-
ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel15
-
ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik2
-
ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać1
-
Artykuły„Fabryka szpiegów” – rosyjscy agenci i demony wojny. Polityczny thriller Piotra GajdzińskiegoMarcin Waincetel2
Cytaty z tagiem "bycie" [22]
[ + Dodaj cytat]Nikt nie jest tu na zawsze.Trzeba żyć chwilą,każdym dniem...być tu i teraz.
Nie chciało mi się już tam być, w ogóle nie chciało mi się już być, ale tam w zajebistej szczególności.
Bolało już samo patrzenie na nią. Bolało też kiedy jej nie widział. Bolało,kiedy o niej myślał. I kiedy starał się nie myśleć. Ale co było trudniejsze,żyć bez niej czy z nią?
Każde pytanie wybiera sobie w nas kogoś odpowiedniego. I nawet najbłahsze pytanie kogoś innego. A nie tylko tego, który ma na nie odpowiedzieć, także tego, który ma je zadać. I za każdym pytaniem i ten, i ten będzie to kto inny. Jest w nas przecież i dziecko, i starzec, i młodzieniec, i ktoś, kto umrze, i kto wątpi, i kto ma nadzieję, i kto nie ma już żadnej. I tak dalej, i tak dalej.
Gdyby było inaczej, nikt nie musiałby siebie o nic pytać, nie musiałby sobie na nic odpowiadać. Tymczasem nikt nie może o sobie powiedzieć, że to on, jak był on i będzie on. Nikt nie może sam sobie zakreślić granic ani ustanowić siebie jako siebie. Dlatego wciąż musimy zadawać sobie pytania, raz przez tego, raz przez tamtego, to znów przez kogoś innego, zadawane raz temu, raz tamtemu, raz komuś innem, mimo że i tak wszystkie pozostaną bez odpowiedzi.
O, łuskamy fasolę, można by powiedzieć, pan jest, ja jestem i przecież czujemy w rękach każdego strąka, każde ziarnko, które z tego strąka wyłuskamy. Mimo to ważniejsze jest, jak pan mnie, a ja pana wyobrażamy sobie, jak ja siebie wobec pana wyobrażam, a pan siebie wobec mnie. To, że się widzimy, że łuskamy, niczego nie jest dowodem. Za mało byłoby, gdybyśmy tylko łuskali, abyśmy mogli doznawać, że łuskamy. Nasze wzajemne wyobrażenia siebie nadają dopiero wymiar temu, że łuskamy. Jak nadają wszystkiemu. Nawet powiem panu, według mnie, dopiero to, co wyobrażone, jest prawdziwe.
Jestem, istnieję, myślę, więc jestem; jestem, bo myślę, a dlaczego myślę? nie chcę już myśleć, jestem, gdyż myślę, że nie chcę być, myślę że...bo...uff!
Tak, powszechnie podkreśla się, że cechą charakterystyczną klasycznego okresu filozofii była jedność teorii i praktyki. Dla starożytnego filozofa filozofia nie była tylko intelektualnym ćwiczeniem, teorią, interpretacją świata czy życia. Była sposobem bycia.
Zaparło mi oddech. Nigdy przed tymi ostatnimi dniami nie przeczuwałem, co to znaczy „istnieć”, Byłem jak inni, jak ci, którzy przechadzają się nad brzegiem morza w wiosennych ubraniach. Mówiłem jak oni: „morze jest zielone; ten biały punkt, tam wysoko, to jest mewa”. Ale nie czułem, że to istnieje, że mewa jest „mewą-istniejącą”; normalnie istnienie ukrywa się. Jest tutaj, wokół nas, w nas, jest nami, nie można powiedzieć dwu słów, nie mówiąc o nim, a przecież nie dotykamy go. Kiedy myślałem, że o nim myślę, prawdopodobnie nie myślałem o niczym, miałem pustą głowę lub jedynie to jedno słowo w głowie, słowo „być”. Albo morze, myślałem...jak by to powiedzieć? Myślałem przynależnością, mówiłem sobie, że morze przynależy do klasy przedmiotów zielonych lub że zieleń należy do cech morza. Nawet gdy spoglądałem na rzeczy, byłem o sto mil od myśli, że istnieją: ukazywały mi się jako dekoracja. Brałem je do ręki, służyły mi jako narzędzia, przewidywałem ich opór. Ale wszystko to odbywało się na powierzchni. Gdyby mnie zapytano, czym jest istnienie, odpowiedziałbym w dobrej wierze, że to nic nie jest, jedynie pusta forma, która dokłada się do rzeczy od zewnątrz, nie zmieniając niczego w ich naturze. A potem nagle przyszło, było jasne jak dzień – nagle istnienie odsłoniło się. Straciło obojętny wygląd abstrakcyjnej kategorii: to była właśnie miazga rzeczy, ten korzeń był ugnieciony z istnienia. Lub raczej korzeń, pręty ogrodzenia, ławka, rzadki trawnik, wszystko to zniknęło, różnorodność rzeczy, ich indywidualność była tylko pozorem, lakierem. Ten lakier rozpłynął się, pozostały masy monstrualne i miękkie, w bezładzie – nagie, nagością przerażającą i obsceniczną.