Tina Nash usiłuje odbudować swoje życie. Odważnie mówi o tym, jak uczy się żyć z kalectwem i że siłę dają jej dzieci. W autobiografii Oślepiona szczerze opowiada, jak wyglądał jej związek z brutalnym partnerem i o dwunastogodzinnym, niewyobrażalnym ataku, jaki przeżyła we własnym domu. Ma nadzieję, że jej historia pomoże innym maltretowanym kobietom uwięzionym w toksycznych związkach uwierzyć, że mogą przerwać przedziwną spiralę przemocy i emocjonalnego uzależnienia.
Ciężko ocenić taką książkę. Bo mam stwierdzić, że jest świetna? No jasne, jest, ale kiedy pomyślę, że jest to autentyczna historia, to czy określenie "świetna" jest w ogóle na miejscu? No wiadomo, że niekoniecznie. Ale skupiając się na tym jaki jest odbiór książki pod względem sposobu napisania, to uważam że jest napisana naprawdę dobrze. Fabuła wiadomo, że jest dramatyczna, ale ta książka też niesie przesłanie - po pierwsze nie można się poddawać, po drugie - może ta książka otworzy oczy kobietom, które dotknęła przemoc domowa. Warto poświęcić chwilkę na przeczytanie książki.
"Łobuz kocha najbardziej" chyba tak, nie bez cienia ironii, można najtrafniej opisać historię Tiny Nash. "Oślepiona" to historia kobiety uwikłanej w toksyczny związek z brutalnym psychopatą, który po miesiącach znęcania się nad kobietą, doprowadza do jej ostatecznego okaleczenia. Książka to opis skrajnej patologii, gdzie po pobiciu, kobieta maszeruje ramię w ramię z oprawcą "po kilka piwek" na zgodę. Bezrobocie, alkoholizm i "wielka miłość" to ciekawe społeczne tło historii. Tina kłamie i oszukuje najbliższych oraz służby, bo "nie potrafi żyć" bez swojego kata. I szczerze mówiąc byłoby mi wszystko jedno, gdyby nie dzieci bohaterki. Tina wielokrotnie powtarza, że to dzieci są dla niej najważniejsze, jednak niestety nie widać tego w jej postępowaniu. Synowie bohaterki muszą oglądać pobitą i upokorzoną matkę, która wciąż na nowo odrzuca pomoc bliskich i instytucji, wybierając brutalnego "ukochanego". Niestety chłopcy są świadkami tych wszystkich wydarzeń, które na pewno na zawsze pozostaną dla nich traumą. Daleka jestem od tego, aby obwiniać ofiarę, winny zawsze jest oprawca. Jednak, w tym przypadku, to trochę tak, jakby z premedytacją włożyć rękę do wrzątku, a potem dziwić się, że się poparzyliśmy.
Książka nie dla wrażliwych, ze względu na drastyczne opisy, których Tina nam nie oszczędza.