Traktat o moralności

Okładka książki Traktat o moralności Nicolas Malebranche
Okładka książki Traktat o moralności
Nicolas Malebranche Wydawnictwo: Hachette Polska Seria: Biblioteka filozofów filozofia, etyka
361 str. 6 godz. 1 min.
Kategoria:
filozofia, etyka
Seria:
Biblioteka filozofów
Tytuł oryginału:
Traite de morale
Wydawnictwo:
Hachette Polska
Data wydania:
2010-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2006-01-01
Liczba stron:
361
Czas czytania
6 godz. 1 min.
Język:
polski
ISBN:
9788375752151
Tłumacz:
Piotr Rak
Tagi:
moralność
Średnia ocen

5,7 5,7 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
5,7 / 10
3 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
655
581

Na półkach: ,

Kolejny filozof, który padł ofiarą wulgaryzacji własnej myśli, która potocznie brzmi, iż to Bóg odpowiedzialny jest za wszelki ruch; nie poruszamy naszymi członkami, Bóg to czyni, bo jest przyczyną wszystkiego i jedyny ma moc wprawiania wszystkiego w ruch, przez co nic nie dzieje się bez jego Woli, jakbyśmy byli marionetkami, które mimo iż mają własną wolę, nie mają siły sprawczej aby ruszyć ręką - to Bóg jej udziela, bądź nie. Brzmi szaleńczo, ale gdy zagłębić się w tę perspektywę, okazuje się dość rozwijająca. Jeśli świat rozwija się według Bożego Planu, a nasza Wola ma pozostać Wolną, nie możemy odmówić Bogu posługiwania się różnego rodzaju zabezpieczeniami. Kierując się swoją nieskończoną Mądrością może On czasem dopuścić Złą Wolę kolidującą z jego Planem, a innym razem nie udzielić jej mocy sprawczej. Stąd na przykład broń, która nie wypala, choć powinna, stąd słowa więznące w gardle w kulminacyjnym momencie, gdy koniecznie chcemy coś powiedzieć itp. itd.

Perspektywa Malebranche’a wydaje się skrajnie jednostronna, radykalna, ale wielokrotnie wykazał się też sporą dozą realizmu i wyrozumiałości (cytaty ze strony 43),dlatego też nie gani tych, którzy „straszą piekłem”, ludzie są różni i wywoływać w nich „umiłowanie Porządku” trzeba na różne sposoby.

Wykazuje się też mądrością w kwestii sceptycyzmu: nie przyjmować niczego jako oczywiste (z początku),ale też nie zadowalać się agnostycyzmem (szczególnie w życiowych sprawach),trzeba go przezwyciężać, poszukiwać, drążyć temat, dopóki „rzecz” nie stanie się oczywista.

Wysoki poziom nabożności może zrazić podobnie, jak u Świętego Augustyna. Dla zblazowanego czytelnika lektura ta będzie istną męczarnią. Aby docenić jej urok, już trzeba być na odpowiednim poziomie rozwoju. Odradzam osobom z alergią na chrześcijaństwo.

I kolejny raz ujawnia się częściowa prawdziwość pesymizmu antropologicznego: Choć człowiek potrafi się radykalnie zmienić, ludzkość się nie zmienia.

----------------------------------------

„Bóg jest istotowo sprawiedliwy. Miłuje swoje stworzenia na tyle, na ile są one godne miłości albo na ile są one doń podobne”.

„Nie ma innej cnoty, jak tylko umiłowanie Porządku. Bez owego umiłowania wszystkie cnoty są fałszywe. Nie należy mylić powinności z cnotą. Można bez cnoty wywiązać się ze swych powinności”.

„Wiara służy rozumowi albo do rozumu prowadzi, wszak Rozum jest najwyższym i powszechnym prawem wszystkich umysłów”.

„W obecnym wieku jesteśmy tak strapieni czy też tak delikatni, że nie wystarczy pewnych rzeczy nie mówić, należy zapewnić, i to nie raz, że się ich bynajmniej nie mówi. Proszę mi wybaczyć, jeśli sprawiam wrażenie, iż nie dowierzam prawości czytelników”.
[Pisane w wieku XVII, a jak ulał pasuje do czasów współczesnych! Jeśli cokolwiek chcesz powiedzieć o murzynach, czujesz konieczność rozpoczęcia wypowiedzi od zapewnienia, że nie jesteś rasistą - analogicznie z homoseksualistami, żydami czy kobietami].

[Na długo przed Twainem "Łatwiej jest oszukać ludzi, niż przekonać ich, że zostali oszukani; czy Goebbelsem "Kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą"]:
„Zresztą wszystko, co znajome, nie zaskakuje nas, nie wywołuje w nas nieufności, i wcale tego nie badamy. W naszym mniemaniu zawsze prawidłowo pojmujemy to, co powiedzieliśmy lub co usłyszeliśmy wielokrotnie, choć nigdy tego nie badaliśmy. Tymczasem prawdy najsolidniejsze i najbardziej jasne zawsze wywołują nieufność, gdy są nowe. Tak też słowo ciemne i niewyraźne wydaje się jasne, choćby było najbardziej dwuznaczne, jeśli tylko pozwala mu na to jego użycie; zaś termin, w którym nie ma żadnej dwuznaczności, wydaje się ciemny i niebezpieczny, jeśli usłyszeliśmy go od osób, do których żywimy przyjaźń lub które obdarzamy szacunkiem. Z tej przyczyny terminy z dziedziny moralności są najbardziej ciemne i niewyraźne; zaś te, które postrzegamy jako najwyraźniejsze, są takie dlatego, że są najpowszechniejsze. Na przykład wszyscy sobie wyobrażają, że dobrze rozumieją znaczenie terminów, takich jak miłować, obawiać się, czcić, miłość, pokora, hojność, pycha, zazdrość, miłość własna. I nawet gdybyśmy chcieli związać jasne idee z tymi terminami, i ze wszystkimi nazwami, jakie nadaje się cnotom i przywarom – poza tym, że zakłada to większe poznanie, niż sądzimy – wybralibyśmy z pewnością najbardziej niewyraźny i zawiły sposób mówienia o moralności. Gdyż zobaczymy poniżej, że aby dobrze zdefiniować terminy, potrzeba najpierw dobrze zrozumieć zasady tej nauki, a nawet być uczonym w dziedzinie poznania człowieka”

s 43
„Nie ma człowieka, choćby nie wiem jak niegodziwego, który niekiedy nie dostrzegałby w Porządku jakiegoś urzekającego go piękna. Jak się wydaje, nawet demony cechują się jeszcze jakimś umiłowaniem Porządku. Gotowe są dostosować się do niego, kiedy nie wymaga on czegoś, co byłoby przeciwne ich miłości własnej; a być może znalazłyby się i takie, które chętnie złożyłyby mu jakąś niewielką ofiarę. Nie są one wszystkie jednakowo złe, nie przeciwstawiają się zatem w równej mierze Porządkowi. Judasz był nędznikiem, nad którym zapanowała chciwość: możemy jednak wierzyć, że aby ocalić od śmierci przyjaciela, poświęciłby nieco pieniędzy. Sprzedał Zbawiciela za trzydzieści srebrników: ale może by Go nie wydał, gdyby owa suma była niższa. Ażeby być cnotliwym, nie wystarczy zatem miłować Porządek: trzeba miłować go ponad wszystko; trzeba powziąć mocne postanowienie, że zawsze będzie się szło za jego radami, bez względu na cenę. Trzeba być gotowym poświęcić mu nie kilka dobrych przyjemności czy kilka niewielkich przykrości, ale swe szczęście, swą reputację, obecne życie w nadziei, że od Boga otrzymamy godną Go nagrodę”.

s 43
„Albowiem Bóg, sprawiedliwy Sędzia dyspozycji umysłu, nie sądzi duszy na podstawie aktualnych i przemijających poruszeń: osądza ja na podstawie tego, co znajduje w niej stałego i trwałego. Akty przemijają; a kto będąc wzruszonym pięknem Porządku, podejmuje święte postanowienie, że poświęci mu wszystko, winien nadto obawiać się o siebie. Gdyż nie zdarza się niemal nigdy, aby jeden akt ukształtował największą ze sprawności; i aby aktualne poruszenie umysłu zniszczył zakorzenioną dyspozycję polegającą na posłuszeństwu poruszeniom miłości własnej. Przeciwnie, sprawności są stałe: i choćby sprawiedliwy upadł siedem razy, niech się pocieszy: Bóg zna głębiej jego serca”.
„Ale niech też uważa, aby pożądliwość nie uwiodła go i nie zepsuła, i aby przedmioty odczuwalne, wywierając nieustannie niebezpieczne wrażenia na jego wyobraźni, nie doprowadziły któregoś dnia do otwartego buntu tejże wyobraźni przeciwko prawom, które ją krępują. Albowiem sprawność w miłości jest znacznie bardziej delikatniejsza, znacznie trudniejsza do zdobycia i do zachowania, niż sprawności zbrodnicze; ponieważ jeden akt rozmyślny, jeden grzech śmiertelny zawsze ją trwoni: a to przede wszystkim dlatego, że bynajmniej nie możemy miłować Boga bez pomocy łaski; zaś sprawiedliwie tracimy prawo do owej pomocy z powodu naszej dobrowolnej niewierności; tymczasem pożądliwość wcale nas nie opuszcza, choćbyśmy rozmyślnie opierali się jej. Człowiek jest sprawiedliwy przed Bogiem, kiedy jego serce jest naprawdę bardziej dysponowane do miłowania dobra niż zła miłością wolną i rozumną; owa dyspozycja może być zdobyta albo poprzez wolne i rozumne akty miłości, albo w inny sposób. Jednak ponieważ nie odczuwamy naszych sprawności, podobnie jak znamy tylko to, co aktualnie dzieje się w naszej duszy; i ponieważ miłości nie odczuwamy tak, jak pożądliwości, która jest często burzliwa, nie możemy mieć pewności co do stanu, w jakim się znajdujemy. Dlatego potrzeba nie dowierzać sobie, ale i nie zniechęcać się: oraz do śmierci starać się zniszczyć miłość własną czy też pożądliwość, która nieustannie się odnawia; a także umacniać umiłowanie Porządku, które słabnie czy też ulega zepsuciu, gdy tylko przestajemy czuwać nad sobą”.

„Toteż widzimy, że niemal nikt nie rozmyśla, zaś tym, którzy zamierzają poszukiwać prawdy, często brakuje sił i odwagi, by dotrzeć aż do miejsca, gdzie mieszka prawda. Zmęczeni i zniechęceni, usiłują zadowolić się tym, co posiadają: albo może pocieszają się śmieszną pogardą lub nikczemną beznadzieją i podłością ducha. Skoro pozwolili się zwieść, sami zaczynają zwodzić; skoro są zmęczeni, inspirują nonszalancję i lenistwo. Wystarczy ich zobaczyć, aby poczuć się jak oni: zniechęceni pracą i zrażeni prawdą. Albowiem ci ludzie są uczynieni w taki sposób, że znacznie bardziej wolą zwodzić się nawzajem niż zasięgać rady ich wspólnego mistrza: a są tak łatwowierni wobec swych przyjaciół i tak nieufni czy też tak mało uważni na odpowiedzi prawdy wewnętrznej, że opinia albo towarzystwo są zwykłą regułą ich odczuć i postępowania”.

„Jako że Bóg nie sądzi duszy na podstawie tego, co widzi w niej przejściowego i aktualnego, ale na podstawie stałych dyspozycji i trwałych sprawności, aktualne umiłowanie Porządku nie usprawiedliwia, lecz czyni to jedynie miłość habitualna: albowiem Bóg, który miłuje porządek nieprzezwyciężenie, nie może miłować serca nieuporządkowanego, serca dysponowanego raczej ku złu niż ku dobru. Otóż kapłan ma władzę odpuszczania grzechów. Przeto ma władzę uczynić grzesznika miłym Bogu. Jego rozgrzeszenie zmienia zatem akt w sprawność, w stałą dyspozycję. Wszak koniec końców kapłan nie może wydawać osądu o stanie penitenta, lecz jedynie o jego aktualnym postanowieniu. Może wydawać osąd o penitencie tylko na postawie oświadczenia penitenta: a sam penitent nie może wiedzieć, czy miłość, jaką żywi do Porządku, jest habitualna, czy zaledwie aktualna. Albowiem możemy wydawać osąd o wierze jedynie na podstawie naszego wewnętrznego odczucia wiary, a owo odczucie przedstawia tylko akty, które odczuwamy aktualnie, a bynajmniej nie sprawności, jeśli nie zostały one rozbudzone. Jako że kapłan ma władzę odpuszczania grzechów i może wydać osąd jedynie na podstawie znanych mu dyspozycji penitenta, koniecznie potrzeb, by rozgrzeszenie zmieniło akt w sprawność, ponieważ tylko sprawność usprawiedliwia przed Bogiem i ponieważ sakramenty Nowego Przymierza rozlewają łaskę uświęcającą”.

„Najbardziej powszechne słowa są najbardziej niejasne, a powszedni dyskurs jest często zaledwie grą słów pozbawionych znaczenia, których słuchamy i które oddajemy niczym echo oddaje głosy pasterzy”.

„Wszak każdy ocenia rzeczywistość bytów, podobnie jak solidność ciał, poprzez wrażenie, jakie wywierają one na jego zmysłach”.

„Kto jest powodem upadku dla jednej osoby, jest bardziej okrutny niż najokrutniejszy Falaris”.

„Albowiem zawsze należy najpierw oddać sprawiedliwość, zanim zaczniemy sprawować miłość”.

„Nigdy nie należy odmawiać prawdy, pokarmu umysłu, przed tymi, którzy są w stanie ją przyjąć. Trzeba dawać dobry przykład wszystkim”.

„Ale ponieważ dobra ziemskie nie są dobrami w ścisłym znaczeniu; ponieważ ich wartość zależy od stosunku, jaki mogą mieć do prawdziwych dóbr; w końcu ponieważ są to dobra, których nie można dawać nie dzieląc ich, bardzo często zdarza się, że nie musimy dzielić się nimi z innymi osobami. Na przykład jeśli ojciec nazbyt pobłażliwy dla swych dzieci, rozwiązłych albo skłonnych do rozwiązłości, daje im pieniądze, to staje się przyczyną ich nieuporządkowania i wyrządza krzywdę ubogim, którzy potrzebują jego pomocy; podobnie też ten, kto podaje szpadę szaleńcowi albo człowiekowi rozgniewanemu, naprawdę staje się przyczyną morderstwa. Rozrzutnik okrada ubogich i swą niewłaściwą hojnością zabija duszę towarzyszy swej rozwiązłości. Kto pozwala rozpitemu słudze pić do woli, czyni dobro, którego wzbraniają mu powinności miłości i życzliwości. Jednym słowem, kto daje pewną moc bezsilnym umysłom, które nie mogą ani zasięgnąć rady Rozumu, ani iść za nim, staje się przyczyną ich grzechu i wszystkich niedoli, które są skutkiem nadużycia mocy”.

„Ale ból i poniżenie, które same w sobie są prawdziwymi nieszczęściami, stają się dobrami przy wielu okazjach: i miłość życzliwości, którą powinniśmy otaczać wszystkich ludzi, powinna skłaniać nas do zasmucania wszystkich tych, którzy na to zasługują i nad którymi mamy władzę, ażeby wyprowadzić ich z ich nieuporządkowania za sprawą lęku przed karą. Matka, która nie chce cierpieć patrząc, jak obcinają dotknięte gangreną ramię jej dziecka, jest okrutna. Ale jeszcze bardziej okrutny jest ten, kto pozwala znieprawić umysł i serce dziecka przez przyjemności i gnuśność. Przyjaciel, który w milczeniu patrzy, jak niszczą jego przyjaciela przez sekretne intrygi albo który sam przez wyrachowanie wchodzi w układ niekorzystny dla przyjaźni, którą poprzysiągł, jest przyjacielem niewiernym, człowiekiem niegodnym społeczności z innymi ludźmi. A znacznie bardziej niewiernym przyjacielem jest ten, który ze strachu, by nas nie zasmucić i nie zmartwić, pozwala nam stoczyć się do piekieł; albo który, schlebiając naszym namiętnościom, przyłącza się do tych naszych wrogów, którzy sami mogą nas zaślepić i zgubić”.

„Niech ludzie powtarzają, ile chcą, że trzeba oddzielić prawa społeczności cywilnej od praw miłości chrześcijańskiej; w praktyce wydają mi się one nierozdzielne”.

„Jednak ponieważ ludzie mają tylko słabą i abstrakcyjną ideę o wielkości dóbr przyszłych, myślą o nich rzadko i bez poruszenia. Wszak tylko idee odczuwalne wstrząsają duszą, tylko obecność dobra albo zła dotyka ją i wprawia w ruch. Natomiast ponieważ wyobraźnia i zmysły są nieustannie i żywo wstrząsane przez otaczające nas przedmioty, myślimy o nich zawsze, i zawsze z jakimś poruszeniem namiętności. A jako że w sposób naturalny osądzamy o solidności dóbr na podstawie odcisku, jaki pozostawiają w umyśle, patrzymy na nie z poważaniem, pragniemy ich żarliwie, przyjmujemy z przyjemnością. Dlatego sądzimy, że nie żywią dla nas przyjaźni ci, którzy powstrzymują nas w naszym biegu, zamiast dołączyć do nas i łapać zdobycz, która się nam wymyka.
Psy okazują sobie wzajemnie wiele czułości, kiedy tylko widzą przygotowania do polowania, chcą biec za zwierzyną łowną, machinalnie podniecają się nawzajem, a często nawet tego, kto ich prowadzi: to za sprawą podskoków i skrętów, które wywołują następne podskoki i kręty; a to dlatego, że wszystkie machiny, a przynajmniej te, które należą do tego samego gatunku, zostały uczynione, aby wzajemnie się naśladować. Weźmy najgorliwszego psa, który wypłasza zwierzynę zbyt daleko: zamknijmy go i odejdźmy. Jakiż skowyt, jakie wycie, ile odczuwalnych oznak okrutnego bólu! Wszystko to jest tylko działaniem machiny. Podobnie jest tymi, którzy w ogóle nie znają prawdziwych dóbr, a którzy mają w głowie jakąś namiętność. Obyśmy tylko nie wchodzili w ich zamysły, obyśmy im nie sprzyjali, obyśmy się im sprzeciwiali; będą nam oni nieustannie wyrzucać, że nie wypełniamy naszych powinności względem społeczności, przyjaźni, pokrewieństwa, że czynimy ich nieszczęśliwymi i że okazujemy się ich prześladowcami. Jeżeli staramy się przekonać ich w oparciu o rozum, mówią, że chcemy być jak Katon. Jeżeli chcemy ich powstrzymać z pomocą religii, mówią, że zachowujemy się jak dewoci, że stajemy się bigotami. Tak działa machina, i tak będzie działać jeszcze długo. Dewoci pozostaną dziwaczni i rozkapryszeni, pozbawieni uczuciowości, przyjaźni, uprzejmości. Inni będą przed nimi uciekać całe życie, jak przed osobami, z którymi nie sposób związać społeczność: ponieważ rzeczywiście można związać społeczność wyłącznie w nadziei na zdobycie tych samych dóbr., do których tamci nie czują żadnej skłonności, wszak mają upodobanie i uczucie jedynie do przedmiotu swych namiętności”.

„Jako że dobrzy ludzie są naprawdę ożywiani miłością, nie zrywają oni nigdy przez resentyment z tymi, którzy żyją w nieuporządkowaniu. Zawsze towarzyszy im nadzieja, że wyciągną ich z nieuporządkowania za sprawą swego przykładu, swej cierpliwości, swych rad, wspomaganych przez łaskę. Ponieważ przeświadczeni o prawdzie swych odczuć i przeniknięci słodyczą prawdziwych dóbr, których swego rodzaju przedsmakiem już się cieszą, myślą tylko o tym, aby ukazać innym to, co sami widzą; chcieliby dać innym możliwość spróbowania płodnego źródła wszystkich przyjemności. Ożywia ich wstręt, jaki czują do przywar; on też sprawia, że mówią językiem, który jest strapieniem dla tych, którzy mają się za szczęśliwych, gdy podążają za przyjemnym poruszeniem swych namiętności. Wszystko to sprawia, że człowiek rozwiązły – przez człowieka rozwiązłego rozumiem wszystkich tych, którzy bynajmniej nie patrzą na niezmienny Porządek jak na swoje prawo albo nienaruszalną regułę postępowania, którzy uważają, że Rozum jest nieznośnym jarzmem – a zatem wszystko to sprawia, że człowiek rozwiązły, powiadam, przeważnie patrzy na ludzi uporządkowanych jak na prześladowców, że ze swego rodzaju przerażeniem unika rozmowy z nimi, że bynajmniej nie pragnie tworzyć z nimi społeczności, trwając w wewnętrznym przekonaniu, że nie opuszczą oni solidnych dóbr, aby wejść w jego zamysły i wraz z nim uganiać się za urojeniami, które rozwiewają się w chwili, gdy chcemy je pochwycić”.

„Jednak tego rodzaju ludzie często się skarżą, że mylimy prawa religii z prawami natury, że dewoci do niczego na tym świecie się nie nadają, że są upartymi i bardzo nieuczciwymi ludźmi. Chcą, żebyśmy współpracowali z nimi jak dobrzy krewni, dobrzy przyjaciele, dobrzy obywatele, nie zaś jak ludzie pełni uprzedzeń – powiadają – biorących się z odczuć, których nie smakują i których nie aprobują. To jednak nie jest możliwe. Można działać tylko według swojego światła. Czy ten, kto widzi wyraźnie, pozwoli ślepcowi spaść w przepaść, czy raczej nie krzyknie na niego i nie powstrzyma go? A czy miałby rację ów ślepiec, który skarży się na wyświadczenie mu przysługi, mówiąc do swojego przyjaciela: Zostaw mnie, czy sądzisz, że widzisz lepiej ode mnie? Wszyscy jesteśmy ślepcami: wierzcie mi, wszyscy jesteśmy pełni uprzedzeń. Czyż zachowanie mojego życia nie leży bardziej w moim interesie, niż w waszym? Chodźcie raczej za mną jako ślepcy-towarzysze: czuję, że jestem na najpiękniejszej ścieżce na świecie”.

Kolejny filozof, który padł ofiarą wulgaryzacji własnej myśli, która potocznie brzmi, iż to Bóg odpowiedzialny jest za wszelki ruch; nie poruszamy naszymi członkami, Bóg to czyni, bo jest przyczyną wszystkiego i jedyny ma moc wprawiania wszystkiego w ruch, przez co nic nie dzieje się bez jego Woli, jakbyśmy byli marionetkami, które mimo iż mają własną wolę, nie mają siły...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    30
  • Posiadam
    10
  • Przeczytane
    6
  • Filozofia
    3
  • Mam
    1
  • Filozofia
    1
  • Teraz czytam
    1
  • 10|Biblioteka Filozofów - do przeczytania
    1
  • Klasyka
    1
  • 2) Filozofia: Teksty źródłowe
    1

Cytaty

Więcej
Nicolas Malebranche Traktat o moralności Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także