-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać467
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
W sumie to nie powiem wam nic nowego na temat tej książki. Jak już pewnie z innych recenzji wiecie - jest świetna! I tak w ogóle to wystarczyłoby w owej opinii napisać ogromną czcionką "ARCYDZIEŁO" i to by starczyło. Jednak muszę się z kimś podzielić swoimi przemyśleniami związanymi z tą powieścią.
Trudno jest patrzeć na ludzi po trzydziestce, którzy słabo się czują, zostało im niedużo życia, a choroba niszczy nie tylko ich ciało, ale i psychikę, rodzinę. A teraz pomyśl ile jest na świecie umierających dzieci i nastolatków na raka! Mają tyle życia przed sobą, tyle cudnych przeżyć, łez i radości. Choroba im to odbiera. Każdy dzień może być ostatnim. Każda sekunda jest walką o życie. Zamiast myśleć o studiach, dyskotekach, myślą o miejscu na cmentarzu, przemowie pogrzebowej. Kolejne zadanie dla Ciebie : Pomyśl jak czuje się rodzina tej osoby? Co oni mają czuć kiedy ich ukochane dziecko będzie żyło krócej od nich!
Gdzie tu sprawiedliwość?! Dlaczego bohaterowie odchodzą najszybciej, a przestępcy żyją kilkadziesiąt lat?!
Samo pisanie tej recenzji jest dla mnie czymś trudnym. Przyznam, że chce mi się płakać. Znałam, znam kilka osób cierpiących na raka. Wiem, że jest to okropna choroba(?)( a tak właściwie to lepiej pasuje tu określenie morderca, kat). I jak to już wspomniałam : walka z nim jest bardzo zacięta. Nigdy nie wiadomo kto wygra, ani kiedy pojedynek się skończy. Mimo tego osoba cierpiąca nie spędza całego dnia na płakaniu, zapadaniu w depresję. Można powiedzieć, że korzysta z życia póki może i cieszy się każdą chwilą.
Dlatego spodobała mi się ta książka - ani Hazel, ani Gus nie spędzali całego dnia użalając się co będzie jutro. Cieszyli się z każdej chwili, bo wiedzieli że życie jest krótkie. I jak tu nie kochać takich bohaterów?!
Narratorka była jedną z bohaterek, które na prawdę można pokochać. Silna, waleczna, nigdy się nie poddawała. Augustus porównywał ją do Natalie Portman z "V jak Vendetta", a ja z chęcią przyznałabym mu tytuł superbohatera całego wszechświata, ponieważ takich ludzi świat potrzebuje.
Przez niego nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać! Nawet w najmniej przyzwoitym momencie "walił" żartami. Cóż z tego, że nie miał jednej nogi - nie wylewał przez to morza łez, jak to niektórzy gdy im pryszcz wyskoczy, a przechwalał się swoja urodą i ciałem, przez które Hazel zabrakło tchu. Nie da się zaprzeczyć jego mądrości.
Jak wiadomo - gdy mądry bohater to i autor na pewno do idiotów nie należy. John Green pisze w taki sposób, że nie jeden twardziel rozpłakał by się na książką, nie jeden filozof podał by mu dłoń i pogratulował mądrości. Cóż w tym dziwnego... Wiele powieści uczy jak poradzić sobie z problemem, jak ważni są przyjaciele i rodzina. Owszem, "Gwiazd Naszych Wina" również nam to tłumaczy, ale co najważniejsze - pokazuje jak ŻYĆ!
Ah... I znowu ta chwila, kiedy nie wiem co napisać w recenzji, ponieważ z jednej strony mogłabym o tej książce mówić wiele, ale trudno jest mówić tak, żeby ukazać jej mądrość.
Przypomniało mi się. Muszę wam wyznać, że na początku trochę zwątpiłam w tę historię. Przecież jest pełno powieści o tym temacie. Ale która ukaże nastolatków cierpiących na raka w taki sposób? Wplecie w smutną przygodę wątki miłosne, humorystyczne, które podniosą nas na długo i dadzą nadzieję na to, że z każdej okropnej rzeczy można jakoś się wydostać i zawsze znajdzie się ktoś kto będzie miał gorzej od nas, a my przeżywamy bolący brzuch, wysypkę i z tego powodu mówimy, że umieramy! Po tej książce wątpię żebym wiedziała co to prawdziwy ból.
„- Jestem granatem - powtórzyłam. - Chcę trzymać się z dala od ludzi, czytać książki, rozmyślać i spędzać czas z wami, ponieważ i tak nie mogę zrobić nic, żeby was nie zranić. Jesteście zbyt zaangażowani, więc pozwólcie mi po prostu żyć tak, jak chcę, dobrze? Nie mam depresji. Nie muszę nigdzie wychodzić. I nie mogę być typową nastolatką, ponieważ jestem granatem.”
Przez tą cholernie, okropnie dobrą książkę cały czas myślę nad moim życiem! Nad tym co ja wiem o bólu i smutku z jakim muszą spotykać się codziennie bliscy takiej umierającej nastolatki... Ja wiem, że to musi być dla nich koszmar, a ból gorszy niż ćwiartowanie (? nie mam pojęcia czy to dobre określenie ), ale pewnie i tak nigdy w pełni go nie poczuję i nie chcę!
Kiedyś myślałam nad tym co bym zrobiła gdybym to ja zachorowała, albo ktoś z mojej rodziny. Wiecie co? Ja bym nie miała tyle siły co Hazel, Gus czy Isaac. Jestem słaba i czasem płaczę o pierdoły. Nie wiem co bym zrobiła gdyby taka sytuacja mnie się trafiła. ( Boże nie odpuść do tego! )
I to koniec zlepek kilku moich zdań i przemyśleń na temat tej książki. Może recenzja nie należy do cudownych, ale ja najlepiej jak mogłam przekazałam wam moje przemyślenia i emocje związane z "Gwiazd Naszych Wina".
Dzieło Johna Greena polecam WSZYSTKIM i życzę każdemu żeby jak najszybciej udało się ją przeczytać.
W sumie to nie powiem wam nic nowego na temat tej książki. Jak już pewnie z innych recenzji wiecie - jest świetna! I tak w ogóle to wystarczyłoby w owej opinii napisać ogromną czcionką "ARCYDZIEŁO" i to by starczyło. Jednak muszę się z kimś podzielić swoimi przemyśleniami związanymi z tą powieścią.
Trudno jest patrzeć na ludzi po trzydziestce, którzy słabo się czują,...
Wystarczy lekkie muśnięcie skóry żeby odsłonić karty śmierci, i ujrzeć jak ktoś zakończy swe życie. Dar czy przekleństwo?
Miriam prowadzi koczowniczy tryb życia. Plącze się po świecie wraz z kierowcami tirów. Od baru do baru, od motelu do motelu. Jakim więc cudem udaje jej się przeżyć?
Otóż dziewczyna przez te wszystkie lata wiele się nauczyła. Komu ufać, a komu nie, wie jak skopać komuś tyłek i wie kiedy ktoś umrze. W swoim pamiętniku zapisuje daty, opisy śmierci i udaje się do osób, które zaraz skończą żywot, aby móc je okraść. Oczywiście Miriam nie cieszy się kiedy widzi kolejne sceny umierania, cierpiących ludzi, czasem bardzo młodych. W głębi duszy jest mądrą, dobrą osobą. Wiele razy próbowała zmienić przeznaczenie, ale nigdy jej się nie udawało. Jednak teraz pragnie spróbować ponownie. Chłopak, do którego coś czuje ma zginąć z jej imieniem na ustach. Czy tym razem uda się oszukać przeznaczenie?
Rzadko kiedy sięgam po thrillery. Co więc sprawiło, że sięgnęłam po książkę "Drozdy"? Owszem, okładka również mnie zachęciła, ale nie tak bardzo jak interesujący opis i kilka pozytywnych recenzji. Zabierając się za tę powieść myślałam, iż pewnie będzie to bardziej przypominało typową książkę fantastyczną, a może nawet paranormal romance. Nic bardziej mylnego...
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy już po pierwszych rozdziałach jest brutalność oraz wulgarność w książce. Nie brak w niej brzydkich słów, opisów scen intymnych, a przede wszystkim scen śmierci, zabójstw tortur. Chuck Wending tak działa na ludzką psychikę i wyobraźnię, iż przy czytaniu przechodzą człowieka dreszcze, a po chwili zaczyna robić się wręcz nieprzyjemnie w żołądku. A jednak, coś sprawia, że dzięki temu książka podoba się jeszcze bardziej i ma się ochotę na więcej. Fakt, od książki trudno się oderwać. Akcja trwa cały czas, ciągle jesteśmy ciekawi co wydarzy się dalej, a wulgarne słownictwo i opisy sprawiają, że książka nabiera smaku. Otóż to nie jest kolejna romantyczna historyjka o nastolatce zakochanej w superbohaterze. Tu nie spotkacie ze słowem "kocham cię" oraz mdłym pisaniem jaka to ta miłość jest cudowna.
Miriam Black to dziewczyna wręcz trudna do opisania. Z jednej strony nie powinno się brać z niej przykładu, a z drugiej tak. Pije, pali, ofiaruje swoje ciało żeby zdobyć pieniądze, a za chwilę próbuje uratować czyjeś życie, nie poddaje się, dąży do celu. W pewnym stopniu chce się stać tak silnym jak ona, ale również nie dać się porwać nikotynie i alkoholowi. Mimo jej wszystkich wad ja ją polubiłam. Ostatnio w literaturze jest niedosyt silnych, kobiecych postaci. Przeważnie to dziewczyny są ratowane, a pan Chuck stworzył historię, w której to dziewczyna ratuje chłopaka. Brawa za to autorowi.
Muszę przyznać, że pomimo owego języka autora, wstrząsających opisów książka przypadła mi do gustu. Możliwe, że po jej przeczytaniu moja psychika minimalnie ucierpi, tak więc książka NIE JEST przeznaczona dla młodych czytelników, a żeby ją czytać trzeba mieć dosyć mocne nerwy. Serio jesteście w stanie czytać o mieleniu przez młynek męża, albo dźganiu kogoś w oko? Nie przeszkadzają wam drastyczne opisy śmierci dziesiątek ludzi, a wręcz lubicie takie momenty? No to dobrze, możecie zabrać się za czytanie.
Chuck Wending stworzył interesującą historię, z wątkiem nadprzyrodzonym. Nie zabrakło w niej wiedźm, duchów oraz wróżek. Niektóre cytaty są tak doprawione czarnym humorem, iż nie wiadomo czy się śmiać, czy też płakać. Otóż powalił mnie na kolana rozdział "Historia Harriet", który zawierał jedno zdanie. Mimo tego zawierało ono tyle brutalności, że czytając je głębiło się we mnie wiele emocji.
Dawno nie czytałam takiej książki i jestem bardzo szczęśliwa, że spotkałam się z "Drozdami". Książka dała mi sporo do myślenia, a także pozwoliła przeżyć mroczną, brutalną przygodę, w której na pewno nie chciałabym brać udziału na żywo. Ileż to emocji i tych pozytywnych i tych negatywnych potrafi wzbudzić z pozoru taka zwykła książeczka. Czytając ją doszłam również do wniosku, że los zależy od nas i nie warto ufać wróżkom.
Wystarczy lekkie muśnięcie skóry żeby odsłonić karty śmierci, i ujrzeć jak ktoś zakończy swe życie. Dar czy przekleństwo?
Miriam prowadzi koczowniczy tryb życia. Plącze się po świecie wraz z kierowcami tirów. Od baru do baru, od motelu do motelu. Jakim więc cudem udaje jej się przeżyć?
Otóż dziewczyna przez te wszystkie lata wiele się nauczyła. Komu ufać, a komu nie, wie...
"Są gładkie w zachowaniu, często mają duży urok osobisty i bywają obdarzone różnymi talentami, lecz pod tą powłoką skrywa się chłód emocjonalny, brak empatii i przesadne poczucie własnej wartości.
Ich dusze są mroczne, serca twarde, a język kłamliwy. Myśli mordercze, czyny podstępne, a sumienia uśpione. To psychopatki.
Bywają wśród nas. Szczęściarzem jest ten, kto pozna się na nich w porę..."
Blanka jest piękną i uzdolnioną nastolatką z wielkimi marzeniami. Gdyby tego było mało, może pochwalić się cudownym bogactwem i domem, gdyż jej matka wychodzi za bogatego pana Karola. Wydawać by się mogło, że żyje im się idealnie, niczym jak rodzinom w reklamach płatków śniadaniowych. Pozory, jak to pozory... potrafią zmylić. Blanka i jej matka są gotowe zrobić wszystko...
Jak można być aż tak okropnym? - Jedno z pierwszych pytań, które nasunęło mi się po odłożeniu książki. Nastolatka swoim egoistycznym zachowaniem aż staje się śmieszna, a czasami przerażająca. Byłam zaskoczona jej zdolnością do manipulowania ludźmi. Nie lepszymi bohaterami był jej ojczym i matka. Wszyscy jak zaklęci czcili słowo swojej córeczki, przy czym posuwali się do okropnych czynów, co sprawiało, że aż mi zaczynało podnosić się ciśnienie.
Aż strach pomyśleć, ale przecież takie sytuacje zdarzają się naprawdę! Pani Barańska w bardzo realistyczny sposób przedstawiła ten problem, jakim jest chęć stania się najlepszym. Mało kto by przypuszczał, że takie pragnienie może stać się zaburzeniem psychicznym.
Kolejna cudowna książka Ewy Barańskiej, która opowiada o problemach nastolatek. Pokochałam styl pisania autorki, więc "Ja, Blanka" przeczytałam jednym tchem. Cóż poradzić... opisywane zdarzenia są bardzo ciekawe, zaskakujące jak i wstrząsające.
Język jest prosty, co nie sprawia żadnych trudności w zrozumieniu czytanej książki. Jak wspominałam w "Żegnaj, Jaśmino" - spory plus za bogate słownictwo. Z książek pani Ewy, można poznać na prawdę wiele wyrazów z innych języków, albo określeń, których rzadko się używa.
Postacie były bardzo dobrze wykreowane. Każda osoba miała swój określony charakter, sposób myślenia, a przy tym plusem jest też odpowiednie dobranie ich zachowania do określonej sytuacji. Wiadomo przecież, że okropna jędza podczas bicia kogoś nie będzie płakać. Pomaga to zrozumieć jak bezczelni są bohaterowie.
Książka uświadamia, że nie zawsze los będzie nam sprzyjał, a pieniądze dają tylko pozorne szczęście i kiedyś ono minie.
"Ja,Blanka" polecam wszystkim niezależnie od wieku. I starszym i młodszym. Nikt nie powinien być obojętny na takie zachowanie. Niektórym może otworzy ona oczy, a złośnicą da do myślenia jak los może się obrócić przeciwko nim.
Podsumowując, książkę nagradzam oceną 8/10. W skrócie plusy za :
+ Świetne przedstawienie opisanej historii z punktu widzenia czarnego charakteru, co rzadko się zdarza.
+ Bardzo mądry morał.
+ Styl pisania, któremu nie można nic zarzucić.
+ Wstrząsające momenty.
"Są gładkie w zachowaniu, często mają duży urok osobisty i bywają obdarzone różnymi talentami, lecz pod tą powłoką skrywa się chłód emocjonalny, brak empatii i przesadne poczucie własnej wartości.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toIch dusze są mroczne, serca twarde, a język kłamliwy. Myśli mordercze, czyny podstępne, a sumienia uśpione. To psychopatki.
Bywają wśród nas. Szczęściarzem jest ten, kto pozna się...