rozwiń zwiń

Potrzeba przenoszenia historii na papier była we mnie od zawsze: rozmowa z Anną Bałenkowską

Sonia  Miniewicz Sonia Miniewicz
14.06.2023

Z wykształcenia jest pianistką, ale od dawna ciągnęło ją również w stronę literatury. Zadebiutowała w ubiegłym roku świetnie przyjętą „Zaginioną wiolonczelistką”, teraz premierę ma jej druga powieść – „Wyśniony koncert”. Z Anną Bałenkowską rozmawiamy o źródłach inspiracji i pytamy o jej związki z Walencją, która pojawia się na kartach obu książek. Autorka opowiada nam również o tym, jak rozpoczęła się jej literacka przygoda, czego nauczyła się na rozmaitych warsztatach z doświadczonymi twórcami i jakie są podobieństwa między tworzeniem muzyki a pisaniem.

Potrzeba przenoszenia historii na papier była we mnie od zawsze: rozmowa z Anną Bałenkowską Materiały Wydawnictwa Zwierciadło

[Opis – Wydawnictwo Zwierciadło] Młody, niespełniony kompozytor po serii porażek i upokorzeń podejmuje dramatyczną decyzję. Po przebudzeniu z długiego snu zyskuje szansę na nowe życie za sprawą tajemniczej skrzypaczki.

Znany i ceniony na świecie dyrygent otrzymuje przesyłkę z rękopisem partytury sprzed kilkudziesięciu lat. Za sprawą zapomnianego arcydzieła postanawia wywrócić swoje życie i udać się do Walencji, by podążyć śladami jego twórcy.

Co połączy kompozytora z przeszłości i poszukującego sensu egzystencji dyrygenta? Kim jest zagadkowa skrzypaczka? I ile można oddać pasji, a ile poświęcić dla miłości?

„Wyśniony koncert” to opowieść o ucieczce od samotności i marzeniach, które stają się siłą napędową do pokonywania największych trudności. I o urokach świata: Kraków, Rzym, Londyn, Walencja, Barcelona, wielkie sale koncertowe, imponująca architektura, podróże, muzyka i historie napisane przez życie.

Wywiad z Anną Bałenkowską, autorką książki „Wyśniony koncert”

Sonia Miniewicz: Zarówno w „Wyśnionym koncercie”, jak i w debiutanckiej „Zaginionej wiolonczelistce” piszesz o świecie, który dobrze znasz – świecie artystów, muzyków i kompozytorów. Wiele własnych przemyśleń i doświadczeń branżowych przeniosłaś na karty tej powieści?

Anna Bałenkowska: Często czerpię z muzycznej przestrzeni, stanowi ona dla mnie silne źródło inspiracji. Jednocześnie pisząc historię, staram się unikać przenoszenia doświadczeń z mojego osobistego życia w stosunku jeden do jednego. W fabule „Zaginionej wiolonczelistki” starałam się oddać rzeczywistość, z jaką mierzą się muzycy instrumentaliści. Chciałam pokazać nie tylko chwile wzniosłe, takie jak recitale na scenach wielkich sal koncertowych, ale również zwykłą codzienność, lata wyrzeczeń, wielogodzinne ćwiczenia, tremę, trudną drogę do stania się zawodowym muzykiem.

W „Wyśnionym koncercie” zapragnęłam przedstawić muzyczną rzeczywistość tym razem z perspektywy kompozytora. Nieprzespane noce, setki zapisanych stron partytury, ekstazę twórczą, relacje i doświadczenia z mentorami, dyrygentami oraz emocje towarzyszące prawykonaniom.

Wielu zawodowych muzyków po lekturze „Zaginionej wiolonczelistki” dzieliło się ze mną spostrzeżeniami, że losy bohaterów nieraz odzwierciedlały ich własne muzyczne ścieżki. Być może w podobny sposób będą mogli utożsamić się z głównym bohaterem „Wyśnionego koncertu” twórcy, którzy w jego przeżyciach i doświadczeniach odnajdą wspólny pierwiastek.

Często podróżujesz, ale odnoszę wrażenie, że jednym z bliższych ci miast jest Walencja, gdzie między innymi (przed laty) studiowałaś. Tam osadziłaś akcję „Zaginionej wiolonczelistki”, to miasto odgrywa również istotną rolę w „Wyśnionym koncercie”. Wiążą się z nim jakieś twoje wyjątkowe i ważne wspomnienia?

Wiele razy spotkałam się z opinią, że Walencja staje się niemym bohaterem „Zaginionej wiolonczelistki”. Powieść tę pisałam, mieszkając po raz drugi w tym hiszpańskim mieście, i myślę, że z tego powodu ta codzienność wypełniona różnorodnymi doświadczeniami stała się inspiracją dla jej powstawania.

Rozpoczynając pracę nad „Wyśnionym koncertem” i budując nową historię, pragnęłam znów tam powrócić. Tym razem zaprowadzić czytelników w kolejne miejsca, pokazać je oczami innych bohaterów. Dla mnie Walencja to wyjątkowe miasto, pełne barwnych wspomnień, do których powracam z nostalgią i uśmiechem na ustach.

Podróże zajmują ważne miejsce w moim życiu. Choć odwiedziłam już wiele miast na mapie świata, Walencja pozostaje tym, do którego pragnęłabym jeszcze powrócić.

Z wykształcenia jesteś pianistką, ale „od zawsze pragnęłaś kreować nową rzeczywistość za pomocą słowa”. Zamiast filologii polskiej wybrałaś jednak studia muzyczne. Co sprawiło, że podjęłaś taką decyzję?

Muzyka z pewnością mnie ukształtowała. Fortepian towarzyszył mi od najmłodszych lat – w codziennych ćwiczeniach, zmaganiach z tremą, nowym repertuarem, warsztatach, koncertach i konkursach. Wybór studiów muzycznych wydawał się naturalnym wyborem, rodzajem przejścia, kontynuacją artystycznej drogi. Jednak temu wszystkiemu od zawsze towarzyszyła pasja pisania i tworzenia historii, kreowania nowej rzeczywistości za pomocą słowa. Jestem szczęśliwa, że coraz pełniej mogę się poświęcać tej pasji.

Wspominałaś kiedyś, że brałaś udział w warsztatach literackich. Uważasz, że to ważne doświadczenie dla początkującego pisarza? Czego ty się nauczyłaś podczas takich zajęć?

Trzykrotnie brałam udział w konkursie na opowiadanie kryminalne w ramach Międzynarodowego Festiwalu Kryminału, w którym nagrodę stanowiły warsztaty ze wspaniałymi pisarzami i pisarkami. Za każdym razem wnosiły one do mojego pisarskiego życia coś nowego.

Po raz pierwszy, w roku 2018, jechałam do Wrocławia z głową pełną marzeń o wydaniu powieści. Niepewna, czego mogę spodziewać się na miejscu, lekko stremowana, szybko zrozumiałam, że jest to świat, który niezwykle mnie do siebie przyciąga, w którym chciałabym zakotwiczyć na dłużej. Wróciłam wtedy z górą książek, merytoryczną wiedzą od Marty Guzowskiej – o konstrukcji historii i tworzeniu bohatera – a przede wszystkim z wielką motywacją do dalszego rozwoju i pracy nad własnymi tekstami.

Po raz drugi, w 2020 roku, pracowałam w grupie Roberta Małeckiego, który w niezwykle fachowy sposób przekazał nam ogrom swojej wiedzy i doświadczenia. Był to czas, kiedy wprowadzałam poprawki do mojej debiutanckiej powieści, jeszcze przed wysłaniem jej do wydawnictw, i warsztaty z pewnością pozwoliły mi spojrzeć na moją książkę w nowym świetle.

Kilka dni temu wróciłam z Wrocławia, gdzie po raz trzeci przeniosłam się do świata literatury. O wiele bardziej świadoma, szkoliłam się pod okiem Macieja Siembiedy, którego twórczość bardzo cenię. Była to okazja do świeżego spojrzenia na to, co piszę, skonfrontowania pomysłów, niekończących się rozmów o języku, tworzeniu, literaturze.

Wciąż pozostaje jeszcze we mnie ta energia, bo warsztaty to coś więcej niż tylko nauka pisania. To przede wszystkim ludzie, którzy zjeżdżają z całej Polski, jak również spoza granicy kraju, na to wielkie święto literatury, by wspólnie spędzić kilka dni w niezwykłej, uduchowionej twórczo atmosferze. Jest to okazja do spotkań z autorami, których miałam okazję poznać podczas wcześniejszych wydarzeń, jak i zawarcia nowych relacji. Moim zdaniem to największa wartość dodana tych warsztatów. Za tym wszystkim idzie potężna dawka motywacji, potrzebna do dalszego rozwoju i tworzenia nowych historii.

Jedne z pierwszych sukcesów literackich odniosłaś podczas konkursu towarzyszącemu Międzynarodowemu Festiwalowi Kryminału we Wrocławiu. Dodało ci to wiatru w skrzydła, ale zapewne tworzyć „do szuflady” zaczęłaś już znacznie wcześniej? Pamiętasz, kiedy rozpoczęła się twoja przygoda z pisaniem?

Moja przygoda z pisaniem rozpoczęła się z chwilą, gdy tylko zaczęłam konstruować pierwsze zdania. Opowiadania, wczesne, krótkie powieści, niezliczone ilości wierszy. Pisałam wszystko i kiedy tylko to było możliwe. Mam wrażenie, że ta potrzeba przenoszenia historii na papier była we mnie od zawsze. I trwa nadal, tylko obecnie łączy się z pragnieniem robienia tego coraz lepiej.

Stawiasz swoich bohaterów przed różnymi trudnymi wyzwaniami i pytaniami, chcesz, by wejrzeli w głąb siebie. Dla wielu autorów zapisywanie kolejnych stron jest też mierzeniem się ze swoimi problemami, obawami, czasem odkrywaniem siebie na nowo. Co ci daje pisanie? Podczas tworzenia dowiedziałaś się o sobie czegoś nowego?

Gdy tworzę nową historię, moi bohaterowie z czasem stają się mi niezwykle bliscy. Żyją ze mną na długo przed rozpoczęciem i na długo po ukończeniu powieści. W tym czasie przeżywam ich rozterki, emocje, ale rzadko są to moje własne obawy i problemy. Choć jak wspominałam, czerpię pełnymi garściami z otaczającej mnie rzeczywistości, staram się oddzielać osobiste przeżycia od doświadczeń wykreowanych przeze mnie postaci.

Pisanie pozwala mi na życie w dwóch równoległych światach. Tym prawdziwym i tym, który jest jedynie wytworem mojej wyobraźni. To doznanie nieporównywalne z czymkolwiek innym, dla którego warto nieraz zarwać noc czy zrezygnować z wolnego popołudnia. Czytając, poznaję siebie, a pisząc, mogę wcielać się w moich bohaterów, przez chwilę stać się kimś innym.

„Wyśniony koncert” spowija atmosfera nieco metafizyczna, oniryczna. Czytelnik podąża za bohaterami, próbując odkryć ich sekrety, połączyć wszystkie nitki. To efekt twojej sympatii, jaką żywisz do kryminałów?

To prawda, zagadka jest jednym z elementów historii, który bardzo lubię. Napędza akcję, intryguje, czasami zaskakuje czytelnika. Jednocześnie staram się, by w moich powieściach towarzyszyła czemuś wyższemu – opowieści o podążaniu za marzeniami, drodze do ich spełnienia, ukrytym gdzieś pomiędzy słowami refleksjom na temat życia. I takie kryminały również do mnie przemawiają – wielowymiarowe, w których motyw morderstwa, śledztwa scala historię, ale wbrew pozorom nie jest nadrzędny.

Podczas lektury miałam wrażenie, że starannie dbasz o odpowiedni szyk wyrazów, dużą wagę przykładasz do melodyjności zdań, by płynęły gładko i wartko, zachowały swój rytm. Widzisz podobieństwo między tworzeniem muzyki a pisaniem?

Cieszę się, że jest to odczuwalne. Staram się, by kolejne zdania nie tylko przekazywały treść, ale też jednocześnie zachowywały rytm i melodię. Komponowanie i pisanie mają ze sobą kilka elementów wspólnych, choć opierają się na zupełnie różnych językach. W pierwszym przypadku są to nuty, w drugim słowa. Pod pewnymi względami jednak te dwie dziedziny dzieli przepaść. Muzyka w tym zestawieniu jest materią o wiele bardziej abstrakcyjną, wymagającą zupełnie innego rodzaju wyobraźni. Pisanie to dla mnie przede wszystkim opowiadanie historii, kreowanie świata, bohaterów, ciągła praca nad językiem, jego doskonalenie. Obydwie dziedziny z pewnością wymagają cierpliwości, samozaparcia, pracy w odizolowaniu i wielkiej determinacji.

Masz ulubionych autorów, po których książki sięgasz najchętniej? Jaka literatura kształtowała cię jako człowieka i artystkę?

Grono moich ulubionych autorów wciąż się poszerza. Uwielbiam zachwycać się słowem. Na przemian czytam różne gatunki – literaturę piękną, obyczajową, kryminały, reportaże, biografie. W świat kryminału wprowadziły mnie dzieła Stiega Larssona i Agathy Christie. Reportaż, który na długo pozostał w mojej pamięci, to „Chrobot” Tomasza Michniewicza, a jedną z pierwszych powieści, którą czytałam z wypiekami na twarzy, był „Cień wiatru” Carlosa Ruiza Zafona. Lekturami, które wywarły na mnie wielkie wrażenie w ostatnim czasie, były „Złodziejka książek” Markusa Zusaka i „Katharsis” Macieja Siembiedy.

Kariera muzyczna wymaga wielu ćwiczeń, prób – pochłania mnóstwo czasu. Podobnie zresztą jak pisanie – by powstała książka, należy wygospodarować wiele godzin całkowitego skupienia. Jak udaje ci się łączyć te dwie pasje?

Czasami chciałabym, by doba trwała dłużej niż dwadzieścia cztery godziny, ale z racji, że jest to niemożliwe, staram się dobrze wykorzystywać czas, który jest mi dany. Piszę pomiędzy pracą a ćwiczeniem, w każdej wolnej chwili, w weekendy, w podróży. Bez presji, w zgodzie samej z sobą. A jeśli nie piszę, to myślę o moich bohaterach, układam ich historie, nie mogąc doczekać się, aż znów do nich powrócę.

O autorce

Z wykształcenia pianistka. Studiowała w Akademii Muzycznej we Wrocławiu, Hochschule für Musik und Theater w Monachium i Conservatorio Superior de Música w Walencji. Artystyczny świat, w którym żyje wraz z mężem kompozytorem, jest pełen podróży. Dlatego od wielu lat bez ustanku zmienia miasta i kraje, czerpiąc garściami z kultury europejskiej. W 2022 roku zadebiutowała świetnie przyjętą powieścią „Zaginiona wiolonczelistka”.

Książka „Wyśniony koncert” jest dostępna w sprzedaży.

---
Artykuł sponsorowany, który powstał przy współpracy
 z wydawnictwem.


komentarze [4]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Kasia 19.06.2023 12:14
Czytelniczka

Bardzo interesujący wywiad. Książka Wyśniony koncert - trafia na moją listę powieści do przeczytania. Coś czuję, że będzie dopracowana pod każdym względem . 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Czytelniczka

Jestem w połowie powieści "Wyśniony koncert". To jest orgazm intelektualny  😀 Talent okupiony ciężką pracą, widać efekty. Brawo, brawo. 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Dziadoszan 15.06.2023 08:56
Czytelniczka

Potrzeba przenoszenia historii na papier była we mnie od zawsze
Któryś z polskich pisarzy stwierdził, że z potrzeby serca piszą grafomani, bo prawdziwi pisarze, tworzą za pieniądze.  Ale to tylko taka anegdotka, niekoniecznie prawdziwa. 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
LubimyCzytać 14.06.2023 11:00
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post