rozwiń zwiń

Jakub Kania w nowej pracy i z tajną misją w Chinach. Fragment powieści „Orient“ Macieja Siembiedy

LubimyCzytać LubimyCzytać
18.10.2023

Nowe, zdumiewające śledztwo Jakuba Kani zaprowadzi go do Chin – państwa wielkich pieniędzy i ambicji, wielkiej mafii i... wielkich zagadek. Specjalnie dla Lubimyczytać Wydawnictwo Agora prezentuje fragment nowej powieści Macieja Siembiedy, zatytułowanej „Orient”.

Jakub Kania w nowej pracy i z tajną misją w Chinach. Fragment powieści „Orient“ Macieja Siembiedy

[Opis - Wydawnictwo Agora] W Terespolu przed kolekturą lotto omdlewa człowiek, a z jego rąk wypada kupon z sześcioma zwycięskimi liczbami. W tym samym czasie siedem tysięcy osiemset trzydzieści kilometrów dalej pewien mężczyzna opracowuje plan, który ma przynieść miliardowe zyski i zmienić układ sił w jednym z najważniejszych państw Europy.

Co w tym czasie robi były prokurator IPN-u Jakub Kania? Właśnie dostał nową pracę i misję, a ta zawiedzie go do Szanghaju i wplącze w śmiertelnie niebezpieczną intrygę, w której ważną rolę odegrają chińskie triady, polskie służby specjalne i… zbieracze złomu spod Terespola. Najważniejsza jest jednak zagadka zaginięcia gdzieś między Polską a Chinami najsłynniejszego pociągu na świecie. Warto dodać, że śladami Kani wyrusza jego dobra znajoma kapitan Teresa Barska.

Siembieda w pełnej rozmachu powieści „Orient”, jak zwykle mistrzowsko łącząc fakty i fikcję, ujawnia tajemnice chińskiej mafii i jej powiązania z komunistycznym państwem, zdradza sekrety wywiadów oraz – z wyjątkowym poczuciem humoru – branży złomiarskiej. Prowadzi przy tym błyskotliwą rozprawę o hazardzie, lojalności, zemście, przeznaczeniu oraz… depresji. 

W jaki sposób uwielbiany przez czytelników Jakub Kania – mężczyzna z wybaczalną nadwagą i unikalnym talentem do rozwiązywania historycznych zagadek – wybrnie z kłopotów i uniknie pułapek, które zastawiają na niego najniebezpieczniejsi ludzie na świecie? Tak jak zawsze: inteligentnie i brawurowo, a przede wszystkim w zupełnie niespodziewany dla czytelników sposób.

Maciej Siembieda, twórca książek z cyklu o Jakubie Kani

Maciej Siembieda - zadebiutował jako pisarz w wieku 56 lat i szybko stał się jednym z najpopularniejszych twórców powieści sensacyjnych w Polsce. Autor książek, których bohaterem jest ekspert od śledztw historycznych – Jakub Kania („444”, „Miejsce i imię”, „Wotum”, „Kukły”, „Kołysanka” - „Orient” jest szóstym tytułem w serii), z których dwie otrzymały nominację do nagrody Wielkiego Kalibru oraz polsko-greckiej sagi sensacyjnej Katharsis, która zdobyła Nagrodę Czytelników Wielkiego Kalibru 2023 i epickiego thrillera „Nemezis”. W dorobku ma też thriller historyczny „Gambit”, nominowany do tytułu Książki Roku 2019 lubimyczytac.pl. Do sześciu z książek Macieja Siembiedy zostały sprzedane prawa do ekranizacji. Zanim zaczął pisać powieści, przez trzy dekady był reporterem prowadzącym śledztwa historyczne. Trzykrotnie otrzymał za nie nagrodę Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich (tzw. Polskiego Pulitzera). Znakiem rozpoznawczym Siembiedy jest budowanie opowieści na podstawie zdarzeń, które miały miejsce w rzeczywistości.

Przeczytaj fragment powieści „Orient” Macieja Siembiedy

Rozdział 1.

Biało-różowa karteczka z logotypem lotto, rzędem sześciu liczb oraz datą i numerem losowania wypadła z dłoni przeraźliwie chudego mężczyzny, lądując w kałuży wczorajszego deszczu.

Człowiek, który ją upuścił, kilkanaście sekund wcześniej wyszedł z kolektury przy ulicy Wojska Polskiego w Terespolu, spojrzał na wydrukowany wynik i czytał go zachłannie, nie wierząc własnym oczom. Na kilka sekund uniósł wzrok do nieba, po czym wrócił do papierka, starając się utrzymać go w coraz bardziej drżących rękach. Nie udało się. Własne nerwy wyszarpały mu wydruk z dłoni, jak silny wiatr wyrywa dziecku latawiec.

W tej samej chwili chudy mężczyzna osunął się na kolana i chwycił rękami za głowę.

Kamera monitoringu, której zapis przejrzano wiele dni później, gdy sprawa zrobiła się głośna, zarejestrowała, że zareagowały trzy osoby. Wyrostek z kolorowymi włosami wyciągnął z tylnej kieszeni modnie podartych dżinsów telefon komórkowy i zrobił klęczącemu kilka zdjęć, które z miejsca zaczął wysyłać do znajomych. Starsza kobieta, oburzona obojętnością przechodniów, pochyliła się i pewnie pytała, czy trzeba wezwać pomoc, ale chudy przecząco pokręcił głową, nie odrywając od niej rąk.

Trzeciej osoby nawet nie zauważył.

Była nią mała dziewczynka, która wyszła ze sklepu spożywczego, zobaczyła, co się stało, podniosła biało-różowy prostokąt papieru powoli nasiąkający wodą i nieświadoma tego, co trzyma w dłoni, usiłowała podać go chudemu człowiekowi. Nie przyjął. Wtedy, podobnie jak staruszka, pomyślała zapewne, że pan, który upuścił karteczkę, jest bardzo chory, i ostrożnie położyła ją na suchym chodniku tuż przed nim. Po czym uciekła tak szybko, jak szybko ucieka się przed bezradnością.

W głowie klęczącego przed kolekturą na Wojska Polskiego szalał huragan emocji, który zagłuszał i zasłaniał cały świat. W tej chwili chyba nie pamiętał nawet, jak się nazywa.

Terespol też tego nie pamiętał. W miasteczku, z racji wyglądu, nazywano chudego „Pająkiem”. Z puzzli plotek dało się ułożyć tyle, że ma na imię Heniek, jest po pięćdziesiątce, odumarła go żona, był ślusarzem, ale stracił robotę i się zapuścił, o czym świadczyły brudne klapki, podniszczone spodnie od dresu i nieświeży T-shirt, w których klęczał pod kolekturą.

Od kilku lat regularnie grał tu w każdą środę w lotto za pieniądze ze zbiórki złomu. Zawsze jeden zakład. Zawsze ten sam zestaw liczb.

Był czwartek. Dziewiąta dwadzieścia pięć.

 

Dokładnie w tym samym czasie siedem tysięcy osiemset trzydzieści kilometrów na wschód, licząc w linii powietrznej, przed budynek Shimao International Plaza w Szanghaju podjechał szafirowy jaguar XJ8 Vanden Plas. Model przeznaczony dla dyplomatów i rodzin królewskich, z białą skórą i taką ilością drewnianych okładzin, że trzeba było na nie ściąć dorodne drzewo orzechowe.

Zanim koła zdążyły zatrzymać się na dobre, z fotela obok kierowcy wyskoczył wysportowany młodzieniec w kusej marynarce, energicznym krokiem obszedł auto i otworzył tylne drzwi. Jak na filmach: najpierw pojawił się w nich elegancki but, potem nogawka spodni pochodzących pewnie z którejś z pracowni przy londyńskiej Savile Row, wreszcie reszta wytwornego garnituru, a w nim sześćdziesięciolatek o wąskich oczach i ostrych rysach twarzy. Nienaganny w każdym calu. Od długości sznurowadeł po oprawki okularów korespondujące z kolorem krawata.

Nazywał się Chen Rao i był jednym z najpotężniejszych ludzi w państwie. Absolwent Oksfordu, w świecie kapitalistycznym trafiłby na okładkę „Forbesa” jako właściciel niebotycznie bogatej korporacji rozciągającej się od kosmosu po podziemne złoża surowców w Afryce. Tylko że kapitalizm nie był Rao do niczego potrzebny. Chiny, wbrew własnej konstytucji, hołubią własność prywatną bardziej niż Stany Zjednoczone, a to, że ziemia i wszystko, co się na niej znajduje, teoretycznie należy do państwa, nikogo nie niepokoi.

Dlatego pasażer tylnego siedzenia szafirowego jaguara był krezusem i lubił się pławić w luksusie. Gwarantował to jego nieprzeciętny mózg i nieograniczone zaufanie, jakim darzył Rao nowy przewodniczący Chińskiej Republiki Ludowej, rządzący państwem od ponad roku. Przywódca, którego ten sam „Forbes” uzna wkrótce za najbardziej wpływowego człowieka na świecie.

Chen Rao zerknął na złotego patka philippe’a, którego wskazówki z uwagi na strefę czasową były przesunięte o sześć godzin dalej niż w Polsce, wszedł do holu i ruszył w stronę nieoznakowanej windy. Dojeżdżała do dyskretnego apartamentu w Shimao, drugim pod względem wysokości wieżowcu w mieście.

Asystent w kusej marynarce wykonał niemal niezauważalny ruch głową i stojąca przy windzie piękna dziewczyna, wyższa niż dziewięćdziesiąt procent Chinek, nacisnęła guzik otwierający drzwi kabiny. Miała na sobie niebieską liberię ze złotym szamerunkiem, a pod nią wąskie spodnie w tym samym kolorze. Jej ruchy były automatyczne, twarz nieruchoma, a oczy wbite w przeciwległą ścianę. Wyglądała jak mechaniczna lalka do naciskania przycisków. Kolejnym wysłała gości w górę.

Cichobieżna winda wyłożona mahoniową boazerią dojechała na piętro, które nie miało numeracji. Mogło być czterdzieste szóste albo pięćdziesiąte dziewiąte. W kabinie nie było żadnych guzików ani wyświetlacza z informacją o mijanych kondygnacjach. Takie urządzenia montuje się w demokratycznych windach samoobsługowych, w których każdy pasażer może sobie wybrać przeznaczenie. Tu nie.

Asystent wyszedł pierwszy i spojrzał w obydwie strony korytarza jak przedszkolanka, która zamierza przeprowadzić dzieci przez ruchliwą ulicę. Na piętrze nie było nikogo.

Odwrócił się i uprzejmie skinął głową, a wtedy Rao opuścił kabinę. Ruszyli do dwuskrzydłowych drzwi z kolonialnego drewna. Asystent otworzył je i puścił szefa przodem.

Wewnątrz siedziało kilkunastu mężczyzn. Przypominali manekiny. W tym samym ułamku sekundy wstali na znak szacunku i w tym samym usiedli. Żaden się nie uśmiechnął, nie chrząknął ani się nie odezwał. Czekali na Rao od pół godziny w absolutnej ciszy. Nikt nie zadawał pytań w stylu: „nie wiecie, po co nas wezwano?”, ani nie próbował zgadywać, jaki będzie temat spotkania, wróżąc z funkcji zaproszonych na nie urzędników. Zebrani wiedzieli doskonale, że sala naszpikowana jest aparaturą rejestrującą tej klasy, że czujniki niemal czytają w myślach. Dlatego trzydzieści minut temu wysocy funkcjonariusze Komunistycznej Partii Chin, zwołani przez Rao, przypomnieli sobie, że są potomkami cywilizacji, która wymyśliła filozofię zen, i trwali w milczeniu, kontrolując umysły i niemal nie oddychając.

W chwili gdy dostojnik zajął fotel u szczytu stołu, jego asystent wsunął przenośny dysk do gniazdka laptopa połączonego z rzutnikiem i na ekranie ukazał się pierwszy slajd. Pusty.

– Zostaliście wybrani do wielkiego dzieła – powiedział Rao, ale żaden z manekinów nie zareagował. Przez chwilę trwała trudna cisza, którą przerwało następne oświadczenie gospodarza spotkania:

– Dzięki genialnemu pomysłowi przewodniczącego Chiny rozpoczynają odbudowę Jedwabnego Szlaku.

Manekiny ani drgnęły.

– Eksport naszych towarów drogą morską trwa zbyt długo – kontynuował Rao – a powietrzną – jest zbyt drogi. Dlatego jako pierwsi poznajecie dziś nowe hasło przewodniczącego: „Jeden pas, jedna droga”. Nasz handel ruszy na Zachód szlakiem lądowym. Jak przed wiekami.

Mówca uniósł podbródek i spojrzał na zebranych z łaskawością, która zezwalała na reakcję.

– Jesteście najlepszymi w Chinach ekspertami od logistyki – zachęcił zebranych. – Co o tym myślicie?

Manekiny wypełniły salę burzą braw, które Rao uciął jednym gestem. Spojrzał na asystenta, a ten wyświetlił drugi slajd. Mapę Europy.

– To nasz pierwszy cel – oznajmił Rao. – Dalej.

Na trzecim slajdzie pojawiła się Polska. I tego też nie skomentował.

– Dalej.

Na czwartym i ostatnim slajdzie, zbliżeniu na fragment poprzedniego, widać już było nazwy jakichś miejscowości, których nikt nie podjąłby się wymówić.

Chen Rao podniósł długopis ze wskaźnikiem laserowym, który leżał przed nim na stole.

– Sukces Nowego Jedwabnego Szlaku zależy od tego niewielkiego kawałka ziemi w Europie – powiedział i poruszył wskaźnikiem tak, że czerwona kropka zatańczyła gdzieś na niewielkiej polskiej równinie. – To brama, przez którą trzeba przejść, aby opanować ich świat i podporządkować go Chinom – dodał z patosem, a potem wyjaśnił dlaczego. Manekiny trwały w bezruchu.

– Teraz rozumiecie? – spytał na koniec. – To musi być nasze – zmrużył oczy tak, że zamieniły się w paromilimetrowe szczeliny, i zatrzymał kropkę dziewięć kilometrów od miejsca, w którym Heniek „Pająk” nadal siedział przed kolekturą lotto, nie mogąc wyjść z szoku.

 

Chcesz kupić „Orient” w cenie, którą sam/-a wybierzesz? Ustaw alert LC dla tej książki!

Książka jest już dostępna w sprzedaży online.

---
Artykuł sponsorowany, który powstał przy współpracy z wydawnictwem


komentarze [4]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Agatonik 19.10.2023 20:12
Czytelniczka

Hura! Uwielbiam książki Macieja Siembiedy 😀

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
noodla_books 19.10.2023 14:02
Czytelniczka

Czekam :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Patrycja 19.10.2023 12:52
Czytelniczka

Mam nadzieję że uda mi się być na targach książki w Katowicach, zakupić egzemplarz i i ponownie spotkać się z panem Maciejem.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
LubimyCzytać 18.10.2023 14:00
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post