Czarni myśliwi. Brygada Dirlewangera
- Kategoria:
- reportaż
- Seria:
- Historia [Czarne]
- Tytuł oryginału:
- Les chasseurs noirs. La brigade Dirlewanger
- Wydawnictwo:
- Czarne
- Data wydania:
- 2011-08-10
- Data 1. wyd. pol.:
- 2011-08-10
- Liczba stron:
- 304
- Czas czytania
- 5 godz. 4 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788375362784
- Tłumacz:
- Wojciech Gilewski
- Tagi:
- Dirlewanger Himmler naziści partyzanci kłusownicy wojna rzeź samosądy ludobójstwo zbrodnie przeciw ludzkości XX wiek
Czarni myśliwi – recydywiści i kłusownicy, którym Himmler osobiście proponuje wolność w zamian za polowanie na ludzi na terenach okupowanych. Człowiek przystępujący do tej faustowskiej umowy to doktor politologii Oskar Dirlewanger, społeczny wyrzutek, ochotnik z czasów pierwszej wojny światowej, "potępieniec" korpusów ochotniczych. Jako żołnierz, a potem działacz nazistowski podejmuje walkę ze "światem wrogów", którzy zagrażają Niemcom.
Dla czarnych myśliwych wojna oznacza polowanie na partyzantów, ale zajmują się także dozorowaniem polskich Żydów w obozach i uczestniczą w tłumieniu powstania warszawskiego. Ludzie z jednostki specjalnej dokonują rzezi, gwałtów, grabieży na taką skalę, że same zwierzchnictwo SS wszczyna w tej sprawie dochodzenie.
Dwieście białoruskich wiosek znika z powierzchni ziemi, w Warszawie z rąk czarnych myśliwych giną tysiące ludzi. Żołnierze Dirlewangera wyróżniają się okrucieństwem w czasie rzezi Woli.
Napisana na podstawie materiałów z archiwów niemieckich, rosyjskich i polskich praca Christiana Ingrao stanowi pierwsze całościowe opracowanie na temat kłusowników Hitlera.
Książka francuskiego historyka otwiera nową serię Wydawnictwa Czarne – Historia/Historie.
"Powstanie warszawskie pozostaje zbrodnią nieukaraną. Prawie żaden z odpowiedzialnych za ludobójstwo w Warszawie w sierpniu i wrześniu 1944 roku nie został za to skazany. Teraz niemal we wszystkich przypadkach jest już za późno. Ale nie jest za późno na pamięć, dokumentację, analizę… Monografia jednego z najbardziej przerażających i odrażających oddziałów II wojny światowej, brygady Dirlewangera , uzupełnia istotną lukę w naszej wiedzy i pamięci. W sposób systematyczny i szczegółowy, a przez to – niezwykle wstrząsający i autentyczny – autor ukazuje w niej mechanizmy totalitarnej machiny zagłady".
Jan Ołdakowski
"Książka straszna, pasjonująca, bo niesłychanie niewygodna".
Thomas Wieder, "Le Monde des Livres"
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Czerń to kolor śmierci
Nową serię Wydawnictwa Czarne Historia/Historie otwiera znakomity tekst francuskiego historyka Christiana Ingrao „Czarni myśliwi. Brygada Dirlewangera”. Publikacja stanowi wyczerpującą monografię jednego z najokrutniejszych oddziałów w historii wojskowości. Oddziału utworzonego początkowo z kłusowników, następnie z przestępców skazanych za najgorsze zbrodnie – gwałty i zabójstwa. Grupa zwyrodnialców pod dowództwem nazistowskiego fanatyka, która zasłynęła przede wszystkim ze skrajnego okrucieństwa względem obywateli wrogich państw. Praca Ingrao to rzetelny historyczny obraz powstały w wyniku wielu lat studiów i poszukiwań w archiwach niemieckich, rosyjskich i polskich. Ingram próbuje opisać, ale też zrozumieć i wytłumaczyć, za pomocą dostępnych definicji kultury, jedną z najciemniejszych kart historii.
Jednostka złożona z kłusowników powstaję 1940 roku na ścisłe polecenie Himmlera. Dowództwo nad tą „wyjątkową” grupą zostaje przekazane niezwykle doświadczonemu żołnierzowi Oskarowi Dirlewangerowi, który jako weteran pierwszego wielkiego konfliktu europejskiego doskonale radzi sobie z dyscypliną w armii. Bezwzględny, bezkompromisowy, ale też waleczny, wśród żołnierzy potrafi wzbudzić autorytet i posłuch. Ceniony również przez przełożonych, szybko zyskuje sławę niezwykle skutecznego dowódcy, który wysyłany jest ze swoimi ludźmi w najbardziej niebezpieczne miejsca konfliktu – Europę Wschodnią. Z wielkim okrucieństwem pacyfikuje białoruskie wsie (choćby wspomnieć pomysł na odminowywanie terenu – pędzenie grupy pojmanych wieśniaków przed czołgiem) następnie powstanie warszawskie* – gwałcąc, torturując, zabijając, potem „rozprawienie się” ze Słowakami. Dirlewanger nie oszczędzał nikogo, nawet własnych ludzi, srogo karząc za jakikolwiek objaw nieposłuszeństwa. Ta często pijana, brudna i nieokiełznana banda byłych więźniów szybko zyskała sławę najbardziej bezwzględnej jednostki SS. Mit Dirlewangera nie kończy się jednak wraz z jego śmiercią w 1945 roku. Jeszcze długo po wojnie tym którzy służyli pod jego dowództwem i którym udało się przeżyć i uniknąć kary lub odsiedzieć minimalne wyroki będą wspominać go jako człowieka o wielkiej odwadze i kultywować mit pułkownika SS.
Praca Ingrao, jak wspomniałam na początku, to wyczerpująca monografia, która oparta została na podstawie tzw. teorii myśliwego, kłusownika, traktującego swoje ofiary jako dzikusów, zwierzynę, którą należy upolować, a całą wojnę jako jedno wielkie myśliwskie święto, można wpisać w ramy tzw. antropologii historycznej. Francuski historyk w bardzo rzetelny i drobiazgowy sposób próbuje przeanalizować motywacje niemieckich zwyrodnialców i dotrzeć do pra-przyczyny tak okrutnych działań.
„Czarni myśliwi. Brygada Dirlewangera” to ważna książka, która stanowi próbę wyjaśnienia i opisanie jednej z najbardziej zwyrodniałych brygad SS. W żadnym wypadku jednakże nie jest usprawiedliwieniem ludobójstwa. Jest raczej moralnym striptizem, który odesłanie najbardziej „nie-ludzką” stronę człowieczeństwa. Warto się zapoznać z publikacją Ingrao.
Monika Długa
*Polecam reportaż Włodzimierza Nowaka i Angeliki Kuźniak „Mój warszawski szał” w zbiorze „Obwód
głowy”, który jest opisem tamtych wydarzeń, lecz oczami żołnierza Niemieckiego.
Oceny
Książka na półkach
- 110
- 107
- 48
- 8
- 5
- 5
- 3
- 2
- 2
- 2
OPINIE i DYSKUSJE
Chciałem cos poczytac o brygadzie Dirlewangera i padło na ten tytuł. Przyznac muszę iż nie tego szukałem i oczekiwałem. Autor podszedł do tematu przez pryzmat antropologii historycznej i generalnie niewiele mozna się dowiedzieć o działaniach samej jednostki. Wszystko tłumaczone jest ceremoniałem łowieckim/mysliwskim i przez taka perspektywę rozpatrywane. Diosyc ciekawym jest opisywany życiorys samego Dirlewangera. W sumie ksiązkę mozna przeczytać z ciekawości ale by dowiedzieć się coś o szlaku bojowym to trzeba sięgnąć do innych pozycji.
Chciałem cos poczytac o brygadzie Dirlewangera i padło na ten tytuł. Przyznac muszę iż nie tego szukałem i oczekiwałem. Autor podszedł do tematu przez pryzmat antropologii historycznej i generalnie niewiele mozna się dowiedzieć o działaniach samej jednostki. Wszystko tłumaczone jest ceremoniałem łowieckim/mysliwskim i przez taka perspektywę rozpatrywane. Diosyc ciekawym...
więcej Pokaż mimo toDziwne, ale jakoś niezbyt przekonała mnie ta pozycja. Jak na monografię historyczną okazała się trochę zbyt sucha i dość „ciężkostrawna”. Biorąc pod uwagę mroczne dzieje przestępczej jednostki dowodzonej przez Oskara Dirlewangera oczekiwałem chyba więcej relacji świadków, może położenia nacisku na powojenne materiały procesowe…
Przed laty czytałem książkę autorstwa Christophera Browninga „Zwykli ludzie. 101. Policyjny Batalion Rezerwowy”, która również była poświęcona zbrodniom popełnionym na ludności cywilnej. Tamta analiza składu osobowego jednostki oraz motywów działania zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Wydani dekadę później „Czarni myśliwi” zaciekawili dużo mniej. Najwidoczniej książki z logo wydawnictwa „Czarne” lepiej smakują w kategorii krajowego reportażu.
Dziwne, ale jakoś niezbyt przekonała mnie ta pozycja. Jak na monografię historyczną okazała się trochę zbyt sucha i dość „ciężkostrawna”. Biorąc pod uwagę mroczne dzieje przestępczej jednostki dowodzonej przez Oskara Dirlewangera oczekiwałem chyba więcej relacji świadków, może położenia nacisku na powojenne materiały procesowe…
więcej Pokaż mimo toPrzed laty czytałem książkę autorstwa...
Kompendium wiedzy o Brygadzie Dirlewangera i to wszystko..Interesujący temat, ale autor kompletnie go nie rozwinął, brak wspomnień, mało cytatów, zero zdjęć. Miałam wrażenie, że to słaba praca doktorska.. Suche fakty i dywagacje autora na temat myślistwa i kłusownictwa, które wg niego miały wpływ na okrucieństwo i bezwzględność tzw czarnych myśliwych.
Kompendium wiedzy o Brygadzie Dirlewangera i to wszystko..Interesujący temat, ale autor kompletnie go nie rozwinął, brak wspomnień, mało cytatów, zero zdjęć. Miałam wrażenie, że to słaba praca doktorska.. Suche fakty i dywagacje autora na temat myślistwa i kłusownictwa, które wg niego miały wpływ na okrucieństwo i bezwzględność tzw czarnych myśliwych.
Pokaż mimo toOpis genezy i działania specjalnie powołąnej przez Himmlera w 1940 r brygady wyrokowców,kryminalistów, zwyrodnialców różnej maści, którzy na podbijanych przez nazistów terenach mieli pacyfikować ludnosć cywilną, wyłąpywać partyzantów. Słynęli z brutalności przy paleniu biaroruskich i ukraińskich wiosek, zabijaniu kobiet i dzieci, tropieniu i likwidacji ocalałych żydów.
Sam Dirlewanger był idealną osobą na stanowisko przywódcy takiej czarnej jednostki, włąściwie komprominującej mundury SS. Dostał doktorat z nauk politycznych, działał w organizacjach paramilitarnych, był aktywny politycznie w SA,NDSap, ale został skompromitowany gdy złąpano go podczas seksu z nieletnią. w latach 30-tych stracił stopięń naukowy, a nawet trafił do więzienia, gdzie na pewno poddał się dalszej deprawacji.
Brakuje zeznań naocznych świadków, znaczących dokumentów, a narracja nużąca,pełnaakademickich dywagacji. Ciekawy temat powinien zostać podany w bardziej przystępny sposób.
Opis genezy i działania specjalnie powołąnej przez Himmlera w 1940 r brygady wyrokowców,kryminalistów, zwyrodnialców różnej maści, którzy na podbijanych przez nazistów terenach mieli pacyfikować ludnosć cywilną, wyłąpywać partyzantów. Słynęli z brutalności przy paleniu biaroruskich i ukraińskich wiosek, zabijaniu kobiet i dzieci, tropieniu i likwidacji ocalałych żydów.
więcej Pokaż mimo toSam...
Podchodzilem do tej ksiazki z obawami. Czego sie balem? Opisow okrucienstw dokonywanych przez czlonkow brygady. Cale szczescie autor nie szukal taniej sensacji, tylko chcial nakreslic czytelnikom czym byla oslawiona jednostka. Zadanie wydawało się dosyc trudne, ze wzgledu na malo materialow zrodlowych. Ch. Ingrao zdolal jednak poskladac wszystko w calosc. Ksiazka ciekawa, nie czytalem jej jednak jednym tchem, chyba ze wzgledu na temat. Lektura pozwolila mi na uzupelnienie wiedzy.
Podchodzilem do tej ksiazki z obawami. Czego sie balem? Opisow okrucienstw dokonywanych przez czlonkow brygady. Cale szczescie autor nie szukal taniej sensacji, tylko chcial nakreslic czytelnikom czym byla oslawiona jednostka. Zadanie wydawało się dosyc trudne, ze wzgledu na malo materialow zrodlowych. Ch. Ingrao zdolal jednak poskladac wszystko w calosc. Ksiazka ciekawa,...
więcej Pokaż mimo toKsiążka ciekawa pod kątem pracy naukowej. Natomiast jeżeli ktoś uważa, że dowie się z niej nowych informacji w stylu relacji z Powstania Warszawskiego - Mathiasa Schenka to niestety, ale rozczaruje się bardzo. Mnie książka nie porwała...
Książka ciekawa pod kątem pracy naukowej. Natomiast jeżeli ktoś uważa, że dowie się z niej nowych informacji w stylu relacji z Powstania Warszawskiego - Mathiasa Schenka to niestety, ale rozczaruje się bardzo. Mnie książka nie porwała...
Pokaż mimo toWstrząsający opis jednej z najbardziej odrażających jednostek jakie zna historia wojen (a konkurencja tutaj jest naprawdę spora) - 36 Dywizji Grenadierów SS znanej także jako Brygada Dirlewangera. Dowodzący nią praktycznie od początku aż do końca Oskar Dirlewanger był ludzką emanacją całego "swojego" oddziału. Cierpiący na zaburzenia szaleniec jeszcze przed wojną skazany za gwałt na dziecku. Gdy powierzono mu dowództwo nad formacją spod znaku SS rekrutowaną spośród kryminalistów i kłusowników powstał twór którego dokonania mogłyby zawstydzić mongolskich najezdzców z XIII wieku. Masowe mordy, gwałty i prymitywny sadyzm uprawiane na skalę niecodzienną nawet jak na mroczne lata II wojny.
O tym wszystkim przeczytamy na stronach książki Christiana Ingrao.
Znajdziemy tutaj wiele danych szczegółowych i relacji świadków dokonań tej jednostki. Rozważania na temat tych wszystkich szokujących czynów prowadzone są podług przyjętej przez autora procedury analizy o charakterze antropologicznym i społecznym. Czy przez swoisty etos tego oddziału przemawiały prymitywne instynkty, poczucie wsytępowania w roli myśliwych polujących na ludzi czy też inne jeszcze czynniki. Przyznam, że sama koncepcja na początku wydaje się kusząca, ale jej literacka implementacja wydatnie utrudnia odbiór książki i trochę komplikuje poznanie samej historii. W lekturę zwyczajnie wdaje się chaos.
Autor czasami niepotrzebnie też szafuje szczegółowymi danymi ilościowymi oraz szeregiem dat dziennych. Jest tego tutaj tyle, że
byłoby akurat na książkę liczącą z 800 stron.
Dla polskiego czytelnika plusem może być tutaj osobne (w ramach podrozdziału) potraktowanie udziału zbieraniny Dirlewangera w rzezi mieszkańców Warszawy w trakcie Powstania.
Generalnie książka nie jest łatwą lekturą, zarówno ze względu na treść jak i formę, ale dla kogoś zainteresowanego tamtym okresem historii może stanowić ciekawą lekturę. Dobrze, że mimo 70 lat od zakończenia wojny wciąż są ludzie podejmujący takie tematu. Tym bardziej, że będąca przedmiotem tej rozprawy formacja dokonywała zbrodni na wschód od Odry i jak sądzę dla czytelnika zachodniego stanowi z zasady tajemnicę
Wstrząsający opis jednej z najbardziej odrażających jednostek jakie zna historia wojen (a konkurencja tutaj jest naprawdę spora) - 36 Dywizji Grenadierów SS znanej także jako Brygada Dirlewangera. Dowodzący nią praktycznie od początku aż do końca Oskar Dirlewanger był ludzką emanacją całego "swojego" oddziału. Cierpiący na zaburzenia szaleniec jeszcze przed wojną skazany za...
więcej Pokaż mimo toNie wiem, czy nie jedyna publikacja, jaka wyszła w Polsce, a dotycząca tylko i wyłącznie bandy zwyrodnialców zwanych szumnie Brygadą Dirlewangera. Niestety, czytając ją, nie byłem do końca zadowolony. Nie tego się spodziewałem, sięgając po nią. Nudna do bólu.
Nie wiem, czy nie jedyna publikacja, jaka wyszła w Polsce, a dotycząca tylko i wyłącznie bandy zwyrodnialców zwanych szumnie Brygadą Dirlewangera. Niestety, czytając ją, nie byłem do końca zadowolony. Nie tego się spodziewałem, sięgając po nią. Nudna do bólu.
Pokaż mimo toPodejrzewam, że wielu się książka rozczaruje. Trudno bowiem ją nazwać ksiązką historyczną czy książką o tematyce wojennej w klasycznym słowa znaczeniu. Napisana jest też cokolwiek nudnym, monotonnym stylem.
Rozpoczyna się dość typowo częścią omawiającą powstanie jednostki Dirlewangera i jej szlak bojowy. Potem mamy rys biograficzny dowódcy jednostki czarnych myśliwych. Na pewno osobowość i życiowe doświadczenie Dirlewangera odcisnęło piętno na jednostce i sposobie postrzegania jej przez innych, ale nie sądzę, żeby akurat postać dowódcy miała jakieś specjalne znaczenie dla tego, co i jak jednostka robiła w kontekście tego, z kogo była złożona i do jakich celów przeznaczona. Jeśli tworzy się jednostkę złożoną z ludzi „niepokornych” i z tych, którzy zadarli z paragrafem III rzeszy (początkowo wcale nie z kryminalistów) trudno się spodziewać, żeby jako dowódcę dostała człowieka miękkiego serca. Fakt, że sam Dirlewanger miał na pieńku z prawem, również tym sprzed 1933 roku, nie specjalnie chyba wpływało na to, jak swoje zadania jednostka wypełniała, zdecydowanie więcej chyba na wykreowanie legendy jednostki i jej dowódcy.
Większą część książki zajmuje analiza socjologiczno-antropologiczna faktu, że jednostka została powołana do zwalczania partyzantki, początkowo radzieckiej a w skład jej weszli ludzie, dla których życie w lesie i tropienie zwierzyny było naturalne – kłusownicy i leśnicy, którym również przytrafiło się złamać prawo. Tym oto sposobem trafiając na front mogli „odpokutować” swoje grzechy wobec państwa. Na bazie tego faktu autor snuje różne mniej lub bardziej wydumane analizy, porównując walkę z partyzantami z polowaniem na zwierzynę, jak to ludzie są odczłowieczani, przyrównywani do zwierzyny łownej, bydła hodowlanego etc. i jak to się wpisuje w całą łowiecką mitologię, tradycję myśliwską etc. Zaskakujące, ile słów i skojarzeń można wywieść z tego faktu. Tylko po co? Autor próbuje swoje przemyślenia ukazać jako coś odkrywczego i rewelacyjnego. Tymczasem polowanie na ludzi w kontekście myśliwy-zwierzyna jest stare jak świat i jednostka Dirlewangera nie jest tu niczym nowym. No, może poza skalą polowań. Wystarczy przypomnieć historię USA, gdzie urządzano dosłownie polowania na zbiegłych czarnoskórych niewolników, ale również na zbiegłych więźniów. W tym celu niejednokrotnie grupy poszukiwawcze czy regularne oddziały wojska najmowały do pomocy Indian-tropicieli czy traperów i myśliwych obeznanych z wynajdywaniem śladów pozostawionych przez „zwierzynę” i ich interpretacją. Jeśli dla III Rzeszy wróg, z którym musiała się liczyć, ukrywał się po lasach, dziwnym by było, żeby jednostkę do jej zwalczania tworzono z piekarzy i księgowych. Przemawia za tym zwykła logika. Pomijam też fakt, że w języku potocznym słowo „polować” czy „zapolować na coś” jest dość powszechne. Nie musi się nawet odnosić do czegoś żywego.
Tworzenie jednostek bojowych z ludzi, którzy są na bakier z prawem również nie jest czymś nowym. Tymczasem autor działalność jednostki Dirlewangera interpretuje w taki sposób, jakby jej powstanie odwoływało się do jakichś ukrytych znaczeń, archetypów etc. Owszem, można takie elementy dostrzec, ale nie należy mylić skutków z przyczynami. Przemyślenia autora, jakkolwiek logiczne, przypominają mi szkolne dywagacje na temat, co autor wiersza chciał w owym wierszu powiedzieć. I tu leją się strumienie mniej lub bardziej wyszukanych interpretacji, kiedy w rzeczywistości autor mógł mieć na myśli coś bardzo prozaicznego, ale chciał ubrać to w piękne słowa.
Spójrzmy, jak „wyszukane” interpretacje możemy znaleźć w książce, przepraszam za przydługi cytat:
„W przypadku egzekucji przez powieszenie w Miedzibrodzie chęć animalizacji przeciwnika znalazła swoje przedłużenie w sposobie potraktowania ciał czterech skazańców. Najpierw je powieszono (niczym tusze rzeźnych zwierząt) i wystawiono przez długi czas na widok publiczny (jak gdyby były myśliwskimi trofeami),a następnie pogrzebano w mogilniku dla zwierząt domowych… Posłużono się więc różnorakimi formami animalizacji Innego, jakkolwiek nie można z całą pewnością stwierdzić, która z reprezentacji – dzika zwierzyna łowna czy zabite zwierzę domowe – miała charakter dominujący. Za sprawą tego tak znaczącego rytuału jednostka odnajdywała mentalne uniwersum bliskie temu, które towarzyszyło jej podczas pobytu w Polsce i na Białorusi”.
Powiem szczerze, dawno nie czytałem takich bredni. Już widzę, jak grupa kryminalistów zebrana w bojowy oddział zastanawia się, jak animalizować cztery pojmane ofiary. Czy bardziej potraktować ich jak bydło domowe, czy zwierzynę łowną. Jakaż znowu rytualizacja? Wojna to wojna. Od tysiącleci propaganda wojenna stara się odczłowieczyć wroga przypisując mu najgorsze cechy. II wojna światowa charakteryzowała się niespotykanym nagromadzeniem bestialstwa. Doszukiwanie się w działalności jednostki Dirlewangera jakichś wyjątkowych rytualizacji jest dorabianiem filozofii do prostych wojennych faktów. Banda kryminalistów chce upodlić wroga i zastraszyć ludność. W jednym miejscu ma „okazję” pastwić się nad ciałami, w innym miejscu „tylko” rozstrzeliwuje schwytanych i idzie dalej. Czyż w podobnych przypadkach, jak opisywany powyżej nie brały udziału liniowe jednostki Wehrmachtu? A co z Einsatzgruppen? A działalność Gestapo? Przykładów można by mnożyć tysiące, tylko, że tam nie pasowało by do „pięknej” teorii autora, bo w jednostkach dokonujących nie mniej spektakularnych i odczłowieczających mordów nie było takiego nagromadzenia kłusowników i myśliwych. Owszem, jednostka Dirlewangera była wyjątkowa poprzez swoją samowolę i samowolę jej dowódcy. Ale czy do końca samowolę? Czyż nie miała przyzwolenia samego Himlera, żeby gwałcić, mordować i rabować? Jeśli banda kryminalistów dostaje taki weksel, to czegóż można się po niej spodziewać? Honorowej walki?
Niestety autor sam wpada w pułapkę faktów. Niejednokrotnie mówi o tym, że tylko na początku jednostka składała się z ludzi, którym można by przypisywać całą mitologię łowiecką. Bardzo szybko jednostka rozrosła się liczebnie będąc zasilaną przez zwykłych kryminalistów, przestępców z nizin społecznych, ale również pod koniec wojny przez przeciwników politycznych III Rzeszy wyciągniętych z więzień oraz żołnierzy karnie wydalonych z innych jednostek. Kilkukrotnie autor sam przyznaje, że pierwotny trzon kłusowniczo-myśliwski staje się marginalny. Tymczasem twardo cały czas rozwijana jest analiza pod kątem myśliwskich archetypów, choć myśliwych w jednostce prawie już nie ma. Tym samym autor swoimi przemyśleniami sam podbudowuje mitologię czarnych myśliwych jednostki Dirlewangera.
Książkę kończą dzieje powojenne, tj. wybrane historie prób wymierzenia sprawiedliwości członkom oddziału. I tutaj też autor nie wykazuje się specjalną błyskotliwością. Fakt wzajemnego krycia się oskarżonych, zmowa milczenia czy powojennej amnezji przedstawia jako coś specyficznego. A przecież wielu przestępców wojennych uniknęło kary z powodu niewystarczających materiałów dowodowych zbrodni. Dirlewangerowcy w tej kwestii nie są niczym nadzwyczajnym
Czego generalnie w książce jest brak? Praktycznie nie ma żadnych dokumentów, autor zazwyczaj odsyła do nich w przypisach. Ilość wspomnień, choćby zeznań świadków, którzy przeżyli zetknięcie się z dirlewangerowcami jest rażąco znikoma. A to przecież czytelnik ceni najbardziej w książkach dotyczących historii a nie akademickie dywagacje.
Przeczytać można, ale bez większej podniety.
Podejrzewam, że wielu się książka rozczaruje. Trudno bowiem ją nazwać ksiązką historyczną czy książką o tematyce wojennej w klasycznym słowa znaczeniu. Napisana jest też cokolwiek nudnym, monotonnym stylem.
więcej Pokaż mimo toRozpoczyna się dość typowo częścią omawiającą powstanie jednostki Dirlewangera i jej szlak bojowy. Potem mamy rys biograficzny dowódcy jednostki czarnych myśliwych. Na...
Bełkot, bełkot, bełkot. Pseudointelektualny nadęty bełkot. Gwiazdki za pewną wartość dokumentacyjną, ale przebijanie się przez niby-to-antropologiczne rozważania snute przez autora czyni docieranie do rozrzuconych tu i ówdzie strzępów informacji piekielnie męczącą wyprawą. Tylko dla osób planujących żyć 300 lat i nie wiedzących, co robić z czasem.
Bełkot, bełkot, bełkot. Pseudointelektualny nadęty bełkot. Gwiazdki za pewną wartość dokumentacyjną, ale przebijanie się przez niby-to-antropologiczne rozważania snute przez autora czyni docieranie do rozrzuconych tu i ówdzie strzępów informacji piekielnie męczącą wyprawą. Tylko dla osób planujących żyć 300 lat i nie wiedzących, co robić z czasem.
Pokaż mimo to