M jak monstrum

Okładka książki M jak monstrum Talia Dutton
Okładka książki M jak monstrum
Talia Dutton Wydawnictwo: Nasza Księgarnia komiksy
224 str. 3 godz. 44 min.
Kategoria:
komiksy
Tytuł oryginału:
M Is for Monster
Wydawnictwo:
Nasza Księgarnia
Data wydania:
2023-09-06
Data 1. wyd. pol.:
2023-09-06
Liczba stron:
224
Czas czytania
3 godz. 44 min.
Język:
polski
ISBN:
9788310139399
Tłumacz:
Joanna Kończak
Średnia ocen

7,8 7,8 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,8 / 10
72 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
995
141

Na półkach:

Słodko-gorzka opowieść o stracie i cenie, jaką trzeba zapłacić za próbę odzyskania straty.
Komiks wypożyczony z Biblioteki z Pasją w Gdyni.

Słodko-gorzka opowieść o stracie i cenie, jaką trzeba zapłacić za próbę odzyskania straty.
Komiks wypożyczony z Biblioteki z Pasją w Gdyni.

Pokaż mimo to

avatar
362
361

Na półkach:

M jak Monstrum - to niesamowita powieść graficzna o emocjach, o potrzebie wyboru pomiędzy własnym ja, a oczekiwaniami najbliższych. Inspirowana historią Marie Shelley o Frankensteinie to świetna metafora nie tylko uwięzienia w obcym ciele, które mogą przeżywać na przykład osoby niebinarne, ale także uwikłania w wymagania czy oczekiwania społeczeństwa lub rodziny.

M to monstrum, stworzone przez genialną naukowczynię Frankie, która nie mogąc pogodzić się z przedwczesną śmiercią swojej siostry, która zginęła podczas jednego z eksperymentów naukowych, postanawia ożywić i odzyskać Maurę.
Eksperyment z pozoru się wydaje pozytywny. Pozszywane ciało Maury ożywa, ale szybko okazuje się, że to nie dusza Maury mieszka w tym ciele, tylko zupełnie nowy twór - M. Frankie łudzi się, że to tylko efekt uboczny, utrata pamięci, a M, z pomocą ducha prawdziwej Maury postanawia nie wyprowadzać jej z błędu. M kierowana nie tylko strachem, że Frankie gdy się zorientuje spróbuje ponownie "rozłożyć Maurę na kawałki" i złożyć od nowa, ale także potrzebą przynależności, poczucia bycia kochaną i akceptowaną z całych sił stara się być Maurą, ale nie jest w tym wszystkim szczęśliwa.
Czy M. odnajdzie siebie i jak zareaguje Frankie gdy dowie się prawdy. Koniecznie sprawdźcie.
To nie tylko kolejny komiks, to świetna opowieść graficzna, która na długo zostaje w głowie. Z tym, że raczej dla starszych dzieci niż moje, bardziej dla młodzieży i dorosłych. Ale tak czy siak, polecam

M jak Monstrum - to niesamowita powieść graficzna o emocjach, o potrzebie wyboru pomiędzy własnym ja, a oczekiwaniami najbliższych. Inspirowana historią Marie Shelley o Frankensteinie to świetna metafora nie tylko uwięzienia w obcym ciele, które mogą przeżywać na przykład osoby niebinarne, ale także uwikłania w wymagania czy oczekiwania społeczeństwa lub rodziny.

M to...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1437
38

Na półkach: , ,

O próbie przywrócenie straconej osoby z rodziny.

O próbie przywrócenie straconej osoby z rodziny.

Pokaż mimo to

avatar
538
148

Na półkach:

„M jak Monstrum”, choć na pierwszy rzut oka może wydawać się spooky, zdecydowanie należy do komfortowych tytułów, idealnych na relaks.

Jeśli patrząc na okładkę pomyśleliście/pomyślałyście o Frankensteinie, to jest to dobry trop, bo zdecydowanie widać tu inspirację do opowiedzenia historii M. Ale zamiast naukowca, Frankensteina (tak, tak nazywał się naukowiec, a nie jego dzieło!),mamy naukowczynię - Frankie, która próbuje ożywić swoją siostrę.

Ale eksperyment wydaje się nie do końca udany… Jej siostra, Maura, nie wydaje się sobą, brakuje jej wspomnień, a co więcej nagle ma inne zainteresowania. Frankie nie może tego zaakceptować i na siłę próbuje wcisnąć M to, co uważa, że powinno jej się podobać. Czy M, chcąc uzyskać miłość bliskich, ugnie się i podporządkuje, wybierając za każdym razem wbrew sobie?

To historia o poszukiwaniu własnej drogi i tożsamości. Wbrew oczekiwaniom najbliższych. Bardzo symboliczna, podnosząca na duchu, wciągająca i przede wszystkim - z naprawdę ładną kreską z odcieniach zieleni (którą możecie podziwiać na drugim zdjęciu). Może i to już nie jest halloween, ale ten komiks nada się na każdy czas. A już z pewnością na nadchodzące coraz dłuższe wieczory i leniwe weekendy.

To dobra pozycja nie tylko dla fanów i fanek Frankensteina. Zapewniła mi przyjemny relaks i przyszła w odpowiednią porę - kiedy potrzebowałam niezobowiązującej, lekkiej, ale i otulającej pozycji, która trochę mnie rozgrzeje. Bardzo mocna polecajka ode mnie! 🤌🤍

„M jak Monstrum”, choć na pierwszy rzut oka może wydawać się spooky, zdecydowanie należy do komfortowych tytułów, idealnych na relaks.

Jeśli patrząc na okładkę pomyśleliście/pomyślałyście o Frankensteinie, to jest to dobry trop, bo zdecydowanie widać tu inspirację do opowiedzenia historii M. Ale zamiast naukowca, Frankensteina (tak, tak nazywał się naukowiec, a nie jego...

więcej Pokaż mimo to

avatar
6142
3443

Na półkach:

„M jak monstrum” Talii Dutton był dla mnie komiksem, który zaparł mi dech w piersiach. Z jednej strony widzimy w nim inspirację powieścią Mary Shelley o Frankensteinie. Możemy przekonać się, że motyw stworzenia człowieka ciągle inspiruje twórców popkultury. Rewelacyjne jest też to, że nie biorą go ot tak bez przetworzenia tylko podsuwają w kolejnych wersjach pozwalających na podsunięcie ważnych tematów społecznych. I tak jest właśnie w przypadku komiksu Talii Dutton, która przy okazji wprowadzenia nas do świata człowieka stworzonego/ odbudowanego porusza problem osobowości, wolnej woli, niepowtarzalności charakteru. Tak jest w całej twórczości amerykańskiej rysowniczki.
„M jak monstrum” otwierają sceny, które mogłyby być ilustracją „Frankenstine”. Ilustracje w odcieniach szarości i turkusu przenoszą nas do laboratorium. Klimat grozy i chłodu potęguje widok dziwnych urządzeń oraz osoby przypiętej do łóżka operacyjnego i podłączonej dziwną aparaturą. Jej twarz naznaczona jest bliznami. Ten widok szybko zakłóca pojawienie się kobiety witającej obudzoną osobę. Szybko dowiadujemy się, że bohaterką jest Maura, którą siostra razem z mężem przywołali do życia. I tu opowieść zaczyna być coraz bardziej przejmująca i straszna. Dowiemy się, że zdolna naukowczyni Frankie z powodu poczucia straty zrobiła wszystko, aby jej siostra Maura znowu z nią była. Ona jednak nie pamięta nic z wcześniejszego życia. Okazuje się całkowicie inna osobą w ciele zmarłej. Maura jest rozdarta między poszukiwaniem własnej osobowości, a chęciom zadowolenia Frankie. Sprawy nie pojawienie się ducha prawdziwej Maury. Bohaterka będzie musiała wybrać między uległością, a asertywnością i podążaniem własną ścieżką. Pojawią się pytania o pamięć ciała, to jak bardzo nasza osobowość może być do niego przypisana. Problem istnienia jaźni, rozwijania talentów oraz akceptacji inności – to tematy, które pojawią się przy okazji snucia opowieści o próbie odzyskania bliskiej osoby. Powieść komiksowa Dutton to historia poszukiwania własnej tożsamości. Obserwujemy bohaterkę, która z jednej strony jest zagubiona, a z drugiej czuje się niezręcznie czując presję ze strony Frankie oczekującej, że będzie taka jak jej siostra. Widzimy jak bohaterka dusi się w stworzonych okolicznościach oraz jak stopniowo odkrywa swoje talenty, aby w końcu podjąć decyzję o ujawnieniu swoich zainteresowań, które zdecydowanie odbiegają od tego, co lubiła robić Maura. „M jak monstrum” to opowieść o autorefleksji, naznaczaniu swojej indywidualności, niepowtarzalności, prawa do autonomii. Maura jest tu osobą niedopasowaną do otoczenia, zawodzącą swoich bliskich. Jest to też historia o przeżywaniu żałoby, braku zgody na stratę, tęsknocie, ale jednocześnie też o strachu. Frankie boi się, że nigdy nie odzyska swojej wspólniczki, a Maura, że niezadowolona z jej osoby naukowczyni rozbierze ją na części i zacznie eksperyment od nowa. Komiks zmusza nas do zadania sobie pytań o naszą tolerancję, ale też o granice eksperymentów. Jak daleko możemy się posunąć.
Powieść komiksowa składa się z prostych kadrów. Często mamy tu niewiele tekstu. Więcej dowiadujemy się z kolejnych kadrów, tego, co niedopowiedziane. Przechodzimy tu też płynnie od szczegółów do ogółu, np. na początku widzimy same oczy, by później przenieść wzrok na aparaturę, przenieść się na to, co dzieje się wokół domu. Takie przejścia między kadrami pozwalają na szersze nakreślenie realiów, w których dzieje się akcja powieści komiksowej science fiction. „M jak monstrum” to świetna lektura, po którą warto sięgnąć z nastolatkami.

„M jak monstrum” Talii Dutton był dla mnie komiksem, który zaparł mi dech w piersiach. Z jednej strony widzimy w nim inspirację powieścią Mary Shelley o Frankensteinie. Możemy przekonać się, że motyw stworzenia człowieka ciągle inspiruje twórców popkultury. Rewelacyjne jest też to, że nie biorą go ot tak bez przetworzenia tylko podsuwają w kolejnych wersjach pozwalających...

więcej Pokaż mimo to

avatar
296
286

Na półkach: ,

“M jak Monstrum” to bardzo ciekawa powieść graficzna od @wydawnictwo_nasza_ksiegarnia, którą przeczytałam w kilka chwil. Niesamowicie mnie wciągnęła i choć fabuła skupiała się na emocjach bohaterów, chciałam wiedzieć więcej o tajemniczej magii, która zdecydowanie rozgościła się w tym komiksie. Niestety nie był to wątek główny, ani nawet poboczny, a jedynie delikatna wzmianka stworzona na potrzeby wykreowanego świata.

“M jak Monstrum” z pewnością skojarzy się Wam z Frankensteinem, naukowczyni ma na imię Frankie, a jej zmarła siostra Maura i to ona zostanie tytułowym Monstrum. Eksperyment się powiódł i siostra zdołała przywrócić ją do życia. Jednak wspomnienia Maury nie wracają, a dziewczyna wydaje się mocno zagubiona i zdezorientowana. Oczywiście nie ma się co dziwić, powstała z niczego i jedyne co pamięta to nicość. Wkrótce odkrywa, że w lustrach pojawia się prawdziwa Maura, siostra Frankie i wspólnie ustalają, że M. będzie udawać. Udawać po to, aby naukowczyni nie rozebrała jej na części i nie próbowała przywrócić duszy prawdziwej Maury do wnętrza jej ciała.

Monstrum jest przerażone wizją Frankie. Wydaje się zupełnie osobnym bytem, ze swoim charakterem, tożsamością, ulubionym hobby i preferencjami. Frankie jest zdruzgotana tą świadomością i nie potrafi zrozumieć dlaczego wszystko poszło nie tak. Czy pozwoli odejść M. i pogodzić się ze śmiercią Maury?

“M jak Monstrum” to opowieść o tęsknocie, ogromnej stracie, pasji i walce o przetrwanie. M. musi odkryć siebie, w końcu została stworzona i powołana do życia z dnia na dzień i choć świadoma, nie wie o świecie nic. Jednak za wszelką cenę pragnie trwać i być sobą. Czy jej się to uda? Czy Frankie odpuści i pozwoli swojemu eksperymentowi mieć własne zdanie?

“M jak Monstrum” to bardzo ciekawa powieść graficzna od @wydawnictwo_nasza_ksiegarnia, którą przeczytałam w kilka chwil. Niesamowicie mnie wciągnęła i choć fabuła skupiała się na emocjach bohaterów, chciałam wiedzieć więcej o tajemniczej magii, która zdecydowanie rozgościła się w tym komiksie. Niestety nie był to wątek główny, ani nawet poboczny, a jedynie delikatna...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1450
980

Na półkach: , , ,

Powieść Mary Shelley o Frankensteinie wciąż inspiruje popkulturę. Nawiązania pojawiają się w kolejnych książkach, filmach, obrazach i muzyce. Z czasem, kiedy nieco zanikła znajomość oryginału, nazwisko naukowca zrosło się z potworem, którego stworzył, co nie przeszkadza kolejnym pokoleniom twórców umieszczać odwołania do tego kultowego dzieła. Historią tą wyraźnie zainspirowała się też Talia Dutton podczas tworzenia powieści graficznej M jak monstrum.

Dutton zaczerpnęła sporo od Shelley, stawiając jednak w centrum swojej historii postaci kobiece. Doktor Frankenstein stał się naukowczynią Frankie, a twór powstały z żądzy udowodnienia własnej wielkości - przywróconą do życia siostrą. A właściwie jej ciałem, w którym obudziła się zupełnie inna jaźń. I choć w pewnych kwestiach Dutton także dotyka podobnych tematów co Shelley, stworzyła odrębną opowieść - bardziej przejmującą niż straszną.

M jak monstrum pozostaje przede wszystkim historią o szukaniu własnej tożsamości w wywierającym presję otoczeniu. Próbie pogodzenia z odmiennością, potrzebie akceptacji i posiadania rodziny lub przyjaciół. Tytułowa bohaterka powoli dusi się, udając kogoś, kim nie jest, i uczy się dopiero czerpać siłę do - metaforycznie - wyjścia z szafy, ujawnienia się, pokazania innym, kim naprawdę jest.

Jednocześnie mamy tu historię o niemożności poradzenia sobie z utratą, nieprzeżytej, odrzuconej żałobie, która pcha Frankie do przeprowadzenia niebezpiecznego eksperymentu, w wyniku którego powstała M. To również interesująco podjęta kwestia, portretująca siostrzaną miłość, poczucie winy i moc wypierania wszystkiego, co nie pasuje do przyjętego wzoru. Tak jak w M niczym w lustrze mogą przejrzeć się wszystkie osoby, które czują się niedopasowane do swojego otoczenia i ukrywające swoje pragnienia i swoją osobowość, tak w Frankie odbijają się cechy osób uparcie odmawiających dostrzegania tego, co nie pasuje do ich wyobrażeń o świecie. Niezależnie od tego, z którą z bohaterek czytelnicy będą się identyfikować, wszyscy mają szansę na interesujące refleksje.

Powieść graficzna ma świetny scenariusz - pozornie prosty, nieprzegadany, ale kolejne kadry historii aż kipią od emocji. Dutton udało się zawrzeć w mimice i gestach postaci smutek, żal, przerażenie, odrzucenie, osamotnienie, szczyptę szaleństwa, ale i radość oraz czułość. Atmosferę opowieści świetnie buduje też monochromatyczna kolorystyka kadrów oparta właściwie jedynie na czerni, bieli i odrobine ponurym, chłodnym zielononiebieskim wypełnieniu.

M jak monstrum to kolejny dowód na to, jak wiele można zawrzeć w prostym przekazie i jak szerokie pole do refleksji potrafi nakreślić przemyślany i pomysłowy komiks czy powieść graficzna. To bardzo wartościowa propozycja dla czytelników nastoletnich, ale i doskonały punkt wyjścia do pogłębionej rozmowy. Jestem pod dużym wrażeniem tej wielowymiarowej historii.

Powieść Mary Shelley o Frankensteinie wciąż inspiruje popkulturę. Nawiązania pojawiają się w kolejnych książkach, filmach, obrazach i muzyce. Z czasem, kiedy nieco zanikła znajomość oryginału, nazwisko naukowca zrosło się z potworem, którego stworzył, co nie przeszkadza kolejnym pokoleniom twórców umieszczać odwołania do tego kultowego dzieła. Historią tą wyraźnie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
275
274

Na półkach: ,

Jak to jest czuć się obco we własnym ciele i wśród bliskich?

Bardzo poprawnie i dosłownie opowiedziana historia. Ale między kadrami czai się dramat, który wywoływał we mnie współczucie i niepokój, mimo początkowego sceptycyzmu. Wizualnie zupełnie mnie nie rusza, zbyt grzeczna kreska.

Jak to jest czuć się obco we własnym ciele i wśród bliskich?

Bardzo poprawnie i dosłownie opowiedziana historia. Ale między kadrami czai się dramat, który wywoływał we mnie współczucie i niepokój, mimo początkowego sceptycyzmu. Wizualnie zupełnie mnie nie rusza, zbyt grzeczna kreska.

Pokaż mimo to

avatar
662
593

Na półkach:

Piekło to inni

Potęga nauki, jako oślepiające zwierciadło ludzkiego geniuszu, od wieków budzi zachwyt i trwogę. Zwłaszcza, gdy mowa o nauce oszalałej, posługującej się, dla osiągnięcia celu, groteskowymi eksperymentami. A tę, jak za pewne wiecie, literacko odkryła dla nas Mary Shelley za pomocą ożywionego elektrycznością monstrum, pozszywanego z fragmentów martwych ciał. Mowa oczywiście o potworze Frankensteina.

Opisane przez nią ożywienie trupa, czyli próba naśladowania boskiego aktu tworzenia, z jednej strony dało świadectwo nieograniczonym możliwościom nauki i człowieka, z drugiej obnażyło jego marność i pychę. Trudno się więc dziwić, że dzieło Victora Frankensteina wciąż inspiruje i prowokuje do wykorzystywania go, jako komentarza do wielu sytuacji społecznych. Tym razem po jego „ohydnego potomka” sięgnęła Talia Dutton, tworząc historię rodzinną, w której to zmarli mają sporą przewagę nad żywymi. Jej wariacja na temat potwora, czyli „M jak monstrum”, to jednak przede wszystkim czarna ballada o piekle dojrzewania i grozie zmian, które musimy zaakceptować, by przestać spełniać oczekiwania innych, a zacząć swoje.

W wyniku nieszczęśliwego wypadku w laboratorium ginie Maura. Jej siostra Frankie, ta genialniejsza z naukowczyń, postanawia przywrócić ją do życia, zszywając w całość odzyskane kawałki martwego ciała. Eksperyment się udaje – niestety tylko częściowo. Ciało Maury ożywa, ale ta która się w nim budzi Maurą nie jest. Wyrwana z zaświatów dziewczyna, nie pamięta swojego imienia, nie wie kim jest, ale panicznie boi się przyznać, że nie jest tą której oczekiwano. Siostra Maury z rozbrajającym nieskrępowaniem przyznała bowiem, że jest gotowa w każdej chwili rozczłonkować ją i złożyć na nowo, jeśli uzna, że eksperyment się nie powiódł. Biedna M. – bo tak postanawia się nazwać - zaczyna grać w niebezpieczną grę, w której na szczęście z pomocą przychodzi jej sama Maura.

Początkowo wszystko idzie w miarę dobrze, ale z czasem w M. budzi się pragnienie by wymknąć się z przypisanej jej przestrzeni, bo ta stała się dla niej zbyt klaustrofobiczna. Odzyskanie tożsamości, próba zbudowania siebie, akceptacja nowej fizyczności i zarazem granie roli żywej zmarłej sprawia, że widzimy w M. postać o tragicznym rysie. Współczucie nie należy się jednak tylko jej. Na uwagę zasługuje także postać Frankie, która z jednej strony, tak bardzo chce pokonać śmierć, że nie pozwala sobie na przeżywanie żałoby, z drugiej, tak bardzo boi się straty, że nie dopuszcza do siebie świadomości, że ktoś kogo kocha najbardziej na świecie, może mieć inne potrzeby niż te, które ona chce spełniać.

Historię sióstr można odczytać m.in. jako opowieść o kulturowej grze, w którą każdy z nas musi zagrać, by osiągnąć pełnię siebie. W pewnym momencie życia trzeba bowiem odciąć się od cudzych projekcji (nawet jeśli nie chce się sprawić bliskim zawodu),stać się nowym sobą i przestać uszczęśliwiać otoczenie starą wersją siebie. Zmiana jest konieczna, dlatego nie jest oczywiście łatwa. Musimy nauczyć się od nowa przeglądać nie tylko w cudzych oczach, ale także, i przede wszystkim, w swoich. A to szalenie trudne. Tak samo, jak trudne jest odmówienie sobie kontroli absolutnej nad tym, co się stworzyło. Konflikt wywołany tymi przeciwnymi sobie koniecznościami jest niestety nieunikniony.

Warto podkreślić, że historia Frankie, Maury i M. z całą pewnością lepiej funkcjonuje z obrazem niż bez niego. Monochromatyczne ilustracje tworzą niezwykle niepokojący, statyczny klimat pełen namacalnych wręcz emocji. Nie sposób odmówić im więc refleksyjności i smutnego piękna.

„M jak monstrum”, to subtelna opowieść o granicach kłamstwa i buncie. Można jednak pokusić się o dodatkowe pytania i interpretacje. Warto zastanowić się dlaczego autorka nie eksponuje tej płaszczyzny powieści, która podkreślałaby wykluczenie M. Z jednej strony, odpowiedź jest dosyć oczywista: bo doświadczanie zmiany i/lub dorastanie samo w sobie są wystarczająco trudne. Pokusiłabym się jednak o stwierdzenie, że pytanie o etykę działania Frankie nie wybrzmiewa tutaj tak głośno, jak za czasów Shelley. Jej „dzieło” nie jest potępione. Może to dlatego, że opowieść, chociaż osadzona jest w ufantastycznionej wersji rzeczywistości, to jednak mocno przystaje do naszych czasów? Przecież dziś nikogo nie dziwią protezy wykorzystujące sygnały nerwowe, rozruszniki czy urządzenia elektryczne wszczepiane do mózgu. Do ożywiania martwych ciał jeszcze (czy w ogóle?) nam daleko, ale trzeba przyznać, że wielu rzeczy, które dziś są dla nas normą, kiedyś nikt sobie nawet nie śmiał nawet wyobrażać…

Poza tym warto zadać sobie pytanie, gdzie są granice tego, do czego bylibyśmy zdolni by odzyskać ukochaną osobę.

Piekło to inni

Potęga nauki, jako oślepiające zwierciadło ludzkiego geniuszu, od wieków budzi zachwyt i trwogę. Zwłaszcza, gdy mowa o nauce oszalałej, posługującej się, dla osiągnięcia celu, groteskowymi eksperymentami. A tę, jak za pewne wiecie, literacko odkryła dla nas Mary Shelley za pomocą ożywionego elektrycznością monstrum, pozszywanego z fragmentów martwych ciał....

więcej Pokaż mimo to

avatar
273
267

Na półkach:

Trzeba przyznać, że komiksy przeżywają ostatnio swój renesans. Jeszcze nigdy w tak krótkim czasie, nie czytałam tylu dobrych komiksów, co ostatnio.

Biorąc do ręki "M jak Monstrum" spodziewałam się prostej historii w stylu Frankenstaina. Dostałam porcję literatury na wysokim poziomie, bardzo dobre grafiki i historię, którą daje do myślenia na temat etyki, eksperymentów naukowych i poszukiwaniu wlasnej tożsamości.

Rzeczywiście w "M jak Monstrum" widać inspiracje Frankenstainem ale idzie ona dalej, skłania do nowych refleksji.

Frankie i Maura to siostry, które większość swojego czasu spędzają w laboratorium. Eksperymentują często na granicy bezpieczeństwa, ryzykując tak vardzi, że pewnego dnia Maura traci życie. Zrozpaczony Frankie robi wszystko, by odzyskać siostrę i przywraca ją do świata żywych.

Istota stworzona przez Frankie wygląda jak jej siostra ale czt nadal nią jest? Czy ma wspomnienia, czy lubi to samo co Maura i ma takie jak ona zainteresowania?

A jeśli nowa Maura nie jest Maura? Kim jest?

Muszę przyznać, że komiksy robi duże wrażenie i czyta się go jednym tchem.

Polecam

Trzeba przyznać, że komiksy przeżywają ostatnio swój renesans. Jeszcze nigdy w tak krótkim czasie, nie czytałam tylu dobrych komiksów, co ostatnio.

Biorąc do ręki "M jak Monstrum" spodziewałam się prostej historii w stylu Frankenstaina. Dostałam porcję literatury na wysokim poziomie, bardzo dobre grafiki i historię, którą daje do myślenia na temat etyki, eksperymentów...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    83
  • Chcę przeczytać
    54
  • Posiadam
    16
  • 2023
    13
  • Komiks
    7
  • Komiksy
    2
  • Z biblioteki
    2
  • Teraz czytam
    2
  • Ulubione
    2
  • Recommend
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki M jak monstrum


Podobne książki

Okładka książki Siostry Niezapominajki: 4. Kozica i kometa Alessandro Barbucci, Giovanni Di Gregorio
Ocena 8,0
Siostry Niezap... Alessandro Barbucci...
Okładka książki Pan Borsuk i pani Lisica. Talizman Brigitte Luciani, Eve Tharlet
Ocena 10,0
Pan Borsuk i p... Brigitte Luciani, E...
Okładka książki Thorgal Saga: Wendigo. Tom 02 Fred Duval, Corentin Rouge
Ocena 7,0
Thorgal Saga: ... Fred Duval, Corenti...

Przeczytaj także