rozwińzwiń

Aelita

Okładka książki Aelita Aleksy Tołstoj
Okładka książki Aelita
Aleksy Tołstoj Wydawnictwo: Stalker Books Seria: Narodziny Science Fiction fantasy, science fiction
206 str. 3 godz. 26 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Seria:
Narodziny Science Fiction
Tytuł oryginału:
Аэлита (Закат Марса)
Wydawnictwo:
Stalker Books
Data wydania:
2022-01-01
Data 1. wyd. pol.:
1936-01-01
Liczba stron:
206
Czas czytania
3 godz. 26 min.
Język:
polski
ISBN:
9788375900897
Tagi:
fantastyka fantastyka radziecka podróże kosmiczne cywilizacja marsjańska komunizm propaganda
Średnia ocen

6,0 6,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Duchy nocy świętojańskiej Edward Benson, Mikołaj Gogol, Mychajło Kociubynski, Vincent O'Sullivan, Aleksy Tołstoj, Roman Zmorski
Ocena 7,7
Duchy nocy świ... Edward Benson, Miko...
Okładka książki Ogromna rzepa. Pierwsze czytanki Georgien Overwater, Aleksy Tołstoj
Ocena 0,0
Ogromna rzepa.... Georgien Overwater,...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,0 / 10
22 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
610
601

Na półkach: , ,

Czy ta socrealistyczna powieść SF, będąca zbitkiem motywów skradzionych od Verne'a i Wells'a a podlanych bolszewickim sosikiem, może się podobać w XXI wieku? Może "podobać się" to zbyt wielkie słowo... może raczej "wzbudzać zainteresowanie". A! To z pewnością tak. Jako ramotka i pewne kuriozum. dzisiaj już trudno jest się "wciągnąć" w taką lekturę, gdzie musowo musi być wątek miłosno - obyczajowy. Pełen dramatyzmu, od razu kojarzący się z filmami niemymi, gdzie ekspresja była aż przerysowana. Książka jest dość siermiężna bo pisana w czasie, kiedy cała twórczość była przygnieciona propagandowym buciorem... i wszystko musiało służyć rewolucji.

Nie mogło się zatem odbyć bez rewolucji na Marsie. A któż mógł inny jej przewodzić jak nie uświadomiony klasowo, były czerwonoarmista Gusiew. Dla mnie to postać z wszech miar paskudna. Zindoktrynowany łazik samochwała, poszukiwacz przygód i lekkoduch. Głowa pusta, wypełniona czerwonym oparem. Czerwony chłopek roztropek. Może Tołstoj celowo dał takiego pacana? Drwił w ten sposób z komunistycznych czynowników? Albo sam nie był świadom i kreował kosmicznego Czapajewa? Tak przerysował te postać, ze aż przedobrzył i wyszła karykatura. Może uwcześni nie odbierali tego w ten sposób jak my dzisiaj?

Łoś natomiast jest postacią tragiczną... tragicznie smutną. Geniusz wyprzedzający swoją epokę. Jednak złamany przez życie... dwa razy.

Ciekawe są natomiast wizje techniczne: latające pojazdy (coś na kształt ornitopterów),"lustra" - ekrany natychmiastowej komunikacji wizualnej i napęd pulsacyjny dla rakiety. Dzisiaj to wszystko znamy doskonale.

Książka z czasów w których "(...) poetów nie zachwycały ani zamiecie śnieżne, ani gwiazdy (...). Porywały ich natomiast rozlegające się w całym kraju uderzenia młotów, syczenie pił, szelest sierpów, gwizd kos (...)". Na szczęście czasy to słusznie minione.

Książka raczej dla archeologów SF. Bez dużej wyporności nawet nie warto podchodzić.

Czy ta socrealistyczna powieść SF, będąca zbitkiem motywów skradzionych od Verne'a i Wells'a a podlanych bolszewickim sosikiem, może się podobać w XXI wieku? Może "podobać się" to zbyt wielkie słowo... może raczej "wzbudzać zainteresowanie". A! To z pewnością tak. Jako ramotka i pewne kuriozum. dzisiaj już trudno jest się "wciągnąć" w taką lekturę, gdzie musowo musi być...

więcej Pokaż mimo to

avatar
813
802

Na półkach: , , , ,

MARS, ATLANTYDZI I KOMUNIŚCI

Przed przystąpieniem do lektury "Aelity" postawiłem sobie zadanie, zrozumieć, dlaczego akurat ta książka jest dla rosyjskiej (radzieckiej) literatury SF tak ważna, że najważniejsza nagroda dla fantastów Rosji została nazwana jej imieniem.

Powieść ukazała się drukiem w 1922 roku. Zawiera ona szereg wtórnych pomysłów, zastosowanych przez takich autorów jak E. R. Burroughs ("Księżniczka Marsa"),J. Verne ("Z Ziemi na Księżyc") czy H. G. Wells ("Pierwsi ludzie na księżycu"). Mamy więc wyprawę kosmiczną, której wehikuł powstaje w chałupniczych warunkach postrewolucyjnego St. Petersburga (jakże mniej realistyczna wizja od Verne'owskiej, gdzie pocisk księżycowy powstaje dzięki mobilizacji znaczących środków finansowo-logistycznych). Mamy dwóch radzieckich kosmonautów-śmiałków, którzy dostają się na Czerwoną Planetę. Ten umierający glob stanie się kulisami dla diametralnie różnych przygód inżyniera Losa i rewolucjonisty Gusjewa. Ten pierwszy, jako naukowiec, stara się poznać i zanalizować marsjańską cywilizację, poznać jej historię i kulturę, przy czym zakochuje się na umór w atlantydzkiej (sic!) księżniczce-westalce (tytułowa Aelita). Gusjew, działa w międzyczasie bardziej "przyziemnie" i staje na czele rewolucji uciskanych warstw niższych Marsa, prawdziwych autochtonów planety. Tak, tak, proszę państwa! Obowiązkiem prawdziwego komunisty jest wcielenie każdej napotkanej cywilizacji do Związku Radzieckiego!

Czy i w jakim stopniu "Aelita" była sposobem A. Tołstoja (prawdziwego rosyjskiego grafa, walczącego początkowo z białymi Denikina przeciwko bolszewikom) na wkradzenie się w łaski czerwonych i umożliwienie mu powrotu z emigracji do ojczyzny, dzisiaj rozstrzygnąć nie sposób. Sam tekst jest raczej mało oryginalny, aczkolwiek nadal stosunkowo dobrze czytelny. Na uwagę zasługują pasaże, opisujące historię Atlantydy i jej mieszkańców, dosyć zręcznie powiązane z kolonizacją Marsa przez tą rasę. Wynik końcowy jest jednakże, nie można się czarować, szyty nieco zbyt grubą nicią.

"Aelita" to , jako jedna z pierwszych rosyjskich, pełnokrwistych powieści SF, pozycja ważna dla historii gatunku, ale dzisiaj, niestety, mało interesująca.

MARS, ATLANTYDZI I KOMUNIŚCI

Przed przystąpieniem do lektury "Aelity" postawiłem sobie zadanie, zrozumieć, dlaczego akurat ta książka jest dla rosyjskiej (radzieckiej) literatury SF tak ważna, że najważniejsza nagroda dla fantastów Rosji została nazwana jej imieniem.

Powieść ukazała się drukiem w 1922 roku. Zawiera ona szereg wtórnych pomysłów, zastosowanych przez takich...

więcej Pokaż mimo to

avatar
196
22

Na półkach:

Związek Radziecki od początku miał rozmach, oczywiście dostosowany do internacjonalistycznych ideałów, czy też lepiej maskowanych – imperialistycznych. Jeszcze dym nie opadł i krew nie zastygła po rewolucji – gwoli ścisłości, długo jeszcze miało do tego nie dojść – burżuazyjnej Polski, a wraz z nią Zachodu nie dało się zaś podbić, a już Sowieci zabrali się za kolonizowanie przestrzeni kosmicznej. Wprawdzie nie w rzeczywistości, na to musieli bowiem poczekać do lat 60. i ówczesnych „gwiezdnych wojen” między dwoma mocarstwami, ale literacko – jak najbardziej. W gronie funkcjonariuszy sowieckich zaangażowanych na odcinku literackim w radziecki pijar wyróżniał się Aleksy Tołstoj. W latach 1922-1923 ten mniej znany z Tołstojów napisał powieść „Aelita”, w której jednego dzielnego gieroja i drugiego, nieco bardziej jajogłowego i sentymentalnego, wysłał na Marsa.

Powieści pewną nośność zapewnił wówczas film o tym samym tytule, zrealizowany raptem rok po jej napisaniu. O ile jednak w dziele nakręconym przez Jakowa Protazanowa przewagę uzyskał wielowątkowy temat miłosny rozgrywający się na Ziemi, o tyle w książce większość stron poświęcona jest podróży na inną planetę, przynajmniej w rozumieniu dosłownym. Przeżywający utratę ukochanej inżynier Łoś pragnie za wszelką cenę zapomnieć o przeszłości. Bujna wyobraźnia, ale też naukowe zainteresowania podsuwają mu pomysł brawurowej ucieczki w kosmos, a więc tam, gdzie nic tej przeszłości nie będzie przypominać. Mężczyzna roztropnie postanawia najpierw znaleźć towarzysza podróży, i rzeczywiście – za sprawą anonsu znajduje go. Gusiew to dziecię rewolucji. Bez kłopotów go sobie wyobrazimy. Śmiejące się, żywe oczy, okrągła twarz, pod nosem wąs, krótko mówiąc: słowiański poczciwiec. Wszystko doskonale skorelowane ze skłonnością do rzezania burżujów w imię wyższych ideałów. Gusiew bardzo się nudzi w związku ze swoją lubą, Maszą, ponieważ jest człowiekiem czynu, a w najbliższej okolicy nie ma już żadnego miejsca, w którym można by jeszcze uszczęśliwić ludność proletariacką rewoltą. ZSRR wszakże rewolucji już dokonał i kwitł, dzielny mężczyzna entuzjastycznie więc reaguje na ogłoszenie Łosia. Zaprojektowaną przez tego ostatniego maszyną wyruszają na Marsa, gdzie jeden z nich angażuje się w relację z tajemniczą Marsjanką, tytułową Aelitą, córką złowieszczego władcy Tuskuba, natomiast drugi – żadnych zdziwień! – w działalność ruchu robotniczego mieszkańców Czerwonej Planety.

Taki rozwój akcji może dziwić miłośników science fiction, przywykłych do nieco bardziej futurystycznego, ale i zwyczajnie – innego tła historii rozgrywających się czy to w przyszłości, czy to w innych miejscach przestrzeni kosmicznej. U Tołstoja, nie licząc pewnych rekwizytów, np. ekranów, przez które Marsjanie potrafią się ze sobą łączyć (taki Skype),wielkich pająków i nadreprezentacji pojazdów latających, jest to w istocie socjologiczno-polityczna wariacja na temat losów ziemskich, zresztą w powieści powiązanych z losami Czerwonej Planety. Innymi słowy, podobnie jak np. w końcowej części polskiego „Na srebrnym globie”, obca rzeczywistość jest tu tylko pretekstem do prezentacji swoich poglądów na temat socjologii kultury bądź religii. W „Aelicie” dochodzi do wypełnienia z ducha spenglerowskiej wizji organicznego wzrastania i umierania społeczności rewolucyjnym obrazem usuwania tego, co zgniłe, i zastępowania nowym. Tuskub i Marsjanie en masse, bo przecież i wśród nich znajdują się inaczej myślący, odzwierciedlają bogatych, ale dekadenckich Europejczyków, niewierzących już w swoją przyszłość, zainteresowanych tylko wygodnym wieńczeniem nabrzmiałej od luksusu egzystencji, krótko mówiąc w ostatnim stadium kapitalizmu, inaczej rzecz ma się z Gusiewem i Łosiem, szczególnie tym pierwszym. On nie jest pesymistą, tylko optymistą, jak przystało na człowieka sowieckiego, i wierzy, że na gruzach starego da się zbudować nową, lepszą przyszłość. Komunistyczną, rzecz jasna.

Tołstoj bez krępacji nadał ziemskim bohaterom przydomek „Synowie Nieba” (tak określają ich Marsjanie),podsuwając w kilku miejscach wyraźną sugestię, że mamy do czynienia ze świecką soteriologią. Gusiew przybywa na Marsa jako wybawiciel, człowiek, za sprawą którego nieszczęśni kosmici zrzucą krępujące ich więzy, staną się równi sobie – na przekór niecnemu Tuskubowi, który przekonywał, że „dążenie do równości i sprawiedliwości niszczy osiągnięcia cywilizacji”* – i będą szczęśliwi. To przeświadczenie o możliwości samozbawienia człowieka i utworzenia raju tu i teraz, w porządku doczesnym (bez znaczenia dla tej myśli jest pretekstowe usytuowanie akcji na Marsie),jest specyficzne dla ideologii XX w., szukających tego rozwiązania czy to w rasie, czy to w klasie, czy też w dobrobycie. W powieści Tołstoja to komunizm jest nową Dobrą Nowiną, a radziecki człowiek – zbawicielem.

Spostrzegawczy, ale może i ci mniej – nie trudno przecież zauważyć – zapytają, gdzie w tym wszystkim jest miejsce dla tytułowej bohaterki i kim ona właściwie jest. Rzeczywiście, z jednej strony błędem byłoby wiązanie całego utworu z celami propagandowymi, czas najnędzniejszych socrealistycznych, politycznych broszur i ramot w niby literackim sztafażu miał dopiero nadejść, z drugiej – za sprawą eterycznej Marsjanki, która rozkochała w sobie Łosia, do głosu dochodzi wątek nie tak znowu odległy tematom literatury zaangażowanej. Otóż znajdziemy w nim konfrontację marzycielstwa z konkretnością, potrzebnej światu prozy życia z niepotrzebną poezją, bierności i żywiołowej, twórczej aktywności. Jak wiadomo, w język i metodę rewolucji wpisany jest czyn, siłą rzeczy relacja Łosia z Aelitą zostaje przez to naznaczona pewną niejednoznacznością. Narrator nie krytykuje tego międzygatunkowego romansu wprost, nawet nie każe i nie pozwala nam wątpić w uczucie pomiędzy obojgiem, a jednak można odnieść wrażenie, że na tle rewolucyjnego zapału Gusiewa, który chce polepszyć byt wielu, miłość Ziemianina i Marsjanki zostaje obciążona, jakże wstydliwym w oczach każdego dumnego rewolucjonisty, grzechem egoizmu i interesowności, a poniekąd też – bierności. Łoś zresztą sam podsuwa nam ten trop, od początku przypisując sobie, wyraźnie z obywatelskiego obowiązku, tchórzostwo i skłonność do dezercji, najpierw na Ziemi, potem w obliczu wydarzeń na Czerwonej Planecie.

Ta Czerwona Planeta nie powinna oczywiście zwieść tych, którzy wezmą książkę Tołstoja z nadzieją lektury pionierskiego science fiction. To tylko kostium, któremu autor nie poświęcił wiele uwagi, zarówno Marsjanie i panujące między nimi stosunki, jak i ich przeszłość, mają tłumaczyć, również pod względem ideologicznym, to, co działo się i dzieje na Ziemi, głównie wymiarze społeczno-politycznym. Naturalnie, w metaforyczności czy alegoryczności tak fantastyki, jak i każdego innego gatunku, nie ma nic złego, trudno zresztą uniknąć w nich odniesień do nas, obecna w „Aelicie” paralela nie ma jednak za grosz subtelności. Jej prostackość – bo nie prostotę – wymusza tyleż nieduża objętość powieści, niepozwalająca na pogłębienie tła, ileż ideologiczna nakładka, implementująca beztrosko komunizm społeczności marsjańskiej wraz z robotniczymi radami, równością, sprawiedliwością i sowiecką nowomową. Taka to i międzyplanetarna egzotyka. Koniec końców, z dwojga złego, lepsza już ta sentymentalna miłość hamletycznego Łosia i błękitnolicej Aelity.

---
* Aleksy Tołstoj, „Aelita”, tłum. Alicja Stern, wydawnictwo Iskry, Warszawa 1956, s. 157.

[Tekst został opublikowany również na stronie biblionetka.pl i na moim blogu)

Związek Radziecki od początku miał rozmach, oczywiście dostosowany do internacjonalistycznych ideałów, czy też lepiej maskowanych – imperialistycznych. Jeszcze dym nie opadł i krew nie zastygła po rewolucji – gwoli ścisłości, długo jeszcze miało do tego nie dojść – burżuazyjnej Polski, a wraz z nią Zachodu nie dało się zaś podbić, a już Sowieci zabrali się za kolonizowanie...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    43
  • Przeczytane
    27
  • Posiadam
    14
  • Fantastyka naukowa
    4
  • Fantastyka
    3
  • 2020
    1
  • 📣 Ach! Moja kolekcja
    1
  • Klasyka
    1
  • Science fiction
    1
  • Up, up, away!
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Aelita


Podobne książki

Przeczytaj także