In nomine mortis
- Kategoria:
- literatura piękna
- Seria:
- Powieść z kapturem
- Tytuł oryginału:
- In nomine mortis
- Wydawnictwo:
- Instytut Wydawniczy PAX
- Data wydania:
- 2010-05-12
- Data 1. wyd. pol.:
- 2010-05-12
- Liczba stron:
- 372
- Czas czytania
- 6 godz. 12 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788321118879
- Tłumacz:
- Monika Łesyszak
- Tagi:
- inkwizycja Paryż
Paryż Roku Pańskiego 1348. Z Kolonii przybywa młody dominikanin, Ranulf Higden, aby studiować świętą teologię na najsłynniejszym w Europie uniwersytecie. Okrutna zbrodnia u podnóża katedry Notre-Dame, dosięgająca jego współbrata, całkowicie pokrzyżowała te plany. Przeor klasztoru wyznacza mu rolę pomocnika mistrza Filipa, najsurowszego w mieście inkwizytora, który prowadzi w tej sprawie śledztwo. Wkrótce niedoszły student zostaje wplątany w sieć tajemniczych intryg, w których tle pojawia się wielki spisek „dla dobra ludzkości”. Giną kolejne ofiary nieuchwytnego mordercy, a u bram Paryża czai się „czarna śmierć” – dżuma, która w XIV wieku pochłonęła trzeci część ludności europejskiego kontynentu. Czy młody mnich zdoła rozwikłać zagadkę i wygra wyścig z czasem?
Tę mroczną, przesyconą specyficznym klimatem powieść czyta się z zapartym tchem, a jednocześnie wielkim podziwem dla autora, który wiernie oddał obraz stulecia, nazywanego przez dzisiejszych historyków „wiekiem szaleństw”.
Cay Rademacher (1965) mieszka w Hamburgu, studiował historię i filozofię w Koloni i Waszyngtonie. Jest zapalonym podróżnikiem i autorem wielu przewodników turystycznych. Ma na swoim koncie już kilka powieści, m.in. wydaną w Polsce Tajemnicę Esseńczyków.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 55
- 33
- 13
- 2
- 2
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
Opinia
„W dniu świętego Kwiryna, Roku Pańskiego 1348, po raz pierwszy w życiu ujrzałem wymarzone miasto Paryż. I przeraził mnie jego widok.
/…/
Nazywam się Ranulf Higden, przynajmniej w historii, którą chcę wam opowiedzieć. Wtedy, w roku 1348, nosiłem inne nazwisko. Wolę je jednak przemilczeć w obawie, że jakiś inkwizytor przeczyta moją opowieść. A Inkwizycja, podobnie jak nasz Pan, nie zapomina żadnego grzechu. Ale, w przeciwieństwie do Niego, nie zna łaski, wybaczenia ani współczucia. Wiem o tym najlepiej, ponieważ sam byłem inkwizytorem”*.
Podobieństwo do „Imienia róży” Umberto Eco z 1980 roku jest oczywiste i wręcz rzuca się w oczy. Jednak może nie jako plagiat, co to, to nie, ale jako twórcza inspiracja. Bo okres to niezwykle ciekawy w dziejach cywilizacji europejskiej, mało znany z oczywistych względów, a o zbrodniach Kościoła katolickiego opowiadać można w zasadzie w nieskończoność, tak są rozliczne.
Ranulf Higden podrzucony został jako niemowlę pod klasztorem dominikanów (domini canes – psy Boga) w Kolonii. Mnisi wychowali go i wykształcili na swój obraz i podobieństwo, a jako że przejawiał spore zdolności, dobrą pamięć i sprawność intelektualną, wysłano go na dalsze nauki do Paryża, do najsłynniejszego wówczas w katolickiej Europie uniwersytetu. Oczywiście też katolickiego. Higdenowi pomysł dalszych studiów przypadł do gustu i już widział siebie jako światowej sławy uczonego, ale pobierania nauk nawet nie zaczął. Przeor klasztoru nieomalże natychmiast po przyjeździe zrobił z niego pomocnika najgroźniejszego we Francji inkwizytora, zwanego mistrzem Filipem. Mistrz Filip de Touloubre „pracował” jeszcze z samym Bernardem Gui (inkwizytorem, autorem podręcznika inkwizycji „Practica Inquisitionis Haereticae Pravitatis”). czyli u jego boku mordował bestialsko ostatnich katarów. Rzecz jasna na chwałę Pana naszego, Jezusa Chrystusa; spore majątki katarów nie miały tu nic do rzeczy.
Pod murami katedry Notre Dame, której budowę ukończono zaledwie dwadzieścia lat wcześniej, znaleziono zwłoki zamordowanego mnicha, niemieckiego dominikanina, Henryka z Lubeki, a przy jego zwłokach znaczny majątek w nowych monetach srebrnych i złotych. Mistrz Filip, z Ranulfem Higdenem u boku, stara się ujawnić zabójcę i powody zbrodni.
Wkrótce popełnione zostaje kolejne morderstwo. Tym razem ofiarą jest czcigodny dziekan kanoników, Mikołaj D’Orgemont, któremu czcigodność zupełnie nie przeszkadzała korzystać z prostytutek. Powoli staje się jasne, że nie chodzi o przypadkowe zabójstwo, ale o mroczny spisek, zwłaszcza gdy pojawia się motyw zaginionej, tajemniczej księgi.
Ranulf Higden i mistrz Filip de Touloubre w swoich peregrynacjach po Paryżu zauważają znaki świadczące o zbliżaniu się zarazy, „czarnej śmierci” – dżumy. Można się tylko zastanawiać, czy epidemia nie zebrałaby mniej obfitego żniwa, gdyby kler katolicki nie twierdził, że higiena, a zwłaszcza kąpiele, to straszny grzech, którego należy unikać za wszelką cenę, bo… do piekła.
Powieść czyta się gładko, bo napisana została (i przełożona) przystępnym językiem. W miarę postępów w lekturze staje się coraz bardziej intrygująca i autentycznie wciąga. Do zarzucenia miałbym autorowi tylko pewną niespójność: Ranulf Higden całe życie spędził w klasztorze dominikanów w Kolonii, a po dniu lub dwóch w Paryżu potrafi twierdzić, że w jakimś tam miejscu ludzi było mniej niż zazwyczaj albo że jakieś zdarzenie było, jak na to miasto, wyjątkowe. Tym niemniej powieść polecam miłośnikom średniowiecznych kryminałów przygodowych – Dan Brown lub Umberto Eco to to nie jest, ale miło spędzić czas przy „In Nomine Mortis” da się, jak najbardziej.
---
* Cay Rademacher, „In Nomine Mortis”, przekład Monika, Łesyszak, Pax, 2010, s. 8-9.
„W dniu świętego Kwiryna, Roku Pańskiego 1348, po raz pierwszy w życiu ujrzałem wymarzone miasto Paryż. I przeraził mnie jego widok.
więcej Pokaż mimo to/…/
Nazywam się Ranulf Higden, przynajmniej w historii, którą chcę wam opowiedzieć. Wtedy, w roku 1348, nosiłem inne nazwisko. Wolę je jednak przemilczeć w obawie, że jakiś inkwizytor przeczyta moją opowieść. A Inkwizycja, podobnie jak nasz...