Dzieje Chrystusa

Okładka książki Dzieje Chrystusa Henri Daniel-Rops
Okładka książki Dzieje Chrystusa
Henri Daniel-Rops Wydawnictwo: Instytut Wydawniczy PAX religia
488 str. 8 godz. 8 min.
Kategoria:
religia
Tytuł oryginału:
Histoire sainte: Jesus en son temps
Wydawnictwo:
Instytut Wydawniczy PAX
Data wydania:
2010-01-01
Data 1. wyd. pol.:
1972-01-01
Liczba stron:
488
Czas czytania
8 godz. 8 min.
Język:
polski
ISBN:
9788321118727
Tłumacz:
Zofia Starowieyska-Morstinowa
Tagi:
religia Chrystus historia chrześcijaństwo
Średnia ocen

7,3 7,3 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,3 / 10
42 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
289
227

Na półkach:

Opowieść o Chrystusie z bardziej naukowego punktu widzenia. Z założenia autorowi chodziło zapewne o ukazanie Jezusa jako człowieka, ale..no nie da się ;) Pewne rzeczy na zawsze zostaną zagadką... Myślę, że to książka obowiązkowa dla każdego chrześcijanina. W moim odczuciu dywagacje autora, czyli ukazanie kontekstu historycznego, pozwoliły mi lepiej zrozumieć Ewangelię.

Opowieść o Chrystusie z bardziej naukowego punktu widzenia. Z założenia autorowi chodziło zapewne o ukazanie Jezusa jako człowieka, ale..no nie da się ;) Pewne rzeczy na zawsze zostaną zagadką... Myślę, że to książka obowiązkowa dla każdego chrześcijanina. W moim odczuciu dywagacje autora, czyli ukazanie kontekstu historycznego, pozwoliły mi lepiej zrozumieć Ewangelię.

Pokaż mimo to

avatar
263
67

Na półkach:

Genialna synteza wszystkiego, co można powiedzieć o dziejach Chrystusa od wydarzeń tuż sprzed narodzenia w Betlejem aż do wniebowstąpienia. Zawarty w tym wydaniu aneks mówiący o nurtach krytyki biblijnej sprzed stu lat oraz próba przedstawienia ówczesnej wiedzy na temat całunu turyńskiego można spokojnie pominąć - bardzo męczą, a w dużej mierze są już nieaktualne.

Genialna synteza wszystkiego, co można powiedzieć o dziejach Chrystusa od wydarzeń tuż sprzed narodzenia w Betlejem aż do wniebowstąpienia. Zawarty w tym wydaniu aneks mówiący o nurtach krytyki biblijnej sprzed stu lat oraz próba przedstawienia ówczesnej wiedzy na temat całunu turyńskiego można spokojnie pominąć - bardzo męczą, a w dużej mierze są już nieaktualne.

Pokaż mimo to

avatar
611
568

Na półkach:

Tytuł zgodny z oryginałem brzmiałby „Historia święta: Jezus i jego czasy“.

Gdy książka ta była pisana (1942 – 44) być może stanowiła poważne osiągnięcie, jednak na mnie, po przeczytaniu dzieł Joachima Gnilki czy Anny Świderkówny, nie wywarła aż tak wielkiego wrażenia.

Podejście do źródeł bowiem co najmniej dziwaczne.
Rozdział „Milczenie Józefa Flawiusza” (s. 13 – 16 wydania z 1995) ma niezrozumiałe i tytuł i treść. „Spośród ludzi bliskich Jezusowi Józef wymienia dwie osoby: Jana Chrzciciela, wiernie opowiadając jego nauczanie i śmierć męczeńską, oraz pierwszego biskupa Jerozolimy, Jakuba; opowiada o jego ukamienowaniu i nazywa go bratem "Jezusa, przezwanego Chrystusem" (zwróćmy uwagę na pogardliwy odcień tych słów). Lecz jeśli będziemy się trzymali tekstów bezspornych, żadnej innej wzmianki o Chrystusie w dziele Józefa nie znajdziemy.” Chodzi o „Dawne dzieje Izraela” tegoż Józefa 18, 5, 2 oraz 20, 9, 1; „przezwany” to λεγόμενος czyli „tak zwany”, „pogardliwość” wygląda na interpretację.
W 18 księdze 3 rozdziale 3 ustępie 3 „Dawnych dziejów Izraela” można przeczytać „W tym czasie żył Jezus, człowiek mądry, [jeżeli w ogóle można go nazwać człowiekiem]. Czynił bowiem rzeczy niezwykłe i był nauczycielem ludzi, którzy z radością przyjmowali prawdę. Poszło za nim wielu Żydów, jako też pogan. [On to był Chrystusem.] A gdy wskutek doniesienia najznakomitszych u nas mężów Piłat zasądził go na śmierć krzyżową, jego dawni wyznawcy nie przestali go miłować. [Albowiem trzeciego dnia ukazał im się znów jako żywy, jak to o nim oraz wiele innych zdumiewających rzeczy przepowiadali boscy prorocy.] I odtąd, aż po dzień dzisiejszy, istnieje społeczność chrześcijan, którzy od niego otrzymali tę nazwę.” (tłum. Jan Radożycki, biorę w nawias słowa drukiem rozstrzelonym, co utrudniałoby czytanie, uwaga Piratki)
„Wystarczy przeczytać ten ustęp, aby się przekonać, że jeżeli Józef napisał go rzeczywiście (a zwłaszcza zdania podkreślone),to tym samym podpisał swój akces do chrześcijaństwa. Toteż od trzech już wieków te trzy linijki wywołują ożywione spory. Jedni zwracają uwagę, że przerywają one tok opowiadania; inni odpowiadają, że ich styl jest jednak stylem Józefa. Niektórzy powołują się na Euzebiusza, który na początku wieku IV znał ten tekst i nie miał przeciw niemu zastrzeżeń, ale oponenci odpowiadają, że pierwsi Ojcowie Kościoła, na przykład Orygenes, nie znali owego fragmentu i twierdzili nawet, że Józef nie wierzył, iż Jezus jest Mesjaszem. Tacy katolicy, jak Batiffol i o. Lagrange, twierdzą, zgodnie z Guignebertem, że ów fragment jest interpolacją, podczas gdy krytycy postępowi i protestanccy, jak Burkitt i Harnack, dowodzą jego autentyczności. Jest możliwe (ku tej interpretacji, której bronił także Theodore Reinach, skłania się Giuseppe Ricciotti),że fragment jest autentyczny, ale jednak zmieniony, "ulepszony" przez jakiegoś chrześcijańskiego kopistę z II wieku, kopistę, który miał więcej dobrej woli niż skrupułów. Jeżeli odrzucimy tych dziesięć linii, milczenie Józefa Flawiusza jest zastanawiające. Bezspornie jest zamierzone. Nie posuwając się tak daleko jak Pascal, który mówił, że "Józef kryje hańbę swego narodu", ani nie podtrzymując paradoksalnego twierdzenia, że to milczenie jest dowodem istnienia Jezusa, gdyż nienawidzi się tylko tego, co istnieje, możemy na podstawie znajomości samego historyka domyślić się, dlaczego milczał. Czyż bowiem on, Żyd piszący dla szerokiej rzymskiej publiczności książki mające na celu obronę i chwałę jego narodu, on, który stara się jak najmniej mówić o mesjanizmie, tej idei tak bardzo dla zwycięzców podejrzanej, on, który tak zgrabnie umie przemalowywać judaizm pod kolor pogaństwa – zacznie teraz powtarzać plotki o jakimś egzaltowanym proroku, który oszukał kilku biedaków, zakłócił na jakiś czas ustalony porządek i doczekał się końca, na jaki zasłużył, końca nędznego i haniebnego? Nie, cóż znowu! Zbyt dobrze wie, co winien swojej karierze i swojej reputacji.”
Zatem wniosek o „milczeniu” wyciągnięty został z założenia o nieautentyczności całego ustępu (zamiast podkreślonej części, zapewne dopisanej przez chrześcijańskiego kopistę),założenie niepostrzeżenie zmienia się w pewnik „bezspornie jest zamierzone” co zapoczątkowuje dłuższą tyradę, zupełnie zbędną. Lecz ze zdania Orygenesa („Contra Celsum” 1, 47) wynika jedynie „Józef Flawiusz mianowicie w 18 księdze Dawnych Dziejów Izraela zaświadcza, że Jan chrzcił głosząc chrzczonym oczyszczenie (Ἐν γὰρ τῷ ὀκτωκαιδεκάτῳ τῆς Ἰουδαϊκῆς ἀρχαιολογίας ὁ Ἰώσηπος μαρτυρεῖ τῷ Ἰωάννῃ ὡς βαπτιστῇ γεγενημένῳ καὶ καθάρσιον τοῖς βαπτισαμένοις ἐπαγγελλομένῳ). Tenże Józef, jakkolwiek nie wierzył w Jezusa jako w Mesjasza (Ὁ δ' αὐτός, καίτοι γε ἀπιστῶν τῷ Ἰησοῦ ὡς Χριστῷ) zastanawiał się nad przyczyną zagłady Jerozolimy” (tłum. Stanisław Kalinkowski, dalszy ciąg opuszczam, gdyż dotyczy czego innego). Gdyby Józef „milczał” Orygenes musiałby napisać inaczej: Józef, chociaż milczy o Jezusie etc. bądź w ogóle pominąłby takie źródło.
Poza tym wedle arabskojęzycznej kroniki z X wieku Agapiosa z Hierapolis tekst Józefa brzmiał inaczej: „W tym czasie żył człowiek mądry, imieniem Jezus. Jego postępowanie było dobre. Był znany jako człowiek o dobrym charakterze i wielu spośród Żydów, jak również z innych ludów, zostało jego uczniami. Piłat skazał go na śmierć na krzyżu, ale ci, którzy zostali jego uczniami, nie porzucili jego nauki. Opowiadali, że ukazał się im trzeciego dnia po swoim ukrzyżowaniu, żywy. Dlatego uważany był za Mesjasza, o którym prorocy wiele cudów opowiadali. Wspólnota chrzescijan, którzy są nazywani od jego imienia, nie zaginęła aż do dzisiaj.” (Anna Świderkówna „Rozmowy o Biblii. Nowy Testament” 2000 s. 70, ta wersja nie zawiera „niczego, czego by nie mógł napisać żydowski historyk” tamże).
Wydawnictwo mogłoby tu zrobić przypis do „Rozmów o Biblii”, tak jak w zakończeniu do książki Wilsona.

Polemizując słusznie z myślą o „Żydach winnych ukrzyżowania” (1 Tes 2, 14n) równocześnie autor niezbyt zręcznie wprowadza „nierozwiązywalny problem odpowiedzialności narodu za poczynania jego przywódców” (s. 469).
Tymczasem „nie wolno (…) obarczać odpowiedzialnością anonimowego społeczeństwa zamiast konkretnego człowieka” (Joachim Gnilka „Jezus z Nazaretu” Kraków 1997 s. 279, tłum. Juliusz Zychowicz).

Również autor ogranicza się do powtórzenia słów z Mt 27, 25 „Krew Jego na nas i na dzieci nasze” (s. 466) bez zastanowienia czy byłoby wykonalne by „cały lud” (πας ο λαος) był tam obecny, a do tego tak jednomyślny, skoro inne miejsca wskazują co innego (J 7, 43; 8, 30; 11, 45n; Mk 14,2; Mt 26,5; Łk 22,2). I przecież „nie jest to suche sprawozdanie z przebiegu posiedzeń sądu, lecz opis będący wyrazem wiary chrześcijańskiej, o bardzo wyraźnych tendencjach apologetycznych. Dlatego tez dość trudno jest odtworzyć wszystkie szczegóły rzeczywistego przebiegu procesu.” (Xavier Léon-Dufour „Słownik Nowego Testamentu” hasło „Proces Jezusa”)

Erudycja autora raczej nie wyszła książce na dobre, wielokrotnie przy omawianiu scen ewangelicznych dodaje jak wyobrażał to sobie jakiś malarz czy pisarz, jedne z tych artystycznych wizji chwali, inne gani, większości czytających niewiele to mówi. Książka raczej zyskałaby na pominięciu jakiejś części tych dygresji.

Podobnie omawia sporo legend czy przekazów pozakanonicznych mówiąc uczenie.
Z „Ewangelii Piotra”:
„zobaczyli znowu trzech mężów wychodzących z grobu: dwu podtrzymywało jednego, krzyż im towarzyszył (και σταυρον ακολουθουντα αυτοις),a głowy dwu sięgały aż do nieba, podczas gdy głowa tego, który był przez nich prowadzony, przewyższała niebiosa. I usłyszeli głos z nieba mówiący: "Czy zwiastowałeś tym, którzy śpią?" (Εκηρυξας τοις κοιμωμενοις) I dała się słyszeć odpowiedź z krzyża: "Tak" (και υπακοη ηκουετο απο του σταυρου το Ναι)”
Słusznie piętnuje „dziwaczny i właściwie bezsensowny szczegół, ponieważ Jezus w chwili zmartwychwstania nie był już na krzyżu” (s. 504),woli „suchy opis Mateusza niż tę wizjonerską gadaninę” (s. 509).
Zestawia z tym „Ewangelię Nikodema” (też, można dodać, dość bałamutną):
„znowu zabrzmiał głos podobny do grzmotu: «Otwórzcie się, wielkie bramy wieczności, a Król chwały wnijdzie...» I ukazał się Pan w majestacie, w postaci człowieka; rozświecił mroki wieczne, rozerwał więzy, a Jego kształt niezwyciężony nawiedził nas wszystkich, którzy siedzieliśmy w ciemnej otchłani naszych przewinień, w śmiertelnym cieniu grzechu.” etc. Ocenia ją przychylniej: „jeżeli ustęp ten nie może być uważany za ustęp natchniony w kanonicznym tego słowa znaczeniu, można go na pewno nazwać natchnionym w znaczeniu literackim.” (s. 505)

Z legend: „Weronika, postać zresztą bardziej wzruszająca niż historyczna” (s. 227),„Każdy zna także piękną historię o Weronice – może ona i kobieta chora na krwotok to jedna i ta sama osoba – która towarzysząc Jezusowi w Jego bolesnej i ciężkiej drodze na Kalwarię otarła chustą pot i krew z Jego twarzy, i znowu na tej chuście pozostał niezatarty obraz świętego oblicza. (…) Abgar, król Edessy, namawiał Jezusa, by schronił się w jego państwie, a gdy nie mógł Go do tego skłonić, wysłał malarza, aby zrobił portret tego Człowieka, którego sława dotarła aż do niego; ale artysta olśniony blaskiem wrcielonego Boga nie mógł zrobić nawet szkicu. Wtedy Jezus przyłożył swą twarz do płaszcza malarza i oto pozostał na nim obraz piękniejszy niż wszystko, co mogłaby uczynić ludzka ręka. Oczywiście, to wszystko legendy. Ale jakże wzruszające! Ich symbolizm jest jasny: jedynie w sercach tych, którzy Go kochają, wyciska Jezus swój obraz; opowiadania te nie należą do historii, ale jak bardzo chrześcijańskie są z ducha!” (s. 288n),„Nieraz zastanawiano się, czy nie jest to ta zawsze wdzięczna kobieta, która chora była na krwotok, a którą Jezus uzdrowił; niekiedy mniemano, że jest to żona Zacheusza, dobrego celnika. Wzruszająca legenda twierdzi, że na płótnie, którym owa kobieta wielkiej wiary posłużyła się do otarcia Boskiego oblicza, zobaczyła utrwalony wizerunek Zbawiciela. Malarze, których szczególnie zajmuje to opowiadanie, lubili przedstawiać Weronikę pogrążoną w mistycznej radości, trzymającą uroczyście niby monstrancję płótno, na którym widnieje cudowny wizerunek.” (s. 477) „Z czternastu stacji Drogi Krzyżowej większość ukazuje sceny zaczerpnięte z Ewangelii. Inne, jak spotkanie z Matką Najświętszą lub z Weroniką pochodzą z bardzo starej tradycji, sceny te widzimy już w prezbiteriach kościołów Paryża i Chartres pochodzących z wieku XII.” (s. 473) Ostatnie zdanie wygląda na nadmierny skrót myślowy. Trudno wiek XII uznać za tradycję szczególnie dawną, zaś legenda o Weronice została włączona do Drogi Krzyżowej dopiero u schyłku wieku XIV i to stopniowo (Wilson „Święte oblicza” s. 185).

Rozdział „Tajemnicze oblicze z Całunu Turyńskiego” (s. 546 – 554) wprowadza zamęt. Wpierw „wywiera duże wrażenie. Ciemniejsze i jaśniejsze plamy, znaki i ślady różnych kształtów zarysowują na tym płótnie ciało naznaczone pięcioma ranami Chrystusowymi oraz twarz urzekającej piękności. (…) rysy twarzy są piękne i można nawet zauważyć, że proporcja głowy w stosunku do reszty ciała (1 do 7,5) jest doskonała, że jest to proporcja najlepszych starożytnych posągów.” Później o doświadczeniach jakiegoś Clémenta (imię nie podane): „Oto jak według niego mógł się zabrać do rzeczy nieznany artysta z wieku XIII, który dokonał tego zadziwiającego dzieła: figurę Chrystusa pociągnął z obu stron roztworem aloesu, który daje brunatne ślady. Gdy była jeszcze mokra, przyłożył kolejno do obu stron posągu materiał, lekko przyciskając go rękoma, a płótno wchłonęło w siebie barwnik. Części wypukłe odbiły się na tkaninie nabierając brunatnej barwy; części wklęsłe natomiast pozostały białe. W ten sposób artysta otrzymał negatyw obrazu. Rzecz się udała, ponieważ artysta użył materiału grubo tkanego, który nierówno chłonął ciecz, a wskutek tego mógł otrzymać także i półcienie (podobnie chcąc odbić fotografię na kliszy galwanoplastycznej trzeba się posłużyć podkładem siatkowym). Artysta był także na tyle ostrożny, że płótna do posągu nie przyciskał zbyt mocno, podczas gdy Vignon robiąc podobne doświadczenie przykładał materiał do każdej wypukłości. Clement sam przeprowadził doświadczenia. Wziął pierwszą lepszą rzeźbę (popiersie malarza Gericault, twórcy "Tratwy Meduzy"; popiersiu dorobił brodę i wąsy) i postępował z nią tak, jak opisano wyżej. Osiągnięcia ogłoszone w czasopiśmie "Nouvelle Revue Theologique" są tak zdumiewająco podobne do wizerunku widniejącego na Całunie, że daje to bardzo wiele do myślenia. Zarys twarzy, zwłaszcza zarys nosa wygląda zupełnie podobnie. I nie posługując się wcale techniką fotograficzną czy też "waporograficzną" mamy tak samo negatyw, a negatyw ten odbity jako pozytyw daje wizerunek zdumiewający. W końcu ślady pozytywne, te, które mają rzekomo zaznaczać strużki krwi, mogły być zrobione retuszem za pomocą cieczy wylewanej wprost na tkaninę.” (s. 553) Przypis redakcji „Dokładne badania wykazały jednak, że w rzeczywistości tak wykonane odbicie różni się zasadniczo od wizerunku z Całunu” poscriptum wydawnictwa na s. 555 odsyła do książki Wilsona „Całun Turyński”.
Ujemny wynik takiego doświadczenia był łatwy do przewidzenia.
„Próby, dokonywane, na przyład, przez francuskiego uczonego Clémenta przy użyciu popiersia artysty Géricaulta, dały w efekcie podobiznę niewyraźną, nie robiącą żadnego wrażenia. Nawet najlżejszy bezpośredni kontakt powierzchni ciała z płótnem powodował całkowite zniekształcenie zarysu "odbicia", co jest naturalnym efektem każdej próby odciśnięta obiektu przestrzennego, jakim jest ciało ludzkie, na dwuwymiarowej powierzchni, jaką jest płótno.” (Wilson „Całun” s. 35, tłumacz zbyt oględnie przetłumaczył „the result was unimpressive and ugly” co znaczy: wynik nie wywierający wrażenia i brzydki ...)

Gdyby wziąć to w nawias, to i o innych sprawach mowa z udawanym znawstwem.
„jak wynika z tekstu św. Jana (20, 5 – 8) były przynajmniej dwie części – całun ścisłym znaczeniu sindon i mniejszy kawałek płótna sudarion” (s. 500) „Sindon” jest u synoptyków, u Jana zaś „othonia” (ὀθόνια),„sudarion” może być synonimem „sindonu” (Zenon Ziółkowski „Spór o Całun” s. 85).
„Można nawet przypuszczać, że tak jak i Łazarza spowito Chrystusa wąskimi opaskami, bo czasownik grecki "deo" (δέω) użyty przez św. Jana (19, 40) oznacza właściwie nie tylko "obwiązać", jak się po polsku tłumaczy, ale także i "związać"; tłumaczenia łacińskie mówią zresztą wyraźnie "ligaverunt".” (s. 501, wywód powtórzny na s. 551)
Osobliwe podejście, przy którym paręset lat późniejszy przekład miałby być bardziej miarodajny od oryginału.

Lekarz Pierre Barbet w latach 30 doswiadczalnie wykazał, iż „artyści mylili się – zarówno z historycznego, jak i anatomicznego punktu widzenia – wyobrażając gwoździe przebijające dłonie. W takim wypadku waga ciała niewątpliwie rozerwałaby tkankę i słabe w tym miejscu kości śródręcza.” (Wilson „Całun” s. 57) Ofiara ukrzyżowania umierała głównie z uduszenia, połączonego z obrażeniami ciała.

Autor tej ksiażki uznawał odkrycie Barbeta za nieudowodnione, z dziwnym uzasadnieniem.
„Natomiast na to by ciężar ciała nie przerwał ręki zbyt szybko, umieszczano na pionowej belce krzyża rodzaj oparcia czy podpory – po grecku "pegma" (πῆγμα),po łacinie "sedile" – podpora ta wklinowywała się pomiędzy nogi wieszanego i stawała się nowym rodzajem męki, był to rodzaj szczudła, jakiego używają kaleki, i Tertulian dobrze ją określa porównując ją do kła nosorożca.” (s. 481) Ściślej „jednorożca” (unicornis autem medius stipitis palus).
„współcześni badacze, między innymi także i lekarze, utrzymują, że gwoździe nie mogły być wbijane w ręce we właściwym tego słowa znaczeniu, gdyż obliczenia i doświadczenia zdają się wykazywać, że ciało człowieka wiszące całym swym ciężarem na dłoniach może łatwo porozrywać ich tkanki i że należałoby raczej słowo "ręce" rozumieć w sensie medycznym, czyli nazywając ręką kościec nadgarstka. W tym miejscu znajdujemy dużo małych twardych kostek, a także spoistą tkankę łączną; pomiędzy tymi kostkami, dokładnie między kością haczykowatą, większą kością nadgarstka, kością półksiężycowatą i trójgraniastą, znajduje się pusta przestrzeń nazwana "przestrzenią Destota"; wbity tu gwóźdź może utrzymać znaczny ciężar. To tłumaczenie natrafia jednak na pewną trudność. Wydaje się pewne, jak wspominaliśmy, że do obyczajów ukrzyżowania należało umieszczanie pewnego rodzaju podpórki pomiędzy nogami skazanego, zapewne, aby zapobiec przerwaniu się dłoni i aby przedłużyć jego mękę. Jeżeli owo sedile znajdowało się na krzyżu Jezusa, to wszystkie obliczenia co do wytrzymałości rąk dźwigających ciężar są próżne; a jeśli przypuszczamy, że w tym wypadku odstąpiono od powszechnie przyj.ętego zwyczaju, trzeba by to udowodnić.” (s. 486)
„Jeśli … się znajdowało” zatem jest to założeniem. Ewangelie o tym milczą, żyjący w III wieku Tertulian („Przeciw Marcjonowi” 3, 18, 4) a wcześniej Justyn („Rozmowa z Tryfonem” 91) nie musieli mieć dokładnych danych, ukrzyżowanie w szczegółach mogło wyglądać różnie (Józef Flawiusz „Wojna” V, 11, 1).
„Przebicie rąk powyżej dłoni, w przegubie, jest oparte jedynie na wyżej przytoczonych dedukcjach natury mechanicznej, a także na wspomnianych poprzednio rozważaniach anatomicznych. Ale rozumując tak zapominamy zupełnie o rzymskim zwyczaju posługiwania się owym sedile, rodzajem kuli, która podtrzymywała ciało ukrzyżowanego wsuwając się między uda. Trzeba by więc przypuścić, że gdy chodziło o Jezusa, zaniechano tego zwyczaju. Jest to hipoteza zupełnie dowolna.” (s. 552)
W odnośnych miejscach (Łk 23, 39 Dz 5, 30 i 10, 39 Ga 3, 13) mowa o „wieszaniu” (κρέμαμαι) nie o „sadzaniu”, a dobiciem było połamanie nóg, by ofiara nie mogła się podciągać dla zaczerpnięcia oddechu.

Tytuł zgodny z oryginałem brzmiałby „Historia święta: Jezus i jego czasy“.

Gdy książka ta była pisana (1942 – 44) być może stanowiła poważne osiągnięcie, jednak na mnie, po przeczytaniu dzieł Joachima Gnilki czy Anny Świderkówny, nie wywarła aż tak wielkiego wrażenia.

Podejście do źródeł bowiem co najmniej dziwaczne.
Rozdział „Milczenie Józefa Flawiusza” (s. 13 – 16...

więcej Pokaż mimo to

avatar
870
857

Na półkach: , , ,

Piękna biografia Jezusa. Głównie ze względu na język w jakim posłużył się autor, taki poetycki. Zresztą Daniel Rops z tego słynie. Zresztą wszystkie jego dzieła z tego cyklu brzmią podobnie. Dzięki temu lektura jest prawdziwą przyjemnością.
Ogromnym walorem tej książki jest opowieść o życiu Jezusa pokazana ze wszech miar biograficznie. Autor zaczyna od przypomnienia tych pogańskich autorów, którzy już w I w wskazują na osobę i dzieło Jezusa. Często odwołuje się do Józefa Flawiusza i jego dzieł pokazując jak tam portretowani są bohaterowie Ewangelii.
Największym plusem tej książki jest chronologiczne opisane tzw. życia jawnego Jezusa – począwszy od chrztu jaki przyjął od Jana w Jordanie, aż po swoje Zmartwychwstanie. Daniel Rops kapitalnie rozkłada poszczególne wydarzenia i układa je chronologicznie, tłumacząc przy okazji pozorne nieścisłości między poszczególnymi Ewangeliami. Całość wspomagają bardzo przejrzyste mapy.
Gorąco zachęcam do lektury po to aby jeszcze lepiej rozumieć osobę Jezusa i piękne przesłanie Ewangelii.

Piękna biografia Jezusa. Głównie ze względu na język w jakim posłużył się autor, taki poetycki. Zresztą Daniel Rops z tego słynie. Zresztą wszystkie jego dzieła z tego cyklu brzmią podobnie. Dzięki temu lektura jest prawdziwą przyjemnością.
Ogromnym walorem tej książki jest opowieść o życiu Jezusa pokazana ze wszech miar biograficznie. Autor zaczyna od przypomnienia tych...

więcej Pokaż mimo to

avatar
29
16

Na półkach:

Książka bardzo ciekawa,autor powoli poprzez każdą strone wprowadza czytelnika do najwarzniejszych wydarzeń i okoliczności w których Jezus żył oraz przedstawia na czym polegała Jego nauka .

Książka bardzo ciekawa,autor powoli poprzez każdą strone wprowadza czytelnika do najwarzniejszych wydarzeń i okoliczności w których Jezus żył oraz przedstawia na czym polegała Jego nauka .

Pokaż mimo to

avatar
1106
72

Na półkach:

Klasyczna już biografia Jezusa napisana przez człowieka głębokiej wiary, ale z poszanowaniem warsztatu historyka. Warto zwrócić uwagę na wspaniały styl autora, charakterystyczny dla litetatury pięknej, który powoduje że "Dzieje...." czyta się z zapartym tchem (tutaj należą się słowa uznania dla tłumacza p. Zofii Starowieyskiej-Morstinowej).

Klasyczna już biografia Jezusa napisana przez człowieka głębokiej wiary, ale z poszanowaniem warsztatu historyka. Warto zwrócić uwagę na wspaniały styl autora, charakterystyczny dla litetatury pięknej, który powoduje że "Dzieje...." czyta się z zapartym tchem (tutaj należą się słowa uznania dla tłumacza p. Zofii Starowieyskiej-Morstinowej).

Pokaż mimo to

avatar
361
6

Na półkach:

Ciekawa książka, aczkolwiek proza nie tak bogata jak Brandstaettera, zaś krytycznie nie tak wnikliwa jak "biografia" Ricciottiego

Ciekawa książka, aczkolwiek proza nie tak bogata jak Brandstaettera, zaś krytycznie nie tak wnikliwa jak "biografia" Ricciottiego

Pokaż mimo to

avatar
677
322

Na półkach: , ,

Pozycja niezwykle ważna dla wszystkich zainteresowanych postacią Jezusa z Nazaretu. Jest to zresztą druga część większego cyklu, który współtworzą utwory takie jak: "Od Abrahama do Chrystusa", "Kościół pierwszych wieków" i "Kościół wczesnego średniowiecza". Choć napisana z myślą o czytelniku wierzącym, jest to książka stanowiąca zarazem bezcenne źródło informacji o obyczajowości i historii żydowskiej czasów rzymskiego panowania. Temat to niewyczerpany, wciąż budzący liczne kontrowersje i spory. Dość wspomnieć, że ostatnimi czasy ukazała się na amerykańskim rynku książka pewnego muzułmańskiego uczonego, który przypisał Jezusowi ... zelotyzm. Uczynił go więc politycznym oponentem rzymskiej władzy, istotnym ogniwem politycznej i militarnej organizacji. Książka Daniel-Ropsa nie jest przeznaczona dla osób zainteresowanych tego rodzaju spekulacjami. Dzięki tej lekturze poznajemy bowiem Jezusa biblijnego, nie zaś wytwór fantazji przeciwników chrześcijaństwa bądź fałszywych jego zwolenników. Lektura "Dziejów Chrystusa" uczyni lekturę Nowego Testamentu bardziej klarowną i zrozumiałą. Nie sposób bowiem poznawać Ewangelii nie wiedząc kim byli faryzeusze, saduceusze, wspomniani już zeloci albo Samarytanie. Lekturę warto uzupełnić zapoznając się z opublikowaną przed kilkoma miesiącami pracą Pawła Lisickiego "Kto zabił Jezusa?". Różnice dzielące obu autorów w materii procesu Jezusa (chodzi o przydatność Talmudu dla zrozumienia jego prawniczych meandrów) pokazują, że temat to wciąż jeszcze nie zamknięty.

Pozycja niezwykle ważna dla wszystkich zainteresowanych postacią Jezusa z Nazaretu. Jest to zresztą druga część większego cyklu, który współtworzą utwory takie jak: "Od Abrahama do Chrystusa", "Kościół pierwszych wieków" i "Kościół wczesnego średniowiecza". Choć napisana z myślą o czytelniku wierzącym, jest to książka stanowiąca zarazem bezcenne źródło informacji o...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    85
  • Przeczytane
    55
  • Posiadam
    17
  • Religia
    4
  • Teraz czytam
    3
  • 2012
    2
  • Teologia
    2
  • Historia
    2
  • Eikon
    1
  • Jezus
    1

Cytaty

Więcej
Henri Daniel-Rops Dzieje Chrystusa Zobacz więcej
Henri Daniel-Rops Dzieje Chrystusa Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także