Gratka dla miłośników Tolkienowskiego świata: komiks wiernie odtwarza treść książki, nie tylko w warstwie tekstowej, ale również graficznej. Duża dbałość o zgodność z pierwowzorem sprawia, że może być odczytywany jako pewnego rodzaju dopełnienie dla książki. Ponadto jest dość dobrą odskocznią dla hollywoodzkiej wersji przygód Bilbo Bagginsa i jego kompanów.
Wierność literackiemu oryginałowi sprawia, że może to być ciekawe "streszczenie" dzieła Tolkiena - ot, taka wersja dla leniuchów, która może jednak zachęci do sięgnięcia po oryginał.
Niestety, komiks bardzo mnie zmęczył. Tak jak książkę "Hobbit" czytałam z wielkim zainteresowaniem, mimo ścian tekstu (bo narrator był niezłym dowcipnisiem),tak tutaj twórcy polegli po całości.
Nie potrafili oddać humoru książki, opisywali każdą scenę jakby nie wierząc w to, co narysowali. A może ktoś napisał opisy i je wstawił, a później ktoś inny rysował. Nie mam pojęcia, ale wyszło kiepsko.
Widząc smoka na rysunku nie musimy mieć dodatkowo opisu "przyleciał smok", tym się różni komiks od książki, ale twórcy chyba tego nie rozumieli...
Szkoda, bo byłam bardzo ciekawa rysunkowego "Hobbita" i rozczarowałam się. No i same rysunki też takie średnie, bez rewelacji, momentami jakby stworzone byle jak, na szybko.