rozwiń zwiń

Gra w powieszonego

Okładka książki Gra w powieszonego
Wojciech Staszewski Wydawnictwo: Wielka Litera literatura piękna
392 str. 6 godz. 32 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
Wielka Litera
Data wydania:
2021-05-05
Data 1. wyd. pol.:
2021-05-05
Liczba stron:
392
Czas czytania
6 godz. 32 min.
Język:
polski
ISBN:
9788380326019
Tagi:
Wojna czasy powojenne codzienność życie miłość wybory
Średnia ocen

                7,4 7,4 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Made in Poland. Antologia reporterów Dużego Formatu Anna Fostakowska, Piotr Głuchowski, Magdalena Grochowska, Magdalena Grzebałkowska, Jacek Hugo-Bader, Wojciech Jagielski, Marcin Kącki, Włodzimierz Kalicki, Tomasz Kwaśniewski, Piotr Lipiński, Michał Matys, Irena Morawska, Włodzimierz Nowak, Lidia Ostałowska, Beata Pawlak, Monika Piątkowska, Grzegorz Sroczyński, Wojciech Staszewski, Katarzyna Surmiak-Domańska, Witold Szabłowski, Mariusz Szczygieł, Leszek K. Talko, Wojciech Tochman
Ocena 7,4
Made in Poland... Anna Fostakowska, P...
Okładka książki Badania terenowe nad polskim seksem Magdalena Grzebałkowska, Jakub Janiszewski, Wojciech Staszewski, Marta Szarejko, praca zbiorowa
Ocena 5,6
Badania tereno... Magdalena Grzebałko...
Okładka książki Stalking po polsku Marcin Kowalski, Konrad Oprzędek, Wojciech Staszewski
Ocena 5,2
Stalking po po... Marcin Kowalski, Ko...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,4 / 10
21 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
401
153

Na półkach: ,

Książka najpierw mnie zaciekawiła, a potem zgrzytnęła i rozczarowała. Choć nie doczytałem jej nawet do połowy i nie oceniam dobrze, przez ten zaskakujący dysonans trochę się rozpisałem. Za co z góry przepraszam potencjalne ofiary mojej opiniotwórczości. Nie czytajcie dalej!

Zaczyna się jako historia alternatywna. W czasie II Wojny Światowej w Warszawie nie wybucha to drugie powstanie (po pierwszym – w Getcie w 1943 roku). Armia Czerwona zajmuje ją we wrześniu 1944 roku. Ówczesnym młodym konspiratorom przypina się łatkę "spietranego pokolenia", nie darowując, że "nie pogonili Niemców" i "nie powitali Sowietów jak Prawowici Włodarze". No bo wtedy – oczywiście: "Wszystko byłoby inaczej!"

Zbiorową wyobraźnią społeczeństwa, ponownie zniewolonego i upodlonego przez komunizm, owładną dokładnie te hasła, którymi w naszej realnej (znacznie bardziej absurdalnej!) rzeczywistości szermował nietrzeźwiejący alkoholik idiota. Przysłany z Londynu aby powstrzymać (!) Warszawę przed obłędem powstania, a – zamiast tego – krzykiem i podstępem wymuszający rozkaz o jego rozpoczęciu na nieszczęsnym instruktorze jeździeckim, którego chichot historii uczynił (malowanym) dowódcą Armii Krajowej.

W tym widzę najciekawszy i najmocniejszy punkt kreacji Staszewskiego, pomysłowo – niejako "od drugiej strony" – ośmieszającego deliryczne pseudouzasadnienia Powstania (mimo najdobitniejszej falsyfikacji przez samą rzeczywistość – słyszalne przecież do dziś...).

Brak Powstania w 1944 roku prowadzi do "alternatywnego" powojennego Peerelu, który w zasadzie... niczym naprawdę istotnym nie różni się od tego realnego. Zmieniają się tylko detale i szczegóły scenografii. Przez to zaistniałe czy niezaistniałe Powstanie '44 jawi się jako zdarzenie doskonale... nieistotne w naszej historii!

W pierwszym odruchu można się na takie podejście obruszyć. Jak – niezależnie od indywidualnych ocen Powstania – morze ruin zasłane 120-180 tysiącami trupów mieszkańców i popiołem po bezcennym dziedzictwie kulturowym, mogłoby być nieistotne? Ale jest taki nurt historii alternatywnych, uprawiający swego rodzaju "determinizm historyczny", gdzie radykalne zmiany w ważnych punktach historii ostatecznie kończą się jej powrotem w utarte koleiny.

Po zastanowieniu – właściwie dlaczego nie? Polska tak czy owak nieubłaganie przechodziła jako łup wojenny Hitlera do Stalina. Żadne deliryczne rojenia o "suwerennym włodarzowaniu" nie mogły tego zmienić o włos. Gwałcących, rabujących i mordujących ludzi radzieckich w niemieckich mundurach brygady Kamińskiego zastępują gwałcący, rabujący i mordujący (może nie aż_tak masowo) ludzie radzieccy w sowieckich mundurach 1 Frontu Białoruskiego. Kogo nie zabrało Powstanie ani "wyzwolenie", w końcu zabiera wódka, frustracja i beznadzieja.

U Staszewskiego po wojnie Powstanie (tyle, że to... wcześniejsze o rok) też jest obiektem zarówno kultu, jak i zaciętej krytyki, oraz punktem odniesienia w ocenach wojennych postaw. Nawet Pałac Kultury – jako swego rodzaju stempel Stalina: "To moje!" – też stoi w Warszawie. Tylko dalej na północ od tego realnego.

Pomysł jest frapujący. Problem w tym, że... rozwija się, wypala i traci znaczenie już po kilkunastu, góra kilkudziesięciu stronach książki. Jest tego akurat tyle, by wystarczyło na opowiadanie w miesięczniku poświęconym fantastyce.

A Staszewski chciał napisać obszerną powieść obyczajową, rozgrywającą się w gomułkowskim Peerelu lat 50. i 60. O ludziach, którym przetrąciły kręgosłupy, przygięły do ziemi i upodliły pospołu: wojna, ubecja oraz bieda, beznadzieja i brak perspektyw szarej, komunistycznej "małej stabilizacji".

Pisać o czym się żywnie podoba – to święte prawo autora. Ale ja mam z tym problem. A nawet dwa problemy:

Pierwszy jest taki, że "alternatywny" PRL Staszewskiego przestaje być w ogóle alternatywny. Robi się taki sam, najwyżej z minimalnie (zbyt minimalnie – o czym za chwilę) zmienionymi dekoracjami. Cóż z tego, że jego bohaterowie przespacerują się ulicą Wielką, a Pałac Kultury jest na Muranowie?

Przez to początkowy, krótki zarys alternatywnej historii wojny i długa powojenna część obyczajowa stają się całkowicie rozłączne i do niczego sobie nawzajem niepotrzebne.

To kłopot, bo książki zazwyczaj pisze się dla kogoś. Tymczasem czytelnicy fantastycznych historii alternatywnych i czytelnicy naturalistycznych powieści obyczajowych również stanowią – obawiam się – zbiory rozłączne, mające bardzo niewiele wspólnych elementów. Ja takim na pewno nie jestem. Więc dla kogo ta książka?

Z pewnością kompletnie niezamierzoną "alternatywnością" tej powojennej części było dla mnie rzucone mimochodem twierdzenie: "Warszawa to gruncie rzeczy bardzo płaskie miasto." Że co?!

Choć bez Powstania ‘44 nie miałaby (aż tak dużych) kopców – kurhanów grobowych zburzonego świata – Warszawa wciąż pozostałaby miastem charakterystycznie DWUPOZIOMOWYM, przedzielonym – przez całą długość – wyraźną pradolinową skarpą. Tego akurat wybuch/niewybuch Powstania nijak by nie zmienił.

Zmieniłby za to akurat coś istotnego z tym się wiążącego, czego Staszewski (tak jak i topografii Warszawy) kompletnie nie zauważył. A nawet nie rozglądając się po mieście, przecież chyba czytał choćby Prusa czy Grzesiuka? Do wojny to był podział nie tylko topograficzny, ale i cywilizacyjny. Sąsiadujące ze sobą "dolne" i "górne" dzielnice jaskrawo różniły się statusem i zamożnością. Lumpenproletariacko-przemysłowe Powiśle, zrównane z ziemią w wyniku Powstania, po wojnie całkowicie zmieniło charakter na parkowo-mieszkaniowy, paradoksalnie stając się w końcu pożądaną i drogą lokalizacją. Bez Powstania byłoby radykalnie inaczej. Staszewski jednak tego nie dostrzega, zbyt zaabsorbowany społeczno-ekonomicznym antagonizmem na osi Wola-Żoliborz. Bliższa koszula ciału?

Bo – gryzącą ironią – jednym z naprawdę nielicznych miejsc w lewobrzeżnej Warszawie w pobliżu Wisły, gdzie da się (przy pewnym wysiłku...) nie zauważyć jej dwupoziomowości, są okolice Placu Wilsona. Odchodząca od niego ulica Krasińskiego to jedna z naprawdę nielicznych prowadzących do Wisły pozornie płasko, bez łatwo dostrzegalnej stromizny. No i akurat właśnie w tej okolicy koncentruje się życie bohaterów Staszewskiego. I – jak się domyślam – sam mieszka(ł)?

Drugi wielki problem z naturalistyczną, obyczajową częścią powieści, to język. Bohaterowie gomułkowskiego peerelu przełomu lat 50. i 60. XX wieku gadają całkowicie współczesnym językiem obecnych lat 20. XXI wieku. Choć tzw. "literacki" nie zmienił się od tego czasu aż tak bardzo, to młodzieżowo-potoczne slangi i wulgaryzmy, w których lubują się te postacie – już diametralnie.

Autor po pięćdziesiątce nie może nie zdawać sobie z tego sprawy. Więc albo inaczej pisać nie potrafi, albo celuje wyłącznie w młode pokolenie czytelnicze*, nieświadome tego anachronizmu? Tak czy owak, dla czytelników bliskich mu wiekiem, to dysonans drażniący, jak zgrzyt metalu po szkle. I przejaw literackiej tandety, uniemożliwiający wczucie się i "zanurzenie" w powieści.

Powieści opartej na baaardzo dziiiiwnych pomysłach. Jak rozdział stanowiący – ni mniej, ni więcej – treść piosenki Grzesiuka, sprowadzającej się do... pijackiego zbiorowego gwałtu na nietrzeźwej nieletniej. Stop! W fantastyce (jak np. u Taylora) bawią mnie nawiązania do Star Treka (na swój sposób urokliwej bajeczki, którą poznałem w dorosłym wieku). Ale dziękuję za TAKIE nawiązania do "warsiaskiego folkloru" (katowano mnie nim od dzieciństwa). Budzą tylko odruch wymiotny.

Nuda przeplatana obrzydliwością i flashbackami z (aż nazbyt dobrze pamiętanej) beznadziejnej szarzyzny uciążliwego, kolejkowego życia w Peerelu, to niezupełnie to, czego oczekiwałem po tej książce. Dlatego zakończyłem jej czytanie około 150 strony (z 390). Jeśli przez to ominęły mnie jakieś późniejsze rewelacje – trudno.

-------------
* Czyżby docelowa grupa czytelnicza to młodzi miłośnicy historii alternatywnej i Orkiestry z Chmielnej? Jeśli tak, to mam pewne obawy co do jej liczebności. Ale co ja tam wiem...

Książka najpierw mnie zaciekawiła, a potem zgrzytnęła i rozczarowała. Choć nie doczytałem jej nawet do połowy i nie oceniam dobrze, przez ten zaskakujący dysonans trochę się rozpisałem. Za co z góry przepraszam potencjalne ofiary mojej opiniotwórczości. Nie czytajcie dalej!

Zaczyna się jako historia alternatywna. W czasie II Wojny Światowej w Warszawie nie wybucha to...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    37
  • Przeczytane
    24
  • Posiadam
    11
  • 2021
    1
  • WW II
    1
  • Ulubione
    1
  • Zaczytany 2022
    1
  • 📚︎ Posiadam
    1
  • literatura piękna
    1
  • Papierowe
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Gra w powieszonego


Podobne książki

Przeczytaj także