Są takie książki, które początkowo zachwycają, a po kilku dniach jak już się ułożą w naszej głowie przestają wydawać się nam takie doskonałe. W przypadku „Ani złego słowa” właśnie tak było jednak zacznijmy od plusów, bo mimo wszystko są one przeważające. Chłopak nigeryjskiego pochodzenia w amerykańskim liceum, należący do bardzo wierzącej rodziny, mający ojca o stereotypowych przekonaniach, który wychowuje dzieci twardą ręką. Co możemy jeszcze do tego dorzucić, żeby główny bohater miał ciężej w życiu? Może być gejem.
Takie zestawienie nigdy nie zapowiada uroczej historii i takiej też nie dostajemy. Ta powieść pokazuje w jak bardzo zepsutym społeczeństwie żyjemy i jak bardzo nie mamy pojęcia o prawdziwym życiu ludzi, które na pierwszy rzut oka mogłoby wydawać się nieskazitelne i do pozazdroszczenia. Powieść uderza w wszystkie czułe struny ale… no właśnie. Styl autora jest niestety ciężki, a przynajmniej dla mnie. Nie ma tu ani grama dialogów, wszystko jest pisane ciągiem i nie ułatwia to czytania. I niestety nie do końca sposób przedstawienia tych wszystkich trudnych tematów przypadł mi do gustu. Książa jest już dostępna spory czas na rynku ale mam wrażenie, że jest bardzo podobna do innych tego rodzaju historii. Brakowało mi w niej właśnie tego czegoś, tego elementu, który wyróżnił by ją na tle pozostałych.
Mimo wszystko uważam, że warto było ją przeczytać. Jeśli nie mieliście okazji zbyt często obcować z tego typu historiam może się Wam spodobać o wiele bardziej, a i styl autora nie będzie taki zły.

Są takie książki, które początkowo zachwycają, a po kilku dniach jak już się ułożą w naszej głowie przestają wydawać się nam takie doskonałe. W przypadku „Ani złego słowa” właśnie tak było jednak zacznijmy od plusów, bo mimo wszystko są one przeważające. Chłopak nigeryjskiego pochodzenia w amerykańskim liceum, należący do bardzo wierzącej rodziny, mający ojca o...