Świat bez nas

Okładka książki Świat bez nas Alan Weisman
Okładka książki Świat bez nas
Alan Weisman Wydawnictwo: C.K.A. nauki przyrodnicze (fizyka, chemia, biologia, itd.)
352 str. 5 godz. 52 min.
Kategoria:
nauki przyrodnicze (fizyka, chemia, biologia, itd.)
Tytuł oryginału:
The world without us
Wydawnictwo:
C.K.A.
Data wydania:
2007-11-01
Data 1. wyd. pol.:
2007-11-01
Liczba stron:
352
Czas czytania
5 godz. 52 min.
Język:
polski
ISBN:
978-83-60206-90-4
Tłumacz:
Janusz Mrzigod
Tagi:
ekologia
Inne
Średnia ocen

6,9 6,9 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,9 / 10
60 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
147
147

Na półkach:

Jest to książka z gatunku popularno/-naukowych dostarczająca przypuszczeń jak wyglądałby świat po naszym zniknięciu.

Wypożyczając tą książkę myślałam, że będzie napisana lżejszym językiem (mniej naukowym?) i będzie dotyczyła tylko miast, ale ku mojemu zdziwieniu autor poruszył także tematy puszcz, lasów, czy środowisk wodnych.

Byłam szczerze zdziwiona przeczytanymi przypuszczeniami na temat świata bez ludzi, bo pomimo tego, że wiedziałam, że przykładowo pestycydy oddziałowywują na glebę, to nie miałam pojęcia, jak wiele lat gleba będzie potrzebować by pozbyć się wszystkich nienaturalnych pierwiastków.

I, ku mojemu kolejnemu zdziwieniu, są na świecie miejsca, gdzie przyroda potrzebuje ingerencji człowieka - na przykład - potrzebuje strażników tam wodnych.

Podsumowując; ciekawa pozycja naukowa, raczej nie dla odpoczynku, a dla zaczerpnięcia nieco wiedzy.

(I nie ukrywam; wielu akapitów nie zrozumiałam, bo była to gadka chemika i fizyka - i o ile chemię bym zrozumiała, tak w połączeniu z fizyką nie ma opcji).

Jest to książka z gatunku popularno/-naukowych dostarczająca przypuszczeń jak wyglądałby świat po naszym zniknięciu.

Wypożyczając tą książkę myślałam, że będzie napisana lżejszym językiem (mniej naukowym?) i będzie dotyczyła tylko miast, ale ku mojemu zdziwieniu autor poruszył także tematy puszcz, lasów, czy środowisk wodnych.

Byłam szczerze zdziwiona przeczytanymi...

więcej Pokaż mimo to

avatar
12
5

Na półkach:

"Świat bez nas" to pozycja, która zawiera naprawdę dużą dawkę wiedzy na temat tego jak szkodzimy środowisku i jak krótkowzroczna jest ludzkość jeśli chodzi o byt innych istot żywych będących chcąc nie chcąc poddanymi naszej egzystencji. Tyle z pozytywów. Mimo że jak wspominałem wyżej książka zawiera dużo ciekawych informacji, to jest napisana w mało ciekawy sposób. Tu poprę przedmówcę, który mówił o tym, że mimo iż część rozdziałów jest zachęcających począwszy od tego co się stanie na przykład z Manhattanem, przez opowieść o tym ile śmieci jest w oceanach do tego w jaki sposób zakłady petrochemiczne niepilnowane przez człowieka wpłyną na nasze środowisko, tak duża część książki jest napisana w bardzo monotonnym stylu. Mam trochę wrażenie że autor swoją narracją chciał bardziej podkreślić to, jaką on ma wiedzę niż to, jakie to ciekawe. Nie wiem, może jestem debilem, dla którego ta pozycja jest zbyt wysoką poprzeczką. Niemniej gdybym miał powiedzieć jak odróżniam ciekawą książkę od nudnej, to odróżniam to ilością zakreślonych czy podkreślonych lub jakkolwiek oznaczonych przeze mnie ołówkiem fragmentów, do których chciałbym wracać czy po to by podeprzeć czymś swój argument w dyskusji czy zwyczajnie przypomnieć sobie coś ciekawego. W tej książce ołówek mi służył głównie jako zakładka. Reasumując. Czy książka jest warta przeczytania nawet jeśli trzeba ją wymęczyć tak jak ja ją wymęczyłem? TAK. Czy spodziewać się narracji dzięki której czyta się książkę z zapartym tchem? Moim zdaniem NIE.

Trochę zawiodłem się na tej książce, co boli tym bardziej że szukałem jej przez jakieś 5 lat, bo zachęcił mnie do niej Grzegorz "Dakann" Barański, który według mnie jest bardzo inteligentnym twórcą na polskiej platformie YouTube. Ta książka nie odbiera mu inteligencji, jednak w tej sytuacji nasze gusta się różnią. No cóż, bywa.

"Świat bez nas" to pozycja, która zawiera naprawdę dużą dawkę wiedzy na temat tego jak szkodzimy środowisku i jak krótkowzroczna jest ludzkość jeśli chodzi o byt innych istot żywych będących chcąc nie chcąc poddanymi naszej egzystencji. Tyle z pozytywów. Mimo że jak wspominałem wyżej książka zawiera dużo ciekawych informacji, to jest napisana w mało ciekawy sposób. Tu poprę...

więcej Pokaż mimo to

avatar
171
25

Na półkach:

To jedna z tych pozycji, która budzi we mnie ambiwalentne uczucia. Na pewno nie można odmówić autorowi ogromu pracy, jaką włożył w zebranie informacji, oraz siły z jaką poruszony temat - zniknięcie gatunku ludzkiego, odzyskiwanie świata przez naturę oraz wpływu tego pierwszego na tę drugą - oddziałuje na wyobraźnię. Czuć to zwłaszcza w rozdziale dotyczącym miast, powoli popadających w ruinę oraz zajmowanych przez roślinność i zwierzynę. Według mnie to najlepszy fragment, być może przez swoją obrazowość, zagnieżdżone w umyśle ikoniczne wyobrażenia postapokalipsy, a także znajomość tego nowoczesnego, betonowo-szklanego środowiska przez większość z nas. Jego kontynuacją jest po części opis wpływu rolnictwa na naturalną florę oraz problem gatunków inwazyjnych. Z pewnością dają też do myślenia ciekawostki takie jak ta, że piramida Cheopsa przetrwa dłużej niż chociażby Kanał Sueski czy Panamski, czyli wytwory dziewiętnasto- i dwudziestowiecznej, imperialistycznej myśli technicznej, jednak tu żałuję, że książka nie została wydana nieco później i nie uwzględniła architektonicznych cudów pokroju Tamy Trzech Przełomów. Drugim tak wpływającym na wyobraźnię fragmentem jest ten dotyczący zakładów petrochemicznych. Zostawiony na pastwę losu ogromny teksański kompleks wypełniony najrozmaitszym paliwem, który bez ludzkiej i komputerowej kontroli wyleci w powietrze wiele mówi zarówno o naszej potędze i zagrożeniach czyhających dzisiaj, jak i wtedy, kiedy nas zabraknie. Niestety inne fragmenty nie są tak zajmujące, żeby nie rzec, rozczarowują. Mimo że sam jestem świadomy zagrożenia niesionego przez wszechobecny plastik, nieodpowiedzialne gospodarowanie energią atomową czy bezmyślną eksploatację zasobów naturalnych, fragmenty "Świata bez nas" traktujące o tych zagadnieniach za bardzo trącą skrajnie ekologicznym manifestem, bo zarówno przemysł kopalniany, tworzywa sztuczne czy energia jądrowa są przedstawione wyłącznie w negatywnym świetle. Paradoksalnie temat wojny przedstawiony jest zarówno jako przekleństwo i wybawienie dla przyrody. Nawet jeden z ostatnich rozdziałów traktujący o czyhających na nas zagrożeniach, np. epidemiach, idzie w przeciwną postępowi narrację i nie jest zbyt odkrywczy, może nie licząc konserwujących nas na tysiące lat metodach pochówku. Cytowanie założyciela Ruchu na rzecz Dobrowolnego Wymarcia Ludzkości również wiele mówi o stanowisku autora, zwłaszcza że wspomnienie przez niego myśli transhumanistycznej wydaje się zaledwie wtrętem i smutnym obowiązkiem.
Jak wspomniałem wcześniej w żadnym wypadku nie jestem przeciwnikiem ekologii, wręcz ją popieram, jednak Weisman w swojej książce momentami za bardzo posuwa się do manipulacji i korzysta z neoluddycznej maniery straszenia i negowania postępu za wszelką cenę, zamiast uwrażliwiać nas na nasze słabsze strony przy jednoczesnym zaznaczaniu potencjału jaki tkwi w ludzkości. Uważam że ta zawierająca bądź co bądź olbrzymią dawkę wiedzy książka o wiele więcej by zyskała, gdyby nie była tak oczywistym ekologicznym moralitetem.

To jedna z tych pozycji, która budzi we mnie ambiwalentne uczucia. Na pewno nie można odmówić autorowi ogromu pracy, jaką włożył w zebranie informacji, oraz siły z jaką poruszony temat - zniknięcie gatunku ludzkiego, odzyskiwanie świata przez naturę oraz wpływu tego pierwszego na tę drugą - oddziałuje na wyobraźnię. Czuć to zwłaszcza w rozdziale dotyczącym miast, powoli...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2478
697

Na półkach: , ,

Książka z prawdziwego gatunku SF, bo Science tu ma kluczową rolę a Fiction, wbrew pozorom, nie do końca jest fikcją. Czy zastawialiście się kiedyś, co by się stało, gdyby nagle, w bardzo krótkim czasie zniknęli ludzie? Jak potoczyły by się losy planety i tego, co po sobie pozostawiła cywilizacja? Oczywiście nagłe zniknięcie ludzkości nie jest możliwe, poza ewentualną sytuacją zderzenia Ziemi z jakąś wielką planetoidą, ale wtedy po prostu i tak nie będzie czego po nas, i nie tylko po nas, zbierać. Nawet bardziej prawdopodobna totalna wojna nuklearna chyba nie wymaże zupełnie ludzkości, co najwyżej drastycznie ją redukując i sprowadzając do izolowanych niewielkich populacji cofających się do epoki kamienia łupanego. Weismana jednak nie interesuje to, czy taki scenariusz w ogóle jest możliwy, ale interesuje to, jak bardzo nasza cywilizacja jest trwała, ile z niej i jak długo może przetrwać, gdyby naprawdę zabrakło ludzi. Jak zareagowała by na to przyroda. Czy poradziła by sobie z ropiejącymi ranami pozostawionymi przez Homo jakoby sapiens. W kolejnych rozdziałach autor przeprowadza nas przez takie eksperymenty myślowe. Niektóre rozdziały są ciekawsze, niektóre mniej, ale to zależy chyba bardziej od zainteresowań danego czytelnika niż od polotu autora. Zaczyna się niewinnie. Weisman przedstawia nic innego, jak proces znany i badany przez naukowców od lat. To nic innego, jak sukcesja ekologiczna, tyle, że nie dotycząca zmiany jednego, w miarę naturalnego ekosystemu w inny a sukcesję sztucznego ekosystemu człowieka, czyli obszarów zajętych przez beton, stal i szkło, naszych miast i domów. Tu chwilami lektura może troszkę nudzić, zwłaszcza, że ilustracji jest mało a nie każdy (raczej tylko nieliczni) są w stanie sobie wyobrazić kolejne gatunki traw, krzewów i krzewinek oraz drzew stopniowo zarastających nasze ogrody, pola, ale i … domy poczynając od dachów i strychów, na salonach skończywszy. Choć autor sporo miejsca poświęca również Europie, wymienia również przykład Puszczy Białowieskiej jako jednego z nielicznych już kompleksów w miarę pierwotnego ekosystemu, sporą część rozważań poświęca temu, co mu bliższe, czyli USA. Stąd też proroctwa dotyczące zagłady przedmieść z Ameryki nie do końca odpowiadają temu, co by się stało z naszymi przedmieściami. W Ameryce masowo stawiane są domki z byle jakich, nietrwałych prefabrykatów, które bez odpowiedniej konserwacji i systematycznej pielęgnacji dość szybko ulegną naporowi czynników biotycznych i abiotycznych. W Europie jednak, przynajmniej we wschodniej części, nadal buduje się solidne, murowane domy. Ale to jedynie jest kwestia czasu, kiedy odpowiedniki amerykańskich mikrobów, chwastów, krzewinek i grzybów zaczną dokonywać systematycznej ekspansji i dewastacji naszych domów, gdyby nas zabrakło. Dalsze rozdziały już są dużo ciekawsze. Zagłada wielkich miast, zwłaszcza tych nadbrzeżnych w kontekście podnoszącego się poziomu mórz nie napawa optymizmem. I to nie jest już SF. W USA wydaje się miliardy dolarów na ochronę nadmorskich kompleksów hotelowych, wieżowców, ale i metra, żeby ochronić je przed morską wodą. A co, gdyby nas zabrakło? Dalej jest jeszcze ciekawiej. Miasta i przedmieścia przyroda odbierze sobie we względnej ciszy przerywanej tylko okresowo przez zawalenie się tego czy innego wieżowca. Ale są miejsca, gdzie w dość krótkim czasie bez nadzoru ludzi może dojść do wręcz apokaliptycznych scenariuszy. Tu spore wrażenie wywarła na mnie wizja zagłady gigantycznego kompleksu petrochemicznego w Huston. Nie powstydził by się go żaden najlepszy film katastroficzny. Pozostawimy na tej planecie również inne, jeszcze bardziej złowieszcze i apokaliptyczne ślady. A są nimi pozostałości i odpady po energetyce jądrowej. Ktoś może twierdzić, że to są jakieś bajania nawiedzonego zielonego lewaka. Niestety nie. Nawet takie potęgi jak USA nie mają do końca rozwiązanego trwałego i bezpiecznego składowania takich odpadów, co Weisman opisuje. Od wizji, co by było gdyby, autor dość płynnie przechodzi do tego, co jest i co będzie narastać, jeśli ludzkość nie zniknie a przynajmniej jej liczba w radykalny sposób się nie zredukuje w krótkim czasie. Mamy więc obraz gigantycznego samoorganizującego się wysypiska śmieci na … Pacyfiku. Każdy kawałek plastiku niefrasobliwie wyrzucony za burtę łodzi jak i wszystko to, co nawet przez przypadek przez sztorm zostanie zmiecione z pokładu transportowców (a są to tysiące i miliony ton) wcześniej czy później w postaci mniej lub bardziej zmienionej trafia poprzez morskie i oceaniczne prądy do pewnego rejonu Pacyfiku rozciągającego się na setki kilometrów i tam zaczyna wirować niczym w karuzeli. W rejonie tym wiele statków ma problemy z przepłynięciem przez unoszące się zwały śmieci. To, co duże unosi się na powierzchni, ale wiele metrów w głąb w toni wodnej niczym plankton unoszą się drobinki wszelkich tworzyw sztucznych cierpliwie przygotowywanych przez naturalne rozdrabniarki. Są na świecie plaże, również w Europie, gdzie całkiem spory procent piasku nie stanową ziarenka piasku czy rozdrobnionych muszelek a właśnie drobiny tworzyw sztucznych. Czy przyroda sobie z tym poradzi? Nawet gdyby nowych dostaw zbrakło, będzie to trwało kilkaset, jeśli nie tysięcy lat. W skali geologicznej mgnienie oka, w naszej wieczność.
W książce trafiają się też rozdziały nie do końca pasujące do całości, co nie znaczy, że nie ciekawe. Mamy więc rozdział o gwałtownym wyginięciu paleolitycznej megafauny, zwłaszcza obu Ameryk, co obecnie przypisuje się ekspansji ludzi na ten kontynent. Abstrahując od tego czy człowiek był główną czy jedyną przyczyną tej hekatomby, temat ten nie pasuje do książki. Podobnie jak jeden z ostatnich rozdziałów opisujących potencjalnie najtrwalszy ślad po człowieku w kosmosie, tzw. przesłanie do innych cywilizacji wysłane w sondach Pioneer. Co to ma wspólnego z tym, że mogło by nas nagle zabraknąć na Ziemi? Nic.
Czego brakuje w książce? Brakuje głębszej analizy tego, czy w ogóle i w jakich okolicznościach scenariusz gwałtownego zejścia gatunku Homo sapiens z tego padołu mógłby się urzeczywistnić. Tymczasem nie ma znaczenia czy byśmy zniknęli czy nie. Scenariusz gwałtownego upadku światowej cywilizacji jest jak najbardziej realny w każdej chwili. W średniowieczu „czarna śmierć” w Europie dokonywała tak wielkich spustoszeń, że niewiele brakowało do kompletnego upadku ówczesnej cywilizacji. Pojawienie się obecnie patogenu, z którym sobie nie poradzimy, jest nadal realne a wobec faktu gigantycznego przeludnienia Ziemi i niemal kompletnego braku naturalnych barier roznoszenia się epidemii, może spowodować upadek całej ludzkiej cywilizacji szybko sprowadzając nas do izolowanych grupek podobnych do tych z wizji z „Mad Maxa”. Taki kryzys ludzkości nie będzie się różnił specjalnie w skutkach od wizji zniknięcia człowieka w ogóle.
W ostatnim rozdziale pojawia się bardzo kontrowersyjna myśl Weismana, również nie do końca w temacie książki, co należało by zrobić, żeby zahamować gwałtowny przyrost ludzkości. Myśl o tyleż kontrowersyjna i bulwersująca, że nie rozwinięta i nie dyskutowana. Otóż Weisman pisze, że jedynym skutecznym sposobem na powstrzymanie gwałtownego przyrostu ludzkości ponad ekologiczną pojemność środowiska, czyli Ziemi, było by wprowadzenie zasady jedna kobieta – jedno dziecko. To w dość krótkim czasie, rzędu kilkudziesięciu lat, nie tylko by zatrzymało wzrost liczny ludzkości ale nawet zredukowało jej ilość. Brak dyskusji nad tak szalonym pomysłem szkodzi skądinąd ciekawej i mądrej książce strasznie. Już widzę oskarżenia o propagowanie eugeniki, faszyzm etc. Patrząc na pomysł Weismana z punktu widzenia jedynie logiki i matematyki jest to pomysł słuszny, ale jak większość utopii, z komunizmem włącznie, jest niemożliwy do wprowadzenia bez totalnej, brutalnej dyktatury światowej. Bo jest absolutnie wbrew ludzkiej naturze. A i tak, jak historia pokazuje, nawet w najkrwawszych dyktaturach istniały grupy opozycyjne wyłamujące się z zakazów. Choć to już nie temat książki, pozwolę sobie nieco tu podyskutować. Weisman nie wspomina, że idea jedna kobieta – jedno dziecko już została wprowadzona w najludniejszym kraju świata i kraju, którego ludność stanowi wielki procent całej ludzkości. Pomijając kwestie etyczne chińskich nakazów i sposób egzekwowania tego prawa, dość szybko okazało się, że nie da się kontrolować w ten sposób ludności a ona sama dostosuje się do nakazów w najmniej spodziewany sposób. Poprzez nieprzemyślaną politykę jednego dziecka Chińczycy mocno zaburzyli nie tylko demografię kraju w sensie wiekowym (gwałtowne starzenie się społeczeństwa) ale również jakościowym. Nastąpiło mocne zaburzenie w proporcji płci. Niestety mentalności i zwyczajów w wielu kulturach nie da się zmienić ustawami. Weisman zapomina również, że ograniczenie przyrostu ludności w wielu obszarach następuje od dawna. W bogatych, a przynajmniej nie biednych krajach północy i zachodu spada dzietność na potęgę. Mniejsza o problemy demograficzne. To problemy lokalne danych społeczności. Upowszechnienie edukacji, opieki zdrowotnej, ale i środków antykoncepcyjnych skutkuje już od wielu lat wyhamowaniem przyrostu naturalnego. Dochodzą do tego problemy z płodnością, które – czego nie chcą zrozumieć ślepi prorocy różnych religii – nie są żadną karą boską a skutkiem rozwoju naszej cywilizacji, zwłaszcza gwałtownej chemizacji całego naszego środowiska od połowy XX wieku. Wiele ze związków chemicznych, które wdychamy i spożywamy ma działanie parahormonalne zakłócające naszą homeostazę. W efekcie nie tylko gwałtownie rośnie ilość chorób nowotworowych, ale i problemy z płodnością. Mamy więc rejony, gdzie w zamierzony lub niezamierzony sposób udało się ograniczyć przyrost naturalny bez totalitarnych metod. Problem w tym, że mamy jeszcze jakieś 80% planety, gdzie nieograniczona płodność jest wyróżnikiem szczęścia, choć niekoniecznie dobrobytu a dawne zwyczaje i współczesne światowe religie, niejednokrotnie z totalitarnymi reżimami pod rękę, zakazują stosowania środków antykoncepcyjnych. Jeśli pod tym względem mentalność ludzka się nie zmieni, szybciutko dojdziemy do 10 miliardów ludzi, przekroczymy tę ilość a potem zaczniemy jak lemingi masowo rzucać się ze skał po drodze wyżynając się o byle co. Bo na drugą zieloną rewolucję raczej nie ma co liczyć.
Podsumowując – książka warta lektury, skłania do myślenia.

Książka z prawdziwego gatunku SF, bo Science tu ma kluczową rolę a Fiction, wbrew pozorom, nie do końca jest fikcją. Czy zastawialiście się kiedyś, co by się stało, gdyby nagle, w bardzo krótkim czasie zniknęli ludzie? Jak potoczyły by się losy planety i tego, co po sobie pozostawiła cywilizacja? Oczywiście nagłe zniknięcie ludzkości nie jest możliwe, poza ewentualną...

więcej Pokaż mimo to

avatar
101
8

Na półkach: ,

Lektura tej pozycji prowadzi do wniosku, że autor jest człowiekiem niezwykle pracowitym, lecz niestety niezbyt utalentowanym. Uchwycił się jednego pomysłu (nie swojego zresztą),aby przedstawić losy świata po niespodziewanym wyludnieniu. Wykonał tytaniczną pracę, jeżdżąc po świecie i zbierając od dziesiątek fachowców z wielu dziedzin, informacje o procesach jakie zachodzą w przyrodzie samoistnie, oraz w wyniku ludzkich działań. Opisał wyczerpująco i ze szczegółami zebrane relacje, dbając o takie detale jak np. łacińskie nazwy wymienianych gatunków. Dołączył obszerną bibliografię książek i artykułów. Problem w tym, że lektura przypomina brnięcie przez książkę telefoniczną. Zabrakło tu pomysłu na jakąś formę narracji, jakiś suspens, który nadałby tej podróży przez fakty choć odrobiny napięcia. Krótko mówiąc - wartościowe ale męczące.

Lektura tej pozycji prowadzi do wniosku, że autor jest człowiekiem niezwykle pracowitym, lecz niestety niezbyt utalentowanym. Uchwycił się jednego pomysłu (nie swojego zresztą),aby przedstawić losy świata po niespodziewanym wyludnieniu. Wykonał tytaniczną pracę, jeżdżąc po świecie i zbierając od dziesiątek fachowców z wielu dziedzin, informacje o procesach jakie zachodzą w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
580
45

Na półkach: ,

Tematyka książki wydawała mi się bardzo ciekawa, jednak po jej przeczytaniu byłem nieco zawiedziony. Autor jakby nie bardzo wiedział o czym ma pisać. Mam wrażenie, że Alan Weisman próbował zbyt wiele spraw upchnąć do jednego worka. Są świetne fragmenty, nie powiem, głównie te traktujące o wpływie czasu na inżynieryjne wytwory ludzkości, ale są również fragmenty po prostu nudne, pełne ekologicznego dydaktyzmu.

Tematyka książki wydawała mi się bardzo ciekawa, jednak po jej przeczytaniu byłem nieco zawiedziony. Autor jakby nie bardzo wiedział o czym ma pisać. Mam wrażenie, że Alan Weisman próbował zbyt wiele spraw upchnąć do jednego worka. Są świetne fragmenty, nie powiem, głównie te traktujące o wpływie czasu na inżynieryjne wytwory ludzkości, ale są również fragmenty po prostu...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    432
  • Przeczytane
    80
  • Posiadam
    29
  • Chcę w prezencie
    6
  • Nauki przyrodnicze
    4
  • Teraz czytam
    4
  • Do kupienia
    3
  • Ulubione
    2
  • Literatura popularnonaukowa
    2
  • Ważne pytania
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Świat bez nas


Podobne książki

Przeczytaj także