„Death in holy orders” to 11 książka z cyklu z Adamem Dalglieshem. Po polsku wydano, niestety, tylko pierwsze 10, a cykl liczy 14 pozycji.
Powstawał w latach 1962-2008. Autorka zastosowała zabieg podobny do tego, jaki wykorzystała Agatha Christie z postacią Poirota – mimo upływających dziesięcioleci postać głównego bohatera niewiele się starzeje.
Wg metryki Dalgliesh powinien mieć już pewnie ponad 70 lat, tymczasem jego postaci bliżej do 50-tki. Przy czytaniu trzeba po prostu przymknąć oko na tę umowność.
Powieść przeczytałam w niemieckim tłumaczeniu („Tod an heiliger Stätte”, wyd. 2003). Dodam – bardzo dobrym tłumaczeniu.
Uwielbiam ten styl pisania, niby kryminał, ale liczy ponad 500 stron, przy czym prawie do samego końca nie wiadomo kto popełnił przestępstwo: mnogość tropów, wskazówek, podejrzanych może przytłoczyć, dlatego trzeba czytać uważnie, koncentrować się na szczegółach, które ostatecznie okazują się ważne.
Tym razem akcja dzieje się w seminarium duchownym w East England, wszystko jest jak trzeba: Morze Północne, rozbijające się o urwiska fale, orkan, odosobnione domostwo z kilkunastoma osobami, morderstwo. I empatyczny, komendant Scotland Yardu poeta Adam Dalgliesh. Akcja 2001 rok.
A wszystko to napisane pięknym językiem, rozbudowane zdania (czasem na 10 linijek),opisy wszystkich i wszystkiego (co niektórych czytelników zniechęca),ciekawe typy ludzkie, dylematy moralne, teologiczne.
Lubię takie religijne i etyczne pytania w kryminałach (Hakan Nesser również jest w tym dobry).
To taka książka, gdzie nie czytałam jej "na łeb na szyję", żeby się dowiedzieć "kto zabił", ale powoli, aby mi nic nie umknęło z tych stylistycznych perełek językowych. A przy okazji jaki trening dla znajomości języka obcego!
Przypuszczam, że nie jest to lektura "popularna" i nie wszystkim się spodoba, choćby ze względu na mnogość wątków i opisów (dla mnie jest to plus).
Czytam dużo kryminałów, thrillerów i przyznam, że nie pamiętam już kiedy ostatnio autorowi udało się mnie tak zaskoczyć, że przed samym końcem wciąż nie odgadłam – kto jest winny.
Według mnie – to najlepsza rekomendacja dla kryminału, choć w tym przypadku to coś więcej niż „tylko” kryminał.

„Death in holy orders” to 11 książka z cyklu z Adamem Dalglieshem. Po polsku wydano, niestety, tylko pierwsze 10, a cykl liczy 14 pozycji.
Powstawał w latach 1962-2008. Autorka zastosowała zabieg podobny do tego, jaki wykorzystała Agatha Christie z postacią Poirota – mimo upływających dziesięcioleci postać głównego bohatera niewiele się starzeje.
Wg metryki Dalgliesh...