rozwińzwiń

Przeklinam rzekę czasu

Okładka książki Przeklinam rzekę czasu Per Petterson
Okładka książki Przeklinam rzekę czasu
Per Petterson Wydawnictwo: W.A.B. Seria: Don Kichot i Sancho Pansa literatura piękna
272 str. 4 godz. 32 min.
Kategoria:
literatura piękna
Seria:
Don Kichot i Sancho Pansa
Tytuł oryginału:
Jeg forbanner tidens elv
Wydawnictwo:
W.A.B.
Data wydania:
2009-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2009-01-01
Liczba stron:
272
Czas czytania
4 godz. 32 min.
Język:
polski
ISBN:
9788374146593
Tłumacz:
Iwona Zimnicka
Tagi:
literatura norweska
Średnia ocen

5,9 5,9 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
5,9 / 10
152 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
355
336

Na półkach:

Oslo, listopad 1989r . Matka Arvida dowiaduje się że ma raka. Wyjeżdża do Danii nadmorskiego miasta z którego pochodzi.
Arvid ma trzydzieści siedem lat jest w rozsypce nie funkcjonuje normalnie,jego małżeństwo rozpada się. Dowiedziawszy się o wyjeździe matki ,rusza za nią.

Bardzo emocjonujące wyzwanie czytelnicze. To trudna książka w której pozornie zbyt wiele nie jest zawarte a dzieje się wiele.
Główny bohater wraz z matką wyrusza w podróż ,dokonuje samoistnego rachunku ,poszukuje uczucia rodzicielskiego i wciąż tkwi w przeczuciu iz od zawsze mu go brakuje. Jak sama matką stwierdza "ach to tylko ty...." Ach, to tylko on Arvin który do samego końca stara się pozyskać dla siebie od matki jak najwięcej wciąż czeka...nie zdając sobie sprawy że tym razem nie ma już na kogo.
W swej postawie nie potrafi on rzetelnie odbierać rzeczywistości, tak jak mały chłopiec wciąż jest zagubiony.
"Przeklinam rzekę czasu" to poruszająca historia ,dotykająca podstawowych ludzkich doświadczeń ,z jej sukcesami oraz ułomnościami...to również historia o ulotności. Mądra i dojrzała .

Oslo, listopad 1989r . Matka Arvida dowiaduje się że ma raka. Wyjeżdża do Danii nadmorskiego miasta z którego pochodzi.
Arvid ma trzydzieści siedem lat jest w rozsypce nie funkcjonuje normalnie,jego małżeństwo rozpada się. Dowiedziawszy się o wyjeździe matki ,rusza za nią.

Bardzo emocjonujące wyzwanie czytelnicze. To trudna książka w której pozornie zbyt wiele nie jest...

więcej Pokaż mimo to

avatar
443
422

Na półkach:

To nie jest pozycja dla wszystkich, raczej dla weteranów znudzonych powtarzalnymi pozycjami sensacyjnymi. "Przeklinam rzekę czasu" to odpoczynek po burzy na morzu, to miękka powieść ale nie o lekkiej tematyce. Otwiera wiele z ludzkiej duszy, umysłu. Opowiada o relacjach międzyludzkich, tendencjach, przywiązaniach, słabościach ...

To nie jest pozycja dla wszystkich, raczej dla weteranów znudzonych powtarzalnymi pozycjami sensacyjnymi. "Przeklinam rzekę czasu" to odpoczynek po burzy na morzu, to miękka powieść ale nie o lekkiej tematyce. Otwiera wiele z ludzkiej duszy, umysłu. Opowiada o relacjach międzyludzkich, tendencjach, przywiązaniach, słabościach ...

Pokaż mimo to

avatar
326
218

Na półkach: ,

Dawno już żadna książka mnie tak nie rozczarowała. Po lekturze ,,Kradnąc konie" tegoż autora spodziewałem się równie sentymentalnej podróży po zakamarkach wspomnień chłopięcego okresu dojrzewania. Tymczasem dostałem mdłą strawę o fascynacji ruchem robotniczym nijakiego Arvida Jansena, młodego Norwega, który pragnie zostać ideowym komunistą - maoistą. Przeżywa załamanie, gdy w 1989 roku rozpada się mur berliński. Jego życie też popada w ruinę, raz z powodu rozwodu, drugi z powodu wiadomości o śmiertelnej chorobie matki.
Najciekawsze w tym wszystkim wydają się być nieco pokomplikowane relacje bohatera z umierającą na raka matką. Jakieś niewyjaśnione sprawy, śmierć młodszego brata, tajemnice pochodzenia matki i okresu jej młodości spędzonej na prowincji w Danii. To wszystko wydaje się fascynujące i aż kusi by pociągać za sznureczek i podnieść kolejną odsłonę historii życia. Nic z tego. Arvid Jansen jest po prostu nieudacznikiem, leniwym typem ze skłonnościami do alkoholu i brutalnych zachowań. Wiemy o nim tylko tyle, że nie chciało mu się studiować, bo zafascynował się ciężką pracą fizyczną przy maszynach (za co został spoliczkowany przez matkę - robotnicę we fabryce czekolady),że kochał Mao Tse Tunga i że schrzanił owoc romantycznej miłości rozwodząc się w wieku trzydziestu lat z matką swoich dwóch ukochanych córek.
Rzeka czasu przecieka przez kartki powieści, a ja przeklinam czas zmarnowany na lekturę tejże.

https://panksiazka.blogspot.com/

Dawno już żadna książka mnie tak nie rozczarowała. Po lekturze ,,Kradnąc konie" tegoż autora spodziewałem się równie sentymentalnej podróży po zakamarkach wspomnień chłopięcego okresu dojrzewania. Tymczasem dostałem mdłą strawę o fascynacji ruchem robotniczym nijakiego Arvida Jansena, młodego Norwega, który pragnie zostać ideowym komunistą - maoistą. Przeżywa załamanie,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
466
340

Na półkach: ,

"Kruche obrazy wioski podczas tamtego odjazdu. Przeklinam rzekę czasu: to już trzydzieści dwa lata" - ten wyimek z wiersza Mao Tse-tunga (to dla mnie nowość, że ten zbrodniarz komunistyczny był poetą, muszę przyznać) posłużył Pettersonowi za inspirację dla tytułu powieści. Tytuł nawiązuje do treści niejako podwójnie, bo jej główny bohater i narrator jest z przekonania komunistą (to raz),a przy tym człowiekiem, który najwyraźniej nie umie się pogodzić z ogólnie pojętym zjawiskiem przemijania (to dwa):

"Ona miała złote włosy, złotą twarz, uniosła ją do słońca i w ostrym świetle zamknęła oczy. (...) Wokół łodzi zapadła cisza, domek stał w ciszy nad zatoką na zboczu ciągnącym się od nabrzeżnych skał, a z komina wolno unosił się dym; trudno pojąć, że coś tak pięknego mogło zostać zmielone na proch i w końcu zamienić się w nicość."

Autor sugeruje, że najszczęśliwsze chwile w życiu narratora, o ile kiedykolwiek wystąpiły, należą już do przeszłości, od której ten nie umie się uwolnić; wspomina dawną ukochaną, chodzi dawnymi ścieżkami z kompulsywnym uporem i ucieka w alkohol od teraźniejszości, czyli rozwodu i epizodów ostrej depresji.

Pettersona bardzo lubię i cenię za specyficzny, niespieszny styl, który nasuwa skojarzenia ze świetlistym malarstwem krajobrazowym. Ta powieść wydała mi się jednak nieco przekombinowana, a przy tym pustawa. Zabrakło w tym jakiejś iskry i spoiwa, a panoramiczne opisy i spuszczone ze smyczy, rozbiegane retrospekcje zakrawają momentami na patetyczność. Ogrom niedopowiedzeń i wątków niedokończonych powinien zostawić mnóstwo miejsca na refleksję, ale zamiast tego rodzi raczej pytanie "no i?". Powieść jest mimo wszystko względnie dobra, ale w dorobku autora można znaleźć znacznie lepsze.

"Kruche obrazy wioski podczas tamtego odjazdu. Przeklinam rzekę czasu: to już trzydzieści dwa lata" - ten wyimek z wiersza Mao Tse-tunga (to dla mnie nowość, że ten zbrodniarz komunistyczny był poetą, muszę przyznać) posłużył Pettersonowi za inspirację dla tytułu powieści. Tytuł nawiązuje do treści niejako podwójnie, bo jej główny bohater i narrator jest z przekonania...

więcej Pokaż mimo to

avatar
233
17

Na półkach:

Nie dałam rady. Flaki z olejem.

Nie dałam rady. Flaki z olejem.

Pokaż mimo to

avatar
558
558

Na półkach:

Nie jest to łatwa książka, bo nie każdemu do gustu przypadnie nieśpieszna akcja i pewien taki chłód. Mnie się nawet podobała, może nie porwała ani nie zauroczyła ale czytało mi się dobrze.

Nie jest to łatwa książka, bo nie każdemu do gustu przypadnie nieśpieszna akcja i pewien taki chłód. Mnie się nawet podobała, może nie porwała ani nie zauroczyła ale czytało mi się dobrze.

Pokaż mimo to

avatar
956
887

Na półkach:

Niełatwa książka o przemyśleniach młodego mężczyzny w obliczu śmiertelnej choroby matki oraz własnego rozwodu. Jego wspomnienia, idee,marzenia w latach upadającego muru berlińskiego. ( 10 / 52 )

Niełatwa książka o przemyśleniach młodego mężczyzny w obliczu śmiertelnej choroby matki oraz własnego rozwodu. Jego wspomnienia, idee,marzenia w latach upadającego muru berlińskiego. ( 10 / 52 )

Pokaż mimo to

avatar
996
124

Na półkach: , ,

Moje pierwsze spotkanie z tą książką wyglądało mniej więcej tak: ona sobie spokojnie leżała na półce i na mnie patrzyła. Hipnotyzowała mnie. A ja usilnie unikałam patrzenia w jej stronę. Przede wszystkim zaintrygowała mnie swoją okładką. Co prawa czytając ją, obwolutę ściągnęłam, bo tak jest mimo wszystko wygodniej, ale to właśnie ta niewidoczna część mnie wołała. Tak mijał dzień za dniem, a ja książki nie kupowałam. Ona leżała, ja ją ignorowałam i wydawałoby się, że żyliśmy w dość wygodnej symbiozie. Ale tak nie było. Ostatecznie uznałam, że muszę ją kupić i tak się stało. Przywiozłam ją ze sobą do domu, następnie na studia i wreszcie ją przeczytałam.

Mając przed sobą ostatnie czterdzieści stron przejrzałam kilka recenzji. W pewien sposób wymęczona tą książką, chciałam się zorientować, czy tylko ja tak to odczuwam. I jak się okazało, większość czuła tę niechęć na samym jej początku, całkowicie odwrotnie niż ja. Tak się składa, że początek pochłonął mnie całkiem szybko i sprawnie. Nic innego mi więc nie pozostało, jak przełknąć gulę w gardle i czytać dalej. Problem tkwi jednak w tym, iż jeśli czyta się po to, by skończyć, nie czuje się w ogóle radości z czytania. Ten proces nie dostarcza nam absolutnie nic, męczy niemiłosiernie. To naprawdę przykre, ale ostatnich sześć stron czytałam ponad godzinę i tak naprawdę dla mnie mogłoby ich nie być.

Początkowo niezwykłym doświadczeniem było dla mnie poznanie Arvida. Niepojętym dla mnie było doświadczenie, iż jest on tak bardzo do mnie podobny. Posiadamy ogrom wspólnych cech, które tak mnie urzekły. Jednak - co jest naprawdę przykre - te same cechy ostatecznie zaczęły mnie irytować, denerwować, a następnie przez nie stwierdziłam, że nie byłabym w stanie zaprzyjaźnić się z kimś jego pokroju. To jest coś takiego jak wielki kubek kawy. Uwielbiam kawę, jeśli jest z dodatkiem cynamonu, delikatną pianką na wierzchu, mielonym imbirem, z czymś szczególnym - jest dla mnie wręcz daniem. Inna droga jest taka, że ja się kawą najadam, ale teraz nie o tym. Wracając do kawy, uwielbiam ją pić. Mam dwa kubki półlitrowe i wypicie jednego z nich niemal na raz jednak jest dla mnie nieco niewykonalne. Należę do osób, które się kawą delektują, które ją sączą do czytanej powieści, rozkoszują się w niej. A nadmiar bywa kłopotliwy, gdyż nie chcę zostawić resztki w kubku, ale od zbyt dużej ilości boli już brzuch. Tak miałam z Arvidem. Chciałam go poznać. Chciałam się przekonać o tym, jak to jest, być opisaną na kartach powieści, nawet jeśli postać ma całkiem inną płeć. I już wiem. Jest to okropne doświadczenie. Arvid przede wszystkim jest dla mnie infantylny do granic możliwości. Jego małżeństwo się rozsypuje, sam nie robi nic, by cokolwiek naprawić, pcha się w sytuacje, które należą do całkiem innych ludzi, obraża i rani, chociaż tak naprawdę chaotycznie stara się bronić siebie.

Są dwa powody, dla których nie skreśliłam tejże książki, gdy tylko zaczęła mnie męczyć. Po pierwsze, postać matki Arvida. Jest mi niesamowicie bliska, choć tak naprawdę swojej nigdy nie poznałam. Może i jest dla mnie jedynie jednym wielkim wyobrażeniem o drugim człowieku, ale postawiona wobec takiej samej diagnozy co postać stworzona przez Pettersona, wydaje mi się tak samo niewielka jak moja. Niewielka, a jednak staje się ogniskiem bólu, który doskwiera przy każdym oddechu. To zadziwiające jak wielkie podobieństwo czuję, pomimo tego, iż go nie widzę. A nie widzę dlatego, że nie wiem jakim człowiekiem była moja matka. Jednak reakcje i zachowanie kobiety żyjącej na stronach tej opowieści wydają mi się identyczne co reakcje i zachowanie kogoś mi bliskiego.

Kolejnym powodem jest sam Arvid. Niesamowicie uderzyła mnie scena, w której jego brat leży na szpitalnym łóżku, podłączony do respiratora, nie oddycha samodzielnie. W swojej niedalekiej przeszłości (raptem pięć miesięcy temu) sama stałam nad człowiekiem w takim stanie. Sama rozglądałam się po wszystkich twarzach, które chyba oczekiwały z mojej strony rozpaczy albo chociaż łez. To było tak samo jak z Arvidem. Stał i czuł się całkowicie odcięty, obcy. Jak gdyby sytuacja wcale nie dotyczyła jego brata. Tak samo czułam się ja, gdy wreszcie mogłam zobaczyć kogoś ukochanego, ale tak naprawdę nie widzieć już tej osoby, jedynie niesamodzielnie oddychającą powłokę, którą siłą zatrzymano na tym świecie. Z tego powodu poniekąd czułam wielki podziw do Arvida, który zachował się tak samo jak ja. I te powody wręcz zabroniły mi porzucić tę książkę, kazały mi ją przeczytać do końca, w pewien sposób ją uczcić.

Ale zaraz obok tych dwóch najważniejszych dla mnie punktów pojawia się cała ciamajdowatość Arvida, której nie potrafię znieść. I to niestety ta część powieści zrobiła na mnie tak złe wrażenie. Poznajemy człowieka, który się rozwodzi, który posiada dwie córki. Ale jak dla mnie mogłaby to być postać dwunastolatki, którą rzucił ten jedyny. Sama myśl, że ten człowiek miał potomstwo była absurdalna. Dlaczego? Jego infantylność nie pozwalała mi o tym myśleć. Wykluczała to. To strasznie przykre, gdyż autor miał świetny zamysł. Naprawdę, można byłoby zrobić z tego coś niesamowitego. Ale tego nie dokonał. Szkoda.

Moje pierwsze spotkanie z tą książką wyglądało mniej więcej tak: ona sobie spokojnie leżała na półce i na mnie patrzyła. Hipnotyzowała mnie. A ja usilnie unikałam patrzenia w jej stronę. Przede wszystkim zaintrygowała mnie swoją okładką. Co prawa czytając ją, obwolutę ściągnęłam, bo tak jest mimo wszystko wygodniej, ale to właśnie ta niewidoczna część mnie wołała. Tak mijał...

więcej Pokaż mimo to

avatar
349
72

Na półkach:

Cóż mogę powiedzieć o tej książce? Pozytywna pod tym względem, że czyta się ją z lekkością przynajmniej w moim wypadku, ale z drugiej strony nie do końca ją zrozumiałam, nie wiem czy ta lekkość czytania sprawiła, że mało się skoncentrowałam na niej czy po prostu te różne wątki i jakby niedomówienia są niezrozumiałe.

Cóż mogę powiedzieć o tej książce? Pozytywna pod tym względem, że czyta się ją z lekkością przynajmniej w moim wypadku, ale z drugiej strony nie do końca ją zrozumiałam, nie wiem czy ta lekkość czytania sprawiła, że mało się skoncentrowałam na niej czy po prostu te różne wątki i jakby niedomówienia są niezrozumiałe.

Pokaż mimo to

avatar
366
130

Na półkach:

Lubię spokój bijąc od tych książek. Lubię taką narracje, gdzie pokazuje się czytelnikowi tylko skrawki, fragmenty, by potem poskładać to w całość. Najwyraźniej po prostu lubię Pera.

Lubię spokój bijąc od tych książek. Lubię taką narracje, gdzie pokazuje się czytelnikowi tylko skrawki, fragmenty, by potem poskładać to w całość. Najwyraźniej po prostu lubię Pera.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    200
  • Chcę przeczytać
    143
  • Posiadam
    56
  • Ulubione
    6
  • Skandynawia
    5
  • 2012
    4
  • 2013
    3
  • Chcę w prezencie
    2
  • Własne
    2
  • Z biblioteki
    2

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Przeklinam rzekę czasu


Podobne książki

Przeczytaj także