-
ArtykułyCzytamy w weekend. 26 kwietnia 2024LubimyCzytać100
-
ArtykułySzpiegowskie intrygi najwyższej próby – wywiad z Robertem Michniewiczem, autorem „Doliny szpiegów”Marcin Waincetel5
-
ArtykułyWyślij recenzję i wygraj egzemplarz „Ciekawscy. Jurajska draka” Michała ŁuczyńskiegoLubimyCzytać2
-
Artykuły„Spy x Family Code: White“ – adaptacja mangi w kinach już od 26 kwietnia!LubimyCzytać2
Cytaty z tagiem "instytucje" [10]
[ + Dodaj cytat]Epifania w Starbucksie dotyczyła transcendentalnego znaczenia kawy, kanapek czy muffina. Dotyczyła tego, co łączy ową parę przy sąsiednim stoliku ze mną i z moją córką. To nie spotkanie Twarzą w Twarz ani rozmowa, która nigdy prawdopodobnie nie będzie miała miejsca. To transcendentna wobec nas wszystkich organizacja – w tym przypadku korporacja zarządzająca Starbucksem. To tam, na poziomie produkcji, marketingu, logistyki i sprzedaży, zostało wyprodukowane medium łączące zupełnie obcych sobie ludzi. To poprzez instytucję (bardzo luźno zdefiniowaną) istniejemy jako społeczeństwo, to poprzez różne instytucje istnieje miasto. Miasto to nie ludzie, lecz instytucje i pozaludzkie mechanizmy.
Ale jakie są zalety techniki komputerowej dla milionów przeciętnych ludzi? Dla hutników, właścicieli sklepów warzywniczych, nauczycieli, mechaników samochodowych, muzykow, murarzy, dentystów i wszystkich pozostałych, w których życie wkracza teraz komputer? Potężne instytucje uzyskały łatwy dostęp do ich prywatnych spraw. Łatwiej ich śledzić, kontrolować i sprawdzać; są częściej wykorzystywani na mocy decyzji podejmowanych bez ich udziału; nierzadko redukuje się ich do roli zwykłych przedmiotów opatrzonych kolejnym numerem.
Budynek sądu był całkiem nowy - był jak szarostalowy pomnik boomu gospodarczego nowego stulecia. Mimo to panowała w nim już atmosfera opuszczenia i amoralności, charakterystyczna dla każdej instytucji administracyjnej. Cuchnęło środkami czystości i porzuconymi nadziejami
Równowaga w polityce nie polega tylko na balansie pomiędzy władzą ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą, ale także na równowadze między władzą pojmowaną jako całość a układem sił w społeczeństwie. Postkomunistom mającym imperium gospodarcze brakowało już tylko władzy politycznej. I kiedy ta została zdobyta, wszystko się dopełniło. Kiedy w ręku jednego środowiska jest wszystko - i biznes, i banki, i policja, i prokuratura, i służby - to wszelka równowaga musi się zawalić. To środowisko bogaci się ponad miarę. Bo nic go nie ogranicza. To samo środowisko ustala reguły gospodarcze, to samo prowadzi śledztwa w sprawie patologii, łapie podejrzanych, a także informuje zainteresowanych o prowadzonych śledztwach.
Akcja jest niewątpliwie nielegalna, bo żadna legalna instytucja tak głupio nie działa.
Szkoła, praca, organizacje obywatelskie i systemy polityczne nie pozwalają ludziom robić wszystkiego, co naprawdę potrafią. (...) ludzka zdolność do współpracy jest o wiele większa i bardziej złożona niż to, na co pozwalają instytucje.
Głęboko wierzył, że choć ludzie nie potrafią zmienić swej natury, to mogą, tworząc nowe instytucje i reguły gry, budować nowe nawyki myślenia i działania o ogromnym wpływie na polityczne i ekonomiczne postawy i zachowania.
Pamiętam jak wiele lat temu zapadły decyzje, że domy dziecka i domy starców mogą być pod opieką zakonów. Wszyscy myśleliśmy, że to dobry pomysł, bo wierzyliśmy w siłę moralną Kościoła. Zaufaliśmy, że będą tam kierowani wychowawcy, którzy potrafią poprowadzić ludzi do Boga. A okazuje się, że ta siła moralna może być w takim samym stopniu poddana mechanizmom żądzy władzy i upokarzania ludzi jak każdy inny człowiek. (...) Tragedią ośrodków zakonnych jest nie to, że siostry zaczęły stosować przemoc, (...) ale fakt, że wszyscy myśleliśmy, że u sióstr to się nie zdarzy.
W swojej wizji prawa i sprawiedliwości, roli państwa Jarosław
Kaczyński przedstawiał taki oto punkt widzenia: wszystkie
rozwiązania, urzędy i instytucje są dobre, jeśli tej wizji służą, a służą wówczas, gdy stoją za nimi i są w nich ludzie, którzy wiedzą, jak i komu służyć. Ludzie są ważniejsi niż instytucje. Kaczyński zdaje się namawiać do porzucenia naiwności, polegającej na przekonaniu, że istnieją w państwie jakieś niezależne, obiektywne instancje, których decyzje są niepodważalne, a przynajmniej za takie powinny być
uznane. „Przecież wiadomo, kto tam zasiada” – mawiał wielokrotnie lider PiS choćby o Trybunale Konstytucyjnym. Każdy jest przecież skądś, z jakiejś partii, jakiejś grupy interesów, określonego środowiska.
A jeśli tak, to przecież nie jest obiektywny, podobnie jak decyzje, które firmuje.
Ale demokracja to już od wielu lat nie tylko wolne
wybory i wolność słowa. To są absolutne podstawy demokracji, minimum, o którym się już nie mówi.
Dzisiaj liczy się cała skomplikowana siatka zależności pomiędzy instytucjami państwa, sposób mianowania na stanowiska, skłonność do uzgodnień i kompromisu, wciąganie do procesów decyzyjnych także opozycji, dobrowolne dzielenie się wpływami tam, gdzie trzymanie ich w jednym ręku nie jest niezbędne dla politycznej tożsamości władzy. To cała gra, która może być mniej demokratyczna
lub bardziej. Mając w Sejmie większość, rzeczywiście można
przegłosować niemal wszystko, ale demokracja dla zaawansowanych polega na tym, że się czegoś nie głosuje, nie przeprowadza, nie narzuca, choć jest pokusa, bo są możliwości.