-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać245
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2014-05-16
Jak ja nie cierpię kopii..., pomyślałam, bo czytając opis Korony śniegu i krwi momentalnie skojarzyła mi się wszechobecna i wielbiona Gra o tron. Pomyślałam jednak, że warto dać szansę paniom, które porywają się na pisanie książek historycznych. Choć nie stricte historycznych na szczęście. Bo to co kojarzyło mi się z historycznymi "dziełami" na szczęście jest w Koronie śniegu i krwi nieobecne! Jest tu natomiast akcja (nie mylić z tanią sensacją), są tajemnice, które przyprawiły mnie o dreszczyk, jest niesamowity klimat i wspaniałe pełnokrwiste postaci. Nagle okazało się, że Polska Piastów i historia, która rozgrywała się wieki temu jest fascynująca. Polska Cherezińskiej a właściwie moja Polska okazuje się pełna niedopowiedzeń, żywa, pulsująca, nieokiełznana, kolorowa choć nie cukierkowa. Ileż tu bowiem emocji i rozgrywek, a ile współczesnych nam problemów. Chcieliśmy odkryć maszynę do podróży w czasie i przestrzeni. I oto dzięki wehikułowi zbudowanemu przez autorkę przenosimy się do czasów księcia Przemysła II, do świata pełnego synkretyzmu, gdzie chrześcijaństwo przeplata się jeszcze z prastarymi wierzeniami - oto największa wartość tej książki. Historia z fantastyką współgra i współbrzmi- jakby były jednym naturalnym światem, do którego możemy wejść niezauważeni.
Jak ja nie cierpię kopii..., pomyślałam, bo czytając opis Korony śniegu i krwi momentalnie skojarzyła mi się wszechobecna i wielbiona Gra o tron. Pomyślałam jednak, że warto dać szansę paniom, które porywają się na pisanie książek historycznych. Choć nie stricte historycznych na szczęście. Bo to co kojarzyło mi się z historycznymi "dziełami" na szczęście jest w Koronie...
więcej mniej Pokaż mimo to
Skuszona pochwalnymi pieśniami na cześć Lokatora stwierdziłam, że muszę go przeczytać. I muszę przyznać, umknęłoby mi coś ważnego, gdyby nie lektura Lokatora. Niejaki Trelkovsky pragnąwszy spokoju wprowadza się do starej kamienicy. Lokatorka która zajmowała pokój wcześniej, rzuciła się z okna. Ale nic to - wydawało się Trelkovsky’emu. Jednak czujemy lekki niepokój, bo od początku sąsiedzi wydają się jacyś „dziwni”. Później jest już tylko gorzej – dla bohatera rzecz jasna, bo czytelnik połyka kolejne strony z zapartym tchem. Trelkovsky jest prześladowany przez swoich współlokatorów. Mentalne skrępowanie głównego bohatera, którego jesteśmy świadkami, staje się w jakiś ponury sposób obrazem nas samych; wszystkich z gatunku homo sapiens. Tu jest o psychice ludzkiej więcej niż w niejednej pracy naukowej poświęconej temu zagadnieniu. Bo kim jesteśmy, gdy tracimy własną tożsamość? Czy dalej ludźmi, czy może tylko „lokatorami życia”, chimerami? Ile jest w stanie znieść człowiek i jak bardzo może się starać dopasować do ogół, Jak wiele można poświęcić, jak bardzo można się zmienić, kiedy nawet nasza własna płeć staje się dla nas zagadką. Nie wiadomo czy śmiać się czy płakać, ale fakt niezaprzeczalny – jesteśmy poruszeni tą historią. Jej nieprawdopodobność czyni ją wbrew pozorom bardziej prawdziwą. Wszyscy stajemy się Trelkovskim.
Niesamowite, przerażająco absurdalne, genialne!
Skuszona pochwalnymi pieśniami na cześć Lokatora stwierdziłam, że muszę go przeczytać. I muszę przyznać, umknęłoby mi coś ważnego, gdyby nie lektura Lokatora. Niejaki Trelkovsky pragnąwszy spokoju wprowadza się do starej kamienicy. Lokatorka która zajmowała pokój wcześniej, rzuciła się z okna. Ale nic to - wydawało się Trelkovsky’emu. Jednak czujemy lekki niepokój, bo od...
więcej mniej Pokaż mimo to
Jacob Jankowski jest bohaterem książki – w młodości jako student weterynarii, a mając ponad dziewięćdziesiąt lat – jako pensjonariusz domu opieki. Śmierć rodziców sprawia, że jego życie dotąd uporządkowane, wskakuje zupełnie na inne tory. Można rzec - niemalże dosłownie wskakuje; kiedy to zdruzgotany młodzieniec, wskakuje do przypadkowego pociągu. Tak związuje swe życie z … cyrkiem. I choć cyrków nie cierpiałam chronicznie, to ta książka jakoś przybliżyła mi ich sens, wprowadza w ten nieznany, acz barwny i fascynujący świat, który nie jest tak oczywisty jak nam się wydaje. Tu magia miesza się z codziennością, są zwierzęta, światła, dźwięki; wszystko tętni życie. Dzięki licznie prowadzonym dialogom, mamy wrażenie płynności, znacznie dynamizuje to opowieść i sprawia, że czytelnik nie jest zanudzany . Chwała też za bohaterów z krwi i kości, pełnych obaw, frustracji, słabości, ale i przepełnionych nadzieją i pięknie pragnących miłości. Człowiek konfrontuje tu dwa światy: ten który nosi w sobie całe życie, czyli swoje zamierzenia, plany i marzenia, z tym co udało mu się osiągnąć i jak żył. Teraz cyrk nie kojarzy mi się z przejażdżkami na kucyku, smętnym klaunem i popcornem. To szkoła życia. Piękna szkoła życia. Czego byśmy nie napisali o tej książce, to nie zmieni faktu, że jest pełna pasji, przez co prawdziwie porusza czytelnika. Zaletą książki, jest to, że prowokuje nas do zadawania sobie pytań, o cel i sens naszego żywota. „Woda dla słoni” to magiczna opowieść o tym jak teraźniejszość staje się przeszłością, a przeszłość jest tym, co nas tworzy. Książka o nas samych.
Jacob Jankowski jest bohaterem książki – w młodości jako student weterynarii, a mając ponad dziewięćdziesiąt lat – jako pensjonariusz domu opieki. Śmierć rodziców sprawia, że jego życie dotąd uporządkowane, wskakuje zupełnie na inne tory. Można rzec - niemalże dosłownie wskakuje; kiedy to zdruzgotany młodzieniec, wskakuje do przypadkowego pociągu. Tak związuje swe życie z...
więcej Pokaż mimo to