Kultura masowa

Okładka książki Kultura masowa
Clement GreenbergDwight Macdonald Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie nauki społeczne (psychologia, socjologia, itd.)
173 str. 2 godz. 53 min.
Kategoria:
nauki społeczne (psychologia, socjologia, itd.)
Tytuł oryginału:
brak tytułu oryginału, zbiór tekstów
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Literackie
Data wydania:
1959-01-01
Data 1. wyd. pol.:
1959-01-01
Liczba stron:
173
Czas czytania
2 godz. 53 min.
Język:
polski
ISBN:
8308031757
Tłumacz:
Czesław Miłosz
Tagi:
Kultura masowa
Średnia ocen

                6,4 6,4 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,4 / 10
9 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
580
249

Na półkach: ,

Sześć wartościowych esejów.
Polecam szczególnie entuzjastom kultury masowej.

Cytaty:

Dwight Macdonald

„Od laboratorium Frankensteina do Majdanka i Hiroszimy droga jest niedługa. Czyżby masy podejrzewały, może półświadomie, że dziewiętnastowieczne zaufanie do nauki, podobnie jak dziewiętnastowieczna wiara w powszechną oświatę, było omyłką, że nauki da się użyć równie dobrze do antyludzkich, jak proludzkich celów, kto wie, czy nawet nie łatwiej? (30).

„Przyjmuję za pewnik, że kultura może być tworzona tylko przez istoty ludzkie i dla istot ludzkich. Kiedy jednak ludzie są zorganizowani (albo ściślej: zdezorganizowani) jako masy, tracą swoją ludzką swoistość i wartość. Gdyż masy są w czasie historycznym tym samym, czym tłum jest w przestrzeni: wielką liczbą ludzi niezdolną wyrazi siebie jako istoty ludzie, ponieważ nie łączą ich ani stosunki właściwe jednostkom, ani członkom wspólnoty. […] Człowiek masy jest samotnym atomem […] nieróżniącym się od milionów, które składają się na samotny tłum. […] Jednostka jest i ważniejsza jako jednostka niż w masowym społeczeństwie, i bardziej włączona we wspólnotę, a jej dar twórczy żywi się bogatym stopem indywidualizmu i komunizmu. […] W przeciwieństwie do tego masowe społeczeństwo, podobnie jak tłum, jest tak niezróżnicowane i tak luźno powiązane, że jeśli chodzi o ludzkie wartości, jego atomy dążą do układania się według najmniejszego wspólnego mianownika, jego moralność obniża się do poziomu najbardziej brutalnych i prymitywnych jego członków, smak do poziomu tych, co są najmniej wrażliwi i najmniej wykształceni” (31-32).

Clement Greenberg

„Kicz, posługując się jako surowcem skażonymi i zastygłymi namiastkami prawdziwej kultury, chętnie wita i rozwija niewrażliwość. Jest źródłem dochodu. Kich jest mechaniczny i operuje formułkami. Kicz zapewnia namiastkowe doznania i podrabia wrażenia. Kicz zmienia się zależnie od stylu, ale zawsze pozostaje ten sam. Kicz jest wykwitem wszystkiego, co jest fałszywe w życiu naszej epoki. Kicz zapewnia, że nie chce niczego od nabywców z wyjątkiem ich pieniędzy – nawet nie żąda ich czasu” (44).

"Dzisiaj zarówno Chińczyk, jak południowoamerykański Indianin, zarówno Hindus, jak Polinezyjczyk bardziej niż swoją rodzimą sztukę cenią okładki magazynów, rotograwiturę i girlsy z kalendarza. Jak wytłumaczyć tę jadowitość, ten nieodparty urok kiczu? Naturalnie, maszynowo wytwarzany kicz się taniej niż rodzimy, ręcznie robiony produkt […]” (46).

Ernest van den Haag

„System przemysłowy karze gospodarczo za indywidualny smak, niezależnie od tego, jakie dobra czy usługi wchodzą w grę. Albo układamy swoje życie zgodnie ze smakiem masowym, albo jesteśmy stale czegoś pozbawiani: materialnie, jeżeli ograniczamy kupno, żeby mieć pieniądze na nieliczne przedmioty; psychicznie, jeżeli dostosowujemy się do otoczenia” (72).

„Sztuka, podobnie jak miłość, może być jednak tylko osobistym, ciągłym, wzajemnym stosunkiem. W przeciwnym razie sztuka zmienia się w rozrywkę – często nudną rozrywkę – tak jak z miłości zostaje tylko seks albo prestiż. Nie znaczy to, że sztuka nie powinna dawać rozrywki. Ale nie zmierza do niej celowo, tak jak nie zmierza do niej miłość. Sztukę i miłość trzeba odczuwać, nie można jej fabrykować, starając się utrafić w smak odbiorców” (84).

„Zamiast dźwignąć odbiorców do poziomu sztuki czy wyższej kultury w jakiejś innej formie, [fundacje i uniwersytety] przynoszą sztukę odbiorcą – dostatecznie łagodząc wyższą kulturę, tak aby nie była już trudna do przełknięcia dla masowego rynku” (97).

„Chociaż i sny, i sztuka mogą pomijać dosłowną rzeczywistość, czynią to we wręcz przeciwnych celach. Sen może pomijać rzeczywistość po to, żeby śpiący miał oczy zamknięte. Sztuka wykracza poza bezpośrednią rzeczywistość, aby uzyskać szerszy obraz […]. Sztuka odwraca się od bezpośrednich danych, dążąc do pierwiastków istotnych. […] Sztuka nie odrywa od rzeczywistości, tylko jest formą rzeczywistości, która zdziera z powierzchni życia to, co przypadkowe, i obnaża to, co istotne, abyśmy mogli tego doświadczyć” (112).

„W niektórych popularnych filmach poddaje się masażowi nasze gruczoły wydzielania, prowokując łzy, i dokonuje się mechanicznych ataków na nasze ośrodki wrażliwości. Chwilowo nas to rozrywa, wreszcie zwykle wyczerpuje – ale nigdy nie nasyca” (114).

„W kulturze popularnej nawet powtórne przyjście Chrystusa stałoby się jeszcze jednym thrillerem, oglądanym w telewizji do chwili, kiedy na ekranie ukaże się Milton Berle” (115).

Leslie A. Fiedler

„Dosięgliśmy końca długiego procesu, u którego początków jest, powiedzmy, Samuel Richardson: dzieło sztuki coraz bardziej nabierało cech towaru. Nawet książka komiksów jest ostatnim potomkiem "Pameli", ostateczną konsekwencją zgody na to, aby smak (czy ściślej siła kupna) klasy nieobowiązanej do pielęgnowania tradycyjnych rodzajów rozstrzygał o literackim sukcesie czy porażce” (123).

„Współczesna kultura pospólstwa jest brutalna i niepokojąca: quasi-spontaniczny wyraz odciętych od korzeni i kulturalnie zdziczałych mieszkańców anonimowego miasta, zajętych tworzeniem mitów, a te mają sprowadzić do jakiejś uchwytnej formy grozę nowych wynalazków, horror nieograniczonej wojny, ogólną korupcję świata, w którym społeczne podstawy dawnej lojalności i heroizmów dawno zostały zniszczone” (125).

„Drobnomieszczaństwu nie udało się zdobyć kulturalnej hegemoni i to zagraża jego marzeniom o naprawdę bezklasowym społeczeństwie. Gdyż wierzy ono, nie bez podstaw, że takie społeczeństwo musiałoby mieć jedną kulturę. I w mocnym życiu wyższej kultury oraz niższej sztuki, po obu stronach przeciętnej, widzi obraz ponownego wyłaniania się klas tam, gdzie najmniej tego oczekiwano. Problem kultury popularnej jest więc ostatecznie problemem podziałów klasowych w demokratycznym społeczeństwie. Istota rzeczy polega na tym, że znaczna część ludności dobrowolnie odrzuca kulturalną równość. Błędem jest myśleć o kulturze popularnej jako o spisku wyzyskiwaczy przeciwko reszcie obywateli. Właśnie kultura masowa stawia pod znakiem zapytania czcigodne pojęcie wiecznie uciśnionego i wydziedziczonego, ale niewinnego ludu. Wiele z darów, jakie egalitaryści z wyższych klas pragnęli przynieść przeciętnemu człowiekowi, ten nie chce, a zwłaszcza nie chce się kształcić. […] W tym samym czasie, kiedy połowa ludności USA nie czyta ani jednej książki w twardej okładce w ciągu roku, więcej niż połowa absolwentów szkół średnich wstępuje do college’ów i na uniwersytety. Za dwadzieścia pięć lat prawie wszyscy Amerykanie będą mieli początkowe przynajmniej wyższe wykształcenie. Jasne, że czego się żąda, to tytułu magistra dla każdego, pod warunkiem że nikt nie będzie zmuszony czytać, żeby stopień zdobyć. I college’e, ze swoimi obiektywnymi tekstami, „audiowizualnymi pomocami” robią, co mogą, choć niechętnie, żeby zaspokoić to żądanie. Jednym z najbardziej przygnębiających aspektów kulturalnej porażki egalitarystów jest to, że przyszła ona po rzekomym zwycięstwie. Przez pewien czas zdawało się, że zanik analfabetyzmu, rozrost mieszczaństwa i pojawienie się powieści jako formy panującej zniszczy skutecznie zarówno tradycyjną sztukę ludową, jak arystokratyczną literaturę nadal wierną eposowi, odzie i tragedii wierszem. Ale sama powieść szybko wymknęła się zrozumieniu tych, dla których początkowo była pomyślana. A różne regresywne jej pochodne – kolejne etapy odwrotu ku fabule bez słów – digesty, brukowe nowele, filmy, ilustrowane magazyny – dowiodły, że literatura ‘środkowa’ nie jest prawowitym spadkobiercą ani ludowej, ani wyższej sztuki, ani tym bardziej obu, ale tertium quid o niepewnej pozycji i wartości. Middlebrow reaguje z równą furią na sztukę dla niego obraźliwą, bo niezrozumiałą, jak na tę, która nie raczy wznieść się do jego poziomu. Pierwsza przypomina mu, że ostatecznie jeszcze nie doszedł (i może nigdy nie dojdzie). Drugi przywodzi mu stan, w jaki łatwo mógłby się ześlizgnąć, kto wie, czy nie czując się w nim lepiej, bo nie potrzebowałby wysiłku, a nawet pozwala podejrzewać, że właśnie tak on sam musi wyglądać w oczach tych, co są trochę wyżej. Ponieważ nie zdoła, posługując się swoim zakresem pojęć, wytłumaczyć sobie, dlaczego ktoś miałby wybierać inny poziom niż najwyższy (czyli jego własny), niechęć mas wydaje mu się jedynie wynikiem ciemnoty i lenistwa – zbrodnią! A odrzucenie przez awangardowych artystów jego kanonów uderza go jako dziwactwo, jako bezsensowny i trudny do wybaczenia snobizm. Zarówno więc niższa, jak wyższa sztuka wprowadzają nieznośne pojęcie hierarchii smaku, hierarchii walorów, zakładają możliwość kulturalnych klas w demokratycznym państwie. Na to, zmieszany i wściekły, może tylko wołać o policjanta. Strach przed pospólstwem jest odpowiednikiem strachu przed doskonałością i są to dwa aspekty strachu przed tym, co inne: objawy dążenia do konformizmu u trwożliwego, sentymentalnego mięczaka na poziomie (133-135).

Melvin Tumin

„Społeczeństwo jest narażone na prawdziwe kłopoty, kiedy jego członkowie są dostatecznie bezmyślni i nieczuli, żeby obierać szczęście za główny cel życia. Łatwo byłoby wykazać, że pewna ilość nędzy i nieszczęścia jest prawdopodobnie niezbędnym warunkiem kulturalnego rozwoju. […] Stwierdzimy po prostu: szczęści donikąd nie prowadzi. Nie wskazuje się dróg, nie stawia się wymogów, nie żąda się myśli ani twórczego daru. Nic, tylko spokój i cisza. To może być miłe podczas wakacji, ale nie w życiu” (145).

„Nie będzie przesadą powiedzieć, że masowe środki przekazu zdają się mieć wyłącznie t jedno podwójne znaczenie: utrzymywać publiczność w stanie bezustannej, gorączkowej troski o pozycję społeczną i zarazem dostarczać jej znieczulających i nasennych narkotyków w każdej formie – nie wyłączając trepanacji czaszki w groźniejszych wypadkach” (146).

Czesław Miłosz

„Powiedzmy okrutnie, że ‘wyższa’ kultura wygrywa [wyłącznie] w warunkach dla przeciętnego człowieka nieznośnych, że ten rozwaliłby ją, byle mieć przyzwoite ubrania, lodówki i samochody” (158).

„Utwór literacki, w którym autor zdobywa się na prawdziwy wysiłek myślowy, może ostatecznie ukazać się w paru tysiącach egzemplarzy, ale nie stanie się towarem masowym albo dlatego, że jest trudny, albo dlatego, że cenzura nie pozwoli na większy nakład z powodów politycznych” (161).

„Główna trudność polega na tym, że mocodawcy w gospodarce planowej zawsze proklamują swój zamiar przyniesienia kultury „najwyższej jakości” wszystkim, co jest najczęściej hipokryzją, niekiedy ślepą. Tylko zachowując świadomość, że potrzeby poszczególnych grup są różne, można zredukować kicz do rozmiarów względnie nieszkodliwych” (163).

Sześć wartościowych esejów.
Polecam szczególnie entuzjastom kultury masowej.

Cytaty:

Dwight Macdonald

„Od laboratorium Frankensteina do Majdanka i Hiroszimy droga jest niedługa. Czyżby masy podejrzewały, może półświadomie, że dziewiętnastowieczne zaufanie do nauki, podobnie jak dziewiętnastowieczna wiara w powszechną oświatę, było omyłką, że nauki da się użyć równie...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    48
  • Przeczytane
    16
  • Kultura
    2
  • Socjologia
    1
  • Teoria Mediów
    1
  • 2014
    1
  • 2018
    1
  • 2015
    1
  • 2019
    1
  • Studia
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Kultura masowa


Podobne książki

Przeczytaj także