Tandeta "Sandmana" Gaimana mnie powala. Nie potrafię zrozumieć jak można zestawiać tego autora z Moorem czy Spiegelmanem (dzieli go od nich przepaść),a ten tytuł ocenić wyżej niż jako dobry (jeśli ktoś jest już w stanie strawić cały ten pretensjonalny koktajl). Rysunkowo jak zwykle niedbale, więc nawet ilustracje nie zrekompensują czasu przeznaczonego na obcowanie z tym dziełem. Na plus tradycyjnie okładka i grafiki Dave'a McKeana - jedyne światełko w tym graficznym tunelu.
Historia przedstawiona w tym komiksie o wiele bardziej przypadła mi do gustu niż netflixowa adaptacja - choć pierwsza część serialu wyszła o wiele lepiej niż pierwszy zeszyt komiksu. Także generalnie dla mnie 5 gwiazdek, niesamowite rysunki i niesamowity świat, klimat aż osadza się na duszy i pozostaje z czytelnikiem na długo.