Krzysztof Owedyk (ur. 1971) - niezależny twórca komiksów i rysownik trzeciego obiegu, znany pod pseudonimem Prosiak. Twórczość Owedyka zasłynęła przede wszystkim wśród członków kontrkultury punk, szczególnie za sprawą pasków komiksowych w zinie Pasażer. Rysunki i komiksy Owedyka publikowane były m.in. w Lampie i Iskrze Bożej, AQQ, Gamblerze czy wspomnianym Pasażerze. Najbardziej znane publikacje: Prosiacek - cykl fanzinów komiksowych Ratboy Ósma Czara [I wyd. Prosiacek Publishing 1994, II wyd. Pasażer 1999, III wyd. Kultura Gniewu 2007] Blixa i Żorżeta (trzy zbiory) Objawienia i omamy [pierwszy tom cyklu "Cierń w koronie"] Bajki urłałckie Klucz [drugi tom cyklu "Cierń w koronie"]http://kultura.com.pl/index.php?s=a_02&d=a
Jak możecie się domyśleć, moją uwagę przyciągnął oczywiście tytuł komiksu. Takim sposobem trafiłam na 12 już zeszyt polskiego "Wydziału VII", kryminalnych zajmujących się sprawami nadnaturalnymi. Zamysłem nieco przywodzi na myśl Kapitana Żbika, czego nie uważam za wadę. Za publikację odpowiada sztab ludzi, więc pozwolę sobie tylko napisać, że za scenariusz wziął się Tomasz Konty, a za wygląd Krzysztof Owedyk, którego czy tałam między innymi świetne "Będziesz się smażył w piekle". Szata graficzna, a w szczególności nasycone kolory i głębokie cienie bardzo podkręcają niepokojący klimat.
Jesteśmy w powojennej Warszawie roku 1967. Wygląda na to, że w tym czasie w Polsce sprawy nadprzyrodzone mają się wyjątkowo dobrze, bo powołany zostaje wydział kryminalny VII, delegowany do takich przypadków. Głównym bohaterem komiksu i jak rozumiem głową jednostki jest moja rodzina, major Dobrowolski. W tle mamy doskonale odwzorowane życie PRLu. Osobom wychowanym w tych czasach gwarantuję nostalgię, bo smaczków jest wiele. Od haseł partyjnych po szeroko pojętą mass kulturę. Widać, że autorzy są nie tylko bardzo szczegółowi, ale też świetnie oddają realia epoki.
Gdy już wgryziemy się w lekturę okazuje się, że dostaniemy też dużą dawkę "Dziadów" Słowackiego, a mimo to komiks jest lekki, błyskotliwy i zabawny. Doskonale trafił w mój gust i poczucie humoru. Część fraz czytałam na głos zaśmiewając się przy tym serdecznie.
Główny bohater zrządzeniem przypadku staje się 'ochroniarzem' trupy aktorskiej wystawiającym wspomniany poemat. Grupa instyktownie używa słowiańskich karaboszek, co jest miłym akcentem, lecz autorzy, bądź bohaterowie opowieści nie znają ich właściwego użycia. Są to maski wytwarzanie z drewna, które noszono na pogrzebach, podczas konduktów i właściwych Dziadów nie po to, aby kontaktować się ze zmarłymi, a żeby przed nimi zabezpieczyć. Noszenie na twarzy maski miało uchronić przed tym, aby istoty zza światów nie rozpoznały swoich bliskich lub znajomych i nie podążyły za nimi do domów.
W komiksie pojawia się również wątek demoniczny i co zaskakujące, w lesie zastajemy również leszego. Jak zakładam z przeprowadzonej rozmowy, nie jest to jego debiut na łamach serii. W każdym razie beztroska randka przemienia się w masowe opętanie.
Fajnie narysowana i przede wszystkim świetnie opowiedziana historia o muzyce, pasji i ...problemach dnia codziennego. Spodziewałem się czegoś trochę innego, ale jestem bardzo pozytywnie zaskoczony. Sporo tu subkulturowych smaczków, które skierowane są raczej tylko do "metali", więc nie wszyscy załapią pewne teksty... Dialogi są naprawdę dobrze napisane, a już postać śląskiego perkusisty to mistrzostwo! Polecam!