Wbrew bogom, czyli od magii i religii do metody naukowej... i z powrotem

Okładka książki Wbrew bogom, czyli od magii i religii do metody naukowej... i z powrotem Krzysztof Dołowy
Okładka książki Wbrew bogom, czyli od magii i religii do metody naukowej... i z powrotem
Krzysztof Dołowy Wydawnictwo: CeDeWu nauki przyrodnicze (fizyka, chemia, biologia, itd.)
490 str. 8 godz. 10 min.
Kategoria:
nauki przyrodnicze (fizyka, chemia, biologia, itd.)
Wydawnictwo:
CeDeWu
Data wydania:
2020-02-14
Data 1. wyd. pol.:
2020-02-14
Liczba stron:
490
Czas czytania
8 godz. 10 min.
Język:
polski
ISBN:
9788381023320
Tagi:
metoda naukowa pseudonauka
Średnia ocen

7,6 7,6 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,6 / 10
21 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
8
2

Na półkach:

Książka jest wprost rewelacyjna. Nie mogłam jej zdobyć, bo szybko wyczerpał się nakład, tylko nieliczne biblioteki ją mają. Książka jest niczym encyklopedia historii nauki, mnóstwo odnośników, gdzie można jeszcze głębiej dokształcić się w temacie. Można też ją traktować jako zbiór kontrargumentów na ludzi typu plaskoziemców lub foliarzy.

Książka jest wprost rewelacyjna. Nie mogłam jej zdobyć, bo szybko wyczerpał się nakład, tylko nieliczne biblioteki ją mają. Książka jest niczym encyklopedia historii nauki, mnóstwo odnośników, gdzie można jeszcze głębiej dokształcić się w temacie. Można też ją traktować jako zbiór kontrargumentów na ludzi typu plaskoziemców lub foliarzy.

Pokaż mimo to

avatar
48
46

Na półkach: ,

Ksiazka odklamuje religijny zabobon. Waza pozycja w naszym mocno skrzywdzonym przez nakaz wiary spoleczenstwie. Z pewnoscia polecam ludziom wierzacym i watpiacym aby wejsc na droge rozumu i odrzucic magie. Polecam!

Ksiazka odklamuje religijny zabobon. Waza pozycja w naszym mocno skrzywdzonym przez nakaz wiary spoleczenstwie. Z pewnoscia polecam ludziom wierzacym i watpiacym aby wejsc na droge rozumu i odrzucic magie. Polecam!

Pokaż mimo to

avatar
2475
697

Na półkach: ,

Książka mnie po prostu przytłoczyła. Nie, nie, nie dlatego, że jest nudna, czy mozolna. Wręcz przeciwnie. Przytłoczyła mnie nagromadzeniem informacji. To kolejna książka o rozwoju nauki. Ale myliłby się ten, kto oczekiwałby nieco nudnawego wykładu, jak to rozwijała się nauka od starożytności po współczesność z „rakietowym” przyśpieszeniem w ciągu ostatnich 200-300 lat. Dołowy postanowił połączyć w tekście dwa aspekty natury ludzkiej, które dla bezpieczeństwa przez wielu autorów skrzętnie, często koniunkturalnie są rozdzielane. I połączył te aspekty doskonale. Pierwszy aspekt to nigdy nie zaspokojona ciekawość. Człowiek od zarania kombinował, dlaczego coś jest tak, a nie inaczej, dlaczego to jest itd. Oczywiście dawno, dawno temu pierwociny nauki ograniczały się do jałowych spekulacji i obserwacji zjawisk życia codziennego oraz wyciągania z tych obserwacji nie zawsze prawidłowych wniosków. Kiedy nastąpił sojusz matematyki z systematyczną obserwacją, wiedza naukowa zaczęła się rozwijać. Stąd pierwsze rozdziały książki poświęcone są astronomii. Tu zjawiska były względnie łatwo dostępne obserwowacji, częste i w sporym zakresie z dużą regularnością powtarzalne.
Do rozwoju wiedzy fizycznej, chemicznej, nie mówiąc o medyczno-biologicznej, potrzeba było jednak sporo więcej. Nie wystarczała matematyka, potrzeba było zebrać dane. A do tego potrzeba solidnej metody naukowej, jej falsyfikowalności, eksperymentów i doświadczeń, a nie samych obserwacji i spekulacji filozofów. Rozwój nauki przyśpiesza więc dopiero w epoce Oświecenia. Nazwa epoki jest znamienna. Rzadko kiedy jednak autorzy zajmujący się historią nauki zastanawiają się, dlaczego naukowe oświecenie pojawia się dopiero w Oświeceniu. Dołowy pokazuje więc też drugą naturę człowieka, coś co można nazwać potrzebą magii. Niezależnie, jak bardzo staramy się myśleć racjonalnie, ewolucyjnie jesteśmy otwarci na magię. Paleolityczny łowca nie analizował, czy za krzakiem jest tygrys, nie sprawdzał tego doświadczalnie. Ci, którzy sprawdzali, często nie pozostawiali po sobie potomków. Każdy więc nieznany szmer, każdy trzask gałęzi - to mógł być drapieżnik… ale i duch, bóg, złe. Bo czasem jednak ktoś to sprawdzał i... okazywało się, że za głazem nic nie było. A jednak coś zaszumiało, zawarczało. Coś, przed czym lepiej się chronić, nie wchodzić temu w drogę, czuć respekt. A jeśli szacunek, to i bojaźń. I w ten sposób świat został - że tak powiem – zaludniony bogami, demonami, mitycznymi stworami. Po prostu wszelkiej maści magią. Pojawiły się wierzenia, religie, bo te w łatwy (ha, ha - przynajmniej początkowo) sposób potrafiły wyjaśnić wszystkie dobre i złe aspekty ludzkiego żywota. Tyle, że poznawanie świata, odkrywanie zasad nim rządzących powoli, acz systematycznie, spychało magię na boczny tor. Wyjaśnienie coraz większej ilości zjawisk obywało się bez potrzeby istnienia zjawisk nadnaturalnych, ingerencji bogów czy złośliwości duchów.
Niestety było to nie w smak tym, którzy z kontaktów z bogami, duchami i szeroko rozumianymi zaświatami czerpali coraz większe profity. Dołowy nie pisze wprost, że rozwój nauki to właśnie to tytułowe działanie wbrew bogom, ale wystarczająco jasno to w wielu miejscach sugeruje. Poznawanie i zdobywanie wiedzy to mozolny, trudny, ale systematyczny proces wypierania magii z naszego życia i mózgu. Jak by to powiedział Laplace, do wyjaśnienia coraz większej ilości zjawisk hipoteza boga (czy Boga) jest po prostu zbyteczna.
Myliłby się ten, który książkę Dołowego przedstawiał by jako antyreligijną czy wręcz antykościelną. Nie takie jest założenie autora. Książka jest wspaniałą apoteozą rozumu, logiki i wiedzy. Oczywiście rozum, logika i wiedza niejednokrotnie skręcały na manowce, ale w przeciwieństwie do wierzeń wszelkich, z tych manowców potrafiły zawrócić na proste tory. Wierzenia i religie oddają pola wiedzy i rozumowi, i czynią porażające logicznie łamańce, żeby to pole choć trochę odzyskać i pogodzić to, czego pogodzić się już od dawna nie da.
To, za co Dołowego cenię dodatkowo to pokazanie, że wielkie, systemowe religie mogą sobie opowiadać ustami rozmodlonych hierarchów, że to od zawsze religie miłości, pokoju i tym podobne bzdury, ale prawda jest taka, że przez liczne stulecia religie przyczyniały się do zacofania i cierpienia. Czy się nam to podoba, czy nie, ale to chrześcijaństwo jest odpowiedzialne za bezpowrotne zniszczenie wielkich zasobów wiedzy starożytnych. To Kościoły (nie tylko katolicki) były wielkim hamulcowym rozwoju nauki. Przez wieki wystarczyło, żeby ktoś stwierdził, że czyjaś ciekawość świata jest niemiła Bogu, a już ciekawskiemu groziły tortury i śmierć. Dołowy dosadnie kwituje te fakty w książce. Tu tylko kilka ciekawszych przykładów:


O rewolucji francuskiej (ale chyba nie tylko):
„Rewolucjoniści i dyktatorzy, podobnie jak Kościoły, nadają sobie boskie atrybuty i prawo do decydowania o życiu i śmierci”

„Thomson był Amerykaninem i podczas amerykańskiej wojny o niepodległość zajmował się dostawą towarów dla wojska - angielskiego oczywiście, ponieważ Korona, w przeciwieństwie do powstańców, miała pieniądze. Po powstaniu Stanów Zjednoczonych, pomimo ogłoszenia powszechnej amnestii, wyjechał do Europy, obawiał się bowiem, że w demokracji rządzić będą niewykształceni głupcy, których jest większość, a w kraju rządzonym przez głupców, jak mówił, nie da się żyć. (Czasem, patrząc na naszych polityków, można dobrze zrozumieć, o co mu chodziło).”

„Idea atomów została ostatecznie wskrzeszona. Na swoje - i nasze - szczęście Boyle nie żył w kraju katolickim, zatem nie musiał się obawiać interwenci Inkwizycji.”

O chorobach i medycynie:
„Dobór [o AIDS] nie działa jednak w próżni – Kościół katolicki sprzeciwiając się używaniu prezerwatyw, ponosi odpowiedzialność za wymknięcie się tej choroby spod kontroli w południowej i wschodniej Afryce, gdzie choruje na nią ponad jedna piąta dorosłych.”
„Niestety w krajach katolickich do dziś wersety Biblii bywają ważniejsze niż dobro pacjenta i wciąż zdarzają się lekarze, którzy odmawiają rodzącej znieczulenia, powołując się na własne przekonania religijne oraz lekceważąc zdanie i dobro położnicy. Dla mnie jest to zachowanie pozbawione logiki, a przede wszystkim czysto barbarzyńskie.”
„Modlitwa „od nagłej i niespodziewanej śmierci wybaw nas Panie” może i zachowa swój sens, bo nad wypadkami nie zapanujemy nigdy, ale od „morowego powietrza” zdecydowanie umiemy już sami zapewnić sobie ochronę znacznie lepszą niż protekcja świętych. Ludzie przejęli odpowiedzialność za ratowanie życia, a Bóg został z medycyny usunięty (choć różne Kościoły wciąż nie chcą się z tym pogodzić).
„Nie istnieje też żaden „plan ewolucyjny”. Właśnie dlatego darwinowskiej ewolucji nie lubiły i nie lubią ani prawica, ani lewica. Ani komuniści, ani Kościoły.”
„Lekarska przysięga zawodowa została zmodyfikowana przez dodanie dwóch ważnych punktów, które znalazły się w Deklaracji genewskiej uchwalonej przez Światowe Stowarzyszenie Lekarzy w 1948 roku, zgodnie z intencją twórców mającej stanowić współczesną wersję przysięgi Hipokratesa. Wprowadzono tam między innymi takie zapisy – Nie dopuszczę, by religijne, narodowe, rasowe, polityczne lub społeczne względy były przeszkodą w spełnianiu mego obowiązku wobec cierpiącego oraz nie użyję mej wiedzy lekarskiej przeciw prawom ludzkości, nawet pod presją groźby.
Zaryzykowałbym tezę, że część polskich lekarzy, powołując się na religijną klauzulę sumienia i odmawiając wykonanie badań i zabiegów prawnie w Polsce dopuszczonych, postępuje wbrew tej przysiędze, dając dowód mentalnej przynależności nie do naszej epoki, która ma za sobą doświadczenie dwóch totalitaryzmów.”

I chyba jeden z najmocniejszych w swoje wymowie cytatów z rozdziału poświęconemu ideologiom, które wykorzystywały teorie naukowe (tu teorię ewolucji Darwina) do skrajnie haniebnych i niemoralnych czynów. Tu przy okazji wielki ukłon z mojej strony wobec autora, który jasno pokazuje, że ani teoria Darwina ani on sam nie mają nic wspólnego z tzw. darwinizmem społecznym, czego nie chcą zauważyć niedouczone prawicowe, jak i lewicowe oszołomy.

„Po raz pierwszy to nie panujący Kościół zabronił nauczania praw niezgodnych ze swoją doktryną, tylko totalitarne państwo , które przejęło dawne uzurpacje religii i teraz samo uznało się za ostatecznego depozytariusza prawdy, również naukowej. I nie miało to w sumie wielkiego znaczenia, jak się przekonamy, omawiając problemy nauki w hitlerowskich Niemczech, że komunizm akurat prawa przyrody wywodził z niereligijnych przesłanek. Ważne było to, że tak samo jak wcześniej religie, tak teraz komunizm (i nazizm) odwoływał się nie do rozumu a do wiary. Już nie w Pismo Święte, ale w Kapitał lub Mein Kampf… Tam gdzie rozum śpi, budzą się demony.”

I crème de la crème, czyli tytuł rozdziału czwartego:
„Historia naturalna, czyli w Biblii nie ma ani jednego sensownego zdania dotyczącego świata materii”

Dlaczego nie 10 gwiazdek? Jedną odbieram za wyłapany, poważny błąd merytoryczny i jeden wątek, który jest kontrowersyjny i nie powinien być pozostawiony bez jakiegoś autorskiego komentarza.
W rozdziale o chorobach mamy taki passus: „W tym czasie do laboratorium Ehrlicha dołączył japoński bakteriolog Sahachiro Hata (1873-1938),który pracował nad syfilisem – już było wiadomo, że wywołuje go krętek blady, „krewny” trypanosomów.” – poważna wpadka. Krętki to bakterie a trypanosoma to pasożytniczy pierwotniak. Świdrowiec i śrubowiec to nie to samo.

W rozdziale omawiającym postępy wiedzy ewolucyjnej, w temacie doboru płciowego Dołowy skrajnie temat spłyca. Jako przykład ekstremalny (i jakże oklepany) przytacza ogon pawia stwierdzając: „Zagadkę, dlaczego ewolucja promuje tak ekscentryczne rozwiązania, ewolucjoniści rozwiązali dopiero po latach (w 1975 Amotz Zahavi sformułował słynną zasadę handicapu, wedle której samce prezentują w ten sposób swoje upośledzenia, żeby udowodnić samicom, iż są tak dobre, że je na to stać – „przeżyłem z tym ogonem, taki ze mnie superpaw”).”
Problem w tym, że owa „zasada” stała się słynna nie tylko z tego powodu, że coś wyjaśnia, ale i z tego, że przez wielu biologów ewolucyjnych jest podważana i dyskredytowana. Świetnie temat opisuje Richard Prum w „Ewolucji piękna”. Dobór płciowy można wystarczająco dobrze omówić bez powoływania się na co najmniej kontrowersyjną zasadę handicapu.

Pomijając te drobne, choć istotne, wpadki „Wbrew bogom” to książka, którą nie tylko warto przeczytać, ale również posiadać.

Książka mnie po prostu przytłoczyła. Nie, nie, nie dlatego, że jest nudna, czy mozolna. Wręcz przeciwnie. Przytłoczyła mnie nagromadzeniem informacji. To kolejna książka o rozwoju nauki. Ale myliłby się ten, kto oczekiwałby nieco nudnawego wykładu, jak to rozwijała się nauka od starożytności po współczesność z „rakietowym” przyśpieszeniem w ciągu ostatnich 200-300 lat. ...

więcej Pokaż mimo to

avatar
585
571

Na półkach: , , , , ,

Fakty są jednymi z najpotężniejszych sprzymierzeńców wyznawców rozumu, a nauka jest metodą wydobywania faktów i ich kolekcjonowania w spójny system przekonań o świecie. W swojej książce Krzysztof Dołowy opowiada w jaki sposób metoda naukowa, opierająca się na doświadczeniu, ostatecznie pozostała bezkonkurencyjna na polu opisu przyrody. Profesor z racji bycia biofizykiem, ma wszelkie atuty do dobrego opowiadania (na poziomie co najmniej popularnym) o astronomii, biologii, chemii i fizyce. Z ciekawostek warto wspomnieć, że jest współautorem, wraz z Tadeuszem Mazowieckim, pierwszego zdania do polskiej konstytucji.

„Wbrew bogom czyli od magii i religii do metody naukowej…i z powrotem” jest przede wszystkim opowieścią o wydobywaniu się z różnych wizji mechanizmów funkcjonowania świata tego jednego – poprawnego. Zaczynając od astronomii, poprzez fizykę, chemię po biologię oraz medycynę z szczególnym uwzględnieniem epidemiologii, neuronauki i ewolucjonizmu pokazuje profesor czym jest uprawianie nauki. Śledząc kręte drogi wyzbywania się błędów astrologii, alchemii, ostateczne wyrugowanie niepoprawnych koncepcji ciepła i elektryczności czy poprzez porzucenie przez wieki promowanych absurdalnych przyczyn powstawania chorób, opowiada o wątpieniu, które tworzy naukę od kilkuset lat. To wątpienie jest przeciwieństwem wiary magicznej, która została jednak wdrukowana w nasze ewolucyjne dziedzictwo. Trzy, chyba najbardziej nośne w treści, cytaty jednoznacznie podkreślają wagę takiej tezy:

„Eksperymentalne nauki przyrodnicze narodziły się w momencie, gdy ludzie zakwestionowali zasadę potwierdzania własnych przekona i zastąpili ją zasadą wątpienia – od tego momentu stało się oczywiste, że hipotezy sprzeczne z wynikami doświadczeń należy odrzucać.” (454)

„Magiczne myślenie jest w każdym z nas. Trzeba wiele wysiłku, aby wznieść się ponad nie i użyć do analizy rzeczywistości metody naukowej.” (471)

„Nie istnieje żaden związek między rytualnym gestem i ewentualnym powodzeniem. To tylko stara ewolucyjna zasada powtarzania czynności, które kiedyś komuś skojarzyły się z sukcesem.” (479)

Przytoczone z ostatniego rozdziału książki słowa są jednoznacznymi wnioskami z opowieści, którą autor snuje przez wcześniejsze kilkaset stron. Skupienie się jednak wyłącznie na nich nie unaoczniłoby, czemu tak trudno przebija się z nieskończoności możliwości błędnych hipotez ta jedna – poprawna. Warto więc przeczytać całą książkę.

Ponieważ „Wbrew bogom …” stanowi historię wszystkich nauk przyrodniczych, to raczej należy się spodziewać powtórzeń w tych jej fragmentach, które czytelnik zgłębiał wcześniej. Stąd z jednej strony zmagania z koncepcjami grawitacji, kosmosu i umiejscowieniem w nim Ziemi mnie nie zaskoczyły, to z drugiej za bardzo wciągające uważam partie o chemii i dochodzeniu do zrozumienia pierwiastków, wiązań chemicznych i o ostatecznym odrzuceniu marzeń o transmutacji. Podobnie chłonąłem świetne przykłady przełomów w medycynie, która niespodziewanie długo pozycjonowała się jako mieszanina prawd i zupełnie niesłusznych przekonań o mechanizmach biologicznych. Fragment o rodzeniu się neurochirurgii (str. 410-414) był wprost fascynujący. Cały rozdział, całkiem przypadkiem (bo książka powstawała przez kilka lat),dotyczy epidemiologii i potworności, które sobie w sposób mniej lub bardziej zawiniony zaaplikowaliśmy doprowadzając w historii do wielomilionowych ofiar w wyniku pandemii. Dołowy pokazuje, że sporo przełomów w badaniu nad wirusami i bakteriami zapoczątkowały odważne decyzje badaczy, by najpierw na sobie testować skuteczność szczepionek.

Książka naszpikowana jest opowieściami z historii nauki, w których widać jak żmudnym i pełnym pułapek by proces rezygnowania z bzdurnych (i przez wieki nie poddawanych weryfikacji doświadczalnej) poglądów na przyrodę Platona i Arystotelesa. Stąd Dołowy w wielu miejscach wspomina, że religie (najpierw katolicka, potem także i różne inne denominacje) siłą, perswazją, ekskomunikami, pośrednimi wpływami, umoralnianiem i ostatecznie ogłoszoną nieomylnością, budowały własny obraz jako ‘hamulcowego’. Profesor unika jednak filozofowania, niemal nie analizuje postaw społeczno-psychologicznych (nieco wspomina o tym jedynie pod koniec książki). Skupia się na faktach, błędach badaczy i problemach, które mieli w trakcie eksperymentowania (nie tylko tych wynikających z własnych ograniczeń). Jak widać z lektury, zmaganie świata magiczno-religijnego z naukowym rozwijanym dzięki narzędziom empirycznym, to pole wielowiekowych konfliktów idei. Z kolejnymi stuleciami samo starcie stawało się coraz bardziej wysublimowane i skupione na coraz mniej jednoznacznych obszarach i pojęciach to rozmycie potęgujących (obecnie to moralność czy dusza). Nowożytność pozbawiła powszechny światopogląd wielu koncepcji, które budowały religijne wizje mechanizmów sterujących światem. Atomizm, materializm i oczekiwanie jednoznaczności doświadczalnej w aktywności akademickiej (która, jak się zawsze okazywało, triumfowała) z jednej strony stworzyły metodę naukową, z drugiej wzmocniły ruchy poszukujące wyjaśnienia (w wersji lekkiej) w magii i w odrzuceniu potrzeby falsyfikacji dowolnych twierdzeń. Ostatnie strony, to seria doświadczeń i eksperymentów myślowych, pokazujących nasze nieuchronne ewolucyjne uwikłanie w myślenie magiczne, za które odpowiadają mózgowe emocjonalne struktury pierwotne (odpowiednik pierwszego systemu Kahnemana *).

„Wbrew bogom” to świetny punkt wyjścia do dalszych lektur. Szkoda, że skorowidz jest ubogi. Zabrakło mi ilustracji, które budowałyby wyobraźnię, bo sam czytany tekst na długo nie może utrzymać uwagi na najwyższym poziomie skupienia. Dołowy całość zbudował z krótkich rozdzialików, które opisują konkretny problem, dociekania jednego badacza. To ułatwiło mu sklejenie opowieści w całość, choć momentami czułem się przytłoczony ciągłą faktografią, bez spojrzenia z boku na opisywane eksperymenty. Trochę mój obraz całości zmienił ostatni rozdział, pełen rekapitulacji i ogólnych odniesień do kondycji człowieka i nauki. Język profesora nie jest lekki, nie obfituje w stylistyczne ozdobniki, które tworzą u innych porywającą narrację, a która czasem niestety wypiera element ścisłości i poprawności treści. Z jednej strony takim podejściem do narracji coś się zyskuje, z innej traci. Czytelnik poszukujący fundamentalnych przemian w rozumieniu przyrody, znajdzie tu mnóstwo przykładów jak było, czemu się mylono, jak radzono sobie z ograniczeniami różnej natury, by ostatecznie wiedzieć więcej. To według mnie najlepsza rekomendacja do pochylenia się nad tekstem.

BARDZO DOBRE – 8/10

=========

(*) „Pułapki myślenia”, Daniel Kahneman, Media Rodzina 2012

Fakty są jednymi z najpotężniejszych sprzymierzeńców wyznawców rozumu, a nauka jest metodą wydobywania faktów i ich kolekcjonowania w spójny system przekonań o świecie. W swojej książce Krzysztof Dołowy opowiada w jaki sposób metoda naukowa, opierająca się na doświadczeniu, ostatecznie pozostała bezkonkurencyjna na polu opisu przyrody. Profesor z racji bycia biofizykiem, ma...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    117
  • Przeczytane
    21
  • Posiadam
    8
  • Teraz czytam
    3
  • Popularnonaukowe
    2
  • Papier
    2
  • Naukowe
    1
  • Nauka
    1
  • Naukowe i popularnonaukowe różne
    1
  • Sprawdź dostępność/zamów
    1

Cytaty

Więcej
Krzysztof Dołowy Wbrew bogom, czyli od magii i religii do metody naukowej... i z powrotem Zobacz więcej
Krzysztof Dołowy Wbrew bogom, czyli od magii i religii do metody naukowej... i z powrotem Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także