Wydział 7. Upiór Krzysztof Owedyk 7,1
ocenił(a) na 716 tyg. temu Po dłuższej z mojej perspektywy przerwie od „Wydziału 7.”, dotarł do mnie w końcu dwunasty już zeszyt serii, którego lektura minęła mi bardzo szybko. „Upiór” wydany został pod koniec stycznia 2024 roku, autorem scenariusza do niego jest Tomasz Kontny, a rysunki wykonał Krzysztof Owedyk (z jego pracą można było się już zapoznać przy okazji „Letników”). Z czym tym razem mierzy się wydział i czy opowieść ta zaleczyła me rozczarowanie po „Savasanie”?
Zgłoszenia coraz to nowszych spraw paranormalnych mnożą się w niezwykłym tempie. Major Dobrowolski, by odetchnąć choć trochę między kolejnymi przygodami, wybiera się razem z żoną na Mazowsze. W podupadłym kościele miejsce ma mieć próba do spektaklu „Dziady”. Obrzęd jednak wymyka się spod kontroli, gdy tekst dramatu przywołuje prawdziwego upiora… Maski, rytuały, duchy z zaświatów – przetrwanie nocy nie będzie należało do łatwych.
Miło widzieć odwołania do klasyków w równie nieoczywistych formach. To takie moje osobiste spostrzeżenie, nie do końca związane z samą opowieścią. Fabularnie jest tu jednak naprawdę ciekawie – powrót do zjawisk stricte paranormalnych wychodzi serii na dobre, nie pozostawiając niesmaku. Cieszę się też, że wreszcie wątki zaczynają się łączyć, by wyjaśnić to, co było niezrozumiałe w poprzednich zeszytach. Szczególnie duży związek „Upiór” ma z „Letnikami”, czyli szóstym zeszytem tej serii. Nadal jednak wokół całej sprawy unosi się zapach tajemnicy, która intryguje wyłącznie bardziej – ciekawe, jak się to ostatecznie rozwiąże… Mówiąc jednak o samym przypadku, stanowiącym trzon fabularny: potrafi być naprawdę groźnie, a horrorowy klimat jest wyraźnie widoczny. Zawiodło mnie jednak lekko samo zakończenie, które cóż, może i okazuje się nieprzewidywalne, lecz nie daje aż takiej satysfakcji.
Rysunki zostały dobrze wyważone w tym zeszycie. Tak jak ilustracje Krzysztofa Owedyka wydały mi się w „Letnikach” zbyt jasne i pogodne, tak tutaj są w sam raz ponure, pełne tajemniczości. Dobrze wychodzi tu również operowanie elementami grozy – upiory wyglądają naprawdę ciekawie, a przy tym po prostu strasznie. Bardzo intrygująco prezentuje się również audiencja Dobrowolskiego u króla: nie zostaje on przedstawiony w całej okazałości, przez co budzi spory niepokój swą obecnością. Moją uwagę przykuła wizualnie plansza, na której zaczyna już świtać, odcienie różu potrafią tu wyglądać naprawdę magicznie. Dodatków tym razem nie ma zbyt wiele – ot kilka rysunków i krótka notatka służbowa nakazująca obserwację.
„Upiór” jest z pewnością narracyjnym powrotem na dobre tory. Opowieść może nie posiada jakiejś nadzwyczajnej głębi, lecz niewątpliwie miło się ją czyta. Czekam na dalszy rozwój wydarzeń i mam nadzieję, że będzie wyłącznie lepiej. Z mojej strony: 7/10.