Po pierwszej części uważałam, że autorka nie słusznie rozłożyła siły pomiędzy braci i dała większy kredyt zaufania Evanowi. I to jej błąd. W tej części trochę lepiej poznajemy Nate i muszę powiedzieć, że była to jedyna postać, która zdobyła moją sympatię. Evan wydawał się rozkapryszonym szczeniakiem narzekającym cały czas, że brat poderwał jego dziewczynę, że nikt na niego nie czekał, ta wręcz nienawiść wobec Nate'a...rmogę zrozumieć niechęć, ale czy część winy nie powinna powędrować w stronę Ry? Szczęście w nieszczęściu dostała mało POV w tej części. Ta dziewczyna zdecydowanie nie była warta walki braci. W którymś momencie Evan nazwał ją niezależną, a mnie aż zatkało, bo pomyślałam czy on naprawdę ją zna? Ry polegała najpierw na rodzicach, później na Evanie, następnie po jego "śmierci" padło na Nate'a...w pewnym momencie wydawało mi się, że Ry chce mieć całe ciastko czyli obu braci. I nazwałabym ją hipokrytką bo kiedy prosiła o "przestrzeń" to wpadała i wypadała w ramiona raz jednego raz drugiego. Cieszę się, że autorka dała nam Carę i Nate - najbardziej rozumna postać, która chciała dotrzeć do pracy, w końcu przyznał, że jednak może nie kocha Ry tak jakby chciał. Cudownie bo nikomu oprócz Evana (bo na to zasługuje) nie życzę takiej kobiety. Szkoda, że autorka bardziej nam nie rozszerzyła ich relacji bo wolałam ją od głównych bohaterów. Jeśli chodzi o intrygę, spodziewałam się czegoś bardziej skomplikowanego ale już po tym jak Frannie podsłuchiwała rozmowę braci wiedziałam, że bierze w tym udział. Szkoda jej męża, który w dodatku zginał tuż po tym jak zwymyślał go Evan - on chyba chce byc królem rzeczywistości. Czytało się bardzo szybko chociaż Evan i Ry byli fatalnymi bohaterami. Mam nadzieję, że kolejna część o następnym wojowniku będzie o wiele ciekawsza.

Po pierwszej części uważałam, że autorka nie słusznie rozłożyła siły pomiędzy braci i dała większy kredyt zaufania Evanowi. I to jej błąd. W tej części trochę lepiej poznajemy Nate i muszę powiedzieć, że była to jedyna postać, która zdobyła moją sympatię. Evan wydawał się rozkapryszonym szczeniakiem narzekającym cały czas, że brat poderwał jego dziewczynę, że nikt na niego...

Muszę przyklasnąć Heidi McLaughlin za to, że dała czytelnikom bardzo satysfakcjonujące zakończenie niezwykle skomplikowanego trójkąta miłosnego. Ten, który działa, który nie dał łatwego wyjścia i taki, który powinien zadowolić wszystkich, bez względu na to, czy Team Evan czy Team Nate są całkowicie szczęśliwi.

Kontynuacja From Here With Me zaczyna się w miejscu, w którym zakończyliśmy, i od pierwszych stron byłam uzależniona. Ponieważ jest tu na przemian POV Evana i Nate, dowiadujemy się co bracia myślą aby zdobyć serce Ryley. Każdy z nich miał powody, by sądzić, że to on powinien być u jej boku, być tym, który słusznie powinien zostać nazwany tatą przez EJ'a. Byłam tak rozdarta jak Ryley, ponieważ każdy z braci nie mógł być cudowniejszy, zarówno dla niej, jak jej syna.
Autorka nie spieszyła się i szczegółowo opisała każdy szczegół z życia Evana i Nate'a, a kiedy książka dobiegła końca, byłam bardzo zadowolona z tego, jak wszystko się potoczyło. Być może były rzeczy, które wydawały się prawie zbyt łatwe, zbyt przypadkowe, aby podróż przebiegła nieco płynniej niż to konieczne, ale zadziałało.
To dobrze napisana historia, którą bardzo polecam. Muszę przyznać, że nie zawsze jestem fanką trójkątów miłosnych, ale ten jest wart twojego czasu.
Czas na trzecią cześć tej serii Save Me.

Muszę przyklasnąć Heidi McLaughlin za to, że dała czytelnikom bardzo satysfakcjonujące zakończenie niezwykle skomplikowanego trójkąta miłosnego. Ten, który działa, który nie dał łatwego wyjścia i taki, który powinien zadowolić wszystkich, bez względu na to, czy Team Evan czy Team Nate są całkowicie szczęśliwi.

Kontynuacja From Here With Me zaczyna się w miejscu, w którym...

Ciąg dalszy losów Evana Archera, który wrócił po sześciu latach i walczy o odzyskanie swojej dziewczyny, syna oraz dowiedzenia się prawdy. Najpierw dodam, że początek nieźle mnie zirytował. Autorka dała plamy, zapomniała, że w poprzedniej części EJ dowiedział się, kto jest jego prawdziwym ojcem i zaczęła ponownie się nad tym rozwodzić. Z taką wpadką jeszcze nigdy się nie spotkałam. No i druga sprawa to Ryley, która zaczyna irytować swoim zachowaniem. Ale później zaczyna coś się dziać i jest dużo lepiej. Poznajemy zagadkę ich zniknięcia, choć jest ono nieźle zamieszane, że nadal nie do końca łapię, po co przez te sześć lat ich trzymali ich z dala od rodzin, skoro oni tak naprawdę nie byli niczego świadomi... I dlaczego pozwolili im wrócić, skoro już ich uśmiercili... Może trzecia część to wyjaśni. O ile w pierwszej części było bardzo emocjonalnie, to w tej naprawdę sporo się działo i najważniejsze jest to, że nikt z tej impasowej sytuacji nie wyszedł skrzywdzony.

Ciąg dalszy losów Evana Archera, który wrócił po sześciu latach i walczy o odzyskanie swojej dziewczyny, syna oraz dowiedzenia się prawdy. Najpierw dodam, że początek nieźle mnie zirytował. Autorka dała plamy, zapomniała, że w poprzedniej części EJ dowiedział się, kto jest jego prawdziwym ojcem i zaczęła ponownie się nad tym rozwodzić. Z taką wpadką jeszcze nigdy się nie...