rozwińzwiń

Mali książęta

Okładka książki Mali książęta Conor Grennan
Okładka książki Mali książęta
Conor Grennan Wydawnictwo: Papierowy Księżyc biografia, autobiografia, pamiętnik
390 str. 6 godz. 30 min.
Kategoria:
biografia, autobiografia, pamiętnik
Tytuł oryginału:
Little Princes: One Man's Promise to Bring Home the Lost Children of Nepal
Wydawnictwo:
Papierowy Księżyc
Data wydania:
2013-11-29
Data 1. wyd. pol.:
2013-11-29
Data 1. wydania:
2011-08-04
Liczba stron:
390
Czas czytania
6 godz. 30 min.
Język:
polski
ISBN:
9788361386360
Tłumacz:
Marta Kędra
Tagi:
Marta Kędra
Średnia ocen

8,0 8,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
8,0 / 10
47 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
389
370

Na półkach: , ,

Nie spodziewałam się zbyt wiele... a dostałam bardzo dużo. Mnóstwo emocji... chwilami się zaśmiewałam, a momentami wzruszenie tak ściskało za gardło, że aż chciało się płakać. Książka ta nie jest wybitna literacko, ale niczego jej to nie ujmuje. Wręcz przeciwnie. Autor pisze prosto, jasno i wyraziście. Czyta się to znakomicie i z zainteresowaniem. Jedna decyzja... pomysł na zostanie wolontariuszem w Nepalu, kraju o którym Conor nie wie prawie nic... praktycznie zmienia jego życie i prowadzi go takimi ścieżkami, o jakich nawet by mu się nie śniło. A wszystko to dzięki niespodziewanemu przywiązaniu się do kilkorga osieroconych nepalskich dzieci.
Bardzo dobra książka, warta przeczytania. Nie mogłam się oderwać. I myślę że zostanie we mnie na długo.

Nie spodziewałam się zbyt wiele... a dostałam bardzo dużo. Mnóstwo emocji... chwilami się zaśmiewałam, a momentami wzruszenie tak ściskało za gardło, że aż chciało się płakać. Książka ta nie jest wybitna literacko, ale niczego jej to nie ujmuje. Wręcz przeciwnie. Autor pisze prosto, jasno i wyraziście. Czyta się to znakomicie i z zainteresowaniem. Jedna decyzja... pomysł na...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2304
2041

Na półkach: , ,

Początek był tragiczny... ot, kolejny typowy Amerykanin: zapatrzony w siebie, arogancki, traktujący wszystko i wszystkich spoza swojego kraju jak wytwory trzeciego, a może i nawet szóstego świata. Irytowała mnie jego postać do tego stopnia, że już miałam zakończyć moją przygodę z tą książką. Na szczęście dałam Conorowi szansę i nie żałuję, bo przemiana, jaka w nim zachodziła z każdą stroną była zadziwiająca i ujmująca. Od aroganta przeszedł przez różne etapy, by w końcu stać się osobą niezwykle empatyczną i bezinteresowną. Walka Autora o nepalskie dzieci podbiła moje serce.
Polecam!

Początek był tragiczny... ot, kolejny typowy Amerykanin: zapatrzony w siebie, arogancki, traktujący wszystko i wszystkich spoza swojego kraju jak wytwory trzeciego, a może i nawet szóstego świata. Irytowała mnie jego postać do tego stopnia, że już miałam zakończyć moją przygodę z tą książką. Na szczęście dałam Conorowi szansę i nie żałuję, bo przemiana, jaka w nim...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2
1

Na półkach: , ,

Lektura wciąga od samego początku (gdy z lekkim niedowierzaniem poznajemy motywy, które popchnęły głównego bohatera do zainteresowania się wolontariatem) aż po fragmenty opisujące zaangażowanego w walkę człowieka, który musiał na nowo zdefiniować swoje życie i obecność w tym miejscu. Grennan zabiera nas w podróż, która nie polega na zasypywaniu czytelnika szczegółami z życia podróżnika. Kiedy Conor uczestniczy w podróży przez Himalaje do wiosek, w których urodziły się dzieci, nie epatuje czytelnika opisami (z pewnością) malowniczych krajobrazów, skupia się tylko na rzeczach istotnych.

Siła opowieści o Małych Książętach wynika również z faktu, że autor, jak sam mówi, pisał ją z wielką przyjemnością, a wynikała ona z powrotu do chwil, które spędził z dziećmi. Wyraźnie buduje ona pozytywny wydźwięk całości. Sam autor wprost mówi o tym, że to również ich opowieść. Opowieść dzieci, które „zmieniły jego serce”, a potem zainspirowały do wyruszenia w ryzykowaną podróż, aby odnaleźć ich rodziny i pozostałe didi: Zatytułowałem książkę Mali Książęta ponieważ nie mogło być mowy o innej nazwie.

Autor podkreśla jednocześnie, iż w trakcie pisania zdał sobie sprawę, że to nie tylko ich opowieść, ale historia ilustrująca pewien przypadek. Przypadek człowieka, który bez odpowiednich umiejętności, głębokiej pasji do wolontariatu, pragnienia, by zmieniać czyjeś życie, odnajduje w sobie wiele poświęcenia, by walczyć o lepsze życie dzieci cierpiących po drugiej stronie globu.

Jeżeli ktoś na tym etapie lektury recenzji sądzi, że to opowieść bohatera o bohaterze, to natychmiast odpowiadam: i tak i nie. Tak, ponieważ Grennan z czasem poświęca się walce z obecnym w Nepalu procederem handlu dziećmi i jego skutkami. Robi wszystko, co w jego mocy, aby nieść pomoc poszkodowanym oraz ich rodzinom: poszukując dzieci, odbierając je handlarzom, opiekując się nimi na szpitalnym oddziale dla niedożywionych, wreszcie wyruszając w górzyste tereny oddalone kilkaset kilometrów od Domu Małego Księcia. Żeby odszukać rodziny swoich podopiecznych.

Ale "Mali książęta" to nie tylko bohaterska historia. Grennan opisuje swoje perypetie ze wszystkimi wzlotami i upadkami. Nie boi się boleśnie rozprawić na jej kartach ze swoją początkową naiwnością, oportunizmem i myśleniem człowieka ucywilizowanego (traktującego pracę wolontariusza jako wymówkę i pretekst). Nie boi się też opisywać swoich lęków, porażek, myśli małych i płochych i jest przy tym całkowicie szczery z czytelnikiem.


Historia Grenanna to dowód na to, ile może dać zaangażowanie i jak bardzo zmienić życie. Zmienić w sposób, którego nie moglibyśmy sobie wyobrazić. To również potwierdzenie tego, że wystarczy czasem niewiele, by pokazać, ujawnić swoją dobrą wolę, a z tego miejsca już niewiele do niesienia pomocy innym.

Książka Grennana nie jest jednak lekcją moralizatorstwa. Nie takie książki lubi przecież czytać sam autor. Morał wypływa z tej historii jakby mimochodem. Lektura zamiast wszechobecnych pouczeń, dostarcza emocji związanych z nadzieją, poruszeniem losem dzieci, wzruszeniami. Grennanowi udało się pokazać brutalne kulisy nepalskiego konfliktu domowego, bezwzględnej chęci uzyskania zysku kosztem istot niewinnych, w sposób, który sprawia, że jesteśmy jednak pełni nadziei.

Moja kompletna recenzja Małych Książąt znajduje się pod tym linkiem:
http://kulturaonline.pl/mali,ksiazeta,opowiesc,prawdziwa,tytul,artykul,17259.html
zachęcam przeczytania i komentowania

Lektura wciąga od samego początku (gdy z lekkim niedowierzaniem poznajemy motywy, które popchnęły głównego bohatera do zainteresowania się wolontariatem) aż po fragmenty opisujące zaangażowanego w walkę człowieka, który musiał na nowo zdefiniować swoje życie i obecność w tym miejscu. Grennan zabiera nas w podróż, która nie polega na zasypywaniu czytelnika szczegółami z...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1431
790

Na półkach: ,

Bardzo lubię czytać książki z gatunku literatury faktu. Szalenie interesują mnie ludzkie życiorysy, przeżycia, doświadczenia, podróże oraz możliwość poznawania różnorodności świata, kultur, religii, współzależności, interakcji.
"Mali książęta" zaintrygowali mnie już na długo przed polską premierą. Rodziny, które utraciły poczucie bezpieczeństwa i wolności, wojna domowa, osierocone dzieci pod opieką wolontariuszy z całego świata a to wszystko w bardzo egzotycznym ale surowym regionie świata, Nepalu- miejscu wymarzonym na turystyczną eksplorację ale także na sprawdzenie własnych możliwości, swojej dojrzałości, ludzkiego oblicza.

Conor Grennan znudzony swoim życiem, pracą postanawia zrobić coś szalonego. Planuje podróż dookoła świata. Jego przyjaciołom pomysł wydaje się zbyt ekstrawagancki i nie rozumieją argumentów swojego kolegi. Conor aby nadać swoim planom ważności i pozbyć się krytycznych uwag rozważa wolontariat w sierocińcu w jednym z krajów trzeciego świata. Jego wybór to Nepal. "Moje zadanie miało brzmieć jak prawdziwe wyzwanie i wywrzeć odpowiednie wrażenie na rodzinie i przyjaciołach". I tak się dzieje. Wszyscy gratulują Conorowi empatii, wrażliwości na ludzką krzywdę, altruizmu. Jak wyglądało zderzenie wyobrażeń z rzeczywistością? Jak Conor poradził sobie z pracą w sierocińcu, relacjach z dziećmi?

Z początku Conor wydawał mi się egoistycznym,egocentrycznym i aroganckim dupkiem. Wykorzystywać biedne sieroty by wywołać poklask dla swoich planów, podziw i szacunek!!! Okropne. Bawiło mnie jego przerażenie gdy skonfrontował się z nepalską rzeczywistością, centrum konfliktu, brutalnością rebeliantów, okropieństwem terroru, pokłosiem wojny domowej, strachem zniewolonej ludności i doświadczeniami dzieci, którymi miał się opiekować. Myślałam: a dobrze ci tak, następnym razem pomyśl potem zrób, nie przeceniaj własnych możliwości.
Z lekkim lekceważeniem obserwowałam jego podejście do sierot i zupełny brak kwalifikacji w opiece nad dzieciakami. Nie znał się na opiece nad nimi, nie wiedział jak i w co się bawić.
Z kolei dzieciaki z Domu Małego Księcia są fantastyczne. Pełne życia, uroku, optymizmu i nadziei, skore do zabawy i żartów. I choć ich krótkie życie naznaczone zostało bólem, cierpieniem i rozpaczą, nie poddają się. To dzięki nim Conor zaczął się zmieniać, dojrzewać i zyskiwać w moich oczach. Dzieci stają dla mężczyzny "podporą, przyjaciółmi, tłumaczami, nauczycielami i często jedynym źródłem radości". W momencie kiedy Conor zaczyna interesować się losem dzieci, ich przeszłością i przyszłością, staje się dla mnie prawdziwym mężczyzną.

Oczami Conora oprócz dzieci, ich życiorysów, bolesnych przeżyć poznajemy surowy klimat Nepalu, jego kulturę, mentalność Nepalczyków, podziały klasowe, politykę i opiekę zdrowotną. Obserwacje te wzbudzają w czytelniku protest ale i solidarność. Przepaść między Nepalem a kulturą zachodu jest ogromna, i nie wszystkie przedstawione aspekty zyskują we mnie zrozumienie. Dzięki książce można zdać sobie sprawę jak wiele ten kraj potrzebuje uwagi, troski i pomocy z zewnątrz, co i jak można zrobić by polepszyć byt i życie nepalskiej ludności.

"Mali książęta" zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Polecam ją przede wszystkim każdemu miłośnikowi literatury faktu. Sądzę jednak, że czytelnik w każdym wieku, pozycji, statusie, doświadczeniu, zamiłowaniu znajdzie w niej coś dla siebie.

http://aleksandrowemysli.blogspot.com/2013/08/nepalskie-dojrzewanie.html

Bardzo lubię czytać książki z gatunku literatury faktu. Szalenie interesują mnie ludzkie życiorysy, przeżycia, doświadczenia, podróże oraz możliwość poznawania różnorodności świata, kultur, religii, współzależności, interakcji.
"Mali książęta" zaintrygowali mnie już na długo przed polską premierą. Rodziny, które utraciły poczucie bezpieczeństwa i wolności, wojna domowa,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1140
950

Na półkach:

Gdy zauważyłam, że na fanpage’u Wydawnictwa można zgłaszać się po Białe Kruki postanowiłam zaryzykować i także wziąć w tym udział. Wybrałam sobie książkę ,,Mali Książęta”, choć nie za bardzo wiedziałam, czego miałabym się po niej spodziewać. Powieść długo przeleżała na mojej półce, gdyż nie byłam do niej przekonana. Gdy jednak zabrałam się za jej czytanie nie mogłam się od niej oderwać!

Conor wybrał się na wolontariat do Nepalu, aby opiekować się tamtejszymi sierotami. Robił to na pokaz, chciał się popisać przed kolegami dobrym sercem. Gdy jednak dojechał na miejsce wszystko się zmieniło. Szybko także zrozumiał, że to nie zabawa, a prawdziwe przywiązanie do dzieci, z którymi przebywał. Nadszedł jednak koniec jego pobytu w Nepalu i musiał wracać. Czy zdecydował się jeszcze tam pojechać? W jaki sposób nazwa Mali Książęta była związana z przebywającymi tam dziećmi?

Książka przez pierwszych kilka stron nie za bardzo mi się podobała, musiałam przywyknąć do stylu autora. Potem już jednak oddawałam się jej lekturze z wielką przyjemnością. Styl autora był prosty, jednak opisywane zdarzenia – tragiczne. Niejednokrotnie podczas czytania możemy zetknąć się z handlarzem dziećmi, który miał zapewnić im godziwe życie, tak się jednak nie stało.

Po raz pierwszy zetknęłam się z tematyką domów dziecka, czy też sierocińców w Azji. Było to dla mnie nowe, przykre doświadczenie. Dzięki pracy autora, gdyż jest to książka biograficzna, ich byt zaczął się poprawiać, jednak nie był to, aż taki wzrost, jakiego moglibyśmy oczekiwać. Dobrze, że są na świecie tacy ludzie, którzy niosą chęć pomocy innym i są w stanie zrezygnować z własnych wygód, aby pomóc innym.

Podczas czytania ,,Małych Książąt” niejednokrotnie byłam wzruszona i przerażona tym, jaka sytuacja tam panuje. Co prawda akcja dzieje się kilka lat temu, więc może coś się zmieniło. Nie wiem, mogę mieć tylko nadzieję na to, że los dzieci w krajach azjatyckich uległ poprawie.

,,Mali Książęta” to pozycja, która z pewnością zasługuje na uwagę czytelnika. Przenika do głębi, jest naszpikowana emocjami, które, aż wylewają się ze stron. Z pewnością warto poświęcić jej swój czas. Być może po jej zakończeniu coś do nas dotrze i zrozumiemy, jak wiele posiadamy w czasie, gdy inni mają niewiele. Być może nauczymy się cieszyć, choć prostych rzeczy…

Moja ocena: 8/10

Gdy zauważyłam, że na fanpage’u Wydawnictwa można zgłaszać się po Białe Kruki postanowiłam zaryzykować i także wziąć w tym udział. Wybrałam sobie książkę ,,Mali Książęta”, choć nie za bardzo wiedziałam, czego miałabym się po niej spodziewać. Powieść długo przeleżała na mojej półce, gdyż nie byłam do niej przekonana. Gdy jednak zabrałam się za jej czytanie nie mogłam się od...

więcej Pokaż mimo to

avatar
792
197

Na półkach:

Bywają w życiu takie sytuacje, które zmieniają człowieka.
Na każdego działa co innego, każdy chce doświadczyć i przeżyć co innego. Jesteśmy różni – nie da się tego negować. Przecież, gdybyśmy wszyscy byli tacy sami na świecie popularna byłaby nuda, a nie różnorodność. Cenię sobie właśnie tę cechę. Jednak myślę, że prawie każda osoba, która nie wstydzi się uczuć, ani ich okazywania współczuje dzieciom, które mają gorzej od nich. Conor Grennan może i współczuł sierotom z Nepalu, ale jego zamiary dotyczące przygody w tym kraju był zupełnie inny. Nie chciał, aby przyjaciele wzięli go za egoistę. I tak zaczęła się cudowna, pełna napięcia a także smutku historia 29-letniego faceta, który stał się mężczyzną.
Główny bohater już dorobił się trochę w swoim życiu i postanowił wybrać się w podróż dookoła świata. Jego przyjaciele zaczęli kręcić nosem na tą wiadomość i radzili mu, aby założył rodzinę czy też odłożył pieniądze dla swoich przyszłych dzieci. Wtedy w jego dłonie wpadła ulotka, która informowała, że w ramach wolontariatu może opiekować się dziećmi w Nepalu. Stwierdził iż jak trochę się przemęczy to jego podróż nie okaże się zbyt egoistyczna.
Najpierw musiał przez jakiś okres czasu zaaklimatyzować się w nowym miejscu, dlatego w siedzibie organizacji, która zorganizowała wolontariat odbył szkolenie, najzabawniejszą rzeczą było jak pewien pan uczył ich (na szkoleniu oprócz Conora było więcej osób) korzystania z toalety, których w Nepalu brakuje. Potem wysłano go do jeden z rodziny. Tam nauczył się jeść dal bhat, czyli duża ilość ryżu z warzywami. Nowe, niezwykłe kulinarne doświadczenie. Po tej wizycie Conor zostaje przeniesiony do Domu Małego Księcia do doliny Katmandu, a dokładniej do miasta Godawari.
Odkąd trafił do Nepalu zastanawia się co on tam robi, z dziećmi za dużo nie przebywał, a najgorsze jest to, że w kraju trwa wojna.
Kiedy w końcu trafił do celu na Conora rzuciły się dzieci, na co kompletnie nie był przygotowany. Cała sytuacja zaczęła go przygniatać. Nie był na to przygotowany, jednak… w Domu Małego Księcia mieszka osiemnaścioro dzieci, większość z nich to chłopcy. Ich historia jest wstrząsająca. Zostały przejęte z rąk handlarza dziećmi – Golkką. Kiedy wojna w kraju rozwijała się, Golkka wykorzystał to i podróżując po przeróżnych wioskach zbierając żniwo. Twierdził, że za opłatą zaopiekuje się dziećmi, trafią one do dobrych szkół, a przede wszystkim Maoici nie zabiorą młodych chłopców, aby walczyli w ich szeregach. Niestety to tylko pic na wodę. Conor poznaje tam oprócz dzieci innych wolontariuszy – Sandrę oraz Farida, z którym doskonale się dogaduje.
Czas bohatera w Domu Małego Księga nieubłagalnie się kończy, ale czuje, że dzieci, do których bardzo jest przywiązany nie może opuścić. Wie, że po skończeniu podróży, na którą się wybiera na pewno wróci do tego miejsca, gdzie doszedł do wewnętrznej zmiany. Zbyt mocną czuje więź do dzieciaków, żeby od tak ich opuszczać i obiecał im, że wróci. Tak też uczynił.
Podczas wymarzonej podróży nie jest już tą samą osobą, którą był przedtem i za ostatnie pieniądze kupuje bilet do Nepalu.
Dzięki wszystkim doświadczeniom, które go spotkały założył Dom Dziecka i uratował siódemkę dzieci, których szukał naprawdę długo. Wojna zdążyła się skończyć, więc sytuacja w Nepalu uspokoiła się. Conor spotkał wiele osób, którzy zajęli się opieką dzieci podobnie jak on, a także spotkał miłość swojego życia – Liz.
Historia Conora Grennana jest bezsprzecznie najciekawszą jaką miałam okazję przeczytać. Znajdziecie w niej wiele wzlotów i upadków głównego bohatera, radości i smutku, zwątpienia i wszystkich emocji jakie tylko da się przeżyć. Takiej opowieści nie miałam przyjemności nigdy usłyszeć, ani się zapoznać. We mnie wzbudziła wielkie emocje, a od lektury nie mogłam się wprost oderwać. Ten skrót historii, który umieściłam kilka linijek wcześniej nie oddaje tego, co można znaleźć w książce pod tytułem: Mali książęta. Dodatkowym plusem jest to iż jest to historia prawdziwa. Dla mnie nie ma minusów. A cudzego życia oceniać nie będę, więc bez oceny, ale jedno mogę powiedzieć: Tą książkę warto przeczytać. Spotkanie z inną kulturą niż nasza jest ciekawe i intrygujące, bo nie wiadomo co dalej może się zdarzyć.
Polecam.

Bywają w życiu takie sytuacje, które zmieniają człowieka.
Na każdego działa co innego, każdy chce doświadczyć i przeżyć co innego. Jesteśmy różni – nie da się tego negować. Przecież, gdybyśmy wszyscy byli tacy sami na świecie popularna byłaby nuda, a nie różnorodność. Cenię sobie właśnie tę cechę. Jednak myślę, że prawie każda osoba, która nie wstydzi się uczuć, ani ich...

więcej Pokaż mimo to

avatar
479
428

Na półkach: , ,

Jakie są powody, dla których podróżujemy? Banalne pytanie… By poznać świat, zobaczyć jak najwięcej w swoim życiu, zwiedzić zakątki, których jeszcze nikt nie widział, i zapoznać się z kulturami tak różnymi od naszej. Podróże to pasja, czasem sposób na życie albo i jego treść. Jak się okazuje jednak, wyjątków od takiego podejścia do podróży nie brakuje. Znalazł się ktoś, kto wybrał się na bardzo długą wycieczkę dookoła świata po to, by między innymi… imponować kobietom.

Oczywiście imponowanie znajomym i rodzinie też nie zaszkodzi, ale która z kobiet oprze się młodemu mężczyźnie, który zwiedził świat, a zaczął to wszystko od wolontariatu w domu dziecka? Najprawdopodobniej żadna – z takiego założenia wyszedł Conor Grennan, rozpoczynając swoją wielką, życiową przygodę, a następnie spisując ją na kartach powieści „Mali książęta”. Nie powiem, żeby taka motywacja mnie zachwycała… Początkowo nawet kręciłam nosem, czytając szczere wyznania Grennana, ale… szybko mu to wybaczyłam w obliczu przemiany, jaką przeszedł. Z lekkoducha, któremu najpewniej niewiele w życiu kiedykolwiek brakowało, w zaradnego i dojrzałego mężczyznę.

Skąd ta pozytywna metamorfoza? Na pewno nie nastąpiła w wyniku popijania drinków ozdobionych parasolkami, w otoczeniu skąpo ubranych pań, wachlujących go wielkim liściem. Wręcz przeciwnie. To, kim się stał, jak dojrzał, zawdzięcza ogromnemu wysiłkowi, samozaparciu i przede wszystkim pewnym małym istotom, nad którymi prawdopodobnie każdy z nas załamywałby ręce, użalając się nad ich losem. I zupełnie niepotrzebnie! Bo te małe istotki, zamieszkujące jeden z nepalskich domów dziecka, to jedne z najradośniejszych dzieci pod słońcem – to Mali Książęta.

Wokół panował ciągły niepokój z powodu wojny domowej, która trwała w Nepalu przez długi czas. Łatwo się domyślić, że z tym wszystkim (pomijając już walki i politykę) wiąże się głód, brud, choroby i ogromne cierpienie ludzi, w tym małych dzieci. Nic więc dziwnego, że niektórzy z nepalskich rodziców chwytali się każdej możliwości poprawienia sytuacji życiowej swoich pociech. Trafiali na takich, którzy naprawdę pomagali, ale byli też tacy, którzy na pozornej pomocy chcieli się jedynie dorobić. I co gorsza, świetnie im to wychodziło.

W końcu pojawił się on, Conor – Amerykanin niemający bladego pojęcia o dzieciach, o kulturze Nepalu i o wszystkim, co się wiązało z tym krajem. Postanowił jednak działać. W trudach – okraszonych wieloma przekomicznymi, ale też i smutnymi sytuacjami – zrodziła się jego miłość do dzieciaków i do samego miejsca oraz żywa chęć udzielania im pomocy.

Czytając tę relację autora, śledzimy jego poczynania niemal krok po kroku, śmiejemy się razem z nim, cierpimy, idziemy hen, wysoko w góry w poszukiwaniu rodzin dzieci z domu dziecka, ryzykujemy życie, stajemy oko w oko z okrucieństwem wojny, ze śmiercią głodową maluchów… Mogłabym tak wymieniać jeszcze długo, ale po co? Nie ma sensu, bo to Wy sami musicie poznać historię Conora oraz Małych Książąt. Historię słodko-gorzką (w przewadze goryczy),ale bardzo pouczającą, otwierającą oczy na problemy takich krajów, jak Nepal, o których zdaje się, że cały świat zapomniał. Na szczęście to tylko założenie, bo w rzeczywistości są ludzie, którzy pragną chociażby w małym stopniu zmienić los tych bezbronnych istot. Ktoś powie, że nikt nie jest w stanie pomóc im wszystkim, i to będzie prawda. Jednak możliwość przywrócenia uśmiechu na twarzy choć jednemu z nich to już ogromny sukces!

Nie napiszę o wadach tej książki, bo takowych nie stwierdzam. Czyta się ją z zapartym tchem! Jest niesamowita, poruszająca i co ważne – nie opisuje sucho problemu, ale przede wszystkim opowiada, jak można z nim walczyć! Pokazuje, że można coś zmienić, zaczynając od zera, tak jak Conor. Wystarczy chcieć!

Ocena: 5.5/6

Na blogu: http://ksiazkowka.blogspot.com/2013/07/mali-ksiazeta-conor-grennan.html

Jakie są powody, dla których podróżujemy? Banalne pytanie… By poznać świat, zobaczyć jak najwięcej w swoim życiu, zwiedzić zakątki, których jeszcze nikt nie widział, i zapoznać się z kulturami tak różnymi od naszej. Podróże to pasja, czasem sposób na życie albo i jego treść. Jak się okazuje jednak, wyjątków od takiego podejścia do podróży nie brakuje. Znalazł się ktoś, kto...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2181
1571

Na półkach: , ,

http://kasiek-mysli.blogspot.com/2013/09/mali-ksiazeta-conor-grennan.html

http://kasiek-mysli.blogspot.com/2013/09/mali-ksiazeta-conor-grennan.html

Pokaż mimo to

avatar
6020
1386

Na półkach:

http://dajprzeczytac.blogspot.com/2014/02/mali-ksiazeta-conor-greenan.html

http://dajprzeczytac.blogspot.com/2014/02/mali-ksiazeta-conor-greenan.html

Pokaż mimo to

avatar
160
20

Na półkach: ,

Niesamowita opowieść.

Niesamowita opowieść.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    140
  • Przeczytane
    61
  • Posiadam
    18
  • Ulubione
    5
  • 2014
    3
  • Teraz czytam
    3
  • Biblioteka
    2
  • Literatura faktu
    2
  • Powieść
    2
  • Podróżnicze
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Mali książęta


Podobne książki

Przeczytaj także