenzji i 36 tysięcy ocen) postanowiłam zobaczyć co w trawie piszczy. Lubię młodzieżówki, byłam mocno ciekawa tej, więc skorzystałam z tego, że audiobook jest dostępny na Storytel.
Akcja rozgrywa się w Cesarine, gdzie młoda wiedźma Lou mieszka i żyje z drobnych przestępstw razem...
2020-05-08
"The Bone Witch" kupiła mnie właściwie frazą z okładki: "Żeby było jasne, wcale nie miałam zamiaru wskrzesić mojego brata z grobu". Pobieżnie przeczytałam opis książki i wrzuciłam do koszyka na bookdepository. Niestety później książka odleżała swoje na regale, czekając na swoją kolej. I niestety nie zauważyłam, że to pierwsza część serii, bo wtedy kupiłabym od razu pewnie kolejne dwie... a tak, będę musiała czekać albo zadowolić się chwilowo audiobookiem ze Storytel (już zdążyłam się zorientować, że są u nich dostępne wszystkie trzy audiobooki!). Jeśli zwracacie uwagę na okładki, to też nie ma się czym martwić, cała seria powinna zadowolić każdą okładkową srokę.
"The Bone Witch" ma narrację prowadzoną dwoma ścieżkami. Pierwsza narracja prowadzona jest z perspektywy barda - skuszony przez sen, który przyśnił mu się jakiś czas temu, przybywa na zasłaną kośćmi plażę, gdzie odnajduje samotną dziewczynę. To siedemnastoletnia wówczas Tea, tytułowa "kościana wiedźma"; bard nakłania ją, by opowiedziała mu swoją historię, na co dziewczyna w końcu się zgadza. Tu rozpoczyna się druga ścieżka narracyjna, czyli rozdziały z perspektywy Tei, w których opowiada swoją historię, począwszy od tego, jak przypadkiem wskrzesiła zmarłego na wojnie brata i w ten sposób odkryła, że potrafi przyzywać runy mroku, jeszcze zanim dorosła do ceremonii przyznania szklanego serca, która zapewne ujawniłaby jej predyspozycje. Zostaje odwieziona przez inną kościaną wiedźmę do szkoły, w których uczy się każda "asha"; ashami zostają kobiety potrafiące korzystać z run żywiołów - oraz nieliczne mroczne ashe potrafiące przyzywać zmarłych oraz demony zwane daevami, które - jeśli nie zostaną w odpowiednim momencie przyzwane i unicestwione przez mroczną ashę - sieją spustoszenie i śmierć. Każda asha zdobywa wszechstronne wykształcenie, oprócz magii uczy się też historii, dyplomacji, etykiety, śpiewu, gry na instrumentach - ostatecznie ma swojej szkole przynosić sławę i zyski. Ciekawa jest tu nie tylko koncepcja magii czerpanej z różnych rodzajów run, ale też pozycja nekromancji w różnych środowiskach. Kościane wiedźmy w jednych środowiskach budzą strach i obrzydzenie, w innych wzbudzają szacunek i podziw. Każdy człowiek dostaje własne szklane serce, które nosi na szyi, a jego barwa ukazuje między innymi predyspozycje do magii - bywają serca purpurowe, czerwone, różowe... rzadko pojawiają się też srebrne, typowe dla kościanych wiedźm.
Jak poradzi sobie z nowymi obowiązkami Tea, od której jako od mrocznej ashy oczekuje się więcej niż od innych? I jak da sobie radę z faktem, że ktoś wydaje się dybać na jej życie, ale za każdym razem, gdy próbuje się komuś na to poskarżyć, myśli nagle jej uciekają...?
Już na samym początku historii jesteśmy świadkami tego, jak Tea przyzywa na kościanej plaży daevę, dowiadujemy się też, że z jakiegoś powodu dziewczyna jest wygnana i ma jakiś plan - jaki to plan i jak doszło do wygnania, opowiadają kolejne rozdziały. Poznajemy od środka cały system szkolenia ashy, dostajemy też solidną dawkę wiedzy na temat polityki w krainach przedstawionych w książce (a gdyby tego było mało, na końcu znajduje się jeszcze skrótowy opis ustrojów wszystkich państw). Całość jest naprawdę solidnie napisana i czytałam z dużym zainteresowaniem. Historia Tei bardzo mnie wciągnęła i chętnie sięgnę po kolejne części, żeby dowiedzieć się, co będzie dalej. Ujęła mnie dwuliniowa narracja i stopniowe odkrywanie przed czytelnikiem ścieżki jaką podążała Tea, by znaleźć się w miejscu, w jakim jest teraz. Sama główna bohaterka jest wyjątkowo utalentowana i obdarzona mocą, a różne jej wątpliwe decyzje nie są obarczone poważnymi konsekwencjami, co poniekąd wpędza ją w nadmierną pewność siebie. Taka główna bohaterka może drażnić, dla mnie jednak była neutralna. Część intryg zdołałam odgadnąć w trakcie lektury, ale było kilka niespodzianek i świetnie się bawiłam przy lekturze. Bardzo polecam - jakkolwiek to zabrzmi, to bardzo przyjemna i niewymagająca książka o nekromantce. :)
"The Bone Witch" kupiła mnie właściwie frazą z okładki: "Żeby było jasne, wcale nie miałam zamiaru wskrzesić mojego brata z grobu". Pobieżnie przeczytałam opis książki i wrzuciłam do koszyka na bookdepository. Niestety później książka odleżała swoje na regale, czekając na swoją kolej. I niestety nie zauważyłam, że to pierwsza część serii, bo wtedy kupiłabym od razu pewnie...
więcej mniej Pokaż mimo to
Pierwsza część tej serii zrobiła na mnie całkiem niezłe wrażenie, mimo pewnej szablonowości i przewidywalności - miło czytało się o przygodach Mai i drodze, jaką musiała pokonać, by uszyć legendarne suknie bogini Amany.
Druga książka jest bardziej skupiona na konflikcie zbrojnym i konsekwencjach, jakie Maia musi ponieść w wyniku tego, co wydarzyło się w pierwszym tomie - przysięga, która wiąże ją z Bandurem, sprawia, że dziewczyna coraz mocniej traci swoje człowieczeństwo, broni się jednak z wszystkich sił, by odwlec całkowitą przemianę. Dość dużo miejsca poświęconego jest przemyśleniom dziewczyny i jej zmartwieniom, co może nieco nużyć, ale mnie nie przeszkadzało.
Osobiście irytowała mnie postać Lady Sarnai i żałuję, że nie autorka nie nadała jej więcej głębi i nie opowiedziała o niej na tyle dużo, bym mogła zżyć się z tą postacią; mam wrażenie, że miałaby niezły potencjał.
To oczywiście młodzieżówka, więc fani gatunku pewnie nie będą niczym szczególnie zaskoczeni: mamy dość przewidywalny romans i bohaterkę, która jest kluczowa dla uratowania świata, a jej wybory czasem bywają wątpliwe i powodują więcej problemów niż ich rozwiązują. :) Całość jest jednak bardzo ładnie napisana i czytało mi się świetnie, bardzo podobało mi się również wykorzystanie inspiracji kulturą chińską.
Nie chcę zawierać w tej opinii spoilerów, powiem więc tylko, że zakończenie jak dla mnie było nieco zbyt cukierkowe. Co prawda dzięki temu całość nabiera bajkowego wydźwięku i podnosi na duchu, ale miałam nadzieję na finał z przytupem, a tak końcówka wydaje mi się nieco oklapnięta. ;)
Podsumowując - bardzo ładna i przyjemna, choć niezbyt zaskakująca fantastyka młodzieżowa.
Pierwsza część tej serii zrobiła na mnie całkiem niezłe wrażenie, mimo pewnej szablonowości i przewidywalności - miło czytało się o przygodach Mai i drodze, jaką musiała pokonać, by uszyć legendarne suknie bogini Amany.
więcej Pokaż mimo toDruga książka jest bardziej skupiona na konflikcie zbrojnym i konsekwencjach, jakie Maia musi ponieść w wyniku tego, co wydarzyło się w pierwszym tomie -...