Najnowsze artykuły
- ArtykułyFestiwal Literatury Azjatyckiej w Warszawie – listopadowe wydarzenie pełne kulturalnych atrakcjiLubimyCzytać4
- ArtykułyZmarł jeden z najważniejszych arabskich pisarzy. Mówił o sobie jako o „Palestyńczyku z wyboru”Anna Sierant2
- ArtykułyPrzeczytaj fragment książki „Cicha lokatorka” Clémence MichallonLubimyCzytać1
- ArtykułyWybrano debiut roku. Nagroda Literacka im. Witolda Gombrowicza dla Grzegorza BogdałaKonrad Wrzesiński1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Edward Macan
2
7,0/10
Pisze książki: biografia, autobiografia, pamiętnik, muzyka
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,0/10średnia ocena książek autora
29 przeczytało książki autora
41 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Rocking the Classics: English Progressive Rock and the Counterculture
Edward Macan
7,0 z 1 ocen
1 czytelnik 0 opinii
1997
Najnowsze opinie o książkach autora
Progresywny urock Edward Macan
7,0
Dziwne, że książka o fascynującym nurcie muzycznym jakim jest rock progresywny, wydana w 2001 roku, nie ma jeszcze żadnego komentarza-opinii. Tak, podobnie jak śp. Tomek Beksiński, i ja zaliczyć się mogę do grona jego entuzjastów. Kapele takie jak: Pink Floyd, King Crimson, Van Der Graaf Generation, Camel, Emerson, Lake & Palmer, Jethro Tull i na moim życiu zawarzyły znacznie. Książki nie czytałem więc ocena jest nieobiektywna. Najczęściej słuchana przeze mnie płyta to koncertowy "PULSE" Pink Floyd nagrany w 1994 roku.
JETHRO TULL "Catfish Rising" [1991], TOMASZ BEKSIŃSKI ["Tylko Rock" nr 11/1991]
ocena: ****
Już w 1987 roku zauważyliśmy ze zdumieniem, ale również z szaloną radością, że Ian Anderson nie zdziadział. Nie tylko nie zdziadział, ale i nie dał się uwieść urokom nowoczesnej elektronicznej aparatury, którą tak skwapliwie posłużył się na płytach "Under Wraps" i solowej "Walk Into Light". Jethro Tull okazał się jednym z najbardziej żywotnych i pełnych witalnej energii zespołów w rockowej historii, a dwa ostatnie albumy - "Crest Of A Knave" i "Rock Island" - dorównują jego dawnym arcydziełom, takim jak "Aqualung", "Thick As A Brick", "Heavy Horses" i "Stormwatch".
Najnowsza propozycja Andersona i spółki, "Catfish Rising", jest jakby dopełnieniem wspaniałej trylogii. Nie zamierzam nikogo przekonywać do tej muzyki. Wystarczy posłuchać. Głusi sceptycy i tak nie sięgną po tę płytę, więc szkoda czasu i słów. Fani zaś zrobią to z błyskiem w oku - i gdy upłynie już godzina z Jethro Tull (płyta trwa dokładnie 60 minut i 24 sekundy),będą bić brawo. Głośno i szczerze.
"Catfish Rising" nie wnosi niczego nowego, ale także niczego nie ujmuje. Okazuje się, że na początku lat dziewięćdziesiątych można grać tak jak w latach siedemdziesiątych, nie narażając się na wytykanie palcami. "White Innocence" i "Still Loving You Tonight" mogłyby z powodzeniem ukazać się dwadzieścia lat temu - a brzmią świeżo, nowocześnie i ekscytująco. Otwierający płytę rockowy utwór "This Is Not Love" (przypominający "Steel Monkey" i "Kissing Willie"),ma w sobie więcej życia niż połowa metalowego walenia (przepraszam, miłośnicy "dyskretnego szczęku blach"),zaś brzmienia głosu i fletu Andersona bezapelacyjnie wzruszają. Teksty nadal są pełne humoru i typowej dla Andersona frywolności (wyglądała tak, że paluszki lizać - i nie tylko paluszki). "Catfish Rising" to kolejny triumf Andersona, który powiedział kiedyś, że chciałby zostać Lee Marvinem rocka. Jest nim. Stary człowiek, a może. Jak on to robi?
"Moje 10 płyt lat osiemdziesiątych" Tomasz Beksiński ["Magazyn Muzyczny" nr 8 / 1989]
CAMEL "STATIONARY TRAVELLER" (maj 1984)
Nie spodziewałem się, że zespół działający tak długo jak Camel zdobędzie się na nagranie równie udanej płyty. Nie jest ona odkrywcza pod żadnym względem, ale zawiera bezpretensjonalnie piękną muzykę. Utwory "Pressure Points" czy "Stationary Traveller" pokazują, jak zmusić gitarę do płaczu - i słuchacza również. Andy Latimer zdawał sobie sprawę, że w tych czasach podobna muzyka trafi tylko do wrażliwego odbiorcy, wychowanego w latach 70. Udowadnia jednak, że jest gitarzystą wysokiej klasy i pokazał dobitnie, dlaczego artyści pokroju Steve'a Rothery'ego (Marillion) powołują się na niego. Stationary Traveller to jedna z najczęściej słuchanych przeze mnie płyt.