Tak i na ziemi Davide Enia 6,8
ocenił(a) na 64 lata temu Książkę kupiłem dobre cztery lata temu. Długo czekała na swoją kolej jednak jak widać, w końcu nadszedł ten czas. Jak pewnie większość czytelników sięgnąłem po nią zaintrygowany tematyką boksu. Obawiałem się, że boks może być tu tylko dodatkiem, do mafijnych porachunków, a tak naprawdę jest zupełnie na odwrót. Dobrze, ponieważ, gdy już pojawiały się takie momenty, to miałem wrażenie jakbym miał do czynienia, z marną podróbką Ojca Chrzestnego. Wracając jednak do boksu, jest on tematem przewodnim "Tak i na ziemi", co jest bardzo dużym plusem. Widać, że autor zna się na tej dziedzinie sportu, ponieważ w odróżnieniu od mafijnych porachunków czuć, iż wie o czym pisze. Wyjątkowe pokazanie więzi rodzinnych, które tak zaciekawiają, że po czasie całe drzewko genealogiczne głównego bohatera mamy dosłownie w małym paluszku. Dodatkowo widzimy, na czym polega prawdziwa "krew z krwi", gdyż wybory, osiągnięcia, jak i upadki głównego bohatera, są cały czas zestawiane z wydarzeniami z życia jego ojca, dziadka oraz wujka. Dzięki temu widzimy, że często nasze historię powielają się, z tymi należącymi do naszych przodków. Dodatkowo można znaleźć tutaj wiele zdań chwytających za serce, czy też takich, które są bardzo proste w przekazie(często z wulgaryzmem) jednak na tyle prawdziwe i dosadne, że również zapadają w pamięć. Skąd jednak tak niska ocena przy tylu pozytywach? Ano stąd, że narracja jest bardzo chaotyczna, ciężko momentami zrozumieć, kiedy ta akcja się rozgrywa i ile minęło czasu od strony wcześniej. Dochodzi także do wielu pomyłek(Umbertino, który jest wujkiem głównego bohatera i kuzynem jego matki na jednej ze stron, dla niej również jest wujkiem). Przez takie sytuacje tracimy kontrole nad tym, kiedy i co się dzieje, oraz kto jest kim dla kogo. Dodatkowo książka jest bardzo schematyczna i przewidywalna, wobec czego w wielu sytuacjach wydaje się mało wiarygodna. Nie żałuje, że po nią sięgnąłem jednak raczej nie zostanie na długo w mojej pamięci.